Od czego by tu zacząć..
Na początku przepraszam za długą przerwę, muszę przyznać, że pisanie mi przyszło opornie, a ta plecionka poniżej to splot wielu prób różnych pomysłów na rozdział. Ale wyszło, co wyszło ;)
Następny postaram się dodać szybciej, a szkoła poczeka!
Ściskam was cieplutko,
Lupi♥
PS. Specjalne podziękowania dla Rogatego, który o każdej porze jest gotów na betowanie!
Hermiona uśmiechnęła się szeroko, obserwując wychodzących uczniów ze szkoły. Śmiejące się grupki znajomych, pożegnalne okrzyki czy stojące z boku pary, szepczący cicho czułe słówka. Odwróciła się do tyłu, spoglądając na dwóch ślizgonów, którzy stali przy siatce i oglądali trening reprezentacji szkoły. Blondyn z zamyśleniem obrócił się w jej stronę, powoli podchodząc do niej. Mulat wciąż obserwował zawodników, chociaż równie prawdopodobnie uwagę mogły przyciągnąć czirliderki.
-O co chodzi z
tym tańczeniem? – ślizgon oparł się przy niej o ściankę, wskazując na
wykonujące układ nastolatki. Na początku przepraszam za długą przerwę, muszę przyznać, że pisanie mi przyszło opornie, a ta plecionka poniżej to splot wielu prób różnych pomysłów na rozdział. Ale wyszło, co wyszło ;)
Następny postaram się dodać szybciej, a szkoła poczeka!
Ściskam was cieplutko,
Lupi♥
PS. Specjalne podziękowania dla Rogatego, który o każdej porze jest gotów na betowanie!
Hermiona uśmiechnęła się szeroko, obserwując wychodzących uczniów ze szkoły. Śmiejące się grupki znajomych, pożegnalne okrzyki czy stojące z boku pary, szepczący cicho czułe słówka. Odwróciła się do tyłu, spoglądając na dwóch ślizgonów, którzy stali przy siatce i oglądali trening reprezentacji szkoły. Blondyn z zamyśleniem obrócił się w jej stronę, powoli podchodząc do niej. Mulat wciąż obserwował zawodników, chociaż równie prawdopodobnie uwagę mogły przyciągnąć czirliderki.
-Dopingują
drużynę oraz dodają im ducha walki – wytłumaczyła, machając do spoglądającej na
nich Aryi. Dziewczyna wyrzuciła pompony do góry, krzycząc coś do swojego
zespołu.
-Czemu my tak
nie mamy? – zapytał, uśmiechając krzywo. Blondynka wybiegła już na parking, w
podskokach zmniejszając odległość między nimi. Blond kucyk skakał za nią, a
oczy błyszczały radośnie.
-Wyobraź sobie
Davis czy Brown wykonujących taki układ – podpowiedziała, robiąc krok w przód i
wyciągając ręce do przyjaciółki –HEJ!
-Miona! –
dziewczyny przytulił się na moment, uśmiechając szeroko –Za dziesięć minut będę
wolna, obiecuję!
-Czeekam –
zaśmiała się, przewracając oczami, kiedy uniosła brwi na widok obu czarodziejów
jej towarzyszących.
–Cześć, Draco. –
Arya przyjrzała mu się krytycznie, w tak znany sposób wydymając wargi.
-Hej – platynowy
uśmiechnął się delikatnie, kiwając na powitanie. Wciąż opierał się o mur,
wyglądając przy tym jak model. Po niecałej sekundzie, Blaise stał już przy
nich, uśmiechając filuternie do mugolki.
-Ślicznie się
poruszasz – Diabeł wyszczerzył ząbki, spoglądając na dziewczynę spod rzęs
–Naprawdę jestem pod wrażeniem!
-Hmm, dziękuję –
jasnowłosa posłała chłopakowi spojrzenie pełne niechęci –Mam nadzieję, że mój
chłopak też będzie pod wrażeniem.
Hermiona
otworzyła z zaskoczenia usta, słysząc ten nieprzyjemny ton. Wiedziała, że
blondynka nie pała sympatią do nieznajomych chłopaków, którzy już przy
pierwszym spotkaniu ją komplementują, ale to był wyjątkowa sytuacja. W końcu to
czarodzieje, a słowo „magia” czy podobne zawsze zaciekawiało i fascynowały
mugolkę.
-Chłopak? –
Zabini wsunął dłonie do kieszeni, odprowadzając jasnowłosą wzrokiem.
-Mason –
Hermiona machnęła ręką, prowadząc ich z powrotem do auta –No wiecie typowa para
licealna jak w filmach. Pani kapitan, olśniewająca czirliderka oraz umięśniony
rozgrywający..
-Hm – mulat
wsunął się na tylnie siedzenie, opierając głowę o zagłówek. Westchnął cicho,
przymykając powieki –Nie lubi mnie.
-Nie każdy musi
cię lubić, Diable – Malfoy obrócił się na fotelu pasażera, przewracając oczami
nad chłopakiem –Odpuść sobie, to .. mugolka.
-I co niby jest
gorsza? – warknęła gryfonka, zaciskając mocno palce na kierownicy –Blaise ona
cię nie zna, jeśli pokażesz jej jaki jesteś naprawdę.. to cię na pewno polubi.
-Nie to miałem
na myśli – burknął cicho Dracon, wyglądając za okno. Pani prefekt przyglądała
mu się kątem oka, zastanawiając o czym teraz ten myśli. Obrzydza go otaczający
świat? A może irytuje fakt, że ona też tu jest? Nie mogła się powstrzymać przed
cichym prychnięciem, powodując że jego szare tęczówki skupiły się na niej.
-Jestem z
powrotem – Arya wskoczyła do środka, szybko mizerniejąc, kiedy wyczuła nastrój
wszystkich. Obrzuciła przyjaciółkę zamyślonym spojrzeniem, jednocześnie
piorunując blondyna oraz szatyna –Jestem głodna, wstąpimy do Maca?
-Kim jest Mac? –
Diabeł zapiął pas, wychylając do przodu by stuknąć gryfonkę w ramię –Ja też bym
coś zjadł.
-Nie wiesz czym
jest MacDonald? – mugolka widocznie zapomniała o swoim wrogim nastawieniu,
wpatrując w szoku w młodego czarodzieja –Skąd Ty się urwałeś, człowieku?
-To bar z szybką
obsługą, zamawiasz jedzenie i w krótkim czasie je dostajesz – wyjaśniła
brązowowłosa, ignorując komentarz dziewczyny. –Jest też niezdrowe..
-Nie musisz tak
szarpać tą kierownicą, lekki ruch wystarczy – mruknął arystokrata, kiedy
stanęli na czerwonym świetle. Zignorował zaskoczoną minę gryfonki, słuchając
bardziej opowieści Aryi, która właśnie rozwodziła się nad smakiem frytek. Po
dziesięciu minutach pytań Diabła, dojechali na miejsce.
-Nie martwcie
się, zaraz nadrobimy wasze życiowe zaległości – blondynka wyskoczyła z
samochodu, prowadząc ich do wejścia baru. Blaise z Draconem ruszyli za nią,
zatrzymując się przy drzwiach. Przez chwilę podchodzili do nich i odchodzili,
wpatrując się z szeroko rozwartymi oczami na tą „magię”.
-Do środka –
Gryfonka złapała obu za łokcie, wpychając do środka. Stanęli na końcu kolejki,
kuszeni już przepysznym zapachem jedzenia.
-Kto otwiera te
drzwi? – nie wytrzymał w końcu ślizgon, odwracając się by popatrzeć na
wychodzącą grupkę młodzieży –Duch?
-Nie, to taki
mechanizm – licealistka zachichotała, posyłając Hermionie spojrzenie pełne
rozbawienia –Taka mugolska sztuczka.
-O Salazarku, co
to? – Blaise podbiegł do szklanej wystawy, stukając palcem w szybę –To elfy?
-Nie, to
zabawkowe smerfy – kujonka poprowadziła przyjaciela z powrotem do kolejki,
obiecując że zamówi mu takiego w zestawie. –Zaraz będziesz mieć swojego.
-Nie znam go –
Malfoy schował twarz w dłoniach, słuchając monologu mulata o nadaniu imienia
–Po prostu nie znam.
20minut
później..
-To będzie Harry
– czarodziej postawił niewielką zabawkę na stoliku, z uśmiechem wyginając
rączki smerfy do góry –Słodziak, nie?
-Jest rozkoszny
– Arya zachichotała, pociągając łyk waniliowego szejka. Postawili tace pełne
jedzenia na bocznym stoliku, rozkładając frytki, hamburgery oraz inne kanapki.
Obaj panowie z ciekawością próbowali nowych potraw, przypatrując otoczeniu.
-Kto mówi w
ogóle „rozkoszny”? – Hermiona wsunęła frytkę do buzi, szczerząc szeroko do
przyjaciółki –Uroczy, kochany tak, ale rozkosznyyy?
-Ja tak mówię –
prychnęła blondynka, rozpakowując swojego cheesburgera. Uniosła górną część
bułki, uśmiechając na widok środka. Zaczęła jeść w swój specyficzny sposób,
dzieląc każdy poziom kanapki.* Na koniec zjadła z uśmiechem bochenek, ignorując
natarczywe spojrzenia reszty.
-Zawsze tak robi
– mruknęła Gryfonka, otwierając zręcznie sos słodko-kwaśny –A teraz wy
odkryjecie nowe smaki. Frytki plus to, to sama przyjemność.
-Ooo, taak –
potaknęła entuzjastycznie mugolka, oblizując lubieżnie usta –Ja też chcę.
-Jakim cudem
jesteś taka chuda, skoro tyle wcinasz? – Malfoy uniósł brew, obserwując z
rozbawieniem jak Hermiona zachęca Diabła do spróbowania szejka.
-Mam szybki
metabolizm – powiedziała dumnie, proponując mu swoje frytki. –Ty za to prawie
nic nie zjadłeś.
-Szybko się
najadam – odpowiedział gładko, posyłając przyjaciółce Granger olśniewający
uśmieszek –Nie jesteś taka wredna, Aryo.
-Nie przyjaźniłabym
się wredotą taką jak ty na przykład – wtrąciła się Hermiona, zrzucając
opakowania na jedną tacę. Ku jej zaskoczeniu Dracon pomógł jej, podnosząc
później tacę. Podeszli do śmietnika, gdzie wyrzucili odpadki –Dzięki.
-Nigdy bym nie
pomyślał, że to kiedyś powiesz do mnie i to dobrowolnie – skrzywił się
złośliwie, narzucając na siebie z powrotem kurtkę. Chwilę później stali na
parkingu, szukając samochodu gryfonki.
-Nie
przyzwyczajaj się, fretko – burknęła, wsuwając dłonie do kieszeni bluzy i
rzucając mu zirytowane spojrzenie –Nadal jesteś irytującym palantem, który nie
widzi nic poza własnym nosem, Malfoy.
-A ty
zarozumiałą kujonką, która wciąż wierzy, że wie wszystko lepiej – syknął,
uśmiechając się jednak szeroko, kiedy spiorunowała do wzrokiem –Gdyby te oczy
mogły by zabijać.. oh, Granger, byłbym martwy!
-A ty niby w
czym jesteś ode mnie lepszy? – parsknęła, odwracając się i czekając aż Arya,
która chichocząc odciągnie Blaise’a od zjeżdżalni.
-Zaczynając od
latania na miotle.. czy ty w ogóle kiedyś wzniosłaś się wyżej niż metr? –
spytał z ciekawością przyglądając się jej naburmuszonej minie –A kończąc na
prowadzeniu samochodu.
-Malfoy,
wkurzasz mnie – krzyknęła, maszerując dalej –A niby jakim cudem byłbyś lepszy
ode mnie w ..
-Prowadzeniu
auta? – dokończył, wsuwając się na przednie siedzenie i uśmiechając z
szyderstwem. Poczekał aż Gryfonka usiądzie jako kierowca, czekając na
kontynuację –Może i spędzamy ostatnio dużo czasu ze sobą, ale Granger.. nie
znasz mnie.
-Nie –
przytaknęła, przekręcając kluczyki. Na tyłach usadowił się naburmuszony Blaise
wraz z Arią, która powróciła do swojej oschłej postawy. –To co robimy?
-Coś mugolskiego
– zaproponował Diabeł, nachylając do przodu –Coś typowo mugolskiego, Mionaś.
-Arya? – prefekt
zmierzyła przyjaciółkę wzrokiem, ignorując jej męczeńską minę –Co zwykle
porabiasz?
-No dobra.. co
powiecie na rowery? – zaproponowała z wahaniem, zerkając na podświetlony
wyświetlacz komórki –A wieczorem impreza?
-Impreza? –
Draco od razu wyraził chęć na zabawę, przybijając żółwia z mulatem –Czy na
mugolskich również pije się alkohol?
-Cóż, Ognistej
nie mam, ale jakieś piwa się znajdą na pewno – blondynka wyszczerzyła się
szeroko, wysyłając od razu smsy znajomym –Pójdziemy do Adele, u niej zawsze coś
się dzieje!
Hermiona
zacisnęła usta, mieszając się w tłum uliczny. Nie była taka szczęśliwa,
wyobrażając sobie Malfoya na przyjęciu z tłumem brudnych ludzi. Ojć, będzie
musiała upilnować ich obu albo znów będą walczyć z kontaktami.
-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-
Arya z szerokim
uśmiechem obserwowała przyjaciółkę, która z niepewnością rozglądała się po rezydencji
jej koleżanki. Cały ogród ozdobiony był kolorowymi lampionami, które rzucały
kolorowe światła na trawę oraz drzewa. Muzyka dudniła w mieszkaniu, a przez
okna widać było tłumy ludzi. Taras również został okupiony przez licealistów,
którzy robili zawody w jedzeniu.
Adele Martinez,
gospodyni całej imprezy, ruszyła w ich stronę z szerokim uśmiechem. Ubrana w
czarną sukienkę do kosek, która zwiewnie falowała przy każdym ruchu dodawała
jej tajemniczości. Długie, rude pukle opadały jej swobodnie na ramiona,
podkreślając bladą cerę dziewczyny. Jednak błyszczące oczy oraz te zaraźliwe
wygięcie ust świadczyły o prawdziwym charakterze nastolatki.
-Cześć, blondi –
rudowłosa pocałowała ją w policzek, zostawiając na nim błyszczący ślad
błyszczyka. Chwilę później bystre spojrzenie padło na Hermionę, która z uwagą
przyglądała się licealistce –Miona! O mój Boże, co ty tu robisz?!
-Adele –
Gryfonka zachichotała, uwalniając się z silnych ramion gospodyni i uśmiechając
z radością –Mamy parę dni wolnego, dlatego wróciłam do domu.
-I dopiero teraz
się spotykamy? – Arya nie mogła powstrzymać się od chichotu, kiedy dwie stare
znajome rozpoczęły porywczą rozmowę na temat dzieciństwa. Wiedziała, że to był
genialny pomysł z tą imprezą, tym bardziej że organizowała ją panna Martinez,
dawna koleżanka czarownicy.
Jasnowłosa
ruszyła w głąb rezydencji, witając się z każdą mijaną osobą. Hermiona póki co
była zajęta, a dwójką czarodziei się nie martwiła. Tak naprawdę byli jej
obojętni, chociaż odnosiła się do nich z wrogością. Nie zapomniała nazwiska
Malfoy łączonego często z określeniami typu „dupek” czy „palant”, które zawsze
Miona umieszczała w liście. W tym roku z niemałym zdziwieniem czytała nowe
sprawozdania dziewczyny, w których zaprzestała obrażaniu ślizgonów, a zaczęła
rozwijać z nimi przyjaźnie.
-Cześć, A –
Jasper Devin stanął przy niej, podając nieotwartą puszkę piwa –Jak zabawa?
-Dopiero
przyszłam – przyznała, przyjmując picie, posyłając szczery uśmiech chłopakowi
–Moja przyjaciółka próbowała się wymigać i jedynie siłą udało mi się ją namówić
na zmianę decyzji.. No i musiałam przyciągnąć jeszcze dwóch kumpli Hermy,
więc..
-Tryskasz
entuzjazmem – pokazała mu język, kiedy z kpiącą miną poklepał jej pokrzepiająco
po ramieniu. –Herm, że ta legendarna i jedyna pogromczyni aryowskiego gniewu
przyjaciółka?
-Dokładnie ta –
zaśmiała się, wskazując na prefekt naczelną, która z rozbawieniem obserwowała
Blaise’a. Mulat próbował właśnie piwa, mrucząc coś do swoich przyjaciół,
sprawiając, że Malfoy skrzywił się z obrzydzeniem.
-Szkoda, że
zajęta – westchnął, bujając się na stopach w przód i tył –Nie dość, że ładna,
to i mądra..
-Miona nikogo
nie ma – powiedziała z zaskoczeniem, odgarniając zbłąkany kosmyk za ucho. –Skąd
ten pomysł, Jazzie?
-Blondyn nie
spuszcza z niej oczu.. – stwierdził poważnym tonem, spoglądając na Dracona z
ukosa –Cały czas się w nią wpatruję, a po oczach poznasz człowieka, Ai.
-Oni się
nienawidzą – zaśmiała się, machając paru znajomym. Jasper nie odrywał wzroku od
tamtej trójki, uśmiechając kwaśno –Mówię poważnie, Jazz. Nienawidzą się
bardziej niż można sobie wyobrazić..
-Czy to nie ty
przypadkiem powtarzasz, że miłość i nienawiść dzieli jedynie cienka linia? –
spytał cicho, przepuszczając jakąś pijaną parkę zmierzającą w stronę domu. Arya
zamarła zaskoczona, przenosząc wzrok na Hermioną. Dziewczyna wciąż chichotała z
Zabinim aż cała błyszczała radością. Blondyn stał tuż przy nich, obserwując jej
przyjaciółkę. Nie wiedziała już czy to wyobraźnie podsycana przez kolegę splata
jej figle, czy naprawdę w srebrnych
tęczówkach dostrzegła tęsknotę.
Czy możliwe, że
ten arogancki nastolatek mógł zakochać się w cichej Mionie? Czy to w ogóle
mogło zaistnieć w świecie magii, gdzie zostali podzieleni w każdy możliwy
sposób? Każdy każdego szufladkuje, prawda? Jedno spojrzenie na osobę, jedna
rozmowa, jedna gafa, a my już naklejamy nalepkę kim ten ktoś jest. Musiała
przyznać, że nie była wyjątkiem. Zawsze oceniała na pierwszy rzut oka, nigdy
się w to nie zgłębiała aż do teraz. Może Malfoy nie jest tak naprawdę takim
gnojkiem za jakiego go zawsze miała Hermiona? Może to jedynie maska, którą
musiał nałożyć żyjąc w świecie pełnym reguł?
A może to po
prostu jej romantyczna strona charakteru postanowiła namieszać jej w głowie?
Arya nie
pamiętała później zbyt dobrze następnych godzin, nie przypominała sobie
całkowicie żadnej rozmowy czy tańca aż do momentu ogniska. Przed oczami
widziała siebie i Hermionę tańczące w salonie, a później brązowowłosą na
huśtawce z dwoma czarodziejami. Teraz siedząc przy przyjaciółce, czując słodki
zapach truskawek oraz słuchając jej głosu tryskającego entuzjazmem chciała
zatrzymać czas. Chciała by chwila, kiedy siedzi w tak znanym gronie (nie licząc
dwóch osób) trwała dłużej.
Spojrzała na
otaczające ją osoby, przyjrzałam się im uśmiechniętym buziom, które rozświetlał
ogień. Adele siedziała na ziemi, opierając o konar i chichocząc z Lolą. Tuż
obok przykucnęła Lena wraz z Casperem, przytuleni do siebie żyli miłością.
Jasper, Rex, Stric oraz Sonny zajmowali całą ławeczkę, opowiadając na zmianę
sprośne żarty. Ona, wtulona z jednej strony w Hermionę, a drugą w Jazza, okryła
się kocem wraz z przyjaciółkom. Blaise zajmował drugi bok gryfonki, szepcząc
właśnie o czymś z Malfoyem.
-Dołóż drewna –
Adele stuknęła stopą Rexa, nabijając na patyk kromkę chleba.
-Może mi ktoś
przypomnieć jak to się stało, że tu siedzimy? - Sonny odgarnął jasną grzywkę,
upijając łyk kolejnego piwa –Ostatnie co pamiętam, to .. hm.. chyba Oscara?
-Debil – mruknął
cicho Stric, przewracając ze znużeniem oczy –Adele krzyknęła, że gliny zaraz
będą i się wszyscy zmyli. A my wtedy zrobiliśmy ognisko, czaisz w ogóle
cokolwiek?
-Hmm.. może
teraz tak – potaknął niezbyt przekonująco blondyn, spoglądając na kiełbaskę,
którą właśnie Lola nabijała na kijek. –Która to już?
-Trzecia
czterdzieści – Arya chrząknęła, sięgając po telefon, który właśnie wypadł jej z
rąk –Dawaj następną piosenkę, Jazzie.
Chłopak zmrużył
oczy, odwracając głowę w stronę leżącej nieopodal gitary. Już od godziny
przygrywał im, zachęcając do głośnego śpiewania oraz śmiania z własnego
poczucia wolności. Arya zagryzła wargę, kiedy znów na nią spojrzał.
-Rusz tyłek i
przynieś tu swoje cacko, a pogadamy – burknął, wbijając je łokieć w żebra –Z
tego co pamiętam umiesz coś pobrzdąkać.
-Dokładnie, A –
Hermiona uśmiechnęła się szeroko, wypychając przyjaciółkę –Musisz coś nam
zagrać!
-Miona..
-Nie jęcz –
panna Granger wystawiła język, odprowadzając jasnowłosą wzrokiem aż do
samochodu. Po paru chwilach córka wiceburmistrza ponownie siedziała przy
ognisku, ściskając w ręku gitarę akustyczną.
-Gram, ale wy
śpiewacie – zastrzegła Arya, układając odpowiednio palce –Co powiecie na Mr. Big To be with you ?
-Lecisz, mała –
Rex zaklaskał, opadając między Lolę i Adele. Minutę później wszyscy śpiewali
głośno, ignorując własne fałsze. Blondynka uniosła wzrok, spoglądając na ich
rozbawione twarze. Nawet Draco z Blaisem, którzy nie znali wszystkich utworów
podśpiewywali śmiejąc się wraz z mugolami.
-Przerwa? – Arya
rozmasowywała opuszki, uśmiechając szeroko –Czy może ktoś chce przejąć pałeczkę
grajka?
-Diabeł –
arystokrata stuknął przyjaciela, który z zamyśleniem obserwował jasnowłosą
–Arya, daj Zabiniemu!
Blondynka
uśmiechnęła się krzywo, podając instrument czarodziejowi. Oparła się o kolana
Hermiony, obserwując mulata. Nie była pewna, kiedy jej serce uderzyło po raz
pierwszy mocniej. Nie pamiętała czy to była chwila kiedy smukłe palce szarpnęły
za struny, czy może sekunda błysku w brązowych oczach. Była jednak pewna, że
popełniła właśnie swój największy błąd.
Blaise Zabini
wydawał jej się jednym z wielu aroganckich i egoistycznych narcyzów. Co więcej
swoim luzackim postępowaniem, a jednocześnie flirciarskim podejściem wzbudził w
niej odruchową niechęć. Nie cierpiała zapyziałych synków gubernatorów lub
znajomych ojca. Wszyscy mieli te same cechy co Blaise. Byli przystojni,
aroganccy, pewni siebie i pełni wyższości.
Jednak kiedy
ślizgon niemal z czcią muskał struny, kiedy z jego ust uleciało ciche
westchnienie pełne przyjemności nie mogła się powstrzymać przed wpatrywaniem w
niego. Podkreślone przez ruchome płomienie ognia cienie na twarzy Zabiniego
wyostrzyły jego rysy. Głęboko osadzone oczy zamgliły się, a chłopak odleciał do
swojego świata.
-Pięknie –
szepnęła, kiedy cicha melodia zabrzmiała po raz ostatni. Poczuła na sobie wciąż
rozmarzony wzrok bruneta, który oblizał zaschnięte wargi. Rumieńce pojawiły się
same, a ona nie mogła powstrzymać uśmiechu cisnącego się na jej usta. Przed
paroma chwilami była świadkiem prawdziwego Diabła. Bez żadnych masek, bez
kąśliwych uwag czy rozrośniętego ego. Kiedy z gitary wydobywały się
hipnotyzujące dźwięki, Blaise stał się nastolatkiem. Wrażliwym, zagubionym
młodym mężczyznom, którego nie chciała w nim widzieć.
-Dziękuję –
wyszeptał zachrypniętym głosem, spoglądając na instrument. Przejechał palcem po gryfie, pieszcząc gitarę. Dziewczyny zaczęły go błagać o następną piosenkę, a
on z chwilowym zawahaniem zgodził się spełnić ich zachciankę.
Arya przykryła
się szczelniej kocem, nie wiedząc nawet, że w chwili podania Zabiniemu gitarę
odmieniła bieg historii. I nie chodziło tu jedynie o jej spokojne życie, które
kiedyś ukształtuje w niej osobę, którą się stanie. Nie, właśnie w tej sekundzie
odmieniła bieg wydarzeń, od których uzależnione była egzystencja milionów
ludzi.
W tym jej, jak i
przyjaciół.
Hermiona
uśmiechnęła się, kiedy z ogrodu doszedł dźwięk śmiechu Aryi oraz okrzyki Adele.
Upiła łyk soku pomarańczowego, rozglądając po zdemolowanej kuchni. Pamiętała,
że jak była młodsza ona, jasnowłosa przyjaciółka oraz gospodyni dzisiejszej
imprezy siadały na blacie, obserwując jak babeczki rosły w piekarniku.
Odstawiła
szklankę, spoglądając na swoje odbicie, kiedy przechodziła przed przedpokój.
Była blada acz czerwone rumieńce pokrywały jej policzki. Oczy wciąż błyszczały
ze szczęścia, a na usta wyginały w szeroki uśmiech. Burza loków stała się
jeszcze bardziej nieokiełznana po tym jak wraz z Jasperem tarzali się po
trawie.
-Na trzy,
gotowy? – Rex siedział naprzeciwko Blaise’a z własną gitarą, oczarowany jak
każdy inny z grona muzyką mulata.
Gryfonka nie
podeszła do ogniska, idąc dalej w ogród. W końcu znalazła skrawek wolnej
przestrzeni wolny od różanych krzaków czy innych roślin pani Martinez. Do tej
pory pamiętała jak biegając po tej działce uważały by nie zdeptać żadnego z
kwiatków. Opadła na plecy czując chłód ziemi przebijający się przez jej
sweterek.
Niebo było
rozgwieżdżone, ale niestety światła miasta przysłaniały blask magicznego
nieboskłonu. Wciąż jednak z przyjemnością mogła
przyglądać się jasnym punktom błyszczącym na granatowym oceanie. Każda z
nich mrugała porozumiewawczo, komponując się idealnie z resztą gwiazd.
-Zgubiłeś się? –
spytała cicho, kiedy niespodziewany towarzysz położył się obok niej. Poczuła
jak chłodna dłoń musnęła jej ramię, a zapach perfum dotarł do jej nozdrzy.
-Tak –
powiedział równie szepczącym tonem, wzdychając ciężko -Cognosce te ipsum..
-Czy to łacina?
– zaciekawiła się, zaplatając na palcu źdźbło trawy. –Co znaczy?
-Mhm.. Poznaj
samego siebie – przetłumaczył, a ona niemal mogła wyczuć jego samozadowolenie
z poczucia wyższości –Takie tam arystokrackie wymaganie.
-„Arystokrackie
wymagania”? – znowu nie mogła powstrzymać się przed spytaniem, zastanawiając
czemu wcześniej nie pociągnęła Teodora za język.
-Musimy uczyć
się łaciny oraz francuskiego jako pierwszych języków magicznych – odpowiedział
po dłuższej chwili, kiedy jej nadzieje na odpowiedź się rozpłynęły -Savoir
vivre to podstawa.
-Chyba
zapomniałeś uczęszczać na te lekcje – prychnęła, szukając wzrokiem Wielkiego
Wozu.
-Może nie
okazywałem moich dżentelmeńskich odruchów akurat Tobie, ale wiesz mi, potrafię
się zachować. – warknął lekko zirytowany przytykiem, wciągając głośno jesienne
powietrze –Do tego tańce, rozmowy biznesowe, uczenie się rodów czysto krwistych
na pamięć i ich herbów, astronomia. Plus jakiś instrument czy rozwijanie hobby.
-Każdy
arystokrata musi spełniać te wszystkie wymogi? – zdziwiona zmarszczyła brwi,
obracając głowę w stronę chłopaka. Jego srebrne tęczówki błyszczały w mroku,
skupiając na jej twarzy.
-Dzieciństwo
moje nie było królewskie, Granger. – przeciągnął jak zwykle samogłoski,
przyglądając się gryfonce z zamyśleniem -Musiałem zachowywać się, jak na
arystokratę przystało.
-A co z
zabawami? Miałeś na to czas? – chrząknęła, starając się zamaskować swoje
współczucie brzmiące w głosie –I ślizgonami?
Dracon z
powrotem skierował twarz ku górze, mrużąc przy tym powieki. Z zaciśniętych ust
wnioskowała, że nie miał zbytnio ochoty prowadzić rozmów na ten temat, a tym
bardziej z nią. Jednak zdawała sobie sprawę, że to może być jedyna szansa na
poznanie takiego Malfoya jakiego znają Węże.
-Z Zabinim znam
się od dziecka – Draco ku jej zdumieniu, zaczął opowiadać z własnej woli bez
dodatkowych nacisków –Można powiedzieć, że od kołyski. Odkąd pamiętam ratował
mi skórę, tak często, jak pakował w kłopoty. Musiałem odreagować męki ojca. –
skrzywiła się do swoich wspomnień -Wykradałem się z nim co noc i uciekaliśmy by
nad ranem udawać wzorowe dzieci. Blaise.. to mój przyjaciel i brat. Często
wkurwiający, ale jednak wciąż jest Zabinim. – mruknęła cicho, wyczuwając jego
przywiązanie do mulata. Nigdy nie mówił przy niej z taką swobodą, lekkością -Z
Pan sytuacja wygląda inaczej. Również znaliśmy się od pieluch, jednak dopiero
po pięciu latach zaprzyjaźniliśmy się. Wiesz, każde dzieciak z wielkich rodów
się zna. Lubi czy nie, ale zna. Pansy przyjaźniła się z pewną dziewczyną, Davis.
Tak czy siak, z Blaisem myśleliśmy, że to głupia dziewczynka, jak każda nam
znana. Bawiliśmy się w lesie, kiedy mała, zasmarkana Pan wpadła na nas.
Opowiedziała co się stało, a my no, pomogliśmy jej. Nie wiem, czy przez te
pieprzone, wielkie oczy i smutną minkę. Może już wtedy poczuliśmy, że to
przełomowy moment? Zemściliśmy się wspólnie i za kumplowaliśmy. Pansy okazała
się .. chyba naszą ostoją.
-Stąd wzięły się
te plotki o waszym związku? – domyśliła się, zginając i prostując dłonie by je
jakoś rozruszać.
-Jak już, to
rzekomą miłością. – parsknął, spoglądając na nią z czystym rozbawieniem -Nigdy
nie kochałem Pansy, inaczej niż jako siostry. Z wzajemnością, nie te
charaktery. To zazdrosne ślizgonki sobie coś ubzdurały.
-A reszta Kasty?
– spojrzał na nią –Również się blisko trzymacie. Czasem mi się wydaje, że
jesteście jedną, wielką rodziną.
-Astoria i ja ..
to dłuższa historia – mruknął, odgarniając jasne kosmyki z czoła -Milli jest
naszą maskotką, uroczym skrzatem całego domu. Gloomy dołączył w trzeciej
klasie, kiedy biliśmy się z paroma Puchonami. A Nott. Jak członek Kasty nigdy
nie wykazał zbytniego zainteresowania. Przychodził na parę spotkań i milczał.
Dopiero po spotkaniu ciebie, zaczął się udzielać - znów skupił się niebie,
widocznie kończąc opowiadanie historii swojego życia -A ty? -Ja? – zagryzła wargę, czując się niekomfortowo –Córka mugoli, nic ciekawego.
-Przyjaźń z
Wybrańcem i .. – niemal powiedział to z obojętnością, jednak i teraz wyczaiła w
jego głosie nutkę ironii -Jak to jest mieć sławnego kumpla?
-Zazwyczaj
beznadziejnie. – wypuściła głośno powietrze z płuc, zaskakując go na tyle, że
zerknął na nią z ukosa -Z Harrym od pierwszej klasy mamy świetny kontakt. Mimo
tego wielkiego szumu wokół niego wciąż jest tak naturalny i swobodny. Na
początku był cichy, często zamknięty w sobie, ale po śmierci pewnej osoby coś w
nim pękło. Wtedy pomogłam mu przez to przejść i mi zaufał jeszcze bardziej.
Pokazał prawdziwego siebie, a ja zaakceptowałam go. – przewróciła oczami,
przypominając sobie jak każdego dnia ciemnowłosy Wybraniec ją zaskakiwał. Wciąż
to robił, przypominając na okrągło o ich zżytych relacjach -Kocham go, a drżę
na myśl o bitwie. Każdy krok podejmuję, z myślą o ochronie nas wszystkich. –
podkreśliła to zdanie, chcąc dać do zrozumienia, że ma na myśli każdego
czarodzieja –Szczerze powiedziawszy nigdy nie interesowaliśmy się tym co będzie..
Ale Harry od jakiegoś czasu .. zrozumiał co musi zrobić. On.. po śmierci
Syriusza, przyrzekł mi, że zrobi wszystko żebym była bezpieczna.
I wiem, że nie zawaha
się poświęcić siebie, żeby się spełniło obietnicę.
-Czyli co? Harry
jest godnym Ciebie przyjacielem? – nie było cienia pogardy, kpiny w jego
głosie. Rtęciowe tęczówki błyszczały w ciemności, badając jej twarz.
-Pytanie, czy ja
jestem godna jego przyjaźni – powiedziała cicho, uśmiechając blado.
-No dobra,
Granger, powiem to tylko raz – westchnął wyczerpany, wystukując palcami rytm do
dobiegających i dźwięków gitary –Jesteś świetną czarownicą, a jeszcze lepszą
przyjaciółką.. Potter nie mógł w trafić lepiej.
-Dużo wypiłeś? –
próbowała ukryć zawstydzenie kpiną, wbijając paznokcie w dłoń żeby pozbyć się
tego dziwnego mrowienia w płucach –Bo nie jesteś zbyt.. malfoyowaty..
-Nie piłem – sprostował,
uśmiechając delikatnie –Pomyślałem, że jeśli ty byś się skusiła, ktoś musiałby
prowadzić..
-Wciąż nie chcę
mi się wierzyć, że umiesz prowadzić samochód – z nową energią, podciągnęła nogi
do góry, znowu z ciekawością wpatrując się w ślizgona. –Jakim cudem?
-To by było dość
uciążliwe wszędzie załączać kominki z siecią fiuu – zauważył lekko
przemądrzałym tonem –Czarodzieje często się teleportują, fiukają, ale równie
chętnie używają samochodów. A my jako młodzi i zbuntowani dość szybko się
wkręciliśmy w szybką jazdę.
-Kasta? – skinął
głową, a ona uśmiechnęła się szeroko –Arya uwielbia tego typu rzeczy. Razem z
Harry’m ekscytują się szybką jazdą równie bardzo co różnymi wygłupami.
-Mówisz o
Potterze? Naszym Wybarńcu? Chłopcu –Który –Przeżył? – zapytam z niedowierzaniem
nastolatek, podnosząc się na łokciach –O ukochanym gryfonku dyrektora?
-Tak, dokładnie,
o moim stukniętym przyjacielu, który kocha dreszczyk emocji równie bardzo co
dziecinne psikusy – dodała, chichocząc nieopanowanie z jego miny –Wiesz dobrze,
Malfoy, że Harry nie jest taki jak myślisz.. Jak ja wiem, że ty jesteś inny
przy Pansy czy Astorii niż przy mnie.
-Może kiedyś,
Granger – uśmiechnął się, siadając po turecku. Odruchowo również się podniosła,
układając w tej samej pozycji co chłopak. Siedzieli przez chwilę cicho,
zaskoczeni bliskością drugiej osoby. Ich kolana się stykały, a oczy brązowe
wpatrywały w szare.
-Może kiedyś,
Malfoy – powtórzyła, czując dziwne ciepło. Ten uśmiech zapamięta już do końca
swojego życia, ten moment, kiedy pierwszy raz wygiął lekko kąciki ust,
wykrzywiając wargi w łobuzerskim półuśmieszku. Nawet nie zdawała sobie sprawy,
że kiedyś zatęskni za tą dziwną chwilą bliskości chłopaka.
-Miona? Smoooku?
– głos Blaise wyrwał ich z tego chwilowego zawieszenia, wpędzając jedynie
dziewczynę w zażenowanie, a chłopaka w irytacje. Mulat pojawił się idealnie w
chwili, kiedy otrzepywali spodnie, omijając się szerokim łukiem.
-Idę po torbę i
wracamy – powiedziała w końcu, przechodząc przy ciemnowłosym, który
podejrzliwie się w nich wpatrywał –Czekam przy aucie.
-Co? – blondyn
wbił wściekły wzrok w przyjaciela, który wciąż z poważnym wyrazem twarzy
spoglądał na arystokratę –Nic nie zrobiłem twojej księżniczce, Zabini.
-Wieem – Diabeł
przewrócił oczami, wsuwając nonszalancko dłonie do przednich kieszeni
–Sprawdzałem jedynie czy Tobie nie stała się krzywda.
-Blaise..
-Jesteś jakiś
markotny, Dracuś – parsknął mulat, szybko idąc śladami dziewczyny –Chcesz moją
radę?
-Nie! –
arystokrata niemal tupnął nogą, maszerując za ślizgonem.
-Kiedyś będziesz
mnie o nią błagał – śmiech mulata rozbrzmiał po ogrodzie, płosząc pobliskie
gołębie.
Hermiona Granger
obudziła się z wielkim bólem głowy. Cicho wzdychając podniosła się z ciepłej
pościeli, jęcząc jeszcze głośniej, kiedy jasne promienie zaatakowały jej
ociężałe powieki.
-Byłem pewny, że
widziałem cię już we wszystkich wydaniach, ale to przebija większość – złośliwy
głos wybudził ją z półsnu, zwracając uwagę na swoją obecność –Czy to co masz na
głowie jest zaraźliwe?
-Jesteś
przezabawny – wymamrotała, przekręcając się na drugi bok –Całe szczęście, że
Twoja głupota również jest wrodzona a nie infekcyjna.
-Uh, czyżbyś się
nie wyspała, urwisie? – poczuła jak materac się ugiął pod ciężarem gościa, a
chłodna palce dotknęły jej pleców –Słyszałem, że wczoraj balowałaś z Malfoyem i
Zabinim, jak było?
-D..j mi sp..ój
– wymamrotała do poduszki, zastanawiając się skąd się dowiedział –Jak tu
wszedłeś?
-Drzwiami – złapał
ją za ramię, przekręcając w swoją stronę. Ciemne jak noc tęczówki wpatrywały
się w nią ze złością, troską oraz rozbawieniem –Czy masz jakiś dobry argument,
dlaczego bez problemu udało mi się włamać do Ciebie do domu?
-Jesteś
urodzonym kryminalistą? – spróbowała zignorować nagłe ukłucie poczucia winy, że
nie zadbała wcześniej o ochronę. Ale czy przypadkiem zakon nie wspominał o
nakładanych przez nich środkach bezpieczeństwa?
-To jedynie mało
istotny szczególik – uśmiechnął się krzywo, gładząc ją po ramieniu –Obiecaj, że
wspomnisz o tej gafie Zakonnikom, a oni zorganizują ochronę.
-Obiecuję –
westchnęła, marszcząc nos z niepokoju –Nikt cię nie widział, prawda?
-Czy to nie z
Twoich ust przed chwilą padło o moim talencie do popełniania wykroczeń? Jako
profesjonalista pamiętam o takich rzeczach jak kamuflaż czy wtapianie się w
cień – przewrócił nad nią oczami, wzbudzając tym wesołość gryfonki –Z tego co
widziałem mama zostawiła ci śniadanie w jadalni.
-To aluzja, że
mam wstawać? – burknęła, zsuwając się z posłania. Zignorowała fakt, że jest
jedynie w cienkim podkoszulku oraz powycieranych spodniach z dziurami. Teodor
widział ją w niejednej piżamie, a nawet w ręczniku. Cóż, ślizgon nie przejmował
się przekraczaniem jej przestrzeni osobistej, ale po dłuższym namyśle w ogóle
to jej nie przeszkadzało.
-Rozmawiałem z
dziadkiem o więzi – krzyknął by usłyszała w łazience, gdzie zajęła się poranną
toaletą –Poradził nam żeby spędzić nad jej rozwinięciem parę godzin.
-Jakieś
propozycje jak ją „rozwinąć”? – zaciekawiła się, pojawiając znów w pokoju.
Zeszli na dół, prowadząc luźnie pogawędkę na temat ich połączenia. Prefekt
zjadła szybko śniadanie, słuchając opowieści ślizgona o nudnych dniach wolnych.
W końcu z
powrotem znaleźli się w jej pokoju, siadając naprzeciwko siebie na łóżku. Jak
wczoraj z Malfoyem, teraz stykała się kolanami z Nottem, uśmiechając mimowolnie
na wibracje magii. Przymknęła powieki starając się znaleźć w umyśle tą obcą
cząstkę, do której obecności już przywykła. Poczuła jak zimne palce Teodora
muskają jej skroń, jakby starał się jeszcze bardziej zbliżyć do myśli
dziewczyn. W końcu spletli dłonie, starając nie stracić kontaktu cielesnego.
Odetchnęła
cicho, starając oczyścić umysł i odszukać jakikolwiek dowód na istnienie więzi.
To co po paru minutach poczuła było dość trudne do opisania. Jakaś cząstka niej
albo dokładnie mówiąc chłopaka zabłysła, a mrowienie aury między nimi
zaiskrzyło. Oczami wyobraźni zobaczyła delikatne pasmo przebiegające między ich
rękoma, łącząc ze sobą mgiełką iskierek mocy.
~Widzisz to?
Otworzyła
zaskoczona oczy, spoglądając na równie zaskoczonego ślizgona. Skinęła powoli
głową, dając do zrozumienia, że to nie był jeden z częstych przebłysków myśli.
To było pełne zdanie, skierowane wyłącznie do niej.
-Ćwiczymy dalej?
– spytał cicho, oglądając z fascynacją uścisk ich palców. Teraz wyglądało to
normalnie, chociaż oboje czuli kłębiącą się magię między nimi.
-Ćwiczymy –
uśmiechnęła się szeroko, zaciskając ponownie powieki.
~To jest
niesamowicie niesamowite! – Hermiona zmarszczyła brwi, starając się
utrzymać niewidzialną więź między nimi. Czuła jak się rozciąga, jakby powoli
wysuwając z jej myśli niczym nić. Była tak samo krucha oraz niepewna.
~Jestem po drugiej stronie ulicy – Teodor chwilę
później zniknął całkowicie z jej głowy. Chwilę później stał przy drzwiach,
mrużąc z irytacją powieki. Dziewczyna westchnęła cicho, podnosząc się z krzesła
i odchodząc do kuchenki. Wstawiła wodę na herbatę, starając zignorować drżące
dłonie.
-Trzynaście
metrów – mruknął cicho ślizgon, pocierając kark –Nie najgorzej..
-Już rozumiem o
co chodzi z tą waszą ambicją – prychnęła, wyłapując nutkę zawiedzenia w głosie
przyjaciela. Wyciągnęła dwa kubki, wrzucając saszetki z wiśniową herbatą.
Niemal nie usłyszała go, kiedy podszedł bliżej. Złapał ją za dłoń, którą oparła
o blat by ukryć drgawki.
-Dobrze się
czujesz? – spytał cicho, gładząc uspokajająco wierzch jej dłoni. Ścisnął ją
mocniej, obracając w swoją stronę i spoglądając na prefekt. Hermiona
obserwowała jak ciemne tęczówki skanują ją od stóp po czubek najwyższego
loczka, a jego usta się zaciskają. W końcu dwa tunele natknęły się na jej oczy,
a ona mogła odczytać jego myśli.
-Jestem po prostu
zmęczona – przyznała, opierając ze znużeniem tyłkiem o krawędź. Oblizała
spierzchnięte usta, obserwując jak Teodor nalewa wrzątek.
-No dobra,
urwisie – Nott postawił oba naczynia na stole, zerkając na nią z ukosa –Dzwoń
po tą całą pizcę, o której tyle mówiłaś.
-Pizzę, kretynie
– zaśmiała się idąc po słuchawkę. W tym czasie Teodor zniknął gdzieś na górze,
trzaskając drzwiami. Prefekt dowlekła się do telefonu, wykręcając z pamięci
numer pizzerii. Zamówiła swoją ulubioną, nie zapominając również o rodzicach.
Po potwierdzeniu odłożyła słuchawkę, szukając przyjaciela. Stanęła zaskoczona w
wejściu do łazienki, mrugając niepewnie.
-Zrzucaj ciuszki
i wskakuj do wanny – ciemnowłosy właśnie dolewał płynu zapachowego, robiąc
tym samym ogrom bąbelków.
-Co ty robisz? –
zrzuciła z siebie sweter, oglądając za swoim ręcznikiem.
-Planuję właśnie
jak cię utopić – burknął, odkręcając jeszcze bardziej kurek z ciepłym
strumieniem –Jesteś wyczerpana magicznie, musisz się nagrzać i porządnie
odpocząć. Zostaw mi pieniądze na tą całą.. na zamówienie, a sama zajmij się
odprężającą kąpielą.
-Teo? – ślizgon
obrócił się w drzwiach, wsuwając jeszcze na moment głowę. –Dziękuję.
-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.
Hermiona była
zaskoczona troską jaką wykazał się młody Wąż. Jej przyjaciel zadbał by raz na
jakiś czas odzywała się z łazienki upodobniając się do babci Mary dziewczyna,
która robiła to samo. Po niemal godzinie grzania się w ciepłej wodzie, osuszyła
się ręcznikiem z powrotem wkładając wełniany sweter oraz parę dresów. Teodor
czekał na nią w salonie, gdzie ciepły posiłek był już rozłożony na stole.
Usiadła na sofie, z uśmiechem nakrywając się kocem aż po uszy i obserwując
zmagania chłopaka z ciągłym serem.
-Co oglądamy? –
zapytał, podając jej pilot oraz talerz z kawałkiem pizzy.
-Hmm.. –
mruknęła z lubością, czując jak ciepły kawełek rozpuszcza się w jej buzi
–Możemy obejrzeć TAXI, Harry uwielbia ten film.
-Sprawdźmy zatem
gust Wybrańca – wsunął się do niej pod koc, pozwalając oprzeć o swoje ramię
głowę nastolatki. Godzinę później ciemne oczy Teodora błyszczały, śledząc sceny
pościgów i gonitwy szybkich aut. Puste opakowanie po jedzeniu, leżało porzucone
w kuchni, a oni trzymali ciepłe kubki z herbatą.
-Umiesz
prowadzić samochód? – spytała, przypominając sobie rozmowę z Malfoyem. Nott
uniósł brwi, kiedy kierowca w filmie cudem uniknął zderzenia.
-Wolę motory,
ale auta też są spoko – odpowiedział, wciągając z sykiem powietrze, kiedy
taksówka zrobiła jakiś świetny jego zdaniem manewr. Gryfonka zmarszczyła brwi,
odchylając się tak by móc spoglądać na młodego arystokratę. Tak często
zapominała o tym, że Teo należy do tej elity czystokrwistych czarodziei.
-Nigdy o tym nie
wspominałeś – mruknęła, gładząc palcami gładki materiał kocyka. Poczuła na
sobie palący wzrok ślizgona, który zapewne wyczuła jej zaskoczenie oraz
markotność.
-O wielu
rzeczach nie wspominałem – powiedział cicho, delikatnie pociągając ją za
najbardziej sterczącego loczka –Wiem, że lubisz być obeznana w sytuacji, ale..
jest dużo sekretów z którymi się jeszcze z Tobą nie podzieliłem..
-Dlaczego? –
szepnęła, zaciskając mocno usta. Wiedziała, że Teodor jest najbardziej
pogmatwaną oraz tajemniczą osobą, ale i tak to wyznanie ją zabolało. Ona
dzieliła się z nim prawie wszystkim, a on przyznawał się bez bicia, że jedynie
uchylił trochę rąbka tajemnicy.
-Bo nigdy nie
miałem z kim się o tym podzielić, a teraz mam taki nawyk – westchnął zmęczony,
uśmiechając się do niej z niepewnością –Aż nagle w moim życiu stanęła
dziewczynka, która chce wszystko wiedzieć, ale nie z żądzy wiedzy, a z troski..
to jest dla mnie jeszcze.. wciąż mnie zadziwiasz, Hermiono.
-Jak ty mnie –
przewróciła oczami, nie spoglądając jednak na niego. Skupiła wzrok na
telewizorze, starając zrozumieć zachowanie przyjaciela.
-Niech będzie –
jęknął, łapiąc ją za dłoń i splatając palce –Zdradzę ci trzy sekrety, którymi
nie lubię się dzielić.
-A co chcesz w
zamian? – spytała machinalnie, zaskakując tym samą siebie. Od kiedy to przy
takich sprawach zadawała takie pytania. Cóż, możliwe, że ciągła obecność
ślizgonów dała się we znaki, a utarczki z Wężami do czegoś przydały. Nauczyła
się już, że u nich panuje zasada „coś za coś”, a ona nie była wyjątkiem.
-Jak to szło,
urwisie? Z kim przystajesz, takim się stajesz? – uśmiechnął się szeroko,
odgadując tok jej myślenia –Nic nie chcę oprócz obietnicy, że następny film to
będzie również z samochodami.
-Poświecę się –
zgodziła się, odpowiadając mu równie szczerym spojrzeniem.
-Pierwszy –
chłopak wyprostował palec, namyślając się przez chwilę –Znam czarną magię.
Hermiona
przestała się uśmiechać, wzdychając ciężko. Nie była pewna czy wolałaby teraz
czuć szok jaki powinna, a może niedowierzanie, ale jedyne co ją uderzyło, to
świadomość, że jej przypuszczenia się sprawdziły. Zagryzła wargę, potwierdzając
własne domysły o znajomości ślizgonów z Mrocznymi Sztukami. Prawdopodobnie
magia Teodora wydawała jej się tak pociągająca i niebezpieczna, a ich więź
umacniała ją w tym przekonaniu.
-Nie jesteś
zaskoczona, co? – uniósł kącik ust w krzywym uśmieszku, mrużąc powieki –Czyli
sekret drugi.. mam brata.
-Brata? – teraz
aż pisnęła, nie spodziewając się takiego wyznania. Nie przypominała sobie żadnej
sytuacji, w której chociaż rzucał iluzję co do posiadania rodzeństwa. Nie, ten
fakt, Teo przemilczał zamierzenie. –Merlinie..
-Nathaniel ma
siedem lat, ale.. – zgrzytnął zębami, napinając mięśnie –W sumie można
powiedzieć, że jestem jedynakiem. Nathaniel jest chory i umiera..
-Boże, Teo –
zamrugała szybko, ściskając mocniej jego ręce –Tak mi przykro. Magia nic nie
zdziałała?
-Magia nie jest
rozwiązaniem wszystkich problemów – mruknął szorstko, spoglądając na nią z
chłodem i obojętnością –Nie masz się o co martwić, H, ja już przywykłem do
bycia jedynym dzieckiem.
-NOTT – teraz
krzyknęła, a żal i współczucie zniknęły szybko zastąpione przez gniew i złość
–Jak możesz tak mówić, Teodorze? Zastanów się jakie bzdury wygadujesz! To twój
BRAT!
-Dobrze to wiem,
Granger – również podniósł ton, wykrzywiając usta w szyderczym grymasie –Uwaga,
sekret trzeci, jestem mordercą!
-Nie inter.. co?
– przerwała gwałtownie, z rezygnacją opadając na oparcie sofy –Co?
-Zabiłem
człowieka – powtórzył nadal ze złością, zaciskając pięści. Gryfonka słyszała
niemal bicie swojego serca, które przyspieszyło. Wypuściła ze świstem
powietrze, starając zebrać do kupy. Teodor, jej nieprzewidywalny przyjaciel,
chłopak z którym jest związana do końca życia zabił. Nie mogła przyjąć tego do
wiadomości, bo jak.. jak on mógł to zrobić? Może i był pochodzenia
czysto-krwistego, może i należał do arystokracji czy najmroczniejszego domu w
Hogwarcie, ale to nadal był ten nastolatek, który się przed nią otwierał.
Ciemnooki młodzieniec, który denerwował ją, rozbawiał i chronił. Właśnie…
jedynym rozwiązaniem jakie przychodziło jej teraz do głowy, to fakt, że musiał
się poświęcić.
-Opowiedz mi –
bardziej zażądała niż poprosiła, wiedząc że teraz to ona musi być tą stanowczą
oraz spokojną.
-Nie ma dla mnie
żadnego wytłumaczenia – syknął cicho, kiedy przysunęła się bliżej. Bez wahania
położyła mu swoje nogi na kolanach, splatając palce ze sobą.
-Pozwól, że ja
to stwierdzę – odpowiedziała łagodnie, uśmiechając się do niego, kiedy wbił w
nią gniewne spojrzenie. Uniosła w odpowiedzi jedynie brew, gratulując sobie i
jemu tego zaufania, gdyby nie ono na pewno zwiałaby już gdzie pieprz rośnie.
-Miałem
dwanaście lat, a Nathan z niecałe dwa.. – zaczął w końcu, nerwowo spuszczając
oczy na ich splecione dłonie –Wtedy przyszli oni.. chcieli przypomnieć ojcu, że
kiedy najdzie pora, on stawi się na rozkaz swojego pana.. wtedy też na umilenie
sobie czasu wyciągnęli mnie oraz Nathaniel z pokoju. Ojciec ich wyśmiewał,
dopóki nie zobaczył nas w ich rękach..
-Twój tata na
początku odmawiał? – zapytała, kiedy się zaciął.
-Tak, żałował
wtedy tych wszystkich czynów, ale.. – skrzywił się na wspomnienie młodzieńczego
horroru, przez jaki musiał przejść –Za późno się zorientował, że mają
zakładników.. zaczęli rzucać crucio.. i inne – ściszył głos, a chrypka
przeszkodziła mu w dalszych zwierzeniach –Nie pamiętam zbyt dużo.. krew i ból.
Krzyki matki oraz błagania ojca zlewały się z jękami Nathaniela.. w pewnym
momencie postawiono mnie na nogi i wsadzono różdżkę w dłoń.. – pogładziła go
uspakajająco po ramieniu, widząc że potrzebuje wsparcia –Powiedzieli, że albo zabiję
jakieś mugolskie dziecko, albo oni zabiją mi brata.. – popatrzył na nią z
szaleńczym błyskiem w oczach, które zmieniło się w żal oraz ogromny smutek
–Nathaniel się nie ruszał, Hermiono, nie płakał i nie krzyczał.. Ojciec
powiedział żebym .. odmówił, bo on nie żyje. Matka szlochała w kącie, a oni się
śmieli.. – oblizał spierzchnięte usta, nie odwracając od niej oczu –Ale kiedy
spojrzałem na niego.. nie mogłem uwierzyć, że nie żyje, więc zdecydowałem..
Mugol, który się pojawił z nową grupką był malutki, miał z trzy lub cztery
latka..
-Przykro mi,
ale.. – nie wiedziała co powiedzieć, nie mogła sobie wyobrazić tak młodego
Nott’a stojącego przed takim wyborem. Jaki dzieciak miał już splamione ręce
oraz obraz przemocy wyryty w pamięci do końca życia. –Uratowałeś go.
-Nieprawda –
ledwo go zrozumiała, kiedy przyciągnął ją na kolana i schował twarz w
gęstwinie loków –On i tak umiera..
-Teo? –
zacisnęła palce na jego koszulce, wdychając ten znajomy zapach chłopaka.
Mruknął coś, gładząc ją leniwie po plecach, a samemu zmagając się z ogromem
uczuć –Kocham cię, Teo.
-A ja kocham
Ciebie, urwisie – odpowiedział cicho, muskając ustami jej czoło.
-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-
Jane Granger
kochała swoją córkę najbardziej na świecie. Uwielbiała obserwować jak z małej
dziewczynki przemienia się w dorosłą kobietę. Mogłaby godzinami przyglądać się
nastolatce, która zmagała się z dojrzewaniem i problemami z tym związanymi.
Chciałaby słuchać jej opowieści o liceum, przygodach z Aryą czy plotkach o
chłopcach. Cóż, zamiast tego mogła wspierać młodą dziewczynę z problemami typu
wojna, poświęcenie oraz śmierć. Wolałaby czasem by dzień kiedy przybył do nich
ponury nauczyciel informując o wyjątkowości córeczki nigdy się nie zdarzył. Jednak
teraz, słuchając jej głosu dobiegającego z salonu, gdzie opowiadała ojcu o
Transmutacji nie potrafiła zdobyć się na ten żal. Hermiona nie dość, że była
niepowtarzalna dla swoich rodziców, to również wyróżniała się i wśród
czarodziei.
-Czyli jakbym
miał psa i chciał kota, to..
Uśmiechnęła się
szeroko, ściszając radio. Bezmyślnie ustawiała naczynia, wyobrażając sobie, że
są normalną rodziną, z normalnym dzieckiem. Miona histeryzowałaby przed chemią,
a nie eliksirami. Mruknęła coś pod nosem, wiedząc że tak naprawdę nie by nie
chciała zmieniać.
-Otworzę –
krzyknęła do roześmianej rodziny, kiedy rozległ się dźwięk dzwonka. Zdejmując po
drodze fartuch, otrzepała ręce. Uchyliła drzwi, unosząc z zaskoczenia brwi na
widok niespodziewanych gości. –Dobry wieczór.
-Dobry wieczór,
proszę pani – stojąca przed kobietą blondynka uśmiechnęła się uprzejmie,
wygładzając błękitną spódniczkę oraz białą bluzeczkę. Jasne włosy dziewczyny
splecione w warkocza dodawały parę centymetrów. Tuż za nią grupka nastolatków
szczerzyła się radośnie, przyglądając rozmowie. Wysoka, ciemnowłosa nastolatka
chichotała cicho ze stojącymi obok młodzieńcami. Wszyscy wystrojenie,
wymalowani oraz wyperfumowani widocznie czekali na jej reakcję.
–Czy zastaliśmy może Hermionę?
*Uwaga, uwaga ten przypadek jest prawdziwy! Pozdrawiam mojego Rogasia, który zawsze mnie rozwala swoim sposobem jedzenia cheesebugerów ♥
*Uwaga, uwaga ten przypadek jest prawdziwy! Pozdrawiam mojego Rogasia, który zawsze mnie rozwala swoim sposobem jedzenia cheesebugerów ♥
Wara od mojego jedzenia!! <3
OdpowiedzUsuńRogaś
Ahhh.. Czekałam i się doczekałam :D cudowny rozdział :) i już zaczyna się dziać coś więcej pomiędzy Draco a Hermioną <3 i Arya i Zabini <3 już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :)
OdpowiedzUsuńTak, zaczynamy więcej Dramione :D
UsuńHahaha, dziękuję za miłe słowa, od razu mam ochotę pisać i pisać następny :P
Ściskam,
Lupi♥
Nie mam czasu sie logować wiec z anonima. Zmotywowałaś mnie tym ze dostałaś wiec mój skończę jeszcze dzisiaj aby przed wyjazdem coś dać. :D
OdpowiedzUsuń-Verrsace
Zabieram sie za czytanie
Aż muszę sie zapytać bo nie wytrzymam. W jakim roku jest twoja Historia?
OdpowiedzUsuńFacebook, plotkara itp nie były w 1995/6. Troszkę nie pasuje to do całej opowieści i wyrywa mnie z czytania.
Ale poza tym ogólnie rozdział świetny. Nie wiem czemu ale bardzo mi sie spodobał. Zaskoczył mnie Draco Obok Hermiony ale no czemu nie...
Myślałam ze coś będzie z tym kolega któremu sie Hermiona podoba.
Dałaś mi motywacje aby dodać coś przed wyjazdem.
-Verrsace
Cieszę się, że zdążyłaś dodać nowy post przed swoją wycieczką! ♥ I to na dodatek dzięki mnieee! Już ci wszystko wytłumaczyłam, ale jeśli jeszcze ktoś będzie chciał wiedzieć: fb czy plotkara, czy nawet inne współczesne odnośniki będą się pojawiać, bo chcę pokazać NASZ mugolski świat. A nie wiem, co wtedy było modne czy co każdy znał :P
UsuńDraco musi pojawiać się częściej z Hermioną, a ona musi go zacząć rozumieć, więc.. :D
Mam nadzieję dawać ci częściej motywację, bo będę mogła czytać następne i następne Twoje rozdziały ;*
Miłego wypoczynku,
Lupi♥
Jezus Marian, prześwietne. PRZE- PRZE- PRZEŚWIETNE. Nadal mnie zachwycasz ;3 Draco zwierzający się Mionie mnie urzekł.No, ale największym zaskoczeniem dla mnie było, to, że Arya i Zabini.
OdpowiedzUsuńSUPER! Nie mogę się doczekac następnego rozdziału.
DZIĘKUJĘ♥
UsuńTwoje komentarze sprawiają, że.. czuję się doceniona? Niee, wciąż mi trudno uwierzyć, że ktoś to czyta, a na dodatek komentuje ;oo
DZIĘKUJĘ!
Arya i Blaise *.*
Tak się cieszę, że zwróciłaś na nich uwagę, bo będzie się duuużo działo z tą dwójką! :D
A ja nie mogę się doczekać następnego Twojego komentarza :3
Pozdrawiam cieplutko,
L.♥
biedny Teo :ccccc yaaay ta scenka w ogrodzie <3 no ogółem zajebiście <3 nie moge sie doczekać nast. <3 weny życze <3
OdpowiedzUsuńDokładnie - biedny Teo :< Ale dzięki temu jest jaki jest, a takiego go lubię :3
UsuńScenka w ogrodzie była niepewne. Nie wiedziałam czy zostawić czy zmienić, ale w końcu.. zostawiłam. Ulga jaką teraz czuję jest równie wielka co.. nie wiem do czego by tu porównać.
Cieszę się niezmiernie, że się podoba!
Weną nie wzgardzę i chętnie przyjmę jej więcej!
Ściskam,
Lupi♥
Scenka w ogrodzie najlepsza! Biedny Teo :( Współczuję mu tak bardzo :(
OdpowiedzUsuńUwielbiam postać Aryi :) I genialnie wprowadzasz naszych kochanych arystokratów w świat magii ;) Nie mogę się już doczekać kolejnego rozdziału :)
Życzę weny i pozdrawiam!
Maggie Z.
♥♥♥
UsuńTeodor jest jedną z moich ulubionych postaci, dlatego hyhyhy będzie nie raz miał problemy czy inne kiepskie sytuacje, ale czego nie robi się z miłości? :P
Dracon i Hermiona powoli wkraczają na niebezpieczne rejony swojej znajomości ^.^ zobaczymy jak to się rozwinie!
Arya? Ahh, dziękuję! Jesteś chyba pierwszą osobą, która napisała to wprost. Nasza mugolka będzie.. się przewijać i przewijać w tej historii, dlatego się cieszę, że ją polubiłaś xD
Dziękuję za tyle miłych słów, dużo dla mnie znaczy każdy komenarz :3
Wenę biorę i dużo uścisków przesyłam,
Lupi♥
Omg, scena rozmowy Hermiony z Draco powalająca!
OdpowiedzUsuńJako ze uwielbiam fantasy, wątek więzi z Theo kręci mnie niesłychanie. Nie umiem się doczekać jak to wszystko się skończy :)
Poza tym, jestem bardzo (pozytywnie) zaskoczona tym, że chłopcy umieją prowadzić auto! Co nowego ^^
No cóż, skończyłam te, nie wiem ile bo ich nie numerujesz, rozdziały, a teraz czuję pustkę, bo nie ma nic dalej i musze czekać. Życzę Ci dużo weny, i baaaardzo dziękuję za wszystkie emocje, których mi dostarczylas, a były one niezapomniane, co chyba widać po moich komentarzach ;)
Z wielką pewnością dodaje do polecanych, zastanawiając się w duchu jak to możliwe ze tak dobry blog jak Twój nie cieszy się większą popularnością niż dotychczas... Cóż, to ostatecznie utwierdza mnie w przekonaniu, że nie ma sprawiedliwości na tym świecie.
Pozostaje mi nic innego jak czekać i mocno Cię uścisnąć! ♥
Kercia :3
Kercia!
UsuńNa wszystkich Założycieli! Nie mam pojęcia co mogę napisać, bo.. cóż Twoje komentarze sprawiły, że.. zaniemówiłam!
To jest oszałamiające, gdy czytasz tyle (skomentowałaś każdy, KAŻDY rozdział) komentarzy, które.. wyrażają .. sama nie wiem co. To, że ktoś to czyta i docenia! Na dodatek, gdy komentującym jest tak świetny pisarz, którego historię uwielbiam!!!
Możesz mi wierzyć, że gdy weszłam na moje dramione i zaczęłam czytać te komentarze.. zadzwoniłam do bety/przyjaciółki piszcząc z ekscytacji a potem mrucząc coś z niedowierzenia. A potem? Popłakałam się ze wzruszenia, że ktoś napisał tyle miłych słów skierowanych do mnie!
Ogromnie dziękuję, dziękuję, dziękuję x 2345678903456789023456789345678..
Ściskam ciepło,
Lupi♥
PS. Naprawdę nie wiem co napisać ;.; bo żadne słowa nie wyrażą mojej wdzięczności♥
Zostałaś nominowana do Liebster Blog Award.!
OdpowiedzUsuńGratuluje, szczegóły u mn na blogu ;D
Ever :*
Dziękuję ♥
UsuńBardzo fajne ❤
OdpowiedzUsuńJedyne co mi nie pasuje to trochę za mało Dramione :'c
'Panna_Malfoy_♡
CUDO! <3 Czytam daaalej :*
OdpowiedzUsuń