4 października 2014

Ser­ce po­ruszo­ne nutą miłości, wyg­ry­wa naj­piękniej­sze melodie.


Od czego by tu zacząć..
Na początku przepraszam za długą przerwę, muszę przyznać, że pisanie mi przyszło opornie, a ta plecionka poniżej to splot wielu prób różnych pomysłów na rozdział. Ale wyszło, co wyszło ;)
Następny postaram się dodać szybciej, a szkoła poczeka!

Ściskam was cieplutko,
Lupi♥

PS. Specjalne podziękowania dla Rogatego, który o każdej porze jest gotów na betowanie!






Hermiona uśmiechnęła się szeroko, obserwując wychodzących uczniów ze szkoły. Śmiejące się grupki znajomych, pożegnalne okrzyki czy stojące z boku pary, szepczący cicho czułe słówka. Odwróciła się do tyłu, spoglądając na dwóch ślizgonów, którzy stali przy siatce i oglądali trening reprezentacji szkoły. Blondyn z zamyśleniem obrócił się w jej stronę, powoli podchodząc do niej. Mulat wciąż obserwował zawodników, chociaż równie prawdopodobnie uwagę mogły przyciągnąć czirliderki.
-O co chodzi z tym tańczeniem? – ślizgon oparł się przy niej o ściankę, wskazując na wykonujące układ nastolatki.

-Dopingują drużynę oraz dodają im ducha walki – wytłumaczyła, machając do spoglądającej na nich Aryi. Dziewczyna wyrzuciła pompony do góry, krzycząc coś do swojego zespołu.
-Czemu my tak nie mamy? – zapytał, uśmiechając krzywo. Blondynka wybiegła już na parking, w podskokach zmniejszając odległość między nimi. Blond kucyk skakał za nią, a oczy błyszczały radośnie.

-Wyobraź sobie Davis czy Brown wykonujących taki układ – podpowiedziała, robiąc krok w przód i wyciągając ręce do przyjaciółki –HEJ!
-Miona! – dziewczyny przytulił się na moment, uśmiechając szeroko –Za dziesięć minut będę wolna, obiecuję!

-Czeekam – zaśmiała się, przewracając oczami, kiedy uniosła brwi na widok obu czarodziejów jej towarzyszących.
–Cześć, Draco. – Arya przyjrzała mu się krytycznie, w tak znany sposób wydymając wargi.

-Hej – platynowy uśmiechnął się delikatnie, kiwając na powitanie. Wciąż opierał się o mur, wyglądając przy tym jak model. Po niecałej sekundzie, Blaise stał już przy nich, uśmiechając filuternie do mugolki.
-Ślicznie się poruszasz – Diabeł wyszczerzył ząbki, spoglądając na dziewczynę spod rzęs –Naprawdę jestem pod wrażeniem!

-Hmm, dziękuję – jasnowłosa posłała chłopakowi spojrzenie pełne niechęci –Mam nadzieję, że mój chłopak też będzie pod wrażeniem.

Hermiona otworzyła z zaskoczenia usta, słysząc ten nieprzyjemny ton. Wiedziała, że blondynka nie pała sympatią do nieznajomych chłopaków, którzy już przy pierwszym spotkaniu ją komplementują, ale to był wyjątkowa sytuacja. W końcu to czarodzieje, a słowo „magia” czy podobne zawsze zaciekawiało i fascynowały mugolkę.

-Chłopak? – Zabini wsunął dłonie do kieszeni, odprowadzając jasnowłosą wzrokiem.
-Mason – Hermiona machnęła ręką, prowadząc ich z powrotem do auta –No wiecie typowa para licealna jak w filmach. Pani kapitan, olśniewająca czirliderka oraz umięśniony rozgrywający..

-Hm – mulat wsunął się na tylnie siedzenie, opierając głowę o zagłówek. Westchnął cicho, przymykając powieki –Nie lubi mnie.
-Nie każdy musi cię lubić, Diable – Malfoy obrócił się na fotelu pasażera, przewracając oczami nad chłopakiem –Odpuść sobie, to .. mugolka.

-I co niby jest gorsza? – warknęła gryfonka, zaciskając mocno palce na kierownicy –Blaise ona cię nie zna, jeśli pokażesz jej jaki jesteś naprawdę.. to cię na pewno polubi.
-Nie to miałem na myśli – burknął cicho Dracon, wyglądając za okno. Pani prefekt przyglądała mu się kątem oka, zastanawiając o czym teraz ten myśli. Obrzydza go otaczający świat? A może irytuje fakt, że ona też tu jest? Nie mogła się powstrzymać przed cichym prychnięciem, powodując że jego szare tęczówki skupiły się na niej.

-Jestem z powrotem – Arya wskoczyła do środka, szybko mizerniejąc, kiedy wyczuła nastrój wszystkich. Obrzuciła przyjaciółkę zamyślonym spojrzeniem, jednocześnie piorunując blondyna oraz szatyna –Jestem głodna, wstąpimy do Maca?
-Kim jest Mac? – Diabeł zapiął pas, wychylając do przodu by stuknąć gryfonkę w ramię –Ja też bym coś zjadł.

-Nie wiesz czym jest MacDonald? – mugolka widocznie zapomniała o swoim wrogim nastawieniu, wpatrując w szoku w młodego czarodzieja –Skąd Ty się urwałeś, człowieku?
-To bar z szybką obsługą, zamawiasz jedzenie i w krótkim czasie je dostajesz – wyjaśniła brązowowłosa, ignorując komentarz dziewczyny. –Jest też niezdrowe..

-Nie musisz tak szarpać tą kierownicą, lekki ruch wystarczy – mruknął arystokrata, kiedy stanęli na czerwonym świetle. Zignorował zaskoczoną minę gryfonki, słuchając bardziej opowieści Aryi, która właśnie rozwodziła się nad smakiem frytek. Po dziesięciu minutach pytań Diabła, dojechali na miejsce.
-Nie martwcie się, zaraz nadrobimy wasze życiowe zaległości – blondynka wyskoczyła z samochodu, prowadząc ich do wejścia baru. Blaise z Draconem ruszyli za nią, zatrzymując się przy drzwiach. Przez chwilę podchodzili do nich i odchodzili, wpatrując się z szeroko rozwartymi oczami na tą „magię”.

-Do środka – Gryfonka złapała obu za łokcie, wpychając do środka. Stanęli na końcu kolejki, kuszeni już przepysznym zapachem jedzenia.
-Kto otwiera te drzwi? – nie wytrzymał w końcu ślizgon, odwracając się by popatrzeć na wychodzącą grupkę młodzieży –Duch?

-Nie, to taki mechanizm – licealistka zachichotała, posyłając Hermionie spojrzenie pełne rozbawienia –Taka mugolska sztuczka.
-O Salazarku, co to? – Blaise podbiegł do szklanej wystawy, stukając palcem w szybę –To elfy?

-Nie, to zabawkowe smerfy – kujonka poprowadziła przyjaciela z powrotem do kolejki, obiecując że zamówi mu takiego w zestawie. –Zaraz będziesz mieć swojego.
-Nie znam go – Malfoy schował twarz w dłoniach, słuchając monologu mulata o nadaniu imienia –Po prostu nie znam.


20minut później..

-To będzie Harry – czarodziej postawił niewielką zabawkę na stoliku, z uśmiechem wyginając rączki smerfy do góry –Słodziak, nie?
-Jest rozkoszny – Arya zachichotała, pociągając łyk waniliowego szejka. Postawili tace pełne jedzenia na bocznym stoliku, rozkładając frytki, hamburgery oraz inne kanapki. Obaj panowie z ciekawością próbowali nowych potraw, przypatrując otoczeniu.

-Kto mówi w ogóle „rozkoszny”? – Hermiona wsunęła frytkę do buzi, szczerząc szeroko do przyjaciółki –Uroczy, kochany tak, ale rozkosznyyy?
-Ja tak mówię – prychnęła blondynka, rozpakowując swojego cheesburgera. Uniosła górną część bułki, uśmiechając na widok środka. Zaczęła jeść w swój specyficzny sposób, dzieląc każdy poziom kanapki.* Na koniec zjadła z uśmiechem bochenek, ignorując natarczywe spojrzenia reszty.

-Zawsze tak robi – mruknęła Gryfonka, otwierając zręcznie sos słodko-kwaśny –A teraz wy odkryjecie nowe smaki. Frytki plus to, to sama przyjemność.
-Ooo, taak – potaknęła entuzjastycznie mugolka, oblizując lubieżnie usta –Ja też chcę.

-Jakim cudem jesteś taka chuda, skoro tyle wcinasz? – Malfoy uniósł brew, obserwując z rozbawieniem jak Hermiona zachęca Diabła do spróbowania szejka.
-Mam szybki metabolizm – powiedziała dumnie, proponując mu swoje frytki. –Ty za to prawie nic nie zjadłeś.

-Szybko się najadam – odpowiedział gładko, posyłając przyjaciółce Granger olśniewający uśmieszek –Nie jesteś taka wredna, Aryo.
-Nie przyjaźniłabym się wredotą taką jak ty na przykład – wtrąciła się Hermiona, zrzucając opakowania na jedną tacę. Ku jej zaskoczeniu Dracon pomógł jej, podnosząc później tacę. Podeszli do śmietnika, gdzie wyrzucili odpadki –Dzięki.

-Nigdy bym nie pomyślał, że to kiedyś powiesz do mnie i to dobrowolnie – skrzywił się złośliwie, narzucając na siebie z powrotem kurtkę. Chwilę później stali na parkingu, szukając samochodu gryfonki.
-Nie przyzwyczajaj się, fretko – burknęła, wsuwając dłonie do kieszeni bluzy i rzucając mu zirytowane spojrzenie –Nadal jesteś irytującym palantem, który nie widzi nic poza własnym nosem, Malfoy.

-A ty zarozumiałą kujonką, która wciąż wierzy, że wie wszystko lepiej – syknął, uśmiechając się jednak szeroko, kiedy spiorunowała do wzrokiem –Gdyby te oczy mogły by zabijać.. oh, Granger, byłbym martwy!
-A ty niby w czym jesteś ode mnie lepszy? – parsknęła, odwracając się i czekając aż Arya, która chichocząc odciągnie Blaise’a od zjeżdżalni.

-Zaczynając od latania na miotle.. czy ty w ogóle kiedyś wzniosłaś się wyżej niż metr? – spytał z ciekawością przyglądając się jej naburmuszonej minie –A kończąc na prowadzeniu samochodu.
-Malfoy, wkurzasz mnie – krzyknęła, maszerując dalej –A niby jakim cudem byłbyś lepszy ode mnie w ..

-Prowadzeniu auta? – dokończył, wsuwając się na przednie siedzenie i uśmiechając z szyderstwem. Poczekał aż Gryfonka usiądzie jako kierowca, czekając na kontynuację –Może i spędzamy ostatnio dużo czasu ze sobą, ale Granger.. nie znasz mnie.
-Nie – przytaknęła, przekręcając kluczyki. Na tyłach usadowił się naburmuszony Blaise wraz z Arią, która powróciła do swojej oschłej postawy. –To co robimy?

-Coś mugolskiego – zaproponował Diabeł, nachylając do przodu –Coś typowo mugolskiego, Mionaś.
-Arya? – prefekt zmierzyła przyjaciółkę wzrokiem, ignorując jej męczeńską minę –Co zwykle porabiasz?

-No dobra.. co powiecie na rowery? – zaproponowała z wahaniem, zerkając na podświetlony wyświetlacz komórki –A wieczorem impreza?
-Impreza? – Draco od razu wyraził chęć na zabawę, przybijając żółwia z mulatem –Czy na mugolskich również pije się alkohol?

-Cóż, Ognistej nie mam, ale jakieś piwa się znajdą na pewno – blondynka wyszczerzyła się szeroko, wysyłając od razu smsy znajomym –Pójdziemy do Adele, u niej zawsze coś się dzieje!
Hermiona zacisnęła usta, mieszając się w tłum uliczny. Nie była taka szczęśliwa, wyobrażając sobie Malfoya na przyjęciu z tłumem brudnych ludzi. Ojć, będzie musiała upilnować ich obu albo znów będą walczyć z kontaktami.

-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-

Arya z szerokim uśmiechem obserwowała przyjaciółkę, która z niepewnością rozglądała się po rezydencji jej koleżanki. Cały ogród ozdobiony był kolorowymi lampionami, które rzucały kolorowe światła na trawę oraz drzewa. Muzyka dudniła w mieszkaniu, a przez okna widać było tłumy ludzi. Taras również został okupiony przez licealistów, którzy robili zawody w jedzeniu.
Adele Martinez, gospodyni całej imprezy, ruszyła w ich stronę z szerokim uśmiechem. Ubrana w czarną sukienkę do kosek, która zwiewnie falowała przy każdym ruchu dodawała jej tajemniczości. Długie, rude pukle opadały jej swobodnie na ramiona, podkreślając bladą cerę dziewczyny. Jednak błyszczące oczy oraz te zaraźliwe wygięcie ust świadczyły o prawdziwym charakterze nastolatki.

-Cześć, blondi – rudowłosa pocałowała ją w policzek, zostawiając na nim błyszczący ślad błyszczyka. Chwilę później bystre spojrzenie padło na Hermionę, która z uwagą przyglądała się licealistce –Miona! O mój Boże, co ty tu robisz?!
-Adele – Gryfonka zachichotała, uwalniając się z silnych ramion gospodyni i uśmiechając z radością –Mamy parę dni wolnego, dlatego wróciłam do domu.

-I dopiero teraz się spotykamy? – Arya nie mogła powstrzymać się od chichotu, kiedy dwie stare znajome rozpoczęły porywczą rozmowę na temat dzieciństwa. Wiedziała, że to był genialny pomysł z tą imprezą, tym bardziej że organizowała ją panna Martinez, dawna koleżanka czarownicy.
Jasnowłosa ruszyła w głąb rezydencji, witając się z każdą mijaną osobą. Hermiona póki co była zajęta, a dwójką czarodziei się nie martwiła. Tak naprawdę byli jej obojętni, chociaż odnosiła się do nich z wrogością. Nie zapomniała nazwiska Malfoy łączonego często z określeniami typu „dupek” czy „palant”, które zawsze Miona umieszczała w liście. W tym roku z niemałym zdziwieniem czytała nowe sprawozdania dziewczyny, w których zaprzestała obrażaniu ślizgonów, a zaczęła rozwijać z nimi przyjaźnie.

-Cześć, A – Jasper Devin stanął przy niej, podając nieotwartą puszkę piwa –Jak zabawa?
-Dopiero przyszłam – przyznała, przyjmując picie, posyłając szczery uśmiech chłopakowi –Moja przyjaciółka próbowała się wymigać i jedynie siłą udało mi się ją namówić na zmianę decyzji.. No i musiałam przyciągnąć jeszcze dwóch kumpli Hermy, więc..

-Tryskasz entuzjazmem – pokazała mu język, kiedy z kpiącą miną poklepał jej pokrzepiająco po ramieniu. –Herm, że ta legendarna i jedyna pogromczyni aryowskiego gniewu przyjaciółka?
-Dokładnie ta – zaśmiała się, wskazując na prefekt naczelną, która z rozbawieniem obserwowała Blaise’a. Mulat próbował właśnie piwa, mrucząc coś do swoich przyjaciół, sprawiając, że Malfoy skrzywił się z obrzydzeniem.

-Szkoda, że zajęta – westchnął, bujając się na stopach w przód i tył –Nie dość, że ładna, to i mądra..
-Miona nikogo nie ma – powiedziała z zaskoczeniem, odgarniając zbłąkany kosmyk za ucho. –Skąd ten pomysł, Jazzie?

-Blondyn nie spuszcza z niej oczu.. – stwierdził poważnym tonem, spoglądając na Dracona z ukosa –Cały czas się w nią wpatruję, a po oczach poznasz człowieka, Ai.
-Oni się nienawidzą – zaśmiała się, machając paru znajomym. Jasper nie odrywał wzroku od tamtej trójki, uśmiechając kwaśno –Mówię poważnie, Jazz. Nienawidzą się bardziej niż można sobie wyobrazić..

-Czy to nie ty przypadkiem powtarzasz, że miłość i nienawiść dzieli jedynie cienka linia? – spytał cicho, przepuszczając jakąś pijaną parkę zmierzającą w stronę domu. Arya zamarła zaskoczona, przenosząc wzrok na Hermioną. Dziewczyna wciąż chichotała z Zabinim aż cała błyszczała radością. Blondyn stał tuż przy nich, obserwując jej przyjaciółkę. Nie wiedziała już czy to wyobraźnie podsycana przez kolegę splata jej  figle, czy naprawdę w srebrnych tęczówkach dostrzegła tęsknotę.
Czy możliwe, że ten arogancki nastolatek mógł zakochać się w cichej Mionie? Czy to w ogóle mogło zaistnieć w świecie magii, gdzie zostali podzieleni w każdy możliwy sposób? Każdy każdego szufladkuje, prawda? Jedno spojrzenie na osobę, jedna rozmowa, jedna gafa, a my już naklejamy nalepkę kim ten ktoś jest. Musiała przyznać, że nie była wyjątkiem. Zawsze oceniała na pierwszy rzut oka, nigdy się w to nie zgłębiała aż do teraz. Może Malfoy nie jest tak naprawdę takim gnojkiem za jakiego go zawsze miała Hermiona? Może to jedynie maska, którą musiał nałożyć żyjąc w świecie pełnym reguł?

A może to po prostu jej romantyczna strona charakteru postanowiła namieszać jej w głowie?


Arya nie pamiętała później zbyt dobrze następnych godzin, nie przypominała sobie całkowicie żadnej rozmowy czy tańca aż do momentu ogniska. Przed oczami widziała siebie i Hermionę tańczące w salonie, a później brązowowłosą na huśtawce z dwoma czarodziejami. Teraz siedząc przy przyjaciółce, czując słodki zapach truskawek oraz słuchając jej głosu tryskającego entuzjazmem chciała zatrzymać czas. Chciała by chwila, kiedy siedzi w tak znanym gronie (nie licząc dwóch osób) trwała dłużej.
Spojrzała na otaczające ją osoby, przyjrzałam się im uśmiechniętym buziom, które rozświetlał ogień. Adele siedziała na ziemi, opierając o konar i chichocząc z Lolą. Tuż obok przykucnęła Lena wraz z Casperem, przytuleni do siebie żyli miłością. Jasper, Rex, Stric oraz Sonny zajmowali całą ławeczkę, opowiadając na zmianę sprośne żarty. Ona, wtulona z jednej strony w Hermionę, a drugą w Jazza, okryła się kocem wraz z przyjaciółkom. Blaise zajmował drugi bok gryfonki, szepcząc właśnie o czymś z Malfoyem.

-Dołóż drewna – Adele stuknęła stopą Rexa, nabijając na patyk kromkę chleba.
-Może mi ktoś przypomnieć jak to się stało, że tu siedzimy? - Sonny odgarnął jasną grzywkę, upijając łyk kolejnego piwa –Ostatnie co pamiętam, to .. hm.. chyba Oscara?

-Debil – mruknął cicho Stric, przewracając ze znużeniem oczy –Adele krzyknęła, że gliny zaraz będą i się wszyscy zmyli. A my wtedy zrobiliśmy ognisko, czaisz w ogóle cokolwiek?
-Hmm.. może teraz tak – potaknął niezbyt przekonująco blondyn, spoglądając na kiełbaskę, którą właśnie Lola nabijała na kijek. –Która to już?

-Trzecia czterdzieści – Arya chrząknęła, sięgając po telefon, który właśnie wypadł jej z rąk –Dawaj następną piosenkę, Jazzie.
Chłopak zmrużył oczy, odwracając głowę w stronę leżącej nieopodal gitary. Już od godziny przygrywał im, zachęcając do głośnego śpiewania oraz śmiania z własnego poczucia wolności. Arya zagryzła wargę, kiedy znów na nią spojrzał.

-Rusz tyłek i przynieś tu swoje cacko, a pogadamy – burknął, wbijając je łokieć w żebra –Z tego co pamiętam umiesz coś pobrzdąkać.
-Dokładnie, A – Hermiona uśmiechnęła się szeroko, wypychając przyjaciółkę –Musisz coś nam zagrać!

-Miona..
-Nie jęcz – panna Granger wystawiła język, odprowadzając jasnowłosą wzrokiem aż do samochodu. Po paru chwilach córka wiceburmistrza ponownie siedziała przy ognisku, ściskając w ręku gitarę akustyczną.

-Gram, ale wy śpiewacie – zastrzegła Arya, układając odpowiednio palce –Co powiecie na Mr. Big To be with you ?
-Lecisz, mała – Rex zaklaskał, opadając między Lolę i Adele. Minutę później wszyscy śpiewali głośno, ignorując własne fałsze. Blondynka uniosła wzrok, spoglądając na ich rozbawione twarze. Nawet Draco z Blaisem, którzy nie znali wszystkich utworów podśpiewywali śmiejąc się wraz z mugolami.

-Przerwa? – Arya rozmasowywała opuszki, uśmiechając szeroko –Czy może ktoś chce przejąć pałeczkę grajka?
-Diabeł – arystokrata stuknął przyjaciela, który z zamyśleniem obserwował jasnowłosą –Arya, daj Zabiniemu!

Blondynka uśmiechnęła się krzywo, podając instrument czarodziejowi. Oparła się o kolana Hermiony, obserwując mulata. Nie była pewna, kiedy jej serce uderzyło po raz pierwszy mocniej. Nie pamiętała czy to była chwila kiedy smukłe palce szarpnęły za struny, czy może sekunda błysku w brązowych oczach. Była jednak pewna, że popełniła właśnie swój największy błąd.
Blaise Zabini wydawał jej się jednym z wielu aroganckich i egoistycznych narcyzów. Co więcej swoim luzackim postępowaniem, a jednocześnie flirciarskim podejściem wzbudził w niej odruchową niechęć. Nie cierpiała zapyziałych synków gubernatorów lub znajomych ojca. Wszyscy mieli te same cechy co Blaise. Byli przystojni, aroganccy, pewni siebie i pełni wyższości.

Jednak kiedy ślizgon niemal z czcią muskał struny, kiedy z jego ust uleciało ciche westchnienie pełne przyjemności nie mogła się powstrzymać przed wpatrywaniem w niego. Podkreślone przez ruchome płomienie ognia cienie na twarzy Zabiniego wyostrzyły jego rysy. Głęboko osadzone oczy zamgliły się, a chłopak odleciał do swojego świata.
-Pięknie – szepnęła, kiedy cicha melodia zabrzmiała po raz ostatni. Poczuła na sobie wciąż rozmarzony wzrok bruneta, który oblizał zaschnięte wargi. Rumieńce pojawiły się same, a ona nie mogła powstrzymać uśmiechu cisnącego się na jej usta. Przed paroma chwilami była świadkiem prawdziwego Diabła. Bez żadnych masek, bez kąśliwych uwag czy rozrośniętego ego. Kiedy z gitary wydobywały się hipnotyzujące dźwięki, Blaise stał się nastolatkiem. Wrażliwym, zagubionym młodym mężczyznom, którego nie chciała w nim widzieć.

-Dziękuję – wyszeptał zachrypniętym głosem, spoglądając na instrument. Przejechał palcem po gryfie, pieszcząc gitarę. Dziewczyny zaczęły go błagać o następną piosenkę, a on z chwilowym zawahaniem zgodził się spełnić ich zachciankę.
Arya przykryła się szczelniej kocem, nie wiedząc nawet, że w chwili podania Zabiniemu gitarę odmieniła bieg historii. I nie chodziło tu jedynie o jej spokojne życie, które kiedyś ukształtuje w niej osobę, którą się stanie. Nie, właśnie w tej sekundzie odmieniła bieg wydarzeń, od których uzależnione była egzystencja milionów ludzi.

W tym jej, jak i przyjaciół.




Hermiona uśmiechnęła się, kiedy z ogrodu doszedł dźwięk śmiechu Aryi oraz okrzyki Adele. Upiła łyk soku pomarańczowego, rozglądając po zdemolowanej kuchni. Pamiętała, że jak była młodsza ona, jasnowłosa przyjaciółka oraz gospodyni dzisiejszej imprezy siadały na blacie, obserwując jak babeczki rosły w piekarniku.
Odstawiła szklankę, spoglądając na swoje odbicie, kiedy przechodziła przed przedpokój. Była blada acz czerwone rumieńce pokrywały jej policzki. Oczy wciąż błyszczały ze szczęścia, a na usta wyginały w szeroki uśmiech. Burza loków stała się jeszcze bardziej nieokiełznana po tym jak wraz z Jasperem tarzali się po trawie.

-Na trzy, gotowy? – Rex siedział naprzeciwko Blaise’a z własną gitarą, oczarowany jak każdy inny z grona muzyką mulata.
Gryfonka nie podeszła do ogniska, idąc dalej w ogród. W końcu znalazła skrawek wolnej przestrzeni wolny od różanych krzaków czy innych roślin pani Martinez. Do tej pory pamiętała jak biegając po tej działce uważały by nie zdeptać żadnego z kwiatków. Opadła na plecy czując chłód ziemi przebijający się przez jej sweterek.

Niebo było rozgwieżdżone, ale niestety światła miasta przysłaniały blask magicznego nieboskłonu. Wciąż jednak z przyjemnością mogła  przyglądać się jasnym punktom błyszczącym na granatowym oceanie. Każda z nich mrugała porozumiewawczo, komponując się idealnie z resztą gwiazd.
-Zgubiłeś się? – spytała cicho, kiedy niespodziewany towarzysz położył się obok niej. Poczuła jak chłodna dłoń musnęła jej ramię, a zapach perfum dotarł do jej nozdrzy.

-Tak – powiedział równie szepczącym tonem, wzdychając ciężko -Cognosce te ipsum..
-Czy to łacina? – zaciekawiła się, zaplatając na palcu źdźbło trawy. –Co znaczy?

-Mhm.. Poznaj samego siebie – przetłumaczył, a ona niemal mogła wyczuć jego samozadowolenie z poczucia wyższości –Takie tam arystokrackie wymaganie.
-„Arystokrackie wymagania”? – znowu nie mogła powstrzymać się przed spytaniem, zastanawiając czemu wcześniej nie pociągnęła Teodora za język.

-Musimy uczyć się łaciny oraz francuskiego jako pierwszych języków magicznych – odpowiedział po dłuższej chwili, kiedy jej nadzieje na odpowiedź się rozpłynęły -Savoir vivre to podstawa.
-Chyba zapomniałeś uczęszczać na te lekcje – prychnęła, szukając wzrokiem Wielkiego Wozu.

-Może nie okazywałem moich dżentelmeńskich odruchów akurat Tobie, ale wiesz mi, potrafię się zachować. – warknął lekko zirytowany przytykiem, wciągając głośno jesienne powietrze –Do tego tańce, rozmowy biznesowe, uczenie się rodów czysto krwistych na pamięć i ich herbów, astronomia. Plus jakiś instrument czy rozwijanie hobby.
-Każdy arystokrata musi spełniać te wszystkie wymogi? – zdziwiona zmarszczyła brwi, obracając głowę w stronę chłopaka. Jego srebrne tęczówki błyszczały w mroku, skupiając na jej twarzy.

-Dzieciństwo moje nie było królewskie, Granger. – przeciągnął jak zwykle samogłoski, przyglądając się gryfonce z zamyśleniem -Musiałem zachowywać się, jak na arystokratę przystało.
-A co z zabawami? Miałeś na to czas? – chrząknęła, starając się zamaskować swoje współczucie brzmiące w głosie –I ślizgonami?

Dracon z powrotem skierował twarz ku górze, mrużąc przy tym powieki. Z zaciśniętych ust wnioskowała, że nie miał zbytnio ochoty prowadzić rozmów na ten temat, a tym bardziej z nią. Jednak zdawała sobie sprawę, że to może być jedyna szansa na poznanie takiego Malfoya jakiego znają Węże.
-Z Zabinim znam się od dziecka – Draco ku jej zdumieniu, zaczął opowiadać z własnej woli bez dodatkowych nacisków –Można powiedzieć, że od kołyski. Odkąd pamiętam ratował mi skórę, tak często, jak pakował w kłopoty. Musiałem odreagować męki ojca. – skrzywiła się do swoich wspomnień -Wykradałem się z nim co noc i uciekaliśmy by nad ranem udawać wzorowe dzieci. Blaise.. to mój przyjaciel i brat. Często wkurwiający, ale jednak wciąż jest Zabinim. – mruknęła cicho, wyczuwając jego przywiązanie do mulata. Nigdy nie mówił przy niej z taką swobodą, lekkością -Z Pan sytuacja wygląda inaczej. Również znaliśmy się od pieluch, jednak dopiero po pięciu latach zaprzyjaźniliśmy się. Wiesz, każde dzieciak z wielkich rodów się zna. Lubi czy nie, ale zna. Pansy przyjaźniła się z pewną dziewczyną, Davis. Tak czy siak, z Blaisem myśleliśmy, że to głupia dziewczynka, jak każda nam znana. Bawiliśmy się w lesie, kiedy mała, zasmarkana Pan wpadła na nas. Opowiedziała co się stało, a my no, pomogliśmy jej. Nie wiem, czy przez te pieprzone, wielkie oczy i smutną minkę. Może już wtedy poczuliśmy, że to przełomowy moment? Zemściliśmy się wspólnie i za kumplowaliśmy. Pansy okazała się .. chyba naszą ostoją.

-Stąd wzięły się te plotki o waszym związku? – domyśliła się, zginając i prostując dłonie by je jakoś rozruszać.
-Jak już, to rzekomą miłością. – parsknął, spoglądając na nią z czystym rozbawieniem -Nigdy nie kochałem Pansy, inaczej niż jako siostry. Z wzajemnością, nie te charaktery. To zazdrosne ślizgonki sobie coś ubzdurały.

-A reszta Kasty? – spojrzał na nią –Również się blisko trzymacie. Czasem mi się wydaje, że jesteście jedną, wielką rodziną.
-Astoria i ja .. to dłuższa historia – mruknął, odgarniając jasne kosmyki z czoła -Milli jest naszą maskotką, uroczym skrzatem całego domu. Gloomy dołączył w trzeciej klasie, kiedy biliśmy się z paroma Puchonami. A Nott. Jak członek Kasty nigdy nie wykazał zbytniego zainteresowania. Przychodził na parę spotkań i milczał. Dopiero po spotkaniu ciebie, zaczął się udzielać - znów skupił się niebie, widocznie kończąc opowiadanie historii swojego życia -A ty?
-Ja? – zagryzła wargę, czując się niekomfortowo –Córka mugoli, nic ciekawego.

-Przyjaźń z Wybrańcem i .. – niemal powiedział to z obojętnością, jednak i teraz wyczaiła w jego głosie nutkę ironii -Jak to jest mieć sławnego kumpla?
-Zazwyczaj beznadziejnie. – wypuściła głośno powietrze z płuc, zaskakując go na tyle, że zerknął na nią z ukosa -Z Harrym od pierwszej klasy mamy świetny kontakt. Mimo tego wielkiego szumu wokół niego wciąż jest tak naturalny i swobodny. Na początku był cichy, często zamknięty w sobie, ale po śmierci pewnej osoby coś w nim pękło. Wtedy pomogłam mu przez to przejść i mi zaufał jeszcze bardziej. Pokazał prawdziwego siebie, a ja zaakceptowałam go. – przewróciła oczami, przypominając sobie jak każdego dnia ciemnowłosy Wybraniec ją zaskakiwał. Wciąż to robił, przypominając na okrągło o ich zżytych relacjach -Kocham go, a drżę na myśl o bitwie. Każdy krok podejmuję, z myślą o ochronie nas wszystkich. – podkreśliła to zdanie, chcąc dać do zrozumienia, że ma na myśli każdego czarodzieja –Szczerze powiedziawszy nigdy nie interesowaliśmy się tym co będzie.. Ale Harry od jakiegoś czasu .. zrozumiał co musi zrobić. On.. po śmierci Syriusza, przyrzekł mi, że zrobi wszystko żebym była bezpieczna.

 I wiem, że nie zawaha się poświęcić siebie, żeby się spełniło obietnicę.

-Czyli co? Harry jest godnym Ciebie przyjacielem? – nie było cienia pogardy, kpiny w jego głosie. Rtęciowe tęczówki błyszczały w ciemności, badając jej twarz.
-Pytanie, czy ja jestem godna jego przyjaźni – powiedziała cicho, uśmiechając blado.

-No dobra, Granger, powiem to tylko raz – westchnął wyczerpany, wystukując palcami rytm do dobiegających i dźwięków gitary –Jesteś świetną czarownicą, a jeszcze lepszą przyjaciółką.. Potter nie mógł w trafić lepiej.
-Dużo wypiłeś? – próbowała ukryć zawstydzenie kpiną, wbijając paznokcie w dłoń żeby pozbyć się tego dziwnego mrowienia w płucach –Bo nie jesteś zbyt.. malfoyowaty..

-Nie piłem – sprostował, uśmiechając delikatnie –Pomyślałem, że jeśli ty byś się skusiła, ktoś musiałby prowadzić..
-Wciąż nie chcę mi się wierzyć, że umiesz prowadzić samochód – z nową energią, podciągnęła nogi do góry, znowu z ciekawością wpatrując się w ślizgona. –Jakim cudem?

-To by było dość uciążliwe wszędzie załączać kominki z siecią fiuu – zauważył lekko przemądrzałym tonem –Czarodzieje często się teleportują, fiukają, ale równie chętnie używają samochodów. A my jako młodzi i zbuntowani dość szybko się wkręciliśmy w szybką jazdę.
-Kasta? – skinął głową, a ona uśmiechnęła się szeroko –Arya uwielbia tego typu rzeczy. Razem z Harry’m ekscytują się szybką jazdą równie bardzo co różnymi wygłupami.

-Mówisz o Potterze? Naszym Wybarńcu? Chłopcu –Który –Przeżył? – zapytam z niedowierzaniem nastolatek, podnosząc się na łokciach –O ukochanym gryfonku dyrektora?
-Tak, dokładnie, o moim stukniętym przyjacielu, który kocha dreszczyk emocji równie bardzo co dziecinne psikusy – dodała, chichocząc nieopanowanie z jego miny –Wiesz dobrze, Malfoy, że Harry nie jest taki jak myślisz.. Jak ja wiem, że ty jesteś inny przy Pansy czy Astorii niż przy mnie.

-Może kiedyś, Granger – uśmiechnął się, siadając po turecku. Odruchowo również się podniosła, układając w tej samej pozycji co chłopak. Siedzieli przez chwilę cicho, zaskoczeni bliskością drugiej osoby. Ich kolana się stykały, a oczy brązowe wpatrywały w szare.
-Może kiedyś, Malfoy – powtórzyła, czując dziwne ciepło. Ten uśmiech zapamięta już do końca swojego życia, ten moment, kiedy pierwszy raz wygiął lekko kąciki ust, wykrzywiając wargi w łobuzerskim półuśmieszku. Nawet nie zdawała sobie sprawy, że kiedyś zatęskni za tą dziwną chwilą bliskości chłopaka.
-Miona? Smoooku? – głos Blaise wyrwał ich z tego chwilowego zawieszenia, wpędzając jedynie dziewczynę w zażenowanie, a chłopaka w irytacje. Mulat pojawił się idealnie w chwili, kiedy otrzepywali spodnie, omijając się szerokim łukiem.

-Idę po torbę i wracamy – powiedziała w końcu, przechodząc przy ciemnowłosym, który podejrzliwie się w nich wpatrywał –Czekam przy aucie.
-Co? – blondyn wbił wściekły wzrok w przyjaciela, który wciąż z poważnym wyrazem twarzy spoglądał na arystokratę –Nic nie zrobiłem twojej księżniczce, Zabini.

-Wieem – Diabeł przewrócił oczami, wsuwając nonszalancko dłonie do przednich kieszeni –Sprawdzałem jedynie czy Tobie nie stała się krzywda.
-Blaise..

-Jesteś jakiś markotny, Dracuś – parsknął mulat, szybko idąc śladami dziewczyny –Chcesz moją radę?
-Nie! – arystokrata niemal tupnął nogą, maszerując za ślizgonem.

-Kiedyś będziesz mnie o nią błagał – śmiech mulata rozbrzmiał po ogrodzie, płosząc pobliskie gołębie.


 -.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.

Hermiona Granger obudziła się z wielkim bólem głowy. Cicho wzdychając podniosła się z ciepłej pościeli, jęcząc jeszcze głośniej, kiedy jasne promienie zaatakowały jej ociężałe powieki.
-Byłem pewny, że widziałem cię już we wszystkich wydaniach, ale to przebija większość – złośliwy głos wybudził ją z półsnu, zwracając uwagę na swoją obecność –Czy to co masz na głowie jest zaraźliwe?

-Jesteś przezabawny – wymamrotała, przekręcając się na drugi bok –Całe szczęście, że Twoja głupota również jest wrodzona a nie infekcyjna.
-Uh, czyżbyś się nie wyspała, urwisie? – poczuła jak materac się ugiął pod ciężarem gościa, a chłodna palce dotknęły jej pleców –Słyszałem, że wczoraj balowałaś z Malfoyem i Zabinim, jak było?

-D..j mi sp..ój – wymamrotała do poduszki, zastanawiając się skąd się dowiedział –Jak tu wszedłeś?
-Drzwiami – złapał ją za ramię, przekręcając w swoją stronę. Ciemne jak noc tęczówki wpatrywały się w nią ze złością, troską oraz rozbawieniem –Czy masz jakiś dobry argument, dlaczego bez problemu udało mi się włamać do Ciebie do domu?
-Jesteś urodzonym kryminalistą? – spróbowała zignorować nagłe ukłucie poczucia winy, że nie zadbała wcześniej o ochronę. Ale czy przypadkiem zakon nie wspominał o nakładanych przez nich środkach bezpieczeństwa?

-To jedynie mało istotny szczególik – uśmiechnął się krzywo, gładząc ją po ramieniu –Obiecaj, że wspomnisz o tej gafie Zakonnikom, a oni zorganizują ochronę.
-Obiecuję – westchnęła, marszcząc nos z niepokoju –Nikt cię nie widział, prawda?

-Czy to nie z Twoich ust przed chwilą padło o moim talencie do popełniania wykroczeń? Jako profesjonalista pamiętam o takich rzeczach jak kamuflaż czy wtapianie się w cień – przewrócił nad nią oczami, wzbudzając tym wesołość gryfonki –Z tego co widziałem mama zostawiła ci śniadanie w jadalni.
-To aluzja, że mam wstawać? – burknęła, zsuwając się z posłania. Zignorowała fakt, że jest jedynie w cienkim podkoszulku oraz powycieranych spodniach z dziurami. Teodor widział ją w niejednej piżamie, a nawet w ręczniku. Cóż, ślizgon nie przejmował się przekraczaniem jej przestrzeni osobistej, ale po dłuższym namyśle w ogóle to jej nie przeszkadzało.

-Rozmawiałem z dziadkiem o więzi – krzyknął by usłyszała w łazience, gdzie zajęła się poranną toaletą –Poradził nam żeby spędzić nad jej rozwinięciem parę godzin.

-Jakieś propozycje jak ją „rozwinąć”? – zaciekawiła się, pojawiając znów w pokoju. Zeszli na dół, prowadząc luźnie pogawędkę na temat ich połączenia. Prefekt zjadła szybko śniadanie, słuchając opowieści ślizgona o nudnych dniach wolnych.

W końcu z powrotem znaleźli się w jej pokoju, siadając naprzeciwko siebie na łóżku. Jak wczoraj z Malfoyem, teraz stykała się kolanami z Nottem, uśmiechając mimowolnie na wibracje magii. Przymknęła powieki starając się znaleźć w umyśle tą obcą cząstkę, do której obecności już przywykła. Poczuła jak zimne palce Teodora muskają jej skroń, jakby starał się jeszcze bardziej zbliżyć do myśli dziewczyn. W końcu spletli dłonie, starając nie stracić kontaktu cielesnego.
Odetchnęła cicho, starając oczyścić umysł i odszukać jakikolwiek dowód na istnienie więzi. To co po paru minutach poczuła było dość trudne do opisania. Jakaś cząstka niej albo dokładnie mówiąc chłopaka zabłysła, a mrowienie aury między nimi zaiskrzyło. Oczami wyobraźni zobaczyła delikatne pasmo przebiegające między ich rękoma, łącząc ze sobą mgiełką iskierek mocy.

~Widzisz to?
Otworzyła zaskoczona oczy, spoglądając na równie zaskoczonego ślizgona. Skinęła powoli głową, dając do zrozumienia, że to nie był jeden z częstych przebłysków myśli. To było pełne zdanie, skierowane wyłącznie do niej.

-Ćwiczymy dalej? – spytał cicho, oglądając z fascynacją uścisk ich palców. Teraz wyglądało to normalnie, chociaż oboje czuli kłębiącą się magię między nimi.
-Ćwiczymy – uśmiechnęła się szeroko, zaciskając ponownie powieki.

-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-


~To jest niesamowicie niesamowite! – Hermiona zmarszczyła brwi, starając się utrzymać niewidzialną więź między nimi. Czuła jak się rozciąga, jakby powoli wysuwając z jej myśli niczym nić. Była tak samo krucha oraz niepewna.
~Jestem po drugiej stronie ulicy – Teodor chwilę później zniknął całkowicie z jej głowy. Chwilę później stał przy drzwiach, mrużąc z irytacją powieki. Dziewczyna westchnęła cicho, podnosząc się z krzesła i odchodząc do kuchenki. Wstawiła wodę na herbatę, starając zignorować drżące dłonie.

-Trzynaście metrów – mruknął cicho ślizgon, pocierając kark –Nie najgorzej..
-Już rozumiem o co chodzi z tą waszą ambicją – prychnęła, wyłapując nutkę zawiedzenia w głosie przyjaciela. Wyciągnęła dwa kubki, wrzucając saszetki z wiśniową herbatą. Niemal nie usłyszała go, kiedy podszedł bliżej. Złapał ją za dłoń, którą oparła o blat by ukryć drgawki.

-Dobrze się czujesz? – spytał cicho, gładząc uspokajająco wierzch jej dłoni. Ścisnął ją mocniej, obracając w swoją stronę i spoglądając na prefekt. Hermiona obserwowała jak ciemne tęczówki skanują ją od stóp po czubek najwyższego loczka, a jego usta się zaciskają. W końcu dwa tunele natknęły się na jej oczy, a ona mogła odczytać jego myśli.
-Jestem po prostu zmęczona – przyznała, opierając ze znużeniem tyłkiem o krawędź. Oblizała spierzchnięte usta, obserwując jak Teodor nalewa wrzątek.

-No dobra, urwisie – Nott postawił oba naczynia na stole, zerkając na nią z ukosa –Dzwoń po tą całą pizcę, o której tyle mówiłaś.
-Pizzę, kretynie – zaśmiała się idąc po słuchawkę. W tym czasie Teodor zniknął gdzieś na górze, trzaskając drzwiami. Prefekt dowlekła się do telefonu, wykręcając z pamięci numer pizzerii. Zamówiła swoją ulubioną, nie zapominając również o rodzicach. Po potwierdzeniu odłożyła słuchawkę, szukając przyjaciela. Stanęła zaskoczona w wejściu do łazienki, mrugając niepewnie.

-Zrzucaj ciuszki i wskakuj do wanny – ciemnowłosy właśnie dolewał płynu zapachowego, robiąc tym samym ogrom bąbelków.
-Co ty robisz? – zrzuciła z siebie sweter, oglądając za swoim ręcznikiem.

-Planuję właśnie jak cię utopić – burknął, odkręcając jeszcze bardziej kurek z ciepłym strumieniem –Jesteś wyczerpana magicznie, musisz się nagrzać i porządnie odpocząć. Zostaw mi pieniądze na tą całą.. na zamówienie, a sama zajmij się odprężającą kąpielą.
-Teo? – ślizgon obrócił się w drzwiach, wsuwając jeszcze na moment głowę. –Dziękuję.

-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.

Hermiona była zaskoczona troską jaką wykazał się młody Wąż. Jej przyjaciel zadbał by raz na jakiś czas odzywała się z łazienki upodobniając się do babci Mary dziewczyna, która robiła to samo. Po niemal godzinie grzania się w ciepłej wodzie, osuszyła się ręcznikiem z powrotem wkładając wełniany sweter oraz parę dresów. Teodor czekał na nią w salonie, gdzie ciepły posiłek był już rozłożony na stole. Usiadła na sofie, z uśmiechem nakrywając się kocem aż po uszy i obserwując zmagania chłopaka z ciągłym serem.
-Co oglądamy? – zapytał, podając jej pilot oraz talerz z kawałkiem pizzy.

-Hmm.. – mruknęła z lubością, czując jak ciepły kawełek rozpuszcza się w jej buzi –Możemy obejrzeć TAXI, Harry uwielbia ten film.
-Sprawdźmy zatem gust Wybrańca – wsunął się do niej pod koc, pozwalając oprzeć o swoje ramię głowę nastolatki. Godzinę później ciemne oczy Teodora błyszczały, śledząc sceny pościgów i gonitwy szybkich aut. Puste opakowanie po jedzeniu, leżało porzucone w kuchni, a oni trzymali ciepłe kubki z herbatą.

-Umiesz prowadzić samochód? – spytała, przypominając sobie rozmowę z Malfoyem. Nott uniósł brwi, kiedy kierowca w filmie cudem uniknął zderzenia.
-Wolę motory, ale auta też są spoko – odpowiedział, wciągając z sykiem powietrze, kiedy taksówka zrobiła jakiś świetny jego zdaniem manewr. Gryfonka zmarszczyła brwi, odchylając się tak by móc spoglądać na młodego arystokratę. Tak często zapominała o tym, że Teo należy do tej elity czystokrwistych czarodziei.

-Nigdy o tym nie wspominałeś – mruknęła, gładząc palcami gładki materiał kocyka. Poczuła na sobie palący wzrok ślizgona, który zapewne wyczuła jej zaskoczenie oraz markotność.
-O wielu rzeczach nie wspominałem – powiedział cicho, delikatnie pociągając ją za najbardziej sterczącego loczka –Wiem, że lubisz być obeznana w sytuacji, ale.. jest dużo sekretów z którymi się jeszcze z Tobą nie podzieliłem..

-Dlaczego? – szepnęła, zaciskając mocno usta. Wiedziała, że Teodor jest najbardziej pogmatwaną oraz tajemniczą osobą, ale i tak to wyznanie ją zabolało. Ona dzieliła się z nim prawie wszystkim, a on przyznawał się bez bicia, że jedynie uchylił trochę rąbka tajemnicy.
-Bo nigdy nie miałem z kim się o tym podzielić, a teraz mam taki nawyk – westchnął zmęczony, uśmiechając się do niej z niepewnością –Aż nagle w moim życiu stanęła dziewczynka, która chce wszystko wiedzieć, ale nie z żądzy wiedzy, a z troski.. to jest dla mnie jeszcze.. wciąż mnie zadziwiasz, Hermiono.

-Jak ty mnie – przewróciła oczami, nie spoglądając jednak na niego. Skupiła wzrok na telewizorze, starając zrozumieć zachowanie przyjaciela.
-Niech będzie – jęknął, łapiąc ją za dłoń i splatając palce –Zdradzę ci trzy sekrety, którymi nie lubię się dzielić.

-A co chcesz w zamian? – spytała machinalnie, zaskakując tym samą siebie. Od kiedy to przy takich sprawach zadawała takie pytania. Cóż, możliwe, że ciągła obecność ślizgonów dała się we znaki, a utarczki z Wężami do czegoś przydały. Nauczyła się już, że u nich panuje zasada „coś za coś”, a ona nie była wyjątkiem.
-Jak to szło, urwisie? Z kim przystajesz, takim się stajesz? – uśmiechnął się szeroko, odgadując tok jej myślenia –Nic nie chcę oprócz obietnicy, że następny film to będzie również z samochodami.

-Poświecę się – zgodziła się, odpowiadając mu równie szczerym spojrzeniem.
-Pierwszy – chłopak wyprostował palec, namyślając się przez chwilę –Znam czarną magię.

Hermiona przestała się uśmiechać, wzdychając ciężko. Nie była pewna czy wolałaby teraz czuć szok jaki powinna, a może niedowierzanie, ale jedyne co ją uderzyło, to świadomość, że jej przypuszczenia się sprawdziły. Zagryzła wargę, potwierdzając własne domysły o znajomości ślizgonów z Mrocznymi Sztukami. Prawdopodobnie magia Teodora wydawała jej się tak pociągająca i niebezpieczna, a ich więź umacniała ją w tym przekonaniu.
-Nie jesteś zaskoczona, co? – uniósł kącik ust w krzywym uśmieszku, mrużąc powieki –Czyli sekret drugi.. mam brata.

-Brata? – teraz aż pisnęła, nie spodziewając się takiego wyznania. Nie przypominała sobie żadnej sytuacji, w której chociaż rzucał iluzję co do posiadania rodzeństwa. Nie, ten fakt, Teo przemilczał zamierzenie. –Merlinie..
-Nathaniel ma siedem lat, ale.. – zgrzytnął zębami, napinając mięśnie –W sumie można powiedzieć, że jestem jedynakiem. Nathaniel jest chory i umiera..

-Boże, Teo – zamrugała szybko, ściskając mocniej jego ręce –Tak mi przykro. Magia nic nie zdziałała?
-Magia nie jest rozwiązaniem wszystkich problemów – mruknął szorstko, spoglądając na nią z chłodem i obojętnością –Nie masz się o co martwić, H, ja już przywykłem do bycia jedynym dzieckiem.

-NOTT – teraz krzyknęła, a żal i współczucie zniknęły szybko zastąpione przez gniew i złość –Jak możesz tak mówić, Teodorze? Zastanów się jakie bzdury wygadujesz! To twój BRAT!
-Dobrze to wiem, Granger – również podniósł ton, wykrzywiając usta w szyderczym grymasie –Uwaga, sekret trzeci, jestem mordercą!

-Nie inter.. co? – przerwała gwałtownie, z rezygnacją opadając na oparcie sofy –Co?
-Zabiłem człowieka – powtórzył nadal ze złością, zaciskając pięści. Gryfonka słyszała niemal bicie swojego serca, które przyspieszyło. Wypuściła ze świstem powietrze, starając zebrać do kupy. Teodor, jej nieprzewidywalny przyjaciel, chłopak z którym jest związana do końca życia zabił. Nie mogła przyjąć tego do wiadomości, bo jak.. jak on mógł to zrobić? Może i był pochodzenia czysto-krwistego, może i należał do arystokracji czy najmroczniejszego domu w Hogwarcie, ale to nadal był ten nastolatek, który się przed nią otwierał. Ciemnooki młodzieniec, który denerwował ją, rozbawiał i chronił. Właśnie… jedynym rozwiązaniem jakie przychodziło jej teraz do głowy, to fakt, że musiał się poświęcić.

-Opowiedz mi – bardziej zażądała niż poprosiła, wiedząc że teraz to ona musi być tą stanowczą oraz spokojną.
-Nie ma dla mnie żadnego wytłumaczenia – syknął cicho, kiedy przysunęła się bliżej. Bez wahania położyła mu swoje nogi na kolanach, splatając palce ze sobą.

-Pozwól, że ja to stwierdzę – odpowiedziała łagodnie, uśmiechając się do niego, kiedy wbił w nią gniewne spojrzenie. Uniosła w odpowiedzi jedynie brew, gratulując sobie i jemu tego zaufania, gdyby nie ono na pewno zwiałaby już gdzie pieprz rośnie.
-Miałem dwanaście lat, a Nathan z niecałe dwa.. – zaczął w końcu, nerwowo spuszczając oczy na ich splecione dłonie –Wtedy przyszli oni.. chcieli przypomnieć ojcu, że kiedy najdzie pora, on stawi się na rozkaz swojego pana.. wtedy też na umilenie sobie czasu wyciągnęli mnie oraz Nathaniel z pokoju. Ojciec ich wyśmiewał, dopóki nie zobaczył nas w ich rękach..

-Twój tata na początku odmawiał? – zapytała, kiedy się zaciął.
-Tak, żałował wtedy tych wszystkich czynów, ale.. – skrzywił się na wspomnienie młodzieńczego horroru, przez jaki musiał przejść –Za późno się zorientował, że mają zakładników.. zaczęli rzucać crucio.. i inne – ściszył głos, a chrypka przeszkodziła mu w dalszych zwierzeniach –Nie pamiętam zbyt dużo.. krew i ból. Krzyki matki oraz błagania ojca zlewały się z jękami Nathaniela.. w pewnym momencie postawiono mnie na nogi i wsadzono różdżkę w dłoń.. – pogładziła go uspakajająco po ramieniu, widząc że potrzebuje wsparcia –Powiedzieli, że albo zabiję jakieś mugolskie dziecko, albo oni zabiją mi brata.. – popatrzył na nią z szaleńczym błyskiem w oczach, które zmieniło się w żal oraz ogromny smutek –Nathaniel się nie ruszał, Hermiono, nie płakał i nie krzyczał.. Ojciec powiedział żebym .. odmówił, bo on nie żyje. Matka szlochała w kącie, a oni się śmieli.. – oblizał spierzchnięte usta, nie odwracając od niej oczu –Ale kiedy spojrzałem na niego.. nie mogłem uwierzyć, że nie żyje, więc zdecydowałem.. Mugol, który się pojawił z nową grupką był malutki, miał z trzy lub cztery latka..

-Przykro mi, ale.. – nie wiedziała co powiedzieć, nie mogła sobie wyobrazić tak młodego Nott’a stojącego przed takim wyborem. Jaki dzieciak miał już splamione ręce oraz obraz przemocy wyryty w pamięci do końca życia. –Uratowałeś go.
-Nieprawda – ledwo go zrozumiała, kiedy przyciągnął ją na kolana i schował twarz w gęstwinie loków –On i tak umiera..

-Teo? – zacisnęła palce na jego koszulce, wdychając ten znajomy zapach chłopaka. Mruknął coś, gładząc ją leniwie po plecach, a samemu zmagając się z ogromem uczuć –Kocham cię, Teo.
-A ja kocham Ciebie, urwisie – odpowiedział cicho, muskając ustami jej czoło.

-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-

Jane Granger kochała swoją córkę najbardziej na świecie. Uwielbiała obserwować jak z małej dziewczynki przemienia się w dorosłą kobietę. Mogłaby godzinami przyglądać się nastolatce, która zmagała się z dojrzewaniem i problemami z tym związanymi. Chciałaby słuchać jej opowieści o liceum, przygodach z Aryą czy plotkach o chłopcach. Cóż, zamiast tego mogła wspierać młodą dziewczynę z problemami typu wojna, poświęcenie oraz śmierć. Wolałaby czasem by dzień kiedy przybył do nich ponury nauczyciel informując o wyjątkowości córeczki nigdy się nie zdarzył. Jednak teraz, słuchając jej głosu dobiegającego z salonu, gdzie opowiadała ojcu o Transmutacji nie potrafiła zdobyć się na ten żal. Hermiona nie dość, że była niepowtarzalna dla swoich rodziców, to również wyróżniała się i wśród czarodziei. 

-Czyli jakbym miał psa i chciał kota, to..

Uśmiechnęła się szeroko, ściszając radio. Bezmyślnie ustawiała naczynia, wyobrażając sobie, że są normalną rodziną, z normalnym dzieckiem. Miona histeryzowałaby przed chemią, a nie eliksirami. Mruknęła coś pod nosem, wiedząc że tak naprawdę nie by nie chciała zmieniać.

-Otworzę – krzyknęła do roześmianej rodziny, kiedy rozległ się dźwięk dzwonka. Zdejmując po drodze fartuch, otrzepała ręce. Uchyliła drzwi, unosząc z zaskoczenia brwi na widok niespodziewanych gości. –Dobry wieczór.

-Dobry wieczór, proszę pani – stojąca przed kobietą blondynka uśmiechnęła się uprzejmie, wygładzając błękitną spódniczkę oraz białą bluzeczkę. Jasne włosy dziewczyny splecione w warkocza dodawały parę centymetrów. Tuż za nią grupka nastolatków szczerzyła się radośnie, przyglądając rozmowie. Wysoka, ciemnowłosa nastolatka chichotała cicho ze stojącymi obok młodzieńcami. Wszyscy wystrojenie, wymalowani oraz wyperfumowani widocznie czekali na jej reakcję.

 –Czy zastaliśmy może Hermionę?







*Uwaga, uwaga ten przypadek jest prawdziwy! Pozdrawiam mojego Rogasia, który zawsze mnie rozwala swoim sposobem jedzenia cheesebugerów ♥

 

18 komentarzy:

  1. Wara od mojego jedzenia!! <3
    Rogaś

    OdpowiedzUsuń
  2. Ahhh.. Czekałam i się doczekałam :D cudowny rozdział :) i już zaczyna się dziać coś więcej pomiędzy Draco a Hermioną <3 i Arya i Zabini <3 już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, zaczynamy więcej Dramione :D
      Hahaha, dziękuję za miłe słowa, od razu mam ochotę pisać i pisać następny :P
      Ściskam,
      Lupi♥

      Usuń
  3. Nie mam czasu sie logować wiec z anonima. Zmotywowałaś mnie tym ze dostałaś wiec mój skończę jeszcze dzisiaj aby przed wyjazdem coś dać. :D

    -Verrsace

    Zabieram sie za czytanie

    OdpowiedzUsuń
  4. Aż muszę sie zapytać bo nie wytrzymam. W jakim roku jest twoja Historia?
    Facebook, plotkara itp nie były w 1995/6. Troszkę nie pasuje to do całej opowieści i wyrywa mnie z czytania.
    Ale poza tym ogólnie rozdział świetny. Nie wiem czemu ale bardzo mi sie spodobał. Zaskoczył mnie Draco Obok Hermiony ale no czemu nie...
    Myślałam ze coś będzie z tym kolega któremu sie Hermiona podoba.
    Dałaś mi motywacje aby dodać coś przed wyjazdem.

    -Verrsace

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że zdążyłaś dodać nowy post przed swoją wycieczką! ♥ I to na dodatek dzięki mnieee! Już ci wszystko wytłumaczyłam, ale jeśli jeszcze ktoś będzie chciał wiedzieć: fb czy plotkara, czy nawet inne współczesne odnośniki będą się pojawiać, bo chcę pokazać NASZ mugolski świat. A nie wiem, co wtedy było modne czy co każdy znał :P
      Draco musi pojawiać się częściej z Hermioną, a ona musi go zacząć rozumieć, więc.. :D

      Mam nadzieję dawać ci częściej motywację, bo będę mogła czytać następne i następne Twoje rozdziały ;*

      Miłego wypoczynku,
      Lupi♥

      Usuń
  5. Jezus Marian, prześwietne. PRZE- PRZE- PRZEŚWIETNE. Nadal mnie zachwycasz ;3 Draco zwierzający się Mionie mnie urzekł.No, ale największym zaskoczeniem dla mnie było, to, że Arya i Zabini.
    SUPER! Nie mogę się doczekac następnego rozdziału.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. DZIĘKUJĘ♥
      Twoje komentarze sprawiają, że.. czuję się doceniona? Niee, wciąż mi trudno uwierzyć, że ktoś to czyta, a na dodatek komentuje ;oo
      DZIĘKUJĘ!
      Arya i Blaise *.*
      Tak się cieszę, że zwróciłaś na nich uwagę, bo będzie się duuużo działo z tą dwójką! :D
      A ja nie mogę się doczekać następnego Twojego komentarza :3
      Pozdrawiam cieplutko,
      L.♥

      Usuń
  6. biedny Teo :ccccc yaaay ta scenka w ogrodzie <3 no ogółem zajebiście <3 nie moge sie doczekać nast. <3 weny życze <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie - biedny Teo :< Ale dzięki temu jest jaki jest, a takiego go lubię :3
      Scenka w ogrodzie była niepewne. Nie wiedziałam czy zostawić czy zmienić, ale w końcu.. zostawiłam. Ulga jaką teraz czuję jest równie wielka co.. nie wiem do czego by tu porównać.
      Cieszę się niezmiernie, że się podoba!
      Weną nie wzgardzę i chętnie przyjmę jej więcej!
      Ściskam,
      Lupi♥

      Usuń
  7. Scenka w ogrodzie najlepsza! Biedny Teo :( Współczuję mu tak bardzo :(
    Uwielbiam postać Aryi :) I genialnie wprowadzasz naszych kochanych arystokratów w świat magii ;) Nie mogę się już doczekać kolejnego rozdziału :)
    Życzę weny i pozdrawiam!

    Maggie Z.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ♥♥♥
      Teodor jest jedną z moich ulubionych postaci, dlatego hyhyhy będzie nie raz miał problemy czy inne kiepskie sytuacje, ale czego nie robi się z miłości? :P
      Dracon i Hermiona powoli wkraczają na niebezpieczne rejony swojej znajomości ^.^ zobaczymy jak to się rozwinie!
      Arya? Ahh, dziękuję! Jesteś chyba pierwszą osobą, która napisała to wprost. Nasza mugolka będzie.. się przewijać i przewijać w tej historii, dlatego się cieszę, że ją polubiłaś xD
      Dziękuję za tyle miłych słów, dużo dla mnie znaczy każdy komenarz :3
      Wenę biorę i dużo uścisków przesyłam,
      Lupi♥

      Usuń
  8. Omg, scena rozmowy Hermiony z Draco powalająca!
    Jako ze uwielbiam fantasy, wątek więzi z Theo kręci mnie niesłychanie. Nie umiem się doczekać jak to wszystko się skończy :)
    Poza tym, jestem bardzo (pozytywnie) zaskoczona tym, że chłopcy umieją prowadzić auto! Co nowego ^^
    No cóż, skończyłam te, nie wiem ile bo ich nie numerujesz, rozdziały, a teraz czuję pustkę, bo nie ma nic dalej i musze czekać. Życzę Ci dużo weny, i baaaardzo dziękuję za wszystkie emocje, których mi dostarczylas, a były one niezapomniane, co chyba widać po moich komentarzach ;)
    Z wielką pewnością dodaje do polecanych, zastanawiając się w duchu jak to możliwe ze tak dobry blog jak Twój nie cieszy się większą popularnością niż dotychczas... Cóż, to ostatecznie utwierdza mnie w przekonaniu, że nie ma sprawiedliwości na tym świecie.
    Pozostaje mi nic innego jak czekać i mocno Cię uścisnąć! ♥
    Kercia :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kercia!

      Na wszystkich Założycieli! Nie mam pojęcia co mogę napisać, bo.. cóż Twoje komentarze sprawiły, że.. zaniemówiłam!

      To jest oszałamiające, gdy czytasz tyle (skomentowałaś każdy, KAŻDY rozdział) komentarzy, które.. wyrażają .. sama nie wiem co. To, że ktoś to czyta i docenia! Na dodatek, gdy komentującym jest tak świetny pisarz, którego historię uwielbiam!!!

      Możesz mi wierzyć, że gdy weszłam na moje dramione i zaczęłam czytać te komentarze.. zadzwoniłam do bety/przyjaciółki piszcząc z ekscytacji a potem mrucząc coś z niedowierzenia. A potem? Popłakałam się ze wzruszenia, że ktoś napisał tyle miłych słów skierowanych do mnie!

      Ogromnie dziękuję, dziękuję, dziękuję x 2345678903456789023456789345678..

      Ściskam ciepło,
      Lupi♥

      PS. Naprawdę nie wiem co napisać ;.; bo żadne słowa nie wyrażą mojej wdzięczności♥

      Usuń
  9. Zostałaś nominowana do Liebster Blog Award.!
    Gratuluje, szczegóły u mn na blogu ;D
    Ever :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo fajne ❤
    Jedyne co mi nie pasuje to trochę za mało Dramione :'c


    'Panna_Malfoy_♡

    OdpowiedzUsuń
  11. CUDO! <3 Czytam daaalej :*

    OdpowiedzUsuń