27 listopada 2015

Nie ma siły większej niż praw­dzi­wa miłość.

Cześć,

jak żyjecie? Ten tydzień był dla mnie horrorem. Antybiotyk, choroba, próbne matury = przechlapane. A Wy? Pisaliście próbne jakieś? :>

W rozdziale obiecana scena Draco + Hermiona, więc szczerze mówiąc mam tremę jak ją ocenicie. Starałam się, ale jak wyszło? Ugh, mam nadzieję, że oczu Wam nie wypaliłam!

Ściskam mocno,
Lupi♥





 
Zaczęło się.

Zaczęło się nagle. Bez żadnego ostrzeżenia. Po prostu w czasie lekcji usłyszeli głośny huk. Hogwart zatrząsnął się, a stojące na ich stołach fiolki pospadały na podłogę z trzaskiem. Hermiona zamarła, a wraz z nią cały świat. Czas stanął w miejscu, kiedy zachwiała się na nogach, upadając do tyłu. W tych paru sekundach zdążyła dostrzec ponurą minę Harry’ego, który uniósł gwałtownie głowę  Przerażenie w oczach Rona, kiedy musiał podeprzeć się o stół, gdy kolejna fala uderzeń rozkołysała pomieszczenie. Widziała twarze przyjaciół, współdomowników, totalnie obcych jej Puchonów.

- Zachowajcie spokój – poleciła im Minerwa z kamienną miną przerywając wykład – Hogwart jest bezpieczny.

- Hogwart został zaatakowany – powiedział cicho Wybraniec, ale jego głos przebił krzyki pozostałych. Wszyscy wbili wzrok w chłopaka, który stanął przy oknie, patrząc za nie. Twarz gryfona rozświetliły błyski, które okazały się zaklęciami rzucanymi przez wrogów. Hermiona stanęła przy przyjacielu obserwując z fascynacją liczne światła odbijające się od powłoki otaczającej szkołę. Bariery Hogwartu. Legendarne, niezniszczalne. Ich ochrona. Z wygląd przypominała jasną mgłę, rozciągniętą nad nimi niczym bańka. Pochłaniała zaklęcia, nie pozwalając przejść śmierciożercom. Liczne ciemne postacie zdawały się być zwykłymi punktami w oddali. Było ich jednak tak wiele, że przypominały rój mrówek.

- Musimy przejść do Wielkiej Sali – wyrwała ich z myśli nauczycielka, podchodząc do drzwi – Stańcie w parach. Trzymajcie się razem. Nie oddalajcie.

Hermiona złapała zimną dłoń Wybrańca, odciągając go od okna. Zielonooki był zamyślony, przygnębiony oraz zdeterminowany. Pozwolił jej pociągnąć się do reszty gryfonów i chwycić Rona za drugą dłoń. Rudy posłał jej blady uśmiech, kiedy splatali palce. Prefekt przełknęła ciężko ślinę, przymykając powieki. Ruszyli korytarzem, szybkim krokiem przemierzając znajome przejścia. Napotkali parę innych grup również kierujących się w stronę Wielkiej Sali. Ewakuacja przebiegała w ciszy, nikt się nie odzywał, a jedynie głośne oddechy przypominały o obecności innych. Pierwszy raz od wielu lat, schody nie zmieniły położenia na przekór, a po to by ułatwić im przejście. Dziewczyna obserwowała ze smutkiem idących obok pierwszoroczniaków. Mała, jasnowłosa ślizgonka idąca przed nimi wciąż się potykała o własne stopy. Duże oczy zaszklone były przez łzy, a różowe wargi drżały. Nie płakała jednak, a z wysoko uniesioną brodą szła za swoim rocznikiem. W pewnym momencie straciła równowagę, przewracając na kolana. Prefekt puściła dłoń Rona, który uniósł z zaskoczeniem wzrok. Nim profesor McGonaggal zdążyła zwrócić jej uwagę, dziewczyna wyszła z szeregu, chwytając młodszą dziewczynkę za łokieć i podnosząc. Złapała dłoń blondynki, ściskając na pocieszenie.

- Hogwart jest nie do zdobycia – powiedziała stanowczym głosem, ignorując ukłucie w środku, że to kłamstwo. Sama pomagała znaleźć sposób na wprowadzeniu tu obcych. Jednak dziewczynka uśmiechnęła się niemrawo, zaciskając palce. Hermiona zerknęła na Rona, który chwycił drugą rękę jasnowłosej. Profesor Transmutacji skinęła im głową, kierując ich grupą dalej. Maszerowali dalej, chwiejąc się, kiedy posadzki drżały od siły zaklęć. W końcu dotarli do Wielkiej Sali, gdzie większość uczniów już bezpiecznie dotarła. Minerwa rzuciła na nich ostatni raz okiem, dołączając szybko do pozostałych nauczycieli na podeście. Cztery stoły zniknęły, zostając zastąpione przez liczne materace i śpiwory. Młodsze dzieci usadzono na środku, a ostatnie roczniki umiejscowiono najbliżej wejścia. Wszyscy byli bladzi, wystraszeni oraz zagubieni.

- Wow, od dawna marzyłem o kolejnym nocowaniu w Wielkiej Sali – stwierdził żartobliwie rudzielec, przyciągając swoją głośną uwagą spojrzenia innych. Niektórzy uśmiechnęli się na te słowa, a inni unieśli brwi – Przydałoby się jednak więcej poduszek. I żarcia. Dużo żarcia.

- Ale ty wiesz, że to nie zabawa? – mała ślizgonka, stojąca wciąż między nimi uniosła głowę tak by móc spojrzeć na twarz piegowatego – Ktoś nas atakuje.

- Zdradzę ci, że nawet wiem kto – prychnął Ron, kucając przed dzieckiem i wskazując Harry’ego – Wiem też, że ten gościu nas uratuje.

- Ron… - zielonooki zmarszczył brwi, opuszczając ramiona na machnięcie przyjaciela.

- Atakują nas źli ludzie.. bardzo źli – przyznał Weasley, chwytając mocniej ramiona dziewczynki – Jednak żaden z nich nie dorówna Harry’emu. W końcu to Wybraniec.

- Ron…

- Uratujesz nas, prawda? – tym razem ślizgonka zadała pytanie, obracając w stronę skamieniałego Pottera. Hermiona zamarła tak samo jak cała sala, a wszystkie oczy wbiły się w smukłą postać nastolatka. Chłopak wpatrywał się w niebieskie oczy małej, skupiony na własnych myślach nim w końcu ze świstem wypuścił wstrzymywane powietrze.

- Prawda – powiedział ze stanowczością, przenosząc wzrok na siedzący przed nim tłum. Pierwsze roczniki, drugie, trzecie, czwarte, piąte, szóste i siódme patrzyły na niego z szokiem, nadzieją oraz smutkiem. Niektórych nigdy nie poznał, innych kojarzył z lekcji. Niektórzy zamigotali mu w pamięci z Przydziału bądź minęli go na korytarzu. Wielu znał osobiście. Lubił, nie lubił. Znał. Hogwart był ich domem, więc oni.. wszyscy uczniowie byli w jakiś sposób rodziną. Nauczyciele przeszli w ciszy do komnaty, gdzie kiedyś odbyło się spotkanie Reprezentantów Turnieju.

- Bariery Hogwartu wytrzymały setki lat, wytrzymają i teraz – Hermiona przerwała ciszę, szukając swojej grupki przyjaciół. Dostrzegła Lunę z Nevillem okrytych pledem, Milli i pozostałych ślizgonów siedzących w kącie. Z ulgą dostrzegła całego Malfoya, który uśmiechnął się do niej z żalem.

- Jeśli nie wytrzymają… będziemy walczyć – rzekł powoli Harry, wzbudzając tym samym nową falę krzyków oraz pytań. Hermiona drgnęła, kiedy niektórzy wstali, machając rękoma. Inni zacisnęli palce na różdżkach, a większość coś mówiła do osób sąsiadujących. Nauczyciele wciąż nie wracali z zaplecza, pewni zajęci planowaniem własnych sposobów ochrony.

- Uspokójcie się! – krzyknęła dziewczyna, ale jej głos zniknął w tłumie innych. Zmarszczyła brwi, obserwując ich z irytacją. Zerknęła na Wybrańca patrzącego na przekrzykujących się uczniów oraz Rona z rękoma w kieszeniach. Rudy złapał jej spojrzenie, unosząc brwi i wzruszając ramionami bezradnie.

- Rozczarowująca reakcja, co? – mruknął, unikając oczu przyjaciela.

- Sonitus cogitationes – wyszeptała Prefekt, obserwując gwałtownie milknący tłum oraz łapiących się za głowę uczniów. Wszyscy zgodnie jęknęli, zatykając uszy i jęcząc – Finite.

- Co to było? – krzyknęła jakaś krukonka, masując skronie.

- Zaklęcie na uspokojenie – odpowiedziała drwiąco gryfonka, wiedząc że ten czar nie należał do najmilszych. Był wyimaginowanym dźwiękiem pocierania kredą o tablicę czy noża o talerz. Nieprzyjemnym zgrzytem. Znalazła tą formułkę w jednej z książek w domu Teodora i razem je wypróbowali. Teraz, będąc w pobliżu Notta, po wyszkoleniu przez Erika nie musiała się nawet za bardzo wysilać by każdy poczuł nieprzyjemne skutki owego czaru.

- Nigdy więcej cię nie wkurzę – obiecał Dean Thomas, zasłaniając oczy – Hermiono, jesteś groźna.

- Wiem, Dean, wiem – przytaknęła, kiwając na uśmiechniętego krzywo Harry’ego – Posłuchajcie tego, co ma wam do powiedzenia.

- Nie zmuszę nikogo do walki. Nie, to wasz wybór – powiedział głośno i wyraźnie, stając tuż przed uczniami – Możecie odejść do lochów i przeczekać oblężenie. Możecie też zostać, unieść różdżki i bronić murów Hogwartu! – krzyknął, śmiejąc chrapliwie – Voldemort jest świrem. Jest starym, zniszczonym od środka czarodziejem. Jego poplecznicy to zwykli tyrani. Tchórze. A niektórzy nie mieli wyboru – dodał, kiwając głową do ślizgonów, którzy z zaskoczeniem nie spuszczali z niego wzroku – Ale wy macie.

- Roczniki od pierwszego do piątego zostaną ukryci w lochach – Hermiona stanęła przy przyjacielu, ściskając przelotnie jego ramię – Ale szóste i siódme mogą wybrać.

- Ja chcę walczyć – krzyknęła Ginny, zrywając z materaca i marszcząc brwi – Nie będę się chować, Hermiono!

- Panna Granger ma rację, panno Weasley – wszyscy odwrócili się dopiero zauważając nauczycieli stojących z powrotem na podeście – Uczniowie do szóstego roku zostaną zaraz przetransportowani do domów rodzinnych. Profesor Slughorn, Flictwick otworzą kominki.

- A gdzie dyrektor? – zapytał Puchon z siódmego roku, unosząc rękę – Gdzie profesor Dumbledore?

- Dyrektor wciąż nie wrócił ze swojej ostatniej ekspedycji – przyznała Minerwa, zaciskając usta w wąską linię na przerażone piski – Nikogo do niczego nie zmuszam. Jak powiedział pan Potter – macie wybór.

Hermiona obserwowała znajomych czarodziei dyskutujących ze sobą. Informacja o nieobecności dyrektora wstrząsnęła wszystkimi. Ją również przeraziła wiedza, że najpotężniejszy mag nie jest obecny w szkole. Zerknęła na stojącego prosto Pottera, którego ta nowina nie zaskoczyła. Wydawał się być spokojny, a nawet podekscytowanie pojawiło się w zielonych oczach. Harry w dużej, szarej bluzie, spranych spodniach i trampkach pewnie nie przypominał im Bohatera, Ostatnią Nadzieję. Nie, z rozczochranymi włosami, podwiniętymi rękawami zdawał się być chłopcem. Ale ona stojąc tak blisko czuła jego magię. Ciepłą, kuszącą oraz potężną siłę, która z niego wypływała.

- Ja zostaję – odwróciła się słysząc głos Malfoya, kłócącego się o coś z nieznanym jej ślizgonem – Nie zamierzam porzucać jedynego domu jaki miałem.

- Draco, oszalałeś? – pisnęła młodsza ślizgonka, niemalże mdlejąc – W domu będziesz bezpieczny.

- Ja też zostaję – Blaise stanął przy blondynie, posyłając jej szeroki uśmiech – Hermiono, Harry, jestem na wasze rozkazy!

- Wyście zupełnie powariowali? – krzyknął przerażony i rozdrażniony chłopak z siódmego roku, wskazując palcem na trójkę gryfonów – Jak trzech uczniów ma pokonać Czarnego Pana?

- W bardzo prosty sposób, Eliasie – Astoria podniosła się z gracją, uśmiechając na wpół złośliwie, a na wpół wyrozumiale – Nie będą walczyć sami.

- Czy…

- Harry, masz plan? – Marcus stanął przy Królowej Slytherinu, która jednym spojrzeniem uciszyła niezadowolone mruknięcia. Dom Węża wiercił się niespokojnie pod ostrym wzrokiem Torii, która ze swoją stałą pewnością przeszła przez salę, stając tuż przed Trójcą. Harry uśmiechnął się do niej cwaniacko, robiąc krok do przodu  by zmniejszyć między nimi odległość.

- Nie zmuszaj ich do walki – poprosił delikatnie, wzruszając ramionami – Będą mieć krew na rękach, będą spać niespokojnie. Staną naprzeciw swoim rodzinom, staną przed wielkim niebezpieczeństwem. W imię czego?

- W imię wolności, Bohaterze, wolności i przyjaciół – Pansy chwyciła rękę Zabiniego, również stając w szeregu przed gryfonami – Wpierw zginę nim pozwolę skrzywdzić tych których kocham.

- Jeśli chcą cię dorwać, to najpierw muszą nas pokonać – przytaknął Blaise, zerkając na blondyna, który stał wśród ślizgonów – Draco?

- Chciałem tylko spytać czy naprawdę wierzycie w siłę Czarnego Pana.. – Malfoy uśmiechnął się smutno, wsuwając kciuki do kieszeni szaty – Każde z nas wychowywano w cieniu wspomnień wielkiego Lorda. Każde z nas słuchało jak wyjątkowy był, jak potężny i inteligentny. Byłem pewien, że jest.. wyjątkowy.. że kiedy stanę naprzeciw niemu, to spojrzy na mnie, chociażby przelotnie, bo wstąpię do jego szeregów. To miał być wielki dzień, radosny. Miałem zapewnić ochronę tym, których kocham.. Miałem  być dumny… - chłopak parsknął chrapliwym śmiechem, podciągając rękaw i ujawniając ciemny tatuaż – To był okropny dzień. Najgorszy. Moja matka wiła się we własnej krwi, gdy ją torturowano. Mój ojciec klęczał na kolanach prosząc o łaskę z różdżką przyjaciela wbitą w jego plecy. A ja stałem przed Czarnym Panem, który bawił się swoją różdżką. Nie spojrzał na mnie, nawet na chwilę – szare oczy błysnęły wściekle, gdy przypomniał sobie ten dzień – Powiedział, że albo dołączę, albo będę patrzeć jak wykańcza moją matkę. Moją ciepłą, troskliwą matkę, która zrobiłaby wszystko dla mnie… wyciągnąłem rękę. Krzyczałem, bo bolało. A najgorsze było później.. przyprowadził dzieci.. mugoli. Kazał je zabijać innym, a ja patrzyłem. Małe, bezbronne dzieci. Wiecie, że miały czerwoną, czystą krew? – spytał cicho, mrugając szybko – Kiedy to wszystko miało się skończyć… rozkazał mi torturować matkę. Moją matką. Torturować. Albo zrobi to on sam – wszyscy w ciszy patrzyli na bladego nastolatka, który myślami był gdzie indziej – Błagała mnie bym rzucił zaklęcie. Bym to zrobił. I zrobiłem.

- Draco..

- Czy rzucił ktoś na was kiedyś crucio? – Malfoy zerknął na słuchających go uczniów – Wiecie jaki to ból? Czarny Pan jest w tym mistrzem. Dlatego jeśli się boicie, to idźcie. Uciekajcie. A jeśli boicie się, ale macie chociaż trochę nadziei.. wiary. Zostańcie i walczcie.

- Jesteś przeklętym śmierciożercą – warknął nieznany im Krukon, podnosząc i celując w niego różdżką – Kuźwa, jesteś jego sługusem!

Wielka Sala zamarła, kiedy Hermiona stanęła przed Draco, zasłaniając go własnym ciałem. Uniosła własną różdżkę, przesuwając tak by mieć lepszy widok na wstających właśnie uczniów. Ku jej zdumieniu, to właśnie ślizgoni stanęli za nią, chroniąc jednego ze swoich. Również gryfoni dołączyli do ich szyku, a Dean Thomas z uśmieszkiem kpiny wycelował w Erniego McMilliana.

- Co ty wyprawiasz, Granger? – spytał Puchon, marszcząc brwi – To plugawy śmierciożerca, kretynko!

- Jeszcze jedno słowo, dupku, a pożałujesz – syknął Ron, zaciskając pięści. Hermiona uniosła brwi, gdy Tracey Davis z ociąganiem wstała z własnego materaca i przystanęła niedaleko.

- Pierwszy i ostatni raz zgodzę się z Weasleyem – przyznała, zerkając na zszokowaną Prefekt – To jak, Granger, macie plan?

Dziewczyna zerknęła za siebie na Harry’ego i Rona, którzy zgodnie przytaknęli. Zaczęli działać. Cztery Domy w zgodzie zajęli z powrotem miejsca by wysłuchać Wybrańca i jego przyjaciół. Harry bez zażenowania oddał pałeczkę Weasleyowi i Prefekt Naczelnej, którzy rozpoczęli wydawać polecenia. Sam wycofał się w kąt, wyjaśniając, że musi pomyśleć. Ron dobrze zasugerował by zaczęli od ewakuacji. Milli i Pansy zaczęły grupować młodszych uczniów. Marcus ustalał z siódmoroczniakami linię obrony, a Draco z Blaisem i Harrym wymyślali jak najlepiej odeprzeć atak. Hermiona stanęła przy Astorii, która omawiała ich plan z nauczycielami. Prefekci stanęli na korytarzach, pilnując porządku. W końcu po trzydziestu minutach Wialka Sala znacznie opustoszała. Bez młodszych uczniów ich liczba znacząco zmalała. Dodatkowo odeszło dwóch puchonów, jedna krukonka oraz czworo ślizgonów. Gryfoni bez oporów pozwolili wymieszać się z znienawidzonym domem, zapominając o uprzedzeniach. Zaczęli stawać w szeregu, a przyglądający im się Harry jedynie skinieniem wyrażał aprobatę. Przeszedł między grupkami, gdzie w każdej umieścili jednego ucznia dobrego z Zielarstwa, paru z Zaklęć i kilku z Obrony. Wyglądali jak młodzi żołnierze, gdy wrócili nauczyciele z gabinetów, gdzie wypuszczali dzieci. Minerwa uniosła brwi na widok ustawienia, a Slughorn zbladł. Profesorowie zajęli miejsca z boku, na pierwszej linii, gotowi oddać życie za wychowanków. Hermiona uśmiechnęła się krzywo, ostatni raz mijając znajome twarze. Ludzie zerkali na nią, więc kiwała głową i szeptała słowa otuchy. Wyszła przed szereg, zauważając Wybrańca, który samotnie przemierzał wolną przestrzeń przed nimi. Harry stanął dwa metry przed pierwszymi osobami, jakby szykował się na samotną walkę. Za nich wszystkich. Powoli zaczęła iść w jego stronę, stając po prawej stronie i chwytając jego dłoń.

- Razem, pamiętasz? – szepnęła, ściskając drżącą dłoń przyjaciela.

- Jak co roku – dorzucił Ron, dołączając do nich i uśmiechając – Pokonaliśmy Trolla, pokonamy i gościa bez nosa.

Zaśmiali się głośno, sprawiając, że napięcie zmalało. Również wojownicy stojący za nimi zdawali się spokojniejsi na ich zrelaksowanie. Gryfonka zagryzła wargę, kiedy Teodor oraz Draco pospieszyli w ich stronę. Blondyn stanął dwa kroki za nimi tak samo, jak i Nott.

- Potrzebujesz cienia – zauważył cierpliwie Malfoy, przypatrując z uwagą zielonookiemu. Od wielu treningów to właśnie on był cieniem Wybrańca, czyli chronił jego plecy. Kiedy walczyli w duetach ta dwójka się idealnie komponowała oraz uzupełniała. Jakby istniało między nimi połączenie, jak w przypadku jej i Teo. Oni również zawsze byli parą, bo wiedzieli co zrobi towarzysz.

- Tylko się nie zagap na Hermionę – drażnił się Potter, ale z wyraźną ulgą dziękując za wsparcie – Ron, myślę, że powinieneś dołączyć do Marcusa na tył.

- Dobra, stary – rudy zgodził się, wiedząc, że nie zmienią zdania. Ostatnią godzinę wykłócali się, że Weasley i Flint muszą być na tyłach. Będą widzieć sytuację ich, jak i wroga, a dzięki talentowi Rona do obierania taktyki oraz znajomości Marcusa co do umiejętności uczniów.. stanowili świetnie dobrany duet Strategów.

- Uważaj na siebie – poprosiła Hermiona, przytulając piegowatego przyjaciela – Do zobaczenia później, Ronnie.

- Ty też uważaj – wyszeptał, całując ją czule w czoło, a po chwili poklepując Pottera po plecach – Nie daj się, Harry.

- Oczywiście, przed nami dogrywka w szachach – przypomniał Wybraniec, odsyłając rudego w tłum. Znowu zapadła cisza, kiedy każdy z nich zbierał myśli. Hermiona wycofała się, chwytając dłoń ślizgona i ściskając mocniej. Srebrzyste oczy skupiły się na niej, a blondyn uśmiechnął raźnie. Objął w pasie, ignorując szepty oglądających ich uczniów. Był czas pożegnań. Każdy kogoś przytulał, niektórzy zaczynali płakać, a inni uspakajali przyjaciół.

- Kocham cię – cicho szepnęła, całując z uczuciem ukochanego. Draco zaśmiał się, przyciągając ją i pogłębiając pocałunek. Z delikatnego oraz ciepłego zmienił się w gwałtowny, pośpieszny, pełen niepokoju. Ich zęby otarły się o siebie, kiedy starali się przycisnąć jeszcze bardziej. W końcu odsunęli się, biorąc gwałtowne oddechy.

- Kocham cię – odparł Draco, opierając czoło o jej i przymykając powieki – Pamiętaj o tym, dobrze?

- Nigdy cię nie zapomnę – obiecała żarliwie, całując kolejny raz chłopaka – Nigdy, nigdy.

Przyglądali się sobie ze strachem, kiedy głośny huk zatrząsnął posadzkami zamku. Wydawało się, że Szkoła Magii i Czarodziejstwa jęknęła z niedoli, gdy mury ochronne opadły. Malfoy ostatni raz musnął wargami skroń dziewczyny, zajmując swoje miejsce za Harrym. Hermiona zerknęła na stojącego za nią Teodora, który spojrzał na nią ze spokojem oraz miłością. Nie musieli nic mówić. Wiedzieli wszystko.

- Gotowa na walkę z trollem? – spytał cicho Wybraniec, sięgając po różdżkę – Wiesz, nigdy ci nie mówiłem, ale już wtedy wiedziałem, że mi nie dasz spokoju. Uczepiłaś się jak rzep psiego ogona.

- Zebrało ci się na sentymenty? – prychnęła, również wyciągając dłoń z różdżką – Ja też nigdy nie mówiłam, ale już wtedy wiedziałam, że beze mnie wpakujesz się w kłopoty.

W tym właśnie momencie drzwi otworzyły się z hukiem, a czarne postacie wbiegły do Sali. Rozpoczęła się walka. Walka na śmierć i życie. Gryfonka nie potrafiła opisać tego co się działo przez ten czas. Nie wiedziała ile czasu minęło, kiedy rzuciła pierwsze zaklęcie. Ile osób ją minęło w biegu, ile osób potrącało ją łokciami i ramionami. Jedyną pewną sprawą był Teodor opierający się o jej plecy, chroniący jej tyły. Wirowali w tłumie nie odsuwając od siebie. Rzucali zaklęcia, czasem skupiając na drugiej osobie by sprawdzić ich stan. Hermiona kucała, gdy ją szarpał, odskakiwała, gdy odpychał. Wypowiadała zaklęcia, odrzucając wrogów. W pewnym momencie wyraźnie dostrzegła Pansy miotającą śmiercionośne czary w przeciwników, ale ślizgonka nie dostrzegła zamaskowanej postaci za nią.

- Avada Kedavra – szepnęła, mierząc w swój cel. Przyglądała się jak zielony strumień mija zaskoczoną przyjaciółkę i powala osobę za nią. Parkinson złapała jej wzrok, dziękując, a po chwili znów zniknęła w tłumie. Prefekt przez chwilę patrzyła jeszcze w tamtą stronę. Pierwszy raz użyła Niewybaczalnego, a poczucie winy wciąż się nie pojawiło. Wybór był prosty. Ona lub on. Przyjaciółka lub wróg.

- Jest… - odwróciła się, słysząc szepty innych. Na środku Sali dostrzegła Harry’ego promieniującego magią, który stał i czekał na swojego przeciwnika. Żaden ze śmierciożerców nie odważył się podejść bliżej, również odczuwając potęgę młodego maga. Lord Voldemort sunął ku niemu w swej czarnej szacie i wężem przy boku. Wszyscy się odsunęli, kiedy ta dwójka rozpoczęła swoją własną walkę. Hermiona nie porafiła odwrócić wzroku od przyjaciela, uskakującego i znów lawirującego wśród czarów. Zielonooki poruszał się płynnie, omijając zielone strumienie. Sam rzucał mroczne zaklęcia, drażniąc Voldemorta. W pewnym momencie Czarny Pan drgnął, odwracając i wpatrując w Nagini leżącą nieruchomo niedaleko niego. Draco Malfoy trzymał w dłoni swoją różdżkę, puszczając głowę wielkiego węża oraz uśmiechając tym swoim szyderczym uśmieszkiem. Gryfonka zrobiła krok w ich stronę, widząc rosnącą wściekłość czarnoksiężnika. Jedno niewielkie machnięcie ręki Riddle’a, a jej świat legł w gruzach. Blondyn opadł na podłogę tuż przy Nagini, a różdżka wyleciała z bladej dłoni.

- NIE! – wrzasnęła Hermiona, wyrywając uściskowi Teodora i biegnąc ile sił w nogach. Odepchnęła znajome ręce Marcusa, zignorowała wrzask Blaise’a, odtrąciła Rona. Minęła śmierciożerców, uczniów i przybyłych niedawno aurorów. Upadła na kolana w kałuży krwi, chwytając w drżące ręce ramiona ślizgona. Szare tęczówki skupiły się na niej, a sine wargi wygięły w ostatnim uśmiechu.

- Nie zapomnij o mnie – powiedział cicho, marszcząc brwi, gdy czerwony strumień wyciekł z półotwartych ust. Srebrzyste spojrzenia zaszło mgłą, kiedy jasnowłosa głowa opadła bezwładnie na jej kolana. Hermiona wbiła mocniej paznokcie w jego ramiona, szarpiąc nim i potrząsając. Krzyczała, prosiła, wyklinała i błagała by otworzył powieki. By spojrzał na niż z kpiną. By nie zostawiał jej. By nie odchodził. Jednak Draco leżał bezwładnie, a jego twarz stawała się coraz bledsza. Krople łez gryfonki mieszały się z krwią na brodzie ślizgona, brudząc mu jeszcze bardziej policzki. Półotwarte wargi kpiły z niej, gdy muskała je opuszkami palców. Słyszała wrzaski innych, słyszała płacz przyjaciół, prośby by go puściła. Zostawiła.

- NIE!

-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-

Teodor zatrzymał się w połowie korytarze, wyciągając na ślepo przed siebie dłoń i opierając o parapet. Nagły ból zaatakował jego głowę, a uczucia eksplodowały. Wziął chrapliwy wdech, odrzucając emocje Hermiony za siebie. W pierwszym odruchu chciał biec z powrotem do Pokoi Prefektów, ale wiedział, że dziewczynie nic nie groziło. Była we własnym pokoju z Malfoyem. W takim razie to nie był ból fizyczny, a psychiczny. Odetchnął, przyciskając czoło do lodowatego okna. Pozwolił sobie odblokować więź i przejrzeć stan emocjonalny dziewczyny. Ból. Szok. Cierpienie. Nienawiść. Wściekłość. Rozdzierający żal. Wszystko to mieszało mu w głowie, a jego palce mocniej się zacisnęły, bielejąc. Powoli wsunął się jeszcze bardziej w jej podświadomość, szukając problemu gryfonki. Wyczuł, że była pogrążona we śnie. Czyli kolejny koszmar. Powrócił znów zupełnie do siebie, starając uspokoił swoje skołatane nerwy. Ostatnio Hermiona beznadziejnie spała, a okropne sny gnębiły ją każdej nocy. Przez to wszystko miała problem z utrzymaniem własnych emocji przy sobie, a te z kolei atakowały jego. Wciąż był zaskoczony jak wiele może czuć jedna osoba. Ile bólu i ile radości mieściło się w tak małej osóbce. On sam przy niej wydawał się… pusty. Wystarczyły jej gwałtowne uczucia, przelewające się do niego, napełniające go jak naczynie. Może tym właśnie był? Szklanym, pustym naczyniem. Ostatni raz pozwolił sobie czuć więcej jako mały chłopiec, który wypowiedział mordercze zaklęcie by uchronić brata. Ostatni raz wtedy płakał. Aż do teraz, do chwili, gdy został połączony z Hermioną. Na nowo jego serce zostało wystawione na uczucia. Na nowo je smakował i poznawał.

- Obudź się – szepnął, wiedząc że dziewczyna w tej chwili cierpi. Śpiąc, płacze i szlocha, a Draco zapewne stara się ją wybudzić. On sam miał teraz przejść się do Zakazanego Lasu, odetchnąć od rosnącego napięcia. Wszyscy stawali się bardziej nerwowi wraz z topnieniem śniegu. Im cieplej się robiło, im bliżej wakacji smutek ich pogrążał. Każdy odreagował na swój własny sposób. Astoria stała się bardziej złośliwa dla pobratymców, pisała coraz wścieklejsze piosenki. Milli zaczęła robić ponure zdjęcia, ciemne korytarze i mrok gościły na fotografiach coraz częściej. Marcus nie odrywał się od książek, skupiając na egzaminach. Hermiona spisywała przydatne zaklęcia na kartce, każąc im później się ich uczyć. Draco przesiadywał godziny w Pokoju Życzeń, wpatrując tępo w drzwi szafki. Blaise kolejny raz odstawił instrumenty na bok, nie potrafiąc odnaleźć w melodii i tempie. Pansy.. cóż, Parkinson, była najciekawszym przypadkiem. Wydawała się być sobą, czyli wredną, irytującą księżniczką. Jednak gdy nikt nie patrzył jej oczy stawały się puste, jej dłoń drżała, gdy pisała w notesie. Stawała się nerwowa.. pękała.

- Nott?

Odwrócił się od okna, zerkając na stojącą na końcu korytarza postać. Harry Potter przyglądał mu się z ciekawością oraz dziwnym zrozumieniem. Gryfon stanął przy nim, wyglądając na ciemne błonia i ukryty we mgle Zakazany Las.

- Co tu robisz? – spytał z ciekawością ślizgon, obserwując najlepszego przyjaciela swojej drugiej połówki. Szczerze powiedziawszy również i jego przyjacielem stał się ten chłopiec, który dźwigał na barkach losy całego magicznego świata.

- Wracam od Dumbledore – zielonooki oparł się ramieniem o ścianę, nie odrywając wzroku od czubków choinek majaczących w oddali – A ty?

- Kończę patrol – westchnął cicho, pozwalając sobie na mały uśmiech – Co robisz z dyrektorem?

- Poznaję Toma Riddle’a – wymamrotał Wybraniec, marszcząc brwi i wzdrygając się – Boisz się śmierci, Teodorze?

Prefekt Naczelny przeniósł zdziwione oczy na Złotego Chłopca. Przyglądał się spokojnemu obliczu nastolatka, który również na niego spojrzał. Harry zmienił się od pierwszej klasy, to fakt, ale zmienił się również przez ostatnie miesiące. Sam obserwował jak jego aura ciemniała, jak chłonął Czarną Magię. Teraz przebywanie w pobliżu Wybrańca było.. jeszcze bardziej interesujące. Jego magia kusiła, nęciła, zapraszała do zabawy, a jednocześnie przypominała o ogromnej sile drzemiącej w szczupłym ciele. Również stał się pewniejszy siebie, czasem wręcz arogancki. Jego ruchy stały się wyważone, gdy poruszał się z gracją i gibkością szukającego. Jak gdyby dodatkowe centymetry, które nabył w ostatnie wakacje w końcu pozwoliły mu wydobyć prawdziwego siebie. Przestał być najdrobniejszy, najniższy.

- Czy boję się śmierci… - powtórzył, smakując te słowa. Bał się? Kiedyś by odpowiedział, że nie boi się niczego. Jak ma pozwolić opętać się strachowi, gdy jego młodszy brat leżał na łożu śmierci od wielu lat? Przestał odczuwać strach, zmieniło się w to otępienie i pustkę. A jednak.. bał się ostatnio wielu rzeczy. Bał się, że zrani Hermionę, że stanie się jej krzywda. Bał się o rodzinę, o tego drobnego dzieciaka, który wiecznie prosił go o historie na temat Hogwartu. Bał się.. śmierci innych.

- Ja się chyba boję – przyznał Harry, wzruszając ramionami bezradnie – Jak mój ojciec stanął naprzeciw Voldemortowi? Jak mama nie bała się mnie zasłonić?

- Och, bali się, na pewno się bali – zaprzeczył, mrużąc powieki – Bali się, ale strach nie przysłonił miłości. Tak sądzę.

- Brzmisz czasem jak Hermiona – wytknął mu gryfon, uśmiechając krzywo – Mogę cię o coś prosić?

- Tak – odparł krótko ślizgon, sam zaskoczony zaufaniem jakim darzył tego chłopaka. Zerknął z ukosa na swojego towarzysza, zapatrzonego na nocne niebo.

- Jeśli nie przeżyję tej wojny.. – zielone tęczówki błysnęły smutno, gdy skierował je w jego stronę – Gdy zginę.. proszę, pilnuj Hermiony. Pilnuj by poszła na studia, by nie zapomniała jeść i spać. By żyła dalej. A kiedy będzie już spokojniejsza.. pójdź z nią na mój grób. I pozwól płakać, krzyczeć i przeklinać.

- Obiecuję – przyrzekł ślizgon, wpatrując się w bardziej uspokojnego czarodzieja z żalem oraz fascynacją – Potter.. Harry, czy zamierzasz umrzeć?

- Zamierzam nas chronić do końca.. – stwierdził powoli i dosadnie gryfon, unosząc brew – Jeśli będę musiał umrzeć.. umrę. Uciekanie przed śmiercią nic nie przyniesie.

- Jesteś bardzo mądry – wywnioskował w końcu Teodor, wypowiadając swoje ostatnie spostrzeżenie na głos. Lubił obserwować ludzi, szczególnie takich jak Harry. Wybraniec był pokręcony na swój sposób, intrygujący. Jasność i Ciemność mieszały się w nim, sprawiając że był doskonałym szarym czarodziejem. Bez problemu łączył przeciwne dziedziny magii, bawiąc się nimi. Jednocześnie kiedy zapominał być leniwy pisał ciekawe wypracowania, potrafił dostrzec interesujące fakty. Był zbyt rozkojarzony oraz gwałtowny by ukazać to całemu światu, ale Teodor po licznych godzinach spędzonych z nim dostrzegł to co Hermiona. Harry był mądrym chłopakiem.

- Mam raczej farta – przewrócił oczami zielonooki, wsuwając dłonie do kieszeni – Wybierasz się na spacer? Do Zakazanego Lasu?

- Tak – potwierdził ślizgon, uśmiechając kąśliwie do przyjaciela – Chcesz iść ze mną?

- Tak – Harry zamrugał szybko, wyrywając z odmętów myśli i kiwając na ciemny korytarz – Nott?

- Tak, Potter?

- Myślę, że może jednak przeżyje..

- Byłoby ekstra – ślizgon stwierdził to suchym głosem – Oszczędziłbyś mi wiele kłopotów..

-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-

Hermiona usiadła gwałtownie, otwierając powieki i przyciskając dłonie do piersi. Czuła dudnienie własnego serca oraz łzy cieknące po policzkach. Silne ramiona przycisnęły ją do ciepłego ciała jej towarzysza, co pozwoliło jej odetchnąć. Przesunęła dłonią po jego torsie, zatrzymując dłoń tuż nad sercem chłopaka. Silne uderzenia ją ukoiły, a koszmar stał się mniej realny.

- Draco.. – szepnęła chrapliwie, unosząc głowę by spojrzeć na rozmazaną przez łzy twarz. Malfoy przytulił ją mocniej całując w czoło, a po chwili po policzkach i powiekach. Miękkie wargi sunęły po jej szczęce, pieszczotliwie ją muskając.

- Jestem tu – zapewnił ją chłopak, unosząc na łokciu i splatając ich palce – Chcesz powiedzieć co ci się śniło?

- Coś co nigdy nie będzie miało miejsca – wyszeptała gorzko, powstrzymując kolejny wyrywający się z jej piersi szloch. Przyjrzała się natomiast spokojnemu i zaniepokojonemu blondynowi, który na nią zerkał z troską. Spiczasty podbródek, ostre rysy, głęboko osadzone oczy i pełne wargi. Wciąż żywy. Żywy, obejmujący ją Draco. Wystarczył sen, w którym odczuła jego stratę aby nowy strach zalągł się w niej na stałe. Nie chce go tracić. Nigdy. Nie pozwoli na to. Draco musiał żyć, musiał. Potrzebowała go bardziej niż wydawało się to realne. W tej chwili gotowa była wyrzec się wszystkiego, wszystkiego byle tylko upewnić się, że jego serce się nie zatrzyma.

- Mogę coś zrobić? – spytał niepewnie jasnowłosy, zagryzając wargę i gładząc ją uspokajająco po ramieniu – Granger?

- Pocałuj mnie – poprosiła, pragnąc poczuć jego słodkie wargi na własnych. Ślizgon uniósł brwi, ale nachylił się nad nią stukając własnym nosem o niej. Patrzyli się na siebie z nowym uczuciem, a usta gryfonki uchyliły się, gdy czekała aż spełni jej prośbę. Draco w końcu połączył ich wargi w pocałunku, który był naglący oraz pełen sprzecznych uczuć. Jednocześnie słodki, ale miał w sobie gorycz. Powolny, ale palce dziewczyny pospiesznie przyciągnęły ich do siebie. Łagodny, ale gwałtowny. Szczupłe palce ślizgona wsunęły się w poplątane loki, odchylając jej głowę do góry. Hermiona westchnęła, czując jego erekcję napierającą na jej udo. Czuła, że policzki zaczynają ją piec od gorąca, a miłe mrowienie pojawiło się w dole podbrzusza. Ciepłe wargi blondyna zsunęły się na jej szyję, kąsając i ssąc ją pieszczotliwie. Krzyknęła zaskoczona, gdy ugryzł ją, a po chwili czule w tym samym miejscu pocałował. Odepchnęła go by złapać skraj koszulki, w której miał zwyczaj spać. Draco zerknął na nią, pomagając się pozbyć niepotrzebnego ubrania. On również zahaczył palcami o jej bluzkę, patrząc na nią z prośbą i pytaniem. Gryfonka skinęła krótko, unosząc ramiona i pozwalając się rozebrać. Położyła się z powrotem, przyglądając z uwagą jego pięknym oczom. Malfoy wpatrywał się w jej tęczówki, dopiero po chwili zjeżdżając spojrzeniem. Opuszkami palców przesunął po jej obojczykach, zataczając kręgi na piersiach i muskając sutki kciukami. Zacisnął na moment na jej piersiach dłonie, zsuwając je niżej by pogładzić brzuch oraz biodra. W końcu z powrotem przetoczył się na nią, nachylając i całując z nową natarczywością. Hermiona jęknęła w jego wargi, kiedy ponownie poczuła na sobie jego ciężar. Usta ślizgona smakowały whisky, którą pił przed spaniem oraz miętą, pobudzając jej zmysły. Ugryzła go w dolną wargę, wyginając plecy w łuk, gdy w odpowiedzi chwycił delikatnie jej pierś. Naparł na nią swoim kroczem, drżąc gdy przesunęła paznokciami po jego plecach.

- Granger, ja…

- Chcę ciebie, Draco – przerwała mu, zahaczając palcami o pasek jego spodni – Draco..

- Jesteś pewna? – zdusił jęk, obserwując ją z napięciem i pożądaniem – Nie chcę się spieszyć, jeśli potrzebujesz więcej czasu…

- Chcę ciebie – powtórzyła, uśmiechając łagodnie na wyraz niepewności malujący się na jego przystojnej twarzy – Draco?

- Powiedz słowo, a przerwę od razu – obiecał w końcu, nachylając i muskając jej usta językiem. Hermiona przymrużyła powieki, pozwalając mięśniom się rozluźnić. Nie pragnęła niczego bardziej niż tego chłopaka. Wiedziała, że teraz powinna się denerwować, wręcz obawiać, jednak nie czuła strachu. Ufała ślizgonowi i wiedziała, że go kocha. A on kochał ją. Chłopak wyciągnął z szafki małą fiolkę, podając jej z zamyśleniem. Wypiła duszkiem przezroczystą substancję, która służyła czarodziejem jako zabezpieczenie. Uśmiechnęła się, przewracając na plecy i pociągając za sobą młodego Malfoya.


____ +18  _____________

Dziewczyna mruknęła, gdy ciepły język ślizgona zsunął się niżej, kąsając jej szyję. Po chwili głowa chłopaka zatrzymała się nad jej piersiami, a wargi musnęły ostrożnie sutki. Przełknęła z trudem ślinę, gdy przyjemny dreszcz obiegł jej całe ciało. Zacisnęła pięści na włosach Draco, przyciągając go bliżej. Jedną ręką masował drugą pierś brunetki, w tym czasie całując jej brzuch. Wsunął na moment język w jej pępek, wzbudzając tym u niej zduszony chichot. Wiedziała że się uśmiechnął, wyczuwając jego rosnące zadowolenie. Draco chwycił nogawki spodenek dziewczyny, ciągnąc delikatnie w dół. Spięła się, gdy po raz drugi ukazała mu się całkiem naga. Srebrzyste oczy błyszczały, gdy pochylił się nad nią, muskając ustami jej ucho.

- Jesteś piękna – wyszeptał, gładząc udo dziewczyny palcami – Jesteś piękna, Hermiono.

- Powiedziałeś.. – szepnęła, otwierając szeroko oczy i odnajdując rozpalony wzrok ukochanego – Powtórz.

- Jesteś piękna – zaśmiał się, uśmiechając do niej cwaniacko i ocierając ich nosy o siebie – Piękna, piękna…

- Nie to... – westchnęła, gdy przesunął dłonią po jej kroczu – Powiedz tamto, Draco..

- Mam powtórzyć twoje imię? – zapytał niewinnie, obserwując z czcią jej reakcje na swój dotyk. Wsunął twarz w zgłębienie jej szyi, dalej drażniąc się z nią swoimi rękoma gładzącymi młode ciało dziewczyny. Prefekt jęknęła, gdy wsunął kolano między jej uda, dociskając własną erekcję do jej podbrzusza.

- Tak – poprosiła, zaciskając palce na pościeli i jęcząc na dotyk jego ust na swoich piersiach – Draco…

- Hermiona – powiedział delikatnie, chuchając na sutka i chwytając go w usta – Hermiona – powtórzył, przenosząc się na drugą pierś i wykonując tą samą czynność – Hermiona, Hermiona – wymamrotał, zsuwając całkowicie niżej. Musnął palcami jej napięte łydki, siedząc na końcu łóżka. Zaczął masować jej nogi, przesuwając powoli coraz wyżej. Wyczuł napięcie gryfonki, która obserwowała go niepewnie – Jesteś piękna – wymamrotał, przyciągając ją do siebie. Ich wargi muskały się delikatnie, a po chwili gwałtownie. Hermiona czuła się lepiej niż kiedykolwiek wcześniej. Wiła się w pościeli, pozwalając cichym westchnieniom uciekać z piersi. Palce chłopaka ponownie musnęły jej kobiecość, a kciuk pogładził czule najwrażliwsze miejsce. Zadrżała, zamykając powieki i wdychając słodkawy zapach potu ślizgona. Jasnowłosy wsunął w nią palec, poruszając nim powoli. Dziewczyna zamarła, czując dziwną przyjemność obiegającą całe jej ciało.

- Chcę ciebie – wyszeptała, otwierając oczy i oblizując spierzchnięte wargi – Chcę się z tobą kochać.

- Powoli, nigdzie się nie spieszymy – Draco musnął opuchniętymi wargami czubek nosa gryfonki, przebiegając palcami drugiej dłoni po gładkim udzie – Jesteś taka mokra..

Hermiona wstrzymała oddech, obserwując z fascynacją rozluźnionego kochanka. Opuszki palców chłopaka gładziły ją, a ona nie potrafiła się skupić na niczym innym niż na jego odurzającym ciężarze na własnym ciele. Pierwszy raz ktoś ją dotykał w tym miejscu, a ona niemalże płakała ze szczęścia, że był tym kimś Draco. Podobała się jej jego cierpliwość i troska, gdy badał jej reakcje. W końcu przyjemny dreszcz obiegł jej ciało, ale nim zdążyła chociażby westchnąć ręka chłopaka zacisnęła się na jej biodrze. Zerknęła z zawiścią na rozbawionego ślizgona, który opierał się na łokciu, obserwując ją ze szczęściem.

- Jestem pewna – szepnęła, widząc wahanie w srebrzystych oczach. Blondyn uniósł wzrok na nią, unosząc kąciki ust ku górze – Ufam ci, Draco, chcę tego.

- Rozluźnij się – wyszeptał, muskając wargami jej policzek, a po chwili całując po całej twarzy. Hermiona westchnęła, czując jak ślizgon ściąga z siebie spodnie od piżamy. Poczuła teraz jego twardy członek napierający na jej udo, a kolejne westchnienie uciekło z jej gardła. Dłonie Draco przesunęły się po ramionach Prefekt, łącząc ich palce.

- Kocham cię – powiedziała zduszonym głosem, gdy się w nią powoli wsuwał. Uczucie było dziwne, niewygodne, ale w dziwny sposób przyjemne. Syknęła z bólu, gdy pchnął mocniej przebijając błonę. Odruchowo zacisnęła mocniej rękę na jego dłoni, wciągając z jękiem powietrze.

- Kocham cię – odpowiedział, zaciskając zęby i obserwując ją z troską – W porządku?

- Tak, po prostu… - oblizała wargi, otwierając powieki i odnajdując szare oczy – Inaczej.

- Płaczesz – zauważył delikatnym szeptem, poruszając się w niej pierwszy raz. Oparł się łokciami po jej bokach, scałowując łzy z zarumienionych policzków. Hermiona uśmiechnęła się szczerze mimo ciągłego bólu, który odczuwała. Wbiła mocniej palce w napięte ramiona chłopaka, który oddychał coraz ciężej. Jego biodra docisneły się do niej mocniej, sprawiając, że cicho jęknęła. Skupiła się na miękkich ustach jasnowłosego, które sunęły po jej szyi na ciepłym języku muskającym jej obojczyki. Poluźniła uścisk dłoni, rozluźniając również mięśnie. Ból nie zniknął, ale zaczęła odczuwać rosnącą przyjemność.

- Chcesz.. chcesz abym przestał? Mia? – głos Malfoya był ochrypły oraz pełen rozkoszy, gdy z przymkniętymi powiekami uniósł głowę. Pokręciła głową, bojąc się odezwać by nie przerwać tej chwili. Mogłaby godzinami obserwować jego rozjaśnioną twarz, opuchnięte od ciągłych pocałunków wargi oraz błyszczące żądzą oczy. Długie rzęsy ślizgona musnęły jej policzek, gdy nachylił się chowając głowę w jej włosach. Przesunęła palcami po jego plecach, przyciągając jeszcze bliżej. Z każdym kolejnym pchnięciem zaczynała czuć coraz większe  odurzenie. Smak chłopaka na ustach, zapach jego potu oraz czystości, ciężar na swoim ciele. Ugryzła go żartobliwie w szyję, uśmiechając, gdy zadrżał. Widziała z jaką koncentracją skupiał się na niej, jak walczył by nie przyspieszyć tempa. Gryfonka kochała go z każdą sekundą coraz mocniej, pragnąc zespolić nie tylko ich ciała, ale i dusze.

- Kocham cię – jęczy, zamroczonymi oczami wpatrując się w nią z czułością – Dojdź do mnie, Hermiono.

- Ja ciebie też – syknęła dziewczyna, wyginając plecy w łuk i drżąc na całym ciele. Poczuła jak blondyn tężeje, opadając na nią z pomrukiem zadowolenia. Jego serce dudniło równie mocno co jej, gdy zsunął się na materac obok. Objął ją ramieniem, muskając nosem policzek i szepcząc słowa bezwarunkowej miłości. Wiecznej.

________KONIEC__________

- Wszystko w porządku? – spytał, gdy zauważył, że zacisnęła uda by złagodzić pieczenie. Hermiona skinęła głową, ocierając grzbietem dłoni mokre czoło.  Uniosła się na łokciach dostrzegając na prześcieradle plamy krwi. Nie miała jednak siły by wstać, dlatego ponownie opadła na plecy. Obróciła się w stronę Draco, rumieniąc gdy napotkała jego badawcze spojrzenie.

- Było ci dobrze? – zapytała niepewnie, gładząc łagodnie palcami jego ramię z wytatuowaną czaszką – Wiem, że nie jestem..

- Było mi wspaniale – przerwał jej, przyciskając czoło do jej i wzdychając – To było.. wyjątkowe, Mia. Dobrze się czujesz? Czułaś?

- Było lepiej niż myślałam – przyznała, spuszczając wzrok na jego tors. Owszem, ból czuła nawet teraz, ale chwila zbliżenia między nimi.. oczy pełne szczerej miłości, wargi przyciśnięte do jej i miłość.. czy była kiedykolwiek piękniejsza chwila między dwójką ludzi?

- Chcesz się wykąpać? – spytał, nawijając na palec jeden ze splatanych loków.

- Nie jestem pewna czy dam radę wstać – odpowiedziała szczerze, krzywiąc na jego cichy śmiech. Ślizgon cmoknął ją w czoło, zsuwając z łóżka. Przeszedł bez skrępowania do łazienki, zapalając po drodze w pomieszczeniu światło. Hermiona przyglądała się wysokiej sylwetce, czując że ta nagość była zupełnie normalna. Dziwna, ale naprawdę było to.. normalne. W końcu jasna czupryna znów pojawiła się w sypialni, a szarooki chwycił ją w pasie. Podniosła się, wiedząc że zaraz sam podniósłby ją do góry. Przeszli do łazienki, gdzie Hermiona westchnęła z rozkoszy. Malfoy napełnił wannę wodą z pięknie pachnącymi solami, a mnóstwo świeczek  poustawianych na blacie i podłodze, migotało przyjemnie. Weszła do pełnej wanny, zanurzając aż po brodę i zerkając na zapalającego ostatnie świeczki blondyna.

- Nie za gorąca? – spytał, wyciągając z barku w jej pokoju butelkę wina. Parę tygodni sam je przyniósł, a teraz napełniał nim dwa kieliszki.

- Dołączysz do mnie? – wymruczała, przesuwając tak by zmieścił się naprzeciwko niej. Draco uniósł z rozbawieniem jedną brew, ale po podaniu jej obu naczyń wszedł do wanny. Sporo wody wyleciało z chlupotem, a piana objęła również jego ciało. Stuknęli się kieliszkami, uśmiechając do siebie. Dziewczyna przymrużyła powieki, odchylając do tyłu oraz z przyjemnością czując odchodzące napięcie. Z wypiekami przypomniała sobie ostatnie ich wspólne chwile, odczuwając dziwną radość i spełnienie. Zerknęła na towarzysza, który przyglądał się jej upijając łyk wina. Jego oczy błysnęły miłością, gdy posłała mu uśmiech.

- Lepiej być nie mogło – powtórzyła, widząc że wciąż nie jest pewny czy jej nie skrzywdził – Draco, to ty jak już możesz być.. nienasycony.

- Nienasycony – powtórzył z kpiną, przekrzywiając głowę i zsuwając po niej wzrokiem – Wierz mi, Granger, jestem nienasycony. Mam jeszcze tyle różnych wizji tego co mogę z tobą zrobić..

- Malfoy – warknęła, ochlapując go wodą oraz chichocząc – Wiesz o co mi chodzi.

- Owszem, uprawiałem seks przed związkiem z tobą – potaknął spokojnie wyciągając ramiona na brzeg – Ale to właśnie było to. Tylko seks. Zaspokojenie żądzy i marzeń o tobie. A ta chwila – przerwał, marszcząc brwi by odnaleźć odpowiednie słowa – A ta chwila była inna. Wyjątkowa. Kochaliśmy się, Hermiono, to jest magiczne. Najprawdziwsze.

- Będziemy to jeszcze robić – zapewniła go nonszalancko, uśmiechając, gdy uniósł brwi i zaśmiał się na to oświadczenie. Patrzyli na siebie z ciepłem oraz fascynacją, czując się całkowicie zrelaksowanymi – Kiedy pierwszy raz..?

- W wakacje przed piątą klasą – mruknął, napełniając ich kieliszki czerwonym winem – Byliśmy z rodzicami u ciotki we Francji. Była tam również przyjaciółka wujka z wnuczętami. Jedna z dziewczyn.. wprowadziła mnie w świat rozkoszy – zażartował, uchylając od uderzenia przez dziewczynę – Florence była starsza rok i bardzo.. doświadczona. W ten oto sposób straciłem dziewictwo.

- A z Hogwartu? – drążyła, marszcząc nos, gdy zerknął na nią z zaskoczeniem – No co? Po prostu jestem ciekawa.

- Ciekawa – wyśmiał ją, przewracając oczami – Czy to ważne?

- Nie, to nieistotne – powtórzyła jego słowa, mocząc wargi w słodkim winie – Ale chcę wiedzieć.

- Elena Belick z Ravenclaw, Maisie Norenhern też krukonka… Elodie Bulstrode ze Slytherinu i Daisy Werdein – wymienił szybko, zsuwając niżej do wody – Z wszystkimi ostatni raz widziałem się rok temu.

- Elodie jest starsza, prawda? – dziewczyna kojarzyła daleką kuzynkę Milli, która wiecznie zmieniała kolor paznokci – Maisie, Elena i Daisy. Wszystkie miały czystą krew.

- Wszystkie też nie liczyły na nic więcej, to był tylko seks – dodał z uśmieszkiem, wykrzywiając się złośliwie – Zazdrosna?

- Nie – przyznała, po czym poderwała głowę – A powinnam?

- Nie – potwierdził poważnie tym razem, stukając stopą jej nogę – Jesteś jedyną kobietą, którą tak bardzo kocham i którą pożądam.

- Możesz to mówić częściej – zaśmiała się, przygryzając wargę – Czy tak będzie zawsze? Tak dobrze?

- Będzie jeszcze lepiej – wymruczał, przesuwając na jej stronę i przyciągając do siebie by pocałował delikatnie – Ale dziś już pora iść spać.

- Maruda – westchnęła, obserwując jak wychodzi z wanny. Draco rzucił na nią okiem, wsuwając na biodra luźne spodenki. Zniknął w sypialni, pojawiając się po chwili ze swoim podkoszulkiem i rzucając jej. Po chwili znów wyszedł, zabierając ze sobą puste kieliszki. Hermiona wyszła powoli z wanny, wycierając się miękkim ręcznikiem. Czuła wciąż pieczenie, ale była rozluźniona oraz zbyt szczęśliwa by się tym zadręczać. Nałożyła koszulkę Malfoya, opuszczając łazienkę z szerokim uśmiechem. Sypialnia wyglądała jak wcześniej, a liczne świeczki paliły się przyjemnie na szafkach. Draco zmienił pościel i poprawił poduszki, a teraz siedział na materacu z tacką pełną truskawek oraz gorącej czekolady. Złapał jej zaskoczone spojrzenia, gdy podeszła bliżej.

- Myślałam, że idziemy spać – uśmiechnęła się, otwierając buzię by ugryźć podany słodki owoc – Co masz w planach?

- Nie spać całą noc – wymamrotał z pełną buzią, puszczając jej oczko. Dziewczyna zaśmiała się, opierając o wezgłowie i wyciągając przed siebie nogi. Zaczęła słuchać z uwagą ukochanego, który rozpoczął długą opowieść o Quidditchu. Mogłaby słuchać jego głosu przez całą wieczność, nawet gdy mówił o tym nudnym sporcie. Podobał się jej w takim niesfornym wydaniu z mokrymi, rozczochranymi włosami oraz brodą ubrudzoną czekoladą.

Miłość to je­dyny sens te­go sza­lone­go snu, w ja­kim jes­teśmy uwięzieni. 

-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-

Chłopak przyglądał się swojemu odbiciu z dziwną natarczywością. Starał się dostrzec swoją duszą pod tym ludzkim ciałem, jak dziwnie by to nie brzmiało. Czy była czarna jak Magia, która go tak kusiła? A może wciąż zachowało się w niej coś z Jasności?

- Harry?

- Cześć, Marto – przywitał się miło, nie odrywając spojrzenie od lustra. Obaj mieli ciemne włosy, obaj mieli bladą cerę oraz intensywne oczy. Wyprostował się, przechylając głowę na bok. Prawdopodobnie byliby teraz tego samego wzrostu.

- Coś się stało, Harry? – spytała zaniepokojona dziewczyna, stając za nim i patrząc z podejrzliwością na lustro – Wyglądasz.. blado.

- Marto.. – szepnął, obracając w stronę ducha i uśmiechając smutno – Mogę zadać ci trudne pytanie?

- Nie lubię takich – westchnęła zasmucona krukonka, poprawiając okulary – Ale postaram ci się pomóc, Harry.

- Pamiętasz może Toma Riddle’a? – mruknął, obserwując jak martwa czarownica wzdryga się i odsuwa, a po chwili potrząsa potakująco głową – Czy jestem do niego podobny?

- Do Riddle’a? – wymamrotała, unosząc brwi i uśmiechając – Nie, Tom nie był miłym chłopcem.

- Marto, proszę, spójrz na mnie i odpowiedz szczerze – westchnął, podchodząc do niespokojnego ducha. Duże oczy nastolatki spoczęły na nim ze smutkiem oraz rozżaleniem, gdy spełniła jego prośbę. Harry kolejny raz poczuł ukłucie żalu, widząc tak młodą osobę, która padła ofiarą Voldemorta. Dziewczyna miałaby przed sobą całe życie.. mogłaby osiągnąć tak wiele.

- Tom był równie wysoki co ty – przyznała w końcu, kładąc dłonie na biodrach – Poruszał się z taką samą gracją i zwinnością. Również miał ostre spojrzenie oraz charyzmatyczną osobowość – Wybraniec skrzywił się, ale milczał – Och, Harry, może tego nie dostrzegasz, ale ludzie cię słuchają. I podążają za tobą. Tak jak szli za Tomem. Jesteś równie potężny, a.. mrok otoczył i twoją postać.

- Czyli jestem – stwierdził, opuszczając głowę – Jestem do niego podobny.

- Prosiłeś bym znalazła podobieństwa, ale różnic jest o wiele więcej, mój żywy przyjacielu – dziewczyna położyła niematerialną dłoń na jego ramieniu, ściskając pocieszająco – Harry, jesteś najodważniejszym oraz najmilszym chłopcem, który chodził do Hogwartu.

- Dziękuję, Marto – miękko odpowiedział, podchodząc do umywalki i muskając palcem węża – Czy twoja oferta dzielenia się łazienką jest wciąż aktualna?

- Och, tak – zapiszczała, wybuchając radosnym śmiechem i dygając – Jak najbardziej, mój kochany.

- Może kiedyś skorzystam – odpowiedział ciepło, zamierając, gdy chichot nastolatki ustał. Oczy ducha rozszerzyły się, a wargi zadrżały. Jęcząca Marta podleciała do niego, patrząc uważnie na jego twarz. W tej chwili zdawała się bardziej żywa niż zwykle, bardziej realna. Policzki niemalże się zarumieniły od emocji, a oczy błyszczały.

- Mimo mojej sympatii i pragnienia byś był tu ze mną.. – szepnęła, z powagą wpatrując się w jego oczy – Wolałabym byś przeżył. Lubię cię, Harry, bardzo. Nie chcę byś umarł.

- Postaram się przeżyć – obiecał w końcu, uśmiechając blado – Mógłbym prosić o jeszcze jedno?

- Oczywiście, że cię nie widziałam – przewróciła oczami, salutując żartobliwie – Wszystkich stąd spłoszę. No oprócz tej twojej Hermiony, rzecz jasna.

- Dziękuję – powiedział szczerze, obracając w stronę kranu – Otwórz się.

Przejście ukazało się jego oczom, a ciemny korytarz wywołał ciarki. Chłód bijący z dołu zdawał się go przyzywać, tak samo jak ciemność. Wsunął się ostrożnie do wnęki, odpychając i zsuwając w tunelu. Opadł na ziemię z cichym stęknięciem, opadając na miękkie poduchy. Roześmiał się, wyobrażając sobie minę Lorda Voldemorta na widok przerobionej Komnaty Tajemnic. Dziewczyny uprzątnęły zatęchłe kości i inne szkarady, wyczarowując miękkie materace by nie upadali na zimną podłogę. Również pochodnie jaśniały, gdy je mijał i przedzierał się przez obsunięty gruz. Wyszeptał kolejny raz słowa w wężomowie, otwierając ostatnią pieczęć. Bazyliszek wciąż leżał z boku, zupełnie nienaruszony. Po lewej stronie rozstawione były pufy, na których odpoczywali po pojedynkach, jak również leżało parę książek Hermiony. Minął filary, muskając je ramionami i podchodząc do pomnika Salazara. Zastanawiał się jaki był. Tak naprawdę. Czy legendy mówiły prawdę? Czysta krew była tak ważna?

- Wróciłeś, młody magu.

- Witaj, Hassibo – przywitał się, zerkając na kamiennego węża, który sunął ku niemu po posadzce. Czerwone jak rubiny oczy błysnęły, gdy zatrzymała się tuż przed nim – Jak się masz?

- Jesteś dziwnym ludzkim dzieckiem, Harry Potterze – stwierdziła niemalże rozbawiona ulubienica Salazara, machając długim ogonem – Gdzie twoi słudzy?

- Są moimi przyjaciółmi, Hassibo, nie sługami – westchnął, wsuwając dłonie do kieszeni – Mówiłem ci już.

- Jesteś potężniejszy. Silniejszy nawet od tego ciemnego chłopca czy nawet i jasnego – wyjaśniła jedynie, wysuwając kamienny język – Nie przyszedłeś więc ćwiczyć?

- Nie, przyszedłem przyznać się do błędu – wymamrotał, ignorując wzmiankę o Teodorze czy Malfoyu – Miałaś rację. Jestem podobny do Toma Riddle’a.

- Jesteś, słodki chłopcze – przytaknęła zadowolona, a rubinowe spojrzenie zamigotało – Czy rozumiesz teraz?

- Tak, rozumiem – zmarszczył brwi, kiwając głową – Jesteśmy podobni z wyglądu, ale również z charakteru. Jesteśmy silni, ciągnie nas do Czarnej Magii, do Zakazanych Zaklęć – oblizał spierzchnięte wargi – Ale też jesteśmy inni.

- To prawda, młody czarodzieju – zgodziła się Hassiba, odwracając w stronę drzwi, których strzegła – Czy jesteś gotów zmierzyć się z pokusą kryjącą za tymi drzwiami?

- Jestem – potaknął, zamykając oczy. Przypomniał sobie twarze przyjaciół, szczególnie uśmiech Hermiony i oczy Astorii. Przypomniał sobie siłę jaką mu dali. Dawali. Czy był gotów poznać sekrety Toma? Tajemnice Salazara? Odkryć ukryte dziedzictwo, a potem je zapomnieć? Potrzebował informacji do wojny, do walki. Potrzebował tego. Jeśli chciał ich ocalić.. musiał.

- Chodź, słodki magu – zasyczał wąż, prowadząc go do komnaty skrytej za filarami – Chodź i sprawdź swoją siłę.

- Już biegnę – mruknął pod nosem, krocząc za swoją przewodniczką. Wciąż wymieniał w myślach argumenty, które przemawiały na korzyść poznania sekretów strzeżonych przez Hassibę. Odrzucił niepewność, strach. Musi się zmierzyć z tajemnicami by chronić innych. Z własnym pragnieniem poznania ich. Musi pokazać, że jest lepszy od Riddle’a. Lepszy.

- Czasem dla innych robimy rzeczy niemożliwe – rzekła strażniczka Salazara, odgadując jego myśli – Jesteś jednak zdolny zrobić je. Uwierz w siebie, Harry Potterze, a wygrasz. Uwierz w miłość przyjaciół, a zrozumiesz.

19 komentarzy:

  1. Ja wprawdzie matury pisałam już jakiś czas temu, ale pamiętam jakie to uciążliwe i stresujące, także rozumiem w 100% :<
    Jak czytałam pierwszą część, to aż zamarłam na samym końcu. No bo to się nie mogło skończyć już teraz i to w taki sposób! Ciekawi mnie też co takiego zobaczy i czego dowie się Harry.
    Co do sceny +18, trudno jest takie rzeczy pisać. Każdy boi się przekroczyć granicę dobrego smaku, która w przypadku scen erotyczny jest wyjątkowo cienka. Szczególnie z natłokiem książek o tej tematyce w księgarniach :) Oczu z całą pewnością mi nie wypaliłaś :) To dość subtelny opis, który mnie jako czytelnika nie zgorszył ani nie zniesmaczył :) Także duży plus za to i za odwagę :) Ja myślę, że trzeba po prostu znaleźć swój własny sposób na to, żeby takie sceny opisać, a potem odważyć się, żeby je opublikować. A jak to zrobić lepiej niż metodą prób i błędów? :) W moim przypadku sceny takie wyglądają (i to dosłownie!) zupełnie inaczej i nie są tak dosłowne, ale w dosłowności nie ma nic złego, dopóki się nie przekroczy tej granicy. A szczególnie dla pisarzy-amatorów jest to nie lada wyzwanie. Nie wiem, czy jestem odpowiednią osobą do dawania takich rad, ale ja bym poskąpiła niektórych słów na rzecz... niedopowiedzeń... tak chyba to w miarę zrozumiałe :D Ale może to tylko moje zboczenie jeśli chodzi o tego typu sceny :D Podsumowując moją jakże rozbudowaną wypowiedź: jak na pierwszy raz to naprawdę dobry opis :) także jeszcze raz: gratuluję odwagi, bo trzeba ją mieć, żeby takie coś opublikować :)
    Oh, ale się rozpisałam na ten temat! Jak na studentkę Twórczego pisania przystało :D mam nadzieję, że to dość składny komentarz :D
    czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością! :)

    http://our-own-sense.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja po prostu nie używam słowa na M, bo aż mam ciary ;/
      Hah, miałam nadzieję, że kogoś nabiorę takim początkiem! :D Tak mi się to spodobało, że niedługo odbędzie się walka w "realu".
      Dziękuję za konstruktywną opinię na temat +18, bo to było dla mnie wyzwanie by własnie nie używać tym razem metafor. I muszę przyznać, że ten fragment poddałam ocenie przyjaciółkom multum razy niż w końcu zdecydowałam sie nie ucinać.
      Najdłuższe komentarze zawsze są najciekawsze!
      Bardzo dziękuję, że skomentowałaś i czytasz te moje wypociny, a tym bardziej, że nie uciekasz z krzykiem :D
      Ściskam mocno,
      L♥

      Usuń
  2. no nie a już myślałam że będzie wojna a tu takie zaskoczenie haha już prawie płakałam jak Draco umarł :( ah w końcu doczekałam się zespolenia ciał już nie mogłam się doczekać :) to było magiczne ah super :D co do Harrego on jest silny da rae jestem bardzo ciekawa co będzie w tej komnacie i co z Torią super by byli razem :D
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale ciut się nabrałaś? :D Chociaż trochę uwierzyłaś, że początek to.. prawda? >,<
      Jak Draco umrze, to poświęcę mu więcej czasu i opisu bohaterskiemu poświęceniu, więc luzik :> Harry jest silny, ale jest też zwykłym chłopcem. A Toria.. to mała złośnica, a to co pragnie to zwykle zdobywa, więc..
      Ściskam!

      Usuń
  3. Wiesz, że uwielbiam tego bloga? Ale mam taaaki niedosyt Dramione!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już niedługo będzie cały rozdział poświęcony Draco + Miona :)

      Usuń
  4. To opowiadanie jest jednym z najlepszych jakie czytałam. Każdy rozdział przemawia do mojego serca i zawsze z niecierpliwością czekam na kolejne. Dzisiejszy rozdział potwierdza to jak dobrą pisarką jesteś, Lupi. Choć za wystraszenie mnie wojną powinnam Cię zabić. Mam nadzieję, że Harry znajdzie sposób na "łatwe" pokonanie gościa bez nosa i w końcu zacznie spotykać się z Astorią.
    Twoje opowiadanie jest magiczne!
    Pozdrawiam,
    HermionaHasting

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och.. wow. Co mam odpowiedzieć na taki.. TAKI komentarz? Bo nie wiem sama x.x Gdzie te wszystkie odpowiednie słowa?
      Po prostu dziękuję, bo z ręką na sercu naprawdę się wzruszyłam czytając Twoją opinię i ( pomijając chwilę grozy z "zabiję cię") moja wena dostała niezłego kopniaka.
      Dziękuję bardzo!

      Usuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lupi, cudowny rozdział! Nie wiem co więcej powiedzieć. Nie ma słów, które by to oddały :>

      Usuń
    2. Dziękuję, ZH <3
      Szczególnie za wiadomości prywatne! Gdzie mnie rozwalasz swoimi metaforami!

      Usuń
  6. Coś się u mnie zepsuło i nie widziałam dwóch ostatnich rozdziałów :P Zobaczyłam je dzisiaj przez przypadek.
    Co by tu dużo mówić? Cudowne, bo jakie może być? Idealne? Owszem. Genialne? Też. Nudne? Zabiłabym.
    Jedna Avadka i po problemie *porusza sugestywnie brwiami* :D
    Z utęsknieniem czekam na Bitwę.
    Twoja wersja Draco I Hermiony jest taka... Niezwykła! Znaczy... Banalna, najnormalniejsza, ale zarazem cholernie *za przeproszeniem* skomplikowana.
    Bo najciemniej pod latarnią.
    Cóż mogę powiedzieć więcej?
    Pozdrawiam, życzę weny i czekam na następny,
    KH.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo. Bardzo. Bardzo.
      Chyba się zacięłam, ale po tylu tygodniach nieobecności.. czytać takie miłe słowa. No dlaczego mam te matuury! Dla takich czytelników chciałoby się pisać i pisać!
      Ściskam mocno,
      Lupi♥

      Usuń
  7. Na twojego bloga trafiłam przypadkiem i bardzo mi się spodobała historia. W szybkim tempie przeczytałam wszystkie rozdziały opowiadania i czekam na następne.
    Jedyne co mi się rzuciło w oczy, to spora liczba literówek. Ale po ich zlikwidowaniu, czyta się świetnie.
    Tak więc życzę dużo weny, powodzenia na maturach i czekam na kolejny rozdział.
    Lady Ann

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Literówki.. nie mogę zaprzeczyć uwielbiam połykać i przestawiać literki, ale moja beta z nimi walczy jak może. No ale nie wszystkie wyłapie ;< W czerwcu mam zamiar sprawdzać z betą rozdziały od początku.

      Ale cieszę sie, że się podoba, a literówki aż tak nie zniechęcają!

      Ściskam ciepło,
      L♥

      Usuń
  8. Lupi zapomniałaś o nas?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zapomniałam! Przepraszam, że musicie czekać, ale życie nie jest fair i czasu brakuje ;<

      Usuń
  9. wesołych swiat Lupi

    OdpowiedzUsuń