30 listopada 2014

Naj­piękniej­szych chwil w życiu nie zap­la­nujesz.

Cześć,
szczerze nie wiem co powiedzieć, ale mam nadzieję, że rozumiecie szkoła, klasówki oraz "przed świętami chciałabym byśmy przerobili to i to" ;<
Postaram się wszystkie zaległości nadrobić i pokomentować, ale potrzebuję czasu :)
Już nie przedłużając życzę miłego niedzielnego wieczorku oraz w miarę luźnego tygodnia,
Lupi♥










Draco czuł się jakby przejechał po nim Hogwart Express, a potem zostałby zdeptany przez stado trestali. Zacisnął zęby, ostrożnie poruszając nogami oraz ramionami by znaleźć najbardziej bolące miejsca. Wynik nie był zadowalający, gdyż wszystkie mięśnie błagały o litość nie mówiąc o pieczeniu na torsie. Ponownie wziął głęboki oddech, uchylając w końcu powieki. Czerwony kolor był pierwszą rzeczą jaką zauważył. Drugą był fakt, że w powietrzu unosił się zapach pergaminów i truskawek. Trzecią niespodzianką i najbardziej zaskakującą była dłoń zaciśnięta na jego palcach. Zamrugał zaskoczony, zerkając niepewnie na postać leżącą obok niego. Gryfonka widocznie zasnęła nieumyślnie na łóżku, gdy sprawdzała jego stan. Głowa dziewczyny spoczywała przy jego ramieniu, a burza loków łaskotała jego przedramię. Hermiona zdążyła się przebrać w stare dresy, które w przedziwny sposób dodały jej tylko uroku. Wyglądało, że śniło się pani prefekt coś miłego, bo rozchylone usta układały się w nikły uśmiech.

-Au – syknął cicho, gdy bezwolnie przysunął się jeszcze bliżej śpiącej. Zamarł, nie chcąc jej budzić, a tym bardziej zostać przyłapanym na molestowaniu ją wzrokiem w stanie spoczynku. Nie uznałaby tego zapewne za romantyczny gest, a raczej nękanie. Ostatni wieczór pamiętał jak przez mgłę, jedynie urywki z korytarza czy nocnych rozmów. Nie był pewien co jej powiedział. Albo co ona mówiła. W głowie miał jednak błysk czekoladowych tęczówek, gdy wspominała coś o rozkochaniu go w sobie. Odparł, że to niemożliwe, bo nawet gdyby chciała nie zmieniło to faktu, że on już ją kochał. To pogmatwane uczucie znalazło w końcu jakąś nazwę. Kochał. Był zakochany w Pannie Doskonałej. Najmądrzejszej czarownicy. Najpiękniejszej.

Miłość. Jaki to dziwny stan. Człowiek kocha tak bardzo i na tak wiele sposobów. On kochał swoich rodziców, kochał matkę, która uwielbiała babrać się w ogrodzie, kochał ojca, który zawsze był gotowy mu pomóc. Kochał tego idiotę Blaise’a jak brata, a słodką Pansy jak siostrę. Kochał Astorię jak przyjaciółkę, ale.. nie jak żonę, którą miała się kiedyś stać. Ta miłość była już zarezerwowana dla Niej. To bolało, nękało i męczyło, ale nie zrezygnuje z tego. Nawet gdyby miał wybór zapomnienia o tym uczuciu.. nie zrezygnowałby z zapamiętanych uśmiechów gryfonki, nielicznych skierowanych do niego. Nie oddałby za największe skarby melodii jej śpiewu czy przyjemnych dreszczy, gdy znajdywała się tak blisko.

Cóż. Reasumując wpadł po uszy w zakazaną historię swojego przeklętego uczucia, która nie chciała się skończyć. Zagryzł wargę, przyglądając się jak jej klatka unosi się i opada, jak bezwiednie zacisnęła rękę na jego palcu. Czy w innym czasie mógłby starać się o jej względy? Arystokraci, a mugolaki. Wyobraził sobie minę ojca, gdyby przyprowadził wybraną przez siebie narzeczoną. Matka uśmiechnęłaby się i zagadała nastolatkę o jakieś głupoty, ciesząc jego szczęściem. Lucjusz zapewne stałby chwilę wmurowany, ze zmarszczonym czołem spoglądając na niego. Musiałby wytrzymać ten lodowaty wzrok, a potem skinąć stanowczo głową. To byłaby niema konwersacja z ojczulkiem, on pyta „jesteś pewien? Czy tą ją kochasz? Czy jesteś gotów wprowadzić mugolaczkę do czystokrwistego rodu? Czy ona się nie złamie?”, a on wierząc w siłę lwicy potaknąłby. Wtedy już potoczyłoby się wszystko dobrze, pan Malfoy ukłoniłby się po dżentelmeńsku, prowadząc ich na patio, gdzie matka pękałaby z dumy z wyglądu ogrodu.

Zmarły dziadek Abraxas nie byłby taki litościwy. Znając go, wyszedłby z domu oburzony i zniesmaczony zachowaniem spadkobiercy. Dopiero po rozmowie z bratem, Magnusem, uznałby szlamę w ich rodzinie. Stryjeczny dziadek Magnus, ile Draco by oddał za rozmowę z nim. Jednak został „wyrzucony” przez Malfoy’ów, a tym bardziej skreślony przez Lucjusza. Jednakże on by go zrozumiał, wspierał i doradzał.

Co do innych rodów, dałby sobie rękę uciąć, że najpierw by obrzucili ich błotem. Wilczy ród Nott’ów stanąłby po ich stronie, a Zabini i Grengrassowie dołączyliby po przekonaniu o słuszności. Mając akceptację największych rodzin, wszystko by poszło jak z górki. Prasa trąbiłaby o „księciu i mugolaczce”, a oni staliby się legendą.

Gdyby tylko nie istniał żaden, cholerny Lord Voldemort. Drgnął, zaciskając pięść i starając wyrzucić obrazy ze swojej głowy. Spędził najgorsze parę dni w swoim życiu. Musiał złamać się i uklęknąć przed czarnoksiężnikiem, musiał przełknąć dumę i prosić o litość. Nie miał wyboru, żadnego cudownego wyboru. Albo on stanie w szeregach Czarnego Pana, albo jego matka zostanie zgładzona. Lucjusz nie patrzył na niego, nie będąc w stanie prosić go o pomoc. A mama? Nic nie wiedziała, póki go nie ujrzała. Czy mogli protestować? Nie, inaczej następnego dnia trąbili by o „tragicznej śmierci wpływowej rodziny arystokratów”. Dlatego zgrzytnął zębami, padając na kolana i chyląc czoła przed największym złem dzisiejszych czasów. Wpatrywał się w krwiste tęczówki, nie ważąc poruszyć, a później nie krzyczał, gdy bolesne zaklęcie zmieniło całe jego życie. Zniósł ból, zniósł upokorzenie, a potem prawdę, przypieczętowaną ciemnym znakiem. Stał się śmierciożercą, cholernym sługusem.

-Jak się czujesz? – przeniósł zaskoczony wzrok na pytającą, która zerkała z cieniem bólu na zaciśniętą jego rękę wokół swoich palców. Rozluźnił uścisk, pozwalając jej wyswobodzić się. Poczuł ukłucie pustki, gdy ciepłe opuszki przestały go dotykać.

-Jak nowonarodzony – chrząknął, uśmiechając łagodnie do swojej akuszerki –A ty?

-Jak po maratonie – mruknęła, siadając i przeczesując gęstwinę loków. Ciepłe tęczówki skupiły się na nim oraz uważnie taksowały –Rany będą zanikać, ale musisz przyjmować codziennie dawkę eliksirów. Rano i.. w sumie wiesz..

-Wiem – potaknął lekko rozbawiony zmieszaniem gryfonki, kiedy sobie uzmysłowiła, że w sumie to był najlepszy z tego przedmiotu tuż po niej. Nie przeszkadzało to jednak w słuchaniu świegotu nastolatki, więc milczał.

-Chcesz.. porozmawiać? – spytała w końcu, speszona tym intensywnym lustrowaniem. Znowu spuściła głowę, bawiąc się swoimi dłońmi i wiercąc niespokojnie.

-Nie wiem – odpowiedział cicho, łapiąc ją za nadgarstek oraz zmuszając by znów na niego zerknęła.

-Okej, nie będę cię zmuszać, po prostu to tak, że ja.. – plątała się w tłumaczeniu, zamierając, kiedy pociągnął ją mocniej. Zachwiała się i oparła łokciem o jego uda, rumieniąc odruchowo.

-Nie wiem czy chcę byś wiedziała co tam się wydarzyło – dokończył myśli, przysuwając dziewczyną bliżej. Powstrzymał syk bólu, bo ciepło od niej bijące było warte chwilowego bólu klatki, gdy oparła się o jego bok. –To było okropne, koszmarne, a..

-Powinieneś z kimś o tym pogadać, zwierzyć się – zaoponowała, nachylając bliżej. Uderzyła go myśl, że gdyby tylko się uniósł ich usta by się zetknęły. Poczułby ich smak, zbadał miękkość.

-Ja..

-Miona, pobudka! – podskoczyli, gdy drzwi otworzyły się gwałtownie, a gość stanął oszołomiony w miejscu. Ciemne, zmierzwione kudły Nott’a sterczały na wszystkie strony, a jego oczy pociemniały. Draco mógł poczuć jak aura chłopaka się zmieniła, a czarne tęczówki skupiły na nim z dzikim blaskiem –O.

-Dzień dobry, Teo – Granger wyprostowała się, kolejny raz pąsowiejąc.

-Mm.. – mruknął ślizgon, wsuwając kciuki do przednich kieszeni i nie ruszając się z miejsca.

-Czyżby cię zamurowało? Pyskaty Nott nie może znaleźć żadnej ciętej riposty? – Książe Slytherinu nie mógł powstrzymać się przed komentarzem, pierwszy raz zaskakując węża na tyle by ten milczał –Daj spokój, Teo.

-On był ranny i.. tak wyszło – Prefekt Naczelna wzruszyła bezradnie ramionami, wskazując zabandażowaną klatkę piersiową młodego śmierciożercy –Nie mogłam go zostawić konającego na korytarzu, prawda?

-Precyzując, to ja chciałem ją zaprowadzić do waszego salonu, bo Granger paradowała w nocy jak amazonka – dodał Dracon, bez problemu przywołując obraz dziewczyny w tym niesamowicie pociągającym i seksownym wdzianku. –Podkreślam, Nott, w nocy.

-Byłam u Torii i się zasiedziałam – warknęła rozjuszona kujonka, wydymając dolną wargę. Podniosła się z łóżka, splatając ramiona na piersi i unosząc dumnie brodę –Nie muszę się wam w ogóle tłumaczyć. Za to ty, Teodorze, nie zapomniałeś o czymś?

-Odrobiłem Transmutację – powiedział szybko ciemnowłosy, uśmiechając lekko na wyniosły ton przyjaciółki –Naprawdę, zrobiłem ten durny esej.

-Świetnie, ale myślałam o zasadach dobrego wychowania – uniosła brwi, wskazując drzwi –Wyjdź i wejdź jak na człowieka przystało.

-Ale..

-Teodor – syknęła Hermiona, obracając się na pięcie i podchodząc do biurka. Malfoy z fascynacją obserwował jak najmroczniejszy uczeń z domu Salazara wycofuje się i staje za wejściem, posłusznie pukając w dębowe drzwi –Możesz wejść.

-Dziękuję – Nott przewrócił oczami, opierając się o framugę i rzucając blondynowi zaciekawione spojrzenie –Jak leci, Smoku?

-Jestem śmierciożercą – powiedział beznamiętnie, unosząc kpiąco jedną brew do góry –A co u ciebie, Teosiu?

-Interesujące – mruknął pod nosem Wąż, ignorując pytanie przyjaciela. Zamiast tego zerknął spod rzęs na Hermionę, która przysiadła z powrotem na łóżku by podać choremu eliksiry –Bawisz się w Madame Pomfrey?

-Opiekuję się jednym z twoich kumpli, z którymi spiskujesz – odpowiedziała nonszalancko, uśmiechając mściwie, gdy obaj zamarli –Nawet ty, Teo, nie uzbierałbyś tyle szlabanów w ostatnim czasie.

-Boli mnie, że w to wątpisz – burknął, nie zaprzeczając jej teorii –Kiedy stąd pójdziesz Malfoy?

-Jest ranny – Hermiona zmarszczyła brwi, wpychając w dłoń blondyna miksturę uzdrawiającą –Nie możesz go tak wyganiać.

-Może być ranny, ale nie w tym pokoju! – jęknął ciemnowłosy, przekrzywiając na bok głowę i wzdychając z irytacją - To twoja sypialnia, Miona.

-Co ty nie powiesz? To oznacza, że mogę przyjmować takich gości jakich chcę, co nie? – spytała retorycznie, pociągając nerwowo jeden z loków –Dlatego Malfoy może jeszcze sobie poleżeć.

-Ale.. to twoje łóżko – ciemne oczy przesunęły się po nich, a ich właściciel uderzył głową o ścianę –Nie podoba mi się to..

-Spokojnie, Nottie, nie zaciągam w ten sposób Granger do łóżka na nie wiadomo jakie figle – parsknął rozbawiony Dracon, szczerząc zęby w diabolicznym uśmieszku –Ona sama jak już to będzie mnie na nie zaciągała.

-Chyba śnisz – prychnęła Gryfonka, podskakując kiedy smukły palec obwinął się wokół jej najmniejszego –Albo podałam ci złe eliksiry..

-Albo to uboczne efekty po upadku z Wieży – mruknął Teodor wciąż z czołem opartym o ścianę –Z której dopiero zamierzam cię zrzucić.

-Albo po prostu staram się użyć swojego uroku Malfoy’ów byś się na mnie nie gniewała za ostatnie nie udane spotkanie – dodał blondyn, uśmiechając szerzej na widok niepewnej miny dziewczyny –Serio, Granger, starałam się przełożyć przyjęcie ze śmierciożercami, ale za bardzo nalegali na moją obecność.

-W porządku, to nie twoja wina – uspokoiła go prefekt, czując że powoli się rozluźnia. Oparła się plecami o kolumienkę utrzymującą kotarę i przyjrzała uważnie swojemu pacjentowi –Możesz tu odpocząć, Malfoy.

-Cały dzień? – Draco przygryzł policzek, namyślając się –Cały dzień w twoim towarzystwie? Z chęcią, Granger.

-Cały dzień musimy się z nim użeraaać? – Teodor przeczesał nerwowo włosy, gdy napotkał zaskoczone spojrzenia –Co?

-Teoś, skarbie – Miona pokręciła głową, otrzepując spodnie z niewidzialnego brudu –Czy ktoś powiedział, że możesz z nami zostać?

-Żartujesz.. prawda?

-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-

Harry zatrzymał się przed rzeźbą chimery, biorąc uspakajający oddech. Nigdy nie stresował się spotkaniem z dyrektorem tak jak teraz. Cóż, nigdy też nie brał pod uwagę bycia jedynie pionkiem w manipulacjach profesora, a tym bardziej nieświadomym uczestnikiem jego intryg. Jednak delikatna aluzja Hermiony, a później słuchanie narzekań Erika dało mu do myślenia. W końcu zwrócił uwagę na to, że stary Naczelnik Hogwartu nie był jedynie dobrotliwym dziadkiem, a potężnym czarodziejem. Wysoko postawionym mężczyzną, który potrafił swoją charyzmą przekonywać do siebie ludzi.

-Cytrynowe dropsy – mruknął, wsuwając pospiesznie do odsłoniętego korytarza. Stanął przed wielkimi wrotami, które odgradzały go jeszcze od przenikliwego spojrzenia błękitnych tęczówek.

-Wejdź, chłopcze – ponownie przemknęła mu przez głowa myśl, skąd dyrektor u licha wiedział, że tu stał. Przekręcił jednak mosiężną gałkę, wsuwając się do środka. Nie mógł powstrzymać lekkiego skrzywienia na widok tak znajomego i dobrotliwego uśmiechu Dumbledore’a –Masz może ochotę na herbatkę, Harry?

-Dziękuję – przewrócił oczami, siadając na wskazanym fotelu. spojrzał z rozbawieniem na opartego o przeciwległą ścianę Erika, który ze zmarszczonym czołem przyglądał się byłemu idolowi. Profesor McGonaggal natomiast siedziała prosta jak struna, postukując nerwowo opuszkami palców o blat stołu. –Czy coś się stało?

-Nie masz czym się przejmować, mój drogi – starszy mężczyzna odchylił się na fotelu, wsuwając do ust mała pastylkę –Razem z panem Hutzem ustaliliśmy, że jesteś już gotów na pierwszą wyprawę.

-Horkruksy? – zielonooki wciągnął ze świstem powietrze, ponownie zerkając z ukosa na aurora, który skinął nieznacznie głową –Kiedy wyruszymy i gdzie, i czy..

-Spokojnie, Potter – przerwał mu nauczyciel oklumencji, unosząc do góry dłoń –Nie chcę wiedzieć kiedy, gdzie i jak, dlatego wstrzymaj się jeszcze, dzieciaku. Po pierwsze, pytanie, czy czujesz się gotowy?

Harry zgrzytnął zębami, zaciskając mocniej palce na kolanach. Czy był gotów? Od miesiąca brał dodatkowe lekcje z Czarnej Magii u Malfoya oraz Nott’a, od dłuższego czasu również z Erikiem spędzał czas na uczeniu się magii niewerbalnej oraz trudniejszych zaklęć. Miona robiła mu pranie mózgu na temat najważniejszych zasad dobrego pojedynku, a nawet obmyślała plany awaryjne, jeśli mieliby zostać z dyrektorem zaatakowani przez śmierciożerców. Czy był gotów?

-Tak – odparł spokojnie, odpowiadając równie taksującym spojrzeniem na wzrok Erika. Auror wiedział, że miał korki ze ślizgonami, a sam opowiadał mu o dawkowaniu wiedzy. Jak ujarzmić zapędy oraz rosnące pragnienie rzucania Zakazanych Zaklęć.

-Panie Hutz? – pracownik Ministerstwa drgnął, odrywając w końcu czarne tęczówki od ucznia. Mruknął coś pod nosem, wychodząc powoli z gabinetu wraz z nauczycielką Transmutacji. Harry zagryzł wargę, obracając z powrotem w stronę Dubledore’a.

-To kiedy, panie profesorze? – zapytał, przekrzywiając na bok głowę.

-Jutro w nocy, Harry, proszę nie wspominaj o tym nikomu – Naczelny uśmiechnął się łagodnie, podnosząc i podchodząc bliżej do chłopca –Musisz mi jednak obiecać, że będziesz ostrożny i będziesz się słuchał.

-Oczywiście – potaknął, krzyżując ukradkiem palce. Jednak pod tymi błękitnymi tęczówkami, które z niezmąconą powagą wpatrywały się w niego poczuł się jak dziecko, małe, głupiutkie maleństwo, które myśle, że skrzyżowanie palców go uratuje.

-Świetnie – dyrektor mrugnął do niego szelmowsko, wyciągając długimi palcami kolejnego dropsa i wsuwając go do ust –Zatem leć do znajomych, mój drogi chłopcze. Naciesz się jeszcze lenistwem.

-Dziękuję, panie profesorze – podniósł się, uprzejmie mrucząc pożegnanie. Wymknął się z Wieży Dyrektora i ruszył przyciemnionym korytarzem. jutro. Już jutro opuści bezpieczne mury Hogwartu i wraz z Dumbledorem rozpocznie prawdziwą walkę. Koniec z ukrywaniem się, koniec z nadzieją, że to się zaraz skończy. Musi stanąć u boku innych i unieść różdżkę na przeciwnika. Nie może wciąż polegać na Naczelnym Hogwartu, musi sam się wykazać. Musi..

-Musisz pozbyć się tego cholernego nawyku – zatrzymał się, obracając z nieukrytym uśmieszkiem na aurora. Tak jak się spodziewał mężczyzna czekał na niego by dorzucić swoje trzy grosze.

-Jakiego nawyku? – spytał, podchodząc bliżej do wnęki, w której ukrywał się mężczyzna –Myślałem, że praca cię wzywała.

-Miałem na myśli ten idiotyczny kompleks bohatera, Potter – warknął były śmierciożerca, wyginając w krzywym grymasie usta –Ta cała idea „muszę walczyć, muszę chronić innych, muszę się poświęcać”.

-Muszę wreszcie zacząć coś robić – zaprotestował nastolatek, wsuwając kciuki do kieszeni i marszcząc gniewnie brwi –Muszę..

-Już robisz. Uczysz się z Nott’em i Malfoyem.. uczysz się z Hermioną zaklęć, a z Dumbledore’m poznajesz przeszłość Riddle’a – wyliczał starszy, unosząc po kolei palce prawej dłoni.

-Robię, ale to nie wystarczy, kiedy będę musiał stanąć przed Voldemortem. To nie pozwoli mi poznać smak bitwy nim nie skrzyżuję zaklęć z Czarnym Panem – wykrzyczał zielnooki, czując znajomy nacisk magii oraz jej buzowanie – Muszę wyjść z dyrektorem..

-Musisz zrozumieć, że brzemię wojny nie jest tylko twoje – powiedział równie zezłoszczony auror –Jeśli pójdziesz i zginiesz, to koniec. Wojna byłaby przegrana.

-Oh, czyli chodzi tu tylko o zwycięstwo? – parsknął Wybraniec, przełykając rosnącą gulę w gardle. Zabolało. Nawet Erik widział w nim jedynie Złotego Chłopca –Kiedy wojna się zacznie i tak zginę.

-Wojna już trwa, głupi dzieciaku! -  Hutz zacisnął pale na ramionach dzieciaka, potrząsając nim –Nie chodzi o zwycięstwo czy przegraną, a o nadzieję. Jesteś iskrą, Potter, ludzie wciąż unoszą różdżki, bo w ciebie wierzą! Jeśli umrzesz nim zdążymy połączyć siły, to.. to wtedy będzie koniec.

-Nie chcę być iskrą – mruknął młodzieniec, oblizując spierzchnięte ustaw.

-Ja też .. ale życie nie jest sprawiedliwe – wymamrotał auror, rozluźniając uścisk i wzdychając z rezygnacją –Jesteś jeszcze dzieckiem, Potter, dzieckiem, które okrzykniętą Ostatnią Nadzieją.

-Dlatego muszę.. muszę.. – chłopak wzruszył ramionami, przymykając powieki –Co właściwie muszę?

-Musisz wrócić cały, Potter – Erik wyszeptał cicho, przyciągając ucznia do siebie i zamykając w niedźwiedzim uścisku –Rozumiesz? Masz wrócić, Harry.

-A jeśli mi się nie uda? – wymamrotał gryfon w szaty starszego opiekuna, który stał się dla niego kimś więcej niż nauczycielem już jakiś czas temu. Przypominał mu swoim ciętym języczkiem Syriusza, widział w nim swojego ojca chrzestnego. W sposobie poruszania się, ukrywanej trosce oraz mrocznej i niesprawiedliwej przeszłości. Nie wspominając o czarnym humorze.

-Oh, to wtedy cię znajdę poćwiartuję i wrzucę trestalom na pożarcie..

-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.

-Czy ty mnie właściwie słuchałeś? – dziewczyna uniosła brwi, kiedy szarawe tęczówki skierowały się z powrotem na nią. Ślizgon zamrugał, zerkając kątem oka na rozłożone przed nim pergaminy.

-Niestety, ale Historia Magii jest dla mnie wciąż.. zbyt skomplikowana – powiedział szczerze, odchylając się do tyłu i posyłając korepetytorce nieśmiały uśmiech –Wybacz, ale nawet Twój wywód wydawał się..

-Jaki? – Gryfonka założyła ręce na piersi, prostując i robiąc lekko oburzoną minę –Porównujesz moją pomoc do wykładów profesora Binnsa?

-Nie, Merlinie broń! – parsknął Król Węży, opierając łokcie na kolanach i pochylając do przodu –Zacznijmy od tego, że masz o wiele seksowniejszy głos. Nie mówiąc o tym jak ci oczy błyszczą przy opowiadaniu. Binns natomiast wydaje się zbyt.. martwy.

-Malfoy! – krzyknęła nastolatka, chichocząc cicho i rumieniąc od wcześniejszych słów –Jesteś okropny.

-Ale i przystojny – dodał z cwanym uśmieszkiem, przysuwając się jeszcze bliżej. Byli razem wciąż w pokoju prefekt, a głowa Teodora pojawiała się od czasu do czasu w szparze drzwiach. Teraz, korzystając z okazji wspólnej nauki, usiedli na pościelonym łóżku, naprzeciwko siebie.

-Nie zapomnijmy o skromności – potaknęła, również przesuwając się w jego stronę. Ich kolana się zetknęły, a końcówki palców dłoni napotkały na chłodnym nakryciu.

-Nie zaprzeczasz, że jestem mega ciachem? – Draco zadrżał z przyjemności, gdy delikatnie musnął opuszkami dłoń dziewczyny.

-Musiałabym być ślepa.. – wymamrotała, oszołomiona bliskością, Hermiona –Lub głupia.

-Cieszę się w takim razie, że tak nie jest – ślizgon niemal się zachłysnął powietrzem, czując jak ręka nastolatki odpowiada na pieszczoty. Uśmiechnął się, gdy ich małe palce splotły się ze sobą, a drugie ręce rozpoczęły ten sam rytuał –Wybaczysz mi kiedyś?

-Już to zrobiłam – przyznała cicho, przygryzając niepewnie dolną wargę. Szare spojrzenie odruchowo spoczęło na malinowych ustach, a blondyn z trudem powstrzymał się przed posmakowaniem pierwszego pocałunku z panią prefekt –Malfoy?

-Tak, Granger? – odpowiedział równie chrapliwym głosem, nachylając jeszcze bliżej. Z rozkoszą wziął wdech truskawkowego zapachu ukochanej, starając nacieszyć chwilą.

-Czy ty..

-Co wy wyrabiacie? – oboje podskoczyli, odsuwając się od siebie nerwowo. Hermiona z mocno czerwonymi policzkami, zamrugała nieprzytomnie, odwracając wzrok na nieproszonego gościa.

-Puka się – mruknął blondyn, pozwalając gryfonce wypuścić dłonie z uścisku. Zerknął ze złością, ale i wdzięcznością na Wybrańca. Soczysto zielone tęczówki błysnęły groźnie, a ich właściciel uniósł różdżkę z szybkością kobry.

-Malfoy.. może i się pogodziliśmy, może i dogadujemy, ale.. – Złoty Chłopiec zmrużył powieki, robiąc powolny krok na przód, wciąż mierząc w ślizgona –Ale nie będę się zastanawiał chociaż przez sekundę, jeśli ją skrzywdzisz, jasne?

-Potter..

-Słuchaj mnie – syknął wciąż zezłoszczony Harry, ignorując protest przyjaciółki, która już starała się odwrócić jego uwagę od blondyna –Powiem to tylko raz, Malfoy. Jeden włos z niej spadnie, jedne ranka pojawi, jeden siniak, a będziesz kwiczał jak..

-Harry! – prefekt naczelna złapała za koniec magicznego patyka chłopaka, obniżając go na dół. Brązowooka wydęła wargi, robiąc naburmuszoną minę –Odbiło ci? Daj już spokój!

-Nie, w porządku, nie krępuj się, Potty – Teodor znów wsunął się ukradkiem do pokoju, uśmiechając z nieukrywaną satysfakcją na dwójkę kłócących się gryfonów –Może coś w końcu do niej dotrze.

-Jesteście niemożliwi.. obaj – mruknęła już lekko rozbawiona mugolaczka, kręcąc z politowaniem głową –Martwicie się aż tak o moją cnotę?

-To nie temat do żartów – powiedział zirytowany Harry, wsuwając dłonie do kieszeni bluzy –To poważna sprawa.

-W porządku.. kiedy będę zamierzała uprawiać z kimś seks porozmawiamy – Hermiona parsknęła śmiechem widząc miny całej trójki młodzieńców, którzy odwrócili wzrok.

-Yhym, ee.. chciałem pogadać – burknął w końcu Złoty Chłopiec, powodując krzywe uśmieszki na twarzach ślizgonów. Draco jednak chwilę później zbladł, bo z pokoju wspólnego dotarł do niego sopran Pansy. Wraz z wciąż zagniewanym Teodorem opuścili pokój, gotowi zmierzyć się ze zezłoszczoną ślizgonką.

-Coś się stało? – Prefekt Naczelna zamknęła drzwi, dając znak przyjacielowi by usiadł wraz z nią na parapecie. Chwilę później ze smutnym grymasem, wysłuchała historii ciemnowłosego, jego rozterek oraz poważnej rozmowie z Erikiem.

-Kiedy? – spytała w końcu, gdy gryfon mruknął coś o zbieraniu się do Wieży Gryffindoru.

-W nocy – odpowiedział spokojnie, pozwalając się objąć oraz mocno uścisnąć. Z lekkim wzruszeniem przyciągnął dziewczynę bliżej, gładząc uspakajająco jej plecy –Ej, będzie dobrze.

-Wiem, ale.. – westchnęła w jego koszulkę, zaciskając mocno palce na bluzie –Harry?

-Hmm?

-Po prostu uważaj na siebie, okey?

-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-

-Astoriaa..

Dziewczyna uniosła głowę, uśmiechając lekko do spoglądającego na nią chłopaka. Podniosła się z gracją z fotela, pozwalając ślizgonowi pocałować się w policzek i mocno przytulić. Naprawdę miała już dosyć tego dnia, chociaż ten dopiero dobiegał połowy. Od rana nie mogła się ruszyć z Pokoju Wspólnego z uprzejmą miną przyjmując życzenia urodzinowe oraz podarunki.

-W porządku? – skinęła krótko, odsuwając się od Blaise’a i przewracając oczyma –Okej, nie będę biadolił kolejnych wyświechtanych tekstów, ale.. mam dla ciebie cudowny podarunek, o którym skrycie marzyłaś, a małe diabełki wyszeptały mi w sekrecie Twoje sny.

-Doprawdy? – młoda arystokratka zaśmiała się szczerze, wyobrażając sobie prawdziwą reakcję przyjaciela na swoje sny. Koszmary, które dręczyły ją od początku roku, cholerne nocne mary. Zamiast tego, wygładziła delikatnie śliski materiał spódnicy i otrzepała ładną bluzeczkę z niewidzialnych okruszków –W takim razie zaskocz mnie, Diabełku.

-Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem, piękna Torio – mulat skłonił się teatralnie, wyciągając w jej stronę niewielki opakowanie –Otwórz i dziękuj za takiego superaśnego BFF, szczęściaro.

-Skromniś – parsknęła, otwierając zawiniątko. Zaintrygowana uniosła wyżej świstek papieru, a jej oczy rozszerzały się z każdą czytaną linijką –Koncert?

-Chyba mówiłem, że jestem zarąbisty? – zaśmiał się, przygryzając wargę i tłumacząc jak to musiał natrudzić by zdobyć bilety. Astoria wciąż zaskoczona, starała się zachować w miarę spokojnie, ale widząc genialny podarunek niemal wyła z uciechy.

-Skąd wiedziałeś o moim tajnym planie? – spytała, kiedy wytłumaczył, że wiedząc, że rezygnuje z wyjścia do opery, to na pewno skusi się na wizytę do …, gdzie dziś grał ich ukochany zespół.

-Pans – wzruszył ramionami, uśmiechając wciąż ni to z rozbawieniem, ni to z radością –To co? Idziemy?

-Oczywiście, jak mogłabym przegapić taką okazję? – prychnęła, ponownie mocno ściskając chłopaka –Teraz tylko trzeba przekonać Hermionę.

-Wspomnij, że to Stonesi, a będzie już Twoja – zażartował, przeczesują nonszalancko dłonią włosy. W końcu mruknął coś o Sowiarni i zniknął, zostawiając Królową samą wraz z kolejką osób chętnych by zaskarbić sobie jej przychylność. Panna Greengrass jednakże wiedziała kim jest i kogo reprezentuje, więc z chłodnym spojrzeniem dziękowała kolejnym ślizgonom za „pamięć” oraz „sentymentalny podarunek”. Kątem oka zobaczyła nareszcie upragniony widok Millicenty, która pomachała jej ukradkiem. Miało to znaczyć, że Gryfonka siedzi już u niej w pokoju.

-Dziękuję, Hestio, to naprawdę miłe – mruknęła machinalnie, odbierając z drżących dłoń jednej z bliźniaczek opakowanie z ulubionymi perfumami –A teraz wybaczcie, ale muszę coś załatwić.

Podniosła się z fotela i mijając poważnych uczniów, zniknęła w ciemnym korytarzu prowadzącym do dormitorium. Odetchnęła głośno, gdy dębowe wejście zatrzasnęło się za nią, a zamiast twarzy bez wyrazu zobaczyła roześmiane przyjaciółki.

-Miona – przytuliła mocno gryfonkę, mrugając porozumiewawczo do pozostałych dziewcząt. Operacja „lwica w sukience” rozpoczęta.

-Przepraszam, Tori, nie wiedziałam że masz urodziny – wymamrotała zawstydzona prefekt naczelna, gdy uwolniły się z objęć –Przepraszam!

-W porządku – zaśmiała się, ściskając mocniej dłoń przyjaciółki –Nie gniewam się, urodziny i tak bywają przereklamowane.

-Urodziny? Przereklamowane? – niedowierzała dziewczyna, mrugając niemrawo –Merlinie, przecież wszyscy czekają z niecierpliwością na ten dzień!

-Możliwe, ale ja w żadne urodziny nie mogłam robić tego co chciałam – powiedziała powoli, wzruszając ramionami i  uśmiechając lekko –Chociaż teraz.. Miona, jejjuu. Chciałam wymusić na tobie przysługę, ale.. lepiej powiem wszystko!

-Mów – powiedziała zaniepokojona Kujonka, opadając wraz z innymi na kanapę. Zauważyła, że Milli uniosła zdziwiona brwi, a Parkinson uśmiechnęła z rozbawieniem –Jaka przysługa?

-Słuchaj.. chodzi o to, że mam dziś urodziny, ale osiemnastego grudnia wypada również oficjalne i arystokrackie wyjści do opery, które od wieków stało się już tradycją. Jednak miałam nadzieję, że może będziesz chciała mnie zastąpić, bo z tego co wiem, to mówiłaś ostatnio Marcusowi, że lubisz Moliera, którego sztukę dziś będą wystawiać i pomyślałam, że jeśli pójdziesz za mnie, to obie skorzystamy!

-Możesz powtórzyć to wolniej? – poprosiła spokojnie przyjaciółka Wybrańca, mrużąc ze skupieniem oczy –Bo nie zrozumiałam za wiele.

-Ast chce żebyś poszła za nią do opery na Moliera – podpowiedziała usłużnie Pansy, wsuwając do ust czekoladkę –Ona sama poszłaby z Blaise’m na koncert.

-The Rolling Stones – dodała z uznaniem Milli, szturchając Parkinson by podała jej również cukierka –Rozumiesz?

-Ale..

-Proszę! – Astoria zrobiła błagalną minkę, widząc jak maluje się powoli zrozumienie w oczach gryfonki –Mionaś?

-Macie eliksir wielosokowy? – zapytała w końcu, a dziki pisk rozniósł się echem prawdopodobnie po całym zamku. Zielonooka zaczęła podskakiwać do góry, a blondynka dość szybko do niej dołączyła.

-Daphne podesłała – odpowiedziała Pansy, oblizując opuszek palca –To co? Operacja „lwica w sukience” reaktywacja?

-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-

-Pięknie wyglądasz, Astorio.

Zielone tęczówki skupiły się na mężczyźnie, który stanął naprzeciwko niej. Arystokratka skinęła w podzięce głową, poprawiając eleganckim gestem rękawiczki. W końcu ponownie uniosła głowę, a jej oczy ze szczególnym blaskiem przyglądały się budowli przed nią. Opera im. (poprzedni rozdział) robiła imponujące wrażenie, a jej przepych niemal oszałamiał. Teatr był starym, majestatycznym budynkiem, na tyle ogromnym, że mógłby przytłaczać swoją konstrukcją. Jednak miał sobie również coś delikatnego, lekkiego, jakby stawiano ją z łatwością, czemu przeczyły rozmiary teatru. Ona sama uwielbiała takie miejsca, piękne, misternie zdobione, z mnóstwem szczegółów, które przyciągały wzrok każdego przechodnia, każdego czarodzieja.

-W porządku, teraz wejdziemy do środka – młoda kobieta nachyliła się nad nią, odcinając widok teatru od oczu dziewczyny. Matczynym gestem smukłe palce kobiety pogładziły materiał szaty, a usta ułożyły w lekkim uśmiechu –Zdejmiesz płaszcz, pogawędzimy i zajmiemy swoje miejsca, jasne?

-Jasne, Da – odpowiedziała siostrze nastolatka, zostając dzięki temu nagrodzona szczerym chichotem. Daphne okazała się piękną damą, której alabastrowa karnacja kojarzyła się z płatkami śniegu. Długie, jasne pukle zebrane w ozdobnym koczku lśniły  jak aureola.

-I co moje drogie? Wchodzimy do środka? – pan Greengrass zaproponował im miłym tonem, kiwając w pozdrowieniu znajomej w futrzanym płaszczu. Hermiona skinęła głową, posyłając ojcu niepewny uśmiech. Raźnym acz dostojnym krokiem ruszyli w stronę schodów prowadzonych do ogromnych drzwi.

Po przekroczeniu progu zaskoczyło ją ogarniające ciepło, kiedy zadziałały zaklęcia ocieplające. Sam główny hol został zaprojektowany przez Gryffindora, czerwone boazerie ozdobione złotymi freskami sprawiały, że nie mogła od nich oderwać oczu. Przysunęła się bliżej ściany, śledząc uważnie wzrokiem maciupki wzór splatających się ze sobą lwów.

-Panno Grengrass? – obróciła się, czują jak rumieniec pojawia się na zwykle bladych policzkach Astorii. Z zaskoczeniem zauważyła, że nie musi nawet unosić brody by zerknąć w oczy zaczepiającego ją mężczyzny –Mógłbym może pomóc w..

-Nie, dziękujemy, ja z chęcią pomogę narzeczonej – Hermiona wstrzymała oddech, widząc jak poważna mina szatniarza czerwieni się ze wstydu. Westchnęła cicho, obracając się w stronę „narzeczonego”. Dracon w garniturze, na który zarzuconą miał jeszcze szatę wyjściową wyglądał zniewalająco. I nic nie ujmowały my włosy zaczesane do tyłu, które zaostrzyły jego mężne rysy. Ślizgon skłonił się, wyciągając ręce po jej płaszcz –Jak się miewasz, Astorio?

-Cudownie, wręcz nie mogę się doczekać trzech godzin siedząc i oglądając kolejne nudne przedstawienie – wymamrotała z odpowiednią dozą irytacji Gryfonka, podając mu swoje odzienie i powstrzymując cudem prychnięcie, gdy ślizgon odrzucił jej szatę, jak i swoją do stojącego niedaleko szatniarza –A co u ciebie?

-Przyznam, że tym razem, to może być przyjemne - szare tęczówki zmierzyły ją z rozbawieniem, a na wąskich ustach pojawił uśmieszek zadowolenia –Wyglądasz olśniewająco, kochanie.

-Ty również – mruknęła Prefekt Naczelna, czując dziwny skurcz na myśl, że chłopak mówi to z myślą o przyjaciółce, a nie o niej –Lubisz Moliera?

-Mam pewien sentyment do „Świętoszka”, to tak jakby mój pierwszy raz z Molierem – zaśmiał się, proponując jej ramię i zataczając powoli kręgi w stronę rodzin arystokrackich –Szkoda, że Diabła nie będzie.

-Szczęściarz – potwierdziła ponuro, sztywniejąc gdy przed nimi stanął Malfoy Senior. „Gdy jesteś z Draco bądź rozluźniona, żartobliwa i arogancka. Gdy z Daphne bądź kim chcesz, przy ojcu udawaj grzeczną. A przy Malfoyach… cóż.. kulturalna i chłodna” .

-Witaj, Astorio – Lucjusz skłonił głowę, mierząc ją znużonymi oczami. Jasne pukle spiął na karku, przewiązując je ciemną wstążką. I niech Merlin ma ją w opiece, ale to chyba jedyny mężczyzna, który w takiej fryzurze wygląda tak męsko. Platynowe włosy były najjaśniejsze z Malfoyów, a ciemnoniebieskie oczy migotały ostro w półciemnym pomieszczeniu. –Jak radzi sobie w szkole, panno Greengrass?

-Bardzo dobrze, dziękuję, panie Malfoy – dygnęła delikatnie, zaciskając mocniej palce na rękawie ślizgona. Nie spuściła wzroku, gdy ponownie przyszpilił ją spojrzeniem godnym znudzonego buldoga –Muszę przyznać, że ostatnie zajęcia z eliksirów były bardzo pouczające.

-Doprawdy? – mruknął niezainteresowany śmierciożerca, postukując opuszkami w głowicę swojej laski. W pewnym momencie jego mina złagodniała, a kąciki ust uniosły się.

-Draconie, Astorio – dołączyła do nich sama siostra Bellatrix, uśmiechając delikatnie do męża. Narcyza miała upiętą blond grzywę w misternie zrobiony kok. Delikatne kryształki pobłyskiwały na jej głowie, wplecione w niektóre kosmyki. Zielona suknia upinała ją w talii, później lekko będą rozkloszowaną. Długie rękawy kończyły się tuż nad nadgarstkami pięknym wzorem wyszytym srebrną nicią.

-Pięknie wyglądasz, mamo – Draco pocałował rodzicielkę w policzek, pozwalając się na moment objąć –Jak Twoje .. drzewka?

-Wyśmienicie, skarbie, rosną niczym dar Salzara – zaśmiała się, łapiąc za policzki dziewczynę i całując w oba –Każdego dnia stajesz się coraz piękniejsza. Niedługo dorównasz samej Afrodycie, kochana.

-Bardzo dziękuję – wymamrotała speszona, uwalniając się i ponownie szukając u ślizgona oparcia –Pani wygląda niczym anioł bożonarodzeniowy.

-Jesteś urocza, kochanie – Narcyza uśmiechnęła się, muskając jednocześnie palcami szatę męża –Nie rób takiej ponurej miny, Lucy.

-Narcyzo – warknął małżonek, ale mimo ostrej reprymendy jego usta ułożyły się w lekkim grymasie rozbawienia. Malfoy Senior objął żonę, muskając wargami jej dłoń i składając na wewnętrznej strony lekkie muśnięcie –Proszę, jeszcze ktoś usłyszy.

-Jesteś paranoikiem, Lucjuszu – westchnęła matka Dracona, dygając niczym dama w stronę znajomej arystokratki –Jakoś w domu mogę tak na ciebie wołać.

-W domu – potaknął, przybierając z powrotem obojętny wyraz twarzy i obracając się w stronę młodych –Draconie, Astorio wybaczcie, ale musimy dołączyć do państwa Bulstrode.

-W porządku – mruknął blondyn, czekając aż rodzice odejdą kawałek. Skrzywił po chwili z lekkim niesmakiem, napotykając jej wzrok –Wybacz. Wiesz jacy oni są..

-Kochają się – powiedziała cicho Hermiona, zaskoczona tym faktem. Była pewna, że u Malfoyów Lucjusz jest draniem, a jego żona popychadłem. Oczywiście, pamiętała, że Draco już wspominał o mylnych opiniach i plotkach.. ale widzieć tych dwoje, ich zachowanie.. –Lucy?

-Mhmm, mama mówi, że Lucjusz nadaje się dla starego zgreda – wywrócił oczami, ponownie wciągając ją w tłum czarodziei. Dziewczyna starała się utrzymać beznamiętną mimikę, ale nie mogła się powstrzymać od cichego wzdychania na widok architektury, przepychu oraz krążącej wokół nich magii. W głębi teatr przybierał kolor domu Huffelpuff i Ravenclow, jednak one tak jak i sami założyciele nie wpływali na nią tak intensywnie jak główny hol urządzony przez patrona Lwów. Dopiero później, gdy weszła już do ogromnej sali teatralnej przeszedł jej po plecach dreszcz. Pomieszczenie to przeznaczone było tylko dla arystokratów. Nawa Salazara Slytherina. Zielono srebrna aula, ślizgońska a mimo to po rozejrzeniu się, Hermiona musiała się uśmiechnąć. Prawdopodobnie przez wpływ jej nowych wężowych przyjaciół zaczęła dostrzegać, a nawet doceniać wielkość i przepych arystokracji, bo gdyby nie oni to nie byłoby tu jej i nie czekałaby na rozpoczęcie się spektaklu. Molier jej miłość, mugolska fascynacja oraz wymarzone dzieło na czarodziejskiej scenie. Czego chcieć więcej?

-Toria – Gryfonka drgnęła, gdy szczupłe ramiona oplotły ją i przyciągnęły –Wyglądasz bajecznie, skarbie!

-Jak każda z nas – parsknęła, przyglądając z ciepłem stojącej ślizgonce. Millicenta miała na sobie długą, granatową suknię, która kojarzyła się z epoką średniowiecza. Miała dwie warstwy materiału oraz długie bufiaste rękawy. Blond pukle zebrane w misternie robioną fryzurę plus diamentowe kolczyki dopełniały całość. Cóż, tutaj wszyscy byli poubierani w takim stylu pełnym bogactwa oraz zdobień. Z tego co zauważyła wcześnie Pansy miała podobny strój. Kreacja panny Parkinson składała się z czarnej, jedwabistej togi, która po mistrzowsku ułożona dodawała dziewczynie uroku szamanki.

-Jednak, to ty zawsze jesteś gwiazdą wieczoru – zaoponował Dracon, lustrując ją po raz kolejny dziwnie zamyślonym wzrokiem. Hermiona uniosła kpiąco brew, rzucając jednak ostrożne spojrzenie na swoje odbicie w jednym z licznych luster. Szmaragdowy materiał oplatał ją mocno w talii, uwydatniając kobiece atuty. Rękawy były proste i gładkie bez zbędnych zdobień tak samo jak dekolt. Jednak im niżej tym ukazywała się magia sukni. Od bioder, rozłożysta jakby krynolin ją podtrzymywał, była lekko pofałdowana. Srebrna nić tworzyła niesamowite wzory, które w czasie ruchu błyskały i zmieniały układ.

-Raczej moja kreacja przyciąga wzrok – sprostowała, czując palący rumieniec na policzkach. Srebrne tęczówki błysnęły, a Król Węży przekrzywił na bok głowę.

-Albo to co się kryję pod całą tą fasadą – wyszeptał do jej ucha, odciągając od koleżanki. Poprowadził ją na górę, przepuszczając w drzwiach na jeden z licznych balkonów u góry. Mieli prawdopodobnie jedno z najlepszych miejsc, a miękkie fotele zapewniały komfort na całą sztukę.

-Granger byłaby zachwycona – drgnęła, gdy głos Malfoya przebił się przez fantazjowanie o zbliżającym spektaklu. Zerknęła z ukosa na towarzysza, gładząc palcem srebrny wzór.

-Prawdopodobnie – zgodziła się, widząc że czeka na reakcję. Blondyn uśmiechnął się jednak lekko, opierając wygodniej na siedzeniu.

-Czasem mam wrażenie .. – przerwał w połowie, wyciągając rękę i ujmując dłoń ślizgonki w swoją. Zaczął ją pieszczotliwie gładzić, powodując tym niechciany dreszcz u prefekt naczelnej –Chciałbym by Granger.. wyobrażasz sobie gryfońską kujonkę jako arystokratkę?

-Nie – zaśmiała się gorzko, krzywiąc na myśl na taką wizję –Wydaje mi się, że nie sprostowałaby tym wszystkim zasadom, tradycjom.. tej całej maskaradzie.

-Jeśli poślubiłaby jedno z nas.. – uniósł brew, gdy podskoczyła –Nie wiadomo przecież.. może odnajdzie w sobie miłość do Blaise’a? Albo Nott’a? Wtedy nie ominęłaby tej całej szopki.

-Nie wydaje mi się by było to możliwe – mruknęła Hermiona, wyobrażając sobie samą siebie w białej sukni stojącą przy Diable czy Teo –Zabini jest dla niej jak brat, a.. Teodor, ta cała więź..

-A ja? – zmarszczyła brwi, znów kierując wzrok na tlenionego.

-Ty? – zagryzła wargę żeby nie wybuchnąć histerycznym chichotem –Przykro mi, Dracon, ale nie wydaje mi się żebyś eee spełniał wymogi.

-Wymogi do czego? – Gryfonka wstrzymała oddech, czując znajome wyładowania magii. Uniosła głowę napotykając najczarniejsze tęczówki na świecie, które błyszczały dziko.

-Teodorze, nie wiedziałem, że w tym roku masz miejsce z nami – ślizgon podniósł się i podał na powitanie dłoń koledze, który uśmiechał się kpiąco.

-Dokładniej tuż obok Ast – Nott usiadł po drugiej stronie dziewczyny znów wpatrując się w nią z rozbawieniem i lekkim zaskoczeniem –Wyglądasz prześlicznie.

-A ty niesamowicie – powiedziała zgodnie z prawdą, odruchowo poprawiając mu kołnierzyk –Wiesz może kto jeszcze będzie nam towarzyszyć?

-Doszły mnie słuchy o obecności Pansy oraz młodych Flintów wraz z uroczą Milli – ciemnowłosy rozejrzał się wokół, nonszalancko rozsiadając na przeznaczonym dla niego fotelu –Świętoszek.. główna rola przypadła podobno Romulusowi Tengeschen.

-Uwielbiam Moliera – mruknęła nim przypomniała sobie w czyim ciele się znajduje. Jednak ta informacja nie wywołał zaskoczenia chłopców, którzy skwitowali to lekkim wzruszeniem ramion –Molier to niesamowita osobistość..

Dziewczyna przerwała znów upominając samą siebie. Nie może się rozgadywać, musi wczuć się w rolę zimnej damy tak jak kazała jej Astoria. Po paru minutach dołączyli do nich znajomi z Hogwartu, a Milla puściła jej łobuzerskie oczko. Pansy rozpoczęła luźną pogawędkę ze Smokiem, a ostatni z Flintów dołączył tuż przed rozpoczęciem pierszego aktu.

Gdy dzwon zabrzmiał po raz pierwszy, Hermiona nie mogła powstrzymać się by nie wyciągnąć szyi i rozejrzeć po raz ostatni po oświetlonej auli.

-Warto by było złamać przepisy by się tu dostać, prawda? – Teodor nachylił się do niej, splatając mały palec z jej w fałdach sukni młodej kobiety by to ukryć.

-Warto – wyszeptała cicho, rozkoszując drugim dźwiękiem gongu.

Wszystkie świece, które unosiły się w powietrzu zgasły, a sala pogrążyła się w ciemności. Trzecie uderzenie ucichło powoli, a szepty zamilkły. Przestawienie czas zacząć!

-Miłego oglądania, Miona.

-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-

-Chyba mogę powiedzieć to po raz pierwszy szczerze, ale.. podobało mi się.

Hermiona uśmiechnęła się szeroko, obracając w stronę kroczącego obok ślizgona. Dracon jak na dżentelmena przystało miał zamiar ją odprowadzić po same drzwi, a przekonanie go, że obiecała „Hermionie” opowiedzieć wszystko na bieżąco nie zaskoczyła go. Właśnie dlatego szli teraz w ciemnym korytarzu, a jedynym odgłosem był stukot obcasów ślizgonki/gryfonki.

-Mi również – przyznała entuzjastycznie, czując kolejną falę radości udanego wieczora. Spektakl okazał się niesamowity, a towarzystwo Węży wyśmienite. W przerwach gawędzili wesoło, zapominając o wszelkich maskach obojętności i chłodu. Brat Marcusa okazał się inteligentnym młodzieńcem, który z chęcią dzielił się z nimi swoją wiedzą. Sam Gloomy nie spuszczał wzroku z narzeczonej, która niczym młoda niewiasta wciąż się rumieniła. Teodor natomiast milczał przez większość wieczoru od czasu do czasu mrucząc jakiś komentarz. Pansy w przeciwieństwie do niego paplała non stop, zabawiając ich różnymi anegdotkami.

-Wiem – powiedział spokojnie, rozpinając leniwie szatę i mankiety –Widać było to w twoich oczach.

Hermiona zarumieniła się siarczyście, dziękując Założycielem o ciemność w korytarzach. Sama ledwo widzała zarys towarzysza, który walczył z guzikami. Musiała przyznać sama przed sobą, że wieczór był wspaniały między innym dzięki chłopakowi. Blondyn nie pozostawił jej samej choćby na minutę, odprowadzając do łazienki i czekając pod nią. Zaproponował jej wino, a później pilnował by nie zabrakło słodkiego alkoholu w kieliszku Astorii. Opowiedział również zabawne legendy na temat teatru, jednocześnie komentując niektórych arystokratów. Obserwowali z góry zapełniającą się widownię, a Malfoy mruczał do ucha ślizgonki najnowsze plotki.

-Jesteś bardzo skromny – westchnęła, czując lekki smutek, gdy wkroczyli na korytarz, na którym znajdował się pion Prefektów Naczelnych. Żałowała, że to już koniec. Co prawda całe to przedstawienie „jestem damą Grengrass” było nużące, ale również zabawne. Poznała siostrę przyjaciółki, która okazała się bardziej opiekuńcza niż mówiła Toria. Ojciec dziewcząt był znakomitym aktorem i udawał wspaniałego ojca, który kocha swoje córeczki.

-To chyba koniec – mruknął równie ponuro blondyn, zatrzymując pod obrazem. Spojrzał na prefekt srebrnymi oczami, które zamigotały w słabym świetle pochodni. Ślizgon patrzył na nią z powagą pomieszaną z ciekawością. Zrobił jeden powolny krok, zmniejszając i tak już niewielką odległość między nimi. Hermiona skamieniła, wdychając do płuc zapach piżmu oraz ten jedyny charakterystyczny dla tego właśnie chłopaka.

-Chyba tak – westchnęła cicho, czując dziwny skurcz w podbrzuszu. Blade palce musnęły jej zaczeriwniony policzek, a potem lekko go pogładziły –Co ty..

Nie zdążyła nic zrobić, gdy wąskie wargi złączyły się z jej. Usta Malfoya okazały się zdumiewająco miękkie i ciepłe. Na początku było to lekkie muśnięcie, ale w pewnym momencie dłonie śligona znalazły się na tali gryfonki, a on przyciągnął ją jeszcze bardziej do siebie.  Hermiona nie mogła powstrzymać cichego jęku owijając mu ręce na karku, a palce wplatając w jasne włosy. Nie zdawała sobie sprawy, że czekała na tą chwilę. Nie pamiętała już w którym momencie blondyn po raz pierwszy pojawił się w jej głowie jako przystojny uczeń, a nie wredny arystokrata. A teraz właśnie smakowała jego usta, oddychała tym samym powietrzem, a jego palce gładził jej plecy. Upiorny syn Lucjusza całował mugolaczkę! Nie. To nie była ona.. wciąż wyglądała jak Astoria, a to znaczy, że Malfoy całował nie ją, a tak naprawdę Grengrass, która..

-Au! – zamrugała szybko starając się powstrzymać rosnące poczucie upokorzenia oraz zranienia, obserwując zaskoczonego ślizgona. Blondyn stał teraz parę kroków dalej, gdyż zdążyła się odsunąć. Dotykał opuszkiem zranionej wargi, spoglądając z konscentracją na kropelkę krwi. Hermiona skrzywiła się, przypominając że nie miała innego sposobu na ucieczkę z silnych ramion węża. Nie reagował, kiedy go odpychała, a dopiero, gdy go ugryzła, uwolnił ją.

-Wiedziałem – Draco wydawał się zadowolony, a błysk złości w szarych tęczówkach zamienił się w rozbawienie –Nie ładnie gryźć, panno Grengrass, oj nie ładnie.

-Nie reagowałeś – warknęła cicho, chcąc ukryć zbierające i kotłujące się w niej emocje.

-Nie, byłaś zbyt.. absorbująca – blondyn wyszczerzył się, powoli oddalając, ale nim jego sylwetka znikła w mroku, obrócił się jeszcze na moment aby puścić oko zaskoczonej dziewczynie –Miłych snów, Granger.

9 komentarzy:

  1. aha! wiedziałam, że draco się domyśli :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super opowiadanie! Nie mogę się doczekać następnego rozdziału ;) świetnie piszesz ;3

    OdpowiedzUsuń
  3. Padłam!
    Rozdział świetny, znakomity, genialny, warto było czekac. Jedne do czego się mogę przyczepic to mała ilośc Blaisa, za to Hermiona i Draco... <3
    Twoje opowiadanie wywołuje we mnie mnóstwo emocji, których nie potrafię opisac. Potem nie mogę spac, bo się zastanawiam, czy Blaise będzie z Aryą.
    Niech Harry uważa.
    Jak zwykle życzę weny, czasu i zdrowia.

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział boski, świetny, genialny, cudowny!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    Jak Draco zdrowiał w pokoju Hermiony to po prostu było tak śmieszne, że nie mogłam przestać się śmiać ;) I to takie smutne, że nie mogą być razem :(
    Ach ta Astoria, zamiast do opery to na koncert ;) co wyrośnie z tego młodego pokolenia ;)
    I to jak Hermiona na końcu z Draconem = cudo <3
    Jestem ciekawa, kiedy się domyślił ;)
    Długo było trzeba czekać na kolejny rozdział, ale na taki było warto <3 to chyba jeden z moich ulubionych <3 po protu kocham <3

    Ja mam w szkole tak samo :( jestem z mazowieckiego, więc wgl mamy ferie jako pierwsi, więc semestr się już "zaraz" kończy, więc są tony sprawdzianów, bo przecież muszą być oceny by z czegoś wystawić -_-
    Życzę weny i pozdrawiam :)

    Maggie Z.

    OdpowiedzUsuń
  5. aaaaaale jak too?nie wierze, pocałowali sie *-* no po prostu niesamowite!!! <3 weny życze i do następnego <3 :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Ooo ja *0* Bardzo mi się podobał opis Draco jako narzeczonego- taki opiekuńczy, romantyczny i w ogóle *.* Jestem bardzo ciekawa kiedy się zorientował/ czy wiedział, że Hermiona zmieniła się w Astorię ;D Co raz więcej Dramione, więc robi się coraz ciekawiej <3
    To tyle co do rozdziału. A tak do ogółu, to chciałam Ci powiedzieć Kochana Lupi, że wielbię Twojego bloga i z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały. Strasznie mi się podoba sposób w jaki piszesz. Wygląd bloga jest śliczny, dzięki czemu (przynajmniej jak dla mnie) lepiej się czyta treść.
    Duuuuużo weny, cierpliwości do nauczycieli, więcej czasu oraz wytrwałości w pisaniu <3
    /AM

    OdpowiedzUsuń
  7. Cześć Lupi,
    pozwolę sobie zdrobnić Lupus Lumos, bo czuję się jakbym Cię znała od dawna! To niesamowite, że potrafisz umieścić w historii miłosnej problemy oraz rozterki, które spotykamy my sami. Jestem nastolatką, no powiedzmy ostatni rok, a czuję się jak dziecko, gdy czytam Twoje Dramione. Chłonę każde zdanie, każdy wyraz i rozpływam się. Po prostu odlatuję do świata, gdzie Hermiona siedzi z książką, gdzie Draco spogląda na nią ukradkiem, gdzie Teodor bawi się w złego chłopca, a Blaise podbija serca urokiem. Potrafisz, dziewczyno, poruszyć serca czytelników. Potrafisz w miłosnej historii wprowadzić ciekawe wątki poboczne, które pozwalają się rozwinąć głównemu uczuciu Draco i Miony. Szczerze? Nie wyobrażam sobie już Hermiony bez Teodora czy Zabiniego jako przyjaciół czy Harry'ego, który boi się czarnej magii. Kocham kanon (oprócz Romione), ale kocham też Twoją alternatywę. Chciałam Ci podziękować, że udostępniasz nam to. I dzielisz się swoim talentem, który wciąż rozwijasz. Chciałam również od razu wspomnieć, że pamiętam o Twojej becie. Rogasiowi również należą się oklaski, bo jak wspominasz to ona betuje oraz wspomaga Twoją wenę. Nie wiem co dodać oprócz.. do następnego!
    Kocham,
    ZH

    OdpowiedzUsuń
  8. Lupi moja najdroższa!
    Zaczynając ten komentarz chciałam użyć wielu wielkich słów ale stwierdziłam, że ten rozdział ich nie potrzebuje.
    Ten rozdział, który zaparł mi dech w piersiach, który sprawił, że siedzę z drżącymi rękami i szybko bijacym sercem nie potrzebuje niczego.
    Idealny.
    Perfekcyjny.
    Najlepszy.
    Od początku wiedziałam, że Draco się domyśli ale końcówka mnie powaliła, przykuła do fotela i kazała brać głębokie oddechy.
    To niesamowite, że jeśli chodzi o sceny Dramione w Twoim opowiadaniu poszłaś na jakość a nie na ilość. Za każdym razem gdy czytam tu scenę Malfoy-Granger nie umiem wprost przestać szczerzyć się do monitora!
    Zazdrośni i zatroskani o Mionę chłopcy (mówię tu o Teo i Harry'm) są przeuroczy! *.*
    No od razu bardziej ubóstwiam Blaise'a i Torię - poszli na koncert Stonesów (OMG ♥) zamiast do opery!
    I pocałunek a także ostatnie słowa Malfoya mogę określić tylko jako - BXYAWGFBXIGMJPSJAVAVZGXIEMNFK JEZUS MARIA HDUWVGXJSVXKW!!!!!
    Uffff. Mam nadzieje, ze mi wybaczysz ale nie mogłam inaczej. Walenie w klawiaturę trochę mi pomogło uspokoić nerwy i wirujące myśli po tym rozdziale.
    Kocham, kocham, kocham i przepraszam za spóźnienie,
    Twoja Kercia ♥

    OdpowiedzUsuń
  9. Serio?
    Serio?
    -.-
    W takim momncie?
    Serio?
    Jezu
    Serio?
    Ale jak.
    Jezus
    Maria
    Chyba
    Sie
    Postrzelę.
    W takim momencie. Skończyć w takim momencie,...
    To jak powiedzieć ze Ron jest przystojniejszy od Draco. A. neville w pierwszej klasie był dobrą dupą.
    OMG
    PRZYPRAWISX MNIE O ZAWAŁ!!!!!
    Ale rozdział jest super <3 motywuje mnie do pisania mojego, co cenie w twoich rozdziałach :D
    Czekam na więcej i ... INFORMUJ MNIE

    OdpowiedzUsuń