28 października 2015

Woj­na składa się z niep­rze­widzianych zdarzeń.

Hej,
tak żyję, a blog nie jest porzucony! Niestety ten rok taki właśnie jest... zabiegany. Nie dość, że szkoła, to kursy oraz nawał roboty z przygotowaniem się do matury. Mam nadzieję, że to zrozumiecie :) Kiedy mogę to staram się pisać, a następny rozdział na pewno będzie szybciej dodany! Ta przerwa wydawała się dla mnie okropnie dłuuuga.

Cóż, jeszcze raz zapewniam, że blog nie zostanie porzucony!

Wasza,
Lupi♥







Londyn słynie z deszczowej oraz bardzo kapryśnej pogody, szczególnie w okresie zimowym, gdy deszcz często zaskakuje gwałtownymi opadami. Śnieg rzadko kiedy pokrywa całe ulice, jedynie od czasu do czasu ozdabiając dachy domów białym puchem. Co parę lat jednakże i w Wielkiej Brytanii temperatura spadała poniżej zera, a sople ozdabiały okna. Właśnie wypadał taki luty, że ludzie opatulali się szalikami oraz ciepłymi płaszczami przemykając ulicą. Widoczne niezadowolenie na ich twarzach pojawiało się, gdy wiatr nasilał się, a mróz szczypał w policzki. Całe miasto stało się istnym chaosem, gdy po raz trzeci tego samego dnia kolejny samochód wpadł w poślizg w samym centrum. Kierowcy utknęli w korkach, ale obserwując innych mieszkańców, którzy przemierzali miasto na własnych nogach, niemalże zataczając od porywistego wiatru oraz ślizgając na chodnikach, uspakajali się. Woleli spędzić kolejną godzinę w nagrzanym samochodzie niż narażać się na tą dziwną pogodę.

Na Grimmlaud Place ruch był mniejszy, a jedynie bezdomne koty buszujące na śmietniku zagłuszały ciszę panującą na ulicy. Londyńczycy nie zwracając zupełnie uwagi na otoczenie, marząc jedynie o ciepłej herbacie oraz powrocie do domu pojawiali się oraz znikali. Nikogo nie zaskakiwała stara kamienica, w której parę okien jaśniało światłem. Czasem któryś przechodzień rzucał okiem z utęsknieniem na bijące ciepło z mieszkań, a co piąty zauważał dziwną numerację, gdzie między jedenastym, trzynastym pominięto jeden numer. Tuż za zakrętem ta pomyłka uciekała mu z pamięci, a zimno przypominało o niekorzystnych warunkach.

Otóż ich oczom nie uciekał jedynie dom spod numeru dwunastego, ale i ruch jaki w nim panował. Czarne, stare drzwi co chwila były otwierane, a ubrane na ciemno postacie wchodziły do środka. Deski na korytarzu cicho pojękiwały, gdy goście przemykali ciemnym pomieszczeniem do lepiej oświetlonej kuchni. Stare lampy gazowe migały dając blade światło, ale hol wciąż wydawał się chłodny oraz ponury.

- Czemu nikt nie wyrzuci tego stojaka na parasole? – jęknęła dziewczyna, masując obolałą nogą i wchodząc do najprzytulniejszego miejsca w mieszkaniu, którym była kuchnia – Nie dość, że jest totalnym bezguściem, to atakuje ludzi.

- To pamiątkowy antyk, Nim – parsknął chłopak, bujający się na krześle przy stole i trzymający w dłoniach parujący kubek – Wyglądasz jak zmokła kura.

- Ty natomiast jak kretyn, ale to typowe u ciebie – burknęła różowowłosa aurorka, witając z pozostałymi. Molly Weasley stała przy kuchence z patelnią w dłoni, uśmiechając szeroko do dziewczyny. Starsi mężczyźni siedzieli przy drugim końcu stołu, rozmawiając o czymś z ożywieniem. Alastor Moody,  Kingsley Shacklebolt oraz Artur Weasley nachylali się w swoją stronę, wymieniając komentarzami. Przy oknie natomiast stał Bill wraz ze swoją jasnowłosą ukochaną, która zaparzała herbatę dla nowoprzybyłych.

- Jak zwykle milutka – sarknął Charlie, unosząc brwi, gdy rozległy się kolejne kroki na korytarzu. Nie tylko on zamarł, a reszta towarzystwa wyciągnęła różdżki w pogotowiu. Brakowało jedynie dwóch trzech osób, a dość wyraźnie można było rozpoznać, że do domu weszła większa grupka osób. Moody od razu zgasił światło, a każdy przygotował się do opcjonalnej walki z wrogiem. Najciszej jak mogli ustawili się po bokach, a pani Weasley stanęła przy drzwiach z uniesioną patelnią. Wstrzymali oddech, gdy z okropnym skrzypnięciem drzwi się uchyliły, czekając na ujawnienie się przybyłych.

- Czemu tu jest tak ciemno? – rozległ się szept i idealnie w tym momencie, ktoś zapalił lampę. Członkowie Zakonu zmrużyli powieki, a pani Weasley z głuchym westchnieniem opuściła patelnię.

- Co wy robicie? – Harry Potter przyglądał się znajomym osobom z zaskoczeniem oraz lekkim rozbawieniem, gdy zauważył skierowane na nich różdżki.

- Harry, a co ty tu robisz, kochaniutki? – mama Rona wyciągnęła w tym momencie ramiona do chłopaka, ale Kingsley przycisnął chłopaka do ściany, łypiąc na niego podejrzliwie. Stojący w wejściu towarzysze chłopaka wydali z siebie głośny sprzeciw na takie traktowanie, a w dłoniach ślizgonów również pojawiły się różdżki.

- Jakie jest drugie imię wujka Harry’ego? – spytał ciemnoskóry mężczyzna, wbijając koniec różdżki w żebra gryfona.

- Hank, a teraz mnie puść, Kingsley – wydusił z siebie zielonooki, marszcząc z gniewem brwi – O co chodzi?

- Czyżbyście już swojego Bohatera nie poznawali? – syknął stojący przy ciemnowłosym blondyn, zaciskając gniewnie pięści – W taki sposób go witacie?

- Co tu do diaska robi Malfoy? – spytał jeden z obecnych mężczyzn, którego brązowe oczy nieprzychylnie spoglądały na obstawę znanego dzieciaka – To śmierciożerca zapewne tak jak jego ojciec!

- Odwal się od mojego ojca – warknął Dracon, a jego srebrne tęczówki błysnęły ze złości – Nie waż się mówić czegokolwiek o mojej rodzinie.

- A to..

- Draco i reszta są ze mną – przerwał innemu członkowi Zakonu Harry, wzruszając ramionami – Można im ufać.

- Mocne słowa – zauważył Charlie, uśmiechając szeroko do przybyłych, a jego wzrok zatrzymał się na wciąż nieobecnej dziewczynie – Cześć, tak poza tym.

- Cześć – odparła z chichotem Hermiona, gdy reszta popatrzyła na starszego chłopaka jak na wariata. Dopiero co mierzył w nich różdżką, a teraz macha na przywitanie? Marcus uniósł brwi z szoku, gdy gryfonka podbiegła do młodego mężczyzny, zarzucając mu ramiona na szyję. Teodor jedynie przewrócił oczami, a Harry lekko uśmiechnął. Astoria oraz Pansy od razu rozpoznawały w nim starszego przyjaciela dziewczyny, a Milli wciąż z niepokojem rozglądała się wokół. Blaise zerknął z ukosa na skrzywionego blondyna, który wciąż wbijał gniewny wzrok w swojego rozmówcę.

- Masz mokre włosy – jęknął Charlie, przyciągając ją jednak bliżej i całując w zimny nos. Kujonka zaśmiała się, przytulając przyjaciela jeszcze mocniej. Pani Weasley kolejny raz wyściskała Harry’ego, który zmieszany zerknął na podopiecznych Slughorna. Kobieta powędrowała za jego spojrzeniem, uśmiechając ciepło do każdego, zmuszając jednocześnie do zajęcia miejsc przy stole i biorąc się za robienie ciepłych naparów. Ślizgoni dość niechętnie usiedli po jednej stronie stołu, a inni członkowie po drugiej, zerkając na siebie z nieufnością. Charlie nie zwracając na to uwagi usiadł przy Harrym, pociągając młodszą gryfonkę na swoje kolana i wciskając w ręce swój kubek. Hermiona podziękowała, szybko upijając łyk gorącej herbaty cytrynowej, która była jej ulubioną, tak samo jak chłopaka. Dracon zignorował fakt, że jego dziewczyna siedziała innemu na kolanach, dobrze wiedząc jakie ich łączy uczucie. Pansy przysiadła na krawędzi krzesła między blondynem, a Blaisem, który skrzyżował wzrok ze spłoszoną Milli kucającą na kolanach Flinta.

- Jest brzydka pogoda – chrząknęła Tonks, nie cierpiąc tej napiętej ciszy. Została nagrodzona spojrzeniami pełnymi litości od wszystkich, co wywołało na jej twarzy uśmieszek.

- Jaka ty spostrzegawcza – prychnął Charlie, unosząc brwi, gdy włosy zmieniły kolor na czerwony – Jak mogłaś zostać aurorem?

- Przymnij jadaczkę albo właduje ci różdżkę w gardło – syknęła Nimfadora, przesuwając by Fleur miała dostęp do blatu, na którym położyła tackę z ciepłymi ciasteczkami. Oczy ślizgonów spoczęły na jasnowłosej piękności, która posłała im olśniewający uśmiech. Millicenta, Pansy oraz Astoria spojrzały na nią z niechęcią, a reszta grupy z oczarowaniem. Hermiona obróciła się, zerkając kątem oka na Malfoya, który patrzył na ukochaną Billa z ciekawością, ale nie szczenięcym oddaniem jak zwykle robiła to płeć brzydka. Szare spojrzenie przesunęło się po twarzy blondynki z ciekawym błyskiem, a po chwili Draco złapał wzrok gryfonki.

- Zapewne pamiętacie Fleur z Turnieju – powiedziała z nikłym uśmiechem kujonka, wskazując na byłą reprezentantkę Beauxbatons, która skupiła na sobie uwagę wszystkich.

- Fleur z francuskiego oznacza kwiat – Flint drgnął, gdy popatrzyli na niego z rozbawieniem. Milka zmarszczył brwi, zaplatając ramiona na piersi – Tak tylko mi się przypomniało po prostu..

- Marcus, non? – spytała francuzka, przesuwając spojrzenie dalej – Millicenta? Blaise, Pansy, Draco? – błękitne spojrzenie zatrzymało się na dłużej na Malfoyu, który uniósł brew – Astoria, Teodor?

- Dokładnie – przytaknął Harry, uśmiechając szeroko do dziewczyny – Ślicznie wyglądasz, Fleur, słyszałem, że wybrałaś już sukienkę.

- Qui, qui! Jest bardzo beau! – zachichotała wdzięcznie czarownica, obracając w stronę przybyłego właśnie Billa, który przewrócił oczami – Bill nie pomaga wybrać gâteau de mariage!

Hermiona zmarszczyła brwi, jednocześnie uśmiechając, gdy najstarszy syn Weasleyów pstryknął potomkinię willi w nos. Wcześnie nie przepadała za blondynką, ale ku zaskoczeniu wszystkich Francuzka utrzymywała po Turnieju kontakt z Harrym, między którymi wytworzyła się nić przyjaźni. Później młoda czarownica zakochała się w bracie Rona, który wydawał się świata poza nią nie widzieć. Nikt z rodziny Williama nie zapałał sympatią do wybranki chłopaka, ale po śmierci Freda.. Młoda kobieta okazała się niezastąpionym wsparciem dla nich, a bliźniak zmarłego otworzył się właśnie przed nią. Od tamtej pory nikt nie widział przeciw wskazań ich uczuciom, a Hermiona dostrzegła w niej to, o czym mówił Harry. Pod tą otoczką dumą oraz próżności, znajdywała się zadziorna i wrażliwa wiedźma.

- Mówi o torcie – Molly postawiła tackę z filiżankami, machnięciem różdżki rozstawiając je przed wszystkimi – Całe szczęście, że jest teraz z nami też kolejna dziewczyna. Dora uciekała tylko na wzmiankę o magazynach ślubnych.

- Nimfa non bon – westchnęła Fleur, siadając na krześle i opierając brodę na dłoni – Zero pomocy. Zero.

- Nie ględź, masz teraz pomocnicę – Charlie przewrócił oczami na rozbawioną minę matki, która znów stanęła przy kuchence – Serio, człowiek może oszaleć z tymi dwoma i ich perypetiami na temat mody ślubnej.

- Nie wiedziałam, że znasz tak trudne słowa – w drzwiach stanęła kolejna osoba, rzucając rudowłosemu nieprzychylny wzrok. Jasne acz nie tak jak francuski włosy upięte były w luźnego warkocza, przerzuconego przez ramię. Dziewczyna miała na sobie luźną bluzkę z nadrukiem AC/DC oraz legginsy. Błękitne oczy spoczęły na siedzącej na kolanach chłopaka gryfonce, patrząc na nią z ledwo ukrywaną złością.

- Daph? – Astoria zerwała się z miejsca z zaskoczeniem wpatrując się w siostrę. Obie arystokratki pisnęły, wpadając sobie w ramiona. Zebrani uśmiechnęli się łagodnie, widząc szczęście w oczach obu sióstr Greengrass.

- Toria, co ty tu robisz? – spytała starsza czarownica, odsuwając na chwilę  od siebie siostrzyczkę. Zielone tęczówki ślizgonki błyszczały od ulgi oraz radości, gdy machnęła ręką na stojącego przy oknie Wybrańca. Chłopak podszedł do nich bliżej, nie chcąc jednak przeszkodzić. Ku jego zaskoczeniu, jak i reszty zgromadzonych Daphne przyciągnęła go, przytulając.

- Na co dzień nie jest tak rozkoszna – stwierdził Charlie, wzbudzając wesołość zgromadzonych. Siedzący tu członkowie Zakonu dobrze wiedzieli, że panna Greengrass została tu ukryta na życzenie samego Albusa Dumbleodra, więc nikt nie miał co do niej zastrzeżeń. Przywykli, że córka jednego z najbardziej znanych polityków przesiadywała w Kwaterze Głównej pomagając przyprowadzić w domu porządek, a jednocześnie wprowadzając więcej radości.

- Wybacz, Harry – jasnowłosa odsunęła się, rumieniąc soczyście, co było niepodobne do opanowanej zwykle byłej uczennicy Hogwartu – Chciałam po prostu podziękować za pomoc oraz..

- To nic takiego – przerwał jej wciąż zdumiony uściskiem gryfon, unosząc do góry ręce – Ja jedynie o to poprosiłem. Twórcą całej operacji jest Hermiona oraz Teo.

- Zwłaszcza Hermiona – poprawił go Nott, częstując się ciasteczkiem pani Weasley, która popatrzyła na niego ze szczęściem oraz dobrocią – To jej zasługa.

- Daj spokój, robiliśmy to razem – Prefekt zaczerwieniła się, gdy uwaga innych spoczęła na niej, a szczególnie, gdy Charlie zepchnął ją ze swoich kolan, popychając ku stojącym rozmówcom.

- Dziękuję, Hermiono – Daphne uśmiechnęła się niepewnie, obejmując mugolaczkę – Tak bardzo dziękuję, uratowałaś mi życie.

- Zasługujesz na coś lepszego niż życie u boku tego dupka – szepnęła gryfonka, ściskając szczupłe ramiona jasnowłosej – Mam nadzieję, że wszystko w porządku?

- Gazety od dwóch tygodniach trąbią tylko o twoim zniknięciu – wtrącił Draco, upijając łyk herbaty – Przez trzy dni nawet twoje zdjęcie widniało na pierwszej stronie.

- Widziałam się też z ojcem – przyznała Astoria, wzdrygając się – Wypytywał czy wiem coś o tym,  a potem zapewniał, że zrobi wszystko by cię odnaleźć.

- Ministerstwo huczy od plotek – przytaknął Artur Weasley, odchylając na krześle i zerkając na wypatrującego przez okno Moody’ego – Podobno wynajął aurorów prywatnie na przeszpiegi.

- Nie mi o tym nie mów, Arturze, ten łajdak wpycha swoje paluchy tam gdzie nie powinien – zgryźliwie sarknął Alastor, ignorując że w pomieszczeniu znajdują się dzieci polityka – Pies na posyłki Sam-Wiesz-Kogo się znalazł.

- Macki Czarnego Pana się mnożą – zgodził się mężczyzna, wcześniej krzywo patrzący na ślizgonów, którym okazał się Derren Brules – pracownik Ministerstwa oraz przyjaciel Alastora.

- Rozrastają i zatruwają umysły ludziom – Remus Lupin stanął w drzwiach z mokrymi włosami przyklejonymi do skroni oraz czerwonym od mrozu policzkom. Zielonooki wpadł w ramiona przyjaciela Jamesa, który mocno go objął.

- Ludzie mogliby z tym walczyć, ale strach przyćmiewa ich rozsądek – Albus Dumbledore również wszedł do kuchni, sprawiając, że zapanowała luźniejsza acz smutna atmosfera. Bystre spojrzenie dyrektora zmierzyło wszystkich, a na ustach pojawił się uśmiech skierowany do towarzyszy Harry’ego.

- Ludzie wierzą w co chcą, Albusie – Alastor przeklął pod nosem, siadając znów przy stole. Na samym szczycie zajął miejsce Naczelny Hogwartu, chciwie zaciskając palce na kubku z herbatą, wręczonym przez Molly.

- Jak widać nie każdy zna prawda, a i nie każdy chce ją znać – westchnął Artur, masując skronie – Wiedziałeś, że Harry przyjdzie?

- Sam tutaj go pewnie zaprosił – burknął Moody, łypiąc szklanym okiem na starego czarodzieja.

- Owszem, jego przyjaciół także – ślizgoni uśmiechnęli się do siebie, gdy reszta siedzących spojrzała na nich z namysłem. Rudowłosa kobieta zaczęła mruczeć pod nosem niepochlebne rzeczy, a Nimfadora oraz Charlie wymienieni rozbawione spojrzenia.  

- Są dziećmi, Albusie, dziećmi! – krzyknęła wzburzona Molly, trzaskając garnkami – To źle się skończy!

- Ostatnio tak właśnie się stało, gdy ukrywaliśmy prawdę przed Harrym – przypomniał smutnym głosem Dumbledore, patrząc z zamyśleniem w przestrzeń – Musisz mi zaufać, Molly.

- Ależ ufam, ale się nie zgadzam z tym – tupnęła nogą matka Rona, podpierając biodra ramionami. Draco musiał przyznać, że nie doceniał tej kobiety. Nigdy na myśl by mu nie przyszło podniesienie głosu w obecności dyrektora, a tym bardziej by złorzeczyć na niego. Nawet jego rodzice z dystansem podchodzili do tego wielkiego maga, a natomiast matka siódemki rudych Weasleyów wygrażała mu ręką i otwarcie się z nim nie zgadzała. Poczuł napływ sympatii do tej kobiety, która nie miała do nich żadnych uprzedzeń. Tak samo myśleli i inni ślizgoni, czując wyrzuty sumienia na myśl o wcześniejszych złych skojarzeniach z kobietą. Pansy czuła ból w klatce, gdy wyobraziła sobie, że ta sympatyczna czarownica mogłaby być jej matką. Ile by dała za to ciepło, którym tak częstowała ich Molly. Uśmiechy, pokrzepiające spojrzenia oraz dobre serce, którym ich uraczyła. Oddałaby wszystko by jej dzieciństwo było rozjaśnione miłością takiej matki. O tym samym pomyślała w tej chwili Astoria, uśmiechając, gdy szmatka wylądowała na głowie Billa, gdy ten podkradł ciastko z tacy. W tej chwili Weasleyowie wydawali się być potężniejsi niż ich rodzina, bardziej cenniejsi. Zazdrościła własnej siostrze, która mieszkała w tym ponurym miejscu i spędzała czas z tymi ludźmi. Zazdrościła Daphne, że Molly bez pytania ile dziewczyna słodzi podała jej gorący napar, a stojąc za nią opierała dłonie na ramionach młodej czarownicy. Widziała pełne wdzięczności oczy blondynki, która nie wydawała się zaskoczona tymi ciepłymi gestami.

- Dlaczego ich zaprosiłeś, Albusie? – Kingsley wskazał grupkę młodych, którzy skubali ciastka i w ciszy słuchali wieści ze świata.

- Nie są pełnoletni – wtrącił Artur, podając Fleur imbryczek z owocową herbatą – Nie zmieniajmy się w desperatów jak Czarny Pan.

- Nie są też członkami Zakonu, mój drogi – najstarszy mężczyzna przyjrzał się obecnym uczniom z namysłem – Są jednak członkami Gwardii Dumbledore’a, której przywódcą jest Harry. Dlatego są tu obecni. Harry i ja ufamy naszym nowym sprzymierzeńcom.

- Nie mówimy o tym, że im nie ufamy, dyrektorze – Bill chrząknął, czując spojrzenie matki wbijające się w jego plecy – Ale czy to dobry pomysł by wrzucać ich na głęboką wodę? Obarczać barki nadchodzącą wojną?

- Nie powiesz mi, że uważasz, że jesteśmy teraz beztroscy – Hermiona prychnęła, siedząc na krześle między Charliem, a Teodorem – Nie jesteśmy dziećmi, Bill, zabrano nam  tą niewinność już jakiś czas temu. Im więcej wiemy tym lepiej się odnajdziemy w razie niebezpieczeństwa.

- Macie Hogwart, Herm! Jesteście tam bezpieczni, po co więc mieszać wam głowach o.. – William zmarszczył brwi, gdy Prefekt walnęła dłonią o stół ze złości.

- Hogwart jest teraz bezpieczny, ale nie będzie taki zawsze! – krzyknęła, kręcąc głową – Wiem, Bill, że po prostu się martwisz o nas, ale zrozum.. widzieliśmy więcej niż w naszym wieku powinniśmy! Byliśmy świadkami śmierci Freda! Walczyliśmy ze śmierciożercami, ledwo co sobie radząc, więc proszę nie mówi mi, że nie jesteśmy w to wplątani!

- Nie powinniście wychodzić poza tereny Hogwartu – rzucił Dereen, marszcząc czoło – Walkę zostawcie dorosłym, a..

- Dorosłym? My jesteśmy równie biegli w magii – wtrącił Teodor, odstawiając kubek s głuchym łoskotem – A dorosłymi staniemy się waszym zdaniem kiedy? Gdy skończymy szkołę? Marcus jest na ostatnim roku i nie wie co go czeka za murami. A wy wolicie go tak zostawić?

- Cudem udało wam się wyjść cało, a i tak nie całkiem z ostatniej potyczki z poplecznikami Sami-Wiecie-Kogo – przyjaciel Moody’ego cmoknął z dezaprobatą – Nie poradzicie sobie w walce z wykwalifikowanym przeciwnikiem.

- Możemy się zmierzyć – syknął Draco, krzywo uśmiechając – Chyba, że nie chcesz się zniżać do poziomu dzieci?

- Wykwalifikowanym przeciwnikiem – powtórzył Harry, nachylając nad stołem – Co przez to rozumiesz?

- Kogoś z większym doświadczeniem w walkach i .. lepszymi umiejętnościami niż normalne przeciętnego ucznia – auror wzruszył ramionami, drapiąc po policzku – Nie obraźcie się, ale nie macie pojęcia o co chodzi w walce.

- Doprawdy? Czy uznajesz w takim razie, że Lord Voldemort ma umiejętności na poziomie.. przeciętnego ucznia? – zielone oczy Harry’ego błysnęły groźnie, a jego moc zagęściła atmosferę w kuchni. Molly upuściła talerz, słysząc syk chłopaka, a Daphne wzdrygnęła się – Wyobraź sobie, nadęty aurorze, że walczyłem z nim już dwa razy i wydawał mi się dość.. potężny. Ile razy ty z nim walczyłeś?

- Nie walczyłem – mruknął Dareen, rumieniąc się – Ale..

- A z Bellatrix? Stałeś z nią oko w oko? Widziałeś szaleństwo oraz obłęd na jej twarzy? – Wybraniec zaśmiał się ponuro, kręcąc głową – Wyobraź sobie, że Hermiona tak. Walczyła z nią, z Dołohowem, Carrowem.. miałeś z którymś z nich do czynienia, aurorze?

- Nie, ale..

- Wiesz, że są jednymi z najlepszych wojowników Voldemorta? – Potter uniósł brwi na widok bladej twarzy mężczyzny – A my z nimi walczyliśmy. I żyjemy.

- Nie wszyscy – zauważył sucho czarodziej, sprawiając, że Molly zamarła, a Artur niemalże wylał na siebie gorącą herbatę. Bill zacisnął pięści, podnosząc z miejsca i jedynie zaciśnięta na jego ramieniu dłoń Fleur, powstrzymała go przed rzuceniem się na mężczyznę. Ku zdumieniu Hermiony i paru osób, Charliego złapała za rękę Daphne, ściskając ją mocno. Kasztanowłosy zmrużył powieki, ale nie drgnął, splatając palce z arystokratką.

- Gdyby nie obecny tu profesor Dumbledore rozkwasiłabym ci nos – syknęła Nimfadora, stukając palcami w różdżkę – Zważ co mówisz.

- Nie powinieneś bezcześcić pamięć poległych, Darrenie – surowo skarcił aurora Albus, gniewnie zaciskając usta – Fred Weasley był jednym z najbardziej utalentowanych młodych uczniów Hogwartu. Poległ w honorowej walce wraz z Syriuszem.

- Wiem, przepraszam – przyjaciel Alastora spojrzał na rudych rodziców, którzy skinęli sztywno głowami. Hermiona kucnęła przed panią Weasley, zbierając stłuczone szkło. Fleur zaczęła jej pomagać, posyłając słaby uśmiech.

- Wróćmy zatem do naszych głównych tematów – westchnął, przybierając poważny wyraz twarzy Naczelny Szkoły Magii, złączając koniuszki palców u rąk – Tom Riddle sieje coraz większy zamęt.



-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-



W jednym z groteskowo wyglądających okien stała dziewczyna, opierając o chłodne szkło i spoglądając na szarą ulicę. Brązowe tęczówki odbijały światła latarni, a ich właścicielka z zadumaną miną odgarniała kasztanowe pukle z twarzy. Młoda czarownica zadrżała, gdy kamienica zatrzeszczała, smagana lodowatym wiatrem. Naciągnęła odruchowo rękawy bardziej na dłonie, zaplatając ramiona na piersi.

- Trzymaj, skarbie – zerknęła na przybyłego towarzysza, który wyciągnął w jej stronę granatowy, powyciągany sweter, o którym zapomniała zupełnie w wakacje. Westchnęła zakładając dodatkowe ubranie, a na ustach chłopakach pojawił się uśmiech rozbawienia. Stary sweter sięgał jej niemalże do połowy ud, a rękawy wisiały, jednak ciepło jakie nakrycie dawało przezwyciężyło całkowicie tą zbrodnię modową.

- Nie wiedziałam, że będzie tu tyle osób – mruknęła, przesuwając spojrzenie na pomieszczenie, w którym się znajdywała. Dom Syriusza wciąż sprawiał wrażenie ponurego miejsca, ale na pierwszy rzut oka widać było w nim różnice. Hol był wciąż trochę straszny, a stojak na parasole raził brzydotą w oczy, ale kuchnia okupywana i w tej chwili przez panią Weasley była czystsza, bardziej domowa. Salon, gdzie teraz stała również przeszedł małą metamorfozę. Zielono oliwkowe ściany wydawały się w lepszym stanie bez wypłowiałych gobelinów, które zwykle ją odstraszały. Zakurzony dywan również został odświeżony, a podłoga czystsza oraz ładniejsza. Dziurawa sofa została okryta miłym pledem tak samo jak i fotel, wydając się tym samym przytulniejszym. Kominek był oczyszczony z kurzu, a ogień trzaskał radośnie, ocieplając pokój. Oszklone serwantki po raz pierwszy od wieków wydawały się być w dobrym stanie, a w szybkach można było się przejrzeć. Stojące w środku drogocenne pamiątki nie zmieniły położenia, przyciągając uwagę zgromadzonych. Drewniany sekretarzyk również lśnił czystością, a postawiony na nim wazon z niezapominajkami roztaczał słodki zapach kwiatów.

- Czyżby mama zagoniła cię do sprzątania? – spytała z uśmiechem, muskając palcami ciężkie zasłony, które kiedyś miały zapewne również zielony kolor.

- Nie, to.. dłuższa historia – przyznał młody mężczyzna, spoglądając na stojących w grupie gości. Czarodzieje wyraźnie o czymś dyskutowali, a co poniektórzy marszczyli brwi w zamyśle.

- Kim są ci wszyscy ludzie? – szepnęła, opierając plecami o parapet i przygryzając wargę – Nie znam większości z nich.

- Paru z tych starszych facetów o groźnym spojrzeniu, to przyjaciele Szalonookiego – brązowooki przyjaciel nastolatki zachichotał pod nosem – Nie mają za grosz poczucia humoru, wierz mi. Jedynie burczą pod nosem, w sumie gorzej niż z samym Alastorem.

- Nie udawaj, wiem, że lubisz Moody’ego – Hermiona przewróciła oczami, ignorując teatralnie oburzenie syna Molly – A reszta?

- Kingsley i jego zaufane grono popleczników, starzy członkowie Zakonu bądź dzieci tamtych – Charlie przeniósł wzrok na drugą grupkę dyskutujących czarodziejów – Oni są akurat zza granicy, a również znalazło się miejsce dla kilku emerytowanych kumpli dyrka.

- I nasza rodzina – dodał Bill, stając przy nich i wciskając Hermionie kubek z gorącą herbatą – O, profesor McGonagall – Bill uśmiechnął się szeroko, gdy profesorka weszła do pomieszczenia. Godzinę temu zostali wygonieni z kuchni, gdzie dyskusje przeszły na tematy, które jak przyznał dyrektor nie będą ich dotyczyć. Ślizgoni wraz z Harrym oraz Daphne uciekli do pokoi na piętrze. Hermiona parę minut temu zeszła na dół by znaleźć Charliego, ale widok tak wielu nowych osób ją zaskoczył.

- Jest i twoja piękność – kasztanowłosy machnął ręką, przykuwając tym uwagę brata.

Śliczna blondynka stawiała akurat tackę na stole zapełnioną talerzykami z wypiekami pani Weasley. Większość uwagi płci brzydkiej skupiła się na niej, gdy z gracją schyliła się by ustawić talerzyki w prostej linii. Jasne kosmyki opadały jej luźno na ramiona, a szare oczy uwodziły samym blaskiem. Francuzka wyprostowała się, muskając palcami niebieską sukienkę jaką założyła, strzepując niewidzialne okruszki. Uniosła jednakże wzrok, gdy usłyszała głos chłopaka, w chmurnym spojrzeniu pojawiły się radosne iskierki. Usta wygięły w szerokim uśmiechu, gdy w trzech susach pokonała dzielącą ich odległość. Stanęła przy Billu, który czułym gestem poprawił jej ciepły sweterek na ramionach.

- Fleur, chodź przekazać cudowne wieści Minerwie – Bill pociągnął narzeczoną, która westchnęła, ale posłusznie ruszyła u boku rudowłosego czarodzieja. Dopiero, kiedy zniknęła za drzwiami mężczyźni w pomieszczeniu otrząsnęli się z oczarowania.

- Twój ojciec cię szuka – siostra Astorii podeszła do nich powolnym krokiem, uśmiechając nieśmiało w kierunku gryfonki. Hermiona odpowiedziała również lekkim uniesieniem kącików ust, przyglądając arystokratce z ciekawością.

- Myślałem, że zamierzałaś czekać na górze do końca? – kujonka poczuła, jak Charlie przesuwa ją delikatnie tak by stała przy nim wciąż objęta w pasie. Uniosła wzrok przyglądając uważnie tak znanej jej twarzy, dostrzegając rozszerzone źrenice przyjaciela. Chłopak z ciepłem wpatrywał się w blondynkę, a jego rysy złagodniały.

- Jeszcze raz chciałam ci podziękować, Hermiono – jasnowłosa zignorowała zupełnie chłopaka, wzdychając ciężko – Teo mówi, że męczyłaś się tym parę nocy by zadbać o każdy szczegół. Naprawdę nie wiem jak mogę się odwdzięczyć. .

- To naprawdę nic takiego – zawstydzona Hermiona, wzruszyła ramionami, gdy kasztanowłosy czarodziej parsknął śmiechem – Co?

- Nauczysz się w końcu przyjmować komplementy? – prychnął, szczypiąc ją w ramię za co dostał mocnego kuksańca – I przestań mnie bić.

- Zasłużyłeś, bałwanie – sarknęła oburzona nastolatka, mrużąc groźnie powieki – Umiem przyjmować miłe słowa.

- I od razu wyzywasz, ty to jednak dzieckiem jesteś – mruknął, uśmiechając szeroko, gdy fuknęła niczym kotka – Uwielbiam cię w tym swetrze, wiesz?

- Charlie – Hermiona odsunęła się, zaplatając ramiona na piersiach. Daphne przyglądała się im z ciekawością wymalowaną na twarzy.

- No co? Mówię prawdę – brązowe oczy młodego czarodzieja błysnęły, gdy się nachylił i założył kosmyk włosów dziewczyny za ucho, muskając palcami jej policzki – I szczerze powiedziawszy twoje włosy też lubię. Są dzikie i nieokiełznane, jak ty.

- Przestań – wychowanka Domu Lwa zaczerwieniła się, odwracając wzrok – O co chodzi?

- Właśnie o to – westchnął, muskając wargami jej czoło w czułym geście – Udowodniłem, że nie umiesz przyjmować komplementów. Daphne na przykład nawet nie drgnie, gdy stwierdzę, że w tym wydaniu wygląda zniewalająco.

- Bo ci nie wierzę, smoczy maniaku – blondynka uniosła brwi, gdy chłopak zmierzył ją niezbyt taktownie wzrokiem – I co? Rozmyśliłeś się?

- Nie, jeszcze bardziej upewniłem, że tak mi się podobasz najbardziej – Charlie wyszczerzył się szeroko, puszczając oczko młodej arystokratce – Wolę cię w wydaniu mojej Daphne, niż zimnej damy, którą nie jesteś.

- Doprawdy, zero reakcji – mruknęła pod nosem Hermiona, gdy blade policzki Greengrass zaczerwieniły się soczyście.

- Jestem w tym coraz lepszy – przyznał syn Molly, przechylając na bok głowę, ale nie odwracając przeszywającego spojrzenia od siostry Astorii, która równie zahipnotyzowana patrzyła na niego. Gryfonka przyjrzała się im jeszcze raz, czując jak w środku rozlewa się po niej ciepło. Charlie był naprawdę cudownym facetem, ale równie trudnym. Był bardziej cichy od braci, ale również mocno się troszczył o bliskich. Nie pozwalał sobie jednak zbliżyć się do innych ludzi, a ona i Harry byli jedynymi wyjątkami. Charles po prostu nie przepadał za innymi, gdyż uważał ich za zbyt omamionych bogactwem oraz nieistotnymi według niego celami, jak zdobywanie awansów w pracy. On sam miał pasję jaką była smokologia, a nauka w Rumunii była dla niego spełnieniem marzeń. Dziewczyna wciąż pamiętała smutek, gdy musieli się żegnać parę dni przed końcem wakacji, bo chłopak musiał wyjechać. Kochała go jednak tak bardzo, jak tylko mogła. Był dla niej jak brat z marzeń, a jego oczy często mówiły jej, że dla niego również była jak siostra.

- Czy wy.. ? – chrząknęła, gdy po paru minutach wciąż milczeli, przyglądając sobie z intensywnością. Czuła się jakby naruszała ich prywatność, gdyż uczucie między nimi ją trochę przytłoczyło.

- Nie – niemalże krzyknęła Daphne, rumieniąc kolejny raz i kręcąc głową – Nie, nie. My tylko.. jesteśmy przyjaciółmi.

- Przyjaciółmi – powtórzył z rozbawieniem Charlie, odgarniając nonszalancko kosmyki włosów z czoła – Skoro tak uważasz.

- Nie.. znaczy. To skomplikowane – mruknęła w końcu jasnowłosa, marszcząc czoło – Muszę iść.. do zobaczenia później, Hermiono.

- Jasne – dziewczyna uśmiechnęła się pogodnie do uciekającej niemalże byłej ślizgonki by sekundę później posłać przyjacielowi nieprzychylne spojrzenie – Serio?

- Wiem, że mogłem o tym wspomnieć wcześniej, ale.. – chłopak wzruszył ramionami, pochmurniejąc – Jak słyszałaś, to skomplikowane. Na tyle by rozpisać się na milion kartek.

- Nie chodziło mi o sekret twojego serca – westchnęła brązowooka, opierając dłonie na jego torsie – Czemu tu stoisz?

- Chyba właśnie umysł kobiety i jej rozumowanie wskoczyły na wyższy poziom, którego nie rozumiem – przyznał, obejmując ją odruchowo co skwitowała lekkim uśmiechem – Wskazówka?

- Idź za nią – powiedziała łagodnie, wyplątując z silnych ramion. Złapała go jednak za nadgarstek, gdy niepewnie ruszył w kierunku wyjścia – Odpowiedz szczerze, Charles, zależy ci na niej?

- Chyba tak – szepnął, spuszczając na sekundę oczy by po chwili z dziwną determinacją popatrzeć w czekoladowe tęczówki – Tak. Bardzo.

- Idź za nią i to powtórz – odparła z większą stanowczością, puszczając przyjaciela. Charlie przyjrzał się jej ostatni raz, a po chwili szybkim krokiem przemierzył salon. Przemknął między grupkami mężczyzn, znikając w końcu na holu. Hermiona oparła się z powrotem o parapet, czując że na ustach pojawił się kolejny uśmiech. Bill niedługo poślubi piękną Fleur, a serce Charliego skradła równie śliczna Daphne. Pani Molly będzie szczęśliwa równie bardzo, co ona.

Hermiona przyjrzała się tym wszystkim zgromadzonym tu ludziom, zastanawiając na ile można im ufać. Zdaniem Dumbledore wystarczająco by zaprosić do Głównej Bazy Zakonu, ale dobrze wiedziała, że wraz z Moody’m i Snapem zadbał czarodziej o zabezpieczenie. Każdy tu przebywający zapomni o tym miejscu w sekundzie, gdy wyjdzie przez drzwi. Będą pamiętać o spotkaniu, ale miejsce okaże się jedynie iluzją, zamglonym pomieszczeniem. Jedynie rodzina Weasleyów, Tonks, Lupin plus grono najbardziej zaufanych osób będzie znało dokładny adres kamienicy. Ślizgoni również wybrali zabezpieczenie jakim jest zmienienie paru detali w pamięci, nie chcąc nadużywać zaufania innych.

- Mam nadzieję, że nie wyjdę na wielkiego desperata, którym się czuję, rozpoczynając rozmowę? – podskoczyła, gdy ktoś odezwał się za nią, a kubek wyślizgnął się z jej dłoni. Odruchowo chciała go złapać, a gorący napar zalał dłonie gryfonki. Syknęła przyciągając ręce do piersi i kucając by pozbierać resztki kubka.

- Przepraszam – westchnęła, zauważając, że zalała buty chłopaka, który kucnął by pomóc pozbierać jej kawałki naczynia – Zamyśliłam się i..

- Nie, to ja przepraszam – przerwał jej, chwytając w tym samym momencie ten sam fragment co ona. Unieśli głowi, spoglądając na siebie z niepewnymi uśmiechami – Mama tyle razy mi powtarzała bym nie podchodził ludzi od tyłu.

- A moja by nie trzymać gorącego kubka – parsknęła, przewracając oczami oraz wrzucając pozbierane kawałki na tackę. Machnięciem różdżki pozbyła się drobin oraz cieczy z podłogi.

- Jak widać oboje mamy problemy ze słuchaniem rodziców – stwierdził, stając naprzeciw niej i wyciągając rękę. Jednak w chwili, gdy uścisnęli dłonie nastolatka wyrwała się, krzywiąc z bólu.

- Poparzyłam je chyba – westchnęła, wpatrując w zaczerwienione plamy, które się powiększały. Ruszyła szybko do łazienki, przystającej do salonu. Kątem oka zauważyła, że jej towarzysz idzie za nią, a potem wsuwa się niepewnie do łazienki. Uśmiechnęła się do niego blado, otwierając górną szufladę i wyciągając ramiona by zdjąć koszyk. Nie była niska, ale jak się okazało nawet stawanie na palcach niewiele dało. Poczuła, że nieznajomy zbliżył się do niej, niemalże  opierając tors o jej plecy.

- Pomogę ci – młody czarodziej stanął za nią, łapiąc za uchwyt pudełka i ściągając je na dół. Hermiona zamarła na chwilę na taka bliskość, ale sekundę później sprawca całej tej afery stanął przy blacie.

- Dziękuję – mruknęła, grzebiąc w koszyku pełnym eliksirów leczniczych oraz maści. Zirytowana, zgrzytnęła zębami, gdy nie mogła znaleźć poszukiwanego lekarstwa. Nagle przy niej znów pojawił się chłopak, sprawnie przeszukując pudełko. Uśmiechnął się do niej wyciągając maść na oparzenia.

- Mogę ci pomóc – zaoferował drugi raz, spoglądając na jej dłonie – Wiem co nie co na ten temat.

- W porządku – zgodziła się, wyciągając przed siebie ręce. Przyjrzała się jednocześnie mężczyźnie, który okazał się być młodszy niż przypuszczała. Brązowe włosy były w zupełnym nieładzie, a przy karku i za uszami skręcały w niewielkie loczki. Miał lekko krzaczaste brwi, które dodawały mu czegoś męskiego. Niebieskie oczy okalały długie niczym u lalki rzęsy, a pełne usta wyciągały w uśmiechu. Był wysoki, zapewne równie wysoki co Teodor bądź Draco. Jednocześnie miał szersze ramiona oraz bardziej kwadratową szczękę. Jednak ostre rysy, wysunięty podbródek oraz wyprostowana sylwetka miały w sobie coś z arystokracji. Ze skupieniem wcierał chłodną maść w jej dłonie, a jego ruchy były łagodne oraz ostrożne.

- Myślę, że warto zabandażować je chociażby na dziś – zasugerował, unosząc głowę i krzyżując z nią wzrok. Drgnęła zaskoczona, kiwając potakująco na znak zgody. Chłopak złapał bandaż, sprawnie nim operując – Przepraszam jeszcze raz.

- Nie masz za co – odpowiedziała, uśmiechając do niego nieśmiało. Błękitne spojrzenie błysnęło, gdy zerknął na nią. Przyciągnął prawą dłoń nastolatki do swojej twarzy, chwytając skrawek bandaża do buzi i przegryzając by łatwiej oderwać używany kawałek. Hermiona poczuła się nagle bardziej skrępowana niż minutę temu, widząc ten intensywny wzrok.

- Co powiesz na eliksir przeciwbólowy? – chrząknął, zabierając się za drugą rękę czarownicy – Będzie ci łatwiej.

- Nie jest tak źle, a eliksir tego typu zawsze sprawia, że jestem trochę rozkojarzona – zauważyła, zagryzając wargę i uciekając spojrzeniem w bok – Na dodatek mój chłopak non stop powtarza mi, że po nich się śmiesznie zachowuje.

Draco wspomniał o tym tylko raz, gdy była zmuszona wypić ową miksturę po zajęciach z Erikiem. Była tak zmęczona, poobijana oraz przeziębiona, że blondyn wieczorem przyniósł jej eliksir i pilnował by wypiła cały. Spędził z nią całą noc, a następnego dnia stwierdził, że działają na nią otępiająco. Teraz jednak poczuła, że wypadało jej wspomnieć o Malfoyu, a tak napomknięty wydawał się niemalże przez przypadek.

- Nie będę w takim razie namawiał – zawiązał kokardkę na koniec, przyglądając oceniająco swojej pracy – Chyba nie jest źle.

- Jest świetnie – przyznała, oceniając z jaką precyzją oraz dokładnością obwiązał jej dłonie. Wyglądała z bandażem dziwnie, ale ból był mniejszy – Dziękuję.

- Jak mówiłem, to moja wina – przypomniał, myjąc ręce po maści i puszczając oczko rozmówczyni – Przynajmniej mogłem się popisać talentem udzielania pomocy.

- A ja swoją niezdarnością – westchnęła, odgarniając lok z czoła i uśmiechając – Masz obcy akcent.

- Przyłapany, a myślałem, że już dobrze mi szło udawanie Brytyjczyka – przyznał, śmiejąc pod nosem – Jestem z Włoch.

- Zmiana pogody była pewnie ogromnym przeżyciem – zauważyła rozbawiona, przewracając oczami – Ale wiem chociaż skąd ta opalenizna.

- Nie spędzam całych dni na plażach – zastrzegł z udawanym oburzeniem, krzywiąc grymaśnie – To wrodzony talent szybkiego łapania słońca. Chociaż u was nie ma go za wiele.

- Tym razem mamy nawet śnieg – spojrzeli równocześnie na drzwi, słysząc podniesione głosy. Hermiona zmarszczyła czoło, opuszczając łazienkę ze swoim rozmówcą, który równie zaniepokojony co ona rozglądał się po salonie. Przy stoliku stał gburowato wyglądający auror, patrząc spod byka na niewzruszonego niczym George’a. Kujonka drgnęła, obserwując bladą oraz wymęczoną twarz rudowłosego, który zaciskał pięści. Kolega Moody’ego wyglądał na wyprowadzonego z równowagi jego brakiem reakcji, niemalże plując jadem w swoim głosie.

- Myślisz, że masz prawo oceniać naszą pracę, młody człowieku? – syknął mężczyzna, czerwieniejąc na policzkach – Nie wiesz nic o wojnie oraz jej działaniach.

- Akurat tu się pan myli, bo wiem aż za dużo – stwierdził bliźniak, garbiąc zauważalnie z przytłaczającego go smutku – Straciłem już znacznie więcej niż pokorę czy..

- No widzisz! Nie masz pojęcia, co wyprawia się na świecie! A śmiesz mówić mi, że Biuro Aurorów działa nieodpowiedzialnie oraz bez pomyślunku! – siwy czarodziej parsknął chrapliwym śmiechem, unosząc brwi w rozbawieniu – Uwierz mi, że nie chcesz się w to mieszać, a..

- Niech mi pan wierzy, że chce czy nie jest w to zamieszany – Hermiona stanęła przed młodym Weasleyem, który uniósł zaskoczony głowę. Napotkała jego zmęczone oczy, które biły smutkiem, ale i wdzięcznością – W porządku? Może przyniósłbyś nam ciastka twojej mamy?

- Z marmoladą? – spytał bez przekonania, posłusznie odchodząc. Dziewczyna wstrzymała oddech wiedząc, że kiedyś na taką prośbę bliźniak by parsknął śmiechem oraz jeszcze chętnie rozjuszył aurora. To, że bez słowa oddalił się od zamieszania było dołujące oraz.. dziwne.

- Może mi pan wierzyć, że nie ma osoby, której nie dotyczyłaby wojna – powiedziała spokojnie do trochę uspokojonego czarodzieja, przy którym zbiła się grupka innych magów – Dzieci, młodzież, dorośli i starsi.. każdy coś straci, każdy kogoś straci. Właśnie dlatego rozlew krwi nigdy nie powinien mieć miejsca.

- A kto mówi o wojnie, panienko? – zachichotał kolega siwowłosego awanturnika, pstrykając palcami – Owszem jest małe zamieszanie, ale..

- Mordowanie mugoli, torturowanie czarodziei nie jest dla pana idealną wskazówką naprowadzającej na myśl o zbliżającej się Drugiej Wojnie Magicznej? – wychowanka Minerwy uśmiechnęła się lodowato, a czekoladowe oczy stały się lodowate – Może i staracie się wyprzeć taki pomysł, ale taka jest prawda. Sami-Wiecie-Kto zbiera popleczników, szerzy zło, a ludzie cierpią. Wszyscy przypomnieli sobie nagle, że Voldemort to coś więcej niż złe wspomnienie.

- Nie wymawiaj tego imienia, wariatko! – krzyknął cherlawy młodzieniec, wstając gwałtownie z sofy – Nikt nie ma prawa wspominać o Nim, a tym bardziej tak niedoświadczona szlama.

- Uważaj na język, Ralph – warknął milczący do tej pory błękitnooki towarzysz dziewczyny, robiąc krok w stronę ich grupki – Wydawało mi się, że takie brzydkie słowa nie powinny padać w domu Albusa Dumbledore’a.

- To mój dom, a jak jeszcze wymówisz to słowo, to cię po prostu zabiję - Hermiona drgnęła, gdy zielonooki gryfon stanął przy niej. Zauważyła od razu jego złe spojrzenie oraz napięte mięśnie, kiedy nachylił się by musnąć ustami jej policzek. Nastolatka z rozbawieniem obserwowała reakcje starych gości Albusa, którzy po chwili poznali tożsamość Wybrańca. Harry bez okularów przestał być tak oczywistym Chłopcem, Który Przeżył, ale jego soczyście zielone spojrzenie oraz wyłaniająca się zza czarnych włosów blizna mówiły same za siebie.

- Coś się stało? – spytała od razu, zerkając ponad nim czy ich ślizgońscy przyjaciele również zeszli z góry – Nie powinieneś zostawiać ich z Ginny i Ronem!

- Widzę ciebie też nie powinienem, bo na chwilę stracę cię z oczu, a ty już jesteś ranna –syn Potterów syknął pod nosem, chwytając ją za nadgarstki i unosząc dłonie do góry – Jak to zrobiłaś?

- Nie wspominałaś, że twoim chłopakiem jest Harry Potter – przerwał im chłopak, który przyczynił się do jej okaleczenia, dużymi oczami wpatrując w przyjaciela gryfonki.

- Bo nim nie jest – zaśmiała się lekko, wyplątując z uchwytu ciemnowłosego, który skupił uwagę na nowym rozmówcy.

- Harry Potter – przywitał się jak gdyby nigdy nic, wyciągając dłoń w stronę zaskoczonego młodzieńca. Starsi mężczyźni odsunęli się kawałek, widząc, że nie zostali dość dobrze przyjęci przez znanego nastolatka.

- Alex Berleu – przedstawił się Włoch, a Hermiona dopiero zdała sobie sprawę, że do tej pory nie znała jego tożsamości. Błękitny wzrok Alexa przesunął się na nią, a usta wygięły w szerokim uśmiechu – Skoro to jest Wybraniec, to piękna dziewczyna przy jego boku i nie będąca jego ukochaną, to zapewne.. Hermiona Granger.

- Przyłapana – powtórzyła jego wcześniejsze słowa, uśmiechając nieśmiało – Nie wiem co o mnie słyszałeś, ale połowa to wierutne plotki.

- Póki co pogłoski nie myliły się co do twojej oszałamiającej urody, więc domyślam się, że i te dotyczące nieprzeciętnej inteligencji się potwierdzą – westchnął rozbawiony, gdy zaczerwieniła się cała – Miło mi was poznać.

- To prawda, dlatego właśnie ma przydomek Panny Wszechwiedzącej – dziewczyna zamarła, gdy znajomy głos rozległ się tuż za nią. Obróciła się powoli by napotkać srebrne oczy, które jarzyły się niebezpiecznym blaskiem. Draco przebrnął ostatni dzielący ich odcinek, nie spuszczając z niej natarczywego wzroku. Szara bluza, którą założył jeszcze bardziej podkreślała szarość jego tęczówek, które ją tak hipnotyzowały. Jasne kosmyki były roztrzepane, jak gdyby wiele razy przejechał po nich ręką.

- Alex poznaj Draco – przedstawiła ich sobie, uśmiechając delikatnie w stronę Malfoya – To właśnie mój chłopak.

Ślizgon rozluźnił się, gdy powiedziała ostatnie zdanie. Napięcie zniknęło z jego ramion, gdy wyciągnął dłoń i uścisnął ją z Włochem. Chwilę później przysunął się do niej, uśmiechając kącikami ust. Gryfonka zarumieniła się lekko, widząc zaskoczone spojrzenie paru osób stojących na tyle blisko by słyszeć ich rozmowy. W końcu uniosła wzrok, gdy chłodne palce musnęły wierzch jej ręki.

- Idziesz? – spytał cicho Malfoy, kiwając na górę. Potaknęła, wymieniając ostatni uśmiech z nowo poznanym chłopakiem i splatając ręce z ukochanym. Harry puścił jej oczko, rozpoczynając rozmowę z Alexem. Hermiona zadrżała, wchodząc na górę i zastanawiając się o czym teraz myśli blondyn. Czuła intensywne spojrzenie ukochanych oczu oraz ukłucie niepokoju na jego kamienną twarz.

- Wszystko w porządku? – przerwała ciszę, która zaczęła jej ciążyć. Zatrzymali się na starym korytarzu, który prowadził do pokoju przeznaczonym ślizgonom. Dracon przyjrzał się jej z zamyśleniem, kręcąc głowa.

- Ja po prostu..

Nigdy nie dowiedziała się co chciał powiedzieć, gdyż w tym momencie jedne drzwi otworzyły się z trzaskiem, a z pokoju gościnnego wyszła najmniej spodziewana osoba. Hermiona poczuła jak kolejny raz dzisiejszego dnia kolana jej mkną, gdy dostrzegła znajomy uśmiech. Blada twarz chłopca rozpromieniła się, a białe ząbki błysnęły w słabym uśmiechu. Czarne włosy opadały na jego szafirowe spojrzenie, które w jednej sekundzie z całkowicie pustego zmieniło się w radosne.

- Cześć – głos malca był ochrypły oraz skrzekliwy, a jego nogi zaczęły drżeć ze zmęczenia. Gryfonka westchnęła cicho, przyglądając zapadniętym policzkom oraz ciemnym sińcom pod oczami. Wspomnienie dziecka, które pamiętała było zupełnie różne od rzeczywistości. Ciemnowłosy wydawał się cieniem tamtego schorowanego chłopczyka, który niknął z dnia na dzień.

- Nathaniel…

6 komentarzy:

  1. Super :) Naprawdę czekałam na to miesiąc i opłaciło się. Jak mówiłam rozdział super pod każdym względem. Zastanawia mnie tylko sprawa z Nathanielem I Alexem. Życzę dużo weny i napisz jak najszybciej kolejny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze raz przepraszam, ale czasu coraz mniej ;<
      Dziękuję bardzo za komentarz! Był niezłym zastrzykiem motywacji:D
      Ściskam,
      L.♥

      Usuń
  2. ojojoj ale super :D Dobrze Hermiona dobrze powinna mu jeszcze bardziej dogadać :D
    super rozdział warto czekać pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahha, dziękuję za miłe słowa :D
      Nie będziecie musieli już tyle czekać w przyszłości, przynajmniej mam taką nadzieję :>

      Usuń
  3. Ahh... tyle czekam na Nathaniela ♡ czekam na pokazanie więzi Teodora i Herm przed tymi dupkami! No! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W następnym rozdziale też pojawi się Nate :D Zapraszam!
      I dziękuję bardzo za komentarz, Irytku :))

      Usuń