Czarne
skrzydła przecinały powietrze. Pióra wygładzały się na wietrze, gdy gwałtownie
ptak zleciał w dół. Okrążył błonia, bystrymi oczami wypatrując zdobyczy. Kiedy
nic nie zauważył, ponownie wzbił się do góry. W końcu oczy zwierzaka skupiły
się na celu, a jego ruchy z gracją skierowały go do celu.
Ciche
pukanie w szybę, zbudziło brązowooką gryfonkę. Dziewczyna mruknęła coś pod
nosem, przewracając się na drugi bok. Poczuła delikatne szturchnięcie w ramię.
Otworzyła powieki, marszcząc nos na rude włosy opadające na jej twarz.
- Mionaa,
ucisz to – mruknęła śpiąco Ginny, zakopując się jeszcze bardziej w poduszkach.
Hermiona westchnęła, stawiając bose stopy na puszystym dywanie. Podreptała do
okna, wpuszczając do środka przemokniętą sowę. Odwiązała list, podstawiając
ptakowi herbatnika. Ponownie zainteresowała się przesyłką, przysiadając na
blacie biurka. Musnęła palcami kremową kopertę, otwierając i wyjmując liścik.
„Spotkajmy
się w bibliotece. Czekam przy regale ze starożytnymi pierdołami. B.Z.”
Zmarszczyła
brwi w zamyśleniu, wypuszczając czarną sowę na zewnątrz. Dokładnie zamknęła
okiennice, przyglądając się kroplom spływającym po szkle. Nie była pewna czy ma
ochotę spotkać się ze ślizgonem. Nie żeby go przestała lubić, ostatnio dużo nie
rozmawiali. Chłopak nie odstępował na krok Malfoya, a do Hermiony rzucał
powitania lub nic nie znaczące pytania. Traktował ją z chłodną uprzejmością,
jednakże uśmiechając się na lekcjach bądź na korytarzach jak do przyjaciółki.
- Miona,
wszystko okej? – rudowłosa przyglądała się starszej dziewczynie, poprawiając
poduszki – Od paru minut patrzysz za okno..
- W
porządku, Gin – mruknęła, wzruszając ramionami. Odłożyła list na blat biurka,
rozglądając się za swoimi kapciami. Skoro ślizgon napisał, musiało się coś
stać. A ona nie miała zamiaru zostawić go bez pomocy.
- Wybierasz
się gdzieś? – młoda Weasley ziewnęła, przecierając zaspane oczy – Od kogo ten
list?
- Idę
do biblioteki – Hermiona pozbierała ubrania, umykając do łazienki. Wsunęła
szybko dżinsy oraz szary sweter, szybko robiąc poranną toaletę – Śpij, Gin.
Jest dopiero.. siódma.
- Kto
napisał do ciebie o tej porze? – jęknęła siostra Rona, posłusznie zostając w
łóżku. Powieki się jej kleiły, a ciepła kołdra zachęcała do kolejnego snu.
Hermiona w sumie też by poszła się zdrzemnąć. Ginny została u niej na noc, a
ich rozmowy trwały do trzeciej nad ranem. Była wykończona, chodź dziwnie
podekscytowana.
- Blaise
Zabini – odpowiedziała, śledząc reakcję przyjaciółki w lustrze. Ruda uniosła
brwi, nie komentując tego faktu. Mruknęła coś o śniadaniu i zapadła w drzemkę.
-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-
Tuż pod
wielkimi drzwiami do biblioteki, Hermiona zwolniła kroku. Wysunęła maleńki
liścik od ślizgona i po raz kolejny przeczytała miejsce spotkania. Starożytne
pierdoły. Skrzywiła się na arogancję chłopaka, wsuwając do środka swojej
ulubionej komnaty. Uśmiechnęła się od ruchowo na widok regałów książek. Na
sofach oraz fotelach poustawianych na środku siedziało paru uczniów. Jakaś
krukonka robiła pracę domową, a reszta czytała duże woluminy. Gryfonka
przesunęła wzrok z ich kącika na biurko pani Pince. Bibliotekarka układała właśnie
coś na półce pod blatem, a jej siwe włosy upięte w koka podskakiwały zza
kontuaru. Brązowooka odruchowo chciała się przywitać, ale z braku
zainteresowania kobiety odłożyła uprzejmości na później. Ruszyła w stronę
działu z oświeceniowymi dziełami, muskając palcem rogi półek. Uwielbiała tą
ciszę, niezmącony spokój atmosfery w tym sanktum. Biblioteka oczarowała ją za
pierwszym razem, a jej magia wciąż działa. W końcu doszła do kolejnej
przestrzeni bez regałów, gdzie w szklanych gablotach znalazły się artefakty
magiczne. Najbardziej interesowała ją zawsze broszka Roweny Ravenclaw. Teraz
też zatrzymała się, kładąc dłonie na chłodnym szkle. Przyglądała się szafirom
lśniącym na ozdobie czarownicy. Pani Pince raz na miesiąc zmieniała niektóre
eksponaty, na szczęście jeszcze się nie zdarzyło by zniknęła ta broszka. Była
skromna, srebrna w kształcie łuski. Na samym środku lśnił kamień szlachetny,
zmieniający barwę niebieskiego pod różnym kątem.
- Podobno
dostała ją od ojca – drgnęła, słysząc niespodziewany głos. Blaise stanął przy
niej, wskazując na własność najmądrzejszej czarownicy w świecie magii – A ona
podarowała ją później swojej córce.
- Dokładnie
na dzień przydziału Heleny, kiedy została krukonką – dopowiedziała, przenosząc
wzrok na chłopaka – Nie wiedziałam, że się interesujesz Założycielami.
- Nie –
parsknął śmiechem, przekrzywiając głowę – Przeczytałem etykietkę.
Hermiona
pokręciła głową z rozbawieniem, szturchając chłopaka w ramię. Blaise z
roztrzepanymi włosami, szarymi, dresowymi spodniami i luźnej bluzce, wyglądał
uroczo. Kiedy się uśmiechał cały promieniał, a brązowe oczy błyszczały
figlarnie.
- Jesteś
bezczelny – stwierdziła, pozwalając się pociągnąć w stronę pobliskiej sofy.
Opadła na miękkie siedzenie obok chłopaka, zauważając leżący stosik książek na
stoliku obok – Co to?
- Książki,
Minka – przewrócił oczami nad jej zaskoczoną miną – No wiesz…dokument
piśmienniczy, zapis myśli ludzkiej zapisanych na papierze.
- Cudownie,
zmieniłeś całe moje życie – prychnęła, sięgając ręką po pierwszy tom – Może
inaczej spytam. Po co miałam tu przyjść?
- A
czemu nie? – spoważniał, opatulając ją ciepłym spojrzeniem – Lubię cię,
Hermiono i .. chcę spędzić z Tobą więcej czasu niż dotychczas. Wiem, że to moja
wina, ale.. możemy spróbować się zaprzyjaźnić?
Dziewczyna
gładziła okładkę, zastanawiając się nad wypowiedzią chłopaka. Nie była pewna
czy dobrze postępuje ufając tylu osobom. W tak krótkim czasie miejsce w jej
sercu zajął Teodor i Zabini. Bała się, że to pułapka, jednocześnie wiedząc, że
chce kontynuować tą znajomość. Diabeł był inteligentny, bystry i skory do
dyskusji. Nie wzbraniał się przed książkami, a dzięki niemu Slytherin zdobywał
punkty. Miło by było porozmawiać z nim na te tematy jak i inne.
- Tak –
zgodziła się po chwili namysłu, krzyżując wzrok z ślizgonem – Ale.. ufam ci
Blaise. I ..
- Rozumiem,
Miona – pstryknął ją w nos – Ja Tobie też ufam. Obiecuję, nie będzie ci się ze
mną nudzić.
- Właśnie
tego się obawiam – wyszczerzyła się do niego szeroko – Czyli co? Masz dla mnie
czas tylko rankami? W najskrytszym kącie biblioteki?
- Wybacz,
ale tak musi być – nie odpowiedział uśmiechem, marszcząc czoło – Slytherin nie
byłby szczęśliwy takim obrotem spraw. A Draco..
- Nie
ma ostatnio łatwo? – dokończyła, wzdychając. Naprawdę nie rozumiała o co chodzi
ślizgonom. Czy to było takie złe?
- Dokładnie
– przeczesał nerwowo dłonią włosy, wzdychając cicho. Po chwili znów posłał jej
zawadiackie spojrzenie, podając parę książek – Słyszałem, że ostatnio
interesujesz się wargami?
-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.
- Panno
Granger?
Hermiona
zamrugała nieprzytomnie, unosząc lekko głowę. Profesor Slughorn wpatrywał się w
nią z wyczekująco, bujając się na stopach. Gryfonka starała się przypomnieć
ostatnie zdanie nauczyciela, ale miała w głowie pustkę. Przestała go słuchać,
rozpamiętując poranek z Diabłem i kłótnię Harry’ego z Ginny przy śniadaniu.
Chłopak znów ją ostrzegał przed ciepłymi stosunkami ze ślizgonami, na co
rudowłosa się oburzyła. Potrząsnęła włosami, zerkając ukradkiem na przyjaciół.
Harry wzruszył ramionami, niespokojnie machając nogami. Dzisiaj mieli mieć
trening, ale przez brzydką pogodę opóźnił się on na wieczór.
- Przepraszam,
ale… – westchnęła zrezygnowana, na zagubione miny Rona, który nie potrafił jej
pomóc.
- Kolor
Eliksiru Wielosokowego zależy od ostatniego składnika – spojrzenia
uczniów przeniosły się z zarumienionej gryfonki na tył. Hermiona nie dziwiła
się im, bo nigdy jeszcze nie słyszała by ten uczeń odpowiedział z własnej woli.
- Dziękuję,
panie Nott – Ślimak pogłaskał się po brzuchu, z zachwytem wpatrując w
odpowiadającego. Wszyscy nauczyciele wierzyli w inteligencje Teodora, który
miałby wybitne wyniki gdyby nie jego leń i buntowniczy temperament – Proszę w
takim razie wymienić mi jeszcze składniki, może.. pani, panno Parkinson?
Hermiona
odwróciła się do tyłu, namierzając ciemnowłosego chłopca. Teodor siedział w
najciemniejszym i najdalszym kącie, bujając się nonszalancko na krześle. Podniósł
głowę, wyczuwając jej wzrok. Ciemne oczy błysnęły, a na ustach mignął cień
znanego już dziewczynie uśmiechu.
- Hermiona?
– Harry pociągnął ją za lok, zwracając na siebie uwagę – Para?
- Jak
zawsze – zgodziła się, pomagając mu ustawić stanowisko pracy. Zielonooki
zaśmiał się, komentując że nigdy z nim nie pracuje. Zaczął wymieniać sytuację,
kiedy była partnerką Rona, a nie jego.
- Pójdziesz
po składniki? – podał jej listę, którą i tak znała na pamięć – Ja poszukam
wskazówek w książce.
- Znam
to na pamięć, bałwanie – prychnęła, pochylając się nad nim – Druga klasa coś ci
mówi?
- Coś
tam – uśmiechnął się, przekładając strony mimo jej protestu – Bazyliszek,
dziennik i jakieś pierdoły. Idź po te składniki, panno uwielbiam dokuczać
ukochanemu Wybawcy.
Hermiona
pacnęła go po czuprynie, posłusznie kierując się do magazynka. Stanęła za
wysoką dziewczyną w kolejce po śluz, wybierając w między czasie odpowiednie
muchy siatkoskrzydłe. Czasem wolałaby nie wiedzieć co znajduję się w tych
wywarach. Cierpliwie poczekała aż blond uczennica przesunie się na bok,
zatrzymując tuż przed nią. Szare oczy wwiercały się w nią, a ślizgonka uniosła
wysoko brwi.
- Granger..
czyżbyś jednak zapomniała uważać na lekcji? – zaświergotała, wykrzywiając
pogardliwie usta – A może Twoja szlamowata krew jest silniejsza i trudno ci się
uczyć magii?
- Serio,
Davis? – westchnęła, starając się wymienić wrogą koleżankę – Nie stać cię na
nic lepszego?
- Jesteś,
jak na mój gust, za pyskata szlamo – blondynka oparła dłoń na biodrze,
piorunując gryfonkę wzrokiem – Uważaj, bo kiedyś jeszcze ktoś ci utnie ten
szlamowaty jęzor.
- To
było bardzo niesmaczne, Tracey – nowy sopran dołączył do nich. Przyjaciółka
Wybrańca skamieniała na widok przybyłej. Miała ona krwistoczerwone usta, mocno
podkreślone oczy i za dużo pudru na policzkach. Zza szaty widać było krótką
spódniczkę oraz zielony top.
- Granger..
– mruknęła arystokratka nadal ją obserwując. O dziwo nie wykrzywiła się
pogardliwie jak jej kumpela, obojętnie mierząc ją wzrokiem – Bierzesz ten śluz?
Bo hamujesz kolejkę.
- Wybacz,
wasza wysokość – prychnęła, łapiąc buteleczkę składniku – Ale twoja dama dworu
chciała zamienić ze mną słówko.
- W
końcu ktoś docenia moją dobroć i wyrozumiałość – ciemnowłosa ślizgonka również
wybrała śluz, przepuszczając następne osoby.
- Pansy
czy ty właśnie żartowałaś z.. szlamą Granger? – Tracey Davis machał dłonią przy
twarzy, wachlując się zapamiętale. Parkinson przewróciła oczami, obejmując
koleżankę ramieniem.
- Przesadzasz,
Trey, ja tylko subtelnie zasugerowałam, gdzie jest jej miejsce – ponuro
zaświergotała przyjaciółka Diabła, mrugając porozumiewawczo do Hermiony.
Otępiała gryfonka wróciła do przyjaciela, rozpoczynając rozdrabnianie skrzydełek.
Harry posłusznie zapalił płomień, podgrzewając już wywar. Ciemne kosmyki
opadały mu na oczy, a usta zaciskał ze skupieniem. Mieszał właśnie chochlą,
czytając wskazówki z tej głupiej książki, którą znalazł z Ronem.
- Co
tak długo? – spytał, odsuwając swój tom na bok. Wiedział, że nie podobała jej
się ta sytuacja. Uważała to za oszustwo, ale jeszcze bardziej obawiała się co
może się stać przyjacielowi.
- Małe
spięcie z wężami – streściła mu historię, dopracowując do końca eliksir – Wyobrażasz
sobie? Parkinson mrugająca do mnie?
- Parkinson
nie wykrzywiona szyderczo? – uniósł brew, odlewając do próbówki wywar – Przykro
mi, skarbie, ale musiałaś mieć halucynację.
- Nawdychałam
się tych perfum Rona – zażartowała, wspominając eksperymenty rudzielca z wodami
zapachowymi. Były tak koszmarne, że z Harry’m musieli się ewakuować.
- Musisz
się zgłosić do Munga - pokiwał głową zielonooki, złośliwie uśmiechając do
przysłuchującego się im przyjaciela – Ale nie wiem czy coś ci to da. Zawsze
byłaś dziwna.
- Doprawdy?
– machnęła różdżką, likwidując pozostałości eliksiru. Próbówka leżała już na
biurku nauczyciela, a Harry kończył się pakować.
- Ta,
nikt normalny nie zaprzyjaźniłby się ze mną – silne ramię chłopaka oplotło ją,
wyciągając z sali – Ale sama rozumiesz, że przyjaźń ze mną to wielki pakiet
rozrywek?
- Aha,
na przykład obezwładnianie trolli? – przewróciła oczami, zaginając następne
palce – Spotkanie bazyliszka, a może pogrzeb ogromnego pająka?
- Dostałaś
to wszystko w gratisie, skarbie – zaśmiał się, pociągając ją za włosy. Hermiona
z uśmiechem spytała go o trening, co spotkało się z wielką ekscytacją chłopaka.
Po chwili słuchała wywodu na temat nowej techniki ataku gryfonów.
-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-
„Wargowie opuszczają
swoje ciało, zyskując świadomość w umyśle swojego wilkora. Przejmują jego
instynkty, zachowania.”
Brązowe
loki okalały twarz dziewczyny. Jej oczy podążały za tekstem, a na policzkach
pojawiły się rumieńce. Z zamyśleniem gryfonka przygryzała końcówkę pióra,
pogrążając w myślach. Była bardzo zaciekawiona tym tematem, bo nie spotkała się
z nim nigdzie wcześniej. Od karnej pracy, którą robiła dla profesor McGonagall
szukała informacji na ten temat.
- Jeśli
zgadniesz kto to taki, to dostaniesz dwa buziaki – męskie dłonie zasłoniły jej
oczy, a cichy szept połaskotał w płatek ucha – A jak zgadniesz, że to ja.. to
dostaniesz jeszcze dwa!
- Hmm..
niech pomyślę – uśmiechnęła się, przykrywając swoją dłonią rękę przyjaciela – Myślę..
że to upierdliwy błazen. Blaise Zabini?
- Udam,
że nie słyszałem pierwszej odpowiedzi – ciepłe wargi musnęły jej policzek, a ją
owiał znajomy już zapach perfum ślizgona – A więc plotki nie kłamią. Bystrzak z
ciebie.
- Nie
zaczyna się zdania, Diabełku, od „a więc” – zamrugała niewinnie, kiedy
wykrzywił się do niej teatralnie. Po chwili uniósł brązową torebkę i pomachał
nią. – Mam dla ciebie nagrodę, gryfiaczku.
- Doprawdy?
– z ciekawością zerknęła na chłopaka, odruchowo poprawiając mu rękaw szaty.
Takie proste gesty stały się dla niej zupełnie normalne.
- Aha,
widziałem jak obgryzasz to coś – machnął na jej pióro, otwierając pakunek – Więc
zorganizowałem nam przedśniadanie.
- Wniosłeś
jedzenie do biblioteki? – chciała zacząć protestować, ale gdy zobaczyła
rumianego crossanta dała sobie spokój. Mulat widząc jej uśmiech, podał ciepłą
jeszcze bułeczkę. Drugą położył na stole, nadal grzebiąc w papierowej torebce.
- Mam
też coś do popicia – podał przyjaciółce kubek z brązową, gorącą czekoladą.
Ślizgon wgryzł się w swoją bułkę, wzdychając z zadowoleniem. Ze zwycięską miną
obserwował zachwyt ciemnowłosej.
- Dziękuję,
Blaise – upiła łyk napoju, słuchając jednego z wywodów chłopaka. Zaczął ją
wtajemniczać w żarty przyjaciół, ich wygłupy. O dziwo ślizgoni również mieli
poczucie humoru, a we wsanym towarzystwie potrafili się swietnie bawić.
-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-
- Proszę,
proszę, ja głupi im nie wierzyłem, mówiłem Hermiona? Niemożliwe! A tu sam was
widzę i słyszę!
Dziewczyna
zatrzymała się półkroku, odszukując wzrokiem rudego przyjaciela. Chłopak
czerwony na twarzy, marszczył gniewnie brwi.
- O co
chodzi, Ron? – nie chciała znów się kłócić z piegowatym, bo ich przyjaźń i tak
była ostatnio napięta. Ron był jej drugim bratem, bardzo bliskim, ale
jednocześnie potrafił być wielkim utrapieniem – Powiedz mi co się stało.
- Nie
udawaj tępej dziewuchy – burknął, opluwając się i zaciskając z wściekłością
pięści – Wiem już, że bratasz się z tym śmieciem.
- O
czym ty mówisz? – złapała chłopaka za rękaw, pociągając pod ścianą. Kątem oka
widziała, że inni uczniowie już się zatrzymują, a ona nie miała ochoty robić
spektaklu – Uspokój się, Ron.
- Nie
dotykaj mnie – wzdrygnął się, a dziewczyna poczuła się jakby kopnął ją w
brzuch. Wciągnęła głośno powietrze, obserwując jego obrzydzenie – Powiedz
prawdę, Herm, przyznaj się.
- Nie
mam do czego – syknęła, odgarniając gwałtownie włosy za ramię.
- Ach
tak? To w czym Blaise jest taki CUDOWNY? – kpina w jego głosie przeszywała jej
serce – O czym to tak mówiłaś Ginny, co? Masz nowego przyjaciela, ta?
Brązowooka
zagryzła wargę, starając się powstrzymać szloch i łzy stające w oczach.
Opowiedziała Ginny o Zabinim, jego trosce o nią oraz sprawiania, że czuła się
szczęśliwa.
- WSPANIAŁY
jak już, Weasley. – ciemnowłosy chłopak odłączył się od grupki węży, stojących
niedaleko. Ku zaskoczeniu znajomych, wyciągnął dłoń by pogłaskać gryfonkę po
plecach - Nie cudowny!
- Żadna
różnica, Zabini. – rudowłosy przewrócił oczami, zaciskając pięści.
- Owszem
wielka różnica. – Blaise spojrzał na nią z niepokojem, próbując dodać otuchy - Cudowny
to może być Flint w łóżku, JA jestem WSPANIAŁY! We wszystkim co robię.
Ronald
był cały czerwony, jego pięści aż rwały się by walnąć Ślizgona. Popatrzył
pogardliwie na kulącą się Gryfonkę. Nie obchodziło go, że coraz więcej uczniów
słucha ich ze skupieniem. Nic go nie obchodziło, z wyjątkiem ukochanej. Która z
ufnością, uśmiechała się do mulata.
- Wiedziałem
Granger, że jesteś kujonką, ale tym że dziwką dopiero się dowiedziałem. – wypalił
piegowaty, opluwając się - Czemu wcześniej mi tego nie powiedziałaś? Na pewno
stać mnie na..
Twoje usługi dokończyła jej podświadomość. Szalony
rudzielec nie zdążył tego zrobić, ponieważ mocny cios Diabła powalił go na
ziemię.
- Nie.Waż.Się.Tak.Mówić.O.Hermionie-
cedził powoli słowa, kucając przed Wieprzlejem. Brązowe tęczówki, które sekundę
temu z ciepłem wpatrywały się w dziewczynę, zlodowaciały.
- Bo
co? To zwykła, aghh – jęk Rona przerwał mu kolejną obrazę.
- Nie
kończ- pięść ponownie opadła. Blaise drżał ze złości, słysząc prośby Hermiony
by przestał. Jej małe rączki zacisnęły się na jego bluzie, starając odciągnąć
od tego gnojka.
- Dziwka
- wypluł ostatkiem sił przyjaciel Harry’ego, otrzymując kolejne uderzenie.
Hermiona szarpała ślizgona, nie mając siły by wycierać cieknące po jej buzi
łzy. Bała się o Rona, czy jest bardzo ranny? Bała się o Blaise’a, konsekwencje
tego ataku. Uczniowie na korytarzu również nie odrywali wzroku od bójki, nie
kwapiąc się by pomóc jej oderwać od siebie walczących.
- Co tu
się dzieje? – ostry głos Snape przerwał spektakl – Weasley, Zabini?
Tuż za
nim szli Ślizgoni, nieobecni podczas kłótni „przyjaciół” i Harry, który myślał,
że się spóźni. Draco patrzył na przyjaciela uśmiechnięty, każdy pretekst by
przywalić rudemu jest dobry.
- Nic,
panie profesorze. Musiałem dać lekcję Wieprzlejowi – spokojny głos Zabiniego
udzielił jeszcze większej radości Slytherinowi. Platynowy wąż przybił piątkę
Marcusowi, podziwiając dzieło mulata.
- Jakiej
lekcji? – czarna brew nauczyciela uniosła się.
- Dobrego
wychowania i kultury wobec kobiet, panie profesorze. – Zabini kątem oka
przyglądał się Hermionie. Miał czerwone knykcie, otarte o szczękę rudego głąba.
Widział jak ręce gryfonki się trzęsą, a oczy wpatrują nieobecnie w dal.
- Ach,
dobrze. – mistrz eliksirów otrzepał rękawy, unosząc usta w kwaśny uśmiech - Zaprowadzi
ktoś, pana Weasleya do pielęgniarki?
- Co?!
Zabini go pobił, należy mu się kara! – Harry chciał bronić przyjaciela. Zielone
oczy gniewnie błyszczały.
- Doprawdy
Potter? – Nietoperz nie odrywał wzroku od swoich dłoni, specjalnie ignorując
zły wzrok Wybrańca - Hmm.. kto był powodem tej bójki?
- Ja,
panie profesorze- wszyscy spojrzeli zdziwieni na Gryfonkę. Severus pogratulował
sobie bystrych oczu, od razu zauważył Granger z czerwonym wypiekami na twarzy.
- Granger?
Widać jeden szlaban Ci nie wystarcza. – prychnął, utrzymując obojętną minę - Dobrze,
w takim razie szlaban i minus 20pkt dla Gryffindoru. Zadowolony Potter?
- Ja..
– zmieszane Złote Dziecko zbladło, widząc stan dziewczyny.
- W
takim razie mi też należy się szlaban! – nikt nie spodziewał się, że Zabini to
powie. Ani Snape, ani Malfoy, ani Hermiona.
- Cóż,
Zabini tobie też się należy. – powoli powtórzył wychowawca węży, trzepiąc w
myślach krnąbrnego dzieciaka - Szlaban. Jeszcze ktoś chętny?
- Ja –
teraz Harry był pod ostrzałem spojrzeń. Ciemnowłosy gryfon nie miał jednak
zamiaru zostawić przyjaciółkę z ślizgońskim dupkiem.
- Z
przyjemnością Potter, jeszcze jacyś chętni? – coraz bardziej podobała mu się ta
zabawa.
- Ehh,
ja.
- I ja.
- Ja
też!
- Ja
też się piszę.
- Świetnie,
Granger, Zabini, Potter, Malfoy, Nott i Longbotton. Wszyscy dziś o 20 pod moim
gabinetem. A teraz na lekcję.
Severus
Snape nie dawał po sobie poznać, ale w środku dawał sobie w twarz. Czemu
Dumbledore miał rację? Skąd wiedział, że to oni będą dziś gwiazdami dnia? Ehh,
zobaczymy, czy miał rację do końca. Czy to będzie przyjaźń, czy wojna? Ehh. to
nie zmienia tego, że wisi 100 galeonów temu połykaczowi fasolek.
- A! –
pstryknął palcami - Niech ktoś zajmie się tą ofiarą. Idź Finnigan.
Dobry
wieczór czarodzieje :)
Przepraszam
za opóźnienie, ale szkoła -.- Rozdziały będą dodawane w piątek, mam w zapasie
kilka, więc może jak wykażecie się większą aktywnością (klawiatura nie gryzie)
to będą się pojawiać częściej. No i oczywiście, jeśli będziecie chcieli.
Co do
wargów.. jeśli ktoś czytał książki Martina, to wie o co chodzi :D Uwielbiam
gościa *.* mimo, że nie oszczędza swoich bohaterów ;<
No to
na tyle, miłej nocki i weekendu,
Lupi♥
PS. Przydałby
mi się jakiś szablon, ktoś się może orientuje w tych sprawach?
PPS.
Wybaczcie błędy i literówki.
Cześć dzięki , za zajrzenie na mojego bloga :D Jak tylko skończe pisać nowy rozdział ( jakieś +2 godziny) zabieram się za czytanie twojego.
OdpowiedzUsuńTo sama przyjemność :P pochłaniam właśnie twój czwarty rozdział *.* szukałam kiedyś takiego bloga o podobnej tematyce, ale nigdzie nie mogłam znaleźć. A ty.. wow. Alex jest genialna, a teksty Nate <3
UsuńCzekam na kolejny rozdział♥
Nawet nie wiesz jaką przyjemność sprawia mi to że tak piszesz :D
UsuńJakoś za dużo osób go nie czyta i powstaje on dla mnie i mojej przyjaciółki :)
Niesamowite uczucie gdy innych wciąga :D
I tak btw. Ron to ch*j :c Masakrycznie się zmienił. Blaise mi się strasznie podoba :D
Nott jest taki tajemniczy ^^
Witam czytam Twojego bloga od początku ^.^ i jestem póki co zachwycona. Mówiłam już Tobie, jak lubię Twojego Teosia ? <3 kocham węży, ale musisz zacząć pisać częściej bo oszaleję bez tego, skarbie :*
OdpowiedzUsuńWeny, twoja najlepsza!
No kochana , rozdział jak zawsze zajebisty. Nic dodać nic ująć. Wiesz przecież, że to.uwielbiam. <3
OdpowiedzUsuńRogaś
Nie powinnam czytać twojego bloga w autobusie, ludzie dziwnie Sie ns mnie patrzą xD
OdpowiedzUsuńJednak rozdział bardzo mi sie podobał. Ron to siódmy, tak die odzywać do swojej przyjaciolki?! Dobrze, że teraz ma inne wsparcie i moze pogonić to cos. Świetna scena z tym szlabanem, to przez niego tak sie usmiechalam...
No i Pansy, przyznam ze na nia czekałam, a to choć jest tylko chwike, to świetnie sie czytało.
Teraz na moment znikam, ale jeszcze się pojawienie ;)
Croy
Heej,
Usuńja mam pewien sentyment do Pansy, która w mojej głowie stała się trochę podobna to pewnej, szczególnej osoby. Chciałabym by inni nie widzieli w niej tylko tej od Malfoya, panienki lekkich obyczajów u ślizgonów. To też jakaś dziewczyna, z jakąś historią :D
Czekam na Ciebie i przepraszam, że sama póki co nie komentuję :(
Pozdrawiam,
Lupi♥
No dobra, Ronuś, tym razem to przesadziłes. Przesyłam Ci mentalne uderzenie w twarz za tą "dziwkę" w stronę Hermiony!
OdpowiedzUsuńCiągle nie widać Malfoya ale jest postęp - będzie na szlabanie, który bardzo mnie ciekawi :D
Znikam i teleportuje się do następnego etapu rozdziału!
Ahhaahahahahahahahahahahah <33333333
OdpowiedzUsuńKocham! <33333333333
JA TEŻ CHCĘ NA TEN SZLABAN! <3333
Hahahahah, wystarczy poprosić Snape'a :D
UsuńTwój "spam" jest fantastyczny! Moja wena rośnie z każdym kolejnym komentarzem!
Hahahah końcówka boska! <3
OdpowiedzUsuńJa też chcę nacten szlaban :-D
Co tam będzie się działo xD
Lecę dalej :***
Leć, leć!
UsuńBo każdy nowy komentarz dodaje mi rumieńców, a mojej wenie sił!
Bardzo dziękuję za tyle miłych słów! ♥
Coś czuję, że ten szlaban będzie miał wielki wpływ na znajomość Gryfonów i Ślizgonów ;))
OdpowiedzUsuń~ Avada Kedavra
Lubię motyw szlabanu, zawsze dzieje się coś ciekawego^^
OdpowiedzUsuńTyle wspaniałości w jednym pomieszczeniu.. Blaise, Nott i wreszcie Malfoy! Już nie mogę się doczekać.
Mam nadzieję, że jutro uda mi się trochę poczytać, teraz muszę niestety zmykać.
Pozdrawiam serdecznie, Nesta
http://nesta-olwen.blogspot.com/