Witam was w tym pięknym acz niesłonecznym dniu!
Rozdział jest inny zdaniem mojej bety, dla mnie jest.. nie wiem jaki. Pisałam go dłuuugo, bo nie potrafiłam znaleźć słów potrzebnych do napisania go ;)
Jeszcze tu na wstępie chciałam podziękować wam moi kochani czytelnicy!
Szczególnie wam, komentującym, którzy zachęcacie mnie do udostępnianie tego wszystkiego! Wciąż nie mogę uwierzyć, że to robię, a czyta to nie tylko Rogaty, ale i wy!
Nie wiem co jeszcze dodać :3
Hermiona była oszołomiona, a wręcz przerażona swoją sytuacją. Została napadnięta we własnym domu, a jej matka jedynie co zrobiła, to trajkotała z porywaczami. Słyszała jak z dołu chłopcy dyskutują o czymś z ojcem, zapewne zgłębiając się w tematy Quddicha, o którym nigdy nie chciała opowiadać. Ona sama siedziała w swoim pokoju obserwując jak jej włosy zmieniają się w gładkie fale, a oczy zostają podkreślone delikatnie kredką.
-Podnieś trochę głowę – palce Astorii musnęły brodę
gryfonki, unosząc delikatnie wyżej. Z uwagą ślizgonka dotknęła warg prefekt
błyszczykiem, uśmiechając do spoglądającej na nie Pansy. Rozdział jest inny zdaniem mojej bety, dla mnie jest.. nie wiem jaki. Pisałam go dłuuugo, bo nie potrafiłam znaleźć słów potrzebnych do napisania go ;)
Jeszcze tu na wstępie chciałam podziękować wam moi kochani czytelnicy!
Szczególnie wam, komentującym, którzy zachęcacie mnie do udostępnianie tego wszystkiego! Wciąż nie mogę uwierzyć, że to robię, a czyta to nie tylko Rogaty, ale i wy!
Nie wiem co jeszcze dodać :3
Nienormalna ja,
Lupi♥
Hermiona była oszołomiona, a wręcz przerażona swoją sytuacją. Została napadnięta we własnym domu, a jej matka jedynie co zrobiła, to trajkotała z porywaczami. Słyszała jak z dołu chłopcy dyskutują o czymś z ojcem, zapewne zgłębiając się w tematy Quddicha, o którym nigdy nie chciała opowiadać. Ona sama siedziała w swoim pokoju obserwując jak jej włosy zmieniają się w gładkie fale, a oczy zostają podkreślone delikatnie kredką.
-Może to? – Millicenta uniosła wyżej wieszak, na
którym wisiała szmaragdowa tunika –Do tego ciemne legginsy oraz buty na obc..
-Chcesz żebym się zabiła? – panna Granger obróciła
się na fotelu, mrużąc powieki na widok samozadowolonego uśmieszku blondynki.
Dziewczyna zmarszczyła brwi, obracając się w stronę szafy i burcząc coś o
prymusach. Parkinson natomiast wyszczerzyła się porozumiewawczo do gryfonki, z powrotem
klikając coś na laptopie, którą ją fascynował.
-Napisałaś do Aryi czy chce się z nami wybrać? –
Astoria odłożyła kosmetyki pani Granger do kosmetyczki, przeglądając się w
lustrze. Jako jedyna z ślizgonek założyła spodnie, skórzany materiał opinał szczupłe
nogi dziewczyny, eksponując jeden z jej największych walorów. Prześwitująca
koszulka przylegała do bioder, wyżej luźno opadając. Czarne włosy miała proste
i napuszone, w przeciwieństwie do Milki, która upięła jasne pukle w wymyślny
kok. Wyglądała jak zwykle niczym porcelanowa lalka, która olśniewała swoim
niewinnym wdziękiem.
-Jeszcze nie odpowiedziała – przyznała, krzywiąc
się mimowolnie na widok Greengrass, która wraz z Bulstrdoe zaczęła wymyślać
jakiś nowy strój. Szybko przeniosła się na łóżko, opadając obok Pan, która jak
się okazało grała właśnie w (to co kulka ucieka od duchów czy coś). –Jak ty to
wytrzymujesz?
-Przebieranki itp.? – ulubienica Malfoya
zachichotała, poklepując ją pokrzepiająco po nodze –Przywykniesz, kochana.
-Wysiliłaś się z tą radą, nie ma co – burknęła
prefekt, zamykając oczy na chwilę. Wciąż nie mogła uwierzyć, kiedy jej mama
stanęła w salonie z zaciekawioną miną, a zza niej powychodziła Kasta. Millicenta
z piskiem rzuciła się na nią, całując soczyście w policzek.
-Gryfoni nie mieli być przypadkiem odważni? – Pansy
szturchnęła ją łokciem w żebra, kiwając w stronę pozostałych dziewczyn.
–Popatrz na nie, czy nie są urocze?
-Może.. – zaśmiała się dziewczyna, blednąc jednak w
chwili, kiedy obie „urocze” panny popatrzyły na nią z błyskiem w oczach –Nie.
Nie są.
-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.
Hermiona zmarszczyła brwi, kiedy stanęła na
szczycie schodów. Wciąż nie mogła uwierzyć w to wszystko co się dzieje dookoła
niej. Widziała stojących na przedpokoju ślizgonów, którzy gawędzili z jej
rodzicami na błahe tematy. Spojrzała na Milli, która w ramionach Marcusa wręcz
lśniła radością oraz miłością. Wciąż nie mogła uwierzyć, że tych dwoje planuje
już ślub, a co dopiero, że są tak pewni swoich uczuć. Ona nie miała pojęcia co
wygrywa jej serce, a tym bardziej nie rozumiała własnych uczuć.
-Ślicznie wyglądasz, Mionuś– Blaise jako pierwszy
dostrzegł ją, obdarzając swoim swojskim półuśmiechem. Gryfonka posłała mu
ciepłe spojrzenie, w myślach błagając Salazara by miłością, która miała
nadzieje kiedyś najdzie, obdarzył ją ktoś równie dobry co Diabeł. Nie po raz
pierwszy żałowała, że nie było jej pisane zakochać się w mulacie z
wzajemnością.
-Dziękuję – powiedziała, spoglądając z niechęcią na
matkę, która już stała przy drzwiach i żegnała się ze ślizgonkami. Kobieta była
bardziej podekscytowana od własnej córki, a jej lśniące oczy błyszczały
radością za każdym razem, gdy któraś z dziewcząt komplementowała posiadłość.
-Fajne buty – przeniosła wzrok na chłopaka, który
unosił brew z rozbawieniem. Dracon opierał się o framugę, z dziwną
intensywnością przyglądając jej ubiorowi. Spojrzała na własne odbicie w
lustrze, poprawiając odruchowo spódnicę. Wygładziła nieistniejące zagięcie
granatowego materiału, muskając później palcami białą bluzką z napisem - smart girls are sexier . No i jedyna rzecz, na którą nie dała się namówić. Czarne szpilki z
powrotem spokojnie schowane zostały do zakątków szafy pani Granger, a na jej
stopach prezentowały się zwykłe, sfatygowane trampki.
-Emm – mruknęła, czując palące rumieńce na
policzkach, kiedy napotkała szare tęczówki. Blondyn uśmiechnął się powoli,
kiwając w stronę wyjścia. Czym prędzej uciekła z przedpokoju, krzycząc rodzicom
krótkie „pa”. Stojąc z przyjaciółmi na dworze, kolejny raz zaniemówiła. To
chyba były rekordy w zaskakiwaniu jej oraz sprawianiu, że gubiła język w buzi. Hermiona
Granger prawie padła z wrażenia, przyglądając się stojącym samochodom. -Co to jest? – udało jej się w końcu wykrztusić.
-Subaru impreza – Malfoy odpowiedział dumnie,
gładząc niemal czule ciemne drzwi –Zaskoczona, Granger?
-On za kółkiem jest niebezpieczny – Astoria wybuchła
śmiechem, biorąc pod ramię milczącego Teodora –Często zapomina, że istnieje coś
takiego jak hamulec.
-Przesadzacie – mruknęła niepewnie, czując jak
serce mimowolnie zaczęło wybijać szybszy rytm –Nikt nie może jeździć aż tak
strasznie.
-Przekonasz się, Granger, jeśli wsiądziesz –
srebrne oczy wpatrywały się w nią z zamyśleniem, a arystokrata szarmanckim
gestem otworzył drzwi –Tchórzysz
gryfoniaro?-Nie może być tak źle – powtórzyła, pewnym krokiem podchodząc do subaru –Jadę z Tobą, Malfoy.
-Zastanów się, H, on naprawdę jest piratem drogowym – Milli popatrzyła na nią z powątpieniem, ściskając dłoń Marcusa. Granger przewróciła oczami i poszła zając miejsce z przodu auta Smoka. Przez okno obserwowała, jak reszta Kasty również się zbiera. Astoria zakładała kask, stojąc przy pięknym, klasycznym Suzuki. Teodor zastukał w okno, przechodząc obok, siadając jako kierowca ścigacza. Nott zaczekał na przyjaciółkę, któa zajmowała miejsce pasażera. Blaise w tym czasie sadowił się za kierownicą swojego samochodu, rozmawiając już o czymś z Gloomy’m na przednim siedzeniu, a dziewczynymi z tyłu.
-Malfoy, gdzie tak w ogóle jedziemy? – popatrzyła
na blondyna, który uruchamiał silnik.
-Do klubu – przewrócił oczami, czekając na resztę -Mówi
ci coś Angeltium?
-Nie, nie kojarzę – zmarszczyła brwi, szukając w
pamięci jakiegokolwiek powiązania –Czy to też łacina?
-To skrót od Angelorum cadentium – mruknął, rzucając
ostatnie spojrzenie na Kastę oraz ruszając wzdłuż ulicy –W tłumaczeniu upadłe
anioły. Jedziemy po Aryę?
-Tak – zagryzła wargę, czując się dość dziwnie.
Jechała z Draco Malfoyem samochodom, sama z arystokratą. Zjechała trochę na
siedzeniu, obserwując z fascynacją mijane uliczki. Londyn nocą zawsze ją
zachwycał swoim pięknem oraz energią.
-Masz miłych rodziców – rzuciła na niego okiem,
zaskoczona spokojnym oraz miłym tonem jego głosu –Twoja mama jest bardzo..
ciepła. A ojciec zabawny..
-Dziękuję – uśmiechnęła się lekko, bawiąc wystającą
nitką z bluzki –Jacy są twoi?
-Inni niż myślisz – parsknął, wymijając w szybkim
tempie sznur samochodów. Gryfonka przełknęła ślinę, obserwując jak strzałka
zbliża się do 120.
-Czyli jacy? – powtórzyła, wstrzymując oddech,
kiedy z gracją wślizgnął się między dwa inne auta i je wyprzedził –Masz prawo
jazdy?
-Po co mi? – prychnął śmiechem, rzucając jej szybki
uśmiech –Moja mama jest najłagodniejszą osobą jaką znam. Najchętniej
przesiadywałaby w ogrodzie, babrząc się w ziemi i opiekując roślinkami. Równie
chętnie podjada z kuchni czekoladę, a każdego dnia musi przynajmniej raz wypić
filiżankę herbaty z miodem. – jego rysy złagodniały, gdy wspominał o kobiecie,
a oczy błyszczały radośnie –Ojciec natomiast nie jest takim draniem jakiego
gra.. – skrzywił się, widząc jej niedowierzającą minę –Nie żartuję, Granger.
Tata zawsze udaje ostrego oraz nieprzyjemnego, ale tak naprawdę mogę z nim
obgadać niemal wszystko. Nigdy nie grzeszył cierpliwością, ale.. taki właśnie
jest Lucjusz Malfoy.
-Wow – skomentowała to jednym słowem, wybijając
palcami rytm do lecącej piosenki –Nie spodziewałam się tego.
-A ja tego, że Gryfonka tak szybko zaprzyjaźni się
ze ślizgonami – dodał ze śmiechem, wciskając pedał gazu –Możesz zadzwonić do
Aryi, że za dwie minuty będziemy.
Hermiona skinęła głową, wysyłając szybko sms’a, a
potem znów wbijając wzrok w kierowcę. Rozumiała,
dlaczego dziewczyny tak się za nim oglądały. Był przystojny. Wysokie kości
policzkowe, głęboko osadzone oczy i prosty nos upodobniały go do
najpiękniejszej rzeźby. Idealnie skrojone wargi oraz białe zęby ukazywane w
rzadko widzianym uśmiechu. Chociaż ostatnio, jeśli dobrze pamiętała śmiał się
wiele razy. A dźwięk ten kojarzył jej się z cichą melodią. Na dodatek te
tęczówki. Szare, nie nawet srebrne oczy. Hipnotyzowały swoją barwą, zmieniającą
się intensywnością. Na czoło opadały mu kosmyki jasnych włosów, ułożonych w
nieład. Niższe partię Dracona również zachęcały do schrupania. Szeroki ramiona
i prawdopodobnie ładnie wyrzeźbiony tors. Niestety zasłonięty swetrem, którego
podwinięte rękawy odsłaniał umięśnione przedramiona. Piękny był w każdym
szczególe, nawet palce, długie i szczupłe były wprost idealne. Hermiona
wiedziała, że jest tak samo fascynujący w środku. Był jednym z niewielu chłopaków,
który potrafił prowadzić inteligentne rozmowy. Co prawda był irytujący i
arogancki, ale odznaczał się bystrością i oczytaniem.
-Może
zrób sobie zdjęcie, hm? – wyrwał ją z rozmyślań irytujący głos chłopaka.
-Mm?
– spytała inteligentnie, czując jak kwieciste rumieńce pojawiając się na jej
policzkach.
-Zrób
sobie zdjęcie, będziesz mogła się na mnie gapić całymi dniami Granger –do listy
jego cech na pewno trzeba dodać złośliwość oraz
symptom kretyna.. -Przepraszam, Granger. Stare nawyki.
-Mm?
– powtórzyła tym razem z zaskoczenia, nie wiedząc co powiedzieć.
-Poniosło
mnie Granger – westchnął ciężko, skręcając w uliczkę willi, gdzie znajdował się
dom córki wiceburmistrza –Wy.. wybaczysz mi?
-Tak
– uśmiechnęła się szeroko, ale kiedy napotkała poważne spojrzenie chłopaka
spochmurniała. Zrozumiała, że prosił o wybaczenie tych wszystkich lat, a nie
jednego komentarza. Czy była w stanie zapomnieć te lata obrażania, wyzywania
oraz ranienia? Nie. Czy była w stanie popatrzeć na niego bez chwilowego
zawahania czy zaraz jej nie obrazi? Nie. Czy była w stanie spędzać z nim dużo
czasu mimo tych wszystkich przeszkód? Tak.
–Może kiedyś.. pod jednym warunkiem.
-Jakim?
– poczuła jak dziwne ciepło rozeszło się po jej ciele, kiedy popatrzył na nią z
determinacją oraz akceptacją.
-Kiedy
wrócimy do Hogwartu.. – chrząknęła, chcąc dodać sobie trochę pewności siebie
–Zaprzestaniesz kłócić się, wyzywać czy obrażać Harry’ego.
-Nie,
tak się nie da – przewrócił oczami, zaciągając hamulec i spoglądając na nią z
dziwnym rozbawieniem -Mogę się postarać, ale ja .. to moje hobby.
-Kłócenie
się z Harry’m? – zaskoczona parsknęła śmiechem, odgarniając niesforny kosmyk za
ucho –Jesteś psychiczny, Malfoy.
-Nie
same kłótnie, ale wyprowadzanie go z równowagi – uśmiechnął się tak samo jak w
ogrodzie, mrugając szelmowsko –Kłócić wolę się z Tobą, Granger.
-Twoje
komplementy są.. wyjątkowe – postukała pomalowanym na niebiesko paznokciem o
skroń –To podasz mu rękę na zgodę.
-Dlaczego
ja? – skrzywił się teatralnie, ale szelmowski błysk nie zniknął z jego oczu
–Okej, obiecuję, postarać się.. być milszym?
-Niech
będzie – pomachała Diabłowi, który zatrzymał się tuż przy nich. Mulat skinął
głową, wsuwając swoim samochodem przed nich. -Malfoy? Mogę cię o coś spytać? –
kiwnął głową, z zamyśleniem opierając brodę o kierownicę –Czemu tak bardzo
nienawidzisz Harry’ego?
-Nie
nienawidzę go. – mruknął cicho, gładząc palcami deskę rozdzielczą –Potter jako
pierwszy odrzucił moją przyjaźń..
-I
tylko dlatego? – zdziwiona otworzyła buzię, szybko ją zamykając.
-Postaw
się w mojej sytuacji – uniósł brew, obrzucając ją jednocześnie zagadkowym
wzrokiem -Od najmłodszych lat dostawałem to co chciałem. Przyjaźniłem się i
bawiłem z wybranymi przeze mnie osobami. Jako dzieciak wyobrażałem sobie moją
przyjaźń z Wybrańcem. Ojciec zostałby oczyszczony z wcześniejszych zarzutów,
matka byłaby szczęśliwa, że mam bohatera za kumpla – zaśmiał się ponuro,
przeganiając machnięciem ręki wspomnienia -Przygotowywałem się z Zabinim na
psoty i kawały z Potterem. Wyobrażaliśmy sobie, że stworzymy super drużynę, że
pokażemy mu na czym polega prawdziwa magia. Zdradzimy tajemnice starych rodów,
by mógł zostać najlepszym czarodziejem. A gdy doszło co do czego to spojrzał na
mnie, jak na kretyna. – pokiwał głową z lekkim uśmiechem –Chciałem spróbować
jeszcze raz, ale Malfoyowie nie dają drugiej szansy. A on bronił tak zajadle
Wieprzleja i Ciebie – sekundę później w jego srebrzystych tęczówkach błysło
jakieś uczucie, ale dość szybko zniknęło –Szczerze? Czasem jestem zadowolony z
tego, że Rudy mnie wyprzedził.
-Czemu?
– wpatrywała się w niego nie mogąc uwierzyć w jego zeznania.
-Dzięki
temu Potter ma Ciebie. Nie wiem, czy pomógłbym mu tak jak ty – zignorował jej
protesty, przekrzywiając głowę na bok -Sama przyznaj, że gdyby nie twoja mądra
głowa, to leżałby już martwy.
-Nie
leżałby martwy! – oburzyła się, wypuszczając z sykiem powietrze -Może wpadłby w
większe problemy, ale nadal byłby Harrym. Znalazłby rozwiązanie.
-Bez
Ciebie, Potter mógłby być całkowicie inny – zauważył cicho, zmieniając stację w
radiu.
-Nie
prawda – zaprotestowała równie gwałtownie, zastanawiając się czy w jakimś
alternatywnym świecie nie przyjaźniłaby się z Wybrańcem -Ja tylko ..
zaprzyjaźniłam się z nim..
-Stoisz
za nim murem – stwierdził, wzdychając ze znużeniem, kiedy na żadnej stacji nie
znalazł nic ciekawego.
-Tak
– stanowczość w jej głosie nawet ją zdziwiła –Potrzebuje wsparcia, bo cała ta
sprawa z Wybrańcem przerosłaby każdego.
-Potter
jest wciąż dzieciakiem, jak każde z nas – potaknął pojednawczo, spoglądając na
nią z ukosa.
-Przestał
nim być po drugim roku – przyznała, posyłając Aryi wiadomość z wieloma
wykrzyknikami.
-To
był pamiętny rok, Lokchart nauczycielem – zachichotał, mrugając niewinnie –No i
mój pojedynek z Potterem, piękne czasy.
-Bardzo
zabawne – wymamrotała, nagle waląc go w ramię -Ale z tym wężem przesadziłeś.
-Pomyliłem
zaklęcia – mruknął, błyskając zębami -Na dodatek pomogłem mu odkryć jego dar – wężomowę.
-Albo
przekleństwo – poprawiła go, znając prawdę o męczącym talencie przyjaciela -Wszyscy
się go bali i wytykali palcami. Nawet Gryffindor odwrócił się do niego plecami.
-Ale
ty nie – zauważył, poważniejąc -Potem zostałaś spetryfikowana..
Chłopak w tym momencie miał przed oczami scenę, kiedy zobaczył uroczą, pachnącą truskawkami dziewczynkę leżącą nieruchomo. Był przerażony, jak nigdy.
-A
Harry złamał wiele zasad by mnie „pomścić” – dokończyła, nie zdając sobie
sprawy jakie myśli przelatują teraz jej towarzyszowi przez głowę -Nigdy nie
uwierzyłabym komuś, kto powiedziałby mi
że będziemy razem siedzieć i normalnie rozmawiać.
-Ile
może się zmienić w cztery miesiące? – mruknął, zapalając silnik, kiedy znajoma
sylwetka pojawiła się na drodze.
-Zaskakująco
dużo – przyznała, otwierając drzwi i machając przyjaciółce.
Draco
zmrużył oczy, starając wyrzucić niechciane wspomnienia z głowy. Westchnął
cicho, słuchając podekscytowanej gryfonki, która już trajkotała z blondynką.
A ja czekałem na to od
drugiej klasy. Od drugiej klasy, liczyłem na jeden twój szczery uśmiech i
wesołe spojrzenie. Od drugiej klasy, wypatrywałem twoich loków i brązowych
oczu, wsłuchiwałem się w śmiech i wdychałem Twój zapach.
I w drugiej klasie wszystko
zaprzepaściłem jednym słowem.
Słowem, które miało cię
chronić przede mną.
Słowem, przez które mnie
nienawidzisz.
Słowem odgradzającym nas
przez te lata.
Szlama.
Mój największy błąd, jak i
najszczersze poświęcenie.
Poświęciłem serce byś była
bezpieczna i szczęśliwa.
Teraz siedzisz obok mnie i
wiem, że w ten spieprzony sposób postąpiłem słusznie.
-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-
Światła zatrzymywały się na moment na tłumie ludzi
na sekundę, później znów zataczając koła. Głośne basy wprawiały cały klub w
drżenie, a skaczący na parkiecie ludzie dodawali mu więcej energii. Reflektory
współgrały z transową muzyką, którą miksował didżej, siedzący na podwyższeniu.
Kamienne ściany ozdabiało mnóstwo murali przedstawiających wampiry, wilkołaki
oraz inne magiczne istoty. W powietrzu unosiły się balony, które pękały, a
konfetti spadało w tłum.
Hermiona uniosła głowę, śmiejąc się nieopanowanie,
kiedy jedna z różowych baniek pękła, a na ich stół poleciał kolorowe drobiny.
Złapała na dłoń błękitny płatek, który odbijał światła.
-Podoba się? – Blaise siedzący przy niej, sięgnął
po kubek z alkoholem, uśmiechając do gryfonki oraz mugolki –Hmm?
-Niesamowite – Arya promieniała, rozglądając
kolejny raz po klubie. Dziewczyny były zdziwione, kiedy całą grupą wyjechali z
Londynu, łamiąc wszelkie przepisy. Pojechali pod stary bunkier, który wyglądał
jak wiele innych opuszczonych fabryk. Ten stał na środku, pośród ruin innych
budynków. Kiedy podeszli bliżej Marcus wcisnął jakiś ukryty przycisk, dzięki
któremu znaleźli wejście.
-Najlepsze miejsce na świecie – potaknęła Astoria,
kiwając się w rytm piosenki –Każdy
czarodziej znajdzie tu dla siebie miejsce.
Hermiona upiła łuk piwa, wpatrując w roztańczony
tłum. Wciąż była w szoku, kiedy napotykały blade sylwetki wampirów, pięknych
elfów czy umięśnionych wilkołaków. Okazało się, że „Upadłe anioły”, to klub dla
magicznych, nadnaturalnych osób. Mogli tu wejść wtajemniczeni w świat magii,
tańczyć na parkiecie czy szaleć przy bilardzie. Kasta zajęła sobie miejsce w
jednym z lokum, obserwując bawiących się ludzi.
-Pansy, zatańczymy? – Dracon uśmiechał się szeroko do przyjaciółki,
zapraszając na parkiet. Ślizgnka zachichotała, dając się wyciągnąć z miękkiego
siedzenia.
-Nottie? – Astoria również błysnęła ząbkami,
błagalnymi oczami wpatrując w węża –Skusisz się?
-To będzie dla mnie zaszczyt – Teodor z zielonooką
również zniknęli wśród wielu innych, a pozostała część grupy powróciła do
rozmów.
-To kiedy będzie ślub? – Arya popatrzyła z
ciekawością na Milli, która siedziała na kolanach swojego narzeczonego.
-Za rok, kiedy skończę szkołę – odpowiedziała
radośnie blondynka, z ciepłem spoglądając na ukochanego. Marcus musnął wargami
jej ramię, splatając małe palce –Nie mogę się doczekać.
-Będzie tyle żarcia – dodał Gloomy, prychając z
rozbawieniem na widok skrzywionej ślizgonki –Kochanie, uczynisz mi ten zaszczyt?
Zauroczona dziewczyna, skinęła lekko głową, z
wypiekami ruszając na parkiet. Marcus nie odwracał od niej spojrzenia,
przyciągając do siebie. Byli prawdopodobnie jedyną parą, która zamiast skakać
do szybkiej muzyki, tuliła się do siebie.
-Wciąż nie mogę w to uwierzyć – Blaise wypił
duszkiem alkohol, kiwając na narzeczeństwo –Kiedy się w sobie zakochali?
-Może kochają się od samego początku? – bardziej
stwierdziła niż spytała gryfonka, uśmiechając krzywo do mulata –Diable pokaż
Aryi jaki z Ciebie mistrz tańca.
-Co? Mio.. – mugolka spanikowana, chwilę później
stała przy chłopaku. Rzuciła przyjaciółce mordercze spojrzenie, odwracając się
znów do partnera. Czarodziej uśmiechnął się do niej, prowadząc w opustoszały
kawałek parkietu.
Hermiona spojrzała na Astorię, która machała do
niej oraz uwodzicielsko tańczyła, krzycząc by do niej dołączyła. Chichocząc
pozwoliła ślizgonce wprowadzić się w trans, powoli dając muzyce oraz energii
owładnąć jej ciało. Współgrała z Astorią, unosząc ręce oraz łapiąc od czasu do
czasu dłoń dziewczyny w swoją. Zaczęły krążyć wokół siebie, śmiejąc oraz kusząc
płeć przeciwną. Po paru minutach dołączyła do nich Pansy, tanecznym krokiem
rzucając się na środek.
Podczas każdego tańca,
któremu oddajemy się z radością, umysł traci swoją zdolność kontroli, a ciałem
zaczyna kierować serce.
-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-
-Heej.
Ślizgon zerknął na dziewczynę, która oparła się o
bar. Spoglądała na niego z pożądaniem oraz dziką pewnością siebie. Brązowe
włosy opadały kaskadami na plecy, a krwiste usta układały w słodkim uśmiechu.-Hej – odpowiedział obojętnie, szukając w tłumie swoich przyjaciół. Zobaczył mugolkę, która wpatrywała się w jego przyjaciela, a gdzieś kątem oka wyłapał Milli z Marcusem. Skierował wzrok dalej, szukając burzy loków.
Jest.
Obracała się w koło, uśmiechając do Notta. Dobrze,
że to Teodor, a nie ktoś inny. Inaczej... cóż, na pewno popsułby mu się humor.
Ponownie wbił wzrok w Hermionę, która nie zdawała sobie sprawy jak pięknie
wyglądała. We włosy wplatało jej się konfetti migając teraz w świetle
reflektorów. Spódnica falowała, ukazując nogi, które poruszały się z gracją.
Niemal się zaśmiał, dostrzegając wpatrujących się w nieśmiałą panią prefekt
mężczyzn. Teraz już rozumiał, czemu Teodor, który nie przepada za tańcem, stoi
obok gryfonki.
Czując ukłucie w sercu, ponownie obrócił się do
towarzyszki.
-Wampirzyca? – odgadł beznamiętnie, zjeżdżając
spojrzeniem po szczupłym ciele.
-A ty musisz być czarodziejem – oblizała usta,
muskając palcami jego ramię –Zawsze jesteście tacy aroganccy i pewni siebie.
Uniósł brew, kiedy posłała mu lubieżny uśmiech.
Odepchnął się od barku, ciągnąc wampirzycę w tłum. Musi chociaż na moment
przestać myśleć o Czarnym Panu, Granger czy wojnie. A najlepszym sposobem na
zapomnienie jest .. odwrócić uwagę czymś innym.
Arya odchyliła głowę do tyłu, czując jak alkohol
szumi jej w głowie. Ciepłe dłonie złapały ją za ręce, przyciągając bliżej do
siebie. Blaise wydawał się jeszcze piękniejszy niż ostatnio, z czego zdała
sobie sprawę jeszcze przed wejściem tutaj. Mulat wyglądał perfekcyjnie, a
jednocześnie wciąż pozostawał sobą. Nie jakimś lalusiem, a zbuntowanym
chłopakiem.
-Trzymaj się mocno – krzyknął, zaciskając jeszcze
bardziej palce na jej. Skinęła głową, chwilę później wybuchając śmiechem.
Zaczęli obracać dookoła, coraz szybciej i szybciej. Zmrużyła powieki,
napotykając wpatrzone w nią brązowe tęczówki. Niesamowite było to, że
czarodziej potrafił śmiać się oczami i zarażać tym równie mocno, co swoim
śmiechem. Uśmiechnęła się szeroko, odrzucając zbliżające się zawroty głowy.
Teraz liczyło się by rozpędzić do granic możliwości.
-Zaraz zwymiotuję ! – wrzasnęła, na co chłopak
wyszczerzył się szeroko.
-Nie krępuj się, księżniczko – odkrzyknął,
powodując jej jeszcze głośniejszy chichot. W pewnym momencie poczuła jak ich
dłonie wyślizgują się, a ona leci na podłogę. Upadła bez tchu na ziemię, niemal
łamiąc sobie ręce. Jęknęła cicho, obracając na plecy oraz spoglądając na
podbiegającego do niej mulata –Salazarze, nic ci nie jest?
-Mhmm.. – uśmiechnęła się szeroko, powoli podnosząc
do pionu. Czarodziej trzymał ją za ramiona z przerażeniem oraz troską
obserwując jej reakcję –Jeszcze raz?
-Jesteś nienormalna – parsknął, splatając ich
dłonie i pociągając ją za sobą –Chodź, musisz pooddychać świeżym powietrzem.
Arya przewróciła oczami, pozwalając chłopakowi
poprowadzić ją. Wyszli z Sali w jakiś mały korytarz, który okazał się klatką
schodową. O obskurne ściany opierały się pary, które w dość namiętny oraz
obsceniczny sposób wyznawały specyficzny rodzaj miłości. Blaise skrzywił się z
obrzydzeniem, poganiając ją na schodach.
-No i po co się tu w człapaliśmy? – jęknęła, kiedy
nagle znaleźli się na ostatnim poziomie, a schody się skończyły. Mulat zerknął
na nią z rozbawieniem, podskakując w kącie i sprawnym ruchem pociągając za
niewidoczny łańcuch. W suficie otworzyła się klapa, a z góry zjechała stara,
zardzewiała drabina. –Wow.
-Panie przodem – arystokrata ukłonił się,
asekurując ją z dołu.
-Dobrze, że nie mam spódnicy – burknęła, słysząc w
odpowiedzi jedynie jego zduszony chichot –Kretyn.
-Jestem dżentelmenem, Roser – blondynka wydostała
się na dach bunkra, spoglądając na rozgwieżdżone niebo –Nie zaglądam kobietom
pod sukienki.. chyba, że same mnie poproszą.
-Muszą być wtedy zdesperowane – obróciła się w
stronę towarzysza, który przeszedł na podwyższenie i opierał się o komin –Tego
mi było trzeba..
-Wiem – posłał jej ciepły uśmiech, siadając i
spuszczając nogi. Oparł się o zniszczony, stary wywietrznik oraz poklepał
miejsce obok siebie –Lubię tu wchodzić.
Arya przycupnęła obok niego, spoglądając na puste
drogi. Znów zastanawiała się ile zaklęć ktoś musiał rzucić na to miejsce, w
którym tak dobrze bawiły się istoty legendarne. dzisiejszego dnia dowiedziała
się, że wampiry i wilkołaki istnieją naprawdę. Ba! Tańczyła wśród nich!
Wciągnęła świeże powietrze, czując jak chłodny
podmuch unosi jej blond pukle i przyjemnie gładzi kark. Musiała przyznać, że
wyprawa z czarodziejami do tego klubu była niesamowite. Poznała nowych
przyjaciół Hermiony, dość szybko nawiązała nić porozumienia z dziewczynami oraz
urzekła swoim charakterem płeć przeciwną. Zerknęła z ukosa na towarzysza, który
wpatrywał się z zamyśleniem w dal. Jego włosy sterczały na różne strony, a
misterna fryzura na „zbuntowanego” stała się naturalnym rozczochrańcem.
-O czym myślisz? – zapytała cicho, chcąc by zwrócił
na nią te ciepłe tęczówki.
-O wojnie – powiedział z szczerością, wbijając w
nią ciemne oczy. Arya drgnęła przypominając sobie list oraz ostrzeżenie w nim
zawarte.
-Czy.. możesz mi coś obiecać? – zagryzła wargę, podciągając
kolana pod brodę. Kiedy skinął głową, kolejny raz powstrzymała się przed
opowiedzeniem treści kartki –Obiecaj mi, że będziesz pilnował Hermiony.
Przyjaźni się z Harry’m, a .. kocham i jego, i ją, ale boję się.
-Obiecuję, że będę o nią dbał – przyrzekł cicho,
nie spuszczając z niej uważnego spojrzenia. Skinęła głową w podziękowaniu,
uśmiechając nieśmiało. Kiedy i on wygiął usta w krzywym grymasie, odruchowo
zerknęła na jego ładnie wykrojone usta. Wstrzymała powietrze, kiedy nachylił
się w jej stronę, a ona mogła poczuć ciepły oddech na policzku.
-Blaise.. – szepnęła lekko przerażona własną
ekscytacją, nie mogąc nawet ruszyć się o centymetr by odsunąć.
-Szzz – ciepłe wargi musnęły delikatnie jej
szczękę, składając tuż przy uchu niemal niewyczuwalny uśmiech –Nie pocałuję Cię,
chyba że mnie o to poprosisz.
Zamknęła powieki, czując dziwną pustkę, gdy się
odsunął. Zacisnęła palce na kolanach, chcąc wyrzucić z głowy ten cichy głos,
który wręcz płakał o uwagę. Zamiast tego skupiła się na wyobrażeniu sobie Masona,
chłopaka z którym teraz powinna siedzieć.
-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.
Hermiona obróciła się dookoła siebie, pozwalając
włosom rozczochrać jeszcze bardziej. Nim się przewróciła duże dłonie pewnie
złapały ją w locie i utrzymały w pionie. Zaśmiała się cicho, opierając na
moment na dobrze zbudowanym torsie chłopaka. Jego silne ramiona obejmowały ją
opiekuńczo w talii, a broda dotykała czubku jej włosów.
Zacisnęła palce na jego rękawie, kiwając się powoli
w rytm szybkiej piosenki. To była jedna z najlepszych chwil jej krótkiego
życia. Wśród roztańczonych ludzi czuła się wolna oraz beztroska. Uśmiechnęła
się na widok Marcusa, który zabijał właśnie wzrokiem grupkę młodzieńców
obserwujących Millicentę, stojącą przy barze z Astorią.
Nie spodziewała się tego, że Kasta stanie się dla
niej tak bliska w krótkim czasie. Nigdy by nie pomyślała, że ślizgoni są tacy
.. jacy są. Królowa Slytherinu okazała się równie wesołą oraz zagubioną
nastolatką. Astoria każdego dnia udowodniała gryfonce swoją siłę psychiczną i
chęć zaprzyjaźnienia się. Natomiast Milli, która zwykle kryła się w cieniu
Elity, pokazała że jej opinia jest ważna jak każdego innego Węża. Blondynka
swoim ciepłem oraz kojącym głosem dawała poczucie bezpieczeństwa. Pansy, która
dopiero co mignęła Hermionie gdzieś przy drzwiach łazienki, wcale nie była
fanką Malfoya. Pansy, prawdopodobnie była jedyną ślizgonką, która równie chętnie
obrażała blondyna, co i tuliła. Tak, teraz i ona mogła zobaczyć, że ta
niepozorna Parkinson jest spoiwem między Ślizgońskim Triem. Blaise, Dracon oraz
ciemnowłosa często zachowywali się jak trojaczki.
Mimowolnie przeniosła wzrok dalej, odnajdując
szukana sylwetkę. Srebrne tęczówki w idealnej synchronizacji skupiły się na
niej, a ona poczuła dreszcz przebiegający jej po plecach. Zacisnęła zęby,
obserwując towarzyszącą mu dziewczynę, która nie kryła się ze swoim
flirciarskim uśmieszkiem.
-Czasem robimy coś, czego tak naprawdę nie chcemy –
usłyszała zachrypnięty głos Teodora, który pogłaskał ją uspakajająco po
zaciśniętym brzuchu –Może przynieść ci coś do picia, urwisie?
-To czemu to robimy? – zapytała, nie spuszczając
spojrzenia ze ślizgona. Ten równie intensywnie wpatrywał się w nią, a
rozdzielający ich tłum wydawał się nie być żadną przeszkodą.
-Bo to łatwiejsze – wypuścił ją z objęć, stając z
boku i ściskając mocniej dłoń –Idę po picie.
Skinęła niechętnie, mrugając ze znużeniem, gdy
ostre światło reflektorów uderzyło ją prosto w twarz. Stanęła tyłem, starając
znów dać ponieść muzyce. Chciała wyrzucić z głowy wszystkie problemy, chciała
poczuć się beztrosko, chciała poczuć się młodo oraz zachować głupio. Uniosła
ręce wciąż podskakując, musnęła opuszkami palców przelatującego nad nią balona.
Fioletowa guma odbiła się i poleciała dalej, a ona nie mogła powstrzymać się od
chichotu.
-Czasem się zastanawiam czy jesteś prawdziwą
następczynią Roveny – stanęła znów na piętach, czując rumieńce na policzkach ze
wstydu. Arystokrata obserwował ją z zaciekawieniem, z kamienną miną mierząc
wzrokiem. W końcu napotkał brązowe tęczówki, a jego kąciki ust poszły w górę
–Jesteś zbyt.. niewinna oraz łagodna.
-Uważasz zatem, że Rovena była wredna oraz
kłamliwa? – uniosła brwi, mrużąc powieki –Nie jestem niewinna.
-Nie, myślę, że z taką wiedzą i sprytem jaki miała
założycielka, mogła ją wykorzystywać na różne sposoby – przewróciła oczami,
robiąc krok w stronę pani prefekt –Jesteś niewinna, Granger.
-Nie jestem – prychnęła, wzdychając z irytacją nad
jego samozadowoleniem, że przerasta ją niemal o głowę –Czego ty chcesz, Malfoy?
-Zatańczyć z nowym wcieleniem wspaniałej Ravenclaw
– złapał ją za dłoń, kładąc sobie na ramieniu, a drugą unosząc do góry. Sam z gracją ułożył własną rękę na jej
talii, przyciągając jeszcze bliżej siebie. Hermiona otworzyła usta, szybko je
zamykając –Uczynisz mi ten zaszczyt, przemądrzała dziewucho?
-Jakby moje zdanie miało jakieś znaczenie, ulizana
fretko – mruknęła, spuszczając wzrok na ich stopy, które powinny chyba na
siebie nie nachodzić. Cóż, sama nie miała pojęcia nic o takich tańcach, a tym
bardziej o sztuce nie deptania butów partnerowi –Durnota..
-Po prostu nie czujesz tego – sarknął, kopiąc ją
tenisówką w kostkę za karę. Zmarszczył brwi, gdy po raz kolejny ruszyła nie tą
nogą. –Problem, Panno Doskonała?
-Tak – powiedziała cicho, zaskakując tym blondyna.
Ślizgon zacisnął usta by się nie roześmiać widząc jej strudzoną minę. –To
dziwne.
-Nie, dziwny jest brak wyczucia u ciebie rytmu i
tempa – przewrócił oczami, zatrzymując się w pół kroku. Dziewczyna spojrzała na
niego z niemym pytaniem, a później obawą. –Stań mi na stopach, Grangr, bo to
istna katastrofa.
-Nie sta..aa.. – pisnęła, gdy podciągnął ją i
samodzielnie postawił na własnych nogach. Zamrugała zdziwiona bliskością
ślizgona oraz błyskami rozbawienia w rtęciowych tęczówkach –Ktoś ci chyba coś
dorzucił, Malfoy, bo nie zachowujesz się normalnie..
-Powiedziałbym, że to ty masz dziwne problemy z
koordynacją, Granger – sarknął, stawiając w idealnym tempie nogi i zaczynając
tańczyć jak na arystokratę przystało.
-Nikt ci nie kazał ze mną tańczyć, zadufany w sobie
pajacu – warknęła, zirytowana jego docinkami albo motylami w brzuchu, które
teraz zmieniły się w stado sów. Czy normalnie człowiek czuje się tak dobrze w
ramionach wroga?
-A ty znów wszczynasz kłótnię – nastolatek
przekrzywił głowę, wsłuchując się w nową piosenkę. Chwilę później z powrotem
tańczyli, tym razem zmieniając parę ruchów –Dlaczego tak się irytujesz,
Granger? Jesteś skrepowana?
-Bynajmniej, Malfoy – mruknęła, chichocząc gdy
balon rozsypał na nich kolorowe konfetti –Co tak patrzysz,
Panie-Chcę-Być-Salazarem?
-Na jakże ciekawy przypadek głupoty ludzkiej,
Panno-Wcielenie-Roveny? – Draco pozwolił jej się odsunąć, gdy i ta piosenka
dobiegła końca. Stali przez chwilę, przypatrując sobie z ciekawością. W końcu
prefekt obróciła się by podejść do nawołujących ją ślizgonek. Król Węży złapał
ją za nadgarstek przyciągając na moment do siebie i łaskocząc oddechem w ucho
–Słyszałaś może plotki o domniemanym romansie Ravenclaw ze Slytherinem?
-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.
-Postaw mnie! – gdy poczuła grunt, zakręciło jej
się w głowie, a nogi ugięły pod nią. Za dużo alkoholu i tańców. Gdyby nie silne
ramię towarzysza, już dawno by upadła. Opierając się o siebie dotarli do
stolika.
-Aż tak się spiliście? –uśmiechnął się Teodor,
proponując jednocześnie zasapanemu kumplowi kubek z wodą.
-Take no more! – Hermiona krzyknęła głośno,
podnosząc na moment z kanapy by równie szybko na nią opaść.
-Take no more! – dołączył się Marcus, szczerząc
radośnie do koleżanki.
-Take no more! I'll take no more! - zaśpiewali razem, wybuchając chwilę później
śmiechem.
–Posiedźcie tu moment, zaraz wracam. - Nott zostawił
ich na fotelach i zabrał ukradkiem drinki. Odszukał wzrokiem Pansy, która tańczyła
wolny kawałek z Milli. Dziewczyny wygłupiały się na parkiecie, obracając to w
jedną, to w drugą. Zobaczył Astorię wychodzącą z łazienki, która z niemrawą
miną przyglądała się otoczeniu.
-Ast! – po pięciu minutach udało mu się do niej
podejść –Zbieramy się! Jest czwarta, a niektórzy już na nogach nie mogą ustać!
-Okey, widziałam przed chwilą Blaise’a – machnęła w
kierunku barku, uśmiechając ze zmęczeniem -Spotkajmy się przy stoliku!
Teodor wracając złapał ślizgonki oraz Dracona,
wyciągając ich z tłumu. Greengrass w towarzystwie rozgadanego Diabła znaleźli
się przy nich sekundę później.
-Kuźwa! – jęknął Nott, gdy nie zastali nikogo przy
boksie –Kazałem im tu czekać!
-Hm, daleko nie musimy szukać, jak się nie mylę to nasze
zguby stoją na barze, nie? – platynowy wskazał palcem za siebie. Hermiona z
Aryą oraz Flintem tańczyli dziki taniec i wydzierali się wniebogłosy.
-It's my life! And it's now or never!
…
-Ma ktoś aparat? – Pansy parsknęła śmiechem,
opierając na równie radosnych przyjaciółkach -Ściągamy ich stamtąd i do
samochodu, hm?
Gryfonka zeskoczyła z blatu, wciąż lekko
podchmielona. Z Aryą było ciut gorzej i w końcu musieli przerzucić ją przez
ramię, co nie sprawiło Zabiniemu dużo problemów, była chudziutka i leciutka. Z Flintem
było dużo gorzej. Zniecierpliwiony Dracon obiecał, że impreza będzie w
Hogwarcie, a jak się spóźnią
to ich nie wpuszczą. Chłopak pobiegł do samochodu tak szybko, że aż się za nim
kurzyło.
.*.*.*.
Dziewczyna
zatrzymała się z fascynacją wpatrując w stojącą przed nią lokomotywę. Za każdym
razem była tak samo zauroczona oraz zafascynowana pociągiem, który miał za
zadanie zabrać ją do domu. Tego prawdziwego, którym był Hogwart.
-Skarbie,
uważaj na siebie – ciepły głos stojącej obok kobiety, wyrwał ją z zamyslenia.
Przyjrzała się z uwagą szczupłej damie, która musnęła z czułością jej policzek.
-Nie
ma miejsca, gdzie bym sobie nie radziła – zażartowała, pozwalając sobie na
szczery uśmiech. Wiedziała, że nie chciałaby być na miejscu siostry. Wolała
skryć się bezpiecznie w Hogwarcie, niż żyć w strachu przed ojcem czy
śmierciożercami.
-Pisz
czasem – poprosiła Daphne, całując ją w oba policzki –Kocham Cię, Astuś.
-A
ja kocham Ciebie, Da – odszepnęła, przybierając w chwili odsunięcia się maskę
obojętności. Towarzyszka zrobiła to samo, zerkając z ukosa na obserwującego je
narzeczonego.
Młoda
arystokratka złapała za swój bagaż, ruszając ku przedziałowi Slytherinu. Przez
okno zdołała jeszcze na moment wyłapać sylwetkę siostry, która później zniknęła
jej z oczu. Bała się o Daphne bardziej niż o ojca, który zupełnie nie widział
świata poza Czarnym Panem. Nie dość, że tamta na co dzień musiała się zmagać z
tym draniem, który wymieniłby je za awans u swojego mistrza, to na dodatek
została przeznaczona łotrowi bez serca.
-Dołączysz
do nasz, Astorio? – Flora i Hestia uśmiechnęły się słodko, machając ze swojego
przedziału. Dziewczyna westchnęła cicho, posyłając im karcące spojrzenie, na
moment zatrzymując.
-Wybaczcie,
ale chciałam pojechać w tą stronę z Draconem – wydęła dolną wargę w wyrazie
zamyślenia –Może w wolnej chwili do was dołączę.
-Będziemy
czekać – Davis ochoczo potaknęła, czekając na jakąś reakcję. Na jej
nieszczęście, zielonooka już wyszła, szukając swojego towarzysza.
Sam Malfoy siedział w przedziale z drużyną Qudditcha, dyskutując o nowej strategii. Kiedy jednak Królowa zawitała wszyscy ślizgoni jak jeden mąż opuścili pomieszczenie, pozostawiając tam Elitę.
-Wszystko
okej? – Smok wrzucił bagaż arystokratki na górę, zajmując swoje stałe miejsce
przy oknie. –Co u Daphne?
-Planuje
cały czas ślub – mruknęła ponuro, zdejmując płaszcz. Poprawiła machinalnie swój
łańcuszek z obrączką mamy, czując przyjemny chłód pierścienia na skórze. –Gdzie
Diabeł?
-U
Granger – przewrócił oczami, wspominając krzyk mulata na cały wagon, gdy ujrzał
burzę loków –Wiesz, że ma świra na jej punkcie.
-Czasem
żałuję, że ja też nie mogę podchodzić do niej jak Blaise – przyznała,
wyglądając za okno. Widok pól, lasów i drzew nie przyniósł jednak ukojenia, jak
to zwykle bywało. Wciąż przed oczami miała zmartwioną minę siostry, jej
strachliwy wzrok oraz zaciśnięte usta. Dobrze wiedziała, że tamta przeżywa
istne katusze, dusząc się w związku oraz drżąc przed własnym ojcem.
-Cześć
wam – Milli wsunęła się do środka, a tuż za nią pojawiła się Parkinson.
Dziewczyny zaśmiały się, podając przyjacielowi bagaże do ułożenia na półce.
Blondynka wyciągnęła z torby parę kolorowych magazynów, rzucając je na stół. W
tym czasie Pansy zaczęła ze spokojnym uśmiechem przyglądać się Draconowi.
-Co
tam? – Greengrass wysiliła się na radosny ton, zachęcając panną Bulstrode do
paplaniny na temat różnych znanych osobistościach. Malfoy przewrócił oczami,
ignorując natarczywy wzrok Pansy.
-Ej,
Dracze? – ślizgonka przysunęła się do niego, wsuwając zręcznie na kolana Króla
Węży. Napotykając jego znużone tęczówki, nie zniechęciła się, a bardziej
jeszcze zmotywowała do działania –Wiesz, że możesz mi o wszystkim powiedzieć?
-Wiem
– burknął, pozwalając nastolatce wtulić się w jego tors.
-I
zdajesz sobie sprawę, że.. – Pan wyprostowała się, starając dosięgnąć jego ucha
–Będę cię kochać mimo wszystko?
-Wiem
– westchnął, muskając ustami nos przyjaciółki i mocniej ją przytulając –A ty
wiesz, że jesteś .. moja?
-I
Blaise’a, wiem – przymknęła powieki, kładąc z powrotem głowę na jego ramieniu.
Zdawała sobie sprawę, że przyjaźń z tą dwójką jest najlepszą rzeczą jaka jej
się przydarzyła. Ale jednocześnie gdzieś w zakamarkach umysłu, wiedziała
również, że bez nich miałaby lżejsze życie. Dracon miał trudne życie, dużo
utrapień, a Zabiniego cechowała niepewność emocjonalna. Ale kim ona była by ich
oceniać i krytykować? Bez nich nie byłaby tak lojalna, silna oraz uczuciowa.
Bez nich stałaby się nikim.
-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-
Teodor
miał już dość. Z trudem udawało mu się utrzymać poważny wyraz twarzy, a
wściekłość oraz trwogę zepchnąć dalej. Zagryzł zęby, nie odwracając wzroku od
chodnika. Z boku na pewno wyglądał na pokornego oraz grzecznego synka, który
właśnie wysłuchiwał uważnie rad rodziców. On natomiast w tym momencie starał
się nie rzucić pięściami na swojego ojca.
-Miło
byłoby, gdybyśmy do świąt nie dostali żadnej sowy z powiadamianiem, że znów
pobiłeś rekordy w łapaniu szlabanów – napiętą ciszę przerwała jego matka, która
z troską dotknęła jego policzka –Jestem dumna, że jesteś w czymś najlepszy, ale
zastanawiałeś się może by zmienić soje hobby?
-Pomyślę
nad tym – westchnął, doceniając ten gest. Pani Nott uśmiechnęła się do niego
delikatnie, gdy uniósł wzrok –Co powiesz nad włamaniem się do prywatnych komnat
nauczycieli?
-Zostańmy
przy tych szlabanach – kobieta zachichotała, biorąc pod ramię spiętego męża.
Teodor
również obrócił się do mężczyzny, nie spuszczając tym razem spojrzenia z jego
ciemnych oczu. Czarodziej równie intensywnie wpatrywał się w niego, a złość
oraz niechęć migotały w jego tęczówkach. Ślizgon znów poczuł nieodpartą ochotę
na przeklęcie ojca, który samym grymasem przypominał mu o ciągłych kłótniach.
Całe te dyskusje dotyczyły jednego, małego problemu, z którym ten nie potrafił
się pogodzić. Nie często się tak wściekali na siebie, tak naprawdę to bardzo
rzadko, ale jak już zaczynali.. wojna trwała.
-Mam
nadzieję, że weźmiesz sobie do serca moje.. wskazówki – ciemnowłosy mag,
wykrzywił nieprzyjemnie wargi –I mnie posłuchasz.
-A
ja mam nadzieję, że ty przemyślisz to co ja powiedziałem – zripostował,
szykując się już na wybuch wściekłości.
Zanim
jednak jego tata zdążył otworzyć usta, głowa rodu wciągnął z sykiem powietrze.
Francis Nott, stojący przy nich, z fascynacją patrzył w drugą stronę. Teo nie
musiał się odwracać by zgadnąć na czym skupiła się teraz uwaga rodziny. Kiedy
tylko Potter pojawiał się na peronie maluchy stawały się podekscytowane, a ich
opiekunowi niesamowicie niesłychani. Ale to nie dlatego miał pewność, że
gryfoni się zjawili. To po prostu uczucie mrowienia magii, podpowiedziało mu,
że Hermiona jest bliżej. I to właśnie ona zaintrygowała ród Nott’ów.
-Twoja
aura się wzmocniła – dziadek chłopaka uśmiechnął się szeroko, pierwszy raz od
wielu lat, spoglądając na niego z błyskiem dumy. –Ćwiczyliście, prawda?
-Tak
– przyznał, szukając znajomej sylwetki pani prefekt. Kręcone loki podskakiwały
za swoją właścicielką, która właśnie przytulała się z jakimś rudym mężczyzną.
-Kto
jej towarzyszy? – pani Nott jakby odczytała jego myśli, dyskretnie przyglądając
mugolaczce.
-Charles
Weasley – podpowiedział najstarszy z mężczyzn, poznając płomienne włosy oraz
buntowniczy styl drugiego z najstarszych synów Artura –Ten od smoków.
-I
sam Wybraniec – zauważył Jonathan, ojciec ślizgona, zwracając uwagę na Pottera,
który właśnie został wycałowany przez panią Molly.
-Będę
się zbierać – odezwał się w końcu, gdy czekoladowe tęczówki odnalazły i jego.
Hermiona uśmiechnęła się szeroko, dygając uprzejmie do towarzyszącej mu
rodziny.
-Nie
skończyliśmy rozmawiać – warknął zirytowany mąż Katheriny, robiąc naburmuszoną
miną.
-Jonathanie,
dama nie powinna czekać na mężczyznę – kobieta zrugała ukochanego, ignorując
jego markotne spojrzenie, które złagodniało.
-A
tym bardziej ta szczególna – dodał Francis, zaskakując wszystkich swoim
wstawianiem się za mugolaczką –Hermiona nie jest już zwykłą szlamą, synu, teraz
jest kimś więcej.
Teodor starał się zrozumieć dziadka, ale widząc jego fascynację dziewczyną postanowił przełożyć to na później. Szybko pożegnał się z matką, czym prędzej kierując się do czekającej na niego przyjaciółki.
-Hej
– przywitała się z nim radośnie, obejmując z entuzjazmem. Oboje wstrzymali
oddech na pół-sekundy, kiedy prąd przeszył ich ciała pod wpływem magii.
-Hej,
urwisie – złapał bagaż prefekt, pozwalając jej wybrać przedział.
Nie
miał zamiaru słuchać „złotych porad” ojca, który nakazał mu zakończyć to
upublicznianie jego przyjaźni z Hermioną. Nie potrafiłby przejść obok niej na
korytarzu bez chociaż jednego komentarza, a tym bardziej na wspólnych lekcjach.
To i tak nie miałoby sensu, bo już cały Hogwart wiedział o jego uzależnieniu do
dziewczyny.
-Zająłem
nam przedział – Harry pomachał do nich, kiwając głową na powitanie. Ślizgon mruknął
coś, wrzucając bagaże na górę. Jego oczy skupiły się na Złotym Dziecku, które
właśnie marudziło na swoją rodzinę.
-HERMIONECZKO!!
– Gryfonka zachichotała, słysząc znajome nawoływanie Zabiniego. Teodor
wykorzystał chwilę nieuwagi nastolatki by zerknąć na Harry’ego. Zielone
tęczówki również skupiły się na nim, a ich właściciel skinął ukradkiem głową. Zgodził
się na jego propozycję, lekcji Czarnej Magii zostały zaakceptowane.
-Mina
Dracona była bezcenna, kiedy krzyknąłem, że idę szukać mojego ulubieńca – mulat
objął zielonookiego, wzbudzając tym ogólną wesołość.
Nott
również się wyszczerzył, wyobrażając sobie wyraz twarzy blondyna, kiedy
przypomni mu o obiecanej przysłudze. O tak, Malfoy, będzie zdruzgotany! Niemal widział tą dziką chęć mordu w srebrnych tęczówkach, zaciśnięte usta oraz zmarszczone brwi. Nie wiedział w sumie komu bardziej współczuje..
..sobie, kiedy Hermiona dowie się o jego planie?
..blondynowi, który będzie musiał poświęcić swój czas wrogowi?
..ciemnowłosemu, kiedy pozna przyciąganie Zakazanych Sztuk?
PIERWSZA!
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle cudowny, nawet nie ma co mówic.
Ej, dlaczego tak zrobiłaś z Zabinim i Aryą? Ja już się szykowałam na piękną scenę pocałunku na dachu, a tu takie... No weź. Jesteś straszna ;3
A co do Draco i Mionki, to robi się coraz ciekawiej... Już się nie mogę doczekac następnego rozdziału!
Życzę dużo weny, bo chcę JUŻ TERAZ ZARAZ kolejny rozdział :)
Hahaha, dziękuję za miłe słowa :3
UsuńArya i Blaise.. ♥ Uwielbiam i jego, i ją, dlatego nie będą mieli łatwo! No bo ona wciąż ma kogoś, prawda? A on? Arystokrata, czystokrwisty czarodziej? Heheheh - śmiech złowieszczy - godny Gargamela.
Draco i Miona wkraczają już bardziej do akcji, bo chyba wystarczająco długo się do siebie przyzwyczajali :3
Wenę z chęcią przyjmę, ale i czas by się przydał xD
Jak najszybciej wstawię nowy rozdział, który mam nadzieję spodoba się równie bardzo, co ten!
Ściskam ciepło,
Lupi♥
cudowny rozdział!!! uwielbiam przekomarzanie się hermiony i draco :) postać zabiniego? obłędna :)
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że długo się zastanawiałam nad pozostawieniem tego fragmentu z Malfoyem i Granger. Bo oni wciąż nie wiedzą na czym stoją (lubię/ nie lubią), ale beta powiedziała, że jest oks. No to zostawiłam!
UsuńDiabełek jeszcze namiesza tym swoim zauroczeniem mugolką :P
Dziękuję za komentarz, bo to naprawdę wiele dla mnie znaczy :*
Pozdrawiam ciepło,
Lupi♥
na brode Merlina, cudowny!!! <3 rozumiem że Draco również bd brał udział w lekcjach Harrego xd no cóż z niecierpliwością czekam na nast. :D weny życze :D <3
OdpowiedzUsuńSalazarze, dziękuję! ♥
UsuńHyhyhy, Teodor uwielbia planować, analizować oraz drażnić innych, więc.. Dracon nie będzie zachwycony pamiętną przysługą, którą obiecał spełnić :P
A ja z niecierpliwością będę czekać na kolejny Twój komentarz!
Pozdrawiam i pochłaniam wenę,
Lupus♥
No jesteś genialna, noc dodać nic ująć... I wreszcie Draco i Harmions <3 awww.... Po prostu cudownie...
OdpowiedzUsuńTwoja beta jest z Ciebie dumna,
Rogaś <3
A wszystko i tak zawdzięczam Tobie! ♥
UsuńWszystko to Ty kochana zawdzięczasz sobie o swojemu talentowi. <3
UsuńBeta
Love it <3333333
OdpowiedzUsuńNajlepszy snap jaki dostałam! *.*
UsuńNa początku nie załapałam, ale po chwili.. <33
Oh, Verrsace, potrafisz mi poprawić humor dwoma słowami!
A teraz liczę na nowy post u Ciebie! <333333333
Pisałam dłuuuuugi komentarz i się usunął....:( No, ale się nie poddam :D Rozdział cudowny :D Dramione <3 Arya i Zabini idealni :) Nic nie robisz za szybko za co Cię kocham :D wszystko w swoim czasie :) Reakcja Hermiony na lekcje Harry'ego i to z Malfoyem zapewne będzie baaardzo zaskakująca :D Trampki Heriony mnie urzekły bo sama nie przepadam za obcasami i pewnie zrobiłabym tak jak ona :D Jest genialną autorką, ale już nie słodze xD weny, weny i jeszcze raz weny :) czekam na nexta z niecierpliwością :P
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz jak takim słodzeniem rozpuszczasz mi wenę :3 Hahah, naprawdę aż mam ochotę rzucić szkołę i pisać, pisać y przeczytać kolejny Twój komentarz :D
UsuńKomentarz jest długaśny, a wiem jak cholernie irytujące jest pisanie jednego koma drugi raz. Dlatego BARDZO, BARDZO dziękuję za to!
Ja też bym się zabiła w szpilkach ;o Hermiona tym bardziej w końcu nie jest chodzącą modnisią, a obcasy to horror! Moje trampki również pojawiając się często w komplecie z eleganckim ubraniem >,<
Reakcja Hermiony będzie jaka będzie. A jeszcze ciekawsza na wiadomość o miłości Zabiniego!
Dziękuję i dziękuję za tyle miłych słów<33
Ściskam,
Lupi♥
Rozdział genialny, jak zwykle zresztą. Jestem pod wielkim wrażeniem. Z niecierpliwością czekam na kolejny. : *
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
eva
Mam nadzieję częściej widzieć tyle miłych słów :3
UsuńTo naprawdę zaskakujące, że nie tylko moje przyjaciółki lubią czytać to co piszę O.o Jak najszybciej dodam następny!
Dziękuję za miłe słowa,
pozdrawiam i całuję,
L♥
Helloł!
OdpowiedzUsuńBlog: genialny! Naprawdę :)
Tempo, język... Świetnie :)
Mogę prosić o informacje o rozdziałach?
Gg; 45531844
Email: z.ciastko@gmail.com
Lub blog (na którego zapraszam, a początki są bestialsko tragiczne): hermiona-hogwart.blogspot.com
Pozdrawiam!
Irytek
Będę informować! :3
UsuńCieszę się, że blog się podoba i mam nadzieję, że się później nie rozczarujesz ;]
Do Ciebie na pewno wpadnę! Moje początki są kiepskie, ale to początki! Mają prawo takie być! Jestem bardzo ciekawa o czym piszesz, komentarze na pewno pozostawię!
Pozdrawiam ciepło,
Lupus♥
Genialne! Chcę więcej! :* Nic dodać, nic ująć. Jesteś cudowna! ~ Amortencja z http://just-be-with-me-hermione.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa :3
UsuńNowy rozdział może będzie i dziś >,<
Przepraszam, że dopiero teraz! :)
OdpowiedzUsuńRozdział genialny, kurde, tyle się dzieje!
"Mój największy błąd, jak i najszczersze poświęcenie.
Poświęciłem serce byś była bezpieczna i szczęśliwa.
Teraz siedzisz obok mnie i wiem, że w ten spieprzony sposób postąpiłem słusznie."
UMARŁAM <3
A poza tym: "Słyszałaś o domniemanym romansie Rawanclaw ze Slytherinem?", Boże, Boże, Boże <3
Jestem ciekawa i zniecierpliwiona, życzę dużo weny! <3
Cała Twoja,
Kercia <3
Kercia na Twój komentarz mogę i czekać tygodniami!
UsuńZa każdym razem dodajesz mi weny oraz pewności, że ktoś to czyta! Każdy komentarz od Ciebie jest równie motywujący, co Twoje rozdziały!
Mam nadzieję, że się nie rozczarujesz<3
jestes niesamowita! wielbie Notta! a draco i hermiona!:) czekam na wiecej i zyczw weny i czasu:*
OdpowiedzUsuńDziękuję, Anonimku :3
UsuńTwój komentarz sprawił, że uśmiechnęłam się mimo 1 z fizyki i ochrzanu od rodziców!
Mam nadzieję, że zostaniesz dłużej i skomentujesz następne ;*