18 lipca 2015

Szczęście to je­dyna rzecz, która się mnoży, jeśli się ją dzieli.

Cześć Wam,
przepraszam, że musieliście tyle czekać. Rozdział napisany już jakiś czas temu, ale chciałam go wstawić razem z nowym szablonem :D Niestety, pojawiły się z tą zmianą same problemy, więc póki co blog nie ma żadnego.
Co mogę powiedzieć? Następny będzie prawdopodobnie za dwa tygodnie, gdyż Lupi jedzie spełnić swoje marzenia! Niedługo już wyjeżdżam, więc może kiedy Wy będziecie czytać ten rozdział, ja będę już na słonecznej plaży!
 
Jak Wam mijają wakacje?
 
Ściskam mocno,
Lupi♥
 
PS. Szablon mam nadzieję wstawić, gdy wrócę :3
PPS. Kolejny rozdział jest już prawie skończony, ale to zależy od Internetu czy wstawię, czy nie :)
 

 


W dużym pokoju jasne promienie powoli oświetlały ciemnozielone ściany. W końcu słońce rozświetliło stojące w kącie biurko, które było uporządkowane, a papiery ułożone w zgrabną górkę. Na fotelu zawieszona była ciemna, skórzana torba, z której wychylały się okładki książek. W całej komnacie grube tomy zajmowały każdą wolną przestrzeń. Na fotelu przy oknie, na parapecie, na etażerkach, na podłodze. Woluminy od najstarszych wydań po najnowsze z kumulowały się w ogromnej biblioteczce, która zajęła połowę długości ściany. Za szybę wetknięto parę fotografii, na których poruszały się przeróżne osoby. Mały chłopiec o kruczoczarnej czuprynie oraz mlecznej cerze przyglądał się uważnym spojrzeniem nowej zabawce, którą dostał. Na innym zdjęciu dziewczyna o brązowych puklach śmiała się radośnie, a zielone oczy błyszczały rzadko widzianą u niej szczerą radością. Każdy uchwycony moment był wyjątkowy, a jednocześnie tak rzeczywisty. Milli z Marcusem objęci mocno, Blaise z gitarą zupełnie w innym świecie, Draco z siedzącą mu na kolanach Pansy, a nawet sam Teodor z całą paczką przyjaciół. Jednakże najnowsze ujęcia aparatu Millicenty nabierały jeszcze większego znaczenia dla posiadacza owych skarbów. Burza loków, która charakteryzowała nową członkinię grupy ślizgonów, pojawiała się częściej oraz znacznie bardziej wyraziście. Hermiona czytająca książkę, a po chwili rumieniąca się soczyście, kiedy Malfoy pocałował ją w czoło. Gryfonka śpiąca spokojnie w ramionach Blaise i wtulona w Astorię. Prefekt Naczelna spacerująca po korytarzu z roześmianym Wybrańcem. Brązowowłosa mugolaczka uśmiechająca się szeroko ze stojącymi u boku przyjaciółkami. Ulubione dwie fotografie właściciela pokoju znalazły swoje miejsce gdzie indziej. W srebrnej ramce zostało zabezpieczone zdjęcie z  chłopczykiem, który pojawiał się na wcześniejszych ujęciach, dziewczyną z grzywą loków oraz wszystkimi przyjaciółmi. Nathaniel, zupełnie wyglądający inaczej ze zdrowymi rumieńcami oraz błyszczącymi szczęściem oczami, siedział przy roześmianym Harry’m. Po drugiej stronie chłopca przysiadła Hermiona, uśmiechająca się do niego z czułością oraz ciepłem. Nad dziewczyną pochylał się Malfoy, szepcząc coś niezrozumiałego do jej ucha. Blaise siedział rozłożony na kanapie śmiejąc się głośno, a Arya rzucała w niego poduszką. Milli z Marcusem przytulali się w tle, żyjąc całkowicie swoją miłością. Pansy wraz z Astorią robiły głupie miny do aparatu, co zupełnie psuło ich wizerunek chłodnych arystokratek. Przy zielonookim gryfonie kucał ciemnowłosy czarodziej, którego czarne oczy migotały, a usta wyginały w krzywym uśmieszku. Wyglądał na rozprężonego oraz rozbawionego rozmową z przyjaciółmi. Cały ten moment wydawał się taki normalny oraz radosny, że śpiący teraz na łóżku Teodor uhonorował go stawiając przy posłaniu. Drugie specjalne zdjęcie leżało przy srebrzystych zdobieniach bez żadnego obramowania. Było lekko pogięte na rogach przez częste branie go do rąk. W centrum obrazka znajdowało się duże łoże, na którym leżały zwinięte dwie postaci. Śpiący spokojnie Nate obejmował w czasie snu Hermionę, który bezwiednie głaskała go po czarnych jak noc puklach. Usta gryfonki wygięte były w delikatnym uśmiechu, a sekundę później malinowe wargi muskały w czułym pocałunku skroń chłopca. Właśnie owa fotografia zsunęła się z etażerki na podłogę, kiedy mały podmuch wiatru zakłócił spokój w pokoju.
- Nie ma mowy – mruknął w półśnie nastolatek, przewracając na drugi bok, gdy materac ugiął się pod dodatkowym ciężarem – Spadaj stąd, cholerna bestio.
Nieproszony gość przeskoczył pokracznie nad nogami chłopaka, który zmarszczył czoło, uparcie nie otwierając oczu. Przyciągnął bliżej kołdrę, starając zapaść jeszcze na moment w ramionach Morfeusza.
- Nie – burknął Teodor, uchylając jedną powiekę i rzucając groźne spojrzenie na „cholerną bestię” – Idź sobie, no już.
Chwilę później ruda łapka pacnęła go w ramię, domagając całkowitej uwagi śpiącego. Ogon kota zaczął wybijać rytm, a pysk zbliżył się do twarzy ślizgona. Nie minęła minuta, a ciemne tęczówki Notta napotkały irytująco zadowolony wzrok Krzywołapa. Ciemnowłosy jęknął cicho, zsuwając z podłogi czym wywołał pomruk aprobaty kocura. Z kugocharem przy nodze skierował się do schodów, zaglądając po drodze do sypialnie Hermiony. Gryfonka skopała z siebie prawie całą kołdrę, co szybko naprawił machnięciem różdżki. Ciche westchnienie wydobyło się z uchylonych ust dziewczyny, kiedy przekręciła się na plecy.
- Jej to nie możesz już budzić, prawda? – burknął do kota, który czekał na niego przy zejściu na dół. Cicho zamknął drzwi, wciąż mrucząc pod nosem wyzwiska w stronę zbyt uradowanego stworzenia. Teodor był pewny, że to pobudka w stylu Krzywołapa będzie najgorszym rozpoczęciem dzisiejszego poranka, ale dopiero w salonie zdał sobie sprawę z powagi sytuacji. Zamrugał zaskoczony, zgrzytając zębami oraz prosząc Założycieli o nową dozę cierpliwości.
- Dzień dobry – usłyszał miły dla ucha głos, który zwykle kojarzył mu się ze słodkim miodem. Uniósł jedynie brew, rzucając okiem na mówiącą, a potem na pokój. Jasnowłosa arystokratka założyła dzisiaj krótką spódniczkę w groszki oraz jasny sweterek. We włosy swoim zwyczajem wplotła kolorową wstążkę, co dodawało jej uroku niewinnej dziewczynki.
- Milli, nawet twój optymizm nic nie wskóra przy tej marudzie – Astoria popchnęła łagodnie przyjaciółkę do reszty wesołej kompanii, samej z wyzwaniem w oczach stając przed ślizgonem – Masz minę skwaszonego hipogryfa o poranku.
- Miły komplement na rozpoczęcie cudownie zapowiadającego się dnia – odpowiedział, uśmiechając krzywo – Czy ktoś ma dziś urodziny i o tym zapomniałem?
- Nie – Toria przyjrzała mu się z uwagą – Myślałam, że zwykle w soboty wstajesz wcześniej.
- Bo zwykle wstaję, jednakże wczoraj wyszliście od nas po drugiej, a ja musiałem was odprowadzić by Filch przez przypadek nie wlepił wam szlabanu – westchnął ciężko, zaplatając ramiona na torsie – Jak wróciłem zastałem Hermionę śpiącą na sofie, więc przeniosłem ją do sypialni, a zaklęciem ogarnąłem salon. Widzę jednak, że nie musiałem, bo teraz wygląda znów identycznie.
- Mówił ci już ktoś, że rano jesteś jeszcze bardziej drażliwy niż zwykle?– parsknęła Pansy, stając przy nich i wyginając wargi w równie kpiący uśmieszek co jego - Ach, no tak, ja mówiłam i to nie raz!
– Może trzeba ci przypomnieć, ale wczoraj Harry zawitał do nas z wesołą nowiną o powrocie Weasleyów – zielonooka cmoknęła z niezadowoleniem, marszcząc nos – Nie, nie życzę im źle, naprawdę. Cieszę się, że jest z nimi lepiej, ale nie myślałam, że wrócą jeszcze w tym roku.
- Przepraszam, od kiedy mówisz na Harry’ego Harry? – Parkinson zamrugała zaskoczona, podejrzliwie mrużąc powieki – Wszystko okej?
- Tak, Salazarze, Pan! Zwróciłaś uwagę jedynie na tą część wypowiedzi? – burknęła Astoria, mając nadzieje, ze lata praktyki uchronią ją przed zdradliwymi rumieńcami – Chcieliśmy spędzić z Hermioną cały weekend, a lepiej zacząć od rana do nocy, czyż nie?
- Martwicie się, że Miona nie będzie chciała się z wami przyjaźnić, gdy wróci Ginny i Wiewiór? – Nott parsknął chrapliwym śmiechem, odskakując, gdy ostre pazury Krzywołapa drasnęły go w kostkę – Och, przestań, kreaturo! Albo oddam cię Blaise’owi do piekarnika!
-  Ale z ciebie kretyn – warknęła Pansy, kucając i ostrożnie biorąc kociaka na ręce –Chodź, Krzywołapku, zaraz z Blaisem damy ci coś do jedzenia.
- Czyżbyś miał dziś jeden z gorszych dni? – spytała Astoria, obserwując szczebioczącą wesoło Pansy do rudego futrzaka, którzy zniknęli w aneksie kuchennym. Zerknęła znów na rozmówcę, przyglądając mu z uwagą. Ciemne kręgi pod oczami sprawiały, że wyglądał jeszcze smętniej niż wieczorem. Wargi zacisnął w cienką linię, a napięte ramiona zwracały uwagę na jego złe samopoczucie.
- Nie lubię, gdy to robisz – powiedział cicho, wbijając w nią mroczne oczy – Nie lubię, gdy mierzysz mnie tym wszystkowiedzącym spojrzeniem.
- Ty wciąż to robisz, więc zgadnij od kogo się nauczyłam – zaśmiała się dźwięcznie, przybliżając do stojącego sztywno nastolatka – Teo, my chcemy tylko spędzić wspólnie ostatnie dane nam chwile.
- Nie będę kłamał, że mi się to nie podoba – przyznał, przewracając oczami, kiedy starała się ułożyć mu włosy – Toria, zdajesz sobie sprawę, że powrót Weasleyów niczego nie zmieni?
- Więc czemu jesteś taki niezadowolony oraz spięty? – szepnęła, unosząc w zapytaniu brwi – Ty wiesz co ona czuje, a na pewno to radość z powrotu przyjaciół. Czy możemy chociaż jeszcze dzisiaj zapomnieć o tym, że ma też inną paczkę i zamęczyć ją cały dzień?
- Jak najbardziej – potaknął, potykając, gdy popchnęła go gwałtownie w stronę schodów. Kazała mu iść się odświeżyć, a potem zejść z szerokim uśmiechem na twarzy i chęcią działania. Teodor wsunął się do swojego pokoju, łapiąc pierwsze lepsze ubrania. Podniósł zdjęcie z podłogi, kładąc znów na etażerce. Astoria miała rację, wiedział co czuła dziewczyna na wieść o powrocie rudzielców. Z ręką na sercu żałował, że nie mógł jej przyznać racji. Hermiona owszem w pewnym stopniu się ucieszyła, ale inna emocja przeważyła. Ku jego zaskoczeniu poczuł ogarniający ją niepokój, smutek oraz żal. Wiedział, że bardzo przeżywała stan swoich przyjaciół. Wiedział, jak bardzo ją zranili przez pierwsze miesiące szkoły. Wiedział, że ciężko jej było na rozmowy na ten temat. Ale nie zdawał sobie sprawy jak głęboko ten strach przed ich powrotem sięgał. Stanął przed lustrem w łazience, opierając dłonie na blacie i nachylając. Następne tygodnie nie zapowiadały się na wesoło, więc całkowicie popierał pomysł reszty ślizgonów. Chwila wytchnienia przed nieuniknionym spotkaniem przyda się i jemu, i Hermionie. Szczególnie jej.
-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.
Kapryśna księżniczko,
Przyznam szczerze, że telefon, to jedno z najciekawszych osiągnięć mugoli. Nigdy bym nie pomyślał, że można robić takie rzeczy bez użycia magii! Już sam telezor, gdzie udaje się wam pokazywać ruszające zdjęcia z innych części świata, jest zadziwiający! Wciąż mi nie daje spokoju nowe słowo, które zasłyszałem u Miony. Skwapliwie przytaknąłem, bo nie chciałem trzeci raz z kolei pytać ją o znaczenie słowa, ale Ty zapewne wytłumaczysz, to równie wspaniale! Zdradź mi proszę czym jest odkurzacz. Liczę, że dobrze zapisałem. Brzmi to coś groźnie, a wciąż nie wiem czy mi groziła czy żartowała.
Piszę nie tylko dlatego, że telefon się rozładował. Co to, to nie. Wciąż mam osiemdziesiąt procent baterii, czyli zdaniem H. jest w porządku. Przypomniałem sobie jaką frajdę mi sprawiało wysyłanie do Ciebie Królika i czekanie z utęsknieniem na jego powrót z Twoją odpowiedzią. Zapewne teraz parskasz śmiechem nad moją głupotą, ale zastrzegam, że to Twoja wina. Nigdy nie lubiłem pisać listów, ale zmieniłem zdanie. Owszem, telefon jest fascynujący, ale nie umiem wyrazić przez niego wszystkiego co bym chciał. Jesteś jedną z najbardziej irytujących osób jakie znam, Roser, bo wciąż nie dajesz mi spokoju. Dziewczyno, jesteś tak daleko, ale nie sprawia Ci to kłopotu przypominać mi wciąż o swojej skromnej osóbce. Nie mogę nawet przejść korytarzem w spokoju, bo jak migną mi jasne włosy, to mam ochotę zawołać Twoje imię. To okropne z Twojej strony.
Głównym tematem listu miało być coś zupełnie innego, ale jak zwykle kierujesz całą uwagę na siebie. Jesteś nie do wytrzymania, wspominałem już to? Wracając. Chciałbym Cię oficjalnie zaprosić na obiad do mojego rodzinnego domu. W kopercie znajdziesz mały upominek, który dzięki wrodzonej genialności Teodora jest też jednorazowym świstoklikiem. To mały upominek, który mam nadzieję sprawi, że ja również nie zniknę z Twojej głowy. Więcej na temat obiadu dołączyłem w liściku obok, żebyś mogła wkleić do tego swojego ukochanego kalendarzyka.
Nie mogący przez Ciebie normalnie funkcjonować,
Blaise
PS. Radzę znaleźć Ci adwokata, bo jak stracę w końcu zmysły, to spotkamy się w sądzie!
PPS. Prezent nie jest żadnym urokiem, wariatko, to prezent.
PPPS. Nie musisz dawać Kaczorowi herbatnika, ostatnio mu się okropnie przytyło. To pewnie przez mniejszą ilość lotów.
-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.
Czasem najbliżsi przyjaciele potrafią stać się gorszymi od wrogów. Tym bardziej, że bliska nam osoba bez trudu umie nas rozgryźć. Właśnie dlatego podstawową zasadą wśród arystokracji było ukrywanie uczuć oraz emocji. Małe dzieci musiały spędzać całe dni na ćwiczeniu mimiki twarzy oraz ukrywaniu prawdziwych myśli. Nie powinno, więc potem dziwić innych, że relacje z rodzicami nie są tak klarowne, jak wszyscy sądzą. Matka, która rzadko spędza czas z córką, nie znajdzie w jej uśmiechu żalu lub nieszczęścia. Ojciec, który zbyt często wychodzi na spotkania towarzyskie, nie rozpozna w oczach małej dziewczynki udawanej radości od szczerej. Arystokratka, która spędzała czas z synem do momentu, gdy mogła ubierać go w piękne szaty, nie odnajdzie na buzi chłopca rosnącego smutku. Zajęty pracą oraz rosnącym prestiżem arystokrata nigdy nie dowie się o czym myśli jego dziedzic. Większość ślizgonów była perfekcyjna w udawaniu, dla nich życie było teatrem. Musisz dobrze odegrać swoją rolę, trzymać się jej do samego końca.
- Thomas – dziewczyna wypowiedziała jedno słowo donośnym głosem, który rozbrzmiał na korytarzu. Zaskoczony gryfon obrócił się, a jego oczy rozszerzyły się z zaskoczenia na jej widok. Astoria stanęła przy nim, czekając aż wzrok chłopaka znów powędruje na jej oczy, gdy skończy się przyglądać w tak głupi sposób. Większość płci męskiej to robiła, a to ją niezmiernie irytowało.
- Greengrass – chrząknął, rumieniąc się soczyście i zerkając na ścianę obok – Mhmm, coś ..
- Tak, coś chcę – przerwała mu, ukrywając kpiący uśmieszek, gdy popatrzył na nią z ciekawością oraz nadzieją – Czy możesz wywołać z tej waszej wieży Pottera?
- Co chcesz od Harry’ego? – Dean odsunął się od niej, zaciskając dłonie w pięści. Ślizgonka zaintrygowana zauważyła, że większość gryfonów stawała się taka na wzmiankę o zielonookim. Stawali się wtedy częścią stada, prawdopodobnie nie wiedząc nawet, że ochraniają w ten sposób swoją alfę. W tym przypadku był nim Wybraniec, co było prawdziwym paradoksem.
- Zapewniam, że to nic mającego na celu skrzywdzenie twojego przyjaciela, Thomas – dziewczyna uniosła jedną brew, odzwierciedlając idealnie mimikę Teodora, gdy był zdegustowany – Profesor Slughorn kazał mi przekazać swojemu pupilkowi wiadomość. Osobiście.
- Powiem Harry’emu – mruknął, szepcząc hasło do obrazu i znikając szybko. Astoria odsunęła się od wejścia do Gryffondoru, ignorując całkowicie szczebiotanie Grubej Damy. Podeszła do oka, wyglądając przez nie na błonia, które wyglądały bajkowo. Miała ochotę wyjść teraz na dwór i położyć się na chłodnym, białym puchu. Mogłaby tam zasnąć i się już nie obudzić, ale życie nie było taki łatwe.
- Wystraszyłaś biednego Deana – usłyszała spokojny głos gryfona, który opuścił chwilę wcześniej głośny Pokój Wspólny – Co cię do mnie sprowadza o tak wczesnej porze, Greengrass?
- Chciałbyś bym przyszła tu dla ciebie – prychnęła, uśmiechając się delikatnie i wciąż wpatrując za szybę – Rozczaruję cię, Potter. Chodzi o Hermionę i..
- Coś się stało? – chłopak obrócił ją w swoją stronę, sprawiając że zaskoczona umilkła. Sekundę później znalazła się o wiele za blisko ciemnowłosego, który nawet tego nie zauważył. Ślizgonka odetchnęła cicho, czując ten irytująco przyciągający zapach chłopaka, który ją teraz otulił – Hermiona czy coś się jej stało?
- Nie, wszystko w porządku – zapewniła łagodnym tonem, co zaskoczyła i ją, i jego. Złoty Dzieciak Dumbledore’a po raz pierwszy spojrzał na nią z taką intensywnością, nie zdając sobie jeszcze sprawy, że są w tak minimalnej odległości od siebie – Chcieliśmy tylko spędzić z nią cały dzień, a ucieszyłaby się, jeśli dołączysz.
- Byłoby mi niezmiernie miło – bąknął, mrugając z zaskoczeniem. Młoda czarownica nie powstrzymała małego uśmieszku, gdy w końcu mogła zmierzyć go wzrokiem. Szukający Gryffindoru zapewne dopiero co wstał, bo jego czupryna wyglądała jeszcze gorzej niż zwykle. Odruchowo wyciągnęła dłoń, przesuwając palcami po najbardziej odstającej części włosów. Znów zdumiała ją miękkość ciemnych pukli oraz ich upór by trwać w stałym bałaganie. Dopiero kiedy młodzieniec przekrzywił mimowolnie głowę na bok pod wpływem niezamierzonej pieszczoty, zdała sobie sprawę, że znów się zapomniała. Ich zielone tęczówki skrzyżowały się, a oboje znów zdumieli się podobnym, a całkowicie innym kolorem. Astoria oparła się o chłodny mur, nie zabierając jednak ręki z gęstej grzywy nastolatka. Czuła jak jego kciuki musnęły niepewnie jej ramiona, kiedy rozluźnił uścisk. Zadrżała pod wpływem chłodnych opuszków przebiegających wzdłuż obojczyków. Chciała się odsunąć tak bardzo, chciała móc powiedzieć coś wrednego na ten temat. Chciała tylu rzeczy, ale najbardziej chciała by się pochylił i ją pocałował. Ta wiedza przerażała ją, a jeszcze bardziej podniecała oraz fascynowała. Zsunęła wzrok na różowe wargi Harry’ego, która kilkanaście nocy temu nie odrywały się od jej.
- Hmmm, Harry? – oboje podskoczyli, odsuwając się od siebie, jakby ktoś rzucił na nich zaklęcie. Wyjrzała zza ramienia towarzysza, miażdżąc spojrzeniem najbardziej znienawidzoną teraz przez nią osobę.
- Hej, Nev – chrapliwie przywitał się czarodziej, potrząsając głową, gdy Longbottom miał już otworzyć buzię – Lepiej nie pytaj, tylko rozmawialiśmy. Idę do Herm, więc wrócę pewnie późno.
- W porządku – wymamrotał zarumieniony gryfon, niepewnie rzucając okiem na ślizgonkę. Dziewczyna zdążyła już jednak nałożyć jedną z masek i teraz z pogardą wymalowaną na twarzy, patrzyła wyzywająco na irytującego ją ucznia. W sekundę widziała tysiąc przeróżnych sposobów jakby się potem zemścić, ale gdy ujrzała wdzięczny uśmiech Wybrańca zmieniła zdanie. Bez słowa zaczęła schodzić na dół, słysząc że Potter i tak idzie za nią. Podążali w krępującej ciszy aż do drugiego piętra, kiedy to zwróciła uwagę na jego skrępowaną pozę. Przeszli jeszcze kilka metrów, a korytarze odbijały echem ich kroki. Specjalnie wybierali najmniej uczęszczane zaułki przez uczniów, ale wczesna pora im sprzyjała. Straciła cierpliwość, gdy strzyknął enty raz palcami, co było jednym z okropniejszych natręctw ludzi.
- Chcesz coś powiedzieć? – syknęła w końcu, zastanawiając się od kiedy to tak świetnie rozpoznawała jego samopoczucie. Nigdy nie miała problemów z rozpoznaniem humorków Teodora albo Pansy, ale ich znała od małego. Ten głupi gryfon natomiast jedynie jej zawadzał i wszystko psuł.
- Neville nikomu nic nie powie – wyjaśnił cicho, wsuwając dłonie do kieszeni bluzy – To co na dziś zaplanowaliście?
- Parę gier, jedzenie i różne atrakcje – pokręciła głową, zatrzymując się i wbijając w niego niecierpliwe spojrzenie – O co chciałeś tak naprawdę zapytać?
- O twoją siostrę – wyznał, sprawiając że zaskoczona zamarła. Zaśmiał się cicho, palcem muskając jej brodę by zamknąć buzię, którą otworzyła niezdolna nic powiedzieć – Chodzi mi o moją obietnicę, a nie coś złego. Chciałem spytać czy go kocha.
- Kocha? – powtórzyła, przełykając ślinę i zerkając w bok – Wiesz, wśród aranżowanych małżeństw rzadko kiedy występuje prawdziwe uczucie. Milli i Marcus mieli szczęście, że oboje mogli się zaręczyć. To nie jest jednak częsty przypadek w naszym świecie.
- Czyli odpowiedź przecząca – wydedukował, uważnie w nią wpatrując – Jaki on jest?
- Na Balu poznałeś wielu ludzi – zagryzła wargę, szukając potrzebnego jej zasobu słów – Większość z nich to zgryźliwi intryganci, szukający atrakcji w życiu innych, a jednocześnie starający wejść w wyżyny hierarchii społecznej. Knują, kombinują i manipulują innymi. Więcej niż połowa sprzedałaby własne żony oraz córki za chociaż zbliżenie się do najatrakcyjniejszej grupy starożytnych rodzin, ale prawo zabrania takich tanich chwytów. Jednakże aranżowane małżeństwa, to właśnie taka sprzedaż. Synowie są zbyt cenni, więc jeśli masz córkę szukasz kandydata, który sprawi, że błyśniesz na scenie arystokracji. Mój ojciec od zawsze czuł się oszukany przez rodziców matki, że była ona za słaba. Wydała mu na świat dwie córki, a  syna się nie doczekał. Musiał więc wybrać mądrze, a jego decyzja padła na tego rodzinę  Abberline. Pech chciał, że ich pierworodny to potwór, który traktuje moją siostrę jak szmatę.
- Czyli..
 
- Daphne płacze po nocach, bo za dwa miesiące wezmą ślub, a wtedy będzie musiała spędzić z nim noc. Wiesz, że Philipus nie ukrywa, że sprowadza do siebie inne kobiety? Zwykle są to mugolaczki, które niemalże zabija podczas stosunku, a jak cudem ujdą z życiem, to rzuca Avadę – mówiła dalej Astoria, robiąc krok w jego stronę – Philipus Abberline jest największym koszmarem mojej siostry. Gdybym mogła zabiłabym go albo chociaż zamieniła się z nią miejscami. Ona jest dobra, Potter, naprawdę jest cudowną osobą. Nie powinna cierpieć, nie powinna zostać skazana na takiego tyrana.
- Rozumiem – przytaknął stanowczo, muskając palcem jej policzek – Naprawdę rozumiem. Chciałem tylko spytać czy jeśli zaszła by konieczność.. unieszkodliwienia go, to czy twoja siostra byłaby smutna z powodu utraty narzeczonego.
- Och, Potter, unieszkodliwienie go byłoby dla niej prawdziwym darem od samego Merlina – mruknęła, przymykając powieki by zebrać myśli – Czy wżąłeś już jakieś działania w tej sprawie?
- Rozmawiałem z dyrektorem oraz Erikiem – zapewnił,  nieustannie w nią wpatrując – Daphne niedługo będzie mogła uciec od niego. Obiecałem przecież, Graangrass.
- Wiem – szepnęła, śmiejąc się sucho i wznawiając wędrówkę do pokoju prefektów – Mogę ci zadać jedno pytanie?
- Właśnie je zadałaś – Harry dogonił ją, uśmiechając łobuzersko, gdy rzuciła mu swoje popisowe złe spojrzenie. Pierwszy raz zmierzył ją całą wzrokiem, ale o dziwo Astorii tym razem  to nie przeszkadzało. Wybraniec nigdy nie patrzył na nią z tym łakomstwem w oczach, a tym bardziej nie zatrzymywał oczu na jej atutach. Nie, w jego zerknięciach była troska. Jakby musiał się upewniać, że jest cała oraz zdrowa, że jest blisko niego. Zupełnie jej to nie irytowało, a jedynie wywoływało dziwne ciepło. Schyliła głowę, ukrywając uśmiech, który nieproszony przełamał jej maski. Znając dzisiejsze plany, specjalnie dobierała o dwadzieścia minut dłużej strój. Zdecydowała się w końcu na granatowy, ciepły sweter oraz zwykłe dżinsy. Jednakże tak jak się spodziewała jego wyraz twarzy nie zdradził jej żadnych jego myśli na ten temat.
- Wkurzasz mnie – wytknęła mu, skręcając na korytarz prowadzący do celu – Co planujesz robić po Hogwarcie?
- Nie planuję niczego – przyznał po chwili wahania, oblizując językiem spierzchnięte wargi – Nie planuję niczego, bo nie wiem czy kiedykolwiek skończę szkołę. Czy dożyję tego.
- Dożyjesz – odpowiedziała pewnym głosem, zatrzymując się przed wejściem i odwracając w jego stronę – Osobą, która cię zamierza zabić jestem ja sama. Nikt, nawet Czarny Pan, nie odbierze mi tej przyjemności. Rozumiesz, Potter? Nikt.
- Uznam to za czysty objaw twojej popranej troski o mnie, a nie groźbę – zażartował, posyłając smutny uśmiech czarownicy – Teraz ja zadaję pytanie. Wiesz, coś za coś.
- Chyba nasze towarzystwo ci nie służy moralnie – zmarszczyła brwi, machając ręką – Niech będzie, Potter, pytaj.
- Co zrobisz jeśli znajdziecie obejście tej głupiej tradycji aranżowania małżeństw? – Astoria kolejny raz zdumiała się jak ten chłopak potrafił ją zaskoczyć. W głowie ujrzała obraz Hermiony i Draco przytulających się, zobaczyła jak szczęśliwa gryfonka pokazuje jej pierścionek, a Teodor żartuje sobie z planów ślubnych. Potrafiła wyobrazić sobie bez trudu ich wszystkich. Blaise’a z Aryą tańczących wesoło na plaży, Milli oraz Marcusa wychodzących z kościoła, Pansy oświetloną przez błyski fleszy, gdy wyda swoją książkę. Widziała też Teodora niosącego na barana małego Nate’a, słyszała śmiech ich wszystkich.
- Szczerze mówiąc, Potter – przełknęła ślinę, pozwalając na moment ujrzeć mu wszystkie uczucia kłębiące się w jej oczach – Nie planuję niczego, bo nie wiem czy dożyję tego momentu.
- Miałem nadzieję, że chociaż w zaświatach będę mógł od ciebie odpocząć – Harry Potter przysunął się do niej, łapiąc delikatnie jej dłonie w swoje i przyciągając do siebie – Nie zginiesz, Greengrass. Jeśli już ktoś ma cię zabić, to ja. Rozumiesz, arogancka wiedźmo? Nikt nie odbierze mi tej przyjemności.
- Stajesz się co raz bardziej niegrzeczny – zauważyła rozbawiona, wciągając kolejny raz charakterystyczny zapach chłopaka – Uznam, to za przejaw pokręconej troski, a nie jako groźbę.
- Chyba po raz pierwszy się z czymś zgadzamy – wyszeptał, pochylając i opierając swoje czoło o jej – Greengrass?
- Tak, Potter? – zadrżała, czując jego oddech na swoich ustach i zastanawiając jak to przerwać, a jednocześnie pragnąc by ją pocałował – Nim powiesz coś głupiego, przypomnę tylko, że wciąż cię nie lubię.
- Ze wzajemnością, ale nie miałem nic głupiego na myśli – obruszył się, uśmiechając krzywo i muskając wargami kącik jej ust, chwilę później stał już przy otwierającym się wejściu – Chciałem tylko powiedzieć, że podoba mi się nawet nasza zgodność.
- Niech go Merlin przeklnie – mruknęła, obserwując jak ciemna czupryna znika w salonie.
-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.­-.-.-.- .-.-.- .-.-.- .-.-.- .-.-.- .-.-.       
Głupitki czarodzieju,
ile mogę powtarzać byś NIE nazywał mnie księżniczką?! Nie jestem jedną z nich! Zaczynając od tego, że każda ma przystojnego oraz odważnego księcia, a ja jedynie wkurzająca kolesia z magicznym patykiem. A kończąc na tym, że one mają bajkowe życie. My mamy zwariowane, zakazane, a jednocześnie tak chaotyczne. I wiesz, co powiem? Wolę te nasze szalone niż ich słodkie.
Nie powiem, że jesteś sentymentalnym dziwakiem, bo ja przy Tobie dostałabym miano prawdziwie chorej wariatki. Nie wyrzuciłam żadnego Twojego listu, żadnego! Każdy chowam, a jeszcze wcześniej uczę się go niemal na pamięć. Uwielbiam pisać listy, ale z Tobą jest inaczej. Korespondencja  z Tobą stała się moją maleńką obsesją, ale jak by miało się stać inaczej skoro za każdym razem w kopercie znajduję coraz to nowsze kwiatki? Nigdy bym nie pomyślała, że bywasz tak wrażliwą duszą, Blaise!
Mogę się uskarżać na tą samą chorobę, co Ty! Nie potrafię się skupić na lekcjach, nawet na plotkach z Chloe czy Adele. Wciąż się zastanawiam jaką Ty masz teraz lekcję, czy jesteś teraz z Hermioną, a może wraz z Draco oraz Pansy knujecie spiski? Wierz mi, to działa w obie strony. Myślałam wcześniej, że to może prokrastynacja (słowo dnia, według mojego kalendarza), bo każdą sprawę odkładam na później, jednak na Twój list od razu zaczęłam odpisywać.
Obiad? Obiad z Twoją Mamą?! Obiad u Ciebie w domu? Domu? Z Mamą? Świetnie, że uprzedzasz mnie jedynie dwa tygodnie wcześniej! Blaise!! Chłopcy są do bani! Co mam założyć? Jakąś specjalną czarodziejską szatę? Czy to nie świstoklik sprawia, że człowiek zostaje wciągnięty do portalu przez pociągnięcie pępkiem? Czy Twoja Mama przygotuje jakiś magiczny posiłek? Nie znam się na specjał kulinarnych czarodziei, bo ani Harry, ani Hermiona nie mają za grosz talentu!
Odkurzacz, to przerażające stworzenie! Pożera w całości najmniejszy bród/ nie szczędząc przy tym głośnych pomruków przyjemności. Ma ogromną paszczę, która wsysa wszystko! Uważaj, bo to jedna z najokropniejszych gróźb tego świata.
Twoja na zawsze,
Arya
PS. Piękny prezent! Mogę powiedzieć czym sobie zasłużyłam na to cudo? Czy mogę również ją zakładać do szkoły? Nie wciągnie mnie nigdzie znienacka?
PPS. Moja ciocia jest adwokatem, pacanie, najlepszym w Londynie, więc lepiej Ty szukaj.
PPS. Kaczorek wcale nie jest gruby! Jest wychudzony! Biedaczek, czy Ty go w ogóle karmisz?
-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.
Hermiona wciąż nie mogła uwierzyć w to wszystko, co się wokół niej działo. Czy ktoś może być tak szczęśliwy, jak ona teraz? Czy ktoś mógł mieć lepszych przyjaciół? Nigdy nie skończy dziękować Merlinowi za to wyróżnienie. Wiedziała od początku, że jej towarzysze nie są normalni. Wiedziała, że bywają zaskakująco pomysłowi, a ich intrygi były genialne oraz precyzyjne.
- Miona, zjedz jeszcze naleśnika – Blaise nachylił się w jej stronę, podając talerz z pysznymi łakociami – Smakują?
- Rozpływają się na języku – przytaknęła, popijając parzącą herbatę. Uśmiechnęła się na widok Marcusa, który pobrudził się czekoladą na brodzie, a Milli czułym gestem starła ją. Wstała niecałe dziesięć minut temu, gdy Pansy rozsunęła żaluzje, a słońce oświetliło całą sypialnię. Była w szoku, ale posłusznie odświeżyła się oraz ubrała. Na dole zastała wszystkich przyjaciół, siedzących przy dużym stole. Milka popisała się talentem zmieniając sofę, fotele oraz stolik w wygodne krzesła oraz ogromny, okrągły blat.
- Mógłbyś codziennie szykować posiłki – dodał Harry, nakładając tym razem omlet na talerz i pałaszując go z apetytem – Może otworzysz kiedyś restauracje?
- Kiedy moja kariera muzyka się zakończy, pomyślę nad tym, a ciebie mogę zatrudnić na zmywak – parsknął mulat, unikając ciosu wymierzonego przez gryfona – Dobrze, że wśród nas nie ma wegetarian. Mam pomysł na obiad.
- Ja pomagam – zgłosiła się szybko Pansy, która uwielbiała przesiadywać z przyjacielem w kuchni – Draco zmywa.
- Nie ma mowy – prychnął blondyn, nalewając sobie oraz Hermionie jeszcze ciepłego naparu. Dziewczyna uśmiechnęła się do niego, oblizując usta z resztki słodyczy. Ulubionym daniem prefekt były naleśniki o czym Zabini dobrze wiedział. W tym momencie zazdrościła Aryi takiego prywatnego kucharza.
- Musicie zaczynać już z rana? – warknęła Pansy, trzepiąc obu chłopców po głowach, a potem podając Milli talerz z pokrojonymi owocami – Mills? Czy to jakaś dieta?
- No co? Lubię owoce! – mruknęła z pełną buzią blondynka, szczerząc ząbki do wszystkich –C zy tylko ja się tak cieszę, że jesteśmy tu wszyscy?
- Nie, ja też – odparł z powagą Wybraniec, robiąc wyrzutnię ze sztućców i strzelając kawałkiem truskawki w głowę odwróconego akurat Blaise’a – Kto by pomyślał, że jesteście tacy zabawni nawet jako dziwacy.
- Bulstrode – warknął mulat, widząc że tylko na talerzu jasnowłosej były owoce – Co ty sobie myślisz?
- To nie ja – zaprzeczyła głośno dziewczyna, milknąc gdy dostała bananem prosto w czoło. Harry zaczął się głośno śmiać, ale umilkł równie szybko, kiedy Hermiona wysmarowała mu policzek czekoladą. Nie minęła minuta, kiedy wszyscy poderwali się do góry rozpoczynając wielką bitwę na jedzenie. Astoria zsunęła się pod stół równocześnie z Pansy, która z niewinną miną pacnęła przyjaciółkę naleśnikiem. Teodor wymknął się na bok, rzucając szybko zaklęcia zabezpieczające na większość mebli, a szczególnie na barek oraz biblioteczkę.
- Dobry pomysł – Hermiona przedarła się do niego, a zarumienione policzki przypominały kolorem pomidora, który poplamił jej bluzkę.
- Są gorsi od dzieci – jęknął, marszcząc brwi, gdy zachichotała – Co jest?
- Naprawdę jesteś rozkojarzony – zauważyła, pokazując ręce schowane wcześniej za plecami, w których trzymała jak się okazało garść borówek – Lubię cię zaskakiwać.
Ciemnowłosy chłopak zaśmiał się, rozkładając ramiona. Przewrócił oczami na bojowy okrzyk dziewczyny, kiedy rzuciła się na niego jak lwica. Skrzywił się, gdy soki wytrysnęły, a jego szatę zaczęły zdobić fioletowe plany. Sprawnym ruchem złapał dziewczynę za nadgarstki, a Harry ze śmiechem chwycił ją za kostki. Razem przenieśli ją na stół, rzucając delikatnie na blat prosto na jedzenie. Zabini z równie ochoczą miną zaczął w nich rzucać kawałkami śniadania, ignorując całkowicie piski Pansy oraz Astorii chowających się za nimi. Hermiona uniosła głowę, czując że we włosach nagromadziła sporą ilość poziomek oraz innych pozostałości z sałatki Mills. Zerknęła na swoje brudne, posklejane ubranie, a potem rozejrzała się po pokoju. Zabini miał na policzkach marmoladę, a cała jego bluzka zmieniła barwę z białego na kolory tęczy. Marcus skradający się za nim był oblany sokiem pomarańczowym, a na spodniach pojawiły się tłuste plamy. Milka wyglądała jak mała wróżka, która wróciła z wojny. Całą twarz zdobiły czekoladowe zdobienia, a ze ślicznej spódniczki kapał dżem. Astoria splotła włosy w kucyka, ale i tak nie uratowało ich to przed preryjnymi rzutami Teodora, więc brązowe pasma zlepiły się w czekoladowym kołtunie. Draco wraz z Wybrańcem tarzali po brudnej podłodze, okładając wzajemnie bananami oraz naleśnikami. Wyglądali przezabawnie, a na ich twarzach malowała się czysta radość. Hermiona napawała się tą chwilą, gdy jej wszyscy przyjaciele chowali maski. Rzadko kiedy każdy z nich był prawdziwym sobą. Pansy taka beztroska, Astoria roześmiana, Milli szczęśliwa, Marcus rozluźniony, Blaise szczerze uśmiechnięty, Harry wygłupiający się, Teodor zrelaksowany, a Draco niefrasobliwy. Teraz nie przypominali w ogóle tych aroganckich, chłodnych oraz zdystansowanych młodych arystokratów, którzy pewnym krokiem przemierzali korytarze.
- Chciałbym zrobić ci zdjęcie, nie wiedziałem, że takie ilości jedzenia mogą zmieścić się na czyjejś głowie – usłyszała jedwabisty głos, a Draco sprawnie pomógł zsunąć się jej ze stolika.
- A ja nie wiedziałam, że tak ładnie ci w czerwieni – zażartowała, muskając kciukiem jego brodę umorusaną dżemem truskawkowym. Malfoy wyglądał przezabawnie, a ona zaczęła się zastanawiać jaką minę miałby jego ojciec na ten widok.
- Wydaje mi się, że jestem też brudny tu – wskazał palcem swoje usta, przyciągając bliżej pociągnięciem za pasek – Co się tak patrzysz?
- Czyli chcesz i pobrudzić mnie? – zaśmiała się, łącząc dłonie za jego karkiem i stając na palcach, musnęła krótko jego usta – Lepiej?
- Nie, spróbuj jeszcze raz – poważnym głosem skwitował jej cmoknięcie, sprawiając że zmrużyła powieki – Podobno jesteś perfekcyjna? Udowodnij.
- Nie myśl, że udało ci się mnie sprowokować tak głupim tekstem – parsknęła, pozwalając mu jeszcze bardziej się nachylić i muskając jego usta językiem – Zrobię to, bo chcę.
- Zrozumiano – przytaknął, zaskoczony jej odwagą. Uśmiechnął się, kiedy go w końcu pocałowała. Ciepłe wargi Hermiony smakowały czekoladą oraz truskawkami, tak jak zapewne jego. Przesunął palcami z paska, za który ją trzymał wzdłuż krawędzi spodni, muskając opuszkami skrawek miękkiej skóry. Gryfonka zamruczała na tą pieszczotę, jednocześnie pociągając go mocniej za włosy, co wywołało jego cichy jęk. Jeszcze żadna dziewczyna nie potrafiła pochłonąć go tylko pocałunkiem. Nie mógł myśleć o niczym innym niż tylko o jej ciepłym ciele przy jego, o drżących dłoniach, którymi gładziła jego kark.
- O niee! Wszystkich niepełnoletnich proszę o zamknięcie oczu! – krzyknął Blaise, ale jego głos wydawał się odległy –P otter, no już! To nie dla tak młodych czarodziei! Milli! Pansy!
- Hermiona, Draco! – chrząknęła Pansy, dość niepewnym jak na nią głosem – Mamy problem.
- Nie teraz – westchnęła gryfonka, odpychając lekko chłopaka i zerkając na przyjaciół. Dość szybko zrozumiała, że problemem nie jest ich zapomnienie się w pocałunku, a zupełnie coś innego. Zerknęła zaskoczona na trzymającego ją w objęciach Malfoya, który patrzył zdziwiony na resztę towarzystwa. Ona i Draco unosili się w powietrzu, a dokładniej mówiąc prawie dotykali głowami sufitu. Dziewczyna wstrzymała oddech, gdy runęli na ziemię.
- Mam cię – usłyszała Marcusa, który chwycił ją w ramiona nim uderzyła o ziemię. Blondyn nie miał tyle szczęścia i spadł prosto na stół, a później na podłogę z głośnym hukiem. Pansy podbiegła do niego, starając sprawdzić obrażenie. Harry wciąż patrzył się w górę, szukając loginczgeo wytłumaczenia, a Milli na zmianę otwierała i zamykała buzię.
- Draco? – gryfonka kucnęła przy ukochanym, który powoli usiadł przy pomocy Blaise’a i Teo. Szare tęczówki zamigotały bólem, ale chwilę później znów promieniowały ciepłem, gdy napotkały przerażone brązowe oczy.
- Jestem cały – zapewnił ją stanowczo, kiedy z troską wymalowaną na twarzy zbladła – Naprawdę, Granger, nie takie rzeczy w życiu robiłem.
- Serio? Całowałeś się kiedyś z dziewczyną lewitując w powietrzu? – prychnął Zabini, równie uważnie przyglądając przyjacielowi by zbadać czy nie ma obrażeń – Kurde, Miona, tylko twoje pocałunki sprawiają, że chodzi się z głową w chmurach i to dosłownie.
- Zero całowania na dworze – mruknął Nott, przesuwając stół by mieli lepszy dostęp do poszkodowanego – Wyglądasz jakbyś spadł na stół pełen jedzenia, drogi kolego.
- Zadziwiające, bo dopiero co wyszedłem ze spa – burknął jasnowłosy, uśmiechając po chwili do wciąż zaniepokojonej Hermiony – Jeśli chcesz mi to wynagrodzić, to wystarczy mały pocałunek.
- Przepraszam – powtórzyła, delikatnie go całując. Niestety w tym momencie Blaise potrącił kolegę w nogę, wywołując niekontrolowany jęk bólu.
- Ups – powiedziała Milli, kiedy blondyn klął na mulata, a Teo z Marcusem sprawdzali jego kostkę. Hermiona ze zgrozą zerkała na nastolatka, który przestał już ukrywać, że coś mu dolega. Pansy marudziła pod nosem, że chłopak zepsuł zabawę, a Astoria wycofała się trochę do tyłu. Stanęła przy zielonookim, który obserwował całą sytuację z rozbawieniem. Harry uniósł brew, gdy przysiadła na parapecie obok, ale nie skomentował tego w żaden sposób.
- No to chyba koniec zabawy – mruknął, przerywając ciszę, która zaległa między nimi.
- Nawet się nie rozkręciła – smętnie odpowiedziała, wzruszając ramionami.
- Powiedziałbym, że początek był zadziwiająco udany – zaprzeczył, sięgając ręką i wyjmując z jej włosów kawałek gruszki –I smaczny.
- Bardzo – zaśmiała się, zerkając na grupkę przyjaciół, która się poruszyła. Pansy podeszła do nich, stając na palcach i otrzepując grzywę czarnych pukli gryfona. Zrobiła to tak czułym oraz niewinnym gestem, że ślizgonka poczuła ukłucie złości. Pierwszy raz zauważyła, jak pewnie Parkinson obchodzi się z Potterem. Non stop widziała ich śmiejących się albo rozmawiających. Pansy nawet czasem siadała chłopakowi na kolanach, a on kładł głowę na jej ramieniu. Nigdy dotąd nie dostrzegała w ten sposób tych bezwiednych gestów.
- I co? – spytała chłodno, co wywołało przebłysk zaskoczenia na twarzy przybyłej.
- Marcus i Blaise odprowadzą Draco do pielęgniarki – odpowiedziała spokojnie, przyglądając z ciekawością zielonookiej –Upierał się, że sam się zdiagnozuje, ale Teo dość stanowczo stwierdził, że wciąż nie jest on medykiem by to robić. W końcu uległ, gdy Miona zaczęła przypominać ducha.
- Malfoy chce zostać uzdrowicielem? – Harry zaskoczony przeniósł wzrok na znikających za portretem chłopców – Myślałem, że marzy mu się posada w Ministerstwie.
- Harry –gryfonka podbiegła do nich, rzucając się ciemnowłosemu na szyję i mocno przytulając. Tym razem Astoria zauważyła, że nie czuje się ani trochę wściekła z tego powodu. Przywykła do tych dwoje wciąż się dotykających, ale były to muśnięcia czystej miłości, jak między rodzeństwem. Traktowali się tak, a przez to i oni zaczęli ich w ten sposób postrzegać.
- Do usług – czarodziej objął ją mocno, pozwalając by burza loków zasłoniła mu twarz – Co się stało?
- Serio pytasz? – syknęła Hermiona, kręcąc głową – Muszę iść do Skrzydła.
- Nie, nie musisz – Nott stanął przy nich, marszcząc brwi – Zaraz wszyscy wrócą.
- Ale..
- Nie, to nie wymaga twojej obecności – przerwał jej Teodor, uśmiechając na niezadowoloną minę – Wrócą za godzinę, nie więcej. W tym czasie posprzątamy salon, a również ogarniemy siebie.
- Nie lubię, gdy zaczynasz być taki mądry w dawaniu rad – westchnęła ciężko brązowooka, pozwalając by Pansy zaciągnęła ją na górę. Za nimi podążyły Milka z Torią, a chłopcy zaczęli czynić przygotowania do wielkiego sprzątania. Cała czwórką weszły do łazienki, przyglądając z rozbawieniem swoim odbiciom. Blondynka zrobiła szybko zdjęcie mimo wszystkich protestów, zapewniając że ich dzieci będą wdzięczne jej za takie foty. Hermiona zaczęła wydłubywać większe kawałki jedzenia z czupryny, a Parkinson zaczęła jej w tym pomagać. W tym czasie Milli zrzuciła z siebie ubranie, wskakując pod prysznic. Gryfonka uśmiechnęła się do siebie, zastanawiając czy będzie już tak zawsze. Ona i Ginny na początku wcale się nie przyjaźniły. Ruda była po prostu młodszą siostrą jej przyjaciela, która durzyła się w Harrym. Dopiero na trzecim roku odbyła rozmowę z dziewczynką sam na sam, dostrzegając w niej kogoś więcej niż rodzeństwo Rona. Zaczęły więcej rozmawiać, spędzać ze sobą czas. Nigdy jednak nie przekroczyły tej granicy prywatności, którą już nieraz łamały ślizgonki. Ginny nigdy by nie weszła do jej łazienki, kiedy ona by ją zajmowała. Pansy natomiast już nie raz zaglądała do niej, gdy się kąpała by poinformować ją o swojej obecności. Astoria kilka razy musiała zrobić siku, kiedy ona siedziała w wannie. Milli na przykład całkiem naga wybiegła z łazienki, gdy zapomniała i ręcznika, i piżamy. Dziewczyny zupełnie nie wstydziły się obnażać przy sobie, gdyż uważały, że siostry nie mają co ukrywać. W końcu Hermionę zaczęło to bawić, gdy zamiast walczyć o łazienkę w dormitorium chłopców, wchodziły wszystkie. Ona i Gin zawsze rywalizowały, która zajmie pierwsza, kiedy siedziały u Rona i Harry’ego. Teraz nie robiło jej już różnicy czy wejdą wszystkie, czy nie.
- Tu serio można coś bezpiecznie schować – mruknęła żartobliwie ślizgonka, wyciągając kawałek tosta i robiąc wielkie oczy, gdy po chwili wydłubała też maliny – Zastanawiałaś się kiedyś czy by ich nie ściąć?
- Salazarze, Pansy! Nawet tak nie mów – krzyknęła przerażona Astoria spychając ciemnowłosą z krzesła, samej zajmując miejsce pomocnicy gryfonki i delikatnie oczyszczając brązowe pukle – To byłaby ogromna zbrodnia! Hermiono, obiecaj, że nawet o tym nie pomyślisz!
- Wiesz, Ast, kiedyś może będę chciała coś zmienić – zaśmiała się prefekt, krzywiąc na mocniejsze pociągnięcie, które miało być okrutną karą – Obiecuję, że do końca szkoły ich nie zetnę.
- Póki nie skończysz czterdziestki – negocjowała stanowczo Greengrass, podając Milli wyczyszczone już wcześniej ubrania – Dobra, trzydziestki.
- Dwudziestki – poprawiła ją kujonka, sięgając po ręcznik dla Pansy, która już zniknęła za szybą prysznicową – Zielony, fioletowy, niebieski?
- Fioletowy – nim zdążyła odpowiedzieć, Hermiona już go wyjęła znając dobrze upodobanie brązowookiej – Toria?
- Niebieski – zdecydowała arystokratka, uśmiechając, kiedy pozostałe dziewczyny popatrzyły na nią z zaskoczeniem – Jeśli raz nie wezmę zielonego, to taki szok?
- Zielony, to twój ulubiony kolor – zauważyła Milka, rozczesując jasne jak promienie słońca fale, przyglądając spod zmarszczonych brwi odbiciu uczennicy – A więc tak. To szok.
- Nie zaczyna się zdania od „a więc” – poprawiła filigranową czarownicę Parkinson, wychodząc na podgrzewana zaklęciem podłogę i zgarniając z twarzy mokre kosmyki – To ciekawe, Ast. Równie interesujące jak fakt, że założyłaś dziś ten sweter.
- Wcześniej też go miałam na sobie – prychnęła młodsza siostra Daphne, zrzucając z siebie wspominane odzienie i odrzucając za siebie – Nie rozumiem waszego zaskoczenia.
- Ja też – przyznała gryfonka, zaklęciem oczyszczając kreacje kąpiącej się zielonookiej – Pansy, Mills, dajcie spokój.
- Jasne – zgodziła się ulubienica Draco i Blaise’a, z zastanowieniem wpatrując w przestrzeń. Prefekt przewróciła oczami nad ich zachowaniem, nie przejmując się za bardzo tymi uwagami. Niezbyt rozumiała ich zdumienie faktem, że Toria raz wybrała inny kolor niż barwa Slytherinu. Dość szybko ona również znalazła się pod strumieniem wody, wzdrygając na ciepłe smugi oczyszczające jej ciało. Westchnęła zrelaksowana, czerpiąc przyjemność z tej drobnostki. Słyszała nucenie Astorii, która suszyła włosy, słodki głos Milki, która marudziła na kiepski materiał spódnicy oraz chichot Pansy, kiedy ta wysłuchiwała narzekań koleżanek. Ich głosy tak znajome, pozwalały jej jak zwykle na chwilę wytchnienia. Jednakże dość szybko znów się spięła, przypominając sobie o Draco oraz beznadziejnych konsekwencjach użycie przez nią magii. Wiedziała, że powinna coś z tym zrobić, że powinna pójść w końcu do dyrektora. Jeśli coś takiego działo się przez rozszalałe uczucia, które wzbudzał w niej ślizgon.. to co będzie, kiedy ktoś ją naprawdę zezłości?
- Wiesz, że będzie dobrze? – szepnęła do niej Pansy, kiedy ponownie siedziała przed lustrem, a ciemnowłosa zaczęła rozplątywać jej kudły – Nie bądź smutna, Miona. A tym bardziej nie czuj się winna.
- Malfoy już dawno temu powinien oberwać – przytaknęła Astoria, opierając się nonszalancko o blat – Każda z nas marzyła by zrobić mu krzywdę.
- Na dodatek może to nauczy was nie całować się przy innych – dodała blondynka, uśmiechając się na widok ich sugestywnych spojrzeń – No co? My z Marcusem wcale się przy was nie całujemy!
-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-
- Na pewno wszystko  w porządku?
Ślizgon wrócił pół godziny po prysznicu, który każda z dziewczyn wzięła. W tym czasie Teodor oraz Harry posprzątali cały bałagan, przywracając dawny wygląd pomieszczeniu. Co prawda, salon wciąż nie wyglądał jak na początku, ale tak było już od jakiegoś czasu. Przez ich tradycyjne piątki komnata przeszła parę metamorfoz. Ślizgoni mieli swoje stałe miejsca, które zwykle zajmowali. Marcus z Milką przy boku siadali zwykle na miękkiej sofie. Blaise na bujanym fotelu, a Pansy na miękkim krześle. Astoria uwielbiała zajmować niewielki fotel, a Teodor siadał na miękkim dywanie, opierając się o jej nogi. Harry często pół leżał na ogromnym fotelu, mając wygodny dostęp do stolika ze słodkimi wypiekami Blaise’a. Teraz jednak ponownie odsunęli siedzenia, robiąc miejsce na środku. Wybraniec tłumaczył ślizgonom przez dobre parę minut zasady nowej dla nich gry. Wszyscy z uwagą go słuchali, a potem zadawali pytania. Gra się w końcu rozpoczęła.
Hermiona zerknęła z ukosa na siedzącego przy niej chłopaka. Draco zrelaksowany jak nigdy dotąd przyglądał się z ciekawością graczom. Widziała jak analizował ich ruchy, za pewne szukając różnych strategii. Bawiła ją ta determinacja ślizgonów by wygrać, ale nie zapominali przy tym się dobrze bawić. Teraz jego srebrzyste tęczówki przesunęły się z grupki uczniów wprost na nią, zaglądając w nie przenikliwie.
- Tak – odpowiedział lakonicznie, znowu wpatrując się w przyjaciół. Milka właśnie zrobiła widowiskowy rozkrok, starając się dosięgnąć lewą stopą niebieskiej kropki. Blaise nie mógł się powstrzymać by nie skrytykować jej niskiego wzrostu, co wywołało chichot u reszty – Czemu z nimi nie grasz?
- Bo wolę siedzieć tu – mruknęła, ostrożnie przesuwając na bok, ale zesztywniała, gdy chłodne palce zacisnęły się na jej nadgarstku. Draco znowu skupił na niej cała swoją uwagę, co ją przerażało, ale i fascynowało. Patrzył na nią z ciekawością, pociągając mocno w swoją stronę, że znów znalazła się przy nim. Uderzyła ramieniem w jego bok, spinając się jednocześnie, co wywołało jego niezadowolony pomruk.
- Nic mi nie jest, Granger, więc zrelaksuj się w końcu – wycedził, drugą rękę wsuwając pod kolana dziewczyny i układając je na swoich udach. Siedziała teraz w taki sposób, że plecami opierała się o prawą poręcz fotela, a nogi zwisały przez lewą. Jasnowłosy objął ją ramieniem by mogła się wygodniej w niego wtulić, ignorując ciche protesty.
- Jestem ciężka – burknęła, rumieniąc się pod wpływem jego kpiącego spojrzenia, które jej rzucił – Twoja noga..
- Jest już całkowicie zdrowa – przerwał spokojnie, muskając opuszkami palców czerwony policzek i gładząc go łagodnie – Przestań się obwiniać, skarbie, to było nie groźne zwichnięcie. Wypiłem eliksir, a po trzydziestu minutach pielęgniarka mnie wygoniła.
- To nie zmienia faktu, że dopiero co byłeś ranny – powiedziała, wzdychając i kładąc policzek na jego obojczyku – Przepraszałam już?
- Jeszcze raz to powiesz, a chyba cię trzepnę po tej kudłatej główce – zagroził, muskając wargami czoło ukochanej – To nie twoja wina, tak naprawdę, to moja wina.
- Doprawdy? – gryfonka poczuła ogarniające ją ciepło na ten czuły pocałunek, którym ją przed chwilą obdarzył. Wzrok natomiast skupiła na reszcie towarzystwa, rozkoszując miękkim dotykiem jego palców, gdy zaczął się bawić jej dłonią.
- Nie powinienem aż tak dobrze całować – przyznał z teatralną skruchą, sprawiając że się w końcu roześmiała. Draco uśmiechnął się krzywo, czując dziwny przypływ zadowolenia, że udało mu się ją wyrwać ze szponów poczucia winy. Oczywiście od razu zauważył, że po jego powrocie gryfonka bała się do niego zbliżyć. Długo ją namawiał by w ogóle usiadła przy nim na ich fotelu. Kiedy to zrobiła była cała spięta, ale teraz znów pozwoliła sobie na rozluźnienie. Przyjemny ciężar Hermiony na jego nogach, sprawiał, że jego serce biło mocno, a szczęście tryskało.
- Już myślałam, że wytrzymasz jeden dzień bez przechwałek – wytknęła mu, zapominając zupełnie o całym incydencie. W tym momencie rozległ się głśny protest ze strony Astorii. Gryfonka wbijała wściekły wzrok w siedzącą spokojnie obok Pansy, która kręciła strzałką jako sędzia. Parkinson potrafiła wszystkich przywołać do porządku, więc nikogo nie zdziwiło, że i teraz przypadła jej zaszczytna rola kręcenia planszą.
- Żartujesz sobie? – zielonooka spiorunowała uśmiechniętą Pan, która jedynie wzruszyła ramionami – Nie zrobię tego.
- Poddajesz się, Greengrass? – zaszydził Harry, wyginając szyję tak by móc zerknąć na ślizgonkę. Wybraniec był w dość niewygodnej pozycji, a z tego co Hermiona się zorientowała teraz Toria miała niemalże położyć pod nim by dosięgnąć odpowiedniego koloru.
- Marz dalej, Potter – syknęła, dumnie unosząc brodę. Z zawziętą miną wygięła się w końcu, krzywiąc gdy inni zaśmiali się głośno. Teraz Astoria sięgała celu, jednocześnie wyginając nad gryfonem w dość jednoznacznej pozycji. Ich twarze były na podobnym poziomie, więc mimowolnie skrzyżowali wzrok. Poczuła, że stopa obsunęła się ze śliskiej planszy, ale ku jej zdumieniu Harry sprawnie podparł ją, pomagając odzyskać równowagę. Nikt tego nie zauważył, gdyż gra toczyła się dalej, a Blaise z Marcusem podpuszczali Milkę do czynu niemalże niemożliwego.
- Czemu? – spytała, wiedząc, że brązowe pukle zasłonią ich przed spojrzeniami innych.
- Może lubię myśleć, że masz u mnie dług – stwierdził, uśmiechając się łobuzersko, gdy prychnęła – Czy musi być powód, że ci pomogłem?
- Zawsze jest powód – odpowiedziała ponuro, przechylając głowę – Czemu?
- Ta gra podoba mi się, gdy razem w niej uczestniczymy – szepnął w końcu do ucha dziewczyny, sprawiając, że zadrżała, ale nie odwróciła oczu – A nawet podoba mi się, jak jesteś górą.
- Ale z ciebie kretyn – prychnęła zielonooka, odwracając twarz, ale muskając tym samym przez przypadek wargami jego kącik ust – Wygram.
- Zobaczymy – zachichotał, po chwili głośno się śmiejąc, gdy jasnowłosa się przewróciła, wypadając z gry.
Hermiona nie powstrzymała się przed parsknięciem, kiedy Milli upadła na pupę, robiąc minę niezadowolonego dziecka. Zauważyła wcześniej kątem oka, jak Toria straciła podparcie jednej nogi, ale jakoś udało się jej uratować sytuację. Przez chwilę zastanawiała się czy to nie sprawka Harry’ego, ale gryfon zawsze starał się pokonać ślizgonkę, więc nie widziałaby w tej pomocy sensu. Uśmiechnęła się do siebie, ciesząc oczy widokiem ich paczki. A tym bardziej własnym położeniem w ramionach blondyna, który spod zmrużonych powiek obserwował akcję. Jego twarz była wygładzona oraz spokojna, ale wciąż jego uczucia skrywały się dokładnie gdzieś w środku. Stalowe tęczówki błyszczały rozbawieniem, ale i chłodną kalkulacją. Zwykle były pełne kpiny oraz pewności, ale nawet ten wzrok nie był tym prawdziwym.
- Właśnie sobie przypomniałem, że ten eliksir wcale, a wcale nie był smaczny – odezwał się, wiedząc dobrze, że na niego patrzyła – Był paskudnie wstrętny.
- Pewnie i tak mniej paskudnie wstrętny niż ten, co musiałeś wypić na trzecim roku, co? – uniosła brwi, gdy znów chłodne oczy spoczęły na niej – Wiesz, wtedy, gdy niemal straciłeś rękę przez kochanego Hardodzioba.
- Ten hipogryf był okropny oraz niebezpieczny – burknął, marszcząc czoło – Musiałaś to wytknąć, prawda? Nawet, gdy znów ledwo, co uszedłem z życiem po upadku z takiej wysokości!
- Trzeba było mnie nie całować – droczyła się dalej, nie odwracając spojrzenia – On naprawdę jest inteligentnym stworzeniem.
- Zabrzmiało to jak aluzja, że ja jakobym nie był? – kąciki jego ust zadrżały, gdy prefekt chrząknęła znacząco – Jesteś okrutna.
- Nie prawda – zaprzeczyła, wyciągając się i szybko cmokając go w usta – Jestem cudowna, dałam ci buziaka w nagrodę.
- Myślę, że należy mi się coś więcej – zauważył z niezadowoleniem stukając palcem w swoje wargi – To było za mało by miało wynagrodzić mi cierpienie oraz tamten eliksir.
- Ach, tak? – zaśmiała się, marszcząc nosek w ten uroczy według niego sposób – Co będę z tego miała?
- Mamy na ciebie zły wpływ – napomknął mimowolnie, a ciekawość pojawiła się w jego spojrzeniu  - Chcesz żebym o to poprosił?
- To byłoby ciekawe, ale nie tym razem – Hermiona obróciła się, zerkając na towarzyszy. Milli siedziała z boku jedząc żelki, a jednocześnie wkładając je Marcusowi do buzi, gdy czekał na swoją kolej. Astoria z Harry’m zmienili pozycję, ale wciąż słyszała ich przekomarzania. Blaise wydawał się bawić coraz lepiej, niemalże robiąc szpagat. Pansy z Krzywołapem na kolanach dyktowała im polecenia, a ich postękiwania sprawiały jej chorą radość.
- To co tym razem? – pospieszył ją blondyn, bardziej ciekaw odpowiedzi niż rozgrywającej się przed nimi gry. Gryfonka pokręciła głową, a parę jej loków uderzyło go w twarz. Znowu siedziała skierowana w jego stronę, poprawiając pozycję i muskając ciepłymi wargami jego własne. Zaskoczony dopiero po paru sekundach odpowiedział na delikatną pieszczotę. Położył dłonie na biodrach prefekt naczelnej, pomagając jej znaleźć najwygodniejsze ułożenie ciała. Czuł drobne palce wsuwające się w jego jasne kosmyki, co przypomniało mu o głównej myśli, która zaprzątała mu myśli. Odsunął się, chwytając ją za nadgarstki i delikatnie odsuwając. Zauważył zdumienie w brązowym wzroku, a potem błysk zranienia.
- Granger – chrząknął, uśmiechając na widok tej miny – Mam ochotę cię całować i całować, ale nie odpowiedziałaś na pytanie.
- W twoim interesie chyba jest całowanie mnie, a nie przystawanie na głupie warunki – zamrugała, gdy znowu kąciki jego ust uniosły się nie kontrolowanie – Wolisz najpierw spełnić moje życzenie?
- To szok i dla mnie, ale tak – odpowiedział zupełnie szczerze, chwytając ją mocniej za ręce – Jestem ciekawy, co byś ode mnie chciała.
- Nic od ciebie nie chcę – oburzyła się, prychając – Nie jestem materialistką!
- Och, wiem. Nie o to mi chodziło, o czym dobrze wiesz – cmoknął z niezadowoleniem, gdy zamknęła powieki – Powiedz mi, Granger.
- To głupie – powtórzyła, wciągając powietrze, gdy oparł swoje czoło o jej w zadziwiająco delikatny oraz czuły sposób – Muszę? Chciałam tylko byś pozwolił mi spojrzeć w swoje oczy. Nie te przysłonięte kurtyną, która odcina uczucia od wymodelowanych emocji. Tylko prawdziwe spojrzenie.
Draco przeanalizował to ciche wyznanie, zastanawiając się od kiedy ta myśl przemykała w jej głowie. Owszem, jeszcze nie zdarzyło mu się całkowicie przed kimś odsłonić. Zwykle trzymał wszystkie uczucia na wodzy, wiedząc kiedy jakie ukazać, a które głęboko ukryć. Był mistrzem w zmienieniu maskach, a wiele bliskich mu osób tego nie zauważało. Czasem umiał przechytrzyć nawet Pansy, chociaż ta miała jakiś szósty zmysł, który zwykle wykrywał jego sztuczki. Przyjrzał się z zaintrygowaniem Hermionie, która wciąż zamykała uparcie powieki. Nie zdawała nawet sobie sprawy, że to przy niej najczęściej się odkrywał. Gdy byli sami rzadko kiedy powstrzymywał ciepłe uczucia, które do niej żywił. Wydawało mu się, że to dostrzegała, ale skoro go o to poprosiła. Wiedział, co by ujrzała. Równie gorące emocje, które w nim wzbudzała, ale również trochę smutku oraz złości.
- Granger? – szepnął, oddychając ciężko – Spójrz na mnie.
- Draco, ja.. – dziewczyna umilkła, gdy posłusznie uchyliła powieki. Zdumiona wpatrywała się w niego, kusząco zagryzając wargę. Pierwszy raz Hermiona zobaczyła głębię oczy Malfoya całkowicie odkrytą. Dostrzegła gorącą intensywność, z którą ją zwykle obserwował. Wciąż nie umiała nazwać tego uczucia, ale wzbudzało u niej rumieńce oraz dreszcze. Zauważyła też migotanie bólu oraz złości. Najbardziej ją jednak uderzyło zagubienie, które od niego biło. Dracon wciąż nie był pewny swojego miejsca w tej wojnie, życiu. A jednocześnie nie był pewny jej, co myśli.
- Zadowolona? – wychrypiał, mrugając, a znajomy wyraz oczy powrócił. Wciąż była w nim masa ciepła, czułości oraz dziwnej łagodności, ale jednocześnie rozbawienie.
Dziewczyna przytaknęła, chwytając w palce jego kołnierzyk i przyciągając do siebie. Ich wargi zetknęły się tym razem z nową pasją, zupełnie różniąc się od tamtego słodkiego pocałunku. Ich zęby otarły się o siebie, kiedy wpuściła jego język do siebie. Draco chwycił jej loki w dłoń, przybliżając jeszcze bardziej. Pogładził kark nastolatki, masując go sprawnie. Westchnęła cicho, znów do niego przylegając. Jasnowłosy wciągnął głęboko w płuca zapach gryfonki, który podrażnił jeszcze bardziej jego zmysły.
- Stop – mruknęła, odsuwając z niechęcią, ale nie wypuszczając go z objęć – Zaraz znów coś pójdzie w powietrze.
- Tego nie chcemy – przytaknął smętnie, uśmiechając szeroko na widok jej błyszczących oczu. Młoda czarownica była zaczerwieniona, włosy miała jeszcze bardziej skołtunione, a wargi opuchnięte. Jego zdaniem wyglądała perfekcyjnie, chociaż pewnie dostałby po czole, gdyby zobaczyła się w lustrze.
- Chodź – zaśmiała się, pociągając go bliżej do przyjaciół, którzy zaczęli nową grę. Zostali przywitanie głupimi tekstami oraz aluzjami, ale godnie zignorowali przytyki. Marcus otworzył dla każdego po piwie, co dodało im na nowo energii. Brązowooka znowu przyjrzała się im wszystkim. Śmiejącym, radosnym, zrelaksowanym. Oparła się wygodniej o ramię Dracona, który zaczął tasować karty. Harry znowu dokuczał Milli, Astoria dyskutowała o czymś z Teodorem, Marcus uśmiechał się do niej, a Pansy z Blaisem przynieśli nową paczkę żelek.
- Wszystko w porządku? – spytał tym razem Malfoy, gdy napotkał zamyślone spojrzenie ukochanej.
- Jak najlepszym. Jest idealnie.

14 komentarzy:

  1. Fajny i pomysłowy rozdział.A i jestem pierwsza!!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow. To opowiadanie jest niesamowite. Chcę więcej takich rozdziałów.
    Życzę Ci duużo weny i wspaniałych pomysłów.
    Pozdrawiam,
    HH

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję! :3
      Wenę chętnie wchłaniam! :)

      Usuń
  3. ♥♥♥♥♥♥
    Lupuś, kocham ten rozdział ♥ Jest taki cudowny, pokazuje te wszystkie uczucia między Hermioną i Harrym a Ślizgonami ♥
    Boję się o Teo! Nie wiem, jak zareaguje, kiedy Weasley'owie wrócą do Hogwartu.
    Listy Blais'a i Aryi! ♥♥♥ Boże, jak ja ich kocham ♥ Jacy cudowni ♥ Dziękuję za to, ze pokazujesz takie ich uczucia, te listy ♥ Matko, zakochuję się w nich na nowo za każdym razem ♥
    ASTORIA I HARRY TRALALALALA♥♥ Jejku, jacy oni są słodko denerwujący z domieszką takiego niezrozumienia, a jednocześnie uczuc, które już trochę widac. Jakie to jest słodziutkie <3
    Fragment z bitwą na jedzenie był tak fajny! Przedstawiłaś ich jako normalnych nastolatków, a nie ludzi, którzy są zajęci wojną i to mi się podoba ♥ Tylko zastanawiam się nadal nad siłą magii Hermiony i Teodora. Oni są bardzo potężni.
    I poświęcę chwilę na Dramione, co jeszcze mi się zdarza. Relacje Hermi i Draco zacieśniają się, co? ;D Podobają mi się ich emocje, to w jaki sposób ze sobą rozmawiają, jak się rozumieją i wzajemnie o siebie martwią.
    A i podoba mi się, jak między wierszami pokazana jest miłośc Milki i Marcusa ♥
    No cóż mogę powiedziec. Rozdział genialny,a ja życzę weny, weny, weny, żeby już móc przeczytac kolejny! ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gucha ♥♥♥
      Ranyy, Twój komentarz jak zwykle sprawił, że najbardziej pochmurny dzień staje się bardzo słoneczny! :))
      Starałam się właśnie ukazać ich przywiązanie do siebie, rodzące się uczucia co poniektórymi oraz obawami, co do przyszłości!
      Będę Ci chyba w nieskończoność dziękować za tak cudowne komentarze! <3

      Usuń
  4. wspaniałe opowiadanie, trzy dni zajęło mi przeczytanie całej treści :) świetnie piszesz, tworzysz różnorodnych bohaterów i każdy z nich jest wyjątkowy! To nie jest zwykłe "Dramione", jest to piękna historia o przyjaźni. Bardzo, ale to bardzo podoba mi się twoja kreacja Pansy!!! Zrobiłaś z nieh wspaniałą, silną istotę, tak naprawdę filara tego opowiadania, filara życia Blaisa i Draco. ukłony w twoją stronę za tp dzieło. Liczę, że i ona zazna miłość, ale nie taką od Draco i Blasia, lecz taką prawdziwą. Pan Nott jest jak narazie miłośnie nie związany, tak mi się wydaję, więc to byłoby ciekawe połączenie. Nie pozostawiaj jej samotnej :) Pozdrawiam i Gratuluję

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem pod wrażeniem, że w tak szybkim tempie dałaś radę przeczytać te całe moje wypociny! Byłam równie czerwona co włosy Rona, gdy czytałam ten komentarz! Bardzo dziękuję ze tak długi oraz przewspaniały komentarz! Cieszę się, że Pansy polubiłaś, bo ja również traktuję ją jako taki filar tego opowiadania. Nie przepadam jak na blogach robią z niej mega słodką fankę Draco. Czemu by mieli się po prostu nie przyjaźnić? :P Och, co do niej to mam wielkie plany i miłosne, i wojenne, że tak ujmę :D Mam nadzieję, że doczekasz się końca i wytrzymasz z tak długimi rozdziałami!
      Ściskam, dziękuję i pozdrawiam,
      Lupi♥

      Usuń
  5. świetne opowiadanie :), pochłonęłam wszystkie notki w jeden dzień oprócz przedostatniej, i na drugi dzień załamałam się że nie mogłam wejść na bloga,a nie skomentowałam bo już nie dałam rady o 2 w nocy :). Ciesze się że to było tylko chwilowe i że mogę dalej cieszyć się tym opowiadaniem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja niezmiernie się cieszę tym komentarzem! :D
      Jestem pod wrażeniem, że nie zasnęłaś czytając wszystko na raz! :P Wielkie brawa!
      Dziękuję za komentarz jeszcze raz!
      Pozdrawiam ciepło,
      Lupi♥

      Usuń
  6. Anxbstaowmsbzyzmsosn... *.* To jest takie cudowne! Wyciągnęło mnie o wiele bardziej, niż niektóre książki. Jestem pod wrażeniem. ^^ Skończyłam ten rozdział (od kilku dni w wolnym czasie nieustannie czytam Twojego bloga XD) i nie mogłam uwierzyć, że nie ma kolejnego. Ja nie chciałam w to uwierzyć! :) I ta myśl, która towarzyszy mi po przeczytaniu dobrej książki, a teraz także i Twojego bloga: "Co ja zrobię że swoim życiem do kolejnego rozdziału/kolejnej części?". :D Uwielbiam nasze Dramione, ale zdecydowanie na głowę biją wszystkich Harry i Astoria. Po prostu ich kocham. Ale, wybacz As, Harry i tak zostanie moim mężem. :3 Przeważnie waham się pomiędzy Draco, a Harrym, ale po przeczytaniu Twojego opowiadania i po " podrasowaniu" przez Ciebie Harrego, jego charakteru i ogólnie, chwilowo wygrywa Harry! :) Cóż.. Kobieta zmienną jest! ;D
    Wprost uwielbiam to, że rozdziały są długie. Za każdym razem pochłaniają mnie bez reszty. :)
    Z niecierpliwością czekam na kolejną notkę. :)
    Pozdrawiam xoxox
    Nightyy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha, mam tak samo, gdy czytam książki "co dalej", więc niemiernie mi miło, że i po przeczytaniu rozdziałów czasem kołacze się myśl u czytelnika "co dalej" :D
      Kolejna osoba, która bardziej zaintrygowała się inną parą niż dramione *taaak, Lupi przewraca oczami* :D Może w takim razie Ty wymyślisz nazwę dla tego pairringu :D Arry? Haria? :o serio, nie wiem !
      Ja po prostu nie lubię Harry'ego ciapy/nieśmiałka, bardziej mi się widzi jako mieszanka bardziej Jamesa! Dlatego wprowadziłam moje małe zmiany co do niego ;> a cieszę się, że się spodobały! <
      Nie umiem pisać krótkich rozdziałów :<
      Pozdrawiam ciepło!
      Lupi♥

      Usuń
    2. Właśnie chyba dzięki Harremu bardziej zainteresowałam się Harią (całkiem nieźle brzmi ;D). XD Taki Harry to o wiele lepszy Harry! ;3
      Się powtórzę, ale.. Uwielbiam długie rozdziały. ^^ A w Twoim wykonaniu nie robią się nudne. ;)
      Buziaki xxx
      Nightyy
      PS Arry bardzo kojarzy mi się z Fleur xD Innych pomysłów chwilowo nie mam (pewnie przyjdą w dziwnym momencie ~,^). Harria jest okey. :>

      Usuń
  7. No i znowu zagubiłam gdzieś zakładkę i musiałam szukać miejsca, w którym skończyłam (nie mam pojęcia ile razy czytałam już część rozdziałów Twojej historii). Chcę przeczytać wszystkie rozdziały do najnowszego, tym bardziej, że mignęła mi najnowsza informacja - i wciąż nie mogę uwierzyć, że to już koniec... Że ta historia będzie miała swoje zakończenie (tak wiem, głupie, lepsze to niż porzucone i nieskończone opowiadanie). A przecież to jest jedno z oryginalniejszych fanfiction, jakie czytałam!
    Chciałam właściwie jedynie dać znać, że jestem i czytam. Może nie od początku, ale już od dość długiego czasu - i, jak już wspominałam, powtarzając się, bo uwielbiam tę historię.
    Pozdrawiam serdecznie,
    Merill

    OdpowiedzUsuń