14 czerwca 2014

Jeden przyjaciel jest antidotum na 50 wrogów

Czarne skrzydła przecinały powietrze. Pióra wygładzały się na wietrze, gdy gwałtownie ptak zleciał w dół. Okrążył błonia, bystrymi oczami wypatrując zdobyczy. Kiedy nic nie zauważył, ponownie wzbił się do góry. W końcu oczy zwierzaka skupiły się na celu, a jego ruchy z gracją skierowały go do celu.
 
Ciche pukanie w szybę, zbudziło brązowooką gryfonkę. Dziewczyna mruknęła coś pod nosem, przewracając się na drugi bok. Poczuła delikatne szturchnięcie w ramię. Otworzyła powieki, marszcząc nos na rude włosy opadające na jej twarz.
 
- Mionaa, ucisz to – mruknęła śpiąco Ginny, zakopując się jeszcze bardziej w poduszkach. Hermiona westchnęła, stawiając bose stopy na puszystym dywanie. Podreptała do okna, wpuszczając do środka przemokniętą sowę. Odwiązała list, podstawiając ptakowi herbatnika. Ponownie zainteresowała się przesyłką, przysiadając na blacie biurka. Musnęła palcami kremową kopertę, otwierając i wyjmując liścik.
 
„Spotkajmy się w bibliotece. Czekam przy regale ze starożytnymi pierdołami. B.Z.”
 
Zmarszczyła brwi w zamyśleniu, wypuszczając czarną sowę na zewnątrz. Dokładnie zamknęła okiennice, przyglądając się kroplom spływającym po szkle. Nie była pewna czy ma ochotę spotkać się ze ślizgonem. Nie żeby go przestała lubić, ostatnio dużo nie rozmawiali. Chłopak nie odstępował na krok Malfoya, a do Hermiony rzucał powitania lub nic nie znaczące pytania. Traktował ją z chłodną uprzejmością, jednakże uśmiechając się na lekcjach bądź na korytarzach jak do przyjaciółki.
 
- Miona, wszystko okej? – rudowłosa przyglądała się starszej dziewczynie, poprawiając poduszki – Od paru minut patrzysz za okno..
 
- W porządku, Gin – mruknęła, wzruszając ramionami. Odłożyła list na blat biurka, rozglądając się za swoimi kapciami. Skoro ślizgon napisał, musiało się coś stać. A  ona nie miała zamiaru zostawić go bez pomocy.
 
- Wybierasz się gdzieś? – młoda Weasley ziewnęła, przecierając zaspane oczy – Od kogo ten list?
 
- Idę do biblioteki – Hermiona pozbierała ubrania, umykając do łazienki. Wsunęła szybko dżinsy oraz szary sweter, szybko robiąc poranną toaletę – Śpij, Gin. Jest dopiero.. siódma.
 
- Kto napisał do ciebie o tej porze? – jęknęła siostra Rona, posłusznie zostając w łóżku. Powieki się jej kleiły, a ciepła kołdra zachęcała do kolejnego snu. Hermiona w sumie też by poszła się zdrzemnąć. Ginny została u niej na noc, a ich rozmowy trwały do trzeciej nad ranem. Była wykończona, chodź dziwnie podekscytowana.
 
- Blaise Zabini – odpowiedziała, śledząc reakcję przyjaciółki w lustrze. Ruda uniosła brwi, nie komentując tego faktu. Mruknęła coś o śniadaniu i zapadła w drzemkę.
 
-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-
 
Tuż pod wielkimi drzwiami do biblioteki, Hermiona zwolniła kroku. Wysunęła maleńki liścik od ślizgona i po raz kolejny przeczytała miejsce spotkania. Starożytne pierdoły. Skrzywiła się na arogancję chłopaka, wsuwając do środka swojej ulubionej komnaty. Uśmiechnęła się od ruchowo na widok regałów książek. Na sofach oraz fotelach poustawianych na środku siedziało paru uczniów. Jakaś krukonka robiła pracę domową, a reszta czytała duże woluminy. Gryfonka przesunęła wzrok z ich kącika na biurko pani Pince. Bibliotekarka układała właśnie coś na półce pod blatem, a jej siwe włosy upięte w koka podskakiwały zza kontuaru. Brązowooka odruchowo chciała się przywitać, ale z braku zainteresowania kobiety odłożyła uprzejmości na później. Ruszyła w stronę działu z oświeceniowymi dziełami, muskając palcem rogi półek. Uwielbiała tą ciszę, niezmącony spokój atmosfery w tym sanktum. Biblioteka oczarowała ją za pierwszym razem, a jej magia wciąż działa. W końcu doszła do kolejnej przestrzeni bez regałów, gdzie w szklanych gablotach znalazły się artefakty magiczne. Najbardziej interesowała ją zawsze broszka Roweny Ravenclaw. Teraz też zatrzymała się, kładąc dłonie na chłodnym szkle. Przyglądała się szafirom lśniącym na ozdobie czarownicy. Pani Pince raz na miesiąc zmieniała niektóre eksponaty, na szczęście jeszcze się nie zdarzyło by zniknęła ta broszka. Była skromna, srebrna w kształcie łuski. Na samym środku lśnił kamień szlachetny, zmieniający barwę niebieskiego pod różnym kątem.
 
- Podobno dostała ją od ojca – drgnęła, słysząc niespodziewany głos. Blaise stanął przy niej, wskazując na własność najmądrzejszej czarownicy w świecie magii – A ona podarowała ją później swojej córce.
 
- Dokładnie na dzień przydziału Heleny, kiedy została krukonką – dopowiedziała, przenosząc wzrok na chłopaka – Nie wiedziałam, że się interesujesz Założycielami.
 
- Nie – parsknął śmiechem, przekrzywiając głowę – Przeczytałem etykietkę.
 
Hermiona pokręciła głową z rozbawieniem, szturchając chłopaka w ramię. Blaise z roztrzepanymi włosami, szarymi, dresowymi spodniami i luźnej bluzce, wyglądał uroczo. Kiedy się uśmiechał cały promieniał, a brązowe oczy błyszczały figlarnie.
 
- Jesteś bezczelny – stwierdziła, pozwalając się pociągnąć w stronę pobliskiej sofy. Opadła na miękkie siedzenie obok chłopaka, zauważając leżący stosik książek na stoliku obok – Co to?
 
- Książki, Minka – przewrócił oczami nad jej zaskoczoną miną – No wiesz…dokument piśmienniczy, zapis myśli ludzkiej zapisanych na papierze.
 
- Cudownie, zmieniłeś całe moje życie – prychnęła, sięgając ręką po pierwszy tom – Może inaczej spytam. Po co miałam tu przyjść?
 
- A czemu nie? – spoważniał, opatulając ją ciepłym spojrzeniem – Lubię cię, Hermiono i .. chcę spędzić z Tobą więcej czasu niż dotychczas. Wiem, że to moja wina, ale.. możemy spróbować się zaprzyjaźnić?
 
Dziewczyna gładziła okładkę, zastanawiając się nad wypowiedzią chłopaka. Nie była pewna czy dobrze postępuje ufając tylu osobom. W tak krótkim czasie miejsce w jej sercu zajął Teodor i Zabini. Bała się, że to pułapka, jednocześnie wiedząc, że chce kontynuować tą znajomość. Diabeł był inteligentny, bystry i skory do dyskusji. Nie wzbraniał się przed książkami, a dzięki niemu Slytherin zdobywał punkty. Miło by było porozmawiać z nim na te tematy jak i inne.
 
- Tak – zgodziła się po chwili namysłu, krzyżując wzrok z ślizgonem – Ale.. ufam ci Blaise. I ..
 
- Rozumiem, Miona – pstryknął ją w nos – Ja Tobie też ufam. Obiecuję, nie będzie ci się ze mną nudzić.
 
- Właśnie tego się obawiam – wyszczerzyła się do niego szeroko – Czyli co? Masz dla mnie czas tylko rankami? W najskrytszym kącie biblioteki?
 
- Wybacz, ale tak musi być – nie odpowiedział uśmiechem, marszcząc czoło – Slytherin nie byłby szczęśliwy takim obrotem spraw. A Draco..
 
- Nie ma ostatnio łatwo? – dokończyła, wzdychając. Naprawdę nie rozumiała o co chodzi ślizgonom. Czy to było takie złe?
 
- Dokładnie – przeczesał nerwowo dłonią włosy, wzdychając cicho. Po chwili znów posłał jej zawadiackie spojrzenie, podając parę książek – Słyszałem, że ostatnio interesujesz się wargami?
 
-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.
 
- Panno Granger?
 
Hermiona zamrugała nieprzytomnie, unosząc lekko głowę. Profesor Slughorn wpatrywał się w nią z wyczekująco, bujając się na stopach. Gryfonka starała się przypomnieć ostatnie zdanie nauczyciela, ale miała w głowie pustkę. Przestała go słuchać, rozpamiętując poranek z Diabłem i kłótnię Harry’ego z Ginny przy śniadaniu. Chłopak znów ją ostrzegał przed ciepłymi stosunkami ze ślizgonami, na co rudowłosa się oburzyła. Potrząsnęła włosami, zerkając ukradkiem na przyjaciół. Harry wzruszył ramionami, niespokojnie machając nogami. Dzisiaj mieli mieć trening, ale przez brzydką pogodę opóźnił się on na wieczór.
 
- Przepraszam, ale… – westchnęła zrezygnowana, na zagubione miny Rona, który nie potrafił jej pomóc.
 
- Kolor Eliksiru Wielosokowego zależy od ostatniego składnika – spojrzenia  uczniów przeniosły się z zarumienionej gryfonki na tył. Hermiona nie dziwiła się im, bo nigdy jeszcze nie słyszała by ten uczeń odpowiedział z własnej woli.
 
- Dziękuję, panie Nott – Ślimak pogłaskał się po brzuchu, z zachwytem wpatrując w odpowiadającego. Wszyscy nauczyciele wierzyli w inteligencje Teodora, który miałby wybitne wyniki gdyby nie jego leń i buntowniczy temperament – Proszę w takim razie wymienić mi jeszcze składniki, może.. pani, panno Parkinson?
 
Hermiona odwróciła się do tyłu, namierzając ciemnowłosego chłopca. Teodor siedział w najciemniejszym i najdalszym kącie, bujając się nonszalancko na krześle. Podniósł głowę, wyczuwając jej wzrok. Ciemne oczy błysnęły, a na ustach mignął cień znanego już dziewczynie uśmiechu.
 
- Hermiona? – Harry pociągnął ją za lok, zwracając na siebie uwagę – Para?
 
- Jak zawsze – zgodziła się, pomagając mu ustawić stanowisko pracy. Zielonooki zaśmiał się, komentując że nigdy z nim nie pracuje. Zaczął wymieniać sytuację, kiedy była partnerką Rona, a nie jego.
 
- Pójdziesz po składniki? – podał jej listę, którą i tak znała na pamięć – Ja poszukam wskazówek w książce.
 
- Znam to na pamięć, bałwanie – prychnęła, pochylając się nad nim – Druga klasa coś ci mówi?
 
- Coś tam – uśmiechnął się, przekładając strony mimo jej protestu – Bazyliszek, dziennik i jakieś pierdoły. Idź po te składniki, panno uwielbiam dokuczać ukochanemu Wybawcy.
Hermiona pacnęła go po czuprynie, posłusznie kierując się do magazynka. Stanęła za wysoką dziewczyną w kolejce po śluz, wybierając w między czasie odpowiednie muchy siatkoskrzydłe. Czasem wolałaby nie wiedzieć co znajduję się w tych wywarach. Cierpliwie poczekała aż blond uczennica przesunie się na bok, zatrzymując tuż przed nią. Szare oczy wwiercały się w nią, a ślizgonka uniosła wysoko brwi.
 
- Granger.. czyżbyś jednak zapomniała uważać na lekcji? – zaświergotała, wykrzywiając pogardliwie usta – A może Twoja szlamowata krew jest silniejsza i trudno ci się uczyć magii?
 
- Serio, Davis? – westchnęła, starając się wymienić wrogą koleżankę – Nie stać cię na nic lepszego?
 
- Jesteś, jak na mój gust, za pyskata szlamo – blondynka oparła dłoń na biodrze, piorunując gryfonkę wzrokiem – Uważaj, bo kiedyś jeszcze ktoś ci utnie ten szlamowaty jęzor.
 
- To było bardzo niesmaczne, Tracey – nowy sopran dołączył do nich. Przyjaciółka Wybrańca skamieniała na widok przybyłej. Miała ona krwistoczerwone usta, mocno podkreślone oczy i za dużo pudru na policzkach. Zza szaty widać było krótką spódniczkę oraz zielony top.
 
- Granger.. – mruknęła arystokratka nadal ją obserwując. O dziwo nie wykrzywiła się pogardliwie jak jej kumpela, obojętnie mierząc ją wzrokiem – Bierzesz ten śluz? Bo hamujesz kolejkę.
 
- Wybacz, wasza wysokość – prychnęła, łapiąc buteleczkę składniku – Ale twoja dama dworu chciała zamienić ze mną słówko.
 
- W końcu ktoś docenia moją dobroć i wyrozumiałość – ciemnowłosa ślizgonka również wybrała śluz, przepuszczając następne osoby.
 
- Pansy czy ty właśnie żartowałaś z.. szlamą Granger? – Tracey Davis machał dłonią przy twarzy, wachlując się zapamiętale. Parkinson przewróciła oczami, obejmując koleżankę ramieniem.
 
- Przesadzasz, Trey, ja tylko subtelnie zasugerowałam, gdzie jest jej miejsce – ponuro zaświergotała przyjaciółka Diabła, mrugając porozumiewawczo do Hermiony. Otępiała gryfonka wróciła do przyjaciela, rozpoczynając rozdrabnianie skrzydełek. Harry posłusznie zapalił płomień, podgrzewając już wywar. Ciemne kosmyki opadały mu na oczy, a usta zaciskał ze skupieniem. Mieszał właśnie chochlą, czytając wskazówki z tej głupiej książki, którą znalazł z Ronem.
 
- Co tak długo? – spytał, odsuwając swój tom na bok. Wiedział, że nie podobała jej się ta sytuacja. Uważała to za oszustwo, ale jeszcze bardziej obawiała się co może się stać przyjacielowi.
 
- Małe spięcie z wężami – streściła mu historię, dopracowując do końca eliksir – Wyobrażasz sobie? Parkinson mrugająca do mnie?
 
- Parkinson nie wykrzywiona szyderczo? – uniósł brew, odlewając do próbówki wywar – Przykro mi, skarbie, ale musiałaś mieć halucynację.
 
- Nawdychałam się tych perfum Rona – zażartowała, wspominając eksperymenty rudzielca z wodami zapachowymi. Były tak koszmarne, że z Harry’m musieli się ewakuować.
 
- Musisz się zgłosić do Munga - pokiwał głową zielonooki, złośliwie uśmiechając do przysłuchującego się im przyjaciela – Ale nie wiem czy coś ci to da. Zawsze byłaś dziwna.
 
- Doprawdy? – machnęła różdżką, likwidując pozostałości eliksiru. Próbówka leżała już na biurku nauczyciela, a Harry kończył się pakować.
 
- Ta, nikt normalny nie zaprzyjaźniłby się ze mną – silne ramię chłopaka oplotło ją, wyciągając z sali – Ale sama rozumiesz, że przyjaźń ze mną to wielki pakiet rozrywek?
 
- Aha, na przykład obezwładnianie trolli? – przewróciła oczami, zaginając następne palce – Spotkanie bazyliszka, a może pogrzeb ogromnego pająka?
 
- Dostałaś to wszystko w gratisie, skarbie – zaśmiał się, pociągając ją za włosy. Hermiona z uśmiechem spytała go o trening, co spotkało się z wielką ekscytacją chłopaka. Po chwili słuchała wywodu na temat nowej techniki ataku gryfonów.
 
-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-
 
Wargowie opuszczają swoje ciało, zyskując świadomość w umyśle swojego wilkora. Przejmują jego instynkty, zachowania.”
 
Brązowe loki okalały twarz dziewczyny. Jej oczy podążały za tekstem, a na policzkach pojawiły się rumieńce. Z zamyśleniem gryfonka przygryzała końcówkę pióra, pogrążając w myślach. Była bardzo zaciekawiona tym tematem, bo nie spotkała się z nim nigdzie wcześniej. Od karnej pracy, którą robiła dla profesor McGonagall szukała informacji na ten temat.
 
- Jeśli zgadniesz kto to taki, to dostaniesz dwa buziaki – męskie dłonie zasłoniły jej oczy, a cichy szept połaskotał w płatek ucha – A jak zgadniesz, że to ja.. to dostaniesz jeszcze dwa!
 
- Hmm.. niech pomyślę – uśmiechnęła się, przykrywając swoją dłonią rękę przyjaciela – Myślę.. że to upierdliwy błazen. Blaise Zabini?
 
- Udam, że nie słyszałem pierwszej odpowiedzi – ciepłe wargi musnęły jej policzek, a ją owiał znajomy już zapach perfum ślizgona – A więc plotki nie kłamią. Bystrzak z ciebie.
 
- Nie zaczyna się zdania, Diabełku, od „a więc” – zamrugała niewinnie, kiedy wykrzywił się do niej teatralnie. Po chwili uniósł brązową torebkę i pomachał nią. – Mam dla ciebie nagrodę, gryfiaczku.
 
- Doprawdy? – z ciekawością zerknęła na chłopaka, odruchowo poprawiając mu rękaw szaty. Takie proste gesty stały się dla niej zupełnie normalne.
 
- Aha, widziałem jak obgryzasz to coś – machnął na jej pióro, otwierając pakunek – Więc zorganizowałem nam przedśniadanie.
 
- Wniosłeś jedzenie do biblioteki? – chciała zacząć protestować, ale gdy zobaczyła rumianego crossanta dała sobie spokój. Mulat widząc jej uśmiech, podał ciepłą jeszcze bułeczkę. Drugą położył na stole, nadal grzebiąc w papierowej torebce.
 
- Mam też coś do popicia – podał przyjaciółce kubek z brązową, gorącą czekoladą. Ślizgon wgryzł się w swoją bułkę, wzdychając z zadowoleniem. Ze zwycięską miną obserwował zachwyt ciemnowłosej.
 
- Dziękuję, Blaise – upiła łyk napoju, słuchając jednego z wywodów chłopaka. Zaczął ją wtajemniczać w żarty przyjaciół, ich wygłupy. O dziwo ślizgoni również mieli poczucie humoru, a we wsanym towarzystwie potrafili się swietnie bawić.
 
-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-
 
- Proszę, proszę, ja głupi im nie wierzyłem, mówiłem Hermiona? Niemożliwe! A tu sam was widzę i słyszę!
 
Dziewczyna zatrzymała się półkroku, odszukując wzrokiem rudego przyjaciela. Chłopak czerwony na twarzy, marszczył gniewnie brwi.
 
- O co chodzi, Ron? – nie chciała znów się kłócić z piegowatym, bo ich przyjaźń i tak była ostatnio napięta. Ron był jej drugim bratem, bardzo bliskim, ale jednocześnie potrafił być wielkim utrapieniem – Powiedz mi co się stało.
 
- Nie udawaj tępej dziewuchy – burknął, opluwając się i zaciskając z wściekłością pięści – Wiem już, że bratasz się z tym śmieciem.
 
- O czym ty mówisz? – złapała chłopaka za rękaw, pociągając pod ścianą. Kątem oka widziała, że inni uczniowie już się zatrzymują, a ona nie miała ochoty robić spektaklu – Uspokój się, Ron.
 
- Nie dotykaj mnie – wzdrygnął się, a dziewczyna poczuła się jakby kopnął ją w brzuch. Wciągnęła głośno powietrze, obserwując jego obrzydzenie – Powiedz prawdę, Herm, przyznaj się.
 
- Nie mam do czego – syknęła, odgarniając gwałtownie włosy za ramię.
 
- Ach tak? To w czym Blaise jest taki CUDOWNY? – kpina w jego głosie przeszywała jej serce – O czym to tak mówiłaś Ginny, co? Masz nowego przyjaciela, ta?
 
Brązowooka zagryzła wargę, starając się powstrzymać szloch i łzy stające w oczach. Opowiedziała Ginny o Zabinim, jego trosce o nią oraz sprawiania, że czuła się szczęśliwa.
 
- WSPANIAŁY jak już, Weasley. – ciemnowłosy chłopak odłączył się od grupki węży, stojących niedaleko. Ku zaskoczeniu znajomych, wyciągnął dłoń by pogłaskać gryfonkę po plecach - Nie cudowny!
 
- Żadna różnica, Zabini. – rudowłosy przewrócił oczami, zaciskając pięści.
 
- Owszem wielka różnica. – Blaise spojrzał na nią z niepokojem, próbując dodać otuchy - Cudowny to może być Flint w łóżku, JA jestem WSPANIAŁY! We wszystkim co robię.
 
Ronald był cały czerwony, jego pięści aż rwały się by walnąć Ślizgona. Popatrzył pogardliwie na kulącą się Gryfonkę. Nie obchodziło go, że coraz więcej uczniów słucha ich ze skupieniem. Nic go nie obchodziło, z wyjątkiem ukochanej. Która z ufnością, uśmiechała się do mulata.
 
- Wiedziałem Granger, że jesteś kujonką, ale tym że dziwką dopiero się dowiedziałem. – wypalił piegowaty, opluwając się - Czemu wcześniej mi tego nie powiedziałaś? Na pewno stać mnie na..
 
Twoje usługi dokończyła jej podświadomość. Szalony rudzielec nie zdążył tego zrobić, ponieważ mocny cios Diabła powalił go na ziemię.
 
- Nie.Waż.Się.Tak.Mówić.O.Hermionie- cedził powoli słowa, kucając przed Wieprzlejem. Brązowe tęczówki, które sekundę temu z ciepłem wpatrywały się w dziewczynę, zlodowaciały.
 
- Bo co? To zwykła, aghh – jęk Rona przerwał mu kolejną obrazę.
 
- Nie kończ- pięść ponownie opadła. Blaise drżał ze złości, słysząc prośby Hermiony by przestał. Jej małe rączki zacisnęły się na jego bluzie, starając odciągnąć od tego gnojka.
 
- Dziwka - wypluł ostatkiem sił przyjaciel Harry’ego, otrzymując kolejne uderzenie. Hermiona szarpała ślizgona, nie mając siły by wycierać cieknące po jej buzi łzy. Bała się o Rona, czy jest bardzo ranny? Bała się o Blaise’a, konsekwencje tego ataku. Uczniowie na korytarzu również nie odrywali wzroku od bójki, nie kwapiąc się by pomóc jej oderwać od siebie walczących.
 
- Co tu się dzieje? – ostry głos Snape przerwał spektakl – Weasley, Zabini?
 
Tuż za nim szli Ślizgoni, nieobecni podczas kłótni „przyjaciół” i Harry, który myślał, że się spóźni. Draco patrzył na przyjaciela uśmiechnięty, każdy pretekst by przywalić rudemu jest dobry.
 
- Nic, panie profesorze. Musiałem dać lekcję Wieprzlejowi – spokojny głos Zabiniego udzielił jeszcze większej radości Slytherinowi. Platynowy wąż przybił piątkę Marcusowi, podziwiając dzieło mulata.
 
- Jakiej lekcji? – czarna brew nauczyciela uniosła się.
 
- Dobrego wychowania i kultury wobec kobiet, panie profesorze. – Zabini kątem oka przyglądał się Hermionie. Miał czerwone knykcie, otarte o szczękę rudego głąba. Widział jak ręce gryfonki się trzęsą, a oczy wpatrują nieobecnie w dal.
 
- Ach, dobrze. – mistrz eliksirów otrzepał rękawy, unosząc usta w kwaśny uśmiech - Zaprowadzi ktoś, pana Weasleya do pielęgniarki?
 
- Co?! Zabini go pobił, należy mu się kara! – Harry chciał bronić przyjaciela. Zielone oczy gniewnie błyszczały.
 
- Doprawdy Potter? – Nietoperz nie odrywał wzroku od swoich dłoni, specjalnie ignorując zły wzrok Wybrańca - Hmm.. kto był powodem tej bójki?
 
- Ja, panie profesorze- wszyscy spojrzeli zdziwieni na Gryfonkę. Severus pogratulował sobie bystrych oczu, od razu zauważył Granger z czerwonym wypiekami na twarzy.
 
- Granger? Widać jeden szlaban Ci nie wystarcza. – prychnął, utrzymując obojętną minę - Dobrze, w takim razie szlaban i minus 20pkt dla Gryffindoru. Zadowolony Potter?
 
- Ja.. – zmieszane Złote Dziecko zbladło, widząc stan dziewczyny.
 
- W takim razie mi też należy się szlaban! – nikt nie spodziewał się, że Zabini to powie. Ani Snape, ani Malfoy, ani Hermiona.
 
- Cóż, Zabini tobie też się należy. – powoli powtórzył wychowawca węży, trzepiąc w myślach krnąbrnego dzieciaka - Szlaban. Jeszcze ktoś chętny?
 
- Ja – teraz Harry był pod ostrzałem spojrzeń. Ciemnowłosy gryfon nie miał jednak zamiaru zostawić przyjaciółkę z ślizgońskim dupkiem.
 
- Z przyjemnością Potter, jeszcze jacyś chętni? – coraz bardziej podobała mu się ta zabawa.
 
- Ehh, ja.
 
- I ja.
 
- Ja też!
 
- Ja też się piszę.
 
- Świetnie, Granger, Zabini, Potter, Malfoy, Nott i Longbotton. Wszyscy dziś o 20 pod moim gabinetem. A teraz na lekcję.
 
Severus Snape nie dawał po sobie poznać, ale w środku dawał sobie w twarz. Czemu Dumbledore miał rację? Skąd wiedział, że to oni będą dziś gwiazdami dnia? Ehh, zobaczymy, czy miał rację do końca. Czy to będzie przyjaźń, czy wojna? Ehh. to nie zmienia tego, że wisi 100 galeonów temu połykaczowi fasolek.
 
- A! – pstryknął palcami - Niech ktoś zajmie się tą ofiarą. Idź Finnigan.
 
 
 
 
 
 
 
Dobry wieczór czarodzieje :)
Przepraszam za opóźnienie, ale szkoła -.- Rozdziały będą dodawane w piątek, mam w zapasie kilka, więc może jak wykażecie się większą aktywnością (klawiatura nie gryzie) to będą się pojawiać częściej. No i oczywiście, jeśli będziecie chcieli.
Co do wargów.. jeśli ktoś czytał książki Martina, to wie o co chodzi :D Uwielbiam gościa *.* mimo, że nie oszczędza swoich bohaterów ;<
No to na tyle, miłej nocki i weekendu,
Lupi
PS. Przydałby mi się jakiś szablon, ktoś się może orientuje w tych sprawach?
PPS. Wybaczcie błędy i literówki.

14 komentarzy:

  1. Cześć dzięki , za zajrzenie na mojego bloga :D Jak tylko skończe pisać nowy rozdział ( jakieś +2 godziny) zabieram się za czytanie twojego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To sama przyjemność :P pochłaniam właśnie twój czwarty rozdział *.* szukałam kiedyś takiego bloga o podobnej tematyce, ale nigdzie nie mogłam znaleźć. A ty.. wow. Alex jest genialna, a teksty Nate <3
      Czekam na kolejny rozdział♥

      Usuń
    2. Nawet nie wiesz jaką przyjemność sprawia mi to że tak piszesz :D
      Jakoś za dużo osób go nie czyta i powstaje on dla mnie i mojej przyjaciółki :)
      Niesamowite uczucie gdy innych wciąga :D

      I tak btw. Ron to ch*j :c Masakrycznie się zmienił. Blaise mi się strasznie podoba :D
      Nott jest taki tajemniczy ^^

      Usuń
  2. Witam czytam Twojego bloga od początku ^.^ i jestem póki co zachwycona. Mówiłam już Tobie, jak lubię Twojego Teosia ? <3 kocham węży, ale musisz zacząć pisać częściej bo oszaleję bez tego, skarbie :*
    Weny, twoja najlepsza!

    OdpowiedzUsuń
  3. No kochana , rozdział jak zawsze zajebisty. Nic dodać nic ująć. Wiesz przecież, że to.uwielbiam. <3
    Rogaś

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie powinnam czytać twojego bloga w autobusie, ludzie dziwnie Sie ns mnie patrzą xD
    Jednak rozdział bardzo mi sie podobał. Ron to siódmy, tak die odzywać do swojej przyjaciolki?! Dobrze, że teraz ma inne wsparcie i moze pogonić to cos. Świetna scena z tym szlabanem, to przez niego tak sie usmiechalam...
    No i Pansy, przyznam ze na nia czekałam, a to choć jest tylko chwike, to świetnie sie czytało.
    Teraz na moment znikam, ale jeszcze się pojawienie ;)
    Croy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heej,
      ja mam pewien sentyment do Pansy, która w mojej głowie stała się trochę podobna to pewnej, szczególnej osoby. Chciałabym by inni nie widzieli w niej tylko tej od Malfoya, panienki lekkich obyczajów u ślizgonów. To też jakaś dziewczyna, z jakąś historią :D
      Czekam na Ciebie i przepraszam, że sama póki co nie komentuję :(
      Pozdrawiam,
      Lupi♥

      Usuń
  5. No dobra, Ronuś, tym razem to przesadziłes. Przesyłam Ci mentalne uderzenie w twarz za tą "dziwkę" w stronę Hermiony!
    Ciągle nie widać Malfoya ale jest postęp - będzie na szlabanie, który bardzo mnie ciekawi :D
    Znikam i teleportuje się do następnego etapu rozdziału!

    OdpowiedzUsuń
  6. Ahhaahahahahahahahahahahah <33333333
    Kocham! <33333333333
    JA TEŻ CHCĘ NA TEN SZLABAN! <3333

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahahah, wystarczy poprosić Snape'a :D
      Twój "spam" jest fantastyczny! Moja wena rośnie z każdym kolejnym komentarzem!

      Usuń
  7. Hahahah końcówka boska! <3
    Ja też chcę nacten szlaban :-D
    Co tam będzie się działo xD
    Lecę dalej :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Leć, leć!
      Bo każdy nowy komentarz dodaje mi rumieńców, a mojej wenie sił!
      Bardzo dziękuję za tyle miłych słów! ♥

      Usuń
  8. Coś czuję, że ten szlaban będzie miał wielki wpływ na znajomość Gryfonów i Ślizgonów ;))
    ~ Avada Kedavra

    OdpowiedzUsuń
  9. Lubię motyw szlabanu, zawsze dzieje się coś ciekawego^^
    Tyle wspaniałości w jednym pomieszczeniu.. Blaise, Nott i wreszcie Malfoy! Już nie mogę się doczekać.
    Mam nadzieję, że jutro uda mi się trochę poczytać, teraz muszę niestety zmykać.
    Pozdrawiam serdecznie, Nesta
    http://nesta-olwen.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń