14 października 2014

Dopóki człowiek się śmieje nie przegrał.


Witam was w tym pięknym acz niesłonecznym dniu!

Rozdział jest inny zdaniem mojej bety, dla mnie jest.. nie wiem jaki. Pisałam go dłuuugo, bo nie potrafiłam znaleźć słów potrzebnych do napisania go ;)

Jeszcze tu na wstępie chciałam podziękować wam moi kochani czytelnicy!

Szczególnie wam, komentującym, którzy zachęcacie mnie do udostępnianie tego wszystkiego! Wciąż nie mogę uwierzyć, że to robię, a czyta to nie tylko Rogaty, ale i wy!

Nie wiem co jeszcze dodać :3

Nienormalna ja,
Lupi♥






Hermiona była oszołomiona, a wręcz przerażona swoją sytuacją. Została napadnięta we własnym domu, a jej matka jedynie co zrobiła, to trajkotała z porywaczami. Słyszała jak z dołu chłopcy dyskutują o czymś z ojcem, zapewne zgłębiając się w tematy Quddicha, o którym nigdy nie chciała opowiadać. Ona sama siedziała w swoim pokoju obserwując jak jej włosy zmieniają się w gładkie fale, a oczy zostają podkreślone delikatnie kredką.
-Podnieś trochę głowę – palce Astorii musnęły brodę gryfonki, unosząc delikatnie wyżej. Z uwagą ślizgonka dotknęła warg prefekt błyszczykiem, uśmiechając do spoglądającej na nie Pansy.

-Może to? – Millicenta uniosła wyżej wieszak, na którym wisiała szmaragdowa tunika –Do tego ciemne legginsy oraz buty na obc..
-Chcesz żebym się zabiła? – panna Granger obróciła się na fotelu, mrużąc powieki na widok samozadowolonego uśmieszku blondynki. Dziewczyna zmarszczyła brwi, obracając się w stronę szafy i burcząc coś o prymusach. Parkinson natomiast wyszczerzyła się porozumiewawczo do gryfonki, z powrotem klikając coś na laptopie, którą ją fascynował.
-Napisałaś do Aryi czy chce się z nami wybrać? – Astoria odłożyła kosmetyki pani Granger do kosmetyczki, przeglądając się w lustrze. Jako jedyna z ślizgonek założyła spodnie, skórzany materiał opinał szczupłe nogi dziewczyny, eksponując jeden z jej największych walorów. Prześwitująca koszulka przylegała do bioder, wyżej luźno opadając. Czarne włosy miała proste i napuszone, w przeciwieństwie do Milki, która upięła jasne pukle w wymyślny kok. Wyglądała jak zwykle niczym porcelanowa lalka, która olśniewała swoim niewinnym wdziękiem.

-Jeszcze nie odpowiedziała – przyznała, krzywiąc się mimowolnie na widok Greengrass, która wraz z Bulstrdoe zaczęła wymyślać jakiś nowy strój. Szybko przeniosła się na łóżko, opadając obok Pan, która jak się okazało grała właśnie w (to co kulka ucieka od duchów czy coś). –Jak ty to wytrzymujesz?
-Przebieranki itp.? – ulubienica Malfoya zachichotała, poklepując ją pokrzepiająco po nodze –Przywykniesz, kochana.

-Wysiliłaś się z tą radą, nie ma co – burknęła prefekt, zamykając oczy na chwilę. Wciąż nie mogła uwierzyć, kiedy jej mama stanęła w salonie z zaciekawioną miną, a zza niej powychodziła Kasta. Millicenta z piskiem rzuciła się na nią, całując soczyście w policzek.
-Gryfoni nie mieli być przypadkiem odważni? – Pansy szturchnęła ją łokciem w żebra, kiwając w stronę pozostałych dziewczyn. –Popatrz na nie, czy nie są urocze?

-Może.. – zaśmiała się dziewczyna, blednąc jednak w chwili, kiedy obie „urocze” panny popatrzyły na nią z błyskiem w oczach –Nie. Nie są.


-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.


Hermiona zmarszczyła brwi, kiedy stanęła na szczycie schodów. Wciąż nie mogła uwierzyć w to wszystko co się dzieje dookoła niej. Widziała stojących na przedpokoju ślizgonów, którzy gawędzili z jej rodzicami na błahe tematy. Spojrzała na Milli, która w ramionach Marcusa wręcz lśniła radością oraz miłością. Wciąż nie mogła uwierzyć, że tych dwoje planuje już ślub, a co dopiero, że są tak pewni swoich uczuć. Ona nie miała pojęcia co wygrywa jej serce, a tym bardziej nie rozumiała własnych uczuć.

-Ślicznie wyglądasz, Mionuś– Blaise jako pierwszy dostrzegł ją, obdarzając swoim swojskim półuśmiechem. Gryfonka posłała mu ciepłe spojrzenie, w myślach błagając Salazara by miłością, która miała nadzieje kiedyś najdzie, obdarzył ją ktoś równie dobry co Diabeł. Nie po raz pierwszy żałowała, że nie było jej pisane zakochać się w mulacie z wzajemnością.
-Dziękuję – powiedziała, spoglądając z niechęcią na matkę, która już stała przy drzwiach i żegnała się ze ślizgonkami. Kobieta była bardziej podekscytowana od własnej córki, a jej lśniące oczy błyszczały radością za każdym razem, gdy któraś z dziewcząt komplementowała posiadłość.

-Fajne buty – przeniosła wzrok na chłopaka, który unosił brew z rozbawieniem. Dracon opierał się o framugę, z dziwną intensywnością przyglądając jej ubiorowi. Spojrzała na własne odbicie w lustrze, poprawiając odruchowo spódnicę. Wygładziła nieistniejące zagięcie granatowego materiału, muskając później palcami białą bluzką z napisem - smart girls are sexier . No i jedyna rzecz, na którą nie dała się namówić. Czarne szpilki z powrotem spokojnie schowane zostały do zakątków szafy pani Granger, a na jej stopach prezentowały się zwykłe, sfatygowane trampki.
-Emm – mruknęła, czując palące rumieńce na policzkach, kiedy napotkała szare tęczówki. Blondyn uśmiechnął się powoli, kiwając w stronę wyjścia. Czym prędzej uciekła z przedpokoju, krzycząc rodzicom krótkie „pa”. Stojąc z przyjaciółmi na dworze, kolejny raz zaniemówiła. To chyba były rekordy w zaskakiwaniu jej oraz sprawianiu, że gubiła język w buzi. Hermiona Granger prawie padła z wrażenia, przyglądając się stojącym samochodom.

-Co to jest? – udało jej się w końcu wykrztusić.

-Subaru impreza – Malfoy odpowiedział dumnie, gładząc niemal czule ciemne drzwi –Zaskoczona, Granger?
-On za kółkiem jest niebezpieczny – Astoria wybuchła śmiechem, biorąc pod ramię milczącego Teodora –Często zapomina, że istnieje coś takiego jak hamulec.

-Przesadzacie – mruknęła niepewnie, czując jak serce mimowolnie zaczęło wybijać szybszy rytm –Nikt nie może jeździć aż tak strasznie.
-Przekonasz się, Granger, jeśli wsiądziesz – srebrne oczy wpatrywały się w nią z zamyśleniem, a arystokrata szarmanckim gestem otworzył drzwi  –Tchórzysz gryfoniaro?

-Nie może być tak źle – powtórzyła, pewnym krokiem podchodząc do subaru –Jadę z Tobą, Malfoy.

-Zastanów się, H, on naprawdę jest piratem drogowym – Milli popatrzyła na nią z powątpieniem, ściskając dłoń Marcusa. Granger przewróciła oczami i poszła zając miejsce z przodu auta Smoka. Przez okno obserwowała, jak reszta Kasty również się zbiera. Astoria zakładała kask, stojąc przy pięknym, klasycznym Suzuki. Teodor zastukał w okno, przechodząc obok, siadając jako kierowca ścigacza. Nott zaczekał na przyjaciółkę, któa zajmowała miejsce pasażera. Blaise w tym czasie sadowił się za kierownicą swojego samochodu, rozmawiając już o czymś z Gloomy’m na przednim siedzeniu, a dziewczynymi z tyłu.

-Malfoy, gdzie tak w ogóle jedziemy? – popatrzyła na blondyna, który uruchamiał silnik.

-Do klubu – przewrócił oczami, czekając na resztę -Mówi ci coś Angeltium?
-Nie, nie kojarzę – zmarszczyła brwi, szukając w pamięci jakiegokolwiek powiązania –Czy to też łacina?

-To skrót od Angelorum cadentium – mruknął, rzucając ostatnie spojrzenie na Kastę oraz ruszając wzdłuż ulicy –W tłumaczeniu upadłe anioły. Jedziemy po Aryę?
-Tak – zagryzła wargę, czując się dość dziwnie. Jechała z Draco Malfoyem samochodom, sama z arystokratą. Zjechała trochę na siedzeniu, obserwując z fascynacją mijane uliczki. Londyn nocą zawsze ją zachwycał swoim pięknem oraz energią.

-Masz miłych rodziców – rzuciła na niego okiem, zaskoczona spokojnym oraz miłym tonem jego głosu –Twoja mama jest bardzo.. ciepła. A ojciec zabawny..
-Dziękuję – uśmiechnęła się lekko, bawiąc wystającą nitką z bluzki –Jacy są twoi?

-Inni niż myślisz – parsknął, wymijając w szybkim tempie sznur samochodów. Gryfonka przełknęła ślinę, obserwując jak strzałka zbliża się do 120.
-Czyli jacy? – powtórzyła, wstrzymując oddech, kiedy z gracją wślizgnął się między dwa inne auta i je wyprzedził –Masz prawo jazdy?

-Po co mi? – prychnął śmiechem, rzucając jej szybki uśmiech –Moja mama jest najłagodniejszą osobą jaką znam. Najchętniej przesiadywałaby w ogrodzie, babrząc się w ziemi i opiekując roślinkami. Równie chętnie podjada z kuchni czekoladę, a każdego dnia musi przynajmniej raz wypić filiżankę herbaty z miodem. – jego rysy złagodniały, gdy wspominał o kobiecie, a oczy błyszczały radośnie –Ojciec natomiast nie jest takim draniem jakiego gra.. – skrzywił się, widząc jej niedowierzającą minę –Nie żartuję, Granger. Tata zawsze udaje ostrego oraz nieprzyjemnego, ale tak naprawdę mogę z nim obgadać niemal wszystko. Nigdy nie grzeszył cierpliwością, ale.. taki właśnie jest Lucjusz Malfoy.
-Wow – skomentowała to jednym słowem, wybijając palcami rytm do lecącej piosenki –Nie spodziewałam się tego.

-A ja tego, że Gryfonka tak szybko zaprzyjaźni się ze ślizgonami – dodał ze śmiechem, wciskając pedał gazu –Możesz zadzwonić do Aryi, że za dwie minuty będziemy.
Hermiona skinęła głową, wysyłając szybko sms’a, a potem znów wbijając wzrok w kierowcę. Rozumiała, dlaczego dziewczyny tak się za nim oglądały. Był przystojny. Wysokie kości policzkowe, głęboko osadzone oczy i prosty nos upodobniały go do najpiękniejszej rzeźby. Idealnie skrojone wargi oraz białe zęby ukazywane w rzadko widzianym uśmiechu. Chociaż ostatnio, jeśli dobrze pamiętała śmiał się wiele razy. A dźwięk ten kojarzył jej się z cichą melodią. Na dodatek te tęczówki. Szare, nie nawet srebrne oczy. Hipnotyzowały swoją barwą, zmieniającą się intensywnością. Na czoło opadały mu kosmyki jasnych włosów, ułożonych w nieład. Niższe partię Dracona również zachęcały do schrupania. Szeroki ramiona i prawdopodobnie ładnie wyrzeźbiony tors. Niestety zasłonięty swetrem, którego podwinięte rękawy odsłaniał umięśnione przedramiona. Piękny był w każdym szczególe, nawet palce, długie i szczupłe były wprost idealne. Hermiona wiedziała, że jest tak samo fascynujący w środku. Był jednym z niewielu chłopaków, który potrafił prowadzić inteligentne rozmowy. Co prawda był irytujący i arogancki, ale odznaczał się bystrością i oczytaniem.

-Może zrób sobie zdjęcie, hm? – wyrwał ją z rozmyślań irytujący głos chłopaka.
-Mm? – spytała inteligentnie, czując jak kwieciste rumieńce pojawiając się na jej policzkach.

-Zrób sobie zdjęcie, będziesz mogła się na mnie gapić całymi dniami Granger –do listy jego cech na pewno trzeba dodać złośliwość oraz  symptom kretyna.. -Przepraszam, Granger. Stare nawyki.
-Mm? – powtórzyła tym razem z zaskoczenia, nie wiedząc co powiedzieć.

-Poniosło mnie Granger – westchnął ciężko, skręcając w uliczkę willi, gdzie znajdował się dom córki wiceburmistrza –Wy.. wybaczysz mi?
-Tak – uśmiechnęła się szeroko, ale kiedy napotkała poważne spojrzenie chłopaka spochmurniała. Zrozumiała, że prosił o wybaczenie tych wszystkich lat, a nie jednego komentarza. Czy była w stanie zapomnieć te lata obrażania, wyzywania oraz ranienia? Nie. Czy była w stanie popatrzeć na niego bez chwilowego zawahania czy zaraz jej nie obrazi? Nie. Czy była w stanie spędzać z nim dużo czasu mimo tych wszystkich przeszkód? Tak.  –Może kiedyś.. pod jednym warunkiem.

-Jakim? – poczuła jak dziwne ciepło rozeszło się po jej ciele, kiedy popatrzył na nią z determinacją oraz akceptacją.
-Kiedy wrócimy do Hogwartu.. – chrząknęła, chcąc dodać sobie trochę pewności siebie –Zaprzestaniesz kłócić się, wyzywać czy obrażać Harry’ego.

-Nie, tak się nie da – przewrócił oczami, zaciągając hamulec i spoglądając na nią z dziwnym rozbawieniem -Mogę się postarać, ale ja .. to moje hobby.
-Kłócenie się z Harry’m? – zaskoczona parsknęła śmiechem, odgarniając niesforny kosmyk za ucho –Jesteś psychiczny, Malfoy.

-Nie same kłótnie, ale wyprowadzanie go z równowagi – uśmiechnął się tak samo jak w ogrodzie, mrugając szelmowsko –Kłócić wolę się z Tobą, Granger.
-Twoje komplementy są.. wyjątkowe – postukała pomalowanym na niebiesko paznokciem o skroń –To podasz mu rękę na zgodę.

-Dlaczego ja? – skrzywił się teatralnie, ale szelmowski błysk nie zniknął z jego oczu –Okej, obiecuję, postarać się.. być milszym?
-Niech będzie – pomachała Diabłowi, który zatrzymał się tuż przy nich. Mulat skinął głową, wsuwając swoim samochodem przed nich. -Malfoy? Mogę cię o coś spytać? – kiwnął głową, z zamyśleniem opierając brodę o kierownicę –Czemu tak bardzo nienawidzisz Harry’ego?

-Nie nienawidzę go. – mruknął cicho, gładząc palcami deskę rozdzielczą –Potter jako pierwszy odrzucił moją przyjaźń..
-I tylko dlatego? – zdziwiona otworzyła buzię, szybko ją zamykając.

-Postaw się w mojej sytuacji – uniósł brew, obrzucając ją jednocześnie zagadkowym wzrokiem -Od najmłodszych lat dostawałem to co chciałem. Przyjaźniłem się i bawiłem z wybranymi przeze mnie osobami. Jako dzieciak wyobrażałem sobie moją przyjaźń z Wybrańcem. Ojciec zostałby oczyszczony z wcześniejszych zarzutów, matka byłaby szczęśliwa, że mam bohatera za kumpla – zaśmiał się ponuro, przeganiając machnięciem ręki wspomnienia -Przygotowywałem się z Zabinim na psoty i kawały z Potterem. Wyobrażaliśmy sobie, że stworzymy super drużynę, że pokażemy mu na czym polega prawdziwa magia. Zdradzimy tajemnice starych rodów, by mógł zostać najlepszym czarodziejem. A gdy doszło co do czego to spojrzał na mnie, jak na kretyna. – pokiwał głową z lekkim uśmiechem –Chciałem spróbować jeszcze raz, ale Malfoyowie nie dają drugiej szansy. A on bronił tak zajadle Wieprzleja i Ciebie – sekundę później w jego srebrzystych tęczówkach błysło jakieś uczucie, ale dość szybko zniknęło –Szczerze? Czasem jestem zadowolony z tego, że Rudy mnie wyprzedził.
-Czemu? – wpatrywała się w niego nie mogąc uwierzyć w jego zeznania.

-Dzięki temu Potter ma Ciebie. Nie wiem, czy pomógłbym mu tak jak ty – zignorował jej protesty, przekrzywiając głowę na bok -Sama przyznaj, że gdyby nie twoja mądra głowa, to leżałby już martwy.
-Nie leżałby martwy! – oburzyła się, wypuszczając z sykiem powietrze -Może wpadłby w większe problemy, ale nadal byłby Harrym. Znalazłby rozwiązanie.

-Bez Ciebie, Potter mógłby być całkowicie inny – zauważył cicho, zmieniając stację w radiu.
-Nie prawda – zaprotestowała równie gwałtownie, zastanawiając się czy w jakimś alternatywnym świecie nie przyjaźniłaby się z Wybrańcem -Ja tylko .. zaprzyjaźniłam się z nim..

-Stoisz za nim murem – stwierdził, wzdychając ze znużeniem, kiedy na żadnej stacji nie znalazł nic ciekawego.
-Tak – stanowczość w jej głosie nawet ją zdziwiła –Potrzebuje wsparcia, bo cała ta sprawa z Wybrańcem przerosłaby każdego.

-Potter jest wciąż dzieciakiem, jak każde z nas – potaknął pojednawczo, spoglądając na nią z ukosa.
-Przestał nim być po drugim roku – przyznała, posyłając Aryi wiadomość z wieloma wykrzyknikami.

-To był pamiętny rok, Lokchart nauczycielem – zachichotał, mrugając niewinnie –No i mój pojedynek z Potterem, piękne czasy.
-Bardzo zabawne – wymamrotała, nagle waląc go w ramię -Ale z tym wężem przesadziłeś.

-Pomyliłem zaklęcia – mruknął, błyskając zębami -Na dodatek pomogłem mu odkryć jego dar – wężomowę.
-Albo przekleństwo – poprawiła go, znając prawdę o męczącym talencie przyjaciela -Wszyscy się go bali i wytykali palcami. Nawet Gryffindor odwrócił się do niego plecami.

-Ale ty nie – zauważył, poważniejąc -Potem zostałaś spetryfikowana..

Chłopak w tym momencie miał przed oczami scenę, kiedy zobaczył uroczą, pachnącą truskawkami dziewczynkę leżącą nieruchomo. Był przerażony, jak nigdy.

-A Harry złamał wiele zasad by mnie „pomścić” – dokończyła, nie zdając sobie sprawy jakie myśli przelatują teraz jej towarzyszowi przez głowę -Nigdy nie uwierzyłabym komuś, kto powiedziałby  mi że będziemy razem siedzieć i normalnie rozmawiać.
-Ile może się zmienić w cztery miesiące? – mruknął, zapalając silnik, kiedy znajoma sylwetka pojawiła się na drodze.

-Zaskakująco dużo – przyznała, otwierając drzwi i machając przyjaciółce.
Draco zmrużył oczy, starając wyrzucić niechciane wspomnienia z głowy. Westchnął cicho, słuchając podekscytowanej gryfonki, która już trajkotała z blondynką.


A ja czekałem na to od drugiej klasy. Od drugiej klasy, liczyłem na jeden twój szczery uśmiech i wesołe spojrzenie. Od drugiej klasy, wypatrywałem twoich loków i brązowych oczu, wsłuchiwałem się w śmiech i wdychałem Twój zapach.

I w drugiej klasie wszystko zaprzepaściłem jednym słowem.

Słowem, które miało cię chronić przede mną.

Słowem, przez które mnie nienawidzisz.

Słowem odgradzającym nas przez te lata.

Szlama.

Mój największy błąd, jak i najszczersze poświęcenie.

Poświęciłem serce byś była bezpieczna i szczęśliwa.

Teraz siedzisz obok mnie i wiem, że w ten spieprzony sposób postąpiłem słusznie.

-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-

Światła zatrzymywały się na moment na tłumie ludzi na sekundę, później znów zataczając koła. Głośne basy wprawiały cały klub w drżenie, a skaczący na parkiecie ludzie dodawali mu więcej energii. Reflektory współgrały z transową muzyką, którą miksował didżej, siedzący na podwyższeniu. Kamienne ściany ozdabiało mnóstwo murali przedstawiających wampiry, wilkołaki oraz inne magiczne istoty. W powietrzu unosiły się balony, które pękały, a konfetti spadało w tłum.
Hermiona uniosła głowę, śmiejąc się nieopanowanie, kiedy jedna z różowych baniek pękła, a na ich stół poleciał kolorowe drobiny. Złapała na dłoń błękitny płatek, który odbijał światła.

-Podoba się? – Blaise siedzący przy niej, sięgnął po kubek z alkoholem, uśmiechając do gryfonki oraz mugolki –Hmm?
-Niesamowite – Arya promieniała, rozglądając kolejny raz po klubie. Dziewczyny były zdziwione, kiedy całą grupą wyjechali z Londynu, łamiąc wszelkie przepisy. Pojechali pod stary bunkier, który wyglądał jak wiele innych opuszczonych fabryk. Ten stał na środku, pośród ruin innych budynków. Kiedy podeszli bliżej Marcus wcisnął jakiś ukryty przycisk, dzięki któremu znaleźli wejście.

-Najlepsze miejsce na świecie – potaknęła Astoria, kiwając się w rytm piosenki –Każdy  czarodziej znajdzie tu dla siebie miejsce.
Hermiona upiła łuk piwa, wpatrując w roztańczony tłum. Wciąż była w szoku, kiedy napotykały blade sylwetki wampirów, pięknych elfów czy umięśnionych wilkołaków. Okazało się, że „Upadłe anioły”, to klub dla magicznych, nadnaturalnych osób. Mogli tu wejść wtajemniczeni w świat magii, tańczyć na parkiecie czy szaleć przy bilardzie. Kasta zajęła sobie miejsce w jednym z lokum, obserwując bawiących się ludzi.

-Pansy, zatańczymy? –  Dracon uśmiechał się szeroko do przyjaciółki, zapraszając na parkiet. Ślizgnka zachichotała, dając się wyciągnąć z miękkiego siedzenia.
-Nottie? – Astoria również błysnęła ząbkami, błagalnymi oczami wpatrując w węża –Skusisz się?

-To będzie dla mnie zaszczyt – Teodor z zielonooką również zniknęli wśród wielu innych, a pozostała część grupy powróciła do rozmów.
-To kiedy będzie ślub? – Arya popatrzyła z ciekawością na Milli, która siedziała na kolanach swojego narzeczonego.

-Za rok, kiedy skończę szkołę – odpowiedziała radośnie blondynka, z ciepłem spoglądając na ukochanego. Marcus musnął wargami jej ramię, splatając małe palce –Nie mogę się doczekać.
-Będzie tyle żarcia – dodał Gloomy, prychając z rozbawieniem na widok skrzywionej ślizgonki –Kochanie, uczynisz mi ten zaszczyt?

Zauroczona dziewczyna, skinęła lekko głową, z wypiekami ruszając na parkiet. Marcus nie odwracał od niej spojrzenia, przyciągając do siebie. Byli prawdopodobnie jedyną parą, która zamiast skakać do szybkiej muzyki, tuliła się do siebie.
-Wciąż nie mogę w to uwierzyć – Blaise wypił duszkiem alkohol, kiwając na narzeczeństwo –Kiedy się w sobie zakochali?

-Może kochają się od samego początku? – bardziej stwierdziła niż spytała gryfonka, uśmiechając krzywo do mulata –Diable pokaż Aryi jaki z Ciebie mistrz tańca.
-Co? Mio.. – mugolka spanikowana, chwilę później stała przy chłopaku. Rzuciła przyjaciółce mordercze spojrzenie, odwracając się znów do partnera. Czarodziej uśmiechnął się do niej, prowadząc w opustoszały kawałek parkietu.

Hermiona spojrzała na Astorię, która machała do niej oraz uwodzicielsko tańczyła, krzycząc by do niej dołączyła. Chichocząc pozwoliła ślizgonce wprowadzić się w trans, powoli dając muzyce oraz energii owładnąć jej ciało. Współgrała z Astorią, unosząc ręce oraz łapiąc od czasu do czasu dłoń dziewczyny w swoją. Zaczęły krążyć wokół siebie, śmiejąc oraz kusząc płeć przeciwną. Po paru minutach dołączyła do nich Pansy, tanecznym krokiem rzucając się na środek.

Podczas każdego tańca, któremu oddajemy się z radością, umysł traci swoją zdolność kontroli, a ciałem zaczyna kierować serce.

-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-

-Heej.
Ślizgon zerknął na dziewczynę, która oparła się o bar. Spoglądała na niego z pożądaniem oraz dziką pewnością siebie. Brązowe włosy opadały kaskadami na plecy, a krwiste usta układały w słodkim uśmiechu.

-Hej – odpowiedział obojętnie, szukając w tłumie swoich przyjaciół. Zobaczył mugolkę, która wpatrywała się w jego przyjaciela, a gdzieś kątem oka wyłapał Milli z Marcusem. Skierował wzrok dalej, szukając burzy loków.

Jest.

Obracała się w koło, uśmiechając do Notta. Dobrze, że to Teodor, a nie ktoś inny. Inaczej... cóż, na pewno popsułby mu się humor. Ponownie wbił wzrok w Hermionę, która nie zdawała sobie sprawy jak pięknie wyglądała. We włosy wplatało jej się konfetti migając teraz w świetle reflektorów. Spódnica falowała, ukazując nogi, które poruszały się z gracją. Niemal się zaśmiał, dostrzegając wpatrujących się w nieśmiałą panią prefekt mężczyzn. Teraz już rozumiał, czemu Teodor, który nie przepada za tańcem, stoi obok gryfonki.
Czując ukłucie w sercu, ponownie obrócił się do towarzyszki.

-Wampirzyca? – odgadł beznamiętnie, zjeżdżając spojrzeniem po szczupłym ciele.
-A ty musisz być czarodziejem – oblizała usta, muskając palcami jego ramię –Zawsze jesteście tacy aroganccy i pewni siebie.

Uniósł brew, kiedy posłała mu lubieżny uśmiech. Odepchnął się od barku, ciągnąc wampirzycę w tłum. Musi chociaż na moment przestać myśleć o Czarnym Panu, Granger czy wojnie. A najlepszym sposobem na zapomnienie jest .. odwrócić uwagę czymś innym.








Arya odchyliła głowę do tyłu, czując jak alkohol szumi jej w głowie. Ciepłe dłonie złapały ją za ręce, przyciągając bliżej do siebie. Blaise wydawał się jeszcze piękniejszy niż ostatnio, z czego zdała sobie sprawę jeszcze przed wejściem tutaj. Mulat wyglądał perfekcyjnie, a jednocześnie wciąż pozostawał sobą. Nie jakimś lalusiem, a zbuntowanym chłopakiem.
-Trzymaj się mocno – krzyknął, zaciskając jeszcze bardziej palce na jej. Skinęła głową, chwilę później wybuchając śmiechem. Zaczęli obracać dookoła, coraz szybciej i szybciej. Zmrużyła powieki, napotykając wpatrzone w nią brązowe tęczówki. Niesamowite było to, że czarodziej potrafił śmiać się oczami i zarażać tym równie mocno, co swoim śmiechem. Uśmiechnęła się szeroko, odrzucając zbliżające się zawroty głowy. Teraz liczyło się by rozpędzić do granic możliwości.

-Zaraz zwymiotuję ! – wrzasnęła, na co chłopak wyszczerzył się szeroko.
-Nie krępuj się, księżniczko – odkrzyknął, powodując jej jeszcze głośniejszy chichot. W pewnym momencie poczuła jak ich dłonie wyślizgują się, a ona leci na podłogę. Upadła bez tchu na ziemię, niemal łamiąc sobie ręce. Jęknęła cicho, obracając na plecy oraz spoglądając na podbiegającego do niej mulata –Salazarze, nic ci nie jest?

-Mhmm.. – uśmiechnęła się szeroko, powoli podnosząc do pionu. Czarodziej trzymał ją za ramiona z przerażeniem oraz troską obserwując jej reakcję –Jeszcze raz?
-Jesteś nienormalna – parsknął, splatając ich dłonie i pociągając ją za sobą –Chodź, musisz pooddychać świeżym powietrzem.

Arya przewróciła oczami, pozwalając chłopakowi poprowadzić ją. Wyszli z Sali w jakiś mały korytarz, który okazał się klatką schodową. O obskurne ściany opierały się pary, które w dość namiętny oraz obsceniczny sposób wyznawały specyficzny rodzaj miłości. Blaise skrzywił się z obrzydzeniem, poganiając ją na schodach.
-No i po co się tu w człapaliśmy? – jęknęła, kiedy nagle znaleźli się na ostatnim poziomie, a schody się skończyły. Mulat zerknął na nią z rozbawieniem, podskakując w kącie i sprawnym ruchem pociągając za niewidoczny łańcuch. W suficie otworzyła się klapa, a z góry zjechała stara, zardzewiała drabina. –Wow.

-Panie przodem – arystokrata ukłonił się, asekurując ją z dołu.
-Dobrze, że nie mam spódnicy – burknęła, słysząc w odpowiedzi jedynie jego zduszony chichot –Kretyn.

-Jestem dżentelmenem, Roser – blondynka wydostała się na dach bunkra, spoglądając na rozgwieżdżone niebo –Nie zaglądam kobietom pod sukienki.. chyba, że same mnie poproszą.
-Muszą być wtedy zdesperowane – obróciła się w stronę towarzysza, który przeszedł na podwyższenie i opierał się o komin –Tego mi było trzeba..

-Wiem – posłał jej ciepły uśmiech, siadając i spuszczając nogi. Oparł się o zniszczony, stary wywietrznik oraz poklepał miejsce obok siebie –Lubię tu wchodzić.

Arya przycupnęła obok niego, spoglądając na puste drogi. Znów zastanawiała się ile zaklęć ktoś musiał rzucić na to miejsce, w którym tak dobrze bawiły się istoty legendarne. dzisiejszego dnia dowiedziała się, że wampiry i wilkołaki istnieją naprawdę. Ba! Tańczyła wśród nich!
Wciągnęła świeże powietrze, czując jak chłodny podmuch unosi jej blond pukle i przyjemnie gładzi kark. Musiała przyznać, że wyprawa z czarodziejami do tego klubu była niesamowite. Poznała nowych przyjaciół Hermiony, dość szybko nawiązała nić porozumienia z dziewczynami oraz urzekła swoim charakterem płeć przeciwną. Zerknęła z ukosa na towarzysza, który wpatrywał się z zamyśleniem w dal. Jego włosy sterczały na różne strony, a misterna fryzura na „zbuntowanego” stała się naturalnym rozczochrańcem.

-O czym myślisz? – zapytała cicho, chcąc by zwrócił na nią te ciepłe tęczówki.
-O wojnie – powiedział z szczerością, wbijając w nią ciemne oczy. Arya drgnęła przypominając sobie list oraz ostrzeżenie w nim zawarte.

-Czy.. możesz mi coś obiecać? – zagryzła wargę, podciągając kolana pod brodę. Kiedy skinął głową, kolejny raz powstrzymała się przed opowiedzeniem treści kartki –Obiecaj mi, że będziesz pilnował Hermiony. Przyjaźni się z Harry’m, a .. kocham i jego, i ją, ale boję się.
-Obiecuję, że będę o nią dbał – przyrzekł cicho, nie spuszczając z niej uważnego spojrzenia. Skinęła głową w podziękowaniu, uśmiechając nieśmiało. Kiedy i on wygiął usta w krzywym grymasie, odruchowo zerknęła na jego ładnie wykrojone usta. Wstrzymała powietrze, kiedy nachylił się w jej stronę, a ona mogła poczuć ciepły oddech na policzku.

-Blaise.. – szepnęła lekko przerażona własną ekscytacją, nie mogąc nawet ruszyć się o centymetr by odsunąć.
-Szzz – ciepłe wargi musnęły delikatnie jej szczękę, składając tuż przy uchu niemal niewyczuwalny uśmiech –Nie pocałuję Cię, chyba że mnie o to poprosisz.

Zamknęła powieki, czując dziwną pustkę, gdy się odsunął. Zacisnęła palce na kolanach, chcąc wyrzucić z głowy ten cichy głos, który wręcz płakał o uwagę. Zamiast tego skupiła się na wyobrażeniu sobie Masona, chłopaka z którym teraz powinna siedzieć.

-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.

Hermiona obróciła się dookoła siebie, pozwalając włosom rozczochrać jeszcze bardziej. Nim się przewróciła duże dłonie pewnie złapały ją w locie i utrzymały w pionie. Zaśmiała się cicho, opierając na moment na dobrze zbudowanym torsie chłopaka. Jego silne ramiona obejmowały ją opiekuńczo w talii, a broda dotykała czubku jej włosów.
Zacisnęła palce na jego rękawie, kiwając się powoli w rytm szybkiej piosenki. To była jedna z najlepszych chwil jej krótkiego życia. Wśród roztańczonych ludzi czuła się wolna oraz beztroska. Uśmiechnęła się na widok Marcusa, który zabijał właśnie wzrokiem grupkę młodzieńców obserwujących Millicentę, stojącą przy barze z Astorią.

Nie spodziewała się tego, że Kasta stanie się dla niej tak bliska w krótkim czasie. Nigdy by nie pomyślała, że ślizgoni są tacy .. jacy są. Królowa Slytherinu okazała się równie wesołą oraz zagubioną nastolatką. Astoria każdego dnia udowodniała gryfonce swoją siłę psychiczną i chęć zaprzyjaźnienia się. Natomiast Milli, która zwykle kryła się w cieniu Elity, pokazała że jej opinia jest ważna jak każdego innego Węża. Blondynka swoim ciepłem oraz kojącym głosem dawała poczucie bezpieczeństwa. Pansy, która dopiero co mignęła Hermionie gdzieś przy drzwiach łazienki, wcale nie była fanką Malfoya. Pansy, prawdopodobnie była jedyną ślizgonką, która równie chętnie obrażała blondyna, co i tuliła. Tak, teraz i ona mogła zobaczyć, że ta niepozorna Parkinson jest spoiwem między Ślizgońskim Triem. Blaise, Dracon oraz ciemnowłosa często zachowywali się jak trojaczki.
Mimowolnie przeniosła wzrok dalej, odnajdując szukana sylwetkę. Srebrne tęczówki w idealnej synchronizacji skupiły się na niej, a ona poczuła dreszcz przebiegający jej po plecach. Zacisnęła zęby, obserwując towarzyszącą mu dziewczynę, która nie kryła się ze swoim flirciarskim uśmieszkiem.

-Czasem robimy coś, czego tak naprawdę nie chcemy – usłyszała zachrypnięty głos Teodora, który pogłaskał ją uspakajająco po zaciśniętym brzuchu –Może przynieść ci coś do picia, urwisie?
-To czemu to robimy? – zapytała, nie spuszczając spojrzenia ze ślizgona. Ten równie intensywnie wpatrywał się w nią, a rozdzielający ich tłum wydawał się nie być żadną przeszkodą.

-Bo to łatwiejsze – wypuścił ją z objęć, stając z boku i ściskając mocniej dłoń –Idę po picie.
Skinęła niechętnie, mrugając ze znużeniem, gdy ostre światło reflektorów uderzyło ją prosto w twarz. Stanęła tyłem, starając znów dać ponieść muzyce. Chciała wyrzucić z głowy wszystkie problemy, chciała poczuć się beztrosko, chciała poczuć się młodo oraz zachować głupio. Uniosła ręce wciąż podskakując, musnęła opuszkami palców przelatującego nad nią balona. Fioletowa guma odbiła się i poleciała dalej, a ona nie mogła powstrzymać się od chichotu.

-Czasem się zastanawiam czy jesteś prawdziwą następczynią Roveny – stanęła znów na piętach, czując rumieńce na policzkach ze wstydu. Arystokrata obserwował ją z zaciekawieniem, z kamienną miną mierząc wzrokiem. W końcu napotkał brązowe tęczówki, a jego kąciki ust poszły w górę –Jesteś zbyt.. niewinna oraz łagodna.
-Uważasz zatem, że Rovena była wredna oraz kłamliwa? – uniosła brwi, mrużąc powieki –Nie jestem niewinna.

-Nie, myślę, że z taką wiedzą i sprytem jaki miała założycielka, mogła ją wykorzystywać na różne sposoby – przewróciła oczami, robiąc krok w stronę pani prefekt –Jesteś niewinna, Granger.
-Nie jestem – prychnęła, wzdychając z irytacją nad jego samozadowoleniem, że przerasta ją niemal o głowę –Czego ty chcesz, Malfoy?

-Zatańczyć z nowym wcieleniem wspaniałej Ravenclaw – złapał ją za dłoń, kładąc sobie na ramieniu, a drugą unosząc do góry. Sam z gracją ułożył własną rękę na jej talii, przyciągając jeszcze bliżej siebie. Hermiona otworzyła usta, szybko je zamykając –Uczynisz mi ten zaszczyt, przemądrzała dziewucho?
-Jakby moje zdanie miało jakieś znaczenie, ulizana fretko – mruknęła, spuszczając wzrok na ich stopy, które powinny chyba na siebie nie nachodzić. Cóż, sama nie miała pojęcia nic o takich tańcach, a tym bardziej o sztuce nie deptania butów partnerowi –Durnota..

-Po prostu nie czujesz tego – sarknął, kopiąc ją tenisówką w kostkę za karę. Zmarszczył brwi, gdy po raz kolejny ruszyła nie tą nogą. –Problem, Panno Doskonała?
-Tak – powiedziała cicho, zaskakując tym blondyna. Ślizgon zacisnął usta by się nie roześmiać widząc jej strudzoną minę. –To dziwne.

-Nie, dziwny jest brak wyczucia u ciebie rytmu i tempa – przewrócił oczami, zatrzymując się w pół kroku. Dziewczyna spojrzała na niego z niemym pytaniem, a później obawą. –Stań mi na stopach, Grangr, bo to istna katastrofa.
-Nie sta..aa.. – pisnęła, gdy podciągnął ją i samodzielnie postawił na własnych nogach. Zamrugała zdziwiona bliskością ślizgona oraz błyskami rozbawienia w rtęciowych tęczówkach –Ktoś ci chyba coś dorzucił, Malfoy, bo nie zachowujesz się normalnie..

-Powiedziałbym, że to ty masz dziwne problemy z koordynacją, Granger – sarknął, stawiając w idealnym tempie nogi i zaczynając tańczyć jak na arystokratę przystało.
-Nikt ci nie kazał ze mną tańczyć, zadufany w sobie pajacu – warknęła, zirytowana jego docinkami albo motylami w brzuchu, które teraz zmieniły się w stado sów. Czy normalnie człowiek czuje się tak dobrze w ramionach wroga?

-A ty znów wszczynasz kłótnię – nastolatek przekrzywił głowę, wsłuchując się w nową piosenkę. Chwilę później z powrotem tańczyli, tym razem zmieniając parę ruchów –Dlaczego tak się irytujesz, Granger? Jesteś skrepowana?
-Bynajmniej, Malfoy – mruknęła, chichocząc gdy balon rozsypał na nich kolorowe konfetti –Co tak patrzysz, Panie-Chcę-Być-Salazarem?

-Na jakże ciekawy przypadek głupoty ludzkiej, Panno-Wcielenie-Roveny? – Draco pozwolił jej się odsunąć, gdy i ta piosenka dobiegła końca. Stali przez chwilę, przypatrując sobie z ciekawością. W końcu prefekt obróciła się by podejść do nawołujących ją ślizgonek. Król Węży złapał ją za nadgarstek przyciągając na moment do siebie i łaskocząc oddechem w ucho –Słyszałaś może plotki o domniemanym romansie Ravenclaw ze Slytherinem?

-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.

-Postaw mnie! – gdy poczuła grunt, zakręciło jej się w głowie, a nogi ugięły pod nią. Za dużo alkoholu i tańców. Gdyby nie silne ramię towarzysza, już dawno by upadła. Opierając się o siebie dotarli do stolika.
-Aż tak się spiliście? –uśmiechnął się Teodor, proponując jednocześnie zasapanemu kumplowi kubek z wodą.

-Take no more! – Hermiona krzyknęła głośno, podnosząc na moment z kanapy by równie szybko na nią opaść.
-Take no more! – dołączył się Marcus, szczerząc radośnie do koleżanki.

-Take no more! I'll take no more!  - zaśpiewali razem, wybuchając chwilę później śmiechem.
–Posiedźcie tu moment, zaraz wracam. - Nott zostawił ich na fotelach i zabrał ukradkiem drinki. Odszukał wzrokiem Pansy, która tańczyła wolny kawałek z Milli. Dziewczyny wygłupiały się na parkiecie, obracając to w jedną, to w drugą. Zobaczył Astorię wychodzącą z łazienki, która z niemrawą miną przyglądała się otoczeniu.

-Ast! – po pięciu minutach udało mu się do niej podejść –Zbieramy się! Jest czwarta, a niektórzy już na nogach nie mogą ustać!
-Okey, widziałam przed chwilą Blaise’a – machnęła w kierunku barku, uśmiechając ze zmęczeniem -Spotkajmy się przy stoliku!

Teodor wracając złapał ślizgonki oraz Dracona, wyciągając ich z tłumu. Greengrass w towarzystwie rozgadanego Diabła znaleźli się przy nich sekundę później.
-Kuźwa! – jęknął Nott, gdy nie zastali nikogo przy boksie –Kazałem im tu czekać!

-Hm, daleko nie musimy szukać, jak się nie mylę to nasze zguby stoją na barze, nie? – platynowy wskazał palcem za siebie. Hermiona z Aryą oraz Flintem tańczyli dziki taniec i wydzierali się wniebogłosy.
-It's my life! And it's now or never! 


-Ma ktoś aparat? – Pansy parsknęła śmiechem, opierając na równie radosnych przyjaciółkach -Ściągamy ich stamtąd i do samochodu, hm?

Gryfonka zeskoczyła z blatu, wciąż lekko podchmielona. Z Aryą było ciut gorzej i w końcu musieli przerzucić ją przez ramię, co nie sprawiło Zabiniemu dużo problemów, była chudziutka i leciutka. Z Flintem było dużo gorzej. Zniecierpliwiony Dracon obiecał, że impreza będzie w Hogwarcie, a jak się spóźnią to ich nie wpuszczą. Chłopak pobiegł do samochodu tak szybko, że aż się za nim kurzyło.

.*.*.*.

Dziewczyna zatrzymała się z fascynacją wpatrując w stojącą przed nią lokomotywę. Za każdym razem była tak samo zauroczona oraz zafascynowana pociągiem, który miał za zadanie zabrać ją do domu. Tego prawdziwego, którym był Hogwart.
-Skarbie, uważaj na siebie – ciepły głos stojącej obok kobiety, wyrwał ją z zamyslenia. Przyjrzała się z uwagą szczupłej damie, która musnęła z czułością jej policzek.

-Nie ma miejsca, gdzie bym sobie nie radziła – zażartowała, pozwalając sobie na szczery uśmiech. Wiedziała, że nie chciałaby być na miejscu siostry. Wolała skryć się bezpiecznie w Hogwarcie, niż żyć w strachu przed ojcem czy śmierciożercami.
-Pisz czasem – poprosiła Daphne, całując ją w oba policzki –Kocham Cię, Astuś.

-A ja kocham Ciebie, Da – odszepnęła, przybierając w chwili odsunięcia się maskę obojętności. Towarzyszka zrobiła to samo, zerkając z ukosa na obserwującego je narzeczonego.
Młoda arystokratka złapała za swój bagaż, ruszając ku przedziałowi Slytherinu. Przez okno zdołała jeszcze na moment wyłapać sylwetkę siostry, która później zniknęła jej z oczu. Bała się o Daphne bardziej niż o ojca, który zupełnie nie widział świata poza Czarnym Panem. Nie dość, że tamta na co dzień musiała się zmagać z tym draniem, który wymieniłby je za awans u swojego mistrza, to na dodatek została przeznaczona łotrowi bez serca.

-Dołączysz do nasz, Astorio? – Flora i Hestia uśmiechnęły się słodko, machając ze swojego przedziału. Dziewczyna westchnęła cicho, posyłając im karcące spojrzenie, na moment zatrzymując.
-Wybaczcie, ale chciałam pojechać w tą stronę z Draconem – wydęła dolną wargę w wyrazie zamyślenia –Może w wolnej chwili do was dołączę.

-Będziemy czekać – Davis ochoczo potaknęła, czekając na jakąś reakcję. Na jej nieszczęście, zielonooka już wyszła, szukając swojego towarzysza.

Sam Malfoy siedział w przedziale z drużyną Qudditcha, dyskutując o nowej strategii. Kiedy jednak Królowa zawitała wszyscy ślizgoni jak jeden mąż opuścili pomieszczenie, pozostawiając tam Elitę.

-Wszystko okej? – Smok wrzucił bagaż arystokratki na górę, zajmując swoje stałe miejsce przy oknie. –Co u Daphne?
-Planuje cały czas ślub – mruknęła ponuro, zdejmując płaszcz. Poprawiła machinalnie swój łańcuszek z obrączką mamy, czując przyjemny chłód pierścienia na skórze. –Gdzie Diabeł?

-U Granger – przewrócił oczami, wspominając krzyk mulata na cały wagon, gdy ujrzał burzę loków –Wiesz, że ma świra na jej punkcie.
-Czasem żałuję, że ja też nie mogę podchodzić do niej jak Blaise – przyznała, wyglądając za okno. Widok pól, lasów i drzew nie przyniósł jednak ukojenia, jak to zwykle bywało. Wciąż przed oczami miała zmartwioną minę siostry, jej strachliwy wzrok oraz zaciśnięte usta. Dobrze wiedziała, że tamta przeżywa istne katusze, dusząc się w związku oraz drżąc przed własnym ojcem.

-Cześć wam – Milli wsunęła się do środka, a tuż za nią pojawiła się Parkinson. Dziewczyny zaśmiały się, podając przyjacielowi bagaże do ułożenia na półce. Blondynka wyciągnęła z torby parę kolorowych magazynów, rzucając je na stół. W tym czasie Pansy zaczęła ze spokojnym uśmiechem przyglądać się Draconowi.
-Co tam? – Greengrass wysiliła się na radosny ton, zachęcając panną Bulstrode do paplaniny na temat różnych znanych osobistościach. Malfoy przewrócił oczami, ignorując natarczywy wzrok Pansy.

-Ej, Dracze? – ślizgonka przysunęła się do niego, wsuwając zręcznie na kolana Króla Węży. Napotykając jego znużone tęczówki, nie zniechęciła się, a bardziej jeszcze zmotywowała do działania –Wiesz, że możesz mi o wszystkim powiedzieć?
-Wiem – burknął, pozwalając nastolatce wtulić się w jego tors.

-I zdajesz sobie sprawę, że.. – Pan wyprostowała się, starając dosięgnąć jego ucha –Będę cię kochać mimo wszystko?
-Wiem – westchnął, muskając ustami nos przyjaciółki i mocniej ją przytulając –A ty wiesz, że jesteś .. moja?

-I Blaise’a, wiem – przymknęła powieki, kładąc z powrotem głowę na jego ramieniu. Zdawała sobie sprawę, że przyjaźń z tą dwójką jest najlepszą rzeczą jaka jej się przydarzyła. Ale jednocześnie gdzieś w zakamarkach umysłu, wiedziała również, że bez nich miałaby lżejsze życie. Dracon miał trudne życie, dużo utrapień, a Zabiniego cechowała niepewność emocjonalna. Ale kim ona była by ich oceniać i krytykować? Bez nich nie byłaby tak lojalna, silna oraz uczuciowa.
Bez nich stałaby się nikim.

-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-

Teodor miał już dość. Z trudem udawało mu się utrzymać poważny wyraz twarzy, a wściekłość oraz trwogę zepchnąć dalej. Zagryzł zęby, nie odwracając wzroku od chodnika. Z boku na pewno wyglądał na pokornego oraz grzecznego synka, który właśnie wysłuchiwał uważnie rad rodziców. On natomiast w tym momencie starał się nie rzucić pięściami na swojego ojca.
-Miło byłoby, gdybyśmy do świąt nie dostali żadnej sowy z powiadamianiem, że znów pobiłeś rekordy w łapaniu szlabanów – napiętą ciszę przerwała jego matka, która z troską dotknęła jego policzka –Jestem dumna, że jesteś w czymś najlepszy, ale zastanawiałeś się może by zmienić soje hobby?

-Pomyślę nad tym – westchnął, doceniając ten gest. Pani Nott uśmiechnęła się do niego delikatnie, gdy uniósł wzrok –Co powiesz nad włamaniem się do prywatnych komnat nauczycieli?
-Zostańmy przy tych szlabanach – kobieta zachichotała, biorąc pod ramię spiętego męża.

Teodor również obrócił się do mężczyzny, nie spuszczając tym razem spojrzenia z jego ciemnych oczu. Czarodziej równie intensywnie wpatrywał się w niego, a złość oraz niechęć migotały w jego tęczówkach. Ślizgon znów poczuł nieodpartą ochotę na przeklęcie ojca, który samym grymasem przypominał mu o ciągłych kłótniach. Całe te dyskusje dotyczyły jednego, małego problemu, z którym ten nie potrafił się pogodzić. Nie często się tak wściekali na siebie, tak naprawdę to bardzo rzadko, ale jak już zaczynali.. wojna trwała.

-Mam nadzieję, że weźmiesz sobie do serca moje.. wskazówki – ciemnowłosy mag, wykrzywił nieprzyjemnie wargi –I mnie posłuchasz.
-A ja mam nadzieję, że ty przemyślisz to co ja powiedziałem – zripostował, szykując się już na wybuch wściekłości.

Zanim jednak jego tata zdążył otworzyć usta, głowa rodu wciągnął z sykiem powietrze. Francis Nott, stojący przy nich, z fascynacją patrzył w drugą stronę. Teo nie musiał się odwracać by zgadnąć na czym skupiła się teraz uwaga rodziny. Kiedy tylko Potter pojawiał się na peronie maluchy stawały się podekscytowane, a ich opiekunowi niesamowicie niesłychani. Ale to nie dlatego miał pewność, że gryfoni się zjawili. To po prostu uczucie mrowienia magii, podpowiedziało mu, że Hermiona jest bliżej. I to właśnie ona zaintrygowała ród Nott’ów.

-Twoja aura się wzmocniła – dziadek chłopaka uśmiechnął się szeroko, pierwszy raz od wielu lat, spoglądając na niego z błyskiem dumy. –Ćwiczyliście, prawda?
-Tak – przyznał, szukając znajomej sylwetki pani prefekt. Kręcone loki podskakiwały za swoją właścicielką, która właśnie przytulała się z jakimś rudym mężczyzną.

-Kto jej towarzyszy? – pani Nott jakby odczytała jego myśli, dyskretnie przyglądając mugolaczce.
-Charles Weasley – podpowiedział najstarszy z mężczyzn, poznając płomienne włosy oraz buntowniczy styl drugiego z najstarszych synów Artura –Ten od smoków.

-I sam Wybraniec – zauważył Jonathan, ojciec ślizgona, zwracając uwagę na Pottera, który właśnie został wycałowany przez panią Molly.
-Będę się zbierać – odezwał się w końcu, gdy czekoladowe tęczówki odnalazły i jego. Hermiona uśmiechnęła się szeroko, dygając uprzejmie do towarzyszącej mu rodziny.

-Nie skończyliśmy rozmawiać – warknął zirytowany mąż Katheriny, robiąc naburmuszoną miną.
-Jonathanie, dama nie powinna czekać na mężczyznę – kobieta zrugała ukochanego, ignorując jego markotne spojrzenie, które złagodniało.

-A tym bardziej ta szczególna – dodał Francis, zaskakując wszystkich swoim wstawianiem się za mugolaczką –Hermiona nie jest już zwykłą szlamą, synu, teraz jest kimś więcej.

Teodor starał się zrozumieć dziadka, ale widząc jego fascynację dziewczyną postanowił przełożyć to na później. Szybko pożegnał się z matką, czym prędzej kierując się do czekającej na niego przyjaciółki.

-Hej – przywitała się z nim radośnie, obejmując z entuzjazmem. Oboje wstrzymali oddech na pół-sekundy, kiedy prąd przeszył ich ciała pod wpływem magii.
-Hej, urwisie – złapał bagaż prefekt, pozwalając jej wybrać przedział.

Nie miał zamiaru słuchać „złotych porad” ojca, który nakazał mu zakończyć to upublicznianie jego przyjaźni z Hermioną. Nie potrafiłby przejść obok niej na korytarzu bez chociaż jednego komentarza, a tym bardziej na wspólnych lekcjach. To i tak nie miałoby sensu, bo już cały Hogwart wiedział o jego uzależnieniu do dziewczyny.
-Zająłem nam przedział – Harry pomachał do nich, kiwając głową na powitanie. Ślizgon mruknął coś, wrzucając bagaże na górę. Jego oczy skupiły się na Złotym Dziecku, które właśnie marudziło na swoją rodzinę.

-HERMIONECZKO!! – Gryfonka zachichotała, słysząc znajome nawoływanie Zabiniego. Teodor wykorzystał chwilę nieuwagi nastolatki by zerknąć na Harry’ego. Zielone tęczówki również skupiły się na nim, a ich właściciel skinął ukradkiem głową. Zgodził się na jego propozycję, lekcji Czarnej Magii zostały zaakceptowane.

-Mina Dracona była bezcenna, kiedy krzyknąłem, że idę szukać mojego ulubieńca – mulat objął zielonookiego, wzbudzając tym ogólną wesołość.

Nott również się wyszczerzył, wyobrażając sobie wyraz twarzy blondyna, kiedy przypomni mu o obiecanej przysłudze. O tak, Malfoy, będzie zdruzgotany! Niemal widział tą dziką chęć mordu w srebrnych tęczówkach, zaciśnięte usta oraz zmarszczone brwi. Nie wiedział w sumie komu bardziej współczuje..
..sobie, kiedy Hermiona dowie się o jego planie?
..blondynowi, który będzie musiał poświęcić swój czas wrogowi?
..ciemnowłosemu, kiedy pozna przyciąganie Zakazanych Sztuk?

23 komentarze:

  1. PIERWSZA!
    Rozdział jak zwykle cudowny, nawet nie ma co mówic.
    Ej, dlaczego tak zrobiłaś z Zabinim i Aryą? Ja już się szykowałam na piękną scenę pocałunku na dachu, a tu takie... No weź. Jesteś straszna ;3
    A co do Draco i Mionki, to robi się coraz ciekawiej... Już się nie mogę doczekac następnego rozdziału!

    Życzę dużo weny, bo chcę JUŻ TERAZ ZARAZ kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha, dziękuję za miłe słowa :3
      Arya i Blaise.. ♥ Uwielbiam i jego, i ją, dlatego nie będą mieli łatwo! No bo ona wciąż ma kogoś, prawda? A on? Arystokrata, czystokrwisty czarodziej? Heheheh - śmiech złowieszczy - godny Gargamela.
      Draco i Miona wkraczają już bardziej do akcji, bo chyba wystarczająco długo się do siebie przyzwyczajali :3
      Wenę z chęcią przyjmę, ale i czas by się przydał xD
      Jak najszybciej wstawię nowy rozdział, który mam nadzieję spodoba się równie bardzo, co ten!

      Ściskam ciepło,
      Lupi♥

      Usuń
  2. cudowny rozdział!!! uwielbiam przekomarzanie się hermiony i draco :) postać zabiniego? obłędna :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muszę przyznać, że długo się zastanawiałam nad pozostawieniem tego fragmentu z Malfoyem i Granger. Bo oni wciąż nie wiedzą na czym stoją (lubię/ nie lubią), ale beta powiedziała, że jest oks. No to zostawiłam!
      Diabełek jeszcze namiesza tym swoim zauroczeniem mugolką :P
      Dziękuję za komentarz, bo to naprawdę wiele dla mnie znaczy :*
      Pozdrawiam ciepło,
      Lupi♥

      Usuń
  3. na brode Merlina, cudowny!!! <3 rozumiem że Draco również bd brał udział w lekcjach Harrego xd no cóż z niecierpliwością czekam na nast. :D weny życze :D <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Salazarze, dziękuję! ♥
      Hyhyhy, Teodor uwielbia planować, analizować oraz drażnić innych, więc.. Dracon nie będzie zachwycony pamiętną przysługą, którą obiecał spełnić :P
      A ja z niecierpliwością będę czekać na kolejny Twój komentarz!
      Pozdrawiam i pochłaniam wenę,
      Lupus♥

      Usuń
  4. No jesteś genialna, noc dodać nic ująć... I wreszcie Draco i Harmions <3 awww.... Po prostu cudownie...
    Twoja beta jest z Ciebie dumna,
    Rogaś <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wszystko i tak zawdzięczam Tobie! ♥

      Usuń
    2. Wszystko to Ty kochana zawdzięczasz sobie o swojemu talentowi. <3
      Beta

      Usuń
  5. Odpowiedzi
    1. Najlepszy snap jaki dostałam! *.*
      Na początku nie załapałam, ale po chwili.. <33
      Oh, Verrsace, potrafisz mi poprawić humor dwoma słowami!
      A teraz liczę na nowy post u Ciebie! <333333333

      Usuń
  6. Pisałam dłuuuuugi komentarz i się usunął....:( No, ale się nie poddam :D Rozdział cudowny :D Dramione <3 Arya i Zabini idealni :) Nic nie robisz za szybko za co Cię kocham :D wszystko w swoim czasie :) Reakcja Hermiony na lekcje Harry'ego i to z Malfoyem zapewne będzie baaardzo zaskakująca :D Trampki Heriony mnie urzekły bo sama nie przepadam za obcasami i pewnie zrobiłabym tak jak ona :D Jest genialną autorką, ale już nie słodze xD weny, weny i jeszcze raz weny :) czekam na nexta z niecierpliwością :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie wiesz jak takim słodzeniem rozpuszczasz mi wenę :3 Hahah, naprawdę aż mam ochotę rzucić szkołę i pisać, pisać y przeczytać kolejny Twój komentarz :D
      Komentarz jest długaśny, a wiem jak cholernie irytujące jest pisanie jednego koma drugi raz. Dlatego BARDZO, BARDZO dziękuję za to!
      Ja też bym się zabiła w szpilkach ;o Hermiona tym bardziej w końcu nie jest chodzącą modnisią, a obcasy to horror! Moje trampki również pojawiając się często w komplecie z eleganckim ubraniem >,<
      Reakcja Hermiony będzie jaka będzie. A jeszcze ciekawsza na wiadomość o miłości Zabiniego!
      Dziękuję i dziękuję za tyle miłych słów<33
      Ściskam,
      Lupi♥

      Usuń
  7. Rozdział genialny, jak zwykle zresztą. Jestem pod wielkim wrażeniem. Z niecierpliwością czekam na kolejny. : *

    Pozdrawiam,
    eva

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję częściej widzieć tyle miłych słów :3
      To naprawdę zaskakujące, że nie tylko moje przyjaciółki lubią czytać to co piszę O.o Jak najszybciej dodam następny!
      Dziękuję za miłe słowa,
      pozdrawiam i całuję,
      L♥

      Usuń
  8. Helloł!
    Blog: genialny! Naprawdę :)
    Tempo, język... Świetnie :)
    Mogę prosić o informacje o rozdziałach?
    Gg; 45531844
    Email: z.ciastko@gmail.com
    Lub blog (na którego zapraszam, a początki są bestialsko tragiczne): hermiona-hogwart.blogspot.com
    Pozdrawiam!
    Irytek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będę informować! :3
      Cieszę się, że blog się podoba i mam nadzieję, że się później nie rozczarujesz ;]
      Do Ciebie na pewno wpadnę! Moje początki są kiepskie, ale to początki! Mają prawo takie być! Jestem bardzo ciekawa o czym piszesz, komentarze na pewno pozostawię!
      Pozdrawiam ciepło,
      Lupus♥

      Usuń
  9. Genialne! Chcę więcej! :* Nic dodać, nic ująć. Jesteś cudowna! ~ Amortencja z http://just-be-with-me-hermione.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa :3
      Nowy rozdział może będzie i dziś >,<

      Usuń
  10. Przepraszam, że dopiero teraz! :)
    Rozdział genialny, kurde, tyle się dzieje!
    "Mój największy błąd, jak i najszczersze poświęcenie.
    Poświęciłem serce byś była bezpieczna i szczęśliwa.
    Teraz siedzisz obok mnie i wiem, że w ten spieprzony sposób postąpiłem słusznie."
    UMARŁAM <3
    A poza tym: "Słyszałaś o domniemanym romansie Rawanclaw ze Slytherinem?", Boże, Boże, Boże <3
    Jestem ciekawa i zniecierpliwiona, życzę dużo weny! <3
    Cała Twoja,
    Kercia <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kercia na Twój komentarz mogę i czekać tygodniami!

      Za każdym razem dodajesz mi weny oraz pewności, że ktoś to czyta! Każdy komentarz od Ciebie jest równie motywujący, co Twoje rozdziały!

      Mam nadzieję, że się nie rozczarujesz<3

      Usuń
  11. jestes niesamowita! wielbie Notta! a draco i hermiona!:) czekam na wiecej i zyczw weny i czasu:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, Anonimku :3
      Twój komentarz sprawił, że uśmiechnęłam się mimo 1 z fizyki i ochrzanu od rodziców!
      Mam nadzieję, że zostaniesz dłużej i skomentujesz następne ;*

      Usuń