7 sierpnia 2015

Prawdziwi przyjaciele są na zawsze, a nie na chwile.

Cześć,
wybaczcie tą niespodziewaną blokadę bloga, ale jak wróciłam z wyjazdu postanowiłam spróbować z szablonem jeszcze raz. Dzięki autorce tego dzieła szablon został ustawiony, za co bardzo dziękuję. Jednakże wciąż jestem na etapie poprawiania wcześniejszych rozdziałów, gdyż po kopiowaniu z Worda często zmienia się im teraz czcionka i są na białym tle, co mnie irytuje. Dlatego ten rozdział wstawiam, a za utrudnienia z wcześniejszymi przepraszam! :D

Ach, jeszcze jedno! jest parę zmian w "Wywiad w terenie", więc zapraszam i tam :)

Miłej lektury,
Lupi♥

Za szablon dziękuję wspaniałej Mariposie z Szablonownicy!





Pansy kiedyś uwielbiała spać. Mogła wtedy zapomnieć na moment o całym swoim życiu i spotkać Christophera. W każdym śnie widziała jego uśmiechniętą twarz, jego rozczochrane włosy, błyszczące oczy. Nie było miesiąca by nie wróciła z powrotem w ramiona brata, który był dla niej jedyną rodziną. Cały dzień czekała na wieczór, na moment, gdy będzie mogła okryć się swoim fioletowym kocykiem, który od niego dostała i pogrążyć w kolejnym marzeniu, że znów on jest przy niej.

Pansy teraz nienawidziła spać. Za każdym razem widziała tamtego człowieka, jego oczy, czuła swąd spalonej skóry. Ten biedny chłopak wyciągał w jej stronę rękę, a poparzona twarz zmieniała się w oblicze Chrisa. Była świadkiem potwornych tortur ojca, widziała jak bezwładne ciało opada na ziemię. Na palcu u ręki migotał wtedy ich rodowy pierścień, przypominając, że ta okaleczona istota to jej brat.

Kiedy więc otworzyła powieki i tym razem, spodziewała się fali wspomnień. Ku jej zdumieniu czuła się wypoczęta oraz spokojna, jak gdyby nigdy się nic nie wydarzyło. Słyszała solidne bicie serca, jak się okazało Zabiniego, który posłużył jako poduszka. Podniosła się ostrożnie, przecierając oczy i rozglądając po pokoju. Wszyscy ślizgoni, plus dwóje gryfonów smacznie sobie drzemało w przeróżnych pozycjach. Uśmiechnęła się na widok Millicenty uroczo skulonej na kolanach Marcusa. Starszy chłopak półleżał na fotelu, mocno ją obejmując, nawet we śnie pilnując by dziewczynie nic się nie stało. Na miękkim dywanie leżał Dracon z wtuloną w siebie Hermioną, która wyglądała równie spokojnie, co jej ukochany. Na sofie w przedziwnej plątaninie kończyn leżał Harry, uśmiechając do sennej mary. Nogi oraz ręce miał splątane z Astorią, równie zadowoloną w czasie snu. Podniosła się z pufy, na której zasnęła z mulatem, starając się nie narobić hałasu. Ostrożnie przeszła po podłodze między pustymi butelkami, jak i tymi do połowy opróżnionymi. Zgrabnie ominęła półmiski z przekąskami, stając w końcu w bezpiecznej odległości. Przeszła w skarpetkach do aneksu kuchennego, unosząc brwi na widok myjących się już naczyń w zlewie. Na blacie siedział Teodor z kubkiem kawy w jednej dłoni oraz gazetą w drugiej.

- Dobry – mruknęła, krzywiąc na dźwięk chrypy, przypominającej wczorajszy wieczór.

- Woda się dopiero zagotowała – powiedział, nie podnosząc na nią nawet wzroku. Powstrzymała się przed skomentowaniem tego, odliczając w myślach do dziesięciu. Naprawdę kochała wszystkich swoich przyjaciół, ale z nim zawsze był problem. Teodor zwykle był na uboczu, trzymając się jedynie z chłopakami oraz Astorią. Nigdy nie rozumiała jego niechęci do innych, a teraz po nowych relacjach z Hermioną, Nott znów zaczął się bardziej udzielać.

- Dzięki – westchnęła, zaparzając rumianek, który uwielbiała pić. Jednocześnie nalała do szklanki czystą wodę, wypijając ją duszkiem. Ciemne oczy ślizgona skierowały się na nią z dziwną kpiną, gdy ocierała usta – Jest gorące, a mi się chciało pić.

- Jasne – wzruszył ramionami, mrużąc powieki na widok jej grymasu – Jestem pod wrażeniem twojego talentu aktorskiego.

- Nie udawałam wczoraj – warknęła, zaplatając ramiona na piersi – Wczorajszy wieczór był prawdziwy w każdym calu, Nott.

- Nie mówię o wczorajszym dniu – przytaknął, mierząc ją przenikliwym spojrzeniem – Mówię o każdym innym dniu. Za każdym razem uśmiechasz się, śmiejesz i robisz wszystko by inni widzieli,  że już wszystko dobrze się poukładało w twojej głowie.

- Nie interesuje mnie zupełnie twoje podejście do tej sprawy. Mojej sprawy – chrząknęła, mocząc wargi w ciąż gorącym naparze – Pogodziłam się już z przeszłością.

- Pogodziłaś się z zabiciem niewinnego człowieka? – prychnął, wpisując coś na trzymanej gazecie, rozwiązując dalej krzyżówkę – Pogodziłaś się z wiedzą, że twój ojciec zabił z zimną krwią twojego brata?

- Ale z ciebie dupek – syknęła, odgarniając czarne pukle z czoła i unosząc wyzywająco brodę – Nie. Nigdy się z tym nie pogodzę. Ale zrozumiałam, że zabicie go w pokręcony sposób było dobrym uczynkiem.

- To prawda – zgodził się stanowczo Teodor, ku zdumieniu nastolatki – Dlaczego więc wciąż się każesz za ten czyn?

- Nie karzę się – zaprzeczyła, zastanawiając się po kie licho obudziła się pierwsza – Nie okaleczam się, nie głodzę. O co ci chodzi, Nott?

- Dusisz to wszystko w sobie, Parkinson. Masz oddane przyjaciółki, które troszczą się o ciebie. Nie zauważyłaś tego? Hermiona, Astoria, Milka nie odwrócą się od ciebie jak w końcu wyrzucisz to z siebie – powiedział na głos to, co zaprzątało jej ostatnio głowę – Pansy, każesz się odsuwając od nas, a jednocześnie przebywając w naszym gronie.

- A co jeśli to nie jest żal, smutek czy pragnienie poczucia bliskości? – szepnęła, znowu sprawiając, że zaczął się przyglądać ślizgonce – Może to gniew, wściekłość oraz nienawiść się we mnie kłębią? Nie chcę ich zranić, rozumiesz? Nie potrzebuję przytulenia, tylko mocnego ciosu.

- To też się da załatwić – skinął krótko głową, zaciskając usta – Niedługo będziesz mogła to z siebie uwolnić.

Pansy upiła kolejny łyk, zerkając na chłopaka z ukosa. Oboje za sobą nie przepadali, ale się dość często rozumieli lepiej od innych. Nigdy nie miała problemów tak, jak Toria by pojąć jego chęć do samotnych spacerów. Nie przeszkadzały jej również jego chamskie odzywki oraz słowne potyczki, które lubił. Teodor był mroczny, cichy i tajemniczy, co ją odpychało, ale też ciekawiło. Nie była zaskoczona, że to u niego znajdywała zrozumienie, co do całej tej sytuacji. Przepraszała go parę razy za tamten upiorny atak na wieży, ale skwitował to chytrym uśmieszkiem oraz wzruszeniem ramion. Wciąż ją podpuszczał, drażnił czy irytował, ale stanowił też dobre źródło do zanalizowania samej siebie. Teraz też w końcu zwróciła uwagę na to, że przeżywała tak zwane etapy żałoby. Wcześniej zaprzeczała, w końcu jak ojciec mógł zabić Christopha? Później była wściekła, gniew kipiał w niej, ale nie pozwoliła mu wydostać się z palącej piersi. Chciała też znaleźć rozwiązanie, które przywróciło by jej brata. Szukała winy ze swojej strony, to w końca mogła ona zawinić. Czy to była wina tej małej dziewczynki, którą była? Czy jeśli byłaby wtedy twardsza, to ojciec nie zwróciłby uwagi na jego inność? Później się załamała. Pogrążyła w mroku, rozpaczy i dopiero jej przyjaciele ją przywrócili do porządku. Była gotowa skoczyć wtedy z Wieży by pozbyć się tego wrażenia, że nie zasługuje na swoją marną egzystencję. A teraz? W końcu dopuściła do siebie myśl, że to nie jej wina. A gdy pozbędzie się gniewu.. może z powrotem przypomni sobie, jak to jest być zwyczajną Pansy. Nawet w samotności będzie sobą, a ta prawdziwa Pansy Parkinson nie będzie pojawiać się jedynie przy przyjaciołach.

- Akceptacja – uniosła zaskoczona wzrok, gdy Teodor wypowiedział na głos ostatni etap.

- Co? – zmarszczyła brwi, zastanawiając się czy nie odczytał jej myśli. Każdy wiedział, że Spadkobierca Nottów był bardzo potężnym magiem oraz zdolnym uczniem.

- Hasło – uniósł brew, machając krzyżówką – Akceptacja.

- To była chyba moja krzyżówka – Hermiona weszła do kuchni, ziewając głośno –Pić!

- Dzień dobry, wyglądasz.. niedorzecznie – stwierdził Teodor, uśmiechając od razu i podając brązowookiej szklankę z wodą – Twoje włosy wyglądają jakby wydostały się z dżungli.

- Zaraz ty trafisz do dżungli – zagroziła rozbawiona gryfonka, marszcząc nos na kubek Pansy – Znów pijesz zielsko?

- Mniam – odpowiedziała potwierdzająco ślizgonka, śledząc uważnie poczynienia towarzyszy. Hermiona oparła się przy ciemnowłosym, trzymając szklankę. Chłopak potargał jej włosy, wywołując tym grymas u Prefekt. Fascynowała ją ta relacja między tą dwójką. Jak czuli się przy sobie swobodnie, jak rozumieli się bez słów. Dosłownie. Nie raz zauważała, że wymieniają ciche uwagi we własnych głowach. Potrafili rozpoznać, gdy któreś z nich się zbliża. Było to dziwne, fascynujące oraz specyficzne.

- Trzeba ich budzić – powiedziała Granger, posyłając im szczęśliwy uśmiech – Ktoś na ochotnika?

-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.

Hermiona uniosła ręce do góry, machając nimi dookoła i wyginając się zabawnie. Zrobiła obrót, a później stanęła na powrót przed sofą. Zaczęła machać głową, klaskać oraz tańczyć. Uśmiechnęła się na widok ich min, kiedy starali się zrozumieć o co może chodzić w tym wszystkim.

- Celestyna! – krzyknął Harry, niemalże spadając z fotela, na którym gnieździł się z Zabinim – Celestyna Warbeck!

- Tak – pisnęła gryfonka, podskakując i rzucając się na szyję, tańczącego już taniec zwycięstwa zielonookiego – Mój bystrzacha!

- Ja się zastanawiam, jak ty na to wpadłeś – zaśmiał się głośno Marcus, obserwując mulata, ciemnowłosego oraz brązowooką skaczących do góry – Gra z waszą dwójką w jednym zespole jest nie fair.

- To nie było trudne – wyszczerzył się radośnie wychowanek Domu Lwa, okręcając wokół siebie radosną przyjaciółkę – Przyjdź w mym kociołku zamieszaj, a jeśli dobrze to zrobisz..

- Na nic już więcej nie czekaj, bo nocą cię ktoś wynagrodzi! – dokończyła jego śpiew kujonka, teatralnie kłaniając, gdy zaczęli bić brawa.

- Zmieniam pytanie – chrząknął Gloomy wciąż z przerażoną miną – Skąd wy znacie jej piosenki?

- Jesteśmy fanami – poważnie odpowiedział Harry, siadając na kolanach oszołomionemu Zabiniemu i śpiewając cicho kolejną zwrotkę.

- Wygrywacie jednym punktem – prychnęła Milka, zapisując na kartce i uśmiechając do Pansy – Do boju, Pan!

- Nie cierpię tej gry – burknęła nastawiona bojowniczo Parkinson, stukając różdżką w pule z karteczkami. Złapała wylatujący zwitek papieru, czytając go z miną zbitego psa. Hermiona obróciła się, gdy chłodne palce splotły się z jej. Siedziała na poręczy fotela, gdzie Blaise znów usadowił się z Harry’m, obgadując ich strategię. Draco nachylił się z sofy, łapiąc ją za dłoń.

- Nagroda pocieszenia? – zasugerował, wywołując uśmiech na zarumienionej buzi – No co?

- Głuptas – przekazała ruchem ust, puszczając do niego oczko, ale mocniej ściskając rękę – Pansy już pokazujesz?

- Tak – przytaknął Teodor, przekręcając głowę na bok, jak gdyby zerknięcie na ciemnowłosą pod innym kątem miało ukazać rozwiązanie – Jesteś w tym beznadziejna!

- A kto nie umiał pokazać w normalny sposób Fatalnych Jędz? – zakpiła Astoria, obrywając żelkiem, którego właśnie sięgnął ślizgon – No właśnie!

Gryfonka przewróciła oczami na kolejne przekomarzania towarzystwa, podnosząc ze swojego miejsca i pociągając blondyna dalej. Jasnowłosy uniósł brwi, gdy przeszli do korytarza prowadzącego do pokojów Prefektów. Chwilę później uderzył plecami o ścianę, a Hermiona uśmiechnęła się do niego uroczo. Nie mógł powstrzymać westchnienia, gdy znowu go zaskoczyła. Nawet w tak zwyczajnym stroju sprawiała, że krew uderzała mu do głowy. Żałował wcześniej, że nie obudził się wcześniej i nie zobaczył jej śpiącej w swoich ramionach. Kujonka była już przebrana oraz odświeżona, kiedy Teodor zaczął ich budzić. Co prawda, spodobał mu się jej widok niezmiernie. Jego szara bluza, którą założyła była dla niej o wiele za duża, ale wyglądała w niej niesamowicie. Była jego. Cała jego w tym stroju. Spięte w kucyka włosy wydawały się posłuchać swojej właścicielki i nie rozrabiać za bardzo, chociaż parę kosmyków okalało jej okrągłą buzię. Duże oczy błyszczały teraz figlarnie, gdy złapała go za nadgarstki, kiedy chciał ją przyciągnąć bliżej. Pozwolił się uwięzić, chociaż wystarczył jeden ruch by to on znów sprawował kontrolę.

- I o to lew uwięził węża – szepnęła, stając na palcach i łącząc ich wargi w pocałunku. Odsunęła się nim zdążył go pogłębić, kręcąc głową z niezadowoleniem – Chciałam się czegoś dowiedzieć.

- Och, to znalazłaś dobry sposób do wyciągania wiadomości – zaśmiał się chrapliwie, milknąc, gdy znów się przysunęła bliżej – Stajesz się coraz bardziej ślizgońska, Granger.

- Skąd wiesz, że po prostu to nie ty sprawiłeś, że moja druga natura dała o sobie znać? – uniosła brodę, znowu przesuwając miękkim ustami po jego i znowu przerywając go za wcześnie – Umowa stoi?

Srebrne tęczówki błysnęły, a sekundę później to gryfonka opierała się plecami o chłodną ścianę. Zaskoczona Hermiona wydała cichy okrzyk, gdy tym razem to jej nadgarstki zostały przygwożdżone do muru w mocnym uchwycie. Ślizgon nachylił się, zamykając jej buzię, gdy już otwierała ją by wyrazić swoje niezadowolenie. Naparł na nią mocno swoim ciałem, mrucząc, gdy wygięła się w jego stronę. Wiedział, że chciałaby teraz wsunąć dłonie w jego włosy, przyciągnąć do siebie i niezmiernie ją irytował jego uchwyt. Uśmiechnął się, pogłębiając pocałunek. Ich języki zaczęły ze sobą walczyć o dominację, gdzie znów ukazała się dzika natura dziewczyna. Coraz bardziej podobał mu się ten mokry, zaciekły pocałunek. Uwolnił ją w końcu, wsuwając dłonie pod jej uda i podciągając do góry, zachęcając by oplotła go nogami. Brązowooka pociągnęła go za włosy, wiedząc że to niego niesamowicie działa. Powoli roztapiał się w ogarniającym go gorącu, czując jak serce przyspiesza, wybijając nieznany mu wcześniej rytm. Dziewczyna w jego ramionach mruczała niczym lwica, co też mu się podobało z każdą chwilą coraz bardziej. Jej zapach, jej dotyk, jej ciało przyciągało go, hipnotyzowało, kusiło. Zdawał sobie sprawę, że niedługo limit jego samokontroli się skończy, więc odchylił się do tyłu, opuszczając ją na ziemię. Oparł ich czoła o siebie, gdy brali duże hausty powietrza. Ramiona Hermiony oplotły go w talii, gdy się przytulała. Zanurzył nos w burzy loków, które wydostały się na wolność za jego sprawką, zastanawiając się przy tym jak różne mogą być uściski. Nikt jeszcze nie wywołał u niego tego ciepła, jak ona, gdy się wtulała.

- Zmieniłem zasady twojej gry – mruknął w końcu, nawijając na palec brązowy pukiel – Chciałaś się czegoś dowiedzieć?

- Chciałam spytać czy powrót Rona i Ginny niczego nie zmieni – wyjaśniła po paru minutach, oddychając wciąż w zgłębienie jego szyi – Czy wciąż będziesz przychodzić i mi przeszkadzać, gdy będę się uczyć.

- Nic mnie nie powstrzyma przed dokuczaniem ci, Granger – odpowiedział, odsuwając by móc spojrzeć w czekoladowe oczy – To ja powinienem pytać czy nic się nie zmieni. Wracają twoi starzy przyjaciele, po przejściach i.. to będzie nowa sytuacja.

- Mam przyjaciół, Draco – wyszeptała dziewczyna, kiwając głową na salon, z którego dobiegły ich głośne śmiechy – Ich powrót niczego nie zmieni. Ani między nami wszystkimi, ani tylko między nami.

- Nie liczyłem na inną odpowiedź – przyznał, wzdychając z ulgą w środku, gdy stanęła na palcach, całując go tym razem krótko, ale czule – Musimy wracać?

- Musimy – przewróciła oczami, łapiąc go za rękę i prowadząc do przyjaciół – I tak znikamy za dwie godziny.

-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-

Dziewczyna uchyliła drzwi, wsuwając się niezauważenie do pokoju. Tym razem wszystkie ich notatki oraz poszlaki prowadzące do anulowanych małżeństw wśród arystokracji zniknęły. Ciemnozielone ściany pokrywały zwykłe plakaty oraz obrazy, które zupełnie nie przypominały tych wszystkich zapisanych przez nich kartek. Brązowe spojrzenie przesunęło się po woli przez całą szerokość pokoju, zatrzymując w końcu na znajdujących się w pomieszczeniu osobach. Hermiona przyjrzała się z ciekawością dwójce przyjaciół, którzy nie zwrócili uwagi na jej przybycie. Jasnowłosy ślizgon siedział rozluźniony na swoim łóżku, opierając plecami o poduchy i z poważną miną wpatrując w dziewczynę siedzącą przed nim. Długie nogi skrzyżował w kostkach, a ramiona zaplótł na torsie. Ubrany w tą samą koszulkę z długimi rękawami co sprzed godziny zdawał się pozować dla niewidzialnego fotografa. Gryfonka zlustrowała go spojrzeniem, zastanawiając się kiedy ten ślizgon stał się dla niej tak atrakcyjny. Przez lata śmiała się razem z chłopakami z jego zbyt prostego nosa, wysuniętej brody oraz ostro zarysowanych kości policzkowych. Gdy była młodsza śmiało mogła stwierdzić, że blondyn tak naprawdę nie był tak przystojny, jak mówili inni. Miał zbyt wyrazistą twarz by nazwać ją piękną, ale nie mogła zaprzeczyć, że przykuwał wzrok. I właśnie to te ostre rysy, wysunięty podbródek oraz głębia oczu sprawiały, że był niezwykle atrakcyjny wraz z upływem lat. Srebrzyste tęczówki raziły swoim chłodem oraz hipnotyzowały, a wąskie usta często układały w kpiący grymas. Włosy Malfoya można było rozpoznać w tłumie uczniów, gdyż ich nie codzienny kolor wyróżniał się. Draco tak naprawdę miał dość egzotyczną urodę, która sprawiała wrażenie przyciągającej. Przypominał często starą rzeźbę, która ożyła. Zjawę z malowidła, która zmuszała do przybliżenia się jeszcze trochę bardziej. W szkole wiele dziewcząt uważało go za niebywale atrakcyjnego, odpowiedniego do nocnych igraszek i pojedynczych nocnych  wypadów. Kim był Dracon Malfoy? Rzeźbą? Zjawą? Upadłym aniołem? Tak wiele określeń przewijało się na językach uczennic, tak wiele westchnień uciekało z ich gardeł gdy na nie zerkał. Według Hermiony,  Draco był zwykłym chłopcem. Potrafił swoją niebywałą urodą oczarowywać innych, wiedział że z zewnątrz przypominał dość spokojnego oraz niewinnego czarodzieja, który stalowym spojrzeniem sztyletował innych. Syn Lucjusza poruszał się z niebywała gracją, a każdy jego ruch był płynny oraz starannie wyważony. Właśnie dzięki tej swojej ciemnej aurze, która go otaczała, szarym oczom, które wbijał w innych oraz umiejętnym wykorzystaniem swojej urody potrafił zagmatwać innym w głowach.

- Wolałam żebyś wiedział – przerwał jej rozmyślenia sopran towarzyszki Malfoya, która równie rozluźniona, co chłopak spoczywała przy nim. Łydki ciemnowłosej spoczywały na nogach blondyna, a ramieniem opierała się o przeciwległą kolumienkę. Brązowe fale spływały luźno na jej plecy, lśniąc w półciemnym pokoju. Jasne dłonie spoczywały spokojnie na kolanach, a pomalowane na ciemny granat paznokcie wbijały się w nie niezauważalnie. Astoria uniosła głowę ujawniając swoją twarz, która była równie nieruchoma, co cała postać dziewczyny. Czerwone usta uchylone lekko, oczy podkreślone ciemną kredką oraz blade policzki przypominały nieziemski wygląd nimf. Młoda Greengrass była ucieleśnieniem pokus oraz pragnień wielu mężczyzn.

- Domyślam się, że owe wyznanie słyszałem jedynie ja? – odezwał się w końcu Draco, chłodno przyglądając swojej narzeczonej. Prefekt Naczelna zmarszczyła czoło zdając sobie sprawę jak piękną stanowili parę. On i ona. Oboje równie wyrafinowani, równie chłodni, piękni oraz pełni gracji. Oczami wyobraźni zobaczyła małą dziewczynkę o zielonym spojrzeniu Astorii, brązowych prostych włosach oraz podbródku i sylwetce Draco. Ich dziecko byłoby równie cudowne w każdym calu, co oni sami. Chwilę później zamiast tamtej dziewczynki pojawił się przed nią obraz małego chłopca. Jasne loczki, które podskakiwały kiedy biegł. Blada buzia, lekko zarumieniona oraz śliczne szare tęczówki o migdałowym kształcie, takim jakie ona miała. Malinowe usteczka malucha rozciągnięte w uśmiechu, kiedy na nią patrzył. Zamrugała przepędzając tą dziwną wizję, która wywołała u niej dziwny przypływ ciepła oraz potrzeby ujrzenia chłopca na żywo.

- Jesteśmy bardzo podobni, Draco, dobrze o tym wiesz. Dążymy do wyznaczonego celu, nie dbając o konsekwencje ani opinię innych. Wychowaliśmy się razem, uczyliśmy sztuki aktorstwa, ukrywania uczuć.. – Astoria zaśmiała się ponuro, cmokając – Nie zawahał byś się, gdybym na jednym końcu różdżki była ja, a na drugim Hermiona, prawda?

- Prawda – przytaknął pewnym głosem, nawet nie mrugając. Gryfonka wstrzymała oddech na to wyznanie, które jasnowłosy chłopak stanowczo podkreślił.

- Powiedz proszę, jaka przyszłość by nas czekała razem? – zielonooka pokręciła głową, jak gdyby owe oświadczenie narzeczonego ją wcale nie zabolało – Nigdy nie pokochalibyśmy się bardziej niż teraz. Ty nie mogąc zapomnieć o H. chodziłbyś w nocy do różnych kobiet, a ja spędzałabym samotne wieczory w pracowni nucąc pod nosem stare piosenki. Jesteśmy zbyt podobni by kochać się bardziej niż przyjaciele, nasze uczucie byłoby zimne i zapomniane.

- Nigdy cię nie kochałem, Toria. Nie tak jak powinien narzeczony – przyznał z uśmieszkiem jasnowłosy, wzruszając ramionami – Ty również nie widziałaś we mnie nikogo więcej niż towarzysza zabaw czy intryg. Oboje potrzebujemy kogoś innej natury, kogoś kto zburzy mury wokół naszych serc. Ja mam Hermionę, ty też kogoś możesz mieć.

- Słodkie wizje roztaczasz, mój kochany przyjacielu, ale pamiętaj, że razem uczyliśmy się nimi oczarowywać innych – Astoria westchnęła cicho, przymykając powieki – Wy macie przyszłość, Draco, czeka was wspaniałe życie. Pełne przeszkód, ale i miłości. Ja i on pochodzimy z różnych światów, a jedyne kolory, które by nas otaczały to czerń i czerwień. Mrok i krew. On nie przeżyje wojny, a ja nie zamierzam zbytnio się starać by nie odetchnąć ostatni raz pośród walczących.

- Taka śmierć jedynie wydaje się szlachetna Astorio, ale nią nie jest – zauważył Dracon, marszcząc brwi – Jesteś potężną czarownicą o wielkim potencjale. Dobrze wiemy, że gdybyś chciała, to byś potrafiła przeżyć w najgorszych okolicznościach. Czemu więc wolisz opuścić różdżkę i zginąć, jak nic niewarty tchórz?

- Tak jest łatwiej – mruknęła, mrugając szybko – Droga na skróty do życia u boku Merlina i Salazara.

- Od kiedy Astoria Rozalie Greengrass idzie drogą na skróty? Od kiedy dziedziczka rodu Greengrassów boi się życia, a łaknie śmierci? – parsknął pogardliwie ślizgon, mrużąc powieki – Zdradzę ci sekret, moja urocza narzeczono. Zamierzam przeżyć tą wojnę, zamierzam walczyć do ostatniego tchu, a potem wziąć jeszcze jeden głęboki oddech i walczyć trzy razy zacieklej. Będę rzucał avady i inne paskudztwa w kierunku tak znanych nam ludzi. Do przyjaciół rodziców, do naszych kolegów i koleżanek. I wiesz co, Astorio, nie zawaham się! bo jedna sekunda mojej niepewności, a ta sama osoba mogłaby rzucić zaklęcie na Hermionę, Pansy czy Blaise’a. Jeśli więc oczekujesz ode mnie próśb o przemyślenie decyzji, to ich nie dostaniesz! Nie zamierzam trudzić się przez całą bitwę by ochraniać przyjaciółkę, która zamierza pozwolić się zabić.

- Właśnie dlatego przyszłam do ciebie, Draco. Ty jedyny zamiast mi odradzać moich planów, jedynie krzywisz się z niesmakiem – zaśmiała się szczerze ślizgonka, unosząc do góry ręce – Nie jestem tchórzem.

- Owszem, jesteś. A jak nie to udowodnij to – syknął jasnowłosy, zagryzając wargę – Trudno mi przyjąć to do wiadomości. Dziewczyna, z którą miałem spędzić resztę życia, nigdy się nie poddawała. Walczyła najzacieklej i bez skrupułów. Co się z nią stało?

- Chyba się zakochała – wyjaśniała spokojnie nastolatka, uśmiechając ze smutkiem – Pamiętasz co powtarzała nam pani Lysandra? Miłość jest mgłą, która wyt­warza się w głowie. Miłość osłabia nas, pamiętasz, Draco?

- Moja matka powtarzała mi natomiast, że miłość pozwala czynić cuda i daje nam siłę do stania się lepszą wersją siebie – odparł spokojnie szarooki czarodziej, muskając dłonią policzek ciemnowłosej – Nigdy tego nie rozumiałem, a potem zauroczyłem się w Granger. I nagle potrafiłem zrobić wszystko by ją ochraniać, odmawiając tym samym spełnienia własnych marzeń.

- To zależy też od osób – znów zacytowała ich nauczycielkę od dobrych manier z dzieciństwa – Wasza dwójka jest razem ucieleśnieniem piękna. To przekłada się na ciebie i Hermionę. Ty i ona, Draco, zasługujecie na magię miłości, jak nikt inny.

- Ty też, Toria, ty też – wyszeptał Malfoy, ściskając dłonie przyjaciółki – Jeśli jest tam ta zadziorna dziewczynka, która namawiała mnie byśmy zmienili nazwisko na twoje po ślubie, a nie moje, to niech obieca, że jeszcze pomyśli.

- Astoria Rozalie Malfoy dziwnie brzmi – uparcie powtórzyła, muskając wargami jego policzek – Obiecuję, przemyśleć własne plany.

- Dracon Lucjusz Greengrass natomiast rewelacyjnie – sarknął, krzywiąc z oburzeniem – Wymysły siedmiolatki, też mi coś.

- Ty też coś mi obiecaj. Nie patrz tak, Draco. Jako mój wieloletni narzeczony, prawdziwy przyjaciel, mógłbyś się poświęcić i też złożyć mi przysięgę – poprosiła, biorąc głęboki oddech – Obiecaj, że jeśli nie zmienię zdania nie będziesz mnie ochraniał. Wiem, że tamte wyznania były prawdziwe do momentu, gdzie miałbyś mnie porzucić na polu bitwy. Znam cię, przyjacielu, znam na tyle by wiedzieć, że uparcie chroniłbyś moje tyły. Obiecaj, że jeśli wciąż będę miała taki cel jaki mam, to nie staniesz mi na drodze i skupisz się na ratowaniu innych.

- Czasami tak bardzo cię nienawidzę – wymamrotał Draco, uśmiechając blado – Obiecuję, że nie będę cię chronił ani przeszkadzał w wypełnieniu twoich bezsensownych planów.

- Właśnie dlatego bylibyśmy okropnym małżeństwem – zaśmiała się dziewczyna, opadając na swoje miejsce. Hermiona odczekała jeszcze chwilę, starając się pozbyć rodzącego strachu oraz złości na tą dwójkę. Ku jej zdumieniu poczucie winy ze względu na podsłuchanie prywatnej rozmowy póki co nie odezwało się, czego przyczyną mogła być nowo odkryta jej druga natura. Kiedyś czuła się źle, gdy słyszała rozmowę, której nie powinna. Teraz natomiast czuła jedynie wściekłość oraz rosnący żal. Po paru minutach, gdy odzyskała spokój przysunęła się do drzwi, trzaskając nimi głośniej by zdali sobie sprawę, że już tu jest. Zrzuciła z siebie zaklęcie kameleona, napotykając uśmiechnięte twarze konspirującej dwójki.

- Przeszkadzam? – spytała nerwowo, krzywiąc na swój agresywny ton. Jednak ślizgoni odebrali to raczej jako przebłysk niepewności, co do wkraczania między nich niż jako znak na to, że podsłuchała rozmowę.

- Nie, skończyliśmy – Astoria zsunęła się z łóżka blondyna, łapiąc po drodze gitarę Zabiniego – Idziemy z Blaisem do was, pobrzdąkać.

- Nowa piosenka? – zaciekawiła się, przybliżając do przyjaciółki, która pakowała torbę – Ta nad którą ostatnio pracowaliście?

- Mamy zamiar dziś ją wykończyć – przyznała zielonooka, muskając na pożegnanie policzek prefekt i znikając za drzwiami. Brązowooka wpatrywała się w zamknięte wejście jeszcze przez jakiś czas, minutę później wracając spojrzeniem do wciąż rozłożonego Malfoya. Jasnowłosy ślizgon uniósł brew, poklepując miejsce obok siebie.

- Coś się stało? – spytał z troską w oczach, gdy opadła na poduszki obok niego. Hermiona zmarszczyła brwi, zaprzeczając. Ułożyła się wygodniej przy chłopaku, który przekręcił się na bok by móc ją lepiej obserwować.

- To nic takiego – mruknęła, zagryzając policzek i zastanawiając się, jak długo uda się jej zachowywać swobodnie przy ukochanym – O czym rozmawialiście?

- O zbliżającym się obiedzie u pani Zabini – odparł spokojnie, wytrzymując jej ciężkie spojrzenie i uśmiechając delikatnie – Ciekawi mnie i tak, to całe „to nic takiego”.

- A nie powinno – burknęła, zgrzytając zębami. Oczywiście, nie spodziewała się by Draco nagle opowiedział jej dokładnie całą rozmowę, ale przyłapanie go na kłamstwie również nie było miłe. Obróciła się na plecy, wpatrując w wiszący nad nimi materiał i zastanawiając, jak ukrócić to spotkanie.

- W porządku – odparł spokojnie, zupełnie nie poruszony jej niemiłą odpowiedzią. Musnął palcem jej ramie, starając się dobrać odpowiednie kolejne słowa – Chciałem w tym czasie pokazać ci coś, co może odmieni twoje spojrzenia na..

- Przepraszam, Draco, ale chyba nie czuję się najlepiej – wydusiła w końcu, siadając gwałtownie na łóżku i spuszczając nogi na podłogę – Coś musiało mi zaszkodzić.

- Może powinniśmy pójść do pani Pomfrey? – zapytał, stając przy niej i z niepokojem marszcząc czoło – Co ci dolega, Granger? Może mogę jakoś pomóc albo..

- Po prostu jest mi niedobrze – przerwała mu podchodząc do drzwi i łapiąc za klamkę, pociągnęła za nią, ale nie chciała się ruszyć – Wypuść mnie.

- A mi jest niedobrze na tak marne kłamstwa, Granger – wysyczał blondyn, unosząc brwi, gdy złapała w dłoń różdżkę i ją w niego wcelowała – No dalej, gryfonko, popisz się swoją odwagą i rzuć zaklęcie.

- To ty mnie okłamałeś – zauważyła sucho, oddychając ciężko – Pozwolisz jej się zabić? To twoja przyjaciółka! Ba! Narzeczona!

- Proszę, proszę.. czy w kodeksie moralnym gryfonów nie ma niczego o podsłuchiwaniu prywatnych rozmów? – ślizgon uśmiechnął się kpiąco, robiąc krok w jej stronę – Zaczynasz być równie sprytna co my, Granger, ale z aktorstwa powinnaś wziąć korki.

- Może od ciebie, co? – prychnęła Hermiona, warcząc niemal jak lwica – Ty przecież non stop grasz jakąś rolę, prawda?

- Zwykle tak, ale gdy jesteśmy razem, to nie – odparł pewnym głosem, przechylając na bok głowę i znów zmniejszając między nimi odległość – Lubię, gdy jesteś taka wściekła. W głowie mam już przeróżne scenariusze jakby tu tak okiełznać twój ognisty języczek.

- Zamknij się i bądź poważny – wychowanka Domu Lwa, wbijała już różdżkę w obojczyk jasnowłosego, który wciąż się przybliżał – Astoria chce się zabić, a ty gadasz od rzeczy.

- Precyzując ona nie chce się zabić, ale nie będzie unikać zbytnio zaklęć – poprawił ją, śmiejąc pod nosem, gdy oparła się plecami o drzwi wciąż trzymając różdżkę przy jego gardle – Nie okłamałem cię, Granger. Przyszła do mnie i poruszyła temat obiadu u pani Zabini. Dopiero potem przeszła do tego wątku, który zapewne przypadkiem usłyszałaś.

- Czyli nie skłamałeś, a zręcznie ominąłeś tamten temat? – Hermiona zgrzytnęła zębami, oddychając coraz ciężej – Naprawdę zamierzasz jej na to pozwolić?

- Obiecałem – syn Lucjusza wzruszył ramionami, przyglądając jej z rozbawieniem – Wymyśliłaś już jakie zaklęcie rzucisz?

- Ja nie obiecałam – zauważyła sucho, mrużąc oczy, gdy ten skinął potakująco głową i uśmiechnął jeszcze szerzej – Wiedziałeś, prawda?

- O tym, że prześlizgnęłaś się do pokoju i usłyszałaś akurat ten fragment naszej rozmowy? – Dracon zmarszczył czoło, udając zamyślenie, a w jego spojrzeniu błysnęła kpina – Powiedzmy, że mam podzielną uwagę.

- Jesteś draniem – szepnęła dziewczyna, rozluźniając rękę i wsuwając różdżkę z powrotem do kieszeni –Skąd wiedziałeś, że poruszy ten temat?

-Nie wiedziałem, ale jak już zaczęła o tym mówić, to byłem pewien, że zażyczy sobie obietnicy – wyznał, popychając ją nagle na drzwi – Gdyby zmieniła temat, powiedziałbym o twojej obecności. Sekrety, które mi powierzają przyjaciele są bezpieczne.

- Jesteś draniem – powtórzyła, wzdychając – Ale rozumiem. Ja też strzegę tajemnic Harry’ego, ale jeśli wymyśliłby coś głupiego i też wymógł przyrzeczenie, znalazłabym świadka tej rozmowy.

- Jesteśmy czasem podobni – powiedział delikatnie ślizgon, muskając palcami jej policzek – Jeśli chodzi o przyjaciół stajemy się równie bezwzględni.

- Cieszę się, że akurat to nas łączy – mruknęła, uśmiechając nieśmiało – Przepraszam, że ci nie ufałam i się wkurzyłam.

- Dopiero uczymy się darzyć wzajemnym zaufaniem – odparł spokojnie, gładząc kciukiem malinowe wargi – A ja lubię jak się wkurzasz.

- To dziwny fetysz – zaśmiała się brązowooka, odchylając do tyłu i zaplatając ramiona na jego szyi – Draco?

- Granger? – mruknął, przejeżdżając ustami przy jej skroni – Możemy porozmawiać za parę minut?

Hermiona uśmiechnęła się jeszcze szerzej, przyciągając go bliżej. Naparli na siebie ciepłymi wargami, zaczynając walkę o dominację. Gryfonka dzielnie walczyła, pociągając za jasne pukle chłopca by ten się zbliżył jeszcze bardziej. Ich języki zetknęły się ze sobą, a zęby zgrzytnęły, gdy w rozpaczliwym westchnieniu namiętności zapomnieli o wszelkich granicach. Chłodna palce ślizgona wsunęły się pod szarą bluzę, zdecydowanym ruchem zdejmując ją z ciała dziewczyny. Draco oparł ją o drewniane drzwi, przesuwając dłonią po podkoszulku Prefekt Naczelnej, który odsłaniał więcej niż jego bluza. Czarownica zarumieniła się od buchającego od nich gorąca, zaciskając małe piąstki na ciemnej bluzce jasnowłosego. Przesunęła językiem po jego zębach, wywołując tym pomruk zadowolenia. Z każdym pocałunkiem uczyli się o sobie coraz to nowszych rzeczy. Hermiona wiedziała już, że blondyn lubił jak przyciągała go za włosy, a Draco wiedział, że ciemnowłosa lubiła jak przygryzał jej wargę. W pewnym momencie ich nogi splątały się i oboje runęli na podłogę. Dzięki szybkiemu refleksowi ślizgona, to Granger wylądowała na nim, a nie on na niej. Nie przestali jednak czułych pieszczot wciąż podminowani wcześniejszą sprzeczką. Hermiona usiadła na nim okrakiem, pochylając i muskając wargami jego szyję, sprawiając tym samym, że chłopak jęknął z przyjemności. Małe dłonie gryfonki wślizgnęły się pod jego bluzkę, badając twardość jego brzucha. Dla młodego Malfoya było to już za wiele i jednym ruchem obrócił ich pozycje. Teraz dziewczyna leżała pod nim, wciąż mocno zaciskając uda na jego biodrach. Podkoszulek również zniknął, a zimne palce czarodzieja sunęły po jej odkrytych plecach. Mokre od pocałunku wargi zsunęły się na obojczyki nastolatki, która zacisnęła ręce na miękkim dywanie. Z półprzymkniętymi powiekami doznawała nowych akcentów przyjemności, a krwiste rumieńce pokryły jej policzki. Po minucie Draco znów złączył ich usta, a dziewczyna ledwie oddychając wtulała się w niego jak najbardziej.

- Draco – szepnęła nieprzytomnie, a w tej samej sekundzie głośny huk przerwał ich czułe pieszczoty. Oboje podskoczyli, gdy tysiące małych szkiełek spadało na nich niczym lustrzany deszcz. Skulili się, czekając aż wszystkie granulki opadną.

- Cholera – wychrypiał z trudem Malfoy, przyglądając dziurom po szybkach w biblioteczce oraz ich barku. Każda szklana rzecz w pokoju uległa destrukcji, a światła migotały jak w horrorze.

- Merlinie, zlituj się – bąknęła zawstydzona dziewczyna, rozglądając po pobojowisku. Szarooki zachichotał, podnosząc się i podając jej dłoń do pomocy. Zręczne dłonie ślizgona zaczęły wydobywać szklane drobiny z loków ukochanej, która wciąż z zażenowaniem oglądała straty.

- Nie masz się czym martwić – zapewnił ją, rzucając od razu zaklęcia naprawiające. Szklane okienka z powrotem wróciły na swoje miejsca, tak samo jak książki, papiery oraz inne przedmioty. Jedyną stratą był alkohol, ale jak ślizgon powiedział i to da się z powrotem nabyć.

- To irytujące, że nie mogę utrzymać w sobie magii – wyznała, siadając na jego łóżku, kiedy pokój wrócił do normalności. Blondyn szukał czegoś w swoim kufrze, ale uśmiechnął się do niej z rozbawieniem – To tak, jak małe dziecko nie panujące nad swoją mocą.

- Zdolne, małe dziecko – dorzucił, z pomrukiem zadowolenia wyciągając starą książkę. Usadowił się przy gryfonce, kładąc na kolanach owy tomik i gładząc go różdżką po okładce.

- Co to? – spytała, opierając brodę na dłoni i nachylając – Album ze zdjęciami?

- Coś lepszego – zaprzeczył, klaśnięciem gasząc światło w pokoju, a potem mrucząc dziwne zaklęcia. W końcu zerknął na nią z dziwnym uśmieszkiem, uchylając lekko okładkę – Wciąż czasem mam wrażenie, że masz w głowie zły obraz mojej rodziny. Stary nawyk tworzenia iluzji o podłym ojcu oraz słabej matce. Czy jesteś gotowa w końcu mi uwierzyć, że naprawdę nie są tacy źli, jak myślą inni?

- Tak – odparła krótko, czekając na dalszą jego opowieść o rodzicach. Jednak chłopak nie potrzebował słów by zmusić ją do uwierzenia. Kiedy otworzył tomik w powietrzu pojawiło się multum obrazów. Wyglądało to niczym hologramy albo ekrany komputerów z przyszłości. Jasnowłosy czarodziej machnięciem ręki sprawił, że one wszystkie zawirowały, a gdy złapał któryś reszta się oddaliła, a ten wybrany rozszerzył. Nagle Hermiona widziała przed sobą ogromny ogród, pełen drzew, kwiatów oraz różnorodnych roślin. Na środku stała piękna kobieta, która patrzyła na nich z rozbawieniem. Blondynka zaczęła coś mówić, ale nie słyszeli słów. Wydawać by się mogło, że strofuje fotografa, który tak nikczemnie kradł jej prywatność. Twarz jasnowłosej była pogodna, a uśmiech powiększy się, gdy podbiegł do niej mały blondynek. Siedzący przy niej uczeń znów machnął dłonią, kiwając głową by to ona zatrzymała kolejny klip. Wsunęła palce w jasny wir, chwytając mogłoby się wydawać powietrze, ale kolejna jasna fotografia otworzyła się przed nim. Tym razem pojawiali się na niej wszyscy członkowie rodu Malfoyów. Ośmioletni Draco śmiał się głośno, gdy jego matka z figlarnym uśmieszkiem podchodziła do męża. Lucjusz odskakiwał komicznie na bok, machając przy tym rękoma. Otóż dziedziczka Blacków miała na sobie stare ogrodniczki pobrudzone ziemią, a dłonie całe w błocie.

- Ojciec nigdy nie mógł zrozumieć, co matka widziała w ogrodnictwie – wyjaśnił jej młody Malfoy, chichocząc – Wkłada do tej pory znoszone szaty i przesiaduje w ogrodzie godzinami aby zająć się roślinami.

- Piękny ogród – przyznała szczerze, znowu wybierając kolejne zdjęcie. Tym razem to pan Malfoy był ubrany w dość prostą szatę, a jego długie włosy były w wielkim nieładzie. Szare tęczówki błyszczały, gdy mężczyzna ziewał przy stole, a sekundę później dostał po głowie gazetą od żony. Hermiona zaśmiała się na widok jego oburzonej miny, ale nim zdążył coś powiedzieć Narcyza walnęła go drugie raz.

- Oni naprawdę się kochają – wyznał ślizgon, obserwując następne zdjęcia. Państwo Malfoy spacerujący w ogrodzie, Narcyza z kubkiem czegoś ciepłego siedząca na werandzie i otulający ją kocem Lucjusz. Mały Draco potykający się o swoje stopy, gdy biegnie do taty. Matka i syn huśtający się w ogrodzie, ojciec uczący syna latać na miotle. Wrzucająca do jeziorka żona znanego pana Malfoya, która wybucha po chwili śmiechem. Starszy Malfoy niosący śpiącego synka do pokoju, młoda pani Malfoy trzymająca maleństwo, którym był Dracon.

- Niesamowite – szepnęła, pochłaniając każde ujęcie. Rozkoszowała się tą rodzinnością Malfoyów, miłością rodziców do dziecka, którą też była uraczona przez własnych opiekunów. Wizja tych chłodnych arystokratów, gdzieś się ulotniła, a współczucie dla ślizgona za trudną rodzinę odpłynęło.

- Ojciec uwielbia robić zdjęcia – mruknął, obejmując ją i również przyglądając coraz to nowszym momentom z jego życia. Hermiona widziała małego Dracona, trochę starszego. Na niektórych pojawiał się obraz nastolatka identyczny do siedzącego przy niej ucznia, a czasem jako niemowlaka.

- A wy macie parcie na szkło – zauważyła, gdy na kolejnych trzech chwilach zostali uwiecznieni Draco, Blaise i Pansy. Trójka brzdąców biegająca po ogrodzie, skacząca po fotelach oraz latająca na miotłach. Mulat z brudną buzią po czekoladzie, który biegł prosto na fotografa. Śliczna dziewczynka w błękitnej sukience, która włożyła na drobne stopy obcasy Narcyzy.

- Lubiliśmy być w centrum wszystkiego – potaknął, gdy udało się komuś zrobić zdjęcie owej trójce, gdy wspinali się na drzewo. Chwilę później jasnowłosy walnął o ziemię, a na niego spadła pozostała dwójka.

- Dziękuję, że mi to pokazujesz – dziewczyna musnęła  delikatnie wargami jego usta,
gdy trzydzieści minut później wciąż pochłonięci byli albumem, a blondyn opowiadał o każdym zdjęciu.

– Och, to po prostu mój złośliwy charakterek sprawił, że ci je pokazuje - zaśmiał się, wskazując Blaise’a, który przez przypadek niosąc wielki tort upuścił go sobie prosto na głowę - Nie mógłbym odebrać sobie przyjemności pokazania ci tego zdjęcia. Takie rzeczy mnie powinien znać cały świat!

-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-

Harry stał w gabinecie dyrektora z ciekawością przyglądając tym wszystkim urządzeniom. Przysunął twarz do czegoś, co na pierwszy rzut oka przypominało mugolską suszarkę, ale wydawało się bardziej niebezpieczne. Kliknięcie drzwi uświadomiło go o pojawieniu się Naczelnego Hogwartu, który uśmiechnął się do niego łagodnie. Tuż przy nim kroczył Erik, obojętnie rozglądając wokół.

- Dzień dobry, Harry – powitał go stary czarodziej, siadając na swoim miejscu za biurkiem.

- Dzień dobry, panie profesorze – odpowiedział grzecznie, rzucając jednocześnie uśmieszek do aurora, który teraz na niego patrzył – Aurorze Hutz.

- Macie ochotę na herbatę? – zapytał kulturalnie Dumbledore, machnięciem ręki wyczarowując dzbanuszek. Erik zmarszczył brwi, burknięciem dziękując i rozsiadając wygodniej na swoim fotelu. Zielonooki powstrzymał parsknięcie na widok jego zdegustowania zachowaniem dyrektora. Sam przywykł już do zagrywek starego maga, który wciąż w jego oczach był kimś wielkim. Owszem znał historię aurora, wiedział, że ten był kiedyś zapatrzony w swojego mentora. Zdawał sobie teraz sprawę z jego zagrywek, ale były to posunięcia czysto fachowe do wygrania wojny. Każdy był pionkiem, a on akurat dość rozchwytywanym. Nauczył się jednak ufać niektórym osobom oraz samemu oceniać ich zachowanie.

- Przejdźmy do konkretów – syknął Hutz, odchylając głowę do tyłu i mrużąc powieki – Byłem na patrolu i niedługo muszę wrócić. Albusie, co mogę dla ciebie zrobić?

Harry zagryzł wargę wyczuwając ironię tego pytania. Tak naprawdę jeszcze siedemnaście lat temu Erik był gotów zrobić wszystko. I poświęcił niemalże wszystko dla tego czarodzieja, ale stracił równie wiele cennych rzeczy. Pozostała mu wielka czarna dziura, którą dopiero naprawiała jego kochana żona. Zielonooki wiedział, że on również zaczął coś znaczyć w życiu mężczyzny, który stał się nauczycielem oraz przykładem dla niego. Dzięki aurorowi nauczył się chronić swój umysł, ale też zyskał większe umiejętności w pojedynkowaniu się. Jego zakres wiedzy wzrósł trzykrotnie, a i charakter uległ zmianie.

- Chciałem porozmawiać z tobą o wznowieniu lekcji z Harrym, ale również z jego przyjaciółką. Pani Granger posiada niebywałą więź z innym uczniem, a ostatnio zgłosili się do mnie, bo ich moc wymyka się spod kontroli – wyjaśnił spokojnie Albus, popijając herbatkę – Przydałaby się im pomoc kogoś wykwalifikowanego.

- Zgoda – odparł lakonicznie auror, zaskakując tym dyrektora, jak i ucznia – Pozwolisz, że szczegóły dopracuję z panem Potterem, Albusie.

- Oczywiście, oczywiście – przytaknął sędziwy mężczyzna, odprowadzając smutnym wzrokiem znikającego za drzwiami Erika – Czasem popełnia się niewybaczalne błędy, Harry. Każdy zmierzy się z sytuacją, gdzie każde rozwiązanie poniesie za sobą ogromne konsekwencje.

- Coś o tym wiem – szepnął chłopak, nawiązując do wydarzeń w Departamencie Tajemnic – Wezwał mnie pan by porozmawiać o lekcjach z aurorem Hutzem? Czy może chodzi o horkruksy?

- Chodzi o Toma – przytaknął Dumbledore, odchylając do tyłu – Jesteś gotów na kolejne odkrywanie przeszłości zagubionego dziecka?

- Jesteśmy podobni, prawda? – mruknął Wybraniec, podchodząc do Myślodsiewni – Ja i Tom.

- Czasem tak myślę, ale w głębi duszy obaj wiemy, że to nieprawda – spokojnie stwierdził dyrektor stając przy nim i uśmiechając – Masz przyjaciół, Harry, a Tom był samotny.

- Samotny czy nie jest teraz winien śmierci mnóstwa ludzi – gniewnie syknął uczeń, obserwując wlewane wspomnienie przez drżącą dłoń starca – Nigdy go nie zrozumiem, profesorze.

-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-

Chłopak siedział rozciągnięty na całej szerokości kanapy, trzymając na kolanach grubą książkę. Błękitne oczy śledziły uważnie każdą linijkę tekstu oraz drobne dopiski pojawiające się na bokach. Uniósł na moment wzrok z uśmiechem przyglądając filigranowej blondynce, która kucnęła na dywanie rozkładając parę fotografii. Patrząc na nie z uwagą w zabawny sposób marszczyła nos, namyślając która z nich zasługuje na jej uwagę. Smukłe palce przemknęły po paru zdjęciach aż w końcu błękitnym paznokciem postukała w jedno z ujęć. Millicenta leniwym gestem odgarnęła jasne kosmyki z czoła, nawijając jeden z pukli na kciuk. Oczy koloru nieba skierowały się w końcu na niego, a malinowe usta, które tak często całował wygięły w uśmiechu.

- Patrzysz na mnie – powiedziała rozbawiona, mrużąc powieki – Czemu? Jestem brudna?

- Jesteś – potaknął, wskazując palcem kącik ust. Ślizgonka westchnęła, ścierając dłonią to miejsce, ale on jedynie pokręcił głową – Chodź tu, wciąż jesteś umazana.

- Może tą nową szminką, bo.. – Marcus zatkał jej usta własnymi, kradnąc pocałunek. Jego słodka narzeczona zamarła, a sekundę później poczuł, że się uśmiecha. Szczupłe ramiona zacisnęły się na jego karku, gdy jasnowłosa przysunęła się jeszcze bliżej.

- Już jestem czysta? – spytała, odsuwając w połowie pięknej wizji jaka się kreowała w jego głowie – To było zagranie czysto ślizgońskie, panie Flint.

- Staram się jak mogę – zapewnił ją, zyskując tym jedynie małe cmoknięcie, a młodsza czarownica z powrotem usiadła na dywanie. Marcus przewrócił oczami, gdy wskazała mu jedynie jego podręcznik. Dziewczyna dość poważnie podchodziła do jego egzaminów, chociaż on sam już się rozluźnił. Dzięki Hermionie czuł się pewnie, a jego wiedza wciąż się powiększała. Trzeba przyznać gryfonka miała dar nauczania, ale była równie wymagająca oraz ostra. Kto by pomyślał, że rok młodsza czarownica będzie tak wspaniałym korepetytorem!

- To jest fajne – stwierdziła Pansy, która dołączyła do jasnowłosej. Gloomy przyjrzał się przyjaciółce, zauważając zmęczenia malujące się na ładnej buzi. Nie tylko on to dostrzegł, ale też Astoria, która wraz z Blaisem siedzieli przy kominku. Zielonooka zerkała na towarzyszkę lat dziecięcych z dobrze ukrytą troską.

- Rozpraszasz się – ciemnowłosy chłopak podskoczył, gdy jego prywatna nauczycielka niemalże teleportowała się tuż za sofę. Hermiona miała trochę pogniecioną bluzę oraz straszną szopę na głowie, ale wciąż potrafiła zrobić groźną minę. Prefekt Naczelna przywitała się z resztą przyjaciół, a Draco bezczelnie zajął „swój” fotel. Po niecałej minucie z kuchni wyszedł i  dołączył do nich Teodor, który zapewne usłyszał głos swojej drugiej połówki.

- Dopiero od paru minut wszyscy się tu zagnieździli – wyjaśnił, zamykając podręcznik i odkładając go na stół. Millicenta od razu wdrapała się na jego kolana, pokazując parę najlepszych zdjęć z tego tygodnia. Na wielu z nich znajdował się on sam oraz ich cała paczka.

- To był wspaniały weekend – powiedziała szczęśliwa gryfonka, wywołując tym samym u wszystkich uśmiechy. Blaise wepchnął się między nią, a Pansy, która za karę wymierzyła mu mocnego kuksańca w bok. Malfoy pociągnął swoją dziewczynę na kolana, a czerwona z zażenowania kujonka popatrzyła na nich z nieśmiałością.

- To jest wspaniały weekend, jeszcze się nie skończył – odparł Teodor, otwierając z głośnym hukiem szampana, co wzbudziło ich zbiorowy śmiech. Milli bąknęła, że nie ma aparatu, ale wystarczył jeden pocałunek narzeczonego by znów była radosna.

- Za nas – Blaise uniósł kieliszek, obejmując Parkinson i spoglądając na nich – Za nas i za takie weekendy.

- Za nas – krzyknęli zgodnie, upijając łyk musującego napoju. Hermiona odwróciła się do Malfoya, składając na jego ustach słodki pocałunek, a potem z powrotem popatrzyła na nich. Milli z westchnieniem ułożyła się w ramionach ukochanego, który splótł z nią palce muskając kciukiem pierścionek zaręczynowy. Astoria i Pansy oparły się jednocześnie o siebie, a Zabini zaklęciem przywołał ostatnią blaszkę z babeczkami. W tym momencie każde z nich zrozumiało ile dla siebie znaczą. Ile znaczą właśnie takie momenty w tych pokrętnych czasach oraz to jak dziwny bywa los. Kto by się spodziewał, że w tym salonie siedzi takie grono młodych ludzi? Siedmioro ślizgonów plus jedna gryfonka, wszyscy uśmiechnięci i czerpiący przyjemność ze swojej obecności. Gdyby któreś z nich usłyszało o tym rok wcześniej, zapewne skwitowali by to śmiechem.

- Bo w przyjaźni nie musisz nikogo udawać – mruknęła do siebie Hermiona, zagryzając wargę. Widząc tak bliskie jej osoby w szampańskim nastroju czuła się wreszcie rozluźniona oraz spokojna. Teraz już nic nie może zburzyć ich szczęścia, bo oni na to nie pozwolą. Chociaż są zupełnie różni, to się jednak dopełniają. Bezczelność Marcusa, niewinność Milli, siła Pansy, dzikość Astorii, odwaga Harry’ego, inteligencja Teodora, humor Blaise’a, spryt Dracona i jej ciekawość. Stanowili kompozycje chaotyczną, a jednocześnie pełną harmonii.

- Znasz zaklęcie na zatrzymanie czasu? – usłyszała cichy szept Malfoya, który oparł brodę na jej ramieniu – Ten wieczór mógłby się nie kończyć.

- Wtedy nie poznalibyśmy zakończenia naszej historii, prawda? – uśmiechnęła się, łapiąc wiśniowego żelka od Pansy, czyli ulubiony smak gryfońskiej kujonki. Milka puściła w obieg zdjęcia, a Marcus rozpoczął dyskusję z Zabinim na temat nowej piosenki. Astoria z lubością wyjadała ciasteczka Blaise’a, a Pansy rozkładała kolejną grę. Teodor sięgnął po szampana, nalewając wszystkim. Było cudownie.

- Boisz się? – jasnowłosy musnął palcem bransoletkę na jej nadgarstku, której bliźniacze wersje zdobiły ręce dziewczyn – Boisz się zakończenia?

- Byłabym szalona, gdybym się nie bała – przyznała, łącząc ich małe palce w delikatnym uścisku – Jeśli jednak będziemy razem i nie stracimy nadziei.. nie lubię nieszczęśliwych zakończeń w książkach.

- Czasem żałuję, że nie da się zerknąć na ostatnią stronę naszej historii – prychnął, przejeżdżając palcem po sygnecie rodowym Nottów, który zdobił jej palec – Ten jeden raz spojrzałbym na zakończenie.

- I gdzie by była niespodzianka? – zaśmiała się, przekręcając głowę by móc patrzeć mu prosto w oczy – Zdradzić ci sekret?

- Na mały paluszek? – uniósł brew, znając jej tradycyjny gest przy tajemnicach.

- Na mały paluszek – potaknęła, muskając wargami kącik jego ust – Znam sposób by zakończenie było szczęśliwe.

- Powiesz jaki? – z ciekawości nachylił się jeszcze bardziej, opierając ich czoła o siebie – Potrzebne są do tego czary?

- Wystarczy magia, Draco, magia przyjaźni i miłości – puściła do niego oczko, zniżając głos – Wystarczy, że będziemy po prostu razem.

- To mnie całkowicie zadowala – stwierdził z ciepłym blaskiem w spojrzeniu.

-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.

Prefekt Naczelna patrzyła prosto w czujne oczy mężczyzny, zastanawiając się jednocześnie co się w nich kryje. Rozmawiała już wcześniej z Erikiem Hutzem, ale tak jak i przy ich pierwszym spotkaniu, tak teraz starała się go rozszyfrować. Auror coś ukrywał pod tą stała oziębłością oraz nonszalancją, jednakże nie było żadnej podpowiedzi, co tak naprawdę. Hermiona znała jego historię, bo powtórzył jej wszystko Harry, ale wciąż brakowało w niej czegoś. Widziała dość dobrze, że ten ponury osobnik zupełnie inaczej traktuje Wybrańca od nich. Nie miało to jednak nic wspólnego z owym tytułem chłopca, a raczej o ich zmieniające się wciąż relacje.

- To dobry pomysł – powtórzyła spokojnie, kładąc dłonie na kolanach i nachylając nad blatem – Nie może pan zaprzeczyć, że nie jest.

- To będzie marnowanie czasu – uparcie odpowiedział czarodziej, odchylając na krześle do tyłu i bębniąc palcami o blat – Nic nie dadzą nam te lekcje. Jedynie stracimy czas, a wojna nie będzie na nas czekać.

- Nauka obrony młodych ludzi, to dla pana strata czasu? – sarknęła, mrużąc powieki na jego grymas pełen niezadowolenia – Jeśli młodzi czarodzieje nie potrafią walczyć, to jak mamy wygrać ową wojnę?

- W młodych siła – zanucił Harry, uśmiechając się szeroko do aurora, który na niego zerknął – Zdajesz sobie sprawę z naszych samodzielnych zajęć dodatkowych ze ślizgonami. Będą on wciąż trwać, ale czemu miałbyś nam nie pomóc?

- Wasza nauka w tej dziedzinie nie wyjdzie nigdzie więcej niż z tajemniczej komnaty – warknął Erik, wzdychając ciężko i masując skronie – Nie obiecuję, że się zgadzam. Pomyślę nad tym.

- Zgodził się – wyjaśnił zielonooki, ignorując wściekłą minę starszego mężczyzny – Zawsze tak mówi, ale to jest jego dziwne tak.

- Jesteś nieznośny, Potter – burknął auror, biorąc głęboki oddech – Zgoda. Nasze lekcje będą się odbywały w środy po ciszy nocnej. Jak dotrzecie do Pokoju Życzeń? Nie mam pojęcia, nie będę też w to wnikał.

- Umowa stoi – przypieczętowała spotkanie Hermiona, uśmiechając równie promiennie, co Harry.

12 komentarzy:

  1. Nawet nie wiesz jak się wystraszyłam, gdy zobaczyłam, że blog jest zablokowany ;c
    Co do rozdziału - jak zawsze cudowny! Już myślałam, że Draco z Herm się pokłócą, ale Dracze się nie dał :D Jestem ciekawa jak będą wyglądać te lekcje z Erikiem...
    Do zobaczenia przy następnym rozdziale!
    Pozdrawiam baaardzo ciepło ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ugh, wierz mi dla mnie te wszystkie ustawienia szablonów, itd., to prawdziwa czarna magia ;/ tak popsułam wygląd, że musiałam zablokować, bo się wkurzyłam :D
      Och, korciło mnie by się pokłócili, ale z myślą o przyszłych rozdziałach stwierdziłam, że jeszcze im odpuszczę :>
      W następnym rozdziale pojawi się prawdopodobnie pierwsze spotkanie z Erikiem, a jak będą wyglądać? :D na pewno ciekawie!
      Ściskam mocno,
      Lupi♥

      Usuń
  2. Czytam twojeo powiadanie już od jakiegoś czasu, ale dopiero teraz postanowiłam je skomentować.
    Jak już napisałam czytam od jakiegoś czasu i odrazu pokochałam ten blog.
    Twoje opowiadanie jest nie przewidywalne i to cęnie najbardziej.
    Po każdym odcinku czeka się na więcej i wiecej.
    Uwielbiam wszystkich relacje. Jest ona taka naturalna.
    Każdy z nich jest inny.
    Draco i Miona jak ja ich lubię a najbardziej ic relację.
    Razem są tacy słodcy a zarazem właśnie tacy naturalni.
    Czyli dużą rozmawiają, kłócą sie itp.
    Astoria nie przypomina mi się się żebym czyta o jej miłości, chyba że coś przeoczyłam.
    Szkoda ma Pansy. Bardzo. Straciła brata, zabiła człowieka i jeszcze ten sen.
    Czekam na kolejny rozdział.
    P.S. Kiedy będzie??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Następny rozdział zapewne pojawi się jutro, czyli w piątek :>
      A co do komentarza, to bardzo dziękuję za miłe słowa! Każda nowa osoba komentująca sprawia, że pomysły w głowie stają się bardziej klarowne, a ja cieszę się jak głupia! ;D
      Uff, cieszę się, że Ci się podoba i mam nadzieję nie zawieść!
      Pozdrawiam ciepło,
      L♥

      Usuń
  3. Lupi. Dzisiaj krótko, bo jest gorąco. W taką pogodę dużo trudniej myślec.
    Dramione się rozkręca, ale ja nie potrafię go oceniac! Podoba mi się. Boże, to brzmi słabo. Twoje Dramione zasługuje na dużo lepszą ocenę. Przepraszam. Ja po prostu nie potrafię go oceniac.
    Mało Blaise'a ;c Ale to nic. Było dużo więcej innych postaci. Na przykład Pansy ♥ Jednak już brak mi Aryi i jej słodkiej korespondencji z Blaisem ;3 To nic! To nic. Wiem, ze jak się pojawi Arise to powali mnie na kolana i będę się szczerzyła przez dwie godziny ♥
    Widzę, że Harry i Astoria jakoś tak się unikają. Mam nadzieję, że to się zmieni i będą szczęśliwi! Chciaż to, jak Astoria wyznawała, że chyba się zakochała mnie rozbroiło ♥
    Relacje między ślizgonami a Hermioną są bardzo zażyłe i to widac! Bardzo mi się podoba.
    No i Mili i Marcus ♥ Tacy słodziutcy! Za każdym razem to mi przychodzi do głowy, kiedy o nich czytam.
    I jeszcze Pansy, biedactwo. Strasznie mi jej żal, ale mam nadzieję, że już niedługo ktoś ją pocieszy. Może Teo? ^^
    I bardzo mi się podoba szablon! Śliczny jest!
    No cóż Lupi, życzę weny, weny, weny i czekam na rozdział! ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gucha! :*
      Nawet najkrótszy komentarz od Ciebie jest jak nowa paczka żelków! Najlepszy! :> Na dodatek, wcale nie wydaje się ten komentarz krótki :P
      Hahaha, to właśnie mnie zastanawia, kochana, główny wątek to Dramione, a Ty nie umiesz go ocenić ;o Cieszę się, że przynajmniej reszta nie sprawia problemu! ;D
      Milli i Marcus wciąż żyją na nowo swoim uczuciem, Pansy niedługo się pozbiera, a Blaise'a i Aryę czasem często mi umieścić :D Ale głowa do góry, w następny, będzie i Arise! <3
      Ściskam ciepło mimo upałów,
      Lupi♥

      Usuń
  4. To jest przecudna Historia o przyjaźni tak bardzo zakazanej a tak słodkiej wszyscy coś zawsze coś wnoszą w tą przyjaźń i to takie fajne że wszyscy razem się kochają i dopełniają :)
    Cieszę się że znalazłam tą historię i już nie mogę się doczekać kolejnych cudownych rozdziałów :D
    pozdrawiam i życzę dużo dużo weny ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po pierwsze, to dziękuję za komentarz! :> Na dodatek taki miły!
      A po drugie, liczę że reszta również się spodoba! :D Chociaż będzie coraz mniej wesoło i swobodnie.
      Pozdrawiam ciepło,
      L♥

      Usuń
  5. nawet nie wiesz, jaką radość mi sprawiło, kiedy patrząc na rozdziałzauważyłam, że początek poświęciłaś Pansy! Nie będę ci już ponownie pisać o potencjale tej wspaniałej postaci, TWOJEJ POSTACI, bo to już będzie nudne, kiedy za każdym razie anonimowa persona będzie się zachwycała fenomenem nowatorkiej wizji bohaterów. Ja podejrzewam, cholernie podejrzewam, że jak jest tak wspaniale, że jak oni się tak uwielbiają to ty mi moja droga zaraz z jakąś wojną wyjedziesz iiii O NIE, NIE NIE!!! i obydwie wiemy, że oni się zmienią, że przyjażn ich uratuje, że optymizn Mili zniknie, spryt Draco będzie czynnikiem ratującym życie, że Hermiona będzie bezsilna wobec zła, że Blaise chociaż przez moment może przestac się uśmiechać... Iiii powiem ci, że o moją ulubienice się nie boje, bo ona to przetrwa, przetrwała wszystko, cokolwiek jej zrobisz ( a biada mi :* ) ona to przetrwa. Nie jestem pewna, czy czytałaś "Przeminęło z wiatrem". Jeżeli tak,to może teraz w pełni zorzumiesz moją fascynacje silnym kobiecym charakterem, i mam nadzieję, że zrozumiesz moje gratulację i słowa powagi, że tworzysz coś, co przypomina mi to najwspanialsze dzieło. Wróże ci karierę pisarki, sama o tym marzę, w głowie pomysłów milion, 3 spisane, 300 wyrzuconych, ale niegdy nie należy przestawać marzyć, Nie wiem, jak się nazywasz, ale wiem, że jeżeli w przyszłości kupie książkę i zacznę czytać o sile miłości, wsparciu, to wiem, że rozpoznam, że to Ty to napisałaś. Gratuluję jeszcze raz i pisz szybko, bo cierpilwa to ja nie jestem.
    Anonimowa Scarlett

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo zachwyciłam się kolejnym Twoim komentarzem! :D Naprawdę, wcisnęłam telefon przyjaciółce by go przeczytała!
      Lubię pisać o Pansy, bo jakoś łatwo mi to przychodzi :> Ale Twoja słowa, że się podoba TAKA właśnie Pansy sprawiają, że mam coraz więcej pomysłów dla tej biednej ślizgonki :D o ranyy, uwielbiam ją męczyć, a potem zbierać do kupy ;p
      Nie mogę zaprzeczyć, że sielanka wkrótce się skończy. A tym bardziej, że oni się nie zmienią, bo wojna niszczy, prawda? Zaskakujące, jak podobnie widzimy te zmiany bohaterów :)) Milli, Pansy, Hermiona, Astoria i reszta, cóż, każdy coś straci, pytanie co :>
      Nie, przyznaję, że nie czytałam jeszcze tego klasyka, ale kto o nim nie słyszał :D Ale porównanie do niego jest wielkim wyróżnieniem, jak i reszta Twoich słów. Niemalże się popłakałam, czytając te miłe słowa, które znów huczą mi w głowie. Nie należy przestawać marzyć!
      Ściskam mocno,
      Lupi♥

      Usuń
  6. Hej :) piszę poraz pierwszy komentarz. Jestem oczarowana opowiadaniem i wszystkim w nim. Przyjaźń ze ślizgonami, wątek Miony i Teodora, Harrego i Astorii,Pansy i jej przeżyć a przede wszystkim Draco i Hermiona. Wszystko jest całkowicie logiczne, bez błedne i wciągające. Nieraz płakałam ze śmiechu czytając czy ze strachem i ciekawością co dalej sie wydarzy. Mam nadzieje, że nikogo z tej 10 nie uśmiercisz ( Teo, Miona, Draco, Milly, Marcus,Pansy, Toria, Harry, Arya, Blaise). Nie moge sie doczekać kolejnego rozdziału :)
    Pozdrawiam ~Z.W.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej!
      Cieszę się, że napisałaś! Każdy komentarz jest prawdziwym skarbem! ;D
      Liczę, że się nie rozczarujesz kolejnymi rozdziałami!
      Ściskam mocno i jeszcze raz dziękuję za miłe słowa,
      Lupi♥

      Usuń