Hej,
małe opóźnienie, ale Lupi podróżniczka miała nieplanowany wyjazd z dnia na dzień! Rozdział już jest, a następny postaram się dodać szybciej! :D
Dziękuję za przemiłe komentarze, to naprawdę niesamowite uczucie je czytać :>
Ściskam mocno,
Lupi♥
Hermiona zagryzła wargę, obserwując z uwagą
paru uczniów. Wychyliła się ostrożnie zza kolumny, wstrzymując oddech na widok
tak znajomych twarzy. Zacisnęła mocniej palce na torbie, gdy wyłapała i różnice
na dawniej radosnych buziach. Ginny Weasley wyglądała zupełnie inaczej niż ta
dziewczyna, którą zapamiętała. Rude włosy splotła w luźnego warkocza, który
odsłaniał jej zapadnięte policzki oraz podkrążone oczy. Brązowe spojrzenie straciło
blask, a stało się bardziej lękliwe oraz smutne. W swoim ulubionym podkoszulku
z nadrukiem Fatalnych Jędz, podartych dżinsach oraz trampkach mogłaby się
wydawać tą dawną energiczną gryfonką. Jednakże ruchy miała bardziej niepewne,
jak gdyby nieśmiałe. Stała wyprostowana z zaciśniętymi ustami, nie odsuwając
nawet na milimetr od swojego ojca. Pan Weasley obejmował ją niemalże obronnie,
rozmawiając jednocześnie z profesor McGonagall. Pulchna matka Weasley’ów
trzymała w objęciach swojego syna, który niczym pomnik nie wykonał
najmniejszego gestu.
- To chyba niezbyt odważne, prawda?
Prefekt Naczelna zerknęła na stojącą obok
Astorię, która położyła jej dłoń na ramieniu. Broda ślizgonki oparła się o
drugi obojczyk brązowookiej, gdy przysunęła się ona bliżej. Ciemno brązowe pukle dziewczyn
wymieszały się, kiedy stały wciąż w zaciemnionym kącie.
- Nie czuję się najlepiej – przyznała,
wzdychając ciężko, gdy uważne zielone spojrzenie spoczęło na niej – Tęskniłam
za nimi, ale teraz.. chciałabym jeszcze jeden dzień na przygotowanie się.
- Pamiętasz tego chłopca, który nie bał się
stanąć pomiędzy tobą, a groźnym trollem? – wyszeptała Greengrass, przytulając
ją mocniej – I kojarzysz małą dziewczynkę, która zgrywa twardzielkę, a
jednocześnie potrzebuje cię bardziej niż myślisz?
- To wciąż te same osoby – dodał Teodor,
który przybliżył się do nich ukradkiem. Złapał gryfonkę za dłoń, ściskając
pocieszająco – Hermiono, tak długo czekałaś na ten moment ponownego spotkania..
nie masz się czego bać.
- Dzięki – szepnęła, posyłając im blady
uśmiech za te próby wsparcia. Ostatni raz przesunęła palcami po burzy loków oraz
poprawiła szaty. Z mocno bijącym sercem wynurzyła się ze swojej kryjówki,
wolnym krokiem zbliżając do rodziny rudzielców. Zagryzła wargę na widok
George’a Weasleya, który stał z boku i oglądał z tęsknotą korytarz. Zapewne
przed oczami miał swojego bliźniaka, który wraz z nim spędził tu większość
życia. Przegoniła niemiłe wspomnienie z umierającym Fredem, skupiając na tej
chwili. Od razu wyłapała spojrzeniem Charliego, przyglądającego się ze stoickim
spokojem rodzicom. Gdy ich oczy się napotkały jego spojrzenie błysnęło ciepło,
a różowe usta wygięły w koślawym uśmiechu. Mając obok siebie Weasleya nabrała
nowej pewności siebie, a ściśle związany węzeł w brzuchu powoli rozluźnił się.
- Cieszę się, że przyszłaś – usłyszała
mruknięcie Harry’ego, kiedy ten dogonił ją w ostatnim momencie – To co, razem?
- Razem – chrząknęła, ocierając ramieniem o
jego bok – Dzień dobry.
- Hermiona! Harry! – Molly jak zwykle uścisnęła ich na powitanie,
cmokając w policzki - Jak dobrze was widzieć, moi mili! Dziękuję, że przyszliście
tutaj do nas.
- To przecież żaden kłopot – wydukał
zielonooki, wciąż stojący w mocnych objęciach kobiety – Nie mogliśmy się
doczekać.
- Każdy powinien być witany w domu przez
rodzinę – dodała gryfonka, stając naprzeciwko młodszej uczennicy. Ginny patrzyła
na nią z oszołomieniem oraz szklistymi oczami, uciekając spojrzeniem w bok.
Hermiona podeszła jeszcze bliżej, wyciągając przed siebie dłoń i muskając
palcami łokieć rudowłosej.
- Ja.. – wychrypiała dziewczyna, oblizując
spierzchnięte wargi językiem – Ja..
- W porządku – przerwała jej
niespodziewanie Hermiona, zaciskając rękę i przyciągając szczupłą koleżankę do
siebie. Przytuliła przyjaciółkę, wdychając z dziwną ulgą tak znajomy zapach
włosów czarownicy – Tęskniłam, Gin.
- Ja też – wyszlochała Ginevra, równie
mocno ją obejmując i pozwalając łzom płynąć po policzkach – Merlinie, Hermiona,
jak ja tęskniłam!
- Będzie dobrze – szepnęła starsza z
gryfonek, napotykając wzrokiem wpatrujących się w nich na uboczu ślizgonów.
Astoria opierała się o Notta, który natomiast obserwował ją z troską. Za nimi
skryła się Milli z Blaisem, a wszyscy przyszli tu ją wesprzeć. Uśmiechnęła się
do nich z wdzięczność, niemo przekazując podziękowania za ich obecność. Mulat
puścił jej oczko, jasnowłosa zaczęła do nich paplać radośnie, a czarne oczy
Teodora patrzyły na nią z ulgą. Astoria skinęła krótko głową, obracając się na
pięcie i odchodząc pospiesznie.
- Hej – Harry również wziął w ramiona
najmłodszą z Weasleyów, podczas gdy Hermiona zaczęła się witać z resztą
rodziny. Z zaciśniętym gardłem znalazła się w końcu przed samym Ronem, który
wydawał się tym samym chłopakiem, a jednocześnie zupełnie innym. Dziwnie puste
spojrzenie utkwił gdzieś ponad ją, a obojętna mina wydawała się dość upiorna na
radosnej twarzy rudzielca.
- Cześć, Ron – przywitała się ochryple,
szukając znaku reakcji. Charlie i Harry przygotowali ją na to spotkanie mówiąc
o stanie Weasleya. Rudy czarodziej nie odezwał się jeszcze do nikogo od
przebudzenia, wciąż zdawał się przebywać w innym świecie. Jednakże tym razem
brązowe oczy ożyły i przesunęły się na nią, rozszerzając jakby przez szok.
Hermiona czuła jak się wszyscy w nich wpatrują z napięciem oraz nadzieją, że
jej obecność przywróci prawdziwego Ronalda.
- Miło znowu tu być, prawda, stary? –
zagadnął z uśmiechem Potter, poklepując plecy przyjaciela – Jak powrót do
drugiego domu!
- Na pewno wyjdzie nam wszystkim to na
dobre – odezwała się w końcu Molly, gdy szanse na odpowiedź chłopaka zmalały do
minimum, kiwając energicznie głową – Dzieciom przyda się normalność jaką daje
szkoła.
- Gdyby tu jeszcze było normalnie – zaśmiał
się cicho George, zaskakując tym wszystkich. Bliźniak objął ramieniem Harry’ego
czochrając go po ciemnej czuprynie – Hogwart można opisać każdym słowem
wykluczając jednak określenie typu normalny, mamo.
- Tu nic nie jest zwyczajne – przytaknął
zielonooki, z zaskoczeniem zerkając na obejmującego go chłopaka. Wybraniec
wydawał się nagle bardziej żwawy oraz optymistyczny, gdy żyjący bliźniak
uśmiechnął się do niego szczerze. Hermionie niemalże serce się ścisnęło na
widok miny przyjaciela, który odetchnął po tylu miesiącach obwiniania się za
śmierć Freda. Teraz znów jego oczy błysnęły szalenie, a uśmiech wygiął kąciki
ust ku górze.
- Szczególnie z takimi oszołomami – Charlie
pstryknął Prefekt w nos, pozwalając się przytulić. Schował nos w jej włosach,
szepcząc prosto do ucha – Daj wam szansę, okej?
- Okej – wymamrotała w jego skórzaną
kurtkę, pozwalając sobie na chwilę wytchnienia w znajomych ramionach.
Wiedziała, że zawsze zaskakiwało to panią Weasley, ale relacja jej i starszego
z braci była inna niż z innymi dziećmi Molly. Charlie od ich pierwszego
spotkania na wakacjach przed drugim rokiem zauroczył ją swoją osobą. Jako
jedyny nie ziewał, gdy zaczynała mówić o książkach, a jeszcze bardziej dopytywał
o co w nich chodzi. Również co zaskakujące rozumiał jej obawy przed lataniem i
nie pozwalał pozostałym naciskać na nią, a mecze między rodzeństwem i Harrym
przesiadywał z nią na ziemi. Różnica wiekowa między nimi powoli się zacierała,
a relacja nabierała nowych barw. Charlie, który od początku ubzdurał sobie
stanie się dla niej opiekunem oraz starszym bratem, powoli zmienił się również
w powiernika sekretów oraz pierwsze zauroczenie. Nawet teraz błękitne błyski w
jego oczach wywoływały u niej rumieńce, ale serce już nie przyspieszało na te
koślawe uśmieszki.
- Nie mogę się doczekać wakacji – burknął,
odsuwając ją od siebie i zakładając kosmyk włosów za ucho – Będę mógł cię
męczyć całymi dniami.
- Och, jak zwykle szarmancki – zaśmiała
się, przewracając oczami. Ostatni raz porozmawiała ze wszystkimi członkami
głośnej rodziny, a po dziesięciu minutach zostali w końcu sami. Ginny, Ron,
Harry, ona i nauczycielka Transmutacji. W milczeniu doszli do Pokoju Wspólnego,
w którym siedziało teraz jedynie paru wagarowiczów. Lekcje trwały już dobrą
godzinę, co przypomniała owym uczniom wychowawczyni Domu Lwa. Prefekt
natomiast wraz z Wybrańcem została zwolniona z porannych eliksirów na rzecz
powitania przyjaciół w szkole.
- W razie problemów wiecie, gdzie mnie znaleźć
– powiedziała na koniec, gdy sprawa nauki oraz dodatkowych zajęć została
objaśniona. Profesor McGonagall ostatni raz zmierzyła ich spojrzeniem,
uśmiechając delikatnie – Miło mi znów widzieć was w komplecie.
- Oby tylko kłopoty tym razem trzymały się
od nas z daleka – mruknął pod nosem Harry, wsuwając dłonie do kieszeni szaty.
Drzwi zatrzasnęły się cicho za starszą czarownicą, pozostawiając ich samym
sobą. Ginny usiadła ostrożnie na łóżku Pottera, gładząc palcami pościel. Ron
jak zahipnotyzowany podszedł do swojego posłania, opierając o kufer i patrząc
na pokój z bólem w oczach. Rudowłose rodzeństwo zdawało się pochłaniać po raz
kolejny magię dormitorium.
- Nic się w sumie nie zmieniło – westchnęła
Ginny, machając ręką na bałagan na łóżku Deana oraz schludne półki Seamusa.
Hermiona rozejrzała się odruchowo, uśmiechając pod nosem. Ginevra miała rację,
nic się nie zmieniło istotnego. Na piecu, który znajdywał się na środku
pomieszczenia chłopcy zawiesili ręczniki by wyschły. Szafki Neville’a były
zapełnione małymi roślinkami, a wymięta bluzka pobrudzona ziemią tarzała się
przy jego łóżku. Posłanie Finnigana przykryte tradycyjnie było dodatkową
narzutą z poruszającymi się samochodami. Thomas był największym bałaganiarzem,
a jego część ściany zdobiły plakaty z miotłami. Kąt Rona również się nie
zmienił, plakaty związane z Quiddichem wciąż wisiały krzywo, a gruby sweter
leżał porzucony na poduszkach.
- Zależy gdzie szukać zmian – chrząknął Harry,
siadając przy rudowłosej i szturchając ją łokciem – Ale masz rację, wasze
rzeczy nie były ruszane.
- U ciebie też, Gin, wszystko jest na swoim
miejscu – dodała Hermiona, sięgając po bluzę Pottera, którą tamten przewiesił
przez krzesło i składając ją w niemalże matczynym odruchu – Chcesz iść do
swojej sypialni?
- Tak – powiedziała cicho nastolatka,
uśmiechając nieśmiało do przyglądającego się jej Wybrańcowi – Spotkamy się
później?
- Jasne, my mamy dziś zwolnienie z zajęć od
samego dyrektora – wyjaśnił, unosząc brwi – Rozpakujcie się na spokojnie, my z
Ronem też się trochę ogarniemy i widzimy się w Pokoju Wspólnym.
- To przed obiadem? – zaproponowała
Hermiona, odgarniając włosy na plecy, ale wyłapując kątem oka nerwowe
wzdrygnięcie się rudej czarownicy – Jeśli wolicie nie iść do Wielkiej Sali, to
możemy zjeść u nas. W pokojach Prefektów.
- Dobry pomysł – stwierdziła od razu młoda
Weasley, podnosząc z materaca i podążając za starszą z dziewczyn do wyjścia.
W
ciszy przeszły do żeńskiej części sypialń, zastanawiając się jednocześnie,
który temat mogą bezpiecznie poruszyć. Weszły do dormitorium młodszej uczennicy
od razu zauważając bagaż, który leżał przy posłaniu Ginny. Hermiona przeleciała
wzrokiem po pokoju, wiedząc że twarz przyjaciółki wyraża teraz tęsknotę oraz
smutek. Zatrzymała spojrzenie na łóżku najbliższym Weasley, które zajmowała
niejaka Ariel la Songerie, śliczna francuska o wesołym usposobieniu. Prefekt
Naczelna dość dobrze kojarzyła jasnowłosą czarownicę, często przesiadując w
Pokoju Wspólnym. Z tego co wiedziała była czystokrwistą arystokratką z
francuskim rodowodem, a jej rodzice zamieszkiwali niewielki dworek pod Paryżem.
Ariel czasem pojawiała się na językach plotkar hogwarckich, gdyż nigdy nie
kryła się ze swoim majątkiem. Wiele młodszych dziewcząt twierdziło, że w
drzewie genologicznym panny la Songerie musiała pojawić się willa, ale Astoria
i Milli twierdziły, że to bzdura.
- Jest naprawdę miła – rudowłosa stanęła
przy niej, wskazując na część francuski i uśmiechając – Większość uważa, że to
snobka, ale Ariel zawsze jest gotowa pomóc.
- Jesteście ze sobą najbliżej, prawda? –
przypomniała sobie, że rok temu brązowooka szwendała się po korytarzach z Ariel
– Zapewniała mnie, że opiekuje się twoim puszkiem pigmejskim.
- Prawda, po prostu miałyśmy więcej
wspólnych tematów – przytaknęła Ginny, wskazując dwa pozostałe części sypialni
– Hannah i Ruth, również trzymają się we dwie. W sumie obie mają większą
styczność ze świetem niemagicznym, a my dwie z magicznym.
Hermiona zerknęła na posłanie, gdzie
wyszyta poduszka dość raźno komunikowała, że to strefa Hannah Smith. Jakże
spokojna wydawała się często ta dziewczyna w Pokoju Wspólnym. Brązowe włosy
zwykle spinała w koka, który pod koniec dnia wyglądał niczym gniazdo. Zielone
oczy chowała za dużymi oprawkami okularów, przez co często zdawała się aż
nazbyt poważna. Jej przyjaciółka, Ruth Gaboth, pochodziła z Irlandii i
pochodziła z typowo mugolskiej rodziny. Wszystkie współlokatorki Ginn były
zupełnie różnymi osobowościami, a sama Weasley pasowała do nich jak ulał.
- No to.. – chrząknęła młodsza czarownica
zrzucając trampki i wdrapując na swoje łóżko. Hermiona przysunęła się do niej,
uśmiechając szeroko na widok licznych plakatów czarodziejskich zespołów
rockowych poprzyczepianych przy szafie Ginny. Rudowłosa była uważana za bardzo
atrakcyjną dziewczynę w szkole, często nawet wspominano, że może konkurować z
samą Astorią Greengrass. Jednakże były one zupełnie różne. Ślizgonka lubiła
ubierać się w kobiece stroje, podkreślające jej atuty. Często również wybierała
dość ciemne kolory, a oczy podkreślała mocną kreską. Gryfonka natomiast nie
ubierała się za dziewczęco, raczej preferowała wytarte spodnie, często z
dziurami oraz sprane koszulki. Ruda często upinała włosy w kucyka albo
zostawiała je rozpuszczone, a do kosmetyków się nie zbliżała. Wychowała się
wśród chłopców, a pani Weasley załamywała ręce, gdy ona uciekała przed szminką
czy błyszczykiem. Była jednak naturalnie piękna, przykuwała wzrok płomiennym
włosami oraz figlarnym spojrzeniem.
- Możesz pytać o wszystko – zapewniła ją
uspakajająco Hermiona, gładząc palcami kwieciste wzory na poszewce pościeli –
Dużo się działo i na pewno masz mnóstwo pytań.
- Miałam kiedy rozmyślać – brązowe oczy
siostry Rona błysnęły smutkiem, ale po chwili znów z uwagą skupiły się na
starszej koleżance – Harry wspominał, że Neville i Luna zaczęli się spotykać?
- Od paru tygodni – gryfonka zachichotała,
gdy przed oczami stanęła jej zarumieniona buzia Longbottoma oraz roztrzepana
Luna, kiedy pewnego wieczora wpadła bez pukania do sypialni chłopców w
poszukiwaniu Wybrańca – Są słodką parą, a Harry niemalże skakał do góry na
wieść o tym.
- Pasują do siebie – przyznała ciepło
Ginny, zagryzając wargę – A jak.. jak z twoim współlokatorem? Nie będzie miał
nic przeciwko, gdy przyjdziemy do was coś zjeść?
- Teodor jest jedną z najlepszych rzeczy
jaka spotkała mnie w tym roku – odparła stanowczo Prefekt, muskając palcem
pierścień rodowy Nottów – Naprawdę jest w porządku, Ginn, on pomógł nam, gdy
byłaś.. niedysponowana.
- Mało co pamiętam z tego dnia – przyznała
rudowłosa, przyglądając sygnetowi – Co to znaczy?
- Na początku roku mieliśmy wspólny
szlaban, pamiętasz? Zaczęliśmy rozmawiać, a wracając po którymś razie..
usłyszałam krzyk – ochryple opowiadała brązowowłosa, podciągając kolana pod
brodę na wspomnienie okropnego bólu oraz rozpaczy na widok jednej z sióstr
Patil – Padma.. Leżała na trawie, a nad nią znęcał się Carrow. Szczerze
mówiąc wtedy nie myślałam i.. i zachowałam się głupio. Stanęłam do walki ze
śmierciożercą zupełnie nie przygotowana. Rzucił paroma zaklęciami, które nie
były przyjemne.. Teo pobiegł za mną, a potem stanął pomiędzy nim, a mną.
Dumbledore mówi, że nasza magia miała podobny rdzeń, a gdy oboje byliśmy
osłabieni nawiązała więź. To dość potężna i starożytna magia.
- I? – dopytywała Weasley, mrużąc powieki
–Co z…
- Zabił ją – wyszeptała Hermiona, kręcąc
głową – A ja i Teodor zostaliśmy połączeni do końca życia. Dlatego Nottowie
postanowili przyjąć mnie do rodu, a sygnet właśnie oznacza moją należność do
nich.
- Czyli zostałaś w pewnym stopniu
arystokratką – zauważyła zaskoczona miedzianowłosa, marszcząc z zamyślenia brwi
– Stąd ta przyjaźń ze ślizgonami?
- To trochę bardziej skomplikowane –
Granger spięła się, odwracając wzrok. Może i starała się na nowo odbudować
relację z Ginny, ale ten temat był zbyt.. kruchy. Nie chciała mieszać
przyjaciół do tej dziwnej sytuacji, a tym bardziej przez przypadek ich tym
skrzywdzić.
- Hermiona, chcę na nowo stać się częścią
twojego życia – właścicielka łóżka niepewnie dotknęła dłonią ramię
przyjaciółki, kierując na siebie jej uwagę – Naprawdę, staram się zrozumieć
wszystko co mnie ominęło. Wiem, że byłam.. potworem, ale proszę nie skreślaj
mnie.
- Nigdy nie mogłabym cię skreślić, Gin –
westchnęła starsza uczennica, uśmiechając blado – To jednak jest równie dziwne
dla mnie, co i dla ciebie. Nie mam pojęcia od czego zacząć i..
- Zacznij od początku, to chyba najlepsze
rozwiązanie – zaproponowała niepewnie ruda, opadając na poduszki i poklepując
miejsce obok siebie – Chcę wiedzieć o tobie wszystko, Hermiono Jane Granger.
Wszystko.
- Jasne – wykrztusiła Prefekt, zajmując
wyznaczone miejsce. Przyjrzała się kolejny raz młodszej dziewczynie. Tak długo
nie zauważały siebie, skupiając uwagę na chłopcach. Ona należała do
nierozerwalnej trójki towarzyszy, a Ginny była po prostu siostrą jej przyjaciela.
Dopiero po trzeciej klasie zwróciła uwagę na rudowłosą dziewczynkę, która
patrzyła na nią czasem z zazdrością, gdy była blisko Harry’ego. W końcu zaczęły
rozmawiać.. i przegadały cała noc. Hermiona zrozumiała, że potrzebuje obecności
przyjaciółki i w Hogwarcie, a Arya niestety nie miała tam do niej dostępu.
Ginny natomiast po raz pierwszy zdobyła tak bliską koleżankę, która nie
namawiała jej na głupie plotki o chłopcach oraz ubraniach. Były różne, bardzo
różne, ale również w pewien sposób podobne. Granger ścisnęła mocniej dłoń
Ginevry, zaczynając opowieść. Potrzebowała jej, potrzebowała równie bardzo, co
kiedyś mimo, że nie była to już jej jedyna przyjaciółka. Jednak wciąż zajmowała
sporą część jej życia, a mając wybór między skreśleniem Ginny, a wprowadzeniem
z powrotem do niego.. wybór był prosty. Zaczęła mówić o ślizgonach i
opowiedziała tą pokręcona historię ich przyjaźni.
-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-
Teodor przymknął powieki, obserwując ze
złością pusty pergamin. Nigdy nie miał problemów z jakąkolwiek pracą domową, a
już szczególnie z Runami. Uwielbiał ten przedmiot, a teraz nie miał pojęcia jak
rozpocząć te idiotyczne wypracowanie. Odłożył z głośnym trzaskiem pióro na
blat, zerkając na patrzącego na niego kota. Krzywołap w nowym akcie przyjaźni
między nimi, rozłożył się wcześniej na szafce nad biurkiem, zrzucając stamtąd
parę książek. Teraz przyglądał mu się z kpiną w kocich oczach, oblizując łapki.
- Nie możesz iść do salonu, śmierdzielu? –
burknął, wyciągając dłoń i gładząc delikatnie puszysty łebek. Mimo tych
nieszczęsnych porannych pobudek oraz ostrzeniu pazurków na jego łóżku, szczerze
polubił tego kota. Cóż, lubił prawie każde zwierzę, ale to było nieznośnie
uparte – Jesteś równie zmienny jak twoja pani, co Krzywołapku?
Kocur prychnął, mrucząc głośniej, gdy palce
ślizgona zsunęły się za jego uszy. Teodor uśmiechnął się, zabierając dłoń i
znów zerkając na podręcznik. Spod niego wystawał pogięty list, który sprawił,
że ma problem ze skupieniem się. Nienawidził, gdy ich rodowy jastrząb pojawiał
się na parapecie z wiadomością przypiętą do nóżki. Rzadko kiedy przynosił dobre
wieści i tak było, i tym razem. Nathaniel powoli tracił siły, a nocne napady
zaczęły się coraz częściej. Matka prosiła by się nie zamartwiał, że wszystko
będzie dobrze.. jak miał się nie zamartwiać, gdy dowiadywał się, że jego mały
braciszek umierał w męczarniach? Czasem żałował, że odważył się unieść różdżkę
i uratować małego. Może gdyby stchórzył Nate by zginął szybciej, a teraźniejsze
męki by się nie pojawiły. Wiedział jednak, że gdyby sytuacja się powtórzył znów
by zabił aby tylko Nathaniel przeżył. Nie był wstanie pozwolić mu zginąć, był
zbyt wielkim egoistą. Zgrzytnął zębami, starając się nie rozmyślać jak
chorowicie musiał teraz wyglądać Nate. Nie miał siły by mu napisać, że wszystko
w porządku i że matka przesadza. Salazarze, nie miał nawet siły by wysłać
krótki list do Hermiony! Poczuł ciepłe mrowienie na karku, a po minucie rozległ
się znajomy głos wspominanej dziewczyny. Jak na zawołanie Krzywołap poderwał
się ze swojego miejsca, zbiegając czym prędzej do swojej właścicielki. Nott
przewrócił oczami, również podążając w stronę schodów. Przystanął na ostatnim
obserwując z uwagą nowo przybyłych. Hermiona już wcześniej po przez ich wspaniale rozwijającą się telepatię przekazała, że przyjdzie z gośćmi. Kolejny
raz ta forma komunikowania się przydała się, ale ciemnowłosy był pewien, że
stać ich na jeszcze więcej. Nie licząc wzmożonej magii, telepatii oraz tych
mieszanin wspólnych wspomnień musiało się kryć coś jeszcze. Bawiła go ta
bezradność gryfonki, gdy magia tryskała z niej jak fontanny. On sam w
dzieciństwie przeszedł tyle szkoleń na zdyscyplinowanie magii, że nie odczuwał
tego aż tak. A obserwowanie jej frustracji, że nie wychodzi jej o równie dobrze
było świetną rozrywką.
- Nie na rozrabiał, prawda? – jego
współlokatorka uśmiechała się do niego z ciepłem, gładząc pupila pod brodą.
- Był potulny jak dementor – prychnął,
unosząc kąciki ust na jej grymas. Uwielbiał studiować twarze ludzi, zgadywać
jak się zachowają, obserwować ruchy i czekać na moment, gdy w końcu przestaną
być dla niego zagadką. Mogłoby się wydawać, że znając całe życie Hermiony,
znając ją lepiej niż kto inny, nie powinna stanowić tajemnicy. Jednakże każdego
dnia, gdy na nią patrzył przypominał sobie, że jest ona jak czarna dziura.
Wsysała i nie puszczała, a on mógł jedynie pozwolić się pochłonąć. Uwielbiał
czuć to mrowienie przy Granger, to połyskiwanie ich aur oraz drżenie magii. Ale
jeszcze bardziej lubił jej słuchać, obserwować i dotykać. Była jego drugą
połową, była tą częścią, której sam wcześniej nie posiadał. Teraz komponowali
się w doskonałą całość, a poznawanie jej z dnia na dzień, było świetną zabawą.
- Ginny, Ron chciałam wam oficjalnie
przedstawić mojego przyjaciela, Teodora Notta – Prefekt spojrzała na niego
ostrzegawczo, kiedy zeskoczył przez ostatni stopień, powoli podchodząc – Teo,
to Ginny i Ron.
- Już się poznaliśmy – zauważył cierpko,
stając naprzeciwko rodzeństwa. Młoda Weasley uniosła wzrok, w którym dostrzegł
resztki dawnej pewności siebie oraz entuzjazmu. Jednak po chwili znów
przygasły, a żal oraz wahanie zepsuło ich magię. Teodor podał rękę nastolatce,
rozczarowany lekko jej słabą walką. Liczył, że dziewczyna będzie walczyć z
ogarniającym ją smutkiem, a ognisty temperament, z którego słynęła zabłyśnie.
Oszczędziłaby tym troski Hermiony, która już wystarczająco bardzo się o nią
martwiła. Przeniósł spojrzenie na gorszy przypadek, który musiał znieść. Ron
Weasley wlepiał wzrok w stopy, beznamiętnie się im przyglądając. Tym razem ku
zaskoczeniu samego Teo poczuł rosnącą ciekawość. Z głowy przyjaciółki zapewne
przeciekły i do niego informacje o jego stanie, gdyż nie wiadomo skąd nagle
wiedział o apatycznym zachowaniu gryfona.
- Jednak tym razem spędzimy czas
przyjemniej – prychnęła, szturchając go w bok by odsunął się od rudego kretyna.
Zmrużył powieki, przesuwając się posłusznie i na niemą prośbę transmutując
stolik na stół i krzesła. Usiadł wygodnie na fotelu, pozwalając pupilowi Prefekt
wskoczyć na kolana. Ginny wraz z bratem i Potterem usiadła na sofie, niepewnie
rozglądając. Ciemnooki przypatrywał im się z uwagą, doszukując najmniejszych
zmian, które pojawiały się na ich twarzach. A raczej bladej buzi czarownicy, gdyż
Ronaldowi nie drgnął nawet mięsień.
- Harry poprosisz Zgredka o obiad? –
Hermiona nakryła stół obrusem, stawiając również ozdobny świecznik na środku i
machnięciem różdżki zapalając. Wybraniec niemalże z ulgą podszedł do stołu,
wywołując skrzata. Nott odwrócił rozbawione spojrzenie od tego śmiesznego stworzenia
z mnóstwem różnych ubrań na sobie. Wciąż starał się tłumaczyć przyjaciółce, że
skrzaty lubiły swoją pracę, a cudownym gestem wobec nich było dobre
traktowanie. One naprawdę uważały, że zwolnienie, to największa kara, a nie
zbawienie od niewoli.
- Nasze ostatnie spotkanie nie było zbyt..
fajne – zaskoczony napotkał brązowe oczy Ginny, która nachyliła się lekko –
Chciałam przeprosić za moje zacho..
- To nie byłaś ty – przerwał jej
zirytowany, unosząc brew – Cóż, w znacznej części to nie byłaś ty, precyzując.
Nie masz za co przepraszać, Weasley.
- Ja się tak zachowywałam, więc mam –
odburknęła, zaplatając ramiona na piersi i spuszczając głowę. Teo westchnął
cicho, zastanawiając czy to przypadkiem nie jest również wina Granger, że miał
odruch pocieszyć mała gryfonkę. Nie dbał o nią w najmniejszym stopniu, zupełnie
nie czuł potrzeby zapewnienie jej, że wszystko będzie dobrze. Rok temu nie
zauważał rudej na korytarzach, a częste plotki na temat najmłodszej z Weasleyów
bawiły go. Teraz, widząc zagubione brązowe oczy Hermiony, która nie wiedziała,
co robić, nie mógł się powstrzymać od cichego westchnienia. To prawda, gdyby
nie jego przywiązanie do starszej gryfonki, nawet nie mrugnął by okiem na widok
tak rozbitej Ginny.
- Nic nie pozyskasz obwiniając się non stop
za coś, na co nie miałaś najmniejszego wpływu – pociągnął Krzywołapa za uszy,
wywołując tym prychnięcie koguchara – Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę,
Weasley, ale Czarny Pan jest dość potężnym czarnoksiężnikiem. Wiele świetnych
czarodziei zmierzyło się z nim i wszyscy są teraz na cmentarzu. Powiedz mi jak
nastoletnia uczennica miała poradzić sobie, gdy została obrana za jego cel?
- Mogłam walczyć z tym, pójść do kogoś
albo.. – Ginny zamrugała, szukając argumentów, ale pogardliwy grymas ślizgona
sprawił, że zamarła.
- Walczyć z Lordem Voldemortem w gierkach
umysłowych? Życzę powodzenia każdemu głupiemu, który uważa, że sobie poradzi z
czymś takim – prychnął, ignorując spojrzenie Hermiony, która już zmierzała w
jego stronę – Zamiast pogrążać się w żalu, Weasley, powinnaś odnaleźć się w tym
świecie na nowo. To będzie większym sukcesem i ciosem dla Voldemorta, niż twoje
męki i koszmary. On liczył na to by cię złamać, Ginny, a od ciebie zależy czy uniesiesz
głowę, czy pozwolisz mu kolejny raz zwyciężyć.
- Teodor ma rację, Gin, nie możesz brać
winy na siebie – Harry uśmiechnął się z wdzięcznością do wciąż spokojnego
Notta, który przewrócił oczami – Masz natomiast pewność, że jesteśmy
przyjaciółmi i pomożemy ci na nowo powrócić do naszego świata.
- Każdy z nas jest zagubiony, ale razem
damy radę przebrnąć przez każdą przeszkodę – dorzuciła stanowczo Hermiona,
stając przy Teodorze i mierząc go ciepłym wzrokiem, na który odpowiedział
uśmieszkiem. Ślizgon podniósł się z siedziska, łącząc na moment ich dłonie, a
magia zamruczała niemalże z zadowolenia. Gryfonka przymknęła powieki, biorąc
głęboki oddech. Harry zagryzł wargę, zamyślony, ale również wydawał się
odprężony bardziej niż przed paroma minutami.
- Chodźcie coś zjeść – zarządziła w końcu,
podchodząc do stołu. Teodor przekrzywił głowę, widząc oczami wyobraźni taką
scenę za parę lat. Hermiona kręcąca się przy stole, rozsadzająca gości. Potter
z tą swoją czupryną, śmiejący głośno wraz z Blaisem. Astoria sącząca wino z
kieliszka, a Milli podająca z uśmieszkiem talerz Marcusowi. Pansy i Draco
dyskutujący na jakiś temat, a mały Nathaniel zapatrzony w nich wszystkich.
Zamrugał, a wizja zniknęła, pozostawiając jedynie nadzieję, że się spełni. Póki
co jednak musieli żyć w tej niepewności, wciąż szukając swoich miejsc na
świecie.
-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-
Dziewczyna obserwowała z zamyśleniem
swojego przyjaciela, który niczym się nie przejmując rozłożył się na fotelu i
chichotał cicho. Zielone oczy wbijał w dorosłego czarodzieja, który marszczył
brwi. Erik Hutz westchnął w końcu, kręcąc przy tym głową z politowaniem na tak
dziecinne zachowanie podopiecznego. Hermiona uśmiechnęła się delikatnie,
chłonąc widok tak radosnego Pottera. Wybraniec jedynie przy Syriuszu potrafił
tak się odprężyć i zachowywać niczym prawdziwy Huncwot. Po śmierci ojca
chrzestnego pogrążył się niemalże w depresji, a ona z trudem przekonywała go,
że wciąż musi żyć. Żyć i być szczęśliwy. Wraz z Aryą wymyślały tysiące pomysłów
jak go rozweselić aż w końcu pojawił się na jego twarzy słaby grymas uśmiechu.
Mimo coraz częstszego śmiechu, radosnych spojrzeń Hermiona wciąż widziała w
zielonych tęczówkach żal, a również mrok. Teraz przyglądając się gryfonowi
czuła dziwny uścisk na sercu oraz rosnącą sympatię do aurora. To wyglądało
jakby Harry w końcu pogodził się z odejściem Syriusza, a odnalazł jakąś jego
cząstkę w Eriku.
- Ćwiczyłeś? – szorstki głos Hutza był
jednak zupełnie inny niż jedwabisty baryton Blacka. Chociaż gdy zwracał się on
do Wybrańca zmieniał się w bardziej ciepły.
- Tak – przytaknął zadowolony
rozczochraniec za niemą pochwałę od swojego mentora – Z Hermioną również
ostatnio pożyczyliśmy książkę nawiązującą do obrony umysłu.
- Domyślam się, że z Działu Ksiąg
Zakazanych – bardziej stwierdził niż zapytał auror, zerkając na dziewczynę.
Prefekt Naczelna skinęła głową, zastanawiając się czy mężczyzna nie wygada
nikomu z nauczycieli. Erik jedynie uśmiechnął się kpiąco, wzruszając ramionami.
- Przewertowałam cała bibliotekę, ale nie
było nic w tych książkach, czego by już Harry nie wiedział – wyjaśniła, czując
potrzebę wytłumaczyć się z tego przewinienia. Nie byli złodziejami! Tylko
pożyczyli książkę na parę tygodni, a potem ją zwrócą.
-
Jestem pewien, że tak zrobiłaś – przyznał Erik, przesuwając spojrzenie
ponad jej ramię. Prefekt Naczelna przyglądała się natomiast jego twarzy,
zauważając cień zaskoczenia, ale i ciekawości, gdy silne ramię objęło ją w
talii. Poczuła znajomy zapach perfum ślizgona, który nachylił się i cmoknął ją
w policzek na powitanie.
- Cześć – szepnął do niej, przyciągając tak
by oparła się plecami o jego tors. Hermiona uśmiechnęła się bezwiednie, czując
dziwną błogość w jego ramionach. Obróciła głowę, stając na palcach i muskając
ustami jego wargi. Chwilę później znów zerkała na aurora, który z dobrze ukrytą
fascynacją patrzył na ich powiększone grono. Podążyła za jego wzrokiem
zatrzymując go na Milli wskakującej Harry’emu na plecy i czochrającej już
potargane ciemne włosy. Marcus z Teo wciąż rozmawiali o czymś związanym chyba z
Transmutacją, ale obaj przybili piątki gryfonowi. Astoria stanęła natomiast
przy Hermionie, muskając palcami jej dłoń. Pansy z Blaisem weszli ostatni,
zamykając za sobą drzwi i śmiejąc z czegoś, co powiedział Zabini. Tworzyli dość
dziwną grupę zupełnie różnych osób, ale razem byli doskonałą całością.
- Jak Weasleyowie? – spytała Toria,
uśmiechając na widok Wybrańca dźwigającego blondynkę uczepioną na jego plecach.
- Nie było tak źle jak myślałam – mruknęła
Prefekt, wzdychając i krzywiąc się – Z Ginny nawet nie najgorzej, ale Ron.. nie
wiem co myśleć.
- Gdyby to była rozmowa na inny temat na
pewno bym zwrócił uwagę, że Panna-Wiem-To-Wszystko nie wie co myśleć – parsknął
Draco, uśmiechając do ukochanej, która go szturchnęła – Nie masz co się
martwić, Granger, jakoś to będzie.
- Gdyby to była rozmowa na inny temat na
pewno bym zwróciła uwagę, że Pan-Wielki-Arystokrata pociesza mugolaczkę w dość
nieumiejętny sposób, ale.. – Hermiona wzruszyła ramionami, łącząc ich dłonie w
mocny uchwyt i pociągając w stronę aurora. Draco skrzywił się, ale bez
mamrotanie poszedł za gryfonką do zbierającego się grona uczniów. Erik
przyjrzał się im z chłodną obojętnością, na każdym zatrzymując przez chwilę
wzrok. Nie trudno było zauważyć, że paczka przyjaciół była ze sobą blisko.
Powstrzymał się przed uśmiechem na ich bezwiedne ustawienie, które przyniosło
mu nadzieję, że to nie będą zmarnowane godziny. Chłopcy ustawili się w okręgu,
a dziewczęta były w środku, chronione przez wszystkich. Harry natomiast stał na
środku, patrząc na wszystkich z sympatią.
- Za rok każde z was może być już martwe –
powiedział spokojnie, krzyżując ramiona na piersi i bujając na stopach – A już
na pewno każde z was będzie kimś innym. Wojna niszczy, zmienia oraz rujnuje
świat. Wojna zabiera mnóstwo ofiar, a nie daje żadnej nagrody za wygraną. Ale
ludzie uwielbiają ją toczyć, niektórzy czerpią przyjemność z zabijania, a inni
z przyglądania się torturom. Będziecie widzieć obrzydliwe rzeczy, które będą
się wam śnić potem latami. Będziecie we krwi i pyle, będziecie zmęczeni i
zmarznięci. Wasze serca sczernieją, a wy inaczej zaczniecie patrzeć na świat.
Wiele osób nie myśli jednak o zbliżającym się mroku, pozwalając pochłonąć. Jednakże
wy wolicie trenować by przetrwać za wszelką cenę. Powiem jasno. Jeśli któreś z
was uważa, że nasze spotkania to marnowanie czasu, to niech stąd wyjdzie. Nie
chcę poświęcać uwagi dla takiej osoby, która nie podejdzie do ćwiczeń na
poważnie. Nie będzie łatwo. Nie będę się litował, a wy będziecie mnie wyklinać
równie często, co ja was. Rozumiemy się?
- Tak – mruknęli wszyscy, spoglądając na
siebie ukradkiem. Każdy miał cień niepewności w oczach, a ich butne postawy
zmieniły się na bardziej pokorne. Byli w końcu tylko dziećmi, które chcą
walczyć jak dorośli.
- Nie spóźniajcie się, pilnujcie by was
nikt nie zauważył, przynoście tylko różdżki – kontynuował auror, zatrzymując
wzrok na ich strojach – Dobrze, przychodźcie w dresach i wygodnych butach. To
nie będą bale, a wy będziecie mokrzy i obolali. Nie marudźcie, słuchajcie mnie.
Jeśli będziecie przestrzegać tych zasad, to nasze spotkania przyniosą jakieś
rezultaty.
- Od czego zaczynamy? – spytał w końcu
Harry, uśmiechając, gdy ostre spojrzenie ich trenera spoczęło na nim. Erik
uniósł brew, klaszcząc. Pokój życzeń przybrał wygląd wielkiej hali treningowej
w szarych i czarnych barwach.
- Nim przejdziemy do pojedynków, to trzeba
zadbać o waszą kondycję. Im wy będziecie bardziej wytrzymali, tym wasza magia
będzie bardziej stateczna. Silny czarodziej, to równie potężna moc – Erik
uśmiechnął się cierpko – Zacznijcie od paru okrążeni wokół sali.
Hermiona skrzywiła się, ale posłusznie z
resztą podeszła do ściany. Spięła ciężkie pukle w kucyka, przyglądając pozostałym.
Astoria poprawiała sznurowadła trampek, a Milli z grymasem niezadowolenia
patrzyła na odcinek trasy do przebiegnięcia. Pansy zrzuciła z siebie bluzę,
zostając w podkoszulku, a Blaise poszedł za jej przykładem. Draco, który stał
przy niej, wydawał się zrelaksowany. Harry wiercił się niecierpliwie, ignorując
mruknięcia Marcusa. Wszyscy byli zdeterminowani oraz przerażeni treningiem. W
końcu na ciche polecenie aurora rozpoczęli bieg. Każdy swoim tempem, starając
się nie odstawać od reszty. Po trzecim okrążeniu Hermiona czuła, że zaraz
wypluje z siebie płuca, a strużki potu spływały po jej skroniach. Astoria
truchtająca przy niej potykała się już o swoje nogi, a oddychała równie ciężko
co gryfonka. Milli była kawałek za nimi, ocierając ramieniem kropelki z czoła.
Miała czerwone policzki, ale dzielnie pokonywała kolejne odcinki. Na
prowadzeniu był Draco, który wydawał się wciąż w równie dobrym stanie, co na
początku. Na jego piętach siedział Teodor, równie rozluźniony, co Malfoy. Parę
kroków od Notta, biegł Harry, którego oczy błyszczały, a uśmiech pojawił się na
twarzy. Blaise z Marcusem biegli obok siebie, nigdzie się nie spiesząc. Ku
zaskoczeniu Hermiony Pansy trzymała się bardzo blisko chłopaków, również
niezbyt zmęczona.
-Agh, już nie mogę – wykrztusiła Astoria,
prawie lądując na podłodze. Wystarczył jednak wzrok Erika by z jękiem ruszyła
dalej. Hermiona dobrze ją rozumiała, gdyż sama nie przepadała za bieganiem. W
końcu auror kazał im się zatrzymać, a oni padli na podłogę. Chłopcy jednak byli
wciąż w dobrej formie, a nawet aż nazbyt weseli.
- Biegnijcie dalej – Hutz machnął na Draco,
Teodora, Harry’ego, Marcusa, Blaise’a i Pansy, którzy niepewnie popatrzyli na
niego – Biegnijcie tak długo aż wam nie każę przestać.
Prefekt Naczelna zerknęła na odbiegających,
zastanawiając się skąd u nich taka wytrzymałość. Oczywiście, Draco wspominał,
że w Malfoy Manor biega codziennie z ojcem, a w Hogwarcie czasem po Zakazanym
Lesie z Teo, ale nie spodziewała się, że po tak wielu okrążeniach oni wciąż
mają siłę na uśmieszki. Erik spojrzał na pozostałych, uśmiechając dość
nieprzyjemnie.
- A wy zaczynajcie się rozgrzewać.
-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.
Dziewczyna zakreśliła kolejną informację w
książce, gładząc piórkiem swój policzek. Uniosła na moment wzrok obserwując
szalejące płomienie w kominku, które wyginały się w swoim własnym tańcu. Przesunęła
spojrzenie dalej, przyglądając chłopakowi. Miała za zadanie poduczyć Ginny
zaległości, na prośbę samego dyrektora. Minął tydzień od powrotu rodzeństwa,
tydzień gdy szkoła wrzała od plotek na temat rudzielców. Hermiona złapała
spojrzenie Teodora, który czytał gruby tom na temat telepatii. Czarne tęczówki błysnęły
jednak ciepłem, a różowe usta wygięły w uśmiechu. Przewróciła oczami, zerkając
na resztę osób. Ginny siedziała na fotelu, pisząc pieczołowicie wypracowanie. Zarzuciła na siebie gruby sweter z wielką literą F na przodzie, co dość wyraźnie mówiło, że była to bluza jej zmarłego brata. Kartkowała
od czasu do czasu podręcznik w poszukiwaniu informacji. Ron zajął miejsce obok
siostry, pogrążony w lekturze Eliksirów. To był dziwny widok, obserwowanie jak
ze skupieniem przesuwał wzrokiem po zdaniach. Wciąż się nie odzywał, co
wszystkich trochę przerażało.
- Mam dość – stwierdził w końcu Harry,
odchylając do tyłu i odrzucając od siebie wypracowanie.
- Mówiłam byś nie odkładał wszystkiego na
ostatnią chwilę – burknęła Hermiona, przewracając oczami – Ale niee, wielki
Wybraniec, jest zbyt zajęty by zająć się pracami domowymi.
- To był ważny trening – uporczywie odparł
Potter, krzywiąc się – Mamy w końcu pokonać ślizgonów, prawda?
- Och, gdyby to usłyszał Draco lub Marcus –
wymamrotał cicho Teo, uśmiechając z politowaniem do gryfona – Napisałeś chociaż
coś z sensem?
- Oczywiście, że tak – prychnął zielonooki,
zamykając z hukiem podręcznik i unosząc brwi – Ktoś ma ochotę zagrać w szachy?
- Harry – jęknęła Prefekt, zerkając na
pogięty już pergamin, który był jego esejem – Będziesz musiał to przepisywać.
- Daj spokój, Hermiono – zachichotał,
pstrykając ją w nos i podnosząc się do góry – Ron, pójdziesz ze mną po szachy?
- Jedna partyjka, a potem kończycie eseje –
ostrzegła, gdy obaj wychodzili. Teodor zaśmiał się, kierując w stronę kuchni i
pytając czy któraś ma ochotę się czegoś napić. Gryfonki poprosiły o herbatę,
wciąż pogrążone w swoich zajęciach. W pewnym momencie drzwi do salonu się
otworzyły, a w wejściu stanął Draco. Ślizgon zmierzył spojrzeniem oniemiała
Ginny, a potem wolnym krokiem podszedł do drugiej gryfonki.
- Wszystko w porządku? – spytała z troską
Hermioną, gdy opadł na sofę obok niej wciąż milcząc.
- Tak – odparł krótko, kładąc ramię na
oparciu za nią i odchylając do tyłu. Dziewczyna niemalże odruchowo zmieniła
pozycję tak by położyć nogi na jego udach. Uśmiechnęła się przy tym, gdy
srebrne spojrzenie błysnęło ciepło.
- Wydajesz się zmartwiony – szepnęła, zamykając czytany podręcznik i przyglądając
jego zmarszczonym brwiom. Malfoy przypatrzył się jej przez chwilę, przyciągając
bliżej oraz obejmując. Nad ramieniem gryfonki zerknął na Ginny, która patrzyła
na nich niepewnie. Gdy jednak lodowate oczy złapały ją na podpatrywaniu,
zawstydzona spuściła głowę.
- Po prostu się stęskniłem – powiedział cicho
do jej ucha, muskając wargami czoło ukochanej i wdychając truskawkowy zapach
włosów – Masz coś zaplanowane na wieczór?
- Tak – odparła zdecydowanie co sprawiło,
że smutek mignął w jego oczach – Ciebie w moim pokoju.
- Och, to mi bardzo odpowiada – przyznał,
miło zaskoczony jej chęcią spotkania oraz spędzenia więcej czasu ze sobą – Co będziemy
robić?
- Relaksować się i cieszyć sobą – wzruszyła
ramionami, odsuwając nieznacznie, gdy Teo wrócił z powrotem. Odebrała kubek z
herbatą, zaciągając cytrusowym zapachem. Draco zagadał Notta, a ona
przypatrzyła się zamyślonej Ginny. Młoda czarownica jednak uśmiechnęła się
lekko, pisząc dalej esej. Dopiero, gdy Harry z Ronaldem wrócili blondyn
pożegnał się i zniknął za obrazem, nie chcąc spędzać czasu z rudym.
- Może się skusisz? – Harry machnął na
Notta, który uniósł brew – Rozumiem, że nie.
- 5 punktów dla Gryffindoru za
spostrzegawczość – prychnął ciemnowłosy, przewracając oczami i zaczytując w
książce.
-Ach, ślizgoni – wymamrotał Potter,
rozstawiając planszę i sadowiąc się na podłodze z cichym towarzyszem.
-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.
- Umieram, A., po prostu umieram – jęknęła
Hermiona do słuchawki, opierając o barierkę i wzdychając – Nie pamiętam już
czemu tak mi się ten pomysł podobał.
- Nauczycie się lepiej walczyć –
przypomniała jej ciepło przyjaciółka, chichocząc – Czyli było gorzej niż z
panią Dietrich ze szkoły?
- Możesz mi wierzyć, że ona przy Hutzie
jest bardzo łaskawą i miłosierną osobą – zaśmiała się Prefekt, mrużąc powieki i
patrząc na błonia – To był już drugi trening i nic się nie zmieniło. Tylko
wszystko bardziej boli. Najpierw biegaliśmy, potem rozciągaliśmy, potem znów
biegaliśmy, potem rozciągaliśmy i robiliśmy milion różnych rzeczy od której nie
czuję teraz nic więcej niż okropnego bólu.
- Moja biedna czarownica – jasnowłosa
powiedziała to ciepło, a Hermiona niemalże czuła jak ją mugolka obejmuje –
Niech Draco zrobi ci masaż. Albo Blaise.
- Żebyś wiedziała, że wymuszę to na nim –
przytaknęła stanowczo, uśmiechając gdy w wejściu pojawiła się ciemna sylwetka –
O wilku mowa. Napiszę do ciebie jutro, dobra?
- Czekam już przy oknie – parsknęła
szczęśliwa nastolatka, obiecując, że szybko odpisze – Kocham cię, H.
- A ja ciebie, Ar – pożegnała się gryfonka,
podając słuchawkę przyjacielowi. Blaise radośnie przywitał się z ukochaną,
czochrając czuprynę Prefekt. Dziewczyna przemknęła do wyjścia, znikając za
drzwiami. Musiała jak najszybciej wrócić do siebie i położyć na łóżku.
- Było aż tak źle? – Arya spytała od razu
chłopaka, kiedy ten się już odezwał – Tydzień temu byliście wykończeni, ale
zdeterminowani, a teraz niemalże Hermiona skoczyła z Wieży.
- Tydzień temu w porównaniu z tym, to
pestka – zgodziła się Zabini, krzywiąc na liczne zakwasy – Malfoy i Nott
niemalże padli, gdy Hutz kazał im wciąż biec i biec. Tak jakby postanowił, że
nas wszystkich złamie.
- Może to jest właśnie jego cel? –
zaproponowała jasnowłosa, siedząca wiele tysięcy kilometrów od niego – Może
chce was złamać, a potem poskładać?
- Nie mam pojęcia, skarbie, ale trenuje nas
chyba niczym armię młodych aurorów – Blaise oparł się plecami o ścianę Wieży i
westchnął – Jak ci poszła dzisiaj biologia?
- Hmm, biorąc po uwagę, że przegadaliśmy
całą wczorajszą noc, a ja się nie uczyłam, to nawet nieźle – mulat zaśmiał się
słysząc jej optymizm, a jednocześnie rozbawienie – Nie ma żadnego eliksiru by
szybciej się uczyć?
- Niestety nie znam takiego – zgasił nowy
pomysł dziewczyny, zerkając na rozgwieżdżone niebo – Gdzie jesteś?
- Na dachu przy moim pokoju – odpowiedziała
spokojniejszym tonem, bardziej zamyślonym – Widzisz księżyc?
- Tak. Jest dziś piękny – zauważył,
obserwując jasną kulę – Jest zimno. Założyłaś bluzę?
- Tak, mamo, założyłam – jęknęła, wywołując
uśmieszek u Blaise’a – I nie, nie siedzę na śniegu. Wyciągnęłam też koc i się
nim opatuliłam. Nie martw się, karmelku.
- Gdybym miał przestał się o ciebie
martwić, to tylko wtedy gdy leżałabyś w moich ramionach – odparł poważnie,
przekręcając sygnet na palcu – Za tydzień obiad u mnie w domu, pamiętasz?
- Ciężko zapomnieć – prychnęła, kichając
jednocześnie – Blaise?
- Tak, księżniczko?
- A co jeśli twoja mama mnie nie polubi? –
spytała cicho.
- Moja mama już cię uwielbia, skarbie, od
momentu, gdy sprawiłaś, że jestem szczęśliwy
– Zabini był pewien tego, gdyż
jego matka od wielu tygodni domagała się spotkania z jego dziewczyną – Nie masz
co się przejmować. To ma być fajna zabawa, a nie stres i obiad.
- Jesteś niesamowity, wiesz? Wszyscy martwą
się wojną, wszyscy widzą same problemy, a ty chcesz wciąż się bawić – Arya
Roser niemalże to wyszeptała – Blaise, możesz mi coś obiecać?
- Obiecuję – odparł od razu, naciągając
kaptur na głowę – Co właśnie obiecałem?
- Nawet nie wiesz co, a to zrobiłeś –
wydawała się zaskoczona tą szybką, ale i poważną odpowiedzią – Dlaczego?
- Ufam ci, Arya, ufam i jestem w stanie
zrobić wszystko. Wszystko – odparł z mocą, zastanawiając się skąd ta siła i
pewność – Co obiecałem, skarbie?
- Nigdy nie przestaniesz widzieć pozytywów
w najgorszym momencie życia, okej? – poprosiła go cicho – Wszędzie znajdziesz
jakąś iskierkę. Nawet w najmroczniejszej chwili.
- W porządku, jeśli ty mi obiecasz, że
zawsze mi ją wskażesz – przymknął powieki, wstrzymując oddech. Przytaknęła
cicho, milknąc. Oboje wsłuchali się w swoje oddechy, wyobrażając, że siedzą
obok siebie. Blaise czuł się niezmiernie szczęśliwy jak każdego wieczoru, gdy
dzwonił do dziewczyny. Uwielbiał słyszeć jej głos, widzieć ja oczami wyobraźni
przed sobą. Fioletowe oczy, zarumienione policzki i jasne włosy. Była jego
aniołem stróżem, jego światełkiem. Właśnie tą iskierką o której wspominała –
Arya?
- Jestem – wyszeptała, a coś zaszurało w
tle – Właśnie kładę się do łóżka. Za zimno jednak się zrobiło.
- Przykryj się kołdrą – przypomniał,
zagryzając wargę – Leżysz?
- Tak – potwierdziła, niemalże szepcząc –
Możesz się nie rozłączać? Lubię zasypiać, gdy słyszę, że wciąż tam jesteś. To
prawie tak jakbyś leżał obok mnie.
- Jasne – brązowe tęczówki chłopaka
zalśniły czułością, odbijając liczne gwiazdy. Jednakże on wciąż ich nie
widział, zbyt bardzo pochłonięty słuchaniem oddechu ukochanej. To było dziwne,
nienormalne. Wiedział, że jest zbyt młody by nazwać to uczucie prawdziwą
miłością. Czy w końcu ona była? Dzieciaki w ich wieku trwały jedynie w pustym
przekonaniu, że wiedzą co to za uczucie. Te ich liczne zauroczenia, to właśnie
była dla nich miłość. Jednak Blaise wiedział, że to były błahostki. Krótkie
wątki w ich życiach, o których za parę lat zapomną. Nie będą pamiętać czy ich
ukochany miał brązowe oczy czy niebieskie, nie będą pamiętać czy ich ukochana
była blondynką czy ciemnowłosą. Wszystko się zleje w jedno. Ale to co czuł do
Aryi.. to była miłość. To dziwne, pokręcone uczucie, które męczyło go niczym
choroba. Gdy starał się o niej nie myśleć, sprawiał, że tylko jeszcze bardziej
miał ją w głowie. Gdy starał się czytać, widział ją oczami wyobraźni. Była
niczym duch, wszędzie odnajdywał jakiś szczegół, który do niej pasował. Czym
więc była ta miłość? Według niego to coś więcej niż uczucie, to coś, czego nie
da się opisać.
- Arya? – chrząknął, czując nagle, że jego
teoria się spełniła. Jednakże nie uzyskał odpowiedzi, a jedynie spokojny szmer
jej oddechu. Uśmiechnął się delikatnie, zasmucony trochę, że nie może usłyszeć
jego odkrycia - Nie jestem w tobie już zakochany.
Blaise podniósł się, stając na krawędzi i
zerkając na Zakazany Las. Pojedyncze płatki śniegu tańczyły na wietrze,
zachęcając by do nich dołączył. Wyciągnął twarz w stronę księżyca, zapamiętując
szum wiatru, chłodny powiew na buzi oraz skrzypanie śniegu pod jego stopami.
- Kocham cię, Arya – wyznał, a jego słowa
rozpłynęły się w powietrzu.
-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.
Draco leżał wygodnie na łóżku gryfonki,
obserwując ją ukradkiem. Prefekt Naczelna w swoim zbyt dużym podkoszulku z
rysunkiem jakiegoś niebieskiego ludzika i luźnych dresach, wydawała się aż za
bardzo kusząca. Dziewczyna spakowała torbę na jutro, mówiąc nieustannie o
ostatnim eseju na Runy. Malfoy słuchał jej cierpliwie, wiedząc że musi się
wygadać. Dopiero po kolejnych paru minutach Hermiona usiadła przy nim, chowając
twarz w dłoniach.
- Przepraszam, wiem, że zanudzam – wybąkała
nerwowo, drżąc bezwiednie, gdy musnął palcami jej pleców – Po prostu.. nie
wiem, Draco. Nie wiem co robić.
- Po prostu bądź, Granger, a wszystko się
ułoży – zapewnił ją, przyciągając do siebie. Położyli się na boku, przypatrując
uważnie swojemu parterowi. Hermiona z zarumienionymi policzkami zerkała na
niego spod ciemnych rzęs, a malinowe usta drżały.
- Co myślisz o Hutzu? – spytała zamyślona,
bawiąc palcami guzikami jego koszuli – Jest dość wymagający.
- Nic mi nie mów – jęknął ślizgon,
przypominając sobie ostatni wycisk oraz wciąż bolące go wszystkie mięśnie –
Traktuje nas jakbyśmy byli nadludźmi.
- Hartuje nas, to dobrze – mruknęła,
zagryzając policzek – Najpierw umocnimy ciało, a potem przejdziemy do magii. Będziemy
ćwiczyć pojedynki, wy z Harry’m Czarną Magię..
- Jest w tym naprawdę dobry, nie musisz się
tak martwić – Draco musnął palcem jej zmarszczonego czoła, gdy się zasępiła –
Jestem pewien, że niedługo w ogóle nie będzie u sprawiała problemów.
- To dziwne, prawda? – ponownie przypomniała
sobie widok Wybrańca w Komnacie Tajemnic. Parę razy obserwowała jak spokojnie
pojedynkuje się ze ślizgonami, a zaklęcia wypowiada gładko, niemalże czule. W takich
momentach jego oczy niemalże świecą zielenią, włosy falują i czernieją, a on
sam otacza się ciemnością. Drgnęła, przypominając sobie jak intensywnie bije od
niego magia, jak kusi i nęci.
- Ma talent – Draco przyjrzał się gryfonce,
która patrzyła na jego lewę ramię z troską. Smukłymi palcami odsłoniła rękaw
bluzy, muskając opuszkami wytatuowanego węża. Oboje dobrze pamiętali jak
znalazła go wtedy na korytarzu i tu sprowadziła. Po raz pierwszy widziała wtedy
słabego Malfoya, który nie miał sił na nic.
- Gdy zginął Syriusz, Harry zaczął się
zmieniać – szepnęła, wciąż gładząc jego przedramię – Często był ponury, chował
się w pokoju i nie chciał rozmawiać. Nocami wychodził z domu i chodził bez
namysłu po ulicach. Zaczynał pogrążać się tak bardzo w żalu, że mrok go otaczający
zdawał się wsiąkać w niego. Razem z Aryą wciąż przy nim byłyśmy, pocieszałyśmy
i wyciągałyśmy na zewnątrz. W końcu zaczął do nas wracać z tej otchłani
rozpaczy. Wydaje się często, ze to znów on. Harry. Ale wciąż ma w oczach tą
ponurą pustkę.
- Stracił ojca chrzestnego – delikatnie zauważył
Draco, ściskając jej dłoń.
- Tak, stracił Syriusza za szybko. Nie zdążył
się nacieszyć, że go ma – mruknęła, uśmiechając blado – Czasem gdy patrzę jak
ćwiczy z wami Czarną Magię widzę, że ta ciemność wciąż w nim jest. Powoli wsiąkła
w niego, stała się jego cząstką. Kocham go takiego jaki jest. Bardzo. Ale boję
się czasem by ten mrok nie powiększył się.
- Na pewno Potter odnajdzie równowagę,
Granger, on w sumie już to opanował – zapewnił ją, z namysłem kręcąc głową –
Harry nie daje się wciągnąć w macki Zakazanych Sztuk. On umie nimi rozporządzać.
Jest w tym niezły, w opieraniu się ciemności, ale kontrolowaniu jej. Ale ma
również w głowie jak gdyby granicę, której nie przekracza.. w końcu wciąż ma
dla kogo walczyć, prawda?
- Po śmierci Syriusza przestał widzieć sens
czegokolwiek – wzdrygnęła się, bliżej przysuwając do ślizgona – Coś w nim
pękło.
- Ale dałaś radę złożyć go z powrotem,
Granger – blondyn przytulił ją, opierając brodę o czubek jej głowy – Potter wie,
że wciąż ma rodzinę, którą musi chronić. A aby ją bronić, musi żyć. Jesteś dla
niego najbliższą osobą, Granger, on to wszystko robi dla ciebie.
- Po postu go kocham – szepnęła, muskając
nosem jego obojczyk – On też jest dla mnie rodziną, Draco.
- Właśnie dlatego, to ty jesteś tą
równowagą. Ty wyznaczasz granicę w jego głowie – wyjaśnił, unosząc jej brodę by
móc spojrzeć w czekoladowe oczy – I skoro już się w to zagłębiamy, to jesteś
też równowagą dla mnie.
- To chyba jedna z najdziwniejszych rzeczy
jakie usłyszałam i które mi się tak spodobały – zaśmiała się, całując go czule –
Draco?
- Granger – niemal niemo odparł, mieszając
ich oddechy ze sobą.
- Zostań dziś na noc – poprosiła, niepewnie
gładząc kciukiem jego policzek – Znaczy, jeśli nie chcesz, to..
- Zamknij buzię, Granger – parsknął,
podciągając kołdrę i okrywając ją czarownicę. Ułożył się przy niej wygodniej,
wciąż tuląc w ramionach. Wsłuchał się z powrotem w jej ciepły głos, gdy zaczęła
mu coś opowiadać. Przegadali prawię pół nocy, nim zmorzył ich sen. Zasnęli mocno
w siebie wtuleni, jakby obawiając, że w nocy spełnią się ich najgorsze
koszmary.
Boże, pisz więcej....
OdpowiedzUsuńTo jest wspaniałe, cudowne... no nie ma słów.
Z chęcią przeczytam wszystko co napiszesz.
Życzę weny.
Pozdrawiam,
HH
O ranyy, dziękuję bardzo bardzo!
UsuńNawet nie wiesz jak mi się miło zrobiło, gdy przeczytałam ten komentarz *_*
Ściskam ciepło,
Lupi♥
Och, wpaniały rozdział :D
OdpowiedzUsuńRon i Ginny wrócili, mam nadzieję że im się poprawi.
Wszyscy mieli niezły wycisk na treningu :D
Blaise i Arya. Słodko. Cieka jestem obiadu, mam nadzieję że matka Blaise'a przyjmie ją do rodziny.
Draco i Herm jak ja kocham ich relacje.
XxPozdroXx
Kiedy nowy rozdział
Aż sama się zmęczyłam pisząc o tym ich treningu xd Ja bym padła po pięciu minutach! ;D
UsuńRozdziały będą różnie dodawane, bo Lupi jest w klasie maturalnej ;<
Wspaniały rozdział <3.
OdpowiedzUsuńOby tak dalej!
Pozdrowionka :3
Alicja z http://srebrnalza.blogspot.com/
Cudowny rodział:) zresztą jak każdy :) Twój blog jest cudowny , czekam na kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuńMerlinie, aż się zarumieniłam! Dziękuję x 345678!
UsuńMam nadzieję nie zawieść,
Lupi♥
ooooo jak słodko :3 fajnie że rudzielce wrócili i jest wszystko jak na razie dobrze biedna Gin ale jest silna da radę :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Zobaczymy jak to będzie ^^ Ale obiecuję, że ciekawie!
UsuńCudowny rozdział !
OdpowiedzUsuńRon i Ginny wrócili, szkoda, że Ron się nie odezwał, mam nadzieję, że w następnym rozdziale mu się poprawi.
Hutz nieźle daje im wycisk :) to dobrze, że pomaga opanować magię i nauczyć paru sztuczek ;)
Jejku Blaise i Arya, kocham ich paring :*
Blaise jest przy niej taki słodki i kochany ❤❤❤
Draco i Hermiona, cudowni ❤
Strasznie szkoda Nathaniela :'( oby przeżył jeszcze wiele wspaniałych chwil :*
Ps. Weny życzę!
Aki Aki
Potrzebuję właśnie złamanego Rona, a ten zwykle rozgadany chłopak nagle nie potrafi się wysłowić.. lubię ich męczyć!
UsuńErik jest ostry, ale świetny z niego auror!
Cieszę się, że Arya & Blaise się podobają, bo ja serio ich lubię :D i lubię o nich pisać!
Nathaniel, to hmm mój słaby punkt. Będzie równie bardzo cierpiał i równie często się śmiał!
Wenę pobieram i mocno ściskam,
Lupi♥
Ajajajajaajajajaj, gdzie Pansy? Ja się pytam, gdzie ona jest. Może w 3 zdaniach ją widziałam... moja droga, ja tutaj liczę na tak, jak ci już wielokrotnie pisałam duużo Pansy, no, ale jak jej nie ma to nie pozostaje mi nic innego, jak skomentowac całą resztę. Blaise, Blaise, Blasie, jaki on czuł, jaki kochany, jaki słodki. Gdzie on był, jak ja biegałam po deszczu bez kurtki, no nie mógł do mnie zadzwonić? Jest taki uroczy w tej miłości, nawet nie próbuj mi tego psuc, bo ta jego ukochana mimo, że zapewniasz nas o jej wspaniałości i wiadomo, że Hermi nie przyjażniłaby się z istotą pokroju Voldemorta, to ona mi się nie podoba, no nie podoba mi się. Ogólnie to powiem ci, zę strasznie się bałam tym, że jak powrócą najbardziej rudzi z rudych, to przyjaźń między naszymi wojownikami zawiśnie na włosku. Tak robią ludzie na innych blogach, ale ty nie jesteś jak inni i mi to za każdym razem udowadniasz!!! I kurczaki, jak czytam Wichrowe wzgórza, to mam podobne uczucia, jak tutaj i o to chodzi. Musze oczywiście oddnieśc się do mojego odmiennego Draco, nieby odmiennego a jednak nadal tego samego. Oj jak wspaniale, że nie zabierasz mu tego jadu, którego tak uwielbiam, jak wspaniale z twojej strony, że on nadal mówi do Hermi Grenger. Dla mnie to ważne. Bo obydwie wiemy, że Dramione mogłoby być możliwe w świecie JK, ale ono właśnie wyglądałoby tak, to nie byłaby cukierkowa miłość, to byliby nadal Grenger i Malfoy. I to jest to, ten wyjątek i moja ulubiona Pansy, Lubisz, jak cię chwalę, ale to nie jest chwalenie, no czymże jest chwalenie czegoś, co należy chwalić. To zwykła formalnosć. Uwierz mi, że coedziennie sprawdzam, czy jest rozdział. Wczoraj nie sprawdziłam a się pojawił. Przypadek? Nie sądze... Wybacz za błędy, ale pisze na szybko, bo tylko teraz mogę skupić w sobie wszystkie myśli, jakie chcę ci przekazać. Własnie oglądam Harrego, bo tvn nas kocha. I to jest takie klimatyczne. Gratuluję, czekam na więcej i szybciej, a nawet i możesz dla mnie codziennie pisać i nigdy nie kończyć. Powodzenia :*
OdpowiedzUsuńAnonimowa Scarlett
Hahaha, obiecuję, że Pansy się pojawi nie w następnym, a jeszcze kolejnym! Będzie, będzie Pansy ja też się za jej postacią stęskniłam, a tak bardzo lubię o niej pisać! Zasmuciłaś mnie, że średnio lubisz Aryę, bo ja jej postać lubię i staram się by inni też. Czy jest wspaniała? Cóż, romansowanie z Zabinim będąc wciąż z Masonem? To nie należało do jej wspaniałości i będzie popełniać błędy, ale to później :D Nie, myślę, że mimo powrotu Hermiona nie porzuciłaby innych i tego nie zrobi xd A co do Draco.. co to za Malfoy bez grangerowania? :D Lubię bardzo czytać Twoje komentarze, bo nie dość, że rozbudowane, to tak wielką mi przyjemność sprawiają w czytaniu!
UsuńMocno ściskam i pozdrawiam,
Lupi♥
Rozdział świetny, podoba mi się jak wszyscy swobodnie się ze sobą czują :). Czekam aż relacja Astoria i Harry rozwinie się bardziej, świetnie opisujesz sytuacje Ginny i Rona, bardzo wiarygodnie ;). Czekam na więcej :)
OdpowiedzUsuńDziękuję i zapraszam na nowy rozdział! :) :*
Usuń