9 czerwca 2015

Miłość: rzeczy­wis­tość w krainie fantazji.

Cześć Wam,
kolejny rozdział przed nami! Ahhh, czy Wy też czujecie zbliżające się wakacje? Jednocześnie ich pragnę, ale najpierw wypadałoby pozbyć się zagrożenia z fizyki :P Jeden z ulubionych przedmiotów, a takie problemy sprawia! ;<
 
Zapraszam do czytania!
 
Ściskam i jeszcze mocniej ściskam,
Lupi♥
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
-Wszędzie cię szukałam, Granger!

Gryfonka zdusiła w sobie głośny jęk, odrywając wzrok od czytanej linijki i unosząc głowę by spojrzeć na krzyczącego gościa. Przesunęła opuszkami palców po delikatnych stronnicach księgi, wzbudzając tym cichy szelest.

-Przepraszam, zgubiłam poczucie czasu – przyznała, zerkając na zegarek, który dość jasno raził, że spóźniła się na spotkanie piętnaście minut. Ponownie zlustrowała pokój wzrokiem, zastanawiając się jak szybko to pomieszczenie stało się dla niej takie normalne. Leżała na łóżku Blaise’a w jego pokoju, który dzielił z Draconem. Oczywiście posłanie Malfoya wydawało jej się bardziej interesujące i właśnie przez to wolała ograniczać swoje dziwne myśli, i spokojnie wylegiwać się na materacu mulata. Sam Zabini siedział na środku podłogi, brzdąkając palcami na gitarze, jednocześnie zapisując coś w swoim zeszycie. Znów komponował utwór, a to jego rozkojarzenie w pewien sposób ją zachwycało. Uwielbiała patrzeć, gdy zagryzał wargę i mrużył powieki, wydobywając łagodne dźwięki z ukochanej Lolly albo Katy, wciąż myliły się jej imiona jego instrumentów.

-Zauważyłam, gdy po dziesięciu minutach wciąż nie było śladu twojej obecności – wytknęła Astoria, unosząc dumnie brodę –Jesteś niemożliwa, Hermiono.

-Zaczytałam się po prostu – westchnęła, siadając prosto na miękkim łóżku i ostatni raz zerkając na gruby tom –Trop biegnący do Sagitty Rosier i Perseusa Gampa zakończył się klęską.

-Choroba? – milczący do tej pory Draco, obrócił się na swoim krześle przy biurku –A może hańba i Sagitta go zdradziła?

-Perseus zachorował na smoczą ospę, którą zaraził go prawdopodobnie kuzyn po wyprawie na smocze piaski– parsknęła brązowooka, posyłając blondynowi krzywy uśmieszek –Wina faceta.

-Pewnie fałszywka – mruknął jasnowłosy, podchodząc do ściany, którą pokrywały zapiski i różne szlaki w ich prywatnym śledztwie do zniesienia wymogu aranżacji małżeńskich. Skreślił machnięciem różdżki fotografię pięknej przodkini rodu Rosierów oraz nawet przykuwającego uwagę Perseusa.

-Smocza ospa jest podobno okropnie bolesna – powiedział cicho Blaise, odkładając gitarę na bok –To już czwarty przypadek, że choroba stała się przeszkodą..

-Mhmm, póki co albo choroby, albo Azkaban – przyznała smętnie Hermiona, zsuwając się z łóżka pod wściekłym spojrzeniem Astorii –Jestem zaciekawiona jeszcze przypadkiem Gemini Selwyn oraz Scorpiusem Rowlem, ale to poczytam o nich jutro..

-Tak, jutro – przerwała jej zjadliwie ślizgonka, rzucając na nią Zaklęcie Kameleona i wyciągając z pokoju chłopców nim zdążyła się pożegnać. Przeszły szybkim krokiem przez Pokój Wspólny, a nim ktoś chociaż zdążył otworzyć usta znalazły się na chłodnym korytarzu. Przez całe lochy przeszły w milczeniu, a urok Greengrass zdjęła dopiero na piętrze.

-Przepraszam – powtórzyła Prefekt Naczelna, widząc zły błysk w zielonych tęczówkach –Wiem, że..

-Nic nie wiesz, Hermiono, nic – zaśmiała się gorzko ciemnowłosa, kręcąc z żalem głową –Nie jestem na ciebie zła, więc przestań przepraszać.

-Dlatego tak warczysz? Bo mnie tak kochasz i uwielbiasz? – sarknęła przyjaciółka Wybrańca, ignorując ukłucie w klatce piersiowej na myśl, że ślizgonka mogłaby być na nią zła. Weszły w napiętej ciszy do komnat Prefektów, gdzie w salonie siedział Teodor wraz z Marcusem.

-Cześć – przywitał się uprzejmie Flint, uśmiechając szeroko na widok dziewcząt –Naprawdę nie wiem co zamierzacie robić.. do balu zostało jeszcze parę godzin.

-Właśnie, parę, a nie wiele – wycedziła Toria, marszcząc ze zdegustowaniem nos –My musimy się przygotować w każdym calu, wy natomiast..

-Szybko założymy szaty wyjściowe i po sprawie? – zaśmiał się Gloomy, przybijając piątkę równie rozbawionemu Nottowi.

-Nie. Wy natomiast macie służyć nam jako ładne ozdoby, ale nie przykuwające spojrzenia innych – Królowa Slytherinu uniosła jedną brew ku górze –W sumie waszym zadaniem jest ginąć w olśniewającym blasku partnerek.

-Auć, co ty jej zrobiłaś? – Teodor spojrzał na stojącą już przy schodach gryfonkę, która pokazała mu język –Wy się przyjaźnicie czy nie?

-Tak – obie krzyknęły jednocześnie, powodując tym samym ciepły uśmiech Teo, który wsunął do buzi kolejne ciastko. Hermiona przewróciła oczami, wbiegając na górę do swojej sypialni. Słyszała, że Tori robi to samo, podążając za nią jak cień.

-Najpierw prysznic – zakomenderowała ślizgonka, wskazując jej palcem łazienkę, a sama usiadła przed toaletką, oglądając kosmetyki –Milka i Pansy dołączą później.

-Super – burknęła gryfonka, zamykając za sobą drzwi. Nie wiedziała w sumie czemu była tak zirytowana, w końcu nic takiego się nie stało. Ona i Astoria nie pokłóciły się ani nic niemiłego nie zaszło, jednak obecność dziewczyny ją wkurzyła. Czyżby u chodziło o idealność ślizgonki? Zrzuciła z siebie ubrania, wchodząc pod prysznic i odkręcając chłodną wodę dla orzeźwienia. Cóż, fakt faktem, że to Greengrass była przeznaczona Draco, to ona miała wszelkie prawa do niego. Na dodatek co powstrzymywało blondyna od zakochania się w ślizgonce? Astoria była piękna. Brązowe włosy były zupełnie inne od jej, lekko falowane, spływające gęsto i lśniące. Zawsze upięte w równie cudowną fryzurę. Twarz młodszej siostry Daphne również przykuwała uwagę. Wysokie kości policzkowe, prosty oraz zgrabny nos, pełne usta, które wyginały się w lekkim uśmieszku. Oraz oczy, tajemniczy blask zielonych tęczówek. Plus zgrabna sylwetka, długie oraz szczupłe nogi czy poruszanie się z gracją baletnicy. Była zazdrosna o przyjaciółkę? Oh, bardzo. Gdy zerkała na siebie w lustrze nie widziała nic godnego uwagi, a stając przy zielonookiej czuła się jak cień. Zakręciła kurki, stając boso na podgrzewanej specjalnym zaklęciem podłodze. Osuszyła się puszystym ręcznikiem, zarzucając na siebie szlafrok. Kolejny raz przypatrzyła się sobie, ale czerwone policzki, oklapłe, a jednocześnie poskręcane kudły nie dodały jej za grosz pewności siebie.

-Chyba się nie utopiłaś pod prysznicem? – Astoria zastukała, uśmiechając do niej słabo, gdy wyszła –Gotowa? Siadaj tam.

-Nie widzę w tym sensu – mruknęła Hermiona, siadając na taborku przed toaletką, wskazując z niesmakiem kołtuny, które zwały się jej włosami –Nic z tym się nie da zrobić.

-Trochę wiary we mnie, skarbie – prychnęła zielonooka, stając za nią i biorąc w dwa palce jeden z loczków –Mam już pomysł, teraz tylko równie proste wykonanie.

-W tobie nadzieja – zażartowała uczennica Domu Lwa, obserwując jak przyjaciółka przywołuje machnięciem ręki szczotkę –Nie łatwiej zaklęciem?

-Zaklęcia są dobre, ale osłabiają włosy. No i wolę sama rozczesać te sprężyny – przyznała ze wzruszeniem ramion Toria, ze skupieniem wpatrując się w kasztanowe pukle –Jaką sukienkę wkładasz?

-Tą od Teodora, którą dostałam na święta – stwierdziła, machając ręką na szafę, gdzie był schowany jej strój –Wciąż wydaje mi się to dziwne, że idziesz na bal z Teo.

-Hmm, to jedyne okazje na jakie nie muszę stroić się jako słodka narzeczona Dracona, a zwykła dziewczyna. Nie będzie tu dorosłych arystokratów, którzy czekają na nasze równie czystokrwiste dzieci czy wielki ślub.. tutaj, na tym balu mogę być zwykłą Astorią Greengrass – wyjaśniła spokojnie zielonooka, uśmiechając się do zaskoczonej Hermiony w lustrze –Zachwycisz Draco w tej kiecce i włosach, i makijażu.

-Jeszcze nie wiesz jak będę wyglądać na koniec – zaśmiała się zarumieniona gryfonka, wzdychając ciężko –Dziękuję, że mi pomagasz, Tori.

-Nie masz za co, naprawdę. Millicenta non-stop papla o walentynkach, a Pansy wciąż zdaje się przebywać w innym świecie. Spędzanie z tobą czasu jest przyjemnym oderwaniem od.. wszystkiego. No i lubię ten moment, gdy zamykamy się u ciebie w pokoju, a ja mogę być zwykłą Astorią – przyznała szczerze dziewczyna, sprawnie pokonując każdy kołtun –Co cię dręczy, Hermiono?

-Nic, to po prostu.. zmęczenie – mruknęła Prefekt Naczelna, gładząc opuszkiem palca bransoletkę od Milki, która połyskiwała na jej nadgarstku, jak i na dłoni Greengrass –Wiesz ta cała więź okazała się męcząca troszkę.

-Wiem jak męczący jest Teo, a ty musisz znosić go jeszcze w swojej głowie – parsknęła ślizgonka, robiąc wielkie oczy –Czy słyszysz o czym myśli?

-Nie to nie tak – zachichotała brązowooka, przygryzając wargę –To jest takie.. nie umiem znaleźć właściwych słów. Jeśli się skupię odpowiednio, to będę mogła wniknąć do jego podświadomości.. wyłapać poszczególne urywki myśli, ale i tak nie zrobię tego nie zauważenie. On mnie wyczuje, tak jak ja wyczuwam jego. Po prostu, gdy są silne uczucia jak gniew czy..

-Pożądanie? Podobno to silne uczucie – zażartowała Królowa Węży, wsuwką upinając część loków.

-Na przykład pożądanie, to jeśli on to czuje.. ja wtedy czuje lekkie.. odbicie tego. To znaczy jest to słabsze, to taka ulotna emocja, ale jest. Tym bardziej gdy jesteśmy niedaleko siebie, wtedy magia iskrzy się między nami, a jednocześnie staje się silniejsza. Kiedy jesteśmy daleko to bywa męczące, tak jakby ktoś non stop oddychał ci w kark – gryfonka starała się dobrać jak najlepsze słowa –To znika, wiesz? W nocy nasze sny się przeplatają, w dzień zdarza się, że zostaniemy wciągnięci w jakieś wspomnienie albo spowodujemy małe wyładowanie magii.

-Szczerze mówiąc te wszystkie porównania pasują pod definicję zauroczenia – delikatnie zasugerowała ciemnowłosa, oblizując końcówką języka wargi –Wiesz, pragnienie by być blisko, nerwy i niepewność..

-Oh, nie! Błagam, Ast! – zaśmiała się głośno Hermiona, przewracając oczami –To może brzmi podobnie, ale to zupełnie co innego! Nie odczuwam pożądania do samego Teodora, nie potrzebuję jego bliskości w ten sposób, to raczej.. jak byśmy byli bliźniętami. Kiedy jesteśmy blisko jesteśmy potężniejsi i ochronimy się wzajemnie. Na dodatek magia przyjemnie mrowi i otula..

-Teraz to brzmisz jakbyś ćpała – prychnęła rozbawiona siostra Daphne, unosząc brwi w łagodne łuki –Ale mimo Teodora.. to nie wszystko co cię dręczy, czyż nie?

-Bynajmniej – zgodziła się pojednawczo Hermiona, wciągając głośno powietrze –Ja.. nie rozmawiałyśmy jeszcze o tym, a chyba powinnyśmy w końcu to ja namieszałam i nie wiem za bardzo co powiedzieć, ale chciałabym wiedzieć czy nie jesteś zła bądź..

-Nie kocham Dracona Malfoya, Miona, nie kocham w ten sposób w jaki żona powinna kochać męża – przerwała jej paplaninę Astoria, wbijając w nią ostry wzrok w odbiciu lustra –I nie jestem zła, że zakochał się w tobie. Nie gniewam się, że mój narzeczony pała do ciebie płomienną miłością, a tym bardziej nie jestem wściekła, że sprawiasz, że się uśmiecha i jest szczęśliwy.

-Nie? – pisnęła spłoszona czarownica, oddychając ciężko –Ja nie wiedziałam, że tak wyjdzie.

-Nie, tak naprawdę jestem wdzięczna – potaknęła Toria, mrucząc pod nosem zaklęcia i machając różdżką wokół jej grzywy włosów –Teraz Draco pragnie zerwania zaręczyn jeszcze bardziej, a je też tego chcę. Dla siebie i innych, a to że wywołujesz u niego uśmiech, jedynie mnie uszczęśliwia. Nie mógł zakochać się w kimś lepszym i skromnie uważam, że pasujecie do siebie idealnie.

-Czy ty kogoś kochasz? – wyszeptała niepewnie Hermiona, posłusznie obracając plecami do lustra by nie zobaczyć przedwcześnie efektu końcowego. Siedziała teraz twarzą w twarz z przyjaciółką, która przyglądała się jej badawczo.

-Nie, ale chciałabym poznać smak miłości – również szeptem odpowiedziała ślizgonka, uśmiechając blado –Zazdroszczę tego tobie czy Milli.

-Millicenta i Marcus są piękną parą – zgodziła się kujonka, przymykając powieki –Tak bardzo się kochają.

-To prawda, są nieznośni – zaśmiała się zielonooka, delikatnie muskając różnymi przyborami kosmetycznymi twarz właścicielki pokoju –Powiedz mi, Miona, czy ty i Draco już..?

-Nie! – gwałtownie odpowiedziała dziewczyna, rumieniąc wściekle –Nie, nie. To za wcześnie i takie.. nie.

-Chciałam jedynie byś nabrała rumieńców, spokojnie – wybuchła śmiechem wychowanka Domu Węża –Mugole są dziwni, nie obraź się, po prostu jesteście tacy.. inni czasem. Wiesz, że w naszym wieku seks to nic złego?

-Mamy siedemnaście lat, a nawet i tylu nie mamy! Jesteśmy wciąż dziećmi, Ast! – krzyknęła oburzona mugolaczka, zaplatając ramiona na piersi –To wy, czarodzieje, bywacie dziwni. Bierzecie śluby tuż po ukończeniu szkoły, chociaż macie całe życie przed sobą.

-Cóż, jeśli wybierasz się na uczelnię po Hogwarcie, to ślub zostaje zwykle przesunięty – wyjaśniła arystokratka, machając do wchodzących do pokoju przyjaciółek –Draco chce wybrać się na magomedycynę i odsunąć nam termin jednocześnie. Zwykle umowy małżeńskie są wypełniane po zakończeniu nauki.

-Chyba, że para nie chce czekać – dodała Millicenta, układając własny strój na łóżku i przyglądając pracy ciemnowłosej –Ładnie, ładnie. Czy mogę zająć łaziekę?

-Idź – zgodziła się Pansy, siadając na podłodze i przeglądając lakiery –Rozmawiacie o ślubach? Czyżby Draco się oświadczył?

-Nie – warknęła zirytowana Hermiona, pokazując język przyjaciółce –Po prostu sobie rozmawiamy.

-Dokładnie – stanęła w jej obronie Astoria, unosząc brodę gospodyni wyżej –Blaise również zamierza iść do Akademii, a tym odsunie datę ślubu z Pans.

-Akademia Apolla? Czy ty też tam chcesz iść? – zaciekawiła się przyjaciółka Wybrańca, wiedząc o pięknym talencie do śpiewu arystokratki.

-Tak, Diabeł tam na pewno się dostanie – przyznała zielonooka, wzdychając cicho –Ja nie jestem pewna. Moja matka chciała kiedyś bym została uzdrowicielem jak Draco, ale nie czuję się w tych tematach dobrze. Tata wolałby bym nic nie robiła, a jedynie ozdabiała ramię mojego męża.

-A ty? Co ty byś chciała? – drążyła z uśmiechem nastolatka –Może dyrektorka jakiego departamentu?

-Nie, ja bym postawiła na świat mody – uległa w końcu Astoria, szokując mugolaczkę –Mimo śpiewu lubię też projektować ubrania, a tym bardziej przymierzać nowe. Mogłabym zostać modelką i nosić arcydzieła takich projektantów jak Ary Caerum czy sławetnego i u was Armaniego.

-Giorgio Armani to czarodziej? – gryfonka otworzyła ze zdumienia usta –Naprawdę?

-Mhmm, pochodzi z dobrego rodu z Włoch – Pansy wyszczerzyła się w uśmiechu –Arystokraci mają fioła na jego punkcie.

-Nie przeszkadza im nawet fakt, że przebywa wśród mugoli –dodała rozbawiona Greengrass, pochylając głowę –Dlatego chciałabym połączyć śpiew i modę w jedno.

-Niesamowite – powiedziała po chwili oszołomienia dziewczyna, zerkając na malującą paznokcie Parkinson –A ty, Pans? Pisanie to twoje hobby, chcesz coś z tym zrobić?

-Moi rodzice planowali bym została aktorką i występowała na scenie w Operze i Teatrze Wielkim Helgi, ale nie mam za grosz talentu – zaśmiała się młoda czarownica, chuchając na paznokcie –Ja bym wolała zaszyć się gdzieś i pisać, pisać, pisać książki, a potem sprzedawać je i znów pisać, pisać.

-Ja będę w takim najwierniejszą czytelniczką i psychiczną fanką – zachichotała Astoria, odsuwając od lecącej w jej stronę poduszki –A ty Miona? Co zrobisz po Hogwarcie?

-Nie myślałam o tym – przyznała zawstydzona gryfonka, mając w głowie myśl, że nie wie nawet czy skończy szkołę –Może wyjadę na rok gdzieś z rodzicami?

-Z tak wybitnymi ocenami możesz startować na Ministra – zażartowała Milli, owinięta w ręcznik, wychodząc z zaparowanej łazienki –Miałabyś moje poparcie!

-Nasze głosy też – dodała Parkinson, przygryzając wargę –A może planujesz zostać nauczycielem? Świetnie ci idzie dawanie nam korepetycji ze wszystkich przedmiotów.

-I przygotowujesz Marcusa do ostatnich egzaminów tak dobrze, że czuje się pewny jak nigdy – zauważyła ciepło blondynka, odruchowo gładząc pierścionek zaręczynowy –Byłabyś świetnym nauczycielem.

-I sprawiedliwym, bo znasz i ślizgonów, i gryfonów – Astoria wyszczerzyła się szeroko, pytając przyjaciółek o szminkę –Chociaż cokolwiek wybierzesz, to będziesz świetna.

-Dzięki za wiarę – wyszeptała Hermiona, zamykając posłusznie oczy, gdy przyjaciółki nakładały ostatnie poprawki do jej fryzury i makijażu. Z pomocą Milli założyła sukienkę, zachwycając kolejny raz prezentem od Notta. Kreacja z czarnego, delikatnego materiału falowała lekko. Całe plecy i rękawy były z koronki. Wcięcie w talii, a później rozłożysty dół idealnie pasował do jej figury. Na plecach materiał być wycięty, odsłaniając łopatki oraz krzyż, a krańce wykończone delikatnymi obszyciami.

-Jeszcze buty – Ast pomachała wysokimi szpilkami, na których widok gryfonka zbladła –To nic trudnego. Na balu też musiałaś sobie poradzić, a poszło ci rewelacyjnie.

-Bo założyłam trampki – przyznała w końcu, odkrytą jedynie przez Teo i Draco tajemnice o jej wyborze butów na Bożonarodzeniowy Bal –Nikt nie zauważył!

-No cóż, teraz założysz te – zaśmiała się blondynka, podtrzymując ja by złapała równowagę –Gotowa?

-Tak – Hermiona pragnęła zobaczyć efekt pracy przyjaciółek, a widząc ich dumne uśmieszki spodziewała się czegoś fantastycznego. Narzeczona Flinta podprowadziła ją do lustra, chichocząc na widok zaskoczonej miny mugolaczki. Dziewczyny zdziałały cuda. Brązowe oczy, podkreślone dzięki makijażowi, wydawały się głębokie i pełne zagadek. Długie rzęsy zalotnie podwinięte do góry, usta pomalowane na wiśniową barwę kusiły. Makijaż nie był za mocny, tylko taki by czuła się w nim dobrze. Czarna sukienka pięknie opinała ją gdzie trzeba, a nogi zdawały się szczuplejsze niż normalnie. Włosy, wciąż nie wiedziała, jak to Toria zrobiła, opadały na jej ramiona prostymi falami. Tak, te poskręcane kołtuny były teraz proste, co dodawało twarzy gryfonki ciekawego efektu.

-Jak się już napatrzysz, to pomóż mi zapiąć sukienkę – poprosiła Pansy, stając za nią. To był chyba dar wszystkich ślizgońskich dziewcząt, że potrafiły w tak szybkim tempie zamienić się z pięknych nimf w prawdziwe boginie. Parkinson upięła włosy w wysokiego kucyka, który wyostrzył jej rysy. Oczy podkreśliła ciemną kredką, a usta maznęła jedynie błyszczykiem. Suknia ślizgonki była fioletowa, sięgająca do połowy uda. Materiał marszczył się na piersiach oraz plecach, a od brzucha spływał luźno. Kilka warstw jedwabistego w dotyku materiału miało różne odcienie fioletu, co dawało niesamowitą całość.

-Jesteś piękna – powiedziała do niecierpliwiącej się Pansy, która na to wyznanie uśmiechnęła się szeroko –Jakim cudem tak szybko się przyszykowałaś?

-Umyłem się u siebie, a upięcie kucyka i użycie błyszczyka zajmuje parę minut – zachichotała arystokratka, wsuwając na stopy obcasy i okręcając z gracją –Draco lubi koronki, wiesz?

-A kto lubi fiolet? – zaśmiała się Prefekt, poprawiając przyjaciółce dół kreacji –Idę na bal z Harry’m, nie z Draco.

-Wiem, to ja z nim idę – prychnęła ulubienica ślizgońskiego duetu, wystawiając język do zarumienionej gryfonki –Ale pewnie nawet tego nie zauważy.

-To jak Harry nie będzie mógł oderwać wzroku od Ast – zachichotała złośliwie Millicenta, puszczając oczko zirytowanej zielonookiej –A może ona nie będzie mogła odwrócić spojrzenia od niego?

-Zamknij się, Milka,  dobrze ci radzę – syknęła Królowa Slytherinu, siadając przodem do malującej ją Pansy –Potter nic mnie nie obchodzi. A ja jego.

-Taak – potaknęła ze sztuczną powagą jasnowłosa, machnięciem różdżki sprawiając, że jej zwykle pofalowane kosmyki zakręciły się –Bo to nie ty z takim zapałem uczyłaś go jak tańczyć. I to nie on maślanym spojrzeniem wpatrywał się wtedy w ciebie.

-Nie wiesz jak wyglądały nasze spotkania – zauważyła cierpko Astoria, nieruchomiejąc pod czujnym spojrzeniem kujonki –Może i Potter nie okazał się skończonym kretynem, ale moje uczucia wobec niego nie są cieplejsze niż te jakie wywołuje we mnie szklanka wody.

-Na pewno po dniu na pustyni pokochałabyś szklankę z wodą – zauważyła uszczypliwie Pansy, podając ciemnowłosej błyszczyk i sięgając po jej sukienkę –Nie możesz zaprzeczyć, że Harry to mądry i odważny chłopak.

-Gdybym uważała inaczej nie stanęłabym po jego stronie w zbliżającej się wojnie – ślizgonka wsunęła ręce w rękawy, zakładając kreację –Jest też nieznośny, irytujący i..

-Przystojny – dorzuciła Milka.

-Tak – potaknęła odruchowo Astoria, zgrzytając po chwili zębami –Zgoda. Może jest w jakimś stopniu atrakcyjny, ale gustuje.. w innych.

-Jasne – parsknęła Pansy z ukochaną Flinta, przewracając oczami –Nie w twoim guście.

-Naprawdę nie chcę słuchać w czyim jest guście Harry – jęknęła Hermiona, zatykając uszy –To jakby słuchać o bracie! Fuu!

-Szkoda, bo chętnie bym pogadała o tym co można by z takim gorącym Wybrańcem porobić – zaśmiała się blondynka, zapinając sukienkę Astorii, która była po prostu magiczna. Granatowy prześwitujący materiał został zarzucony na jaśniejszy jedwab. Zawężona w pasie i upięta na pełnych piersiach, a bardziej rozkloszowana przy biodrach. Rękawy były proste oraz cienkie, ładnie odsłaniając blade ramiona. Jednak to pojawiające się wzory kwiatów w talii przyciągały wzrok. Przy niektórym załamywaniu się świetle widać było zarysy prawdopodobnie róż, a innym razem materiał wydawał się gładki.

-Arcydzieło – stwierdziła Pansy, muskając opuszkiem palca płatek migającego przy wcześniejszym obrocie kwiatka –Cudo.

-Róże zimowe – wyjaśniła Toria, przekrzywiając głowę przez co z upiętego koka wydostało się parę kosmyków –Zależy przy jakim oświetleniu będą widoczne.

-Teodor ma je w ogrodzie – zauważyła Hermiona, pamiętając opowieści Nathaniela o pięknych kwiatach –Sukienka niesamowita, Ast.

-Mój projekt – pochwaliła się arystokratka, zapinając tradycyjnie bransoletkę od blondynki. Kolejne minuty spędziły na plotkach oraz zdjęciach, gdyż Milli nie powstrzymała się i zabrała ze sobą aparat. Milion ująć uwieczniło tą chwilę oderwania nastolatek od natłoku wydarzeń. W tych słodkich momentach każda zapominała o dźwiganym brzemieniu, a stawała się zwykłą jak milion innych dziewczyną, która ma normalne przyjaciółki.

-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-

-Ostatnie, no proszę!

Hermiona uśmiechnęła się słysząc sopran Milki, która zmuszała Pansy oraz Astorię do przeróżnych póz w ich salonie. Oparła się o parapet, odszukując na ciemnym niebie gwiazdy, które migotały radośnie. Jasne śnieżynki opadały za szybą, dodając magicznej atmosfery.

-Szczerze mówiąc, nie wiem czy nie zabić gdzieś w kącie Pottera, a ciebie przerzucić przez ramię i porwać do naszej komnaty – Draco stanął przy niej, opierając barkiem o ścianę –Mogłabyś wtedy wejść przede mną po drabinie.

-Zachowanie niegodne arystokraty czy Lorda bądź Dziedzica oraz Spadkobiercy Starożytnego Rodu Malfoyów, a bardziej jaskiniowca – stwierdziła czarownica, kładąc dłoń na chłodnej szybkie. Sygnet mignął na jej palcu przypominając, że ona teraz również należy do świata intryg czarodziei –Nie mogę jednak zaprzeczyć, że pomijając fragmeny  z zamordowaniem mojego przyjaciela, przerzuceniem mnie przez ramię czy moim wchodzeniu po drabinie plan jest całkiem niezły.

-Moglibyśmy negocjować – zaproponował z cwanym uśmieszkiem blondyn, obserwując zapatrzoną w niebo dziewczynę –Granger?

-Tak? – czekoladowe tęczówki skierowały się na niego, uważnie lustrując spojrzeniem. jasnowłosy w samych spodniach i koszulce wydawał się atrakcyjny, ale w szatach wyjściowych zapierał dech w piersiach. Serce gryfonki przyspieszyło, gdy znów napotkała rtęciowe oczy.

-Wyglądasz niesamowicie – powiedział cicho ślizgon, przysuwając bliżej i muskając opuszkami palców jej ramię –Ta sukienka sprawia, że mam w głowie okropnie nieprzyzwoite wizje, które kiedyś zamierzam ziścić.

-Ty też niczego sobie – uśmiechnęła się delikatnie, własne dłonie kładąc na jego torsie i muskając miękkie, ciemne szaty –Chociaż nie powinnam tego mówić ze względu na już nabrzmiałe twoje ego.

-Uwielbiasz moje ego – mruknął, mrużąc powieki i kciukiem gładząc zarumieniony policzek, a później muskając jej wargi –Nie potrzebujesz tych wszystkich szminek i błyszczyków, Granger, równie dobrze jest ci bez nich.

-Nie powtórzę tego dziewczynom, gdyż decyzja co do odcienia szminki zajęła z godzinę – zaśmiała się cicho, przełykając z trudem ślinę, gdy przekręcił ich tak by opierała się o ścianę plecami, a jego ramiona stały się szczelną pułapką –Pansy wygląda pięknie.

-Nie zauważyłem – wymamrotał, pochylając bliżej gryfonki –Ale jestem pewny, że masz rację. W końcu to Pansy.

-A Astoria olśniewa – stwierdziła chrapliwym głosem, drżąc gdy ich oddechy zmieszały się –Sama zaprojektowała sukienkę.

-Prawdopodobnie masz rację, ale nie zwróciłem na nią uwagi – wyszeptał jedwabistym tonem Malfoy, przybliżając się jeszcze bardziej –I wiem też, że Milli przykuje wzrok multum osób, ale..

-Ale? – bąknęła Hermiona, czując jak trzęsą się jej nogi, a oczy kierują na jego wygięte w krzywym uśmieszku usta.

-Ale mi zajęło dobre pięć minut uzbieranie w sobie na tyle samokontroli by móc do ciebie podejść i nie porwać tej sukienki, a potem.. robić coś innego – musnął wargami kącik jej ust, z których wydobyło się ciche westchnienie –Powinienem teraz odwrócić się i odejść byś poczuła to samo pragnienie co ja.

-Draco..

-Ale jestem egoistyczny jeśli chodzi o ciebie i naprawdę nie mam tak silnej woli by cię teraz nie pocałować – kontynuował, skubiąc zębami płatek jej ucha, a palce wsuwając w proste pukle –Myślałem, że w roztrzepanych lokach jesteś najbardziej zmysłowym wydaniem siebie, ale teraz.. nie jestem taki pewien.

-Mhmm, wolisz loki? – wydyszała, czując ciepły oddech chłopaka na policzku, gdy całował jej skroń.

-Uwielbiam cię z lokami, uwielbiam i w prostych włosach – zapewnił, odchylając do tyłu na tyle by mogli popatrzeć sobie w oczy –Chociaż zapewne najpiękniejsza jesteś o poranku, gdy leżysz w moim łóżku.

-Nie leżałam jeszcze w twoim łóżku – zmarszczyła brwi, skacząc w środku z radości na takie wyznania, które nie często się zdarzają.

-Jeszcze – powtórzył, rozciągając usta w łobuzerskim grymasie i unosząc leniwie brew –Będziemy musieli o tym porozmawiać, Granger.

-O.. współżyciu? – zaskoczona zagryzła wargę, rumieniąc, gdy parsknął śmiechem.

-Nie, chociaż to by było ciekawe doświadczenie skoro tak się rumienisz – skierował wzrok na jej usta, oblizując jednocześnie swoje przez co jej serce znów fiknęło koziołka –Chodziło mi, że wybierasz łóżko mojego najlepszego przyjaciela, a nie moje gdy jesteś u nas.

-Aa.. – chrząknęła, mrugając szybko –Okej.

-Okej – pogłaskał ją po policzku, nachylając tak by ich wargi otarły się o siebie –Widzimy się dziś wieczorem?

-Tak – obiecała, stając na palcach by w końcu zakończyć jego gierki. Wplotła palce w jego ułożone włosy, przyciągając do siebie. Ku jej chwilowemu zdumieniu Draco uległ bez protestu, a jedynie z głuchym jękiem. Jego ręce opadły na biodra dziewczyny, a ostatnie centymetry ich dzielące ukróciły się do milimetrów. Pocałunek na początku delikatny i słodki, ledwie muśniecie, zmienił się w bardziej namiętny. Wargi rozchyliły, a dreszcz przeszedł po kręgosłupie. Pasowali do siebie idealnie, ich serca biły równocześnie waląc z całych sił, ich oddechy mieszały się ze sobą, a całość tworzyła doskonałość.

-Szlag! – usłyszeli zaskoczony pisk, a potem czyjś okrzyk.

-Dracon! Hermiona! – Pansy stanęła przy nich, gdy oderwali się łapiąc w płuca chciwie oddech. Srebrne tęczówki błyszczały dziko, a chłopak wymamrotał przekleństwo pod nosem. Gryfonka dotknęła palcami nabrzmiałych ust, czując że zaraz zsunie się na podłogę.

-No popatrz co narobiłeś – warknęła Parkinson starając uporządkować zdębiałą Prefekt Naczelną –Pogniotłeś sukienkę, roztrzepałeś, rozmazałeś szminkę..

-A na dodatek przez ciebie zwaliły się wszystkie książki z regału – dorzucił rozbawiony Marcus, wskazując na grube tomy porozrzucane po podłodze.

-To było super – zachichotała Milka, machając wokół dłonią –Gdy zaczęliście się.. obściskiwać, to w pewnym momencie wszystko zaczęło wirować, a książki unosiły się do góry.

-Póki nie wszedł Teodor, a lewitowanie zmieniło się w huragan – dokończył Flint, obejmując ukochaną w pasie i opierając o czubek jasnej głowy brodę –Wtedy magia huknęła.

-I to twoja wina – burknęła Astoria, jednocześnie uśmiechając szeroko –Tak bardzo ją rozproszyłeś, że utraciła kontrolę nad magią.

-Ups – westchnęła zawstydzona Hermiona, zerkając na oniemiałego Notta, który stał na szczycie schodów. Ciemne oczy napotkały jej, a potem błysnęły rozbawieniem oraz ciepłem, gdy schodził czarodziej na dół.

-Ups – powtórzył Teodor, wykrzywiając usta w krzywym uśmieszku –To był interesujący popis twojej magii, Miona.

-A to tylko dlatego, że tak zarąbiście całuję – zaśmiał się Draco, krzywiąc, gdy Pansy zaczęła poprawiając jego szaty –Te usta są magiczne.

-A twoje ego zaraz wybuchnie – syknęła Hermiona, przewracając oczami –Czy możemy zapomnieć o tym i .. już?

-Zapomnieć o czym? – Harry wraz z Blaisem pojawili się w przejściu, rozglądając z zaciekawieniem po salonie, który wyglądał jak po wielkiej imprezie –Merilnie, czy wybuchł tu kociołek?

-Nie, to jedynie chemia między Draco, a Mioną – zaświergotała Milka, opierając o ukochanego –Ominęły was sceny prosto z „PlayWiza” oraz małe tornado przez to wywołane.

-„PlayWiz”? – Wybraniec uniósł brwi zaskoczony, przeczesując dłonią rozczochrane włosy.

-To gazetka dla dorosłych chłopców, Pottusiu – zachichotał Zabini, szturchając gryfona w ramię –W tłumaczeniu Malfoy i H. zaczęli się gorąco obściskiwać, a magia Miony buchła!

-Dokładnie – przyznała Pansy, machnięciem różdżki porządkując pokój, a potem obrzucając obu panów krzywym spojrzeniem –Harry wiesz, że istnieje coś takiego jak szczotka? Czy może cierpisz na tą chorobę co Miona i twoje włosy są na wojennej ścieżce z grzebieniami?

-Zdecydowanie się nie lubią – parsknął zielonooki, kierując ciekawy wzrok na milczącą i czerwoną Hermionę –Musimy porozmawiać o kwiatkach i pszczółkach? Bo jestem gotów przeprowadzić z tobą to kształtującą rozmowę, Hermiono.

-Jeśli nie chcesz by moje obcasy napotkały niechcąco twoje stopy, to milcz – syknęła cicho Prefekt Naczelna, poprawiając fryzurę –Blaise, na pewno nie przyjdziesz?

-Jeśli mam do wyboru spotkanie z Aryą, a jeden z wielu bali.. – Zabini uśmiechnął się szeroko, wzruszając ramionami i podchodząc do przyjaciół –Nikt nie zwróci uwagi jak zniknę dziś na cała noc.

-Będzie pusto bez ciebie – zauważyła Hermiona, całując mulata w policzek –Ale wiem, że Arya padnie z zachwytu. Uściskaj ją ode mnie i pamiętaj by naładować telefon.

-Wiem, wiem – ślizgon przytulił ją mocno, ale starając się nie pognieść jeszcze bardziej sukienki –Wyglądasz ślicznie, Miona.

-Dziękuję – dziewczyna westchnęła, obserwując jak chłopak żegna się z każdym, a jej przyjaciółki komplementuje tak poetycko, że wszyscy parskali śmiechem. Zanim wyszedł Milka nakazała zbiorowe zdjęcie, ale zamiast jednego uparła się na minimum dziesięć. Wszyscy śmiali się oraz wygłupiali, a flesz oślepiał ich co chwila. W końcu Marcus zabrał ukochanej aparat, pozwalając reszcie odetchnąć.

-Gotowi? – zapytał Teodor, biorąc pod rękę Astorię, która przy nim wyglądała perfekcyjnie.

-Tak – parsknęła Haermiona, łapiąc Harry’ego za rękę i poprawiając ostatni raz grzywę.

-Jak najbardziej – zgodził się Gloomy, obejmując narzeczoną.

-Idziemy się bawić – zachichotała Pansy otwierając drzwi, jednocześnie chwytając Dracona pod ramię –Jest parę zasad na balu.

-Po pierwsze, nie zabieramy sobie wzajemnie parterek – mruknął Marcus, zaborczo chwytając Milkę w pasie.

-Po drugie, dbamy by przetańczyć najlepsze kawałki – dodała Astoria, szturchając krzywiącego się Notta.

-Po trzecie – Harry uśmiechnął się szeroko, a jego oczy zamigotały w półciemnym korytarzu –Zapominamy o wszystkim innym. Zero wojny, zero złych czarnoksiężników.

-Tylko my – poparła go Hermiona, wybuchając głośnym śmiechem.

-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-

Jasne płatki opadały z nieba, tańcząc na wietrze. Wirowały, unosiły się i opadały aż w końcu kończyły wędrówkę na ziemi. Dziewczyna wpatrująca się w rozgwieżdżone niebo, przymrużyła powieki, gdy chłodne pocałunki zimy opadły na jej zarumienione policzki oraz włosy.

-A., chodź bo się rozłożysz – jasnowłosa obróciła się, uśmiechając szeroko i podbiegając do wychodzących z kawiarni przyjaciółek. Adele podała jej kubek z gorącą czekoladą, jednocześnie trzepiąc po głowie idącą między nimi Rachel, która odgryzła kawałek jej czekoladowego ciastka.

-Pychota – stwierdziła Arya, parząc sobie język od gorącej i gęstej słodkości –Uwielbiam zimy.

-Wiemy o tym bardzo dobrze, kochanie – parsknęła Chloe, poprawiając jednocześnie czapkę, która opadała jej nieustannie na czoło –Szczególnie, gdy jak głupia rzucasz się na śnieg i robisz te stworki.

-Anioły, a nie stworki – parsknęła córka wiceburmistrza, pokazując język koleżankom, które parsknęły śmiechem –Jesteś okropna. Rachel lubi kwaśne żelki w Nutelli, a nikt jej tego nie wypomina.

-Odczep się od moich żelków – krzyknęła licealistka, odgarniając czarne pasma włosów z czoła –To jak ja bym się miała czepiać, że ty jesz jak wariat cheesburgera. Rozkładasz go na części, A., na części!

-Dajcie spokój, wszystkie jesteście powalone – prychnęła Adele, biorąc następny gryz swojego przysmaku –Nie wiem czemu się z wami trzymam.

-Jestem twoim szefem – zauważyła ze sztuczną powagą Arya, mrużąc powieki by dostrzec kto do nich macha –Uważaj bo skończysz na ławce rezerwowych.

-Ooo, prawdziwa pani kapitan naszej drużyny – zachichotała Chloe, przybijając piątki z innymi czirliderkami –Czy to nie Mason?

-I Jess Packer? – dodała rudowłosa Adele, biorąc pod ramię zaskoczoną blondynkę –Czy to nie ten słodki rudzielec, który przyszedł ostatnio na nasz trening?

-Aha, chciała się zapisać do naszej wyśmienitej elity – oburzona Rachel uniosła brwi –A teraz chodzi pod rękę z jednym z naszych eks. Dziewczyny z drużyny tak nie robią!

-Zabrzmiało to jak te śmieszne filmy, Rach – zachichotała Chloe, krzywiąc chwilę później –Ale to prawda! Pierwsza zasada ex pozostaje eks.

-Tym bardziej eks naszej kapitan – zauważyła chłodno Adele, wyrzucając papierek po ciastku do śmietnika –Dziewczyna nie ma wstydu.

-Możemy ją łatwo zniszczyć – burknęła Chloe, przetrząsając w torebce by znaleźć telefon –Powiedz tylko słówko, Ar, a wyślę takiego smsa, że przepisze się laska do innej szkoły!

-Dziewczyny dajcie spokój – blondynka, oblizała wargi na których została czekolada i uśmiechnęła się lekko –Jess jest nowa i jest dobra, więc zostanie w drużynie. A co do Masona mówiłam wam, że to ja zerwałam i nie jest mi przykro. Mas zasługuje na kogoś dobrego, a skoro po raz pierwszy wyszedł z kimś z domu, to Jessica Packer musi go interesować. Więc nie, nie wyrzucamy jej ani z drużyny, ani tym bardziej ze szkoły.

-Szkoda, myślałam że będę tą wredną jędzą jak w filmie i ją zniszczę – westchnęła rozczarowana Chloe, a na spojrzenia przyjaciółek uśmiechnęła się, machając telefonem –Luzik, muszę napisać do Jake’a, że widzimy się jutro, bo dziś jestem z wami.

-Jake jest taki słodki – mruknęła z rozkoszą Rachel, uciekając od pacnięcia w głowę przez dziewczynę chłopaka –Nie wiem czemu jest z tobą. Jesteś złośliwa, egoistyczna, a ja dobra i miła.

-A Ollie nie jest słodki? – zachichotała Arya, przewracając oczami na dąsanie się dziewczyny –Wygląda zupełnie jak Jake oprócz jaśniejszych trochę włosów.

-I jest twoim chłopakiem – dodała rozbawiona Adele, przyglądając śmiejącej się Rachel.

-I jest bliźniakiem mojego chłopaka – prychnęła Chloe, wrzucając telefon do torby –Nie możesz mieć dwóch bliźniaków dla siebie, Rach.

-Wiem, wiem – westchnęła ciemnowłosa, wyrzucając kubek po kawie do śmietnika –A jak u ciebie i twojego tajemniczego kochanka, A.?

-Cudownie – przyznała blondynka, wzbudzając zainteresowanie przyjaciółek –Przeszedł ostatnio przez rozmowę z moją MAMĄ i zdał celująco. Żebyście widziały teraz jej maślany wzrok, gdy tylko napomknę jego imię! Rumieni się jak nastolatka! Jak ja!

-Nie umiem sobie wyobrazić twojej mamy ze szczenięcym wzrokiem – przyznała Adele, która dość dobrze znała chłodne wyrafinowanie pani Roser –Rozłożyła jego głowę na części pierwsze? A on jeszcze cię nie rzucił?

-Mason też jej nie rzucił, a przeszedł przez to samo – rzuciła Chloe częstując czirliderki gumą –Ale i tak.. twoja mama oczarowana kimś?

-Żebyś widziała panią Roser, gdy odwiedza ich Hermiona – rudowłosa zaśmiała się ciepło, poprawiając szalik –Cała promienieje i papla jak najęta z Mioną.

-Dodajmy, że to moja przyjaciółka, a nie jej i to do mnie przychodzi, nie do niej – parsknęła rozczulona blondynka, mocząc wargi w czekoladzie –Hermiona musi spędzić z nią przynajmniej trzydzieści minut nim mogę ją porwać bez fochów mamy.

-Wracając do Blaise’a – Rachel uniosła sugestywnie brwi –Jak dobrze całuje?

-Uzależniająco, działa jak narkotyk – mruknęła Arya, rumieniąc na wspomnienie ostatnich pocałunków –Ostatnio niemal namówiłam go na namiętny i dziki seks w lesie.

-Co?

-Arya, zboczuchu!

-I nic nie mówiłaś?

-Dobry jest w łóżku?

-A on odmówił – przerwała im tyradę pytań, przystając pod latarnią i uśmiechając szeroko –Powiedział, że chce to zrobić, ale chce potem móc patrzeć jak śpię i obudzić się przy mnie, a nie marznąć i odwozić do domu.

-Chyba go sobie wyśniłaś – stwierdziła Chloe, lustrując ją wzrokiem –Bo gdybym była facetem bez namysłu bym uległa i się z tobą kochała.

-Nie trzeba być facetem by chcieć się z nią kochać – Rachel mrugnęła do nich łobuzersko –Nie, nie jestem ukrytą kochanką Aryi. Mam chłopaka.

-To czemu odmówił? – Chloe przygryzła wargę.

-Bo mu na niej zależy, niewyżyta ignorantko – sarknęła Adele, kopiąc grudkę śniegu –Zakochał się w niej.

-A ja zakochałam się w nim – dodała blondynka, wyciągając telefon, który zawibrował. Uniosła zaskoczona brwi, patrząc na zaciekawione przyjaciółki –Wiadomość od Blaise’a..

-Czytaj! Albo daj, ja lepiej przeczytam! – Rachel wyszarpała jej telefon, stając na środku –Co powiesz na spacer w świetle księżyca? Ty i ja?

-Ooo, druga wiadomość – Adele wyjęła komórkę od Rach, chrząkając –Albo zmieniłem zdanie, bo jeszcze się rozchorujesz, a ja nie będę mógł robić tych wszystkich rzeczy jakie miałem zamiar.

-Kolejna! – pisnęła Chloe, wpatrując w wyświetlacz, a potem unosząc głowę na oczekujące dziewczyny –Co powiesz na przejażdżkę samochodem? Teraz?

-Idealnie, ja czytam – Arya odebrała iphone’a, otwierając ze zdumieniem buzię –Jeśli twoje przyjaciółki czekają na gorące szczegóły, to z chęcią opowiem im o.. em, nie ważne. Daj mi minutę i jestem.

-Czekaj, czekaj, co jest niby nieważne? – Rachel zamachała rękoma.

-Nie.. lepiej, jak to za minutę? – ruda Adele rozejrzała się wokół –Bo to by znaczyło, że on jest..

-Tutaj – dokończyła blondynka, wskazując ciemny samochód zaparkowany po drugiej stronie ulicy. Wszystkie głowy obróciły się w tamtym kierunku w idealnym momencie, gdy drzwi od strony kierowcy uchyliły się, a z auta wysiadł przystojny mulat.

-Ohh, jest niezłym ciachem – jęknęła Rach, mrugając szybko.

-Tym razem się zgodzę i pominę fakt, że mamy chłopaków – Chloe oblizała wargi, zerkając na oniemiała Roser – Arya?

-Dzisiejszy wieczór? – jasnowłosa spojrzała na nie, a jej fioletowe tęczówki zamigotały –Miał być zupełnie babski, a..

-Nie gadaj idiotyzmów i leć do niego –Adele popchnęła ją, wyjmując z rąk córki wiceburmistrza kubek po czekoladzie.

-Dzięki – mruknęła pani kapitan, a potem sprintem przebiegła przez ulicę, rzucając z krzykiem w ramiona ukochanego. Blaise oplótł ramiona na jej tali, przyciągając bliżej. Ich usta odnalazły się szybko, a serca przyspieszyły. Mugolka wplotła drżące palce w ciemne włosy czarodzieja, podczas gdy on zahaczył kciukami o pasek w jej spodniach, przyciągając jeszcze bliżej.

-Hej – mruknął w końcu, całując ją z czułością w czoło.

-Hej – wydyszała, uśmiechając szeroko –Hej.

-Twoje koleżanki patrzą – zaśmiał się cicho, gdy ona obejrzała się za siebie. Adele wpatrywała się w nich z radością, Chloe lustrowała Zabiniego spojrzeniem, a Rachel starała ukradkiem zrobić zdjęcie.

-Przepraszam za nie – przewróciła oczami, gdy pstryknął ją w nos –Nic nie mówiłeś, że dziś będziesz!

-Niespodzianka – obszedł samochód, prowadząc ją za rekę, a potem otwierając przed nią drzwi –Kolejne będą niedługo.

-Parę niespodzianek? – zachichotała, wsuwając się do środka i wdychając głęboko unoszący się w środku zapach mulata. Poczekała aż czarodziej wróci na miejsce kierowcy, a potem znów zaczęła się w niego wpatrywać –Czy dzisiaj nie ma tego balu?

-Ano jest – potaknął chłopak, zerkając na nią i splatając ich dłonie –Ale lepiej się będę bawić tutaj z tobą niż tam z innymi.

-Nie mogę powiedzieć, że mnie to smuci – prychnęła blondynka, opierając wygodnie na fotelu –Hermiona ładnie wyglądała?

-Bardzo – Blaise wyszczerzył się radośnie, klucząc sprawnie samochodem na drodze –Wszyscy wyglądali dobrze, ale tak, Miona dziś zrobi show.

-Nie wiem czemu nie lubi pokazywać jaka jest piękna – mruknęła jasnowłosa, gładząc kciukiem wierzch dłoni ukochanego –Powiesz mi gdzie jedziemy?

-To niespodzianka – zauważył cierpko, zatrzymując się na czerwonym świetle –Jeśli powiem, to już nie będzie.

-Samo to, że jesteś jest niespodziankę, więc jeśli mi powiesz, gdzie jedziemy, to to wciąż będzie część niespodzianki – wydedukowała mugolka, słodko mrugając.

-Niezła próba, księżniczko, ale będę nieugięty – parsknął, nachylając się i całując ją w usta delikatnie –Cieszę się, że cię widzę, Arya.

-Ja jeszcze bardziej – szepnęła, cmokając go, a potem pozwalając odsunąć i ruszyć dalej w trasę –Blaise?

-Tak, księżniczko? – brązowe oczy spoczęły na moment na niej, a ciepło i oddanie lśniło w nich, tak jak gwiazdy na niebie.

-Chyba się w tobie zakochuje – wyszeptała delikatnie, obserwując jak unosi jej dłoń do ust i czule muska wargami jej nadgarstek.

-Myślę, że ja już poległem – stwierdził, przyspieszając i wyjeżdżając z centrum miasta, a potem uśmiechając do niej szeroko –Ja już się w tobie zakochałem, księżniczko.

-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.

-Znowu na nas patrzy.. może powinienem podejść i spytać czy wszystko okej?

-Hmm, chyba wiem czemu patrzy – Hermiona uśmiechnęła się leciutko, opierając brodę na ramieniu chłopaka i powoli kołysząc się do spokojnej melodii –Ostatnio, ostatnio natknął się na mnie w dziwnej sytuacji, a teraz pewnie walczy sam ze sobą czy ci powiedzieć z troski o mnie, czy pozostać lojalnym i nic nie wspominać.

-Ta dziwna sytuacja miała coś wspólnego z Malfoyem? – zielonooki objął ją mocno, prowadząc w tańcu –Jeśli tak, to nie musisz wdawać się w szczegóły.

-Tak, po prostu się całowaliśmy, a Neville nas przyłapał – wyszeptała do ucha przyjaciela, który wzdrygnął się teatralnie, a potem teatralnie ją od siebie odsunął –A ty co się tak krzywisz?

-Właśnie sobie przypomniałem, że dziś też to robiłaś! A ja teraz cię tulę – wymamrotał, robiąc głupie miny –Ugh, to obrzydliwe, Hermiono!

-Zachowujesz się jak bachor, Harry – zaśmiała się, ponownie zanurzając się w jego silnych objęciach. Jak na szukającego przystało Potter nabrał trochę mięśni, ale nie był rozbudowany tak jak Teodor czy Blaise, raczej bardziej z postury przypominał Dracona –Nev był pewny, że jestem pod działaniem jakiejś klątwy.

-Nie dziwię mu się – wymamrotał pod nosem gryfon, przewracając oczami –Więc zastanawia się teraz czy mi to powiedzieć bym mógł skopać tyłek Malfoyowi?

-Zapewne tak – przyznała, śmiejąc, gdy ją obrócił, a potem znów przyciągnął –Wow, twój nowo odkryty talent do tańca jest niesamowity.

-Wiem – powiedział skromnie spadkobierca Huncwotów, unosząc brwi na widok jej grymasu –Ja po prostu jestem niesamowity. Jestem Wybrańcem, H., to po prostu krzyczy od niesamowitości. Wszystko co robię jest niesamowite, a wiesz czemu? Bo JESTEM niesamowicie niesamowity w swej niesamowitości. 

-Jesteś szurnięty – parsknęła gryfonka, podążając z przyjacielem do ich stolika i siadając na krześle by nogi odpoczęły. Rozejrzała się po Sali znów zachwycając wszystkim dookoła. Sufit był zaczarowany, a jasne śnieżynki wyfruwały z niego oraz opadały na dół, znikając z lekkim migotaniem tuż na tańczącymi. Filary były ozdobione białymi kwiatami, które okręcały się dookoła kolumn tworząc girlandy. Na podłogę został rzucony czar, który sprawił, że wydawało się wszystkim, że stąpają po lodzie, ale całe szczęście nie dało się ślizgać. Choinki przy ścianach były ogromne, Hagrid spisał się w tym roku, nie dało się zaprzeczyć. Zamiast czterech wielkich stołów na obrzeżach Sali ustawiono liczne mniejsze stoliki z wygodnymi siedziskami, a grupy przyjaciół zajmowały je mieszanie. Nie było strony Krukonów czy Ślizgonów. Każdy siadał przy każdym, a wszelkie spory zostały zapomniane. Co nie oznaczało oczywiście, że gdyby Astoria z Milli się do nich dosiadło nikt by nie zauważył. Dlatego też ślizgonki siedziały dwa stoliki dalej wraz ze swymi parterami, a Pansy z Draco wirowali wciąż na parkiecie.

-Chciałabym być śnieżynką – oznajmiła nowoprzybyła, siadając przy Hermionie i uśmiechając z rozmarzeniem –Latałabym i wirowała na wietrze.

-W sumie to przypominasz śnieżynkę – Potter uśmiechnął się szeroko do blondynki, która ubrana w białą sukienkę rzeczywiście wyglądała jak zamyślony aniołek. Lub śnieżynka.

-Dziękuję, Harry – krukonka zarumieniła się, gdy Neville oparł się o jej krzesło, kładąc jednocześnie dłonie na jej odsłoniętych ramionach –Hermiono wyglądasz niesamowicie.

-I masz proste włosy – dodał zdumiony Longbottom, przyglądając uważnie koleżance –Jak się bawicie?

-Cudownie – westchnęła szczęśliwa Prefekt Naczelna, upijając łyk ponczu i uśmiechając z zadowoleniem do równie promiennego przyjaciela –Harry odnalazł w sobie talent do tańca, więc każdy krok to pestka.

-Przesadzasz – mruknął lekko zawstydzony Złoty Chłopiec, jednocześnie odchylając na krześle –Ale nie mogę zaprzeczyć. Mam to coś.

-Masz bliznę na czole i ci odbija – prychnęła czarownica pokazując mu język, gdy sarknął oburzony –Doprawdy, jak ja z tobą wytrzymuje?

-Zastanawiałem się nad tym, ale to pewnie ta moja.. niesamowitość – zielonooki puścił jej oczko, jednocześnie wyciągając rękę do śiejącej się blondynki –Neville, pozwolisz, że porwę na jeden taniec twoją dziewczynę?

-Ale.. skąd ty..

-To widać, stary – zaśmiał się kapitan Gryfonów, uśmiechając jeszcze szerzej –I wcale nie widziałem was całujących się przed wejściem.

-Idź stąd – Hermiona odpędziła dwójkę przyjaciół, napawając się widokiem rozbawionego Wybrańca. Chciała by był szczęśliwy, chciała by się śmiał i tańczył całą noc. Obserwowała go, gdy wirował z Luną, aż w końcu zerknęła z ukosa na siedzącego i wiercącego się nerwowo Neville’a.

-Hermiono, ee, ja..

-Spokojnie, Nev, dziękuję, że mi wtedy zaufałeś – gryfonka sięgnęła ciastko, gryząc kawałek –I jeśli martwisz się, że Harry powinien wiedzieć, to wiedz że on wszystko wie. O mnie i.. wiesz kim. Przepraszam, że byłeś tego świadkiem i za cała tą sytuację.

-Wybacz, H., ale naprawdę nie wiedziałem czy nie powiedzieć wszystkiego Harry’emu – spokojnie odpowiedział ciemnowłosy, nerwowo mrużąc powieki, ale nie jąkając się. Hermiona przyjrzała się pulchnemu chłopcu, który teraz zmienił się w przystojnego nawet młodzieńca.

-To dobrze, znowu udowodniłeś, że możemy na tobie całkowicie polegać – zaśmiała się Prefekt podnosząc i wyciągając do niego dłoń –Zatańczymy?

-Nie jestem nowo odkrytym talentem jak Harry – gryfon podniósł się, prowadząc ją na parkiet, a potem obejmując niepewnie w pasie –Czyli ty i.. wiesz kto to tak na poważnie?

-Tak, wydaje mi się, że tak – wyszeptała Granger, napotykając nad jego ramieniem stalowe tęczówki. Dracon uśmiechnął się do niej, jednocześnie wirując z Milką, która śmiała się tak głośno, że słychać było i po drugiej stronie Sali. Ślizgon puścił jej oczko, a potem wskazał drzwi na korytarz.

-Hmm, czy on.. jest dobry? Znaczy czy dobrze cię traktuje? – Neville spojrzał na nią ciepło oraz troskliwie –Pewnie tak inaczej Harry nie byłby taki spokojny.

-To prawda, Harry bywa nadopiekuńczy – przyznała, przygryzając wargę –Tak. Jestem szczęśliwa, Nev.

-To chyba dobrze – mruknął, znów ją obejmując –To dobrze.

-Lepiej opowiadaj o sobie i Lunie – zaśmiała się, unosząc palec do góry tym samym dając znać Draco, że jeszcze godzina, a potem uciekają –Wydajecie się szczęśliwi..

-I jesteśmy – potaknął brunet. Następna piosenka jeszcze dobrze się nie rozpoczęła, a Hermiona i Harry padli sobie w ramiona głośno wyśpiewując kolejne strofy. Wszyscy uczniowie popatrzyli na nich jak na wariatów, ale ich to nie obchodziło. Liczyła się ta piosenka i ich świat. Razem śpiewali całą piosenkę, tańcząc jak idioci i szczerząc się radośnie.

My shadow's the only one that walks beside me
My shallow heart's the only thing that's beating
Sometimes I wish someone out there will find me
Till then I walk alone!!


-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-


Draco wykrzywił wargi w krzywym uśmieszku widząc jak Granger z Potterem robią z siebie kretynów. Nie mógł jednak powiedzieć, że by do nich z chęcią nie dołączył, bo on również bardzo lubił ten utwór. Uniósł kieliszek z fioletowym drinkiem, mocząc w nim usta i rozkoszując słodkim smakiem. Harper po kryjomu troszkę doprawił ich picia, dzięki czemu większość ślizgonów się teraz trochę rozluźniła. Przyjrzał się swoim znajomym, którzy mimo ciężkich czasów wydawali się być mniej zestresowani.

-Bo jeszcze się spijesz – Pansy szturchnęła go ręką, sięgając jednocześnie po galaretkę również roboty Harpera –Nie wiem jak on to robi, ale kocham to!

-Jeszcze przytyjesz, zjadłaś już cały talerz – prychnął, unosząc brwi, gdy błysnęła zębami –Zęby ci z czarnieją, włosy staną łamliwe, a brzuch nie zmieści się w szaty XXL.

-Przypomnij mi czemu zgodziłam się na twoją żałosną prośbę bym ci towarzyszyła na tym balu? – droczyła się dalej ślizgonka, oblizując po smakołyku –Bo dzięki twoim słodkim komplementom zdecydowanie zwątpiłam w swoją decyzję.

-Pomijając mój oczywisty talent do tańca oraz niesamowicie intrygującą osobowość, a może nawet i moje błyskotliwe poczucie humoru? – blondyn przekrzywił na bok głowę, zastanawiając się –Zapewne wystarczy twoje uwielbienie do mojej skromnej osoby.

-To cud, że jeszcze dajesz radę udźwignąć swoje wielkie mniemanie o sobie – zachichotała Pansy, co było dla młodego czarodziejem piękniejszym zwycięstwem niż pokonanie Gryfonów podczas meczu. Widzieć ten uroczy uśmiech dziewczyny, to jak dołeczek pojawia się w obu jej policzkach, które delikatnie się zarumieniły. Jednak Parkinson ostatnio wciąż utrzymywała szczęśliwy wyraz twarzy nie chcąc sprawiać jemu czy Blaise’owi trosk. Chociaż odpowiadał zawsze uśmiechem w sercu czuł ból, że nie była to szczera radość. Tym razem jednakże brązowe oczy Pan również błyszczały szczęściem, a to jak mu się zdawało było cudownym momentem.

-Mam ciebie przecież byś od czasu do czasu mi dokopała – zgodził się, odchylając do tyłu i zabierając kolejny półmisek z kolorowymi galaretkami ze stolika siedzących obok dziewcząt z Domu Helgi –Lepiej to zarekwiruje albo jeszcze bardziej staniecie się podobne do pączków. Bez urazy, oczywiście.

-Jesteś okropnym draniem, Malfoy – arystokratka pokręciła głową z naganą, ale nie powstrzymała się przed skosztowaniem kolejnej słodkości –Czy ty chcesz mnie roztyć?

-Nie, chcę jedynie byś była szczęśliwa – wzruszył ramionami udając nonszalancje, ale ciemnowłosa i tak dostrzegła czułość tego gestu. Znając jednak naturę przyjaciela zignorowała ciepło jego spojrzenia, całując w podzięce po prostu w policzek –W sumie gruba czy chuda wciąż będziesz moją Panny.

-Zawsze będę twoja, twoja i Blaise’a – przyznała cicho, marszcząc zabawnie nosek –Marcus i Milli znów się przykleili do siebie. Fuu.

-Po prostu im zazdrościsz, jędzo – parsknął, odnajdując spojrzeniem ślizgońską parę. Milka przytulona do Flinta wydawała się jeszcze kruchsza oraz delikatniejsza, ale Draco znał ją na tyle dobrze by wiedzieć o jej twardym charakterku. Blondynka przeważnie była łagodna, nawet za bardzo miła jak na ślizgona przystało, ale gdy nadepnąłeś jej na odcisk bądź obraziłeś przyjaciół.. auć. Mała anielica miała długie oraz ostre pazurki. A niech ktoś tylko pomyśli by oddać cios, to skończy poćwiartowany oraz rzucony pupilkom gajowego na pożarcie. Marcus wyraźnie zaznaczył, że nikt nie ma prawa tknąć jego ukochanej. Gloomy z Milli poruszali się wolno do szybkiej piosenki, nie odrywając od siebie nawet na moment. Syn Lucjusza musiał przyznać, że lubił czasem na nich patrzeć. Widzieć tą miłość w ich oczach, gdy zerkali na siebie. Lubił obserwować jak Marcus łagodnieje przy czarownicy, a blondynka natomiast staje się pewniejsza siebie. Lubił przyglądać się jak wykonywali sporadycznie czułe, małe gesty. To jak poprawiał torbę na ramieniu ślizgonki, to jak ona pstrykała go w nos rano na powitanie, to jak on nalewał dziewczynie herbatę taką jaką lubiła, to jak ona po każdym treningu czekała na niego z kubkiem ciepłego kakao lub sokiem.

-Nie muszę skoro mam ciebie, Dracze – blondyn zamrugał, odrywając w końcu wzrok od pary zakochanych –Chociaż przyznaję, że czuję się dziwnie na myśl, że muszę się podzielić tobą z inną.

-Chyba nie będziesz samolubna, prawda grubasku? – sarknął, przeszukując tłum tańczących. Bez tej strzechy loków ciężej było ją zlokalizować, ale nawet to nie stało na przeszkodzie w jej odnalezieniu. Hermiona Granger kolejny raz go zaskoczyła. Wydawało mu się, że odkrył już większość jej osobowości, ale i tym razem pomylił się co do niej. Widział ją nieraz wściekłą, smutną, wystraszoną albo zatroskaną. Zaimponowała mu, gdy pojawiła się na Balu w Ministerstwie potężna, jak czystokrwista czarownica, a jednocześnie pełna uroku, jak niewinny anioł. Uwielbiał ją na co dzień, kiedy wkładała na siebie w pośpiechu szaty spod których wystawał sweter czy bluza oraz zwykłe spodnie bądź przepisowa spódnica. Nie mógł powstrzymać się od patrzenia na nią, kiedy wieczorami rzucała się na łóżko Zabiniego w luźnych bluzkach, pogrążając w lekturze. Całkowicie poległ w kontrolowaniu siebie, kiedy zobaczył ją w piżamie z burzą włosów oraz rumieńcami. Tym razem znowu poczuł ogarniające go gorąco, gdy zeszła z sypialni do salonu. Sukienka od Notta pięknie na niej leżała, eksponując nogi, jedwabistą skórę pleców oraz zarysowując biust. Proste włosy wydawały mu się na początku dziwne, gdyż pokochał te codzienne strąki, ale po sekundzie uznał, że tak też prezentuje się olśniewająco. Oczy błyszczały tak ogromnym szczęściem, że widział to ze swojego miejsca. Pełne, kuszące usta wyginały w uśmiechach, kiedy przebywała wśród przyjaciół. Poczuł ukłucie zawiści, gdy tańczyła z Longbottomem. Oczywiście, rozumiał fakt, że Potter jest jej parterem, z którym non stop przebywa oraz zaakceptował to, że i Nott mógł z nią swobodnie rozmawiać. Teodor całkowicie olewał złe spojrzenia współdomowników, a oni już dali sobie z tym spokój. Ale myśl, że nawet Noah jakiś tam, który był Prefektem również ją dotykał czy ten śmieszny Ernie usiadł przy niej.. świerzbiły go pięści.

-Każda inna od razu zostałaby znienawidzona przeze mnie, że mi cię odbiera – odpowiedziała delikatnie Pansy, kładąc szczupła dłoń na jego ramieniu –Ale oboje wiemy jak długo na to czekałeś, miałam czas by się przygotować na nieuniknione. Szczerze mówiąc z radością samą przekaże cię w jej ramiona.

-Brzmi jak byś prowadziła mnie do ołtarza – nie powstrzymał się od cierpkiej uwagi, uśmiechając szczerze, gdy jego spojrzenie skrzyżowało się z gryfońskimi oczami –Jestem szczęśliwy, wiesz?

-Wiem. Mówiłam ci, że tak będzie już na drugim roku – stwierdziła, pyszniąc się –Teraz mogę jedynie potwierdzić moją fantastyczność.

-Jesteś fantastyczna – zgodził się, kiwając głową, kiedy Harper spytał czy może porwać na moment jego towarzyszkę. Obserwował przez chwilę śmiejącą się Pansy, która wirowała z kolegą. Następny utwór powitał też na parkiecie, trzymając w ramionach swoją narzeczoną. Astoria zsynchronizowała się z jego ruchami, a on jedynie o czym mógł myśleć, to marzenie by zamiast jego idealnej w każdym calu oraz kroku parterki, znajdywała się przy nim nieznośna gryfonka.

-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-

Hermiona przymknęła powieki, okręcając dookoła i nucąc piosenkę. Bose stopy uderzały o podłogę, gdy przemierzała kolejne ciemne zakręty. Przywitała się z każdym portretem, a samego Irytka zaskoczyła szerokim uśmiechem, który sprawił, że oszołomiony zachowaniem rygorystycznej Prefekt poltergeist zapomniał najnowszego żartu. Pokonała ostatnie schody, przyspieszając kroku, gdyż w brzuchu aż ją ścisnęło z oczekiwania. Silne ramiona ją pochwyciły, a ona nie zdążyła wydać nawet cichego okrzyku, gdy ciepłe wargi opadły na jej usta.

-Gdzie zgubiłaś buty? – spytał ją, odsuwając od siebie i marszcząc czoło na widok bosych stóp.

-Nogi mnie bolały, więc zdjęłam je wcześniej – przyznała, wzruszając ramionami –Nigdy nie zapamiętam tego labiryntu.

-Ważne, że ja pamiętam – zaśmiał się cicho, wprowadzając ją do ciasnego pomieszczenia. Kolejny raz pociągnął za coś, a drabiny zjechała z góry z cichym jękiem. Gryfonka obróciła się w stronę nastolatka, który wyczekująco uniósł brew.

-Idziesz pierwszy – mruknęła, rumieniąc soczyście, kiedy przejechał po niej głodnym wzrokiem –Jestem w sukience.

-Wiem, zauważyłem sukienkę oraz fakt, że pokazuje twoje piękne nogi – wymruczał, muskając grzbietem dłoni jej policzek –Obiecuję nie unosić głowy. Po prostu nie chcę by coś ci się stało.

-Obiecujesz? – upewniła się, a gdy skinął głową podeszła do drabiny. Odetchnęła cicho i rozpoczęła wspinaczkę do góry. Czuła chłodne ręce ślizgona na kostkach, gdy unosiła stopy ku górze.

-Dobrze się bawiłaś? – zapytał ją, wywołując cichy chichot czarownicy.

-Tak – uśmiechnęła się jeszcze szerzej, gdy stanęła kolejny raz w tajemniczej komnacie Dracona. Nawet tutaj docierała muzyka, słabo, ale jednak.

-Ja też – stwierdził, stając przy niej i rozglądając –Chociaż cały wieczór chciałem z tobą zatańczyć.

-Ja z tobą też – wymamrotała, rumieniąc kiedy wyciągnął do niej dłoń. Wsunęła się w jego ramiona, drżąc, gdy jego ręce dotknęły jej gołych pleców. Dopiero po paru chwilach Hermiona rozluźniła się, ponownie wczuwając w rytm szybkiej piosenki i kręcąc biodrami. Gryfonka zakołysała się, gdy objął ją w talii przysuwając jeszcze bliżej. Ślizgon oparł czoło o jej, a ich wargi musnęły się. Prefekt uśmiechnęła się, wciągając głośno jego zapach i rozchylając delikatnie usta. Blondyn nie czekał dłużej, wsuwając palce w jej lekko już poskręcane włosy i łącząc w pocałunku. Wciąż się poruszali w rytm piosenki, a ich serca waliły mocno.

-Wow – wymamrotał Dracon, gdy lekko go odepchnęła by zaczerpnąć oddechu. Musnął kłykciami jej policzek, wzbudzając tym samym kolejną falę dreszczy u niej. Prefekt zagryzła wargę, mrugają szybko by zebrać myśli –Taki taniec nie byłem w stanie sobie wyobrazić.

-Zwykle się tak nie zachowuje – burknęła mugolaczka, mijając rozbawionego tym oświadczeniem chłopaka i opadając z gracją na materac –Deprawujesz mnie, palancie.

-A to dopiero początek – syn Lucjusza oplótł ramieniem gryfonkę, zanurzając twarz w jej włosach –Chciałbym by ten wieczór się nie kończył.

-Chciałabym by trwał wiecznie – potaknęła, obracając głowę by musnąć już opuchniętymi wargami jego policzek. Następne parę godzin było jednymi z najcudowniejszych dla tej dwójki, całkowitym oderwaniem od trosk. Czasem rozmawiali, czasem się śmiali głośno. W pewnym momencie Hermiona usnęła, a gdy się obudziła wciąż leżała przy Wężu przytulona, a ich ręce i nogi były istną plątaniną. Przyjrzała się spokojnej twarzy ukochanego, który całkowicie rozluźniony spał przy niej. Wcześniej musiał okryć ich kocem, który teraz zsunął się z jego ramienia. Czułym gestem poprawiła nakrycie, znów wtulając się w Dracona. Uśmiechnęła się szeroko, gdy mocniej ją objął, a jego broda oparła się na jej czole. W tym momencie czuła się całkowicie szczęśliwa.

13 komentarzy:

  1. skończyłam, dziękuję na zakonczenie dnia jesteś cudowna czy dąloby rade bys notki dodawala czesciej?-M

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz już po wystawieniu ocen postaram się nadrobić zaległości i poprawić systematyczność :D
      To ja dziękuję za komentarz :*
      Ściskam,
      L♥

      Usuń
  2. O Boże!
    Kocham ten rozdział!
    Cudo, cudo, cudo!
    Magia Hermiony niesamowita!
    Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam,
    HH

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahah, rany, dziękuję!! <3
      Uśmiech się od razu pojawia, gdy czyta się takie miłe słowa!
      Następny rozdział 19, serdecznie zapraszam!
      Ściskam,
      Lupi♥

      Usuń
  3. Lupusiu. Co ja mam z Tobą zrobic?
    Zacznę od Dramione. TAK, ZROBIĘ TO xDDD Kocham Hermionkę ♥ Jak Draco ją skrzywdzi ręka, noga, mózg na ścianie! Ale na razie jest słodko i przyjemnie.
    Teraz Milka i Flint których uwielbiam, a ty o tym wiesz ♥ Masakra, jacy kochani!!! I Milka też fotografuje, jak ja ♥
    Ale Milka i Flint są degradowani do trzeciego miejsca mojej ulubionej pary, przez parę, która się jeszcze nie utworzyła, a ja ją już uwielbiam!! Harry i Astoriaaa ♥♥♥ Ja to już widzę oczami wyobraźni, i nie możesz zaprzeczyc Lupi, ze tak nie jest! Oni będą razem ♥ Gusia odkrywa słodkie tajemnice Lupi ;D
    A teraz- ARISE!!! AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥ KOCHAM!!!!!!!!!!!!!!! Piękne, wspaniałe, rewelacyjne!! Blaise ucieka z balu, żeby pobyc ze swoją słodką mugolką ♥ Kocham!! I Arya ♥ Ja nie mogę, zbyt piękne ♥ Arya i Blaise! Ucieczka z balu, ucieczka z damskiego wieczoru.... Ten fragment wygrał życie. Szczerzyłam się do ekranu jak głupia ♥ Kocham ♥
    Gusia drugie wątki kończy swoja klasyfikację podsumowaniem: ARISE RZĄDZI!!!!!!!! ♥
    Lupusiu ten rozdział był genialny i jestem w nim na maksa zakochana. Dlatego życzę zdrowia, weny i czasu i czeeeeeekam na kolejny!!!
    Ściskam ~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahaha, Gucha, największy mój skarbie! <3 Chciałabym by istniały na świecie takie słowa, którymi mogłabym oddać całą moją wdzięczność oraz radość, że mam tak wspaniałą czytelniczkę! <3 Niestety nie pozostaje mi nic innego jak powiedzieć szczere z najszczerszych DZIĘKUJĘ<3
      Pamiętaj, że Blaise i Arya sa tworzeni w mojej głowie z myślą o Twojej reakcji, inaczej pojawialiby się rzadziej ;P
      Dziękuję za te liczne miłe słowa, które sprawiają, że czuję się tak radosna i pełna weny!
      Zaszczytem jest posiadanie takiej czytelniczki!
      Cała Twoja,
      Lupi♥

      Usuń
  4. Rozdział genialny <3 <3 <3 <3 <3
    Uwielbiam bale w Twoim wydaniu <3 Bardzo fajnie moim zdaniem dobrałaś te wszystkie pary ;) No i Blaise i Arya - kocham ich wszystkie sceny <3
    Nie wiem, czy już Ci to mówiła, ale Twój Harry jest po prostu boski <3
    No i ukochane Dramione <3 Ich wszystkie sceny były po prostu świetne <3
    No i Neville, taki kochany <3
    Życzę weny i pozdrawiam :)

    Maggie Z.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! :D
      Ohh, z dobieraniem par była masakra. Razem z Rogaczem przesiedziałyśmy sporo czasu łącząc ich wszystkich i mieszając aż powstały takie duety! :D
      Dziękuję jeszcze raz i mocno ściskam,
      Lupi♥

      Usuń
  5. O ja Cię <3 :D <3
    Rewelacyjny rozdział! Jestem pod wrażeniem, że każdy Twój rozdział Lupi jest genialny *.* Nie jestem w stanie pojąć jak to robisz, że każdy post jest wyjątkowy i zawsze coś się dzieje ;D
    W tym (jak zwykle) cudowne opisy. Najlepsze są te spotkań przyjaciółek Aryi i podczas przygotowań dziewczyn do balu *.* tyle się dzieje, czuć tą przyjaźń, pośpiech, energię i MAGIĘ ^u^
    Nie mogę napisać, że początek i końcówka ujęły mnie najbardziej, bo pokrzywdziłabym rewelacyjną "środkową" część rozdziału :( Napiszę po prostu, że na początku zachwyciłam się obrazami w mojej głowie (tak, czytając Twojego bloga ciągle przenosisz mnie w miejsca, które opisujesz XD) gdzie zaczytana Hermiona wsłuchuje się w brzdąkanie Diabełka ( ! <3) i co chwila ukradkiem spogląda na swojego ukochanego Draco *O* Końcówka- wiadomo, że Dramione samo w sobie jest cudowne, a co dopiero tak genialnie opisane przez niesamowitą autorkę :D Pisałam gdzieś już, że uwielbiam jak zostają sam na sam ze sobą. W tej kwestii nic się nie zmieniło c;
    Skrycie kibicuję Astorii i Harry'emu, bo uważam że pomimo wszystkiego pasują do siebie :D <3

    Tak więc, najlepsza Lupi, niech wakacje nadchodzą jak najszybciej, niech wena Cię nie opuszcza, niech nauczyciele nie będą zbytnio wymagający i żebyś była zadowolona z ocen końcowych! <3
    /AM

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najlepsza, najmilsza, najukochańsza AM!<3 <3 <3
      Jak Ty to robisz, że każdym komentarzem dodajesz mi weny, a uśmiech nie schodzi przez cały dzień? Słowo daję, wydrukuję te magiczne słowa Twojego autorstwa i schowam po poduszkę! To ulga, że Cię nie rozczarowałam, a czytanie o Twojej rekacji sprawiło, że.. rozpłynęłam się jak Nutella w naleśniku!
      Cieszę się, że widzisz te obrazy, bo ja je widzę pisząc, a Twoje słowa, że Ty także. Wow. Dziękuję, że widzisz je ze mną!
      Wakacje mamy już od dziś! Wena przybywa z każdym czytanym słowem od Ciebie, a nauczyciele już są nieistotni!
      Dziękuję i padam do stópek,
      Lupi♥

      Usuń
  6. No pięknie! Coś nagle to dramione, długo nie było a tu ZONK! dziękuję za rozdział, czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybacz, że Dramione znika i się pojawia :D Teraz będzie już w każdym (tak mi się wydaje) rozdziale :P
      Ściskam i pozdrawiam,
      Lupi♥

      Usuń
  7. TYLE DRAMIONE O CHOLERCIA, O CHOLERCIA, O CHOLERCIA. <3
    Opis balu i przygotowań do niego był niesamowity, cały czas robiam coś w stylu gigantycznego AWWWW *.*.
    Taka szkoda, że Draco nie mógł pójść z Hermioną, ale wiem, wiem, trzeba utrzymywać pozory. Wyobraziłam sobie jak cudownie musiała wyglądać Gryfonka i spojrzenie Draco, kiedy ją zobaczył. AAAAAA. Naprawdę jestem zasłodzona, ale to tak ogromnie przyjemne uczucie!
    Arya i Blaise są cudowni, seeerio. Uwielbiam też gdy wplatasz takie niby nic nie znaczące rozmowy, jak jej i jej koleżanek, ale tak naprawdę właśnie one i Twoje magiczne opisy nadają temu opowiadaniu całej niesamowitości, oryginalności i przewspaniałości.
    Hermiona nie chce jeszcze seksu z Malfoyem… w sumie mnie to nie zdziwiło, bo jest ona taką strasznie niewinną osóbką, ale ja już nie umiem się tego doczekać, haha! Nie jest zboczona, nic z tych rzeczy, po prostu chciałabym, żeby zbliżyli się do siebie jeszcze mocniej. Ich pocałunek, który spowodował ten wielki huk, był niesamowity, jestem zdecydowanie zachwycona!
    Cieszę się, że wspomniałaś coś o Neville’u i cieszę się, że jest szczęśliwy z Luną. Chcialabym, żeby Harry i Astoria mieli się bardziej ku sobie, ale cóż… to pewnie trochę potrwa.
    Co do Astorii… rozumiem jak źle Hermiona musi czuć się w jej towarzystwie. Ja bym chyba wydrapała jej oczy pazurami, bo w sumie ma wszystko czego Gryfonka może chcieć – wygląd, bycie idealną… no i Dracona. Ale tak szczerze, to chociaż lubię Astorię, jej idealność jest momentami po prostu mecząca i pomijając fakt, że kocham Dramione, cieszę się, że Draco z nią nie jest.
    Rozdział cu-do-wny. Tworzysz najmagiczniejsze opisy na świecie (tak, mówiłam Ci to już jakieś sto pięćdziesiąt razy, ale to wciąż za mało). Boże, jak ja Cię za to ubóstwiam.
    Został mi jeszcze jeden rozdział, tak więc biegnę czytać.
    Kercia!

    OdpowiedzUsuń