18 września 2014

Nie można zmusić serca by wybierało rozsądnie. Samo podejmuje decyzje.

Heej,
na początek przepraszam za tak długą nieobecność, ale sami wiecie jak to jest ze szkołą i nauczycielami ;.; 30 zadanek z dnia na dzień? Co to dla nas, biednych uczniów, którzy mają więcej niż jeden przedmiot. O tym chyba zapomina każdy nauczyciel -.-
Dobra wracając do tego co chciałam powiedzieć! Jadę w przyszłym tygodniu na wycieczkę, więc rozdział następny na 90% będzie już w weekend. Ten pisałam i poprawiałam z milion razy, bo każda rozmowa z moją betą, ( tak wiem, kochasz mnie i jestem genialna :* ) powodowała tysiące nowych pomysłów :P
Już nie zawracam głowy głupotami,( i dobrze :P )
Lupi♥
PS. Proszę, jeśli czytasz, to zostaw komentarz :) Ja też proszę <3 Rogaś 
Głośne śmiechy, krzyki oraz zboczone uwagi przywitały kapitana tuż po wejściu do szatni. Chłopak uśmiechnął się, witając znajomych zawodników oraz kierując się do własnej szafki. Zatrzymał się parę razy by odpowiedzieć na proste pytania, uprzejmie wysłuchując, a później odpowiadając zdawkowo. W końcu udało mu się dojść na sam tył, gdzie na ławce przycupnął już jego przyjaciel. Mulat uśmiechał się szeroko, przyglądając się kiedy kapitan zaczął zdejmować koszulkę.
-Jeszcze chwila, a zacznę się bać o moją cnotę? – szarooki uniósł sugestywnie brew, gdy w oczach Diabła pojawił się dziki blask. Blaise pochylił się w jego stronę niewinnie, mrugając szybko jakby zawstydzony.
-Wybacz, ale robiłeś to tak zmysłowo – westchnął teatralnie, zawiązując własne buty. Kiedy znów się wyprostował, brązowe tęczówki znów błyszczały figlarnie –Nie powinieneś w taki sposób zdejmować koszulki, skarbie, bo przyprawisz mnie o zawał.
-Dlatego kiedy zdejmuję spodnie to idę do łazienki. Jeszcze rzuciłbyś się na mnie przy ludziach – prychnął Dracon, wciągając przez głowę zieloną bluzę. Zabini przewrócił oczami, idealnie naśladując przy tym mimikę Parkinson. –Uuu, nie ładnie. Wszystko powiem Pan!
-Wtedy ja powiem, że w zeszły weekend nie byłeś na imprezie przez humorek, a nie szlaban z McSztywną – odciął się przyjaciel, podskakując w miejscu niczym czterolatek –Albo, że schowałeś ostatniego Burbona pod kafelkami w łazience!
-To ja wtedy jej zdradzę o Twoim pomyśle na urodziny – zaśmiał się blondyn, jednocześnie odwracając głowę w stronę nagłego zamieszania. Krzyki chłopaków przybrały na głosie w chwili, kiedy kolejna osoba stanęła w wejściu. Spojrzenia zawodników skupiły się na gościu, który spokojnym krokiem przemierzał ich szatnię. Żaden z ślizgonów nie pisnął żadnej aluzji, sugestii to dziewczyny, która niemal z królewskim wdziękiem ich mijała. Cóż, gdyby to był ktoś inny zapewne nie oszczędzaliby w słowach, ale każdy Wąż wiedział, że ciemnowłosa jest nietykalna.
-Co dostanę na urodziny? – Pansy uniosła brew, opierając się o szafkę Malfoya i obserwując obu młodych mężczyzn. Czarne pukle opadały na jej plecy, zawijając się na końcówkach. Ślizgona obrzuciła spojrzeniem paru niedyskretnych gapiów, ponownie uśmiechając do kapitana –No?
Dracon nie mógł powstrzymać się od szerokiego uśmiechu, zerkając jednocześnie na pobladłego Blaise. Ścigający jednak szybko się ogarnął, ponownie wykrzywiając usta w cwany uśmieszek. Oparł się ręką na miotle, kładąc jednocześnie brodę na dłoni.
-Nie chcesz wiedzieć, kotek, chyba że wolisz złamać mi serce – zniżył głos do szeptu, niby niepewny jej uczuć co do niego. Młody Malfoy wiedział, że każda inna dziewczyna na miejscu jego przyjaciółki padłaby teraz na kolana albo wręcz umarła z wrażenia. Diabeł jeśli chciał, a często tak było, potrafił jednym spojrzeniem zmusić innych do posłuszeństwa.
-Oh, oczywiście, że nie! – Pan posłała im wszystkowiedzące spojrzenie, muskając palcami odruchowo swój obojczyk. Zawsze tak robiła, gdy się martwiła albo bała. Kapitanowi Slytherinu nie umknął najmniejszy ruch dziewczyny, mimo że akurat wiązał sznurówki. Ostrożnie przyjrzał się przyjaciółce, która ostatnio stała się melancholijna. Nie był pewny, czy Astoria znów ją zraniła, czy może wydarzyło się coś innego.
-Trzeba było tego nie mówić – powiedział bez sekundy opóźnienia, ukrywając uważnie wszystkie obserwacje w swojej głowie. Był w tym świetny. –Teraz jego ego nie zmieści się nawet w naszym dormitorium..
-Twoje słowa, Dracusiu-pępusiu, sprawiają, że mam podejrzenia, że jesteś.. zazdrosny? – mulat uniósł brwi, budując głosem coraz większe napięcie.
-To czcze gadanie, Zabini – syknął, krzywiąc się na nowe przezwisko. Czasem się zastanawiał czemu w ogóle zaprzyjaźnił się z tym chłopakiem. Naprawdę, idiota potrafił go wkurzyć bardziej niż Weasley, wprawić w taką wściekłość, że demolował całe dormitorium. Jednym zdaniem sprawiał, że Malfoy tracił kontrolę nad gniewem.
-Masz rację, Draconku-pieprzony-gnojku – zaświergotał radośnie Blaise, mrugając szelmowsko do obserwującej ich Pansy –Każdy wie, że Pans woli mnie!
-Wmawiaj sobie – prychnął wciąż lekko zirytowany, ale widząc ożywienie ślizgonki postanowił tym razem darować przytyki chłopaka. Dziewczyna nie wytrzymała, wybuchając głośnym śmiechem.
-Pozwólmy mu żyć marzeniami, kochanie – powiedziała między napadami chichotów, pozwalając sobie na szczery grymas rozbawienia. Jej duże brązowe oczy, teraz radosne, skanowały to jednego, to drugiego Węża –Ale wiecie, że kocham was tak samo, prawda moje szkarady?
Blondyn nie mógł powstrzymać się od cichego prychnięcia, pozwalając ślizgonce objąć się za szyję i pociągnąć w dół. Zaciągnął się jej słodkimi perfumami, które zachwycały wszystkich. Skromnie wspominał, że to on je wybrał. Blaise również się pochylił, muskając ustami policzek Parkinson. Stali po obu stronach dziewczyny, nachyleni do niej z uśmiechami. Właśnie w takich chwilach każde z nich dziękowało Salazarowi za swoich przyjaciół. Bo co by on, Dracon Lucjusz Malfoy, zrobił gdyby nie przypominali mu kim tak naprawdę jest?
-Po Hogwarcie wyjedziemy i zamieszkamy we trójkę – entuzjastycznie dodał Blaise, przerzucając sobie miotłę przez ramię. Młody Malfoy nie mógł powstrzymać się od wybuchnięcia śmiechem, prowadząc wciąż objętych kompanów do wyjścia. Jego drużyna widząc, że pora się zbierać szybkim tempem wyszła z szatni. Po paru chwilach ślizgoni stali na boisku, rozciągając się na chłodnym powietrzu.
-I kupimy sobie kotka – dodał przesłodzonym głosem, krzywiąc się na rozleniwioną drużynę –Co jest, Pucey? Zapomniałeś już jak robi się porządne przysiady?
-Niee, Malfoy – burknął Adrian, przeczesując palcami długie, kasztanowe włosy. -A ty musisz już się tak rządzić?
-20 przysiadów cała drużyna – Malfoy uśmiechnął się mściwie, słysząc jęki zawodników. Wsunął dłonie do kieszeni bluzy, odchylając do tyłu –Za dziwne odgłosy dodatkowo 10.
Tym razem żaden z jego podwładnych nie pisnął, wbijając wzrok w ziemię i robiąc posłusznie ćwiczenie. Dracon zlustrował wszystkich wzrokiem, napotykając jednocześnie wkurzony wzrok Blaise. Cóż, nie było wyjątków w qudditchu i Diabeł o tym wiedział, ale nie przeszkadzało mu to widocznie w mordowaniu go wzrokiem.
-Nie zdziwiłabym się, gdyby w nocy któryś z nich podciął ci gardło – Pansy stała obok niego, z naciągniętym na głowę kapturem. Uśmiechała się wyraźnie rozbawiona jego władzą oraz naburmuszoną miną Zabiniego. –Ale nie martw się, będę cię bronić jak kobra!
-Może lepiej gdybyś im pozwoliła – mruknął bardziej do siebie niż do przyjaciółki, która usłyszała jego odpowiedź. Poczuł, że podejrzliwie zerknęła na niego, zapewne zastanawiając się czy to żart, czy coś innego. –Dobra, glizdy, pięć okrążeń w tri miga!
-Na miotle? – Blaise wyszczerzył się, przebiegając szybko obok Parkinson. Nim jednak kapitan zdążył go zrugać, ten uciekł –Żartowałem, szefie, żartowałem!
Niemal parsknął śmiechem, widząc jak reszt rzuciła nieprzyjemnymi określeniami do ścigającego, który odważył się na takie pyskówki. No dobra, może gdyby to był ktoś inny to kazałby zrobić jeszcze z dwa kółka, ale.. Blaise to Blaise. Przyjrzał się w czasie przebieżki tamtych ich tempie oraz szybkości. Jake Farley, jeden z pałkarzy, wyprzedził kolegów, sprawdzając własną wytrzymałość. Właśnie rozpoczął drugie okrążenie, mijając go spokojnie. Niedaleko po nim biegł sam Diabeł, któremu nawet zadyszka nie przeszkodziła w żartowaniu czy uśmiechaniu się jak na szaleńca przystało. Po piętach Zabiniemu biegli Pucey z Harperem. Adrian, kolejny pałkarz, miał już rumieńce, ale nie stracił rytmu. Bastian Harper, który zajął jego miejsce w drużynie rok temu, widocznie zmęczył się po trzecim okrążeniu. Na końcu biegł Miles Bletchley ich najlepszy obrońca, który ze swoim dobrze zbudowanym ciałem poruszał się szybciej niż spodziewał się sam Dracon.
-Sebastian obawiał się, że zechcesz wrócić w tym roku na szukającego – Parkinson widocznie również skanowała ich drużynę, dodając swoje komentarze. Spojrzał znów na Harpera, który ze swoimi czarnymi loczkami oraz brązowymi tęczówkami czarował zwykle ślizgonki.
-Wiesz, że nigdy nim nie chciałem być – mruknął, przypominając sobie jak za wszelką cenę starał się o to głupie stanowisko. W końcu udało mu się pokonać konkurencje na drugim roku, a ojciec wynagrodził mu to w sponsorowaniu drużyny. Na początku bawiła go wściekłość Pottera, kiedy musieli walczyć i na boisku. Po paru latach znudziło mu się to, a Blaise w końcu przekonał go by zajął miejsce ścigającego jak chciał nim przyszedł do Hogwartu. –Tylko tak mogłem wkurzyć Złotą Trójcę.
-Mhm, a może sprawić by ktoś zwrócił na Ciebie uwagę? – Pansy z pokerową miną przyglądała się zdyszanym chłopakom, którzy dostali dwie minuty na odetchnięcie. W końcu przeniosła na niego wzrok, uśmiechając delikatnie –Szkoda tylko, że zepsułeś swój plan prawie doskonały chwilę później, co?
Wzdrygnął się na to wspomnienie, starając znów zepchnąć na tył. Nie cierpiał tamtej chwili w każdej minucie swojego bytu. Chwila kiedy stali naprzeciwko siebie na tyle blisko by mógł czuć truskawki, a jednocześnie tak daleko, że nie mógł jej dosięgnąć. Burza brązowych loków skacząca, gdy dziewczyna w podskokach podeszła do obu drużyn. Opalona buzia, na której cały czas przyklejony był uśmiech. Oraz oczy, brązowe jak czekolada, ciepłe oraz bystre, skanujące sytuację. W ciszy przysłuchiwała się ich kłótni, zaciskając usta. W końcu nie wytrzymała pyskując mu, co niemal sprawiło że się wtedy zaśmiał. Oh, tak Granger miała go wtedy za niezłego cwaniaka. Sam nie wpadłby na pomysł przekupstwa, inaczej na miotle latałby i w pierwszej klasie..
-Smoku? – spojrzał na swojego przyjaciela, który przerzucał miotłę z jednej ręki do drugiej. –Latamy?
-Wiecie co robić – mruknął, obserwując jak każdy po kolei się unosi i zajmuje swoje miejsce. Zerknął kawałek dalej, wyobrażając sobie, że ta sama dziewczynka podbiega teraz. Kłóci się z nim, sprawiając że jego serce zabiło mocniej. –Gdzie jest Flint?
-Gloomy? – Pansy zamrugała szybko, rozglądając się wokół. Taak, aktorka idealna.
-A znasz innego upartego i nieokrzesanego ścigającego Slytherinu? – zapytał kpiącą, wymyślając w myślach tortury dla spóźniającego się węża. Będzie cierpiał, ale sam sobie zgotował taką śmierć.. torturę. –No? Gdzie on jest, Genevieve?
-Oh, naprawdę myślisz, że używając mojego drugiego imienia wymusisz na mnie posłuszeństwo? – spytała ślizgonka, spoglądając na przyjaciela ze złośliwością. Blondyn zmarszczył brwi na widok zadowolonej miny dziewczyny, która odwróciła się na pięcie i ruszyła do wyjścia.
-Myślałem, że się przyjaźnimy! I mnie kochasz! – krzyknął za nią, powodując jedynie, że przystanęła przy bramie.
-Czy nie za to Ty mnie właśnie kochasz? – spytała spokojnie, rzucając mu szeroki uśmiech. Chwilę później zniknęła, zostawiając co go samego. Spojrzał w górę na swoich podwładnych, którzy grzecznie wykonywali przeznaczone im zadania. Skoro Parkinson mu nie powiedziała, to Blaise również tego nie zrobi. Uśmiechnął się ponuro, wybierając wzrokiem swoją nową ofiarę.
Malfoy zawsze dostaje to co chce, czyż nie?
-PUCEY?!
-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.
Hermiona przyglądała się niemrawo ścianie, wciąż niepewna jak to możliwe, że płomień wyrządził takie szkody. Czy to w ogóle możliwe? Czy magia jej i Teodora jest aż tak potężna?
-To chyba jakieś żarty! – podskoczyła, słysząc głośny trzask otwieranych drzwi oraz głos pełen wściekłości niespodziewanego gościa. Spojrzała na owego awanturnika, który właśnie przemierzał dzielącą ich odległość. Zmierzwione włosy wyglądały jak zwykle roztrzepane oraz nieujarzmione. Chłopak nawet nie zdawał sobie sprawy, jak przerażająco i pociągająco wygląda, gdy jego oczy promieniowały. Bluzka z długimi rękawkami idealnie na nim leżała, a spodnie podkreślały wąskie biodra.
-Co się stało? – spytała od razu, powstrzymując odruch by ułożyć mu jakoś ciemne kosmyki. I tak po chwili znów stałyby na wszystkie strony. Widziała kątem oka jak Marcus prostuje się wyzywająco unosząc podbródek, a Teodor beznamiętnie opiera się o ścianę.
-ERIK ! – Harry warknął, zaciskając dłonie w pięści. Nie bała się go nawet w najmniejszym stopniu, obserwując szalejącą w nim wściekłość. Jego magia kręciła się wokół niemal drażniąc swoją nieokrzesanością oraz potęgą.
-Auror Hutz? – spytała spokojnie, ignorując jego spojrzenie pełne złości oraz irytacji. –Co ..?
-Dumbledore chciał pokazać mi kolejne wspomnienie, a potem.. – przerwał gwałtownie, zerkając ponad jej ramieniem. Widocznie uzmysłowił sobie, że nią są sami, a towarzyszący im ślizgoni, obserwowali ich z ciekawością. –Możemy pogadać na osobności?
-Oh, boisz się nas, Bliznowaty? – Flint kpiąco uniósł brew, bawiąc się teatralnie różdżką.
-Nie. – zielonooki również przybrał bojową postawę, sięgając ręką do kieszeni –Nie mam jednak ochoty by Voldemort o wszystkim wiedział.
-Coś insynuujesz? – Hermiona niemal wyczuła jak Gloomy się nastroszył, skracając szybko dystans między nimi. Flint stał teraz tak blisko, że bez problemu widziała jego znamię na obojczyku.
-Kończysz szkołę, Flint – gryfon pokręcił głową, odchylając do tyłu. –Co czeka cię potem? Służba u Lorda Voldemorta?
-Nie powinieneś tak rzucać oskarżeniami na prawo i lewo, Potter – prefekt niemal jęknęła, kiedy kolejna osoba wpakowała się do ich salonu. Tym razem to Marcus pobladł, kiedy ostre spojrzenie srebrnych tęczówek spoczęło na nim –Zaczynałem się o ciebie martwić, Flint.
-Hm? Zapomniałem widocznie wspomnieć o korkach u Miony.. – mruknął Marcus, komicznie zerkając na kapitana z pokorą –Wiedziałem, że zrozumiesz..
-A może wiedziałeś, że wyciągnąłbym cię na boisko siłą? – zapytał niemal uprzejmie Malfoy, przenosząc wściekły wzrok na młodą dziewczynę –Zrobiłaś to specjalnie?
-Nie mam pojęcia o czym mówisz, Malfoy – syknęła, zirytowana nagłym zamieszaniem.
-Mówię o..
-Możemy w końcu porozmawiać? – Harry zignorował odwiecznego wroga, wcinając mu się w zdanie. Zaciskał zęby ze złości oraz irytacji.
-Nie jestem cholernym sługusem Czarnego Pana! – wykrzyknął Gloomy, sprawiając że gryfonce omal nie pękły bębenki w uszach –Nie mów tego więcej, Potter!
-Czyli dołączysz do Jasnej Strony, Flint? Będziesz walczyć i z nim, i z własną rodziną? – Hermiona zamknęła szybko usta, czując jak napięcie wzrasta. Wiedziała, że limit tolerancji Harry’ego właśnie upłynął, a furia zaczyna na powrót się budzić. Z każdym rokiem ich przyjaźni, zaczęła rozpoznawać tykanie bomby u chłopaka. Nie złościł się za często, jednak kiedy wybuchał.. niszczył wszystko wokół.
-Potter..
-A może jeszcze mi powiesz, że poświęcasz się dla większego dobra? – kontynuował przeraźliwie radosnym głosem pełnym zrozumienia gryfon –Że zabijesz nawet ojca, który stoi wśród popleczników Voldemorta? Będziesz spokojnie patrzył na śmierć matki?
-Potter..
-Może sam ich zabijesz? Na dowód miłości? – Harry zaśmiał się szaleńczo, a echo pustego dźwięku odbiło się w pomieszczeniu –Jesteś jak każdy czystokrwisty sługus Lorda, Flint, niczym się od nich nie różnisz, a moż..
-Zamknij się! – Hermiona szarpnęła przyjaciela za ramię, chcąc zwrócić na siebie jego uwagę. Zadrżała pod tym zimnym wzrokiem, który po chwili znów stały się pełen troski oraz strachu –Harry?
-Nie podchodź – jęknął, odskakując od nich na parę metrów. Dziewczyna obserwowała ciemnowłosego, który upadł na ziemię. Jego ciałem wstrząsnął dreszcz, a głuchy gulgot wydostał się z gardła Pottera. Ignorując zalecenia Bohatera, kucnęła przy nim, obejmując trzęsące się ramiona gryfona swoimi. Przytuliła go mocno, gładząc dłonią plecy Pottera.
W pokoju panowała cisza przerywana jedynie cichymi pomrukami Wybrańca, który toczył właśnie bitwę z samym sobą. Hermiona oparła policzek na łopatce przyjaciela spoglądając na resztę. Marcus stał zszokowany z wciąż wyciągniętą ręką z różdżką, patrzył na nich zdezorientowany oraz przerażony. Obok niego Malfoy niczym pomnik, nie drgnął nawet palcem, a jego oczy błyszczały tą chorą fascynacją. Jedynie Teodor poruszył się, znikając za drzwiami łazienki. Po sekundzie kucał przy niej, podając wilgotny ręcznik do schłodzenia gryfona. Uśmiechnęła się blado, muskając kompresem kark przyjaciela. Harry usiadł niepewnie, opierając się plecami o ścianę. Pozwolił dziewczynie na przykładanie chłodnego materiału, spoglądając wrogo na węży.
-Do dna – Nott znów kucał przy nich, tym razem z szklaneczką wody. Ku zaskoczeniu dziewczyny, zielonooki skinął z wdzięcznością wypijając duszkiem.
-Mówiłem, że masz nie podchodzić – gryfon burknął do przyjaciółki, strzykając skostniałym palcami –Jak bym zrobił ci krzywdę..
-Nie zrobiłbyś – pewnie odpowiedziała Hermiona, uśmiechając delikatnie –Ufam Tobie, Harry.
-Nie powinnaś – mruknął cicho chłopak, uciekając spojrzeniem gdzieś na bok. Prefekt skrzywiła się na to jawne odrzucenie, przypominając samej sobie, że robił to z troski o jej bezpieczeństwo. Kiedy emocje przejmowały nad nim kontrolę, Mroczny Lord miał łatwiejszy dostęp do podjudzania negatywnych uczuć. Mimo postępu z oklumencją, nastolatek nie umiał odciąć się zupełnie od dziwnej więzi.
-Mogę spytać co to, cholera, było? – Dracon ocknął się z własnych myśli, przyglądając im podejrzliwie. –Potter?
-Zasłabłem – stwierdził beztrosko Harry, uśmiechając bezczelnie na wyraz zniecierpliwienia malujący się na twarzy blondyna –Troszczysz się o mnie?
-Niezupełnie – szarooki zerknął na brązowooką, która nadal patrzyła ze smutkiem na przyjaciela –To.. napad jakiejś choroby?
-Tak.. bardzo dokuczliwej odmiany opętania – zielonooki obojętnie odpowiedział, ignorując potępiającą minę dziewczyny. –Nazywa się Lordus Voldemortus..
-To nie temat do żartowania – wypomniała mu Hermiona, podnosząc się z podłogi. Stała naprzeciw dwóch ślizgonów lustrując z dziwnym błyskiem w oczach –A wy nikomu o tym nie powiecie, jasne?
-Co z tego będę miał? – od razu spytał Malfoy, uśmiechając krzywo na widok oburzenia prefekt –No, Granger?
-Zmienię termin korków z Marcusem – zaproponowała, wciągając gwałtownie powietrze, gdy pokręcił głową.
-Sam zmieni termin, jeśli chce pozostać w składzie – powiedział powoli Król Slytherinu, nachylając w jej stronę –Wymyśl coś lepszego albo już dziś będą o tym gadać.
-To co chcesz w zamian za dochowanie tajemnicy? – zapytała niechętnie, zaplatając ramiona na piersi –Mam odrabiać Twoje lekcje? Pomóc w czymś?
-Zrobiłabyś wszystko, prawda? – Hermiona skinęła niepewnie, zaczynając się denerwował. Nie podobał jej się ten blask oczu węża, a tym bardziej dziwna ekscytacja.
-Jeśli nie byłoby to czymś złym – potaknęła, przygryzając nerwowo wargę –Albo jednym z Twoich psychopatycznych intryg..
-Nie jestem psychopatą – zaprzeczył gwałtownie platynowy, mrużąc powieki –Jestem wyjątkowy, tak, ale nie psychiczny.
-Właśnie tak mówią typowi psychopaci – zauważył Gloomy, uśmiechając niepewnie do gryfonki –Nikomu nie powiem, jeśli wciąż będę mógł przychodzić się pouczyć.. – zerknął na wściekłego kapitana –Tylko może jakiś inny dzień?
-Na pewno inny dzień – sucho stwierdził Malfoy, wbijając zły wzrok w prefekt –Nie powiem nikomu, ale dług.. odbiorę w zanadrzu.
-Już się boję – mruknęła cicho gryfonka, obserwując zbierającego swoje rzeczy Flinta.
-Mam nadzieję – Draco pochylił się ku niej jeszcze bardziej, tak że teraz mogła podziwiać z bliska płynne srebro w jego oczach. Musnął ustami skrawek płatka jej ucha, szepcząc niemal łagodnie –Już niedługo, Granger.
Hermiona wstrzymała odruch by zrobić krok w jego kierunku, nie chciała się przyznawać nawet sama przed sobą, że miała na to ochotę. Wystarczyłby jeden kroczek, a mogłaby go objąć, poczuć mięśnie skrywane pod jego plecami. Mimo tego dziwnego przymusu, stała wyprostowana, patrząc prosto w szare tęczówki. Nie mogła nic wyczytać z maski Malfoya, żadnych uczuć czy emocji. Po prostu patrzył na nią oceniająco, czekając aż jego kumpel zbierze książki i uda się z nim na trening.
-Na razie – Marcus wyszedł za kapitanem, który szybkim krokiem przemierzał już korytarz. Skinęła głową, obserwując zamykające się drzwi.
-No.. – Teodor oparł się o ścianę niedaleko Harry’ego, który powoli odzyskiwał kolory -To my chyba musimy sobie pogadać, co?
-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-
Zielone bystre spojrzenie zamigotał w półciemnym pomieszczeniu, odbijając płomienie ognia. Ich właścicielka nachyliła się ku kominka, chłonąc wzrokiem kolorowe języki. Wręcz ją przyzywały swoim tańcem, zachęcając by słuchała. A ona robiła to, co chciały. Przyglądała się jak pomarańczowy zmienia się w odcień czerwonego na zmianę z żółtym. Obserwowała przedstawioną historię, ignorując pieczenie powiek. Czasem siadając przy ogniu, wpatrując się w hipnotyzujące płomienie można spędzić w jednej pozycji sporo czasu.
-Co o tym myślisz?
Dziewczyna westchnęła cicho, wyrwana z własnych krain rozmyślań. Czuła  jak zdrętwiały jej uda, na których opierała łokcie. Po chwili znów dotarł do niej znajomy szmer rozmów, cichych chichotów czy skrobania piór na pergaminie. Oparła się wygodniej na swoim fotelu, rozglądając po Pokoju Wspólnym. Każdy siedział w tym samym miejscu wraz z przyjaciółmi bądź książkami.
-Astorio?
-Myślę, że irytujące jest ciągłe zadawanie mi tego samego pytania – odpowiedziała chłodno, spoglądając na siedzącą niedaleko koleżankę. Hestia Carrow aż się zaczerwieniła z upokorzenia, gdy inne dziewczyny potaknęły –Jesteś strasznie niecierpliwa, Hestio.
-Przepraszam – bąknęła niemrawo jedna z bliźniaczek Carrow, z udawaną pokorą zwieszając głowę. Królowa domu Salazara nie mogła powstrzymać się od cichego parsknięcia, widząc ten jawny przejaw buntu. Jak się spodziewała żadna z towarzyszących im ślizgońskich dam nie poszła śladem Carrow.
-Domyślam się – powiedziała przekornie, prostując zesztywniałe nogi. Wciąż z maską obojętności na twarzy, przyjrzała się ślizgonkom. Hestia siedział tuż przy siostrze, niemal wchodziły sobie wzajemnie na kolana. Tuż przy nich przycupnęła Tracey Davis, malując sobie paznokcie różowym lakierem –Nie wiem, co mam powiedzieć. Wiesz, że to tylko durne spotkania, prawda?
-Oh, jasne, że tak – poparła ją entuzjastycznie druga panna Carrow, a jej blade policzki przybrały barwę wiśni –W ogóle to beznadziejny pomysł z tym całym Klubem… No bo to takie.. mugolskie.
-Hm? Moim zdaniem sama idea jest ciekawa – Astoria nie mogła się powstrzymać przed uniesieniem brwi, gdy dziewczynka znów zbladła. Mogła się tego spodziewać, zawsze tak biedacy robili, gdy mówiła coś na przekór im. –W takim razie z kim mówiłaś, że chcesz się wybrać, Floro?
-Z Blaisem – jeszcze moment i dodałaby „o pani”, na szczęście ślizgonka wytrzymała jej spojrzenie, unosząc delikatnie podbródek. Zielonooka powstrzymała się przed wywróceniem oczu, ale ironiczny grymas wykrzywił jej wargi. –A ty, Tracey?
-Chciałam poprosić Draco.. – Davis przerwała gwałtownie, unosząc wzrok znad pędzelka i uśmiechając nieśmiało do Królowej –Jeśli nie masz nic przeciwko, Ast.
-Z tego co słyszałam Dracon nie zamierza się wybierać na tą szopkę – powoli powiedziała Greengrass, uśmiechając do zbliżającej się Milli –Ale zapewne jak się wybierze, to ze mną.
-Hmm.. to może poproszę Jake’a – od razu zgodziła się Tracey, zapominając o pierwszym kandydacie. Millicenta przywitała się ze wszystkimi koleżankami, siadając na zwolnionym przez Florę miejscu. W końcu to Bulstrode miała najpotężniejszą pozycję z jej dwórek.
-A ty, Milli, z kim się wybierasz? – spytała Flora, wręcz kipiąc podekscytowaniem –Ja już dziś poproszę Blaise’a!
-Czy to nie panowie proszą panie, Flo? – blondynka zamrugała niewinnie, otrzepując ze swojego stroju niewidzialny kurz. Fioletowa spódniczka kończyła się tuż nad kolanem ślizgonki, idealnie podkreślając jej szczupłą talię oraz eksponując nogi.
-To nie średniowiecze – zaprzeczyła Tracey pociągając nosem –Nie masz nikogo na celowniku?
-Może mam, może nie – Astoria przyjrzała się przyjaciółce, która beznamiętnie zaczęła przeglądać jakiś magazyn. Filigranowa arystokratka zachowywała się od wczoraj dość.. dziwnie. Kiedy przyłapała ją z Flintem w pokoju, Milli stała się cicha oraz melancholijna. Podejrzewała na początku, że się na nią obraziła za przeszkodzeniu w chwili sam na sam z jej odwieczną miłością, ale.. Millicenta nie chciała nawet poruszyć tematu ślizgona, ignorując zaczepki czy dwuznaczne aluzje.
-Hestio, a ty? – spytała z miłym uśmiechem, przyglądając się ukradkiem swojej przyjaciółce –Z kim się wybierasz? Słyszałam, że Marcus Flint jest jeszcze wolny..
-O, pomyślę nad tym – Carrow ucieszyła się z jej rady, ściskając dłoń siostry. Bliźniaczki Carrow ułaskawione, phy. Ale to reakcja Mills ją zaintrygowała. Dziewczyna wyprostowała się, sztywno napinając mięśnie. Uśmieszek zszedł z jej twarzy, a oczy odruchowo przeszukiwały tłum. Coraz ciekawiej.
-Reasumując.. – przekręciła się na fotelu, siadając po turecku –Każda kogoś ma oprócz słodkiej Milli oraz Flory?
-No.. ja idę z Zabinim – zaprzeczyła ta głupsza z sióstr, poprawiając fryzurę gestem pełnym elegancji.
-Oh, skarbie, ale Diabeł na pewno pójdzie z Pansy – zauważyła złośliwie, mówiąc jednocześnie czułym tonem. Taak, Flora to ta głupsza, zawsze jej się myliły. No, bo kto inny mógłby być aż tak pewny siebie, jeśli chodzi o Blaise’a? każda ślizgonka chyba wiedziała, ze jeśli mulat ma do wyboru Parkinson to właśnie ją wybierze..
-Chyba, że się pokłócą – zauważyła spostrzegawczo Carrow, poruszając konspiracyjnie brwiami. Nie zauważyła nawet ostrzegawczych sygnałów koleżanek, które teraz wstrzymały oddech.
-Dobra rada, skarbie – Greengrass nachyliła się dziewczyny, zniżając głos do szeptu, ale jednocześnie dbając by towarzyszki dobrze słyszały każde słowo –Nie radzę mieszać się w relacje między Pansy, a kogokolwiek, jasne?
-Al..
-Pansy jest moją najlepszą przyjaciółką – syknęła już głośniej, podnosząc do normalnej pozycji –A jeśli ktoś jej podpadnie.. cóż, postaram się by dostał karę.. rozumiesz?
-Tak.. – głupsza z sióstr potakiwała jak jakaś maszynka, niemal odgryzając sobie język.
-A wy? – przyjrzała się Tracey oraz Hestii, które równie grzecznie przyjęły tą wiadomość. Westchnęła ciężko, opierając brodę na dłoni oraz nie zaszczycając już ślizgonek wzrokiem –Do zobaczenia późnieeeej.
Każda arystokratka podniosła się, szybko uciekając na swoje stałe miejsca. Czas audiencji się zakończył, a Królowa znudzona towarzyszkami dawała widoczny znak swojego zniecierpliwienia. Astoria niemal jęknęła, gdy Flora omal co nie dygnęła na koniec. Jakim cudem w Slytherinie znajdywały się takie osoby? Salazar jeden wie..
-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-
Hermiona usiadła sztywno na sofie, obserwując jak obaj czarodzieja rozsiadają się na fotelach. Przyjrzała się Teodorowi, który nie przysiadł się do niej jak zwykle, utrzymując dystans. Rozumiała, że nie chciał naciskać na Wybrańca ani nie eksponować łączącej ich więzi. Wystarczała sama jej świadomość by Harry czuł się osaczony. Nott wykrzywił ironicznie usta, opierając łokcie na kolanach. Gdyby siedziała bliżej mogłaby pewnie słuchać jak trybiki mu przeskakują, a on tworzy w głowie jakiś genialny plan.
-Może chcesz się jeszcze napić wody? – spytała przyjaciela, chcąc przerwać upiorną ciszę. Nie czuła się teraz ani trochę komfortowo, kiedy gryfon i ślizgon przyglądali się sobie z przerażającą przenikliwością.
-Nie, dziękuję, Miona – powiedział spokojnie, posyłając jej zmęczony uśmiech –Nott, o czym chcesz rozmawiać?
-Zawsze brałem cię za kretyna – Teo uniósł rękę by uciszyć jęk prefekt, a jednocześnie powstrzymując Pottera od komentarza –Myślałem, że wiedząc co osiągnąłeś jako dzieciak będziesz.. kimś. Uważałem, że gdyby nie Hermiona nie zdałbyś, a gdyby nie Dumbledore nie przeżyłbyś roku.. – młody chłopak odchylił głowę do tyłu, mrużąc powieki w zamyśleniu –Ale.. Miona opowiedziała mi co nieco o waszych przygodach i..
-I? – zielonooki uniósł brwi, nadal beznamiętnie słuchając ślizgona.
-Hermiona nie przyjaźniłaby się z kretynem – podsumował Prefekt Naczelny, poważniejąc –A Czarny Pan nie obawiałby się jakieś głupiego nastolatka.. Powiedz mi, Potter, o co w tym wszystkim chodzi?
-O życie ludzi? O świat magii? O większe dobro? – Harry zaśmiał się gorzko, zaciskając pięści i przykładając je do skroń –O to chodzi ludziom, Dumbledorowi.. A ja chcę zabić go zanim on znów zniszczy komuś życie. Zanim zabije rodziców, dzieci, przyjaciół.. niewinnych czy winnych – Wybraniec podniósł się gwałtownie, oddychając ciężko –Nie będę ci wciskał kitu o lepszej przyszłości.. Ja .. chciałbym pomścić rodziców..
Hermiona zamknęła powieki, słuchając jak oddech przyjaciela się wyrównuje. Skrzypienie sprężyn podpowiedziało jej, że znów usiadł. Trzask płomieni był jedynym dźwiękiem, który od czasu do czasu rozbrzmiewał w salonie. Czy wiedziała o co w tym wszystkim chodziło? W tej wojnie dobra ze złem? Nie wyobrażała sobie by nastolatek, jej przyjaciel, miał stoczyć bitwę z najpotężniejszym czarnoksiężnikiem. Kiedy oczami wyobraźni Harry stał naprzeciwko Voldemorta.. nie. Nie chciała nawet myśleć o tym.
-Masz już jakiś pomysł jak go pokonać? – Teodor w końcu się odezwał, rzucając uprzednio parę zaklęć by nikt nie przyszedł bez zapowiedzi. Harry otworzył usta, zamykając je szybko. Zerknął niepewnie na przyjaciółkę, która bacznie obserwowała węża.
-Ja mu ufam – powiedziała pewnym głosem, uśmiechając szeroko do Nott’a, który obdarzył ją ciepłym spojrzeniem –Teodor jest teraz z nami.
Przez kolejną godzinę gryfonka obserwowała jak dwóch najważniejszych dla niej chłopaków, powoli zaczyna dostosowywać się do nowej sytuacji. Teodor zdjął maskę, którą zwykle nosił, uśmiechając swoim charakterystycznym krzywym uśmieszkiem. Harry też się rozluźnił, czasem dodając kąśliwy komentarz. Poważne tematy póki co odeszły na bok, a dyskusja na temat jak pokonać Czarnego Pana została odłożona na później. Teraz siedzieli we trójkę, rozmawiając o byle czym. Tak jak zawsze chciała i sobie wyobrażała.
Nie patrzyła już na zegarek, chłonąc chwilę błogiego spokoju. Harry opowiadał anegdotki z życia wzięte doprowadzając tym Teodora do śmiechu. Właśnie słuchali o tym jak Hagrid upiększył kuzyna czarodzieja. Świński ogonek pasował jak ulał do tego gumochłona. Hermiona spojrzała ukradkiem na obu chłopców, starając się wyryć ten obraz w głowie. Nie wiedziała kiedy znów będzie tak radośnie, tak normalnie. Harry machał rękoma starając się ukazać całą historię w komiczny sposób, Teodor rozwalony na fotelu parskał śmiechem odrzucając głowę do tyłu. Nie zauważyła nawet, kiedy jej mięśnie rozluźniły się, a głowa opadła na ramię łóżka. Wciąż słysząc głosy przyjaciół, oddała się ramionom Morfeusza.
-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-
-Kochanie – czyjś oddech połaskotał ją po policzku, powodując dreszcze. Nie chciała się jeszcze budzić, wolała trwać w tym słodkim półśnie. Nawet nie zwróciła uwagi na to kiedy i ile spała, ale na pewno nie miała ochoty z tego rezygnować.
-Musisz być bardziej brutalny – dopowiedział czyjś głos, który bardzo się skojarzył jej z chrypką Teodora. Niemal wyczuła jego złośliwy uśmiech, który musiał się właśnie pojawić na jego twarzy.
-Nawet nie próbuj, Zabini – warknął ktoś w jej obronie, stojąc gdzieś przy drzwiach. Merlinie, poszła spać na parę minut, a cały salon zapełnił się Wężami.. Jęknęła cicho, przewracając się na drugą stronę.
-Minka, kochanie, pora wstawać – Blaise się nie poddawał, pociągając delikatnie za kosmyk włosów gryfonki. Po paru pomrukach, dziewczyna otworzyła nieprzytomnie powieki spoglądając z wyrzutem na budziciela. Diabeł kucał przy sofie, szczerząc radośnie ząbki. Jego potargane włosy, ułożone w niechlujną fryzurę, lśniły w świetle jakby kropelkami wody.
-Jesteś mokry – powiedziała wciąż sennie, wzbudzając tym dziką wesołość ślizgona.
-Oh, tak, nasz cudowny dyktator znany jak Dracon Tyran III dopiero zwolnił nas z treningu – Blaise przeczesał palcami mokre kosmyki, rzucając wrogie spojrzenie gdzieś za nią. –Zaczęło akurat padać, kiedy stwierdził, że nie jesteśmy terminatorami.
-Nie, za to jesteście bardziej ociężali niż Longbotton i Goyle razem wzięci – odpowiedział mściwie Król Slytherinu, wciąż stojąc przy drzwiach. Dopiero po chwili dotarło do gryfonki, że to on ją uchronił przed brutalną pobudką. Podniosła się do pozycji siedzącej, zsuwając z siebie ciepły koc. Zerknęła na niego zaskoczona, czując jak przyjemne ciepło znika, a zastępuje je chłód.
-Przykryłem cię – Teodor usiadł obok niej, uśmiechając ciepło. Musnął palcami jej dłoń, wprawiając w drżenie magię ich otaczającą.
-Doprawdy uroczo – Malfoy niemal syknął, wbijając wściekły wzrok w spokojnego Nott’a, jednocześnie otwierając wejście –A teraz słodziaczki może zechcecie ruszyć się do Wielkiej Sali?
Hermiona uniosła zaskoczona brwi, wstając wraz ze ślizgonami. Widziała, że Blaise również z ciekawością zerka na swojego przyjaciela, wzruszając ramionami na nieme pytania. Za to Teodor mimo poważnej miny, niemal kipiał samozadowoleniem. Zamrugał niewinnie kiedy na niego popatrzyli, mrucząc coś o burczącym brzuchu.
-Czasem się zastanawiam po co się z nimi kumpluje – Diabeł wziął ją pod ramię, odprowadzając wzrokiem prowadzących obu Węży. Blondyn wyraźnie ignorował towarzyszącego mu prefekta, jedynie przyspieszając.
-Ja też – poparła go entuzjastycznie, uśmiechając chytrze –Albo z Tobą. Nie mam pojęcia..
-Słyszałaś to? – mulat zatrzymał się, szarpnięciem nakazując jej to samo. Stanęli nieruchomo, starając jak najciszej oddychać. W końcu gryfonka pokręciła przecząco głową, z ciekawością rozglądając. –To był huk złamanego serca. Mojego, Minka.
-Ups? – zaśmiała się głośno, nagle rozbudzona. Krztusząc się śmiechem, ruszyła dalej, zataczając koła.
-UPS? Złamałaś MI serce i mówisz cholerne UPS? – Hermiona obróciła się wciąż roześmiana, widząc jak Blaise zaczyna dramatyzować. –Nikt nie łamie serca Blaise’owi Nigellusowi Zabiniemu, a potem mówi UPS! NIKT!
Pani Prefekt Naczelna zamarła, kiedy zaczął biec w jej kierunku. Dopiero po chwili, zrozumiała że nie śmiech powinien być jej teraz w głowie, a ucieczka. Z piskiem ruszyła przed siebie, zmuszając nogi do współpracy. Ominęła paru uczniów, pędząc niczym lew na polowaniu. Tylko, że tym razem to ona miała być ofiarą, a jej łowcą wąż. Zaśmiała się na tą myśli, tracąc tempo, ale nie zapał. W końcu dostrzegła znajome sylwetki Węży, którzy wciąż o czymś dyskutowali. Ale to nie oni byli jej celem.
-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-
Czarne oczy błyszczały, kiedy wysoki chłopak przyglądał się towarzyszowi. Ciemnowłosy nie mógł się powstrzymać od ledwo zauważalnego uśmiechu satysfakcji. Idąc tym samym tempem są kolega, obmyślał w głowie dalszy plan działania. Zawsze to robił, musiał mieć plan B, jeśli jakimś cudem A nie wypali. Teraz też stworzył kilka scenariuszy, które doprowadzą go do zwycięstwa.
Zerknął ponownie na blondyna, który ze zdecydowanym wyrazem twarzy starał się go ignorować. Dracon był w tym mistrzem już od niemowlęcia, coś mu się nie podobało, to zlewał to lub tą osobę. W sumie nie był pewny, czemu wciąż się kolegowali. Kolejny raz zrugał się w myślach za te bzdety, koncentrując na wielkim planie.
-O co ci chodzi, Malfoy? – spytał utrzymując poważną minę, chociaż wszystko w nim krzyczało żeby się roześmiał. Oo, tak. Był rozbawiony, a rosnąca niechęć ślizgona dokładała tylko oliwy do ognia.
-Czemu tak sądzisz? – musiał przyznać, że Smok był doskonałym aktorem. Cóż, oni wszyscy z domu Salazara musieli posiadać umiejętności aktorskie, ale niektórzy jak on czy Draco byli w tym mistrzami.
-Hmm, zastanówmy się.. – powstrzymał drganie warg, widząc jak wszystko idzie po jego myśli. W tym samym momencie niemal się potknął, kiedy zamiast korytarza, którym szli zobaczył Diabła. Wąż stał przed nim, łapiąc się za serce i coś mówiąc. Chwilę później, kiedy zamrugał ponownie szedł tą samą drogą. Skrzywił się mimowolnie na tą nagłą wizję, czując delikatne pulsowanie skroni. Zawsze to kończyło się bólem głowy.
-Nott? Zawiesiłeś się? – głos Malfoya ociekał sarkazmem, chociaż w jego oczach dostrzegł ciekawość oraz odrobinę strachu. Hmm, zapewne widok jego mówiącego, a chwilę później nieobecnego myślami spowodował u blondyna troskę.
-Tak jakby – przyznał z roztargnieniem, masując obolały kark –Wracając, Draco, do naszej rozmowy. Wydawało mi się, że wcześniej nie kipiałeś tak.. podłym humorem jak teraz.
-Spieprzaj, Nott – warknął wściekły dziedzic Lucjusza, mijając jakieś uczennice –Nie Twój zakichały interes.
-Oczywiście, że mój – zaprotestował spokojnie, rozpływając w chwili tuż przed osiągnięciem celu –To przy mnie tracisz swój doborowy nastrój, przyjacielu..
-Może cię nie lubię? – szare tęczówki skupiły się na nim, kiedy Król Slytherinu zrozumiał, że to nie jest główny temat tej błahej pogawędki. Prawie się uśmiechnął, widząc jak chłopak zaczyna tworzyć własne koncepcje oraz teorie o jego spisku.
-A może lubisz bardziej kogoś innego? – zaproponował lekko, utrzymując na twarzy niezmąconą maskę obojętności. Sekundę później jak na zawołanie przebiegła obok nich dziewczyna. Brązowe loki mignęły, kiedy gryfonka niczym lwica umykała mulatowi.
Dracon spojrzał niemal odruchowo za panią prefekt, która właśnie schowała się za zaskoczonym Wybrańcem. Teodor mógł teraz zaobserwować u ślizgona jak twarde oczy łagodnieją, a na wąskich ustach pojawił się niezauważalny cień uśmiechu. Wielki Malfoy aż kipiał frustracją, powodowaną za niemy zakaz zbliżania się do Hermiony. Wyglądał jak zwykle zimno czy nonszalancko, a swoją miną mówił „mam wszystko w głębokim poważaniu”, ale na tą jedną minutę jego oczy lśniły tęsknotą. To właśnie wystarczyło mu na szybkie podjęcie decyzji co do następnego ruchu.
-Jak chcesz mogę jej powiedzieć parę miłych słówek o Tobie, ale.. – powiedział cicho, tak żeby tylko Pan i Władca Węży to usłyszał. Wstrzymał oddech, kiedy rtęciowe tęczówki przyszpiliły się do niego, a na umyśle poczuł nacisk czyjejś obecności. I nie, nie była to jego przyjaciółka. Bez problemu zablokował blondyna, zaciskając ze złości zęby. –Oczekuję przysługi.
-Nie wiedziałem, że umiesz oklumencje – Draco uniósł brew, jak gdyby próba włamania się do czyiś myśli była normalna.
-A ja, że ty leglimencje – zripostował, omijając Blaise, Pottera oraz Hermionę. Odwrócił się w idealnym momencie, łapiąc rtęciowy wzrok. Malfoy skinął krótko głową, przyjmując jego ofertę oraz jej konsekwencje. Misja? Wypełniona.
Pewnym krokiem wszedł do Wielkiej Sali, zajmując swoje stałe miejsce. Skinął głową Marcusowi, który o dziwo rozwiązywał jakieś zadania, jednocześnie wpychając do buzi całego tosta.
W momencie kiedy sam nałożył sobie na talerz parę kanapek, do pomieszczenia weszły ślizgnoki z Astorią na czele. Jego przyjaciółka uśmiechała się z wyższością, nagradzając poszczególne osoby z ich domu spojrzeniami. W końcu usiadła tuż przy nim, wzdychając ciężko. Fiołkowy zapach dziewczyny przynosił na myśl czasy gdy byli młodsi. Greengrass już wtedy szykowała się na podbój szkoły, ćwicząc swoje maski Królowej.
-Co jest? – spytał, kiedy znów westchnęła, opierając rękę na stole a na niej brodę. Brązowe włosy lśniły w świetle świec, a zielne tęczówki pociemniały. Uwielbiał szkicować przyjaciółkę, która w każdym momencie fascynowała go ilością osobowości oraz barw. Była jak paleta pełna kolorów, a każdy oznaczał coś innego.
-Nic, jestem zmęczona – wyjaśniła, przyglądając Pansy oraz Milli siadających naprzeciwko. Ponownie go szturchnęła łokciem, kiwając na dzban z herbatą.
-Nie masz rączek? – prychnął, sięgając jednocześnie po naczynie. Astoria burknęła coś pod nosem, dziękując mu jednakże, kiedy ciepły napój znalazł się w jej kubku. Teodor przewrócił oczami, słysząc jak siedzący po drugiej stronie dziewczyny Harper proponuje, że poda Królowej talerz z kanapkami. Jakby sama nie mogła wyciągnąć ręki i nałożyć parę kromek. Ślizgoni robili wszystko by skupić uwagę królewskiej rodziny na sobie.
-Dracuś? – Blaise, który przed chwilą wcisnął się pomiędzy Millicentę oraz Pansy, wyszczerzył ząbki do blondyna. Malfoy usiadł tuż przed nim, odwracając w stronę przyjaciela. –Wiesz, kto zajął pierwsze miejsce w magazynie „Amortencja” jako najbardziej pociągający czarodziej młodego pokolenia?
-Ja? – spytał arystokrata, przeczesując ręką blond kosmyki.
-Nie, skarbie, przykro mi – mulat zrobił smutną minkę, spuszczając wzrok na omawianą gazetkę. –Potter.
-To nie jest tak zaskakujące – Milli wzruszyła ramionami, rzucając im zdawkowe spojrzenie –Nie dość, że jest popularny to i przystojny..
-Salazarze! Millicento Bulstrode albo to odwołasz, albo będziesz spać w salonie – Astoria zbladła, marszcząc gniewnie brwi na współlokatorkę –Nawdychałaś się czegoś?
-Ast, daj spokój – Pansy przewróciła oczami, popijając łyk gorącej czekolady –Harry jest niezły, a ty możesz ględzić ile wlezie.
Teodor uśmiechnął się na te słowa, przypatrując jak Parkinson z tą samą nonszalancją zerka Blaise'owi przez ramię. Zupełnie nie przejęła się tym, że sprzeciwiła się samej Królowej, która zwykle za nieposłuszeństwo karała. Tym razem jego przyjaciółka jedynie zacisnęła usta, ignorując ten przytyk. Często zastanawiał się jak te dwie wytrzymywały ze sobą, mając tak różne osobowości. Widać jednak przyjaźń nie zna granic, a one musiały się z tym pogodzić.
-Nie ma gajowego, Flictwika oraz Sprout – powiedział cicho Dracon, odkładając ostrożnie kubek. –Nie widziałem też dzisiaj Snape’a..
-McGonagall jest zestresowana – kontynuował swój monolog, rozglądając ukradkiem –Zawsze, gdy się stresuje drga jej mięsień na lewym policzku. A Slughorn wygląda jakby miał zaraz się porzygać..
-Wszędzie widzisz spiski – Pan przerwała w połowie, wciągając głośno powietrze. Dyrektor podniósł się z miejsca powoli przechodząc na podium. Jego srebrna broda zamigotała w świetle świec, a twarz postarzała. Zamiatając granatowymi szatami, doszedł na swoje miejsce, z którego wygłaszał przemówienia.
-Moi drodzy – rozpoczął spokojnym głosem, który przerwał wszelkie rozmowy. Wszystkie oczy skupiły się na starym magu, który uśmiechnął się dobrotliwie –Wybaczcie, że przerwę wam tą przyjemną czynność, jaką jest zapełnianie brzuchów. Tak, panie Zabini, to arcypilna sprawa – mulat aż skamieniał, zaskoczony, że dyrektor z takiej odległości usłyszał jego markotny pomruk –Niestety nastały dość niespokojne słowa, moi młodzi przyjaciele, a szkoła, która miała być schronieniem dla was musi zostać ponownie zabezpieczona. – stary Drops zacisnął usta, widocznie zasmucony następną wiadomością –Ministerstwo nakazało nałożyć dodatkowe zabezpieczenia na naszą placówkę, a wzmocnienie tymczasowych zaklęć wymagać będzie czasu.. Dlatego z przykrością muszę was zawiadomić, że Hogwart zostanie zamknięty na tydzień..
Głośne krzyki przerwały dalszą wypowiedź Naczelnego, mieszając ze sobą w niezrozumiały szum. Teodor spojrzał prosto w szare tęczówki Malfoya, który nie ukrywał zaskoczenia. Millicenta wraz z Pansy zaczęły mówić jednocześnie o przemowie dyrektora, przekrzykując tym samym wypowiedź Flinta. Zabini siedział skamieniały, zapominając o widelcu, który właśnie upuścił na ziemię. Wydawało się, że na ten moment cała szkoła magii została pochłonięta przez chaos, a przerażeni oraz zaskoczeni uczniowie skupili się w tej jednej Sali.
Kiedy uniósł głowę, napotkał brązowe oczy Hermiony, która siedziała niemrawo przy hałaśliwym stole Gryffindora. Obok niej Wybraniec podniósł się szybko, mówiąc coś i wymykając od zgiełku. Pani prefekt otworzyła usta, jakby chciała coś mu powiedzieć, a on nie potrzebował tej telekinezy czy więzi by odczytać słowa z malinowych warg.
Hogwart został zamknięty na tydzień.

10 komentarzy:

  1. cudowny rozdział; cieszę się, że jest, bo już nie mogłam się doczekać :) uwielbiam wszystkie kreowane przez ciebie postaci - ale najbardziej chyba samego notta :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie spodziewałam się tak szybko pierwszego komentarza! :D Następny będzie dodany czym prędzej, już go poprawiam i szlifuję na ile potrafię :D
      Nie wiesz, jak wielką mi przyjemność sprawiłaś! Moi bohaterowie to ja sama oraz ludzie mnie otaczający. W każdym potrafię odnaleźć cechy ich wyróżniające, więc ślizgoni mogą być aż nad zdolni :3
      Bardzo dziękuję:))
      Pozdrawiam cieplutko,
      Lupi♥

      Usuń
  2. ghh juz jestem spóźniona a to twoj rozdział :C
    Przeczytam jak wróce :D I wtedy zaczynam rozdział na www.theeternalexile.blogspot.com i na www.last-lovesong.blogspot.com
    Ciekawe czy wyrobie się z dwoma :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak wrócisz to napisz jak ci się podobało :P
      Bo ja znów zostałam oczarowana Twoją historią, ale kochanie, gdzie jest Nate? :D
      No i czekam z niecierpliwością na Astorię :3

      Usuń
  3. łał, łał, łał i jeszcze raz łał. Twoją powieśc czytam od mniej więcej tygodnie i już pochłonęłam wszystkie rozdziały. Bardzo spodobała mi się Twoja wizja Hogwartu, przyjaźni i miłości.
    Naprawdę urzekłaś mnie tym światem i czekam na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Merlinie!
      Dziękuję, dziękuję, dziękuję ♥♥♥
      To najmilsze słowa jakie może autor otrzymać ♥
      Mam nadzieję, że się nie rozczarujesz,
      Lupi♥

      Usuń
  4. a-a-ale jak to zamknięty? :o
    rozdział zajebisty, a plan Teodora.. no bomba! :D xd
    nie martw sie myśle ze wszyscy rozumiemy problem szkoły xd
    weny życze <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano zamknięty zasługa Rogasia tak powiem :D
      Oh, Teodor jest geniuszem, niezawodnie wymyśla plany ♥
      Taak, szkoła - istny koszmar każdego ucznia :D
      Pozdrawiam cieplutko,
      L.♥

      Usuń
  5. Zamknięty, o choinka!
    Ciekawa jestem jaką przysługę chce od Malfoya Nott i co z tego wyniknie. Och, proszę, niech dramione rozwija się troszkę szybciej! ^^
    Czytam dalej, tylko zrobię sobie coś do jedzenia (choroba przykuła mnie do łóżka, wiec siedzę w domu) ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej, Lupi! :*
    Jestem okropna, wiem...
    Wracam tutaj po... roku?
    Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie.... Postanowiłam wrócić do czytania Twojego bloga, chociaż nie wiem jak szybko uda mi się nadrobić niemal dwa lata rozdziałów, tym bardziej, że nie mogę narzekać na nadmiar wolnego czasu... Ale, hej! Mam całe życie przed sobą, prawda? :D Chociaż mam nadzieję, że tym razem nie będzie znowu rocznych przerw w czytaniu...
    No nic, zobaczymy jak to mi pójdzie! ;)
    Ten rozdział cudowny, chociaż skoro pisałaś go dwa lata temu, to pewnie nawet nie pamiętasz co w nim jest? Ale w każdym razie jest świetny! :D Już zapomniałam jak cudowne są Twoje rozdziały i jak przyjemnie się je czyta...

    Pozdrawiam cieplutko, no i mam nadzieję, że wybaczysz mi roczną nieobecność...

    OdpowiedzUsuń