Cześć i czołem,
kolejny rozdział, i kolejny raz przepraszam, że tak późno. Niestety, szkoła zmierza ku końcowi, a moje oceny błagają o uwagę. Sytuacja nie najlepsza, więc czasu mało i przez to spóźnienie.
Zapraszam do czytania!
I mocno ściskam!
Niech pogoda będzie lepsza!
Wasza,
Lupi♥
-Czasem jak zamykam oczy, to wyobrażam
sobie nas jako sześćdziesięciolatków.
-Oh, ja mam siwe włosy i pomarszczoną
twarz, a ty jesteś łysy i gruby? – dziewczyna uniosła wzrok, uśmiechając krzywo
do siedzącego naprzeciwko chłopaka. Palcami musnęła krawędzie leżącej na
kolanach książki, której strony delikatnie zaszeleściły. Uwielbiała ten
szczególny dźwięk, który koił od małego jej nerwy. Ponownie przeniosła
spojrzenie na towarzysza, który rozwalony na krześle obok popijał z kubka
gorącą kawę, łamiąc tym samym parę zasad panujących w bibliotece.
-Nigdy nie będę łysy, mam bujną i gęstą
grzywę – burknął urażony, przejeżdżając palcami po roztrzepanych puklach, które
zdawały się jak zwykle ułożone w idealną „niesforną” fryzurę. Większość
chłopców potrzebowała godzin by uzyskać ten ala niechlujny wygląd, jednakże z
tego co wiedziała Hermiona, Zabiniemu wystarczył jeden ruch szczotki o poranku.
Przynajmniej wiedział czym jest grzebień, bo nie wszyscy (tak, miała na myśli
swojego zielonookiego przyjaciela) znali takie wynalazki.
-Niczym dumny lew – powiedziała zadziornie,
powodując tym samym zmrużenie powiek Węża na tak haniebne dla niego porównanie
–Już nie rób takiej urażonej miny, najsprytniejszy z najokrutniejszych
ślizgonów.
-Już lepiej – potaknął, parskając krótkim
śmiechem, gdyż nie miał zamiaru wybudzić pani Pince z drzemki –Kontynuując mój
opis naszej przyszłości nim tak okropnie i niekulturalnie mnie obraziłaś..
wyobrażam sobie nas za sześćdziesiąt lat wciąż tak cudownie pięknych jak teraz,
ale siedzących właśnie tutaj..
-To za sześćdziesiąt lat czy jako
sześćdziesięciolatków? Jedno wyklucza drugie, Diabełku, to proste obliczenia
mimo tak wczesnej pory – nie odmówiła sobie kolejnej zaczepki, z przerażeniem
zdając sobie sprawę, że zachowuje się jak Astoria. Nie żeby się tego wstydziła
czy bała, ale to Tori była tą złośliwą, a ona tą spokojną. Na prośbę mulata
rozejrzała się po ich kąciku, który zaklepali na początku roku. Miejsce ich
codziennych, porannych spotkań mieściło się wciąż w tej samej części biblioteki.
Siedzieli na starych fotelach, ukryci w najdalszym zakamarku pomieszczenia.
Między regałami stały szklane gabloty z magicznymi artefaktami, które zostały
zabezpieczone silnymi zaklęciami. Hermiona przyjrzała się im czując pulsującą
od nich magię, która przypominała jasną poświatę.
-Jesteś strasznie czepialską dziewczynką,
skarbie, zaczynam się ciebie bać – brązowe tęczówki Diabełka zamigotały
radośnie, przecząc wypowiedzianym przed chwilę oświadczeniem –Wyobrażam nas
sobie już jako dorosłych, dojrzałych ludzi. I wyobrażam nas sobie za parę
dekad, jak przyjedziemy na bal absolwentów naszych wnuków, a w między czasie
wykradniemy się tutaj. Przejdziemy między tymi wszystkimi regałami, staniemy
przed tymi fotelami, a później tu usiądziemy. Wyobrażam sobie blask twoich
oczu, gdy zaleje ciebie fala wspomnień o naszych młodzieńczych spotkaniach, a
ja jak zwykle będę starał się ciebie czymś rozbawić.
-To piękna przyszłość, Blaise – wyszeptała
poruszona Hermiona, której serce ścisnęło się na samą myśl o tym. Właśnie zdała
sobie sprawę, że mimo problemów każdego dnia by wstać tak wcześnie, a potem
jeszcze dojść z Pokoju Gryfonów do Bibliotki, nie podda się. Jeden poranek bez
Diabła tutaj wydawał się jej całym dniem straconym.
-Wiem, mógłbym zostać wróżbitą – nastolatek
wyszczerzył się radośnie, obserwując błyszczące oczy przyjaciółki –Wróżbita
Blaise, stu procentowa pewność bajkowej przyszłości.
-Czasem się zastanawiam jak to możliwe, że
Hogwart jest w stanie pomieścić tak nadymane ego twoje, Malfoya czy innych próżniaków..
– wymamrotała rozbawiona dziewczyna, wyciągając ręce w stronę kubka mulata i
upijając łyk kawy –Obrzydlistwo.
-Nie dość, że kradniesz mi tak bezczelnie
płyn mojej esencji życiowej, to jeszcze masz czelność obrażać i się krzywić –
prychnął teatralnie Diabełek, przyciągając z powrotem do siebie naczynie z
ukochanym napojem –Czarna kawa przynajmniej ma jakiś smak, a nie to twoje coś z
karmelem i pianką do połowy.
-Mocne czarne podwójne espresso, to nie
esencja życiowa, a trucizna.. – zachichotała gryfonka, odgarniając z czoła
niesfornego loka -Jak twoja mama wytrzymywała z tobą jedenaście lat?
-Uznam to za pytanie retoryczne, gdyż
wszyscy zdajemy sobie sprawę jak słodkim i niewinnym byłem dzieckiem – mulat
cmoknął z dezaprobatą, puszczając oczko do wychowanki Domu Lwa –Tak w ogóle, to
masz pozdrowienia od Aryi.. chociaż mówiąc szczerze „pozdrowienia” nie
odzwierciedlają tych wszystkich próśb bym udusił cię od mnóstwa przytulasów
oraz buziaków. Zaczynam podejrzewać, że masz romans z moją dziewczyną, Hermiono.
-No właśnie, Diabełku, opowiadaj jak tam
spotkanie z jej rodzicami? – czekoladowe tęczówki nastolatki błysnęły
ciekawością, a malinowe wargi wygięły w krzywym uśmieszku –Ciocia Klio
rozłożyła już twoją psychikę na części pierwsze?
-Przyznam szczerze, że to całe
przygotowanie z tobą na spotkanie z jej rodzicami trochę pomogło mi znieść ten
przenikliwy wzrok pani Roser – nieśmiało przyznał ślizgon, przekrzywiając na
bok głowę w geście zamyślenia –Chociaż nie wspominałaś, że będzie mnie pytać o
tak wiele rzeczy..
-Padły pytania o ulubiony kolor? – Hermiona
uśmiechała się coraz szerzej, gdy skinął potakująco –O plany na przyszłość? O
relację z rodzicami? O pasje?
-Tak. Dodatkowe o ulubiony kwiat, ulubione
danie czy sytuacje „czysto teoretyczne” jak na przykład, czy kiedyś coś
ukradłem, a jeśli tak co czułem – obiekt westchnień większości uczennic
Hogwartu wzruszył ramionami, zagryzając wargę –Mój ulubiony kolor to
niebieski.. ten o wschodzie słońca, który widać tylko w górach. Z mamą zawsze
piłem gorącą czekoladę i obserwowałem niebo.. matka uważała, że przyroda wpływa
na naszą osobowość.
-Klio musiała być pod wrażeniem, jeśli
właśnie tak odpowiedziałeś – uspokoiła przyjaciela Hermiona, dobrze znając tok
myślenia przyszywanej ciotki –Plany na przyszłość?
-No proszę.. powtórka z rozrywki? – Blaise
zaśmiał się pod nosem, opierając brodę na dłoni i obserwując z czułością
brunetkę –Szczerze mówiąc, to przyznałem, że myślałem o porzuceniu Hogwartu.
-Co? – Hermiona zachłysnęła się z
zaskoczenia powietrzem, mrużąc powieki –Masz zamiar nie wracać na ostatni rok?
-Myślałem nad tym, H., przyszły rok..
przyszły rok będzie już środkiem wojny – cicho odpowiedział mulat, spokojnie
znosząc przeszywające spojrzenie gryfonki –Chcę pomóc tobie i Harry’emu, to że
teraz się przyjaźnimy nie znaczy, że przestaniemy po zakończeniu tego roku.
Zależy mi na tobie, Miona, zależy bardzo. Zrobię wszystko co w mojej mocy by
pomóc wam.
-A co na to twoja mama? – zapytała
zaniepokojona nastolatka, zapamiętując jednocześnie, że musi poruszyć ten temat
z Wybrańcem –Myślę, że wolałaby byś został w Hogwarcie.
-Hogwart to najbezpieczniejsze miejsce,
gdyż jest tu Dumbledore, jednak nie wiemy, gdzie będzie dyrektor za rok,
Hermiono. Matka będzie mnie wspierać, tak jak robiła to całe życie – Blaise
westchnął ciężko, przecierając zmęczonym ruchem oczy –Nie rozmawiajmy o tym
teraz. Przemyśl to co powiedziałem, Hermiono, nic nie zrobisz z tym, że pragnę
się przyczynić do wygranej Pottera.
-Nie chcę byś się narażał, Zabini – syknęła
dziewczyna, podciągając kolana pod brodę –Nie chcę martwić się o ciebie równie
obsesyjnie, co o Harry’ego. Wolałabym byś był bezpieczny w szkole, a nie
narażony na Avady.
-A co z tym czego ja chcę? Zostaniesz w
szkole bym to ja nie musiał martwić się o ciebie? – odparował chłopak, unosząc
kpiąco brwi –No właśnie, H., nie zostałabyś. Pójdziesz wszędzie za Potterem, a
ja pójdę wszędzie za tobą. Właśnie to jest czysta przyjaźń i miłość, Miona. Nie
odbierzesz mi tego ani nie sprawisz, że zmienię zdanie.
-Nie wiem co będę robiła w przyszłym roku –
mruknęła ponuro czarownica, muskając palcem bransoletkę na nadgarstku, którą
dostała na święta od Milli –Blaise?
-Tak, skarbie?
-Chyba przyszła pora by zmierzyć się z
prawdą, czyż nie? – brązowooka uniosła spojrzenie, które wydawało się być lekko
nieobecne –Poproś ślizgonów by przyszli do nas po lekcjach. Musimy się
rozmówić..
-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-
-Ugh.. to było podłe, wiesz? – stalowe oczy
błysnęły, a wargi wygięły w ironicznym grymasie –Już myślałem, że zapomniałeś o
swojej obietnicy..
-Nie łamię danego słowa, Malfoy, a już na
pewno nie wtedy, gdy wypełnienie przyrzeczenia sprawia mi dużo radości – Teodor
pochylił się, jeszcze bardziej dociskając przyjaciela do ściany –Musimy
porozmawiać.
-Właśnie widzę jak bardzo czekałeś na tę
chwilę, Nott, marzyłeś by przycisnąć mnie do ściany, czyż nie? – parsknął
blondyn, przewracając oczami mimo ostatniego wywodu ojca, że lordowi nie
powinni tego robić –Rozmowa w cywilizowany sposób jest za trudna?
-Problem, że z tobą nie da się normalnie
gawędzić – burknął ciemnooki ślizgon, puszczając jednocześnie jasnowłosego,
który od razu zaczął otrzepywać szatę –A teraz posłuchaj mnie uważnie, Draco,
bo nie lubię się powtarzać. Wiem, że czujesz coś do Hermiony, wiem też, że
zrobisz wszystko by ją uszczęśliwić.. nie mam zamiaru zanudzać cię tymi
wszystkimi ostrzeżeniami czy groźbami, co zamierzam ci zrobić, gdy ją zranisz..
po prostu.. Po prostu obiecaj mi na honor Malfoyów, którym się tak szczycisz,
że nie dasz się zaślepić uczuciu. Gdy będzie moment, kiedy twoja miłość do niej
zagrozi jej.. zrań ją i odsuń od siebie. Zrób wszystko by przeżyła, nawet
kosztem swojego serca.
-Dopiero co odkryłem, że mam serce, które
pała miłością i oddaniem do jedynej dziewczyny, którą ochraniam od wielu lat..
dopiero co pozwoliłem sobie okazać jej tą miłość, a ty prosisz mnie bym
przyrzekł, że w ramach potrzeby mam ją odrzucić? Ona wciąż mi nie ufa
całkowicie, wciąż wzdryga się, gdy ją dotykam, wciąż boi.. a ja mam obiecać, że
mimo tylu moich zapewnień wobec mojego uczucia, które jej składam.. że ją
zranię i zostawię? – srebrne oczy błyszczały w zaciemnionych lochach, a głos
zwykle kpiący oraz sarkastyczny, stał się cichy i gorzki –Myślisz, że nie wziąłem
tej alternatywy pod uwagę? Myślisz, że nie zdaje sobie sprawy, że gdy nadejdzie
taki moment.. a nadejdzie na pewno, będę musiał wypowiedzieć durne kłamstwa,
które sprawią że mnie znienawidzi.. ale będzie bezpieczna? Oczywiście, że
zrobię wszystko by przeżyła.. obiecuję na czysty honor Malfoyów, na wszystkich
Założycieli czy samego Merlina.
-Myślę, że wciąż się boisz potęgi własnych
uczuć, Draco – czarne spojrzenie Teodora zmiękło, a mrok który ich otaczał
zdawał się utulać obu ślizgonów w ciemnym zaułku –Myślę, że jesteś jedną z
lepszych rzeczy jakie mogły spotkać Hermionę.. ale myślę również, że ta miłość
może cię zabić. Kocham ją, Draco, kocham tak bardzo, że mnie to przeraża. Mam w
głowie, że muszę ją ochraniać, ale.. ty też jesteś moim przyjacielem, Malfoy.
Nie robię tego tylko dla niej.. chcę byś przeżył i ty.
-A najłatwiej się skupić, gdy nie myślisz o
bzdurnych miłostkach – dokończył jego myśl jasnowłosy nastolatek, wsuwając
kciuki do kieszeni szat –Czy gdy nadejdzie czas, kiedy będę musiał ją.. zranić..
czy możesz ty mi obiecać, że sprawisz wszystko co w twojej mocy by ją zapewnić
w tych kłamstwach? By na upór temu co powiem nie pobiegła za mną, spodziewając
się, że mogę ją chronić?
-Prosisz mnie bym skłamał dziewczynie, z
którą jestem związany na śmierć i życie, która potrafi wchodzić do mojej głowy
albo odczytywać uczucia..? – parsknął Teodor, uśmiechając ze smutkiem
–Przyrzekam, że zrobię co będę mógł by odwieść ją od tego pomysłu.
-Dziękuję – wyszeptał spokojnie syn
Lucjusza, przymykając powieki i oddychając ciężko –Nigdy nie pomyślałbym, że
nastanie taki dzień, w którym będziemy stać w pustym korytarzu w lochach i
obiecywać sobie takie rzeczy.. a to zasługa tylko jednej jedynej mugolaczki,
która zawitała w naszych życiach.
-Znamy się całe życie, Malfoy, ale dopiero
teraz jestem szczerze wdzięczny za takiego przyjaciela – przyznał rozbawiony
Teo, przeczesując ręką zmierzwione czarne pukle –Cieszę się, że Hermiona nie
pałała już do ciebie taką niechęcią..
-Doprawdy urocze, Nott, niemal się rozczuliłem
– parsknął blondyn, potrząsając głową –Jak to jest być.. z nią w ten sposób?
-Chciałbym powiedzieć, że to nic
trudniejszego niż oddychanie – starszy brat Nate’a, oparł się o przeciwległą
ścianę, zaplatając ramiona na piersi –Ale to nie jest takie, Dracze, nie jest
ani trochę tak zabawne, jak chciałbym to widzieć.
-W porządku, Teo – Dracon Lucjusz Malfoy
przyglądał się upartemu przyjacielowi z uwagą oraz niemą obietnicą, że to
zostanie między nimi –Mów.
-To głupie, ale.. czasem mnie to przeraża..
Kiedy Hermiona jest blisko czuję magię przepływającą między nami.. czuję tą
potęgę oraz moc, która nas otacza, a jednocześnie to ciepło w środku, gdy moja
podświadomość umacnia się w tym, że ona jest blisko i jest bezpieczna.. stała
się dla mnie drugą połówką tak jakby.. nawet teraz wiem, że gdyby coś jej się
stało.. to nie mógłbym przeżyć i ja – wymamrotał bełkotliwie ciemnowłosy,
osuwając się na ścianie –Kiedy jej nie ma, to zaczynam świrować.. każda moja
cząstka błaga o to by była bezpieczna.. i mimo, że czuję jej aurę, czuję to
mrowienie magii, to wciąż mam z tyłu głowy myśl, że nie mam jak jej pomóc w
razie potrzeby.. Na dodatek, to nie jest problem jednodniowy, Malfoy, to nie
daje spokoju nawet w nocy. Moje wspomnienia przeplatają się z jej, jej koszmary
stają moimi, a moje jej.
-To dość.. przerażające – przyznał
zaniepokojony blady młodzieniec, który był właśnie świadkiem chwilowego
załamania Notta. Nigdy, ale to jeszcze nigdy Teodor nie wydawał mu się bardziej
bezbronny i ludzki –Czy to minie..?
-Tak, podobno tak. Dumbledore, jak i
dzienniki zapewniają, że to potrwa parę miesięcy, a potem nasze rdzenie
magiczne się unormują, a my nie będziemy tak obsesyjnie czuć to.. wszystko.. –
czarne oczy błysnęły niebezpiecznie, a cienkie wargi zacisnęły w cienką linię
–Czuję się trochę winny, Draco, przez to wszystko wpakowałem ją w to całe bagno
od którego ty ją chroniłeś… Teraz należy do naszego rodu, nosi nasz sygnet,
stała się częścią rodziny. Jest też teraz narażona na arystokratyczne potyczki
oraz obowiązki..
-Zapewniliście też jej maksymalną ochronę.
Nie dość, że żaden czystokrwisty czarodziej nie rzuci na nią zaklęcia bez
przemyślenia tego trzy razy wcześniej, to sygnet też ją chroni – Król Domu Węża
uniósł swoją dłoń, obserwując spoczywający i na jego palcu pierścień rodowy.
Każdy członek starożytnego rodu taki posiadał. Był to nie tylko symbol ich
przynależności, potęgi, ale i amulet ochronny.
-Potter też zapewniłby jej ochronę –
zauważył ponuro ślizgon, jednocześnie zerkając i na swój sygnet –Poświęciłeś swoje
uczucia dla niej, Draco, nie pozwoliłeś wciągnąć w to wszystko. Chroniłeś ją
właśnie przed tym wszystkim.. każde z nas zna swoje obowiązki względem rodziny,
a ona? Hermiona nie wie nic o naszym świecie!
-Granger jest bardzo zdolna oraz odważna,
Teodorze, ale musisz w nią wierzyć.. skoro ty w nią nie będziesz wierzyć, to
kto da jej to poczucie, że niemożliwe jest możliwe? – dziedzic Malfoyów
zmarszczył brwi, pocierając z zamyśleniem brodę –Na dodatek nie jesteście
sami.. dobrze wiesz, że jestem gotów zrobić wszystko by pomóc jej się
przystosować.. nie tylko ja. Astoria, Pansy, Milka i Marcus.. Blasie. Każde z
nas.
-A co z umową, że nasza przyjaźń jest
tajemnicą? – burknął Nott, podnosząc się do góry –Chyba mieliśmy udawać, że wy
wciąż tępicie szlamy i zdrajców krwi, czyż nie?
-Ma to zapewnić nam ochronę przed szpiegami
Czarnego Pana.. ale zawsze można skończyć z tym teatrzykiem – mruknął Dracon,
ruszając korytarzem wraz z przyjacielem w stronę Wielkiej Sali –Jak się trzyma
Nate?
-Niezbyt dobrze – westchnął ciężko Teodor,
obserwując z ciekawością mijanych uczniów –Czy mnie coś ominęło.. czy dziś jest
coś ekscytującego, że wszyscy są tak radośni?
-Bal, ignorancie – zaśmiał się szarooki,
chwilę później krzywiąc, gdy jego plecy kolejny raz uderzyły boleśnie o chropowatą
ścianę –Ugh, to moja nowa koszula.
-Wybacz, że nie przeproszę, ale twoja
koszula nic mnie nie obchodzi – warknął młody czarodziej, przyciskając różdżkę
do gardła napadniętego –Musimy sobie coś wyjaśnić, Malfoy.
-Twoja kultura jest okropna, Potter, ale
rozumiem, że to wina tych mugoli – jęknął Wąż, krzywiąc na szarpnięcie
–Jednocześnie zwracam uwagę na to, że zawarliśmy sojusz, więc miło będzie jeśli
nie puścisz.
-Sojusz sojuszem, ale TA rozmowa wymaga
trochę cierpienia – burknął Wybraniec, krzywiąc złośliwie –Cześć, Nottie.
-Dobry, Potter, nie przeszkadzajcie sobie –
Teodor uśmiechnął się rozbawiony na widok dwóch odwiecznych wrogów, którzy
mierzyli się gniewnymi spojrzeniami –Długo czekałeś aż wyjdziemy z lochów?
-Wystarczająco długo by się zniecierpliwić
– mruknął Harry, wciągając z sykiem powietrze –Posłuchaj mnie uważnie, Malfoy,
bo..
-Nie zamierzam się powtarzać. Tak, wiem –
parsknął Draco, unosząc brew z ironicznym grymasem –Słyszałem to już, kochany
Bohaterze. Przed tobą zdążył to powiedzieć i Flint, i Nott, a nawet słodka
Milli.
-Nie przerywaj mnie, cholerny gnojku –
warknął ciemnowłosy chłopak, a zielone tęczówki błysnęły groźnie –Hermiona jest
moją jedyną rodziną, rozumiesz? Jest dla mnie najlepszą przyjaciółką i siostrą,
więc przemyśl sprawę tysiąc razy nim spróbujesz ją skrzywdzić. Jestem
Wybrańcem, więc mam posłuch i mimo niechęci do manipulacji w dwie godziny
sprawię, że zamkną cię w Azkabanie na długie lata nim litościwie zgodzę się na
pocałunek dementora, rozumiesz?
-Przyznam, że tej wersji jeszcze nie było –
Draco nie mógł się powstrzymać przed zaczepką, wzdychając, gdy zarył plecami o
ścianę –Będę miał milion siniaków! Mam delikatne plecy, Potter!
-Pytałem czy rozumiesz, Malfoy. Może i
wydaje ci się, że z nazwiskiem Malfoy jesteś bezpieczny, że wpływy twojego taty
cię uchronią przed moją zemstą.. ale wierz mi jedna łza na policzku Hermiony,
jedno zranione spojrzenie a wypróbuje na tobie te wszystkie znajome mi zaklęcia
Czarnej Magii.. specjalnie dla ciebie nauczę się nowych, a każdy twój wrzask
będzie melodią dla moich uszu – wysyczał zirytowany gryfon, pozwalając ciemnej
stronie swojej natury przejąć kontrolę. Widział, jak źrenice blondyna się
rozszerzają, gdy jego magia kipiała od emocji, a ciemna aura, która go zaczęła
otaczać od rozpoczęcia praktyk ze ślizgonami Zakazanych Sztuk wypłynęła na
światło dzienne –Zabiję cię, gdy będę musiał.
-To..
-Rozumiesz mnie, Malfoy? – Harry James
Potter przypominał teraz Toma Riddle’a bardziej niż by się spodziewał, a tym
bardziej niż by tego pragnął.
-Rozumiem – odpuścił ślizgon, rozciągając
odrętwiałe plecy, gdy gryfon zrobił krok w tył, a jego oczy ponownie
pojaśniały. Cały mrok, który go jeszcze przed chwilą otaczał wyparował, a jasna
aura otoczyła Wybrańca jak zwykle.
-Bywasz czasem nieobliczalny, Nie taki
złoty chłopcze – wszyscy się obrócili w stronę mówiącego, a Blaise zamrugał
powiekami –Ciesz się, że byłem jedynym światkiem tego spektaklu.
-Zawsze znajdziesz się o dobrej porze w
dobrym miejscu, prawda? – zielonooki pokręcił głową, uśmiechając drapieżnie –Z
tobą też muszę porozmawiać. Arya jest dla mnie jak siostra, Diable, mam
nadzieję, że rozumiesz przestrogę.
-Oczywiście – mulat poważnie zerknął na
jasnowłosego przyjaciela –Hermiona też jest dla mnie jak siostra, Dracze, mam
nadzieję, że nie muszę się na ciebie rzucać jak ten impulsywny gryfon i
wysyczeć wszystkie znane mi tortury?
-Oh, jasne! Rozumiem! – krzyknął wkurzony
już nastolatek, zaciskając pięści –Czy jeszcze do was to nie dotarło? Ja
rozumiem widok mnie rozciągniętego na ścianie jest podniecający oraz bardzo
zmysłowy, ale nie musicie mnie rzucać na każdą możliwą część tego zamku!
-Nie skomentuję tego, bo w sumie nie wiem
jak ująć moje przerażenie – czterech młodych czarodziejów obróciło się
jednocześnie, zamierając na widok dziewczyny, która zagryzła wargę rozbawiona
–Moglibyście się jednakże pośpieszyć zaraz zaczyna się transmutacja, a chyba
nikt z nas nie chciałby się spóźnić, prawda?
-Prawda – odpowiedzieli równo, obserwując
zbliżającą się Prefekt Naczelną, która rozejrzała się wokół.
-W czymś wam przeszkodziłam? – zapytała
niepewnie, zerkając z ukosa na zarumienionego ze złości Draco, a potem na
roztrzepanego Harry’ego –Uhm, albo wiecie co? Nie odpowiadajcie..
-.-.-.-.-.- .-.-.- .-.-.- .-.-.- .-.-.- .-.-.-
.-.-.- .-.-.- .-.-.- .-.-.- .-.-.- .-.-.- .-.-.-
Hermiona przyglądała się swoim notatkom,
które wydawały się nie dość dobre. Z westchnieniem przejechała piórem po
ostatnim zdaniu skreślając je. Zmarszczyła brwi, obracając w stronę
przyjaciela, który zamyślony wpatrywał się za okno. Czarne kołtuny sterczały mu
na każdą stronę, a zielone jak Avady tęczówki wydawały się nieobecne.
-Zdajesz sobie sprawę, że w przyszłym
tygodniu mamy sprawdzian? – mruknęła cicho, muskając nogą stopę przyjaciela by
go wybudzić z transu nic nie robienia –Nie mam zamiaru słuchać później twoich
skomleń, że nic nie umiesz.
-Staram się jak mogę, ale.. to takie nudne
– wytłumaczył jej Wybraniec, opierając brodę na dłoni i zerkając na nią z ukosa
–Jak ty możesz nie przysypiać?
-Po prostu skupiam się na tym co mówi
nauczyciel – wyjaśniła dziewczyna, a widząc wciąż głupkowaty wzrok chłopca,
westchnęła ciężko –To nie wykracza ponad twoje możliwe zdolności, Harry. Jest
to dość proste, po prostu SŁUCHAJ.
-Jedno wyklucza drugie – prychnął
wychowanek Minerwy, unosząc brwi, gdy go kopnęła –Jesteś strasznie agresywna,
Hermiono, czyżby się zbliżały twoje czarne dni? Chociaż powinnaś być
niedysponowana dopiero za tydzień..
-Nie wiem co bardziej mnie bardziej
przeraża, Harry. To że jesteś tak leniwy by chociaż spróbować raz uważać na
lekcji, czy fakt, że wiesz, kiedy miesiączkuję – wymamrotała Prefekt Naczelna,
zapisując kolejną linijkę, ale znalazła sekundę by rzucić przyjacielowi
niezadowolone spojrzenie –A teraz wybacz, zamierzam sporządzić wybitne notatki
by móc cię potem wyratować z twojej beznadziejnie desperackiej sytuacji.
-Dzięki, Miona – parsknął rozbawiony, ale i
wciąż znudzony czarodziej, zerkają nad ramieniem brunetki i ogarniając wzrokiem
klasę. Przez chwilę przyglądał się śpiącemu Nevillowi, a chwilę później
wymienił udręczoną minę z Deanem. Przypatrzył się uczniom siedzącym po drugiej
stronie klasy. Zaklęcia, jak i Eliksiry były jedynymi z paru przedmiotów, które
mieli z Domem Węża. Zwykle, jak to bywało i wcześniej, większość lekcji mieli
osobno. Z przyzwyczajenia zerknął na Malfoya, który widocznie był zbyt skupiony
na rozwiązywaniu jakiejś krzyżówki z Pansy, niż na samej lekcji. Parkinson
zaczęła znów przypominać bardziej dawną siebie. Ciemne włosy upięła w
szykownego koka, a spod szaty szkolnej wystawała obowiązkowa spódniczka, która
prawdopodobnie była trochę za krótka niż nakazywał regulamin. Harry ukrył
uśmieszek, rzucając dyskretnie okiem na siedzącą za Pans Astorię. Greengrass
niczym zawodowa modelka siedziała prosto z nogą założoną na nogę. Szare
podkolanówki sięgały za kolano, a jeszcze krótsza spódniczka niż Pansy falowała
przy każdym jej ruchu. Królowa Slytherinu przewiesiła szatę na oparciu krzesła,
więc podwinięte rękawy koszuli odsłaniały blade przedramiona. Rozpięte guziki
ukazywały równie mleczną cerę szyi i obojczyków nastolatki, a upięte w
wysokiego kucyka włosy prezentowały długą, łabędzią szyje.
-Harry? – czekoladowe tęczówki przeszywały
go na wskroś, a malinowe wargi rozciągały w kwaśnym grymasie –Słuchałeś mnie?
-Tak – potaknął, kładąc rękę na krześle
przyjaciółki –Zawsze cię słucham, H., a to powtarzasz już trzeci raz.
-I będę powtarzać jeszcze milion razy –
Hermiona zagryzła policzek, muskając palcami pognieciony kołnierzyk jego
koszuli wystającej spod szaty –Czy ty nawet ubrać się porządnie beze mnie nie
możesz?
-Nie umiem żyć bez ciebie, Miona, a co
dopiero ubierać – stwierdził, posyłając swój firmowy uśmiech łobuziaka, który
sprawiał, że dziewczyna miękła –Nigdy się mnie nie pozbędziesz.
-Zgoda, tylko pamiętaj by chociaż przeczesać
włosy ręką przed wyjściem – poprosiła młoda czarownica, pakując książki do
torby, gdy skończyła się lekcja –Tak, to też mówiłam już trylion razy i tyle
razy też to powtórzę.
-Wiem, a ja będę cię słuchał – Harry skinął
głową podchodzącemu Teodorowi, który oparł się o ich ławkę –Widzimy się u was
za pół godziny?
-Tak – gryfonka ruszyła do drzwi równo ze
ślizgonem, rzucając ostatni uśmiech przyjacielowi –A i Harry, nie rzucaj się
proszę na uczniów na korytarzu.
-Nie obiecuję – zaśmiał się spadkobierca
Huncwotów, znikając za następnym zakrętem.
-O czym będziemy rozmawiać? – Teodor
zwolnił tempo, dostosowując się do mniejszych kroków uczennicy.
-O tym co przede mną ukrywacie – Hermiona
posłała mu kpiące spojrzenie, jednocześnie wzdychając ciężko –Wiem, że mnie
blokujesz od paru miesięcy i rozumiem, że chcesz mieć sekrety, ale.. Teodorze
pora mnie w to wtajemniczyć. Jeśli myślałeś, że nie zauważę waszych wspólnych
zniknięć, to chyba mnie nie znasz..
-Znam ciebie aż za dobrze – mruknął
ciemnowłosy, cmokając cicho –Wiem też, że planowałaś to od paru tygodni..
-Mam nadzieję, że to wszystko było warte
tego wyczekiwania – najmądrzejsza czarownica młodego pokolenia zatrzymała się
przed wejściem do Pokoju Wspólnego Prefektów –Mam również nadzieję, że ty i
Malfoy macie dobre usprawiedliwienie do wciągania Harry’ego w jakieś
niebezpieczne porachunki.
-Przyznaję, że ja też mam taką nadzieję –
zaśmiał się ponuro ślizgon, przepuszczając zirytowaną Lwicę –Inaczej coś czuję,
że nie przeżyjemy..
-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.
Pansy wciągnęła przez głowę grubą bluzę,
odgarniając spod niego włosy. Stanęła przed lustrem, mierząc taksująco
wzrokiem. Rozciągliwe, czarne dżinsy wygodnie opinały jej długie nogi,
jednocześnie pozwalając rozciągać się w każdą możliwą stronę. Fioletowa bluza
należąca do Blaise siegała jej prawie do kolan, sprawiając że wydawała się
mniejsza i kruchsza. Czarne włosy spływały prosto na ramiona dziewczyny,
wydobywając brąz zagubionego spojrzenia.
-Proszę, nie zdejmuj jej – głos mulata
powstrzymał ją przed całkowitym ściągnięciem jego własności. Nie chciała
wydawać się krucha.
-Będzie mi w niej za ciepło – wymamrotała,
posłusznie jednak nie zdejmując odzienia i łapiąc szczotkę by jeszcze raz
przeczesać ciemne kosmyki –Przyszedłeś sprawdzić czy nie zabijam Astorii?
-Raczej spytać czy nie widziałaś gdzieś
mojej najlepsiejszej z najlepsiejszych przyjaciół, która zawsze podkrada mi
skarpetki – parsknął, zezując na jej stopy –Ale cieszę się, że jeszcze nikogo
nie zabiłaś.
-Jesteś nienormalny, zdajesz sobie z tego
sprawę? – Pansy zachichotała, siadając na swoim łóżku i obserwując przyjaciela
w lustrze zaczęła cicho nucić piosenkę –I nie ma powodu do radości, słonko, to
się leczy.
-Ty jesteś moim powodem do radości, Panny,
nie zapominaj o tym nigdy – powiedział ciepło Blaise, wdrapując się na materac
za nią i wyjmując grzebień z jej ręki, zaczął rozczesywać grube pukle –Co
panienka sobie życzy? Warkoczyki? A może koczka? Jestem też mistrzem kucyków,
kochaniutka!
-Błagam przestań! Brzmisz jak połączenie
skrzata domowego i Umbridge – wyjęczała, śmiejąc się głośno, co wywołało
szczere rozbawienie Diabełka –Hmm, poproszę warkoczyki. Dwa. I to ładne, panie
Zab, ładne.
-Godne księżniczki – zgodził się
nastolatek, ze skupieniem rozpoczynając układanie fryzury. Nie wiedział, że
robił przy tym tak podobną minę do grymasu Harry’ego, który z identyczną
cierpliwością rozczesywał loki Hermiony. Tak jak gryfoni, Blaise z Pansy
również często zachowywali się jak rodzeństwo. Chłopak był na każde skinienie
siostrzyczki, a gdy pierwszy raz wybuchła płaczem jako pięciolatka, że żadna
fryzura jej nie satysfakcjonuje mulat spędził dwa dni z matką, która pokazała
mu jak zaplatać warkocza. Do tej pory szczycił się ową umiejętnością, która po
latach wcale nie stała się lepsza.
-Wyglądam jak strach na gnomy – skwitowała
Pansy, gdy odsłonił jej lustro. Dwa koślawe warkocze sterczały zabawnie po obu
stronach głowy dziewczyny. Brązowe spojrzenia przyjaciół spotkały się, a
malinowe usta czarownicy rozciągnęły w uroczym uśmiechu –Super, dziękuję.
-Polecam się na przyszłość – skłonił się
ciemnowłosy, pstrykając uczennicę w nos –Pan?
-Tak? – ślizgonka zsunęła się z łóżka,
podchodząc do biurka by zabrać stamtąd swoją bransoletkę. Wyciągnęła nadgarstek
w stronę węża, który sprawnie zapiął rzemyk.
-Czemu do mnie nie przyszłaś wcześniej? –
czarodziej zadał pytanie, które dręczyło go od tygodnia. Czuł się zraniony, że
Parkinson nie przybiegła do niego od razu po całej tej zakichanej sytuacji. A
przez to co czuł był jeszcze bardziej zły, nie miał prawa być wściekły na nią,
więc był na siebie –Nie ufasz mi?
-Oh, Blaise – właścicielka kruczoczarnych
włosów, złapała przyjaciela za brodę unosząc ją wyżej by ich oczy się napotkały
–A czy ty przyszedłbyś do mnie, gdybyś miał halucynacje, że zabiłeś nas
wszystkich?
-Chciałbym cię chronić – przyznał cicho,
pochmurniejąc –Ale to ja mam chronić ciebie, a nie ty mnie.
-Kiedy dotrze w końcu do ciebie i Draco, że
to ja całe życie was chroniłam – zachichotała młoda kobieta, wsuwając się na
kolana siedzącego ślizgona –I będę was chronić do ostatniego tchu, bo was
kocham. Kocham cię, Blaise, i tak. Ufam ci.
-Ja ciebie też kocham, Pansy – wyszeptał
cicho chłopak, mocno ją obejmując –Gdyby Dracze nas teraz zobaczył..
-Na pewno nie zamierzałby do was dołączyć –
dokończył wyżej wymieniony blondyn, wchodząc niczym pan na włościach do pokoju
arystokratki –Zanim coś powiecie.. Malfoyowie mogą mówić o sobie w trzeciej
osobie kiedy chcą. To jedynie dodaje nam potęgi oraz władzy, a nie sprawia, że
można na nas patrzeć jak na wariatów.
-Przestań się wymądrzać i chodź tutaj –
prychnęła ulubienica ślizgońskiego duetu, a jasnowłosy przewracając oczami
zbliżył się –Już nie rób takiej miny, Smoku.
-Jesteście okropnie ckliwi – burknął syn
Lucjusza, obejmując przyjaciół, a chwilę później odsuwając się –A skoro mamy to
za sobą.. reszta już czeka.
-Nie możemy pozwolić by Astoria się
zniecierpliwiła – zgodziła się właścicielka dormitorium, zamykając za nimi
drzwi. Wyszli z Pokoju Wspólnego na ciemny korytarz, gdzie stała reszta ich
przyjaciół. Milli w jasnoróżowej koszulce wetkniętej za spódnice wyglądała
słodko, a jednocześnie pociągająco, co
widać było po spojrzeniach Marcusa. Flint obejmował narzeczoną, dyskutując o
czymś z Torią.
-Czyżbyś się dziś jakoś wystroiła? –
zapytał Zabini, unosząc brew. Oczywiście wszyscy wiedzieli, że uroda to jeden z
atutów Królowej Slytherinu. Na dodatek młoda kobieta potrafiła ją podkreślić w
każdy możliwy sposób. Czasem przybierała postać delikatnej oraz dziewczęcej, innym
razem zmysłowej oraz niebezpiecznej. Tym razem zielonooka miała na sobie czarną
sukienkę, w której zapierała dech.
-Nie, Diabełku, ja zawsze jestem
olśniewająca – mruknęła nonszalancko Astoria, mierząc go wzrokiem –Ty natomiast
wyglądasz na rozczarowanego.
-To nic takiego – burknął ślizgon, ruszając
lochami w stronę Pokoju Prefektów –Idziemy?
-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.
Hermiona ukryła uśmiech obserwując gromadę
uczniów, którzy zajmowali właśnie miejsca w salonie. Sama stała w aneksie
kuchennym, obserwując ich wszystkich z boku. Czuła się niezmiernie szczęśliwa,
gdy zamiast się krzywic na widok Harry’ego, ślizgoni uśmiechali się jeszcze
szerzej. Milli pocałowała zdumionego gryfona w policzek, siadając minutę
później na fotelu. Marcus klepnął młodszego ucznia po ramieniu, zajmując
miejsce między nogami ukochanej. Blaise rzucił jakiś żarcik, który wywołał
salwę śmiechu. Draco mrucząc coś pod nosem, usiadł obok kapitana Gryffindoru.
-Tylko nie rozpłacz się, proszę, nie wiem
nigdy co wtedy robić – Teodor oparł się o szafkę obok, gładząc ją po plecach
leniwym gestem –I nie patrz tak na mnie.
-Nie mogę się doczekać po prostu by poznać
wasze sekrety – wyjaśniła gryfonka z diabelskim błyskiem w oku –Nie rób takiej
przerażonej miny.
-Czasem mnie przerażasz – wymamrotał Nott,
przepuszczając ją w przejściu, a potem grzecznie podążając za nią do salonu.
Prefekt Naczelna usiadła na oddzielnym fotelu, przyglądając z uwagą roześmianym
przyjaciołom. Astoria i Harry zaczęli się złośliwie przekomarzać, Millicenta
pokazywała wszystkim kolejny raz swój pierścionek, Marcus zagadał Teo w sprawie
zbliżających się egzaminów. Dziewczyna odetchnęła cicho, przymykając powieki.
Chciała zapamiętać ten dźwięk na całe przyszłe lata, śmiechy tej grupy, głosy,
krzyki czy piski. Chciała zapamiętać baryton Blaise’a, przeplatający się z
charakterystycznym przeciąganiem samogłosek Dracona. Chciała zapamiętać słodki
chichot Milli, chrobotliwy głos Marcusa, chrypkę Torii, gdy się zakrztusiła
śmiechem. Chciała zapamiętać ten szum jaki robili, bo ten chaos koił jej nerwy.
-Granger..? – otworzyła oczy, odnajdując
zatroskany wzrok blondyna, który ją obserwował.
-W porządku – zapewniła go, uśmiechając
lekko do nich wszystkich –Lubię was słuchać.
-Piękny początek do naszego wieczora
pełnego zwierzeń – zaśmiał się Marcus, puszczając oczko zarumienionej gryfonce
–Nie przeciągajmy tego, kochani.
-Dokładnie, każdy z nas ma jeszcze jakieś
plany – zgodziła się Milka, przejeżdżając palcami po czuprynie swojego
przyszłego męża –To..?
-Chciałabym byśmy zaczęli od tematu tabu,
czyli.. wojny – wyjaśniła Hermiona, zagryzając wargę, gdy wszyscy spuścili
wzrok –Zależy mi na was bardzo i dla waszego dobra, chciałabym byście dziś się
zastanowili nad tym co wybierzecie.
-To może ja zacznę – Blaise wyprostował
się, strzelając jednocześnie palcami u rąk –Nie stanę po stronie Czarnego Pana,
nie zamierzam. Ale nie stanę też u boku Albusa Dumbledore’a chociaż jest
cholernie niesamowitym magiem. Wybieram ciebie, Harry – brązowe tęczówki węża
wbiły się w zaskoczonego Wybrańca –Zrobię wszystko co mogę by pomóc ci nie
tylko pokonać tego szaleńca, ale i przeżyć.
-Dziękuję – wykrztusił zielonooki, mrugając
szybko.
-Ja niestety nie mam takiego wyboru, co
Diabełek – Astoria westchnęła ciężko, podciągając kolana pod brodę i obejmując
je ciasno ramionami –Moja matka nie żyje, moja siostra za dwa miesiące poślubi
tyrana, który jest ślepo zapatrzony w Czarnego Lorda.. mój ojciec zrobi
wszystko dla swojego pana. Nie zmieni stron.. – nastolatka zacisnęła usta,
wciągając gwałtownie powietrze do płuc –Ale ja też podjęłam decyzje.. nie
mogłabym unieść różdżki na mugola, mugolaka.. gdy poznałam was, ciebie,
Hermiono. Dlatego.. tak jak Blaise wybieram Pottera.
-Greegrass.. – Złoty Chłopiec otworzył
buzię, zamykając ją równie szybko, a po chwili zastanowienia, skinął głową
–Jeśli chciałabyś.. mogę postarać się ochronić twoją siostrę.
-Będę zobowiązana.. Harry – wymamrotała
oszołomiona Królowa Slytherinu, taksując gryfona wzrokiem –Dziękuję.
-Nie, Astorio, nie masz za co – wykrztusił
nastolatek, odwracając spojrzenie –Nikt nie ma prawa odbierać nam wyborów.
-Rodziny to robią od wielu lat, Harry –
Pansy chrząknęła, chwytając w swoją dłoń rękę Blaise’a, a w drugą Dracona
–Jednakże ja nie mam już rodziny. Mój ojciec.. moja matka dali mi jedynie
życie. Nie czuję do nich nic więcej niż.. niechęć lub nienawiść.. Moja rodzina
umarła wraz ze śmiercią Christopha – wyszeptała, ale jej głos był silny i pewny
–Harry, nie ukrywam, że często mi go przypominasz.. przez co zrobię wszystko by
cię uchronić.. wybieram ciebie.
-Cóż, my już o tym mówiliśmy – Marcus
zerknął na zamyśloną Hermionę, która skinęła potakująco –Ale powtórzę. Harry
jestem po twojej stronie. Jednakże moja rodzina.. mogą nie być za szczęśliwi..
ale nie zdradzę cię, po prostu obiecaj zrobić wszystko co w twojej mocy by
uchronić Milkę. A jeśli się uda, to wybacz też członkom rodu Flintów.
-Obiecuję, że zrobię wszystko co w mojej
mocy – przyrzekł młody Potter, oblizując spierzchnięte usta –Nie chcę krzywdzić
ludzi, ale nie pozwolę tknąć tych na których mi zależy.
-Mam w takim razie nadzieję, że zależy ci
na mnie tak jak mi na tobie – słodka blondynka, po raz pierwszy wydawała się
tak poważna –Lubię ludzi, Harry. Lubię, ale nie każdemu powierzyłabym swoje
życie, a co więcej życie Marcusa. Tobie jednak bym zaufała, bo.. jesteś
idealnym wyborem. Popełniasz błędy jak my, ale postaram się wspierać cię przy
każdym wyborze.
-Gdy przyjdzie czas rodzina Nottów wzniesie
przy tobie różdżki, Bohaterze, a nasze wilki zawyją w ramach hołdu – Teodor
uśmiechnął się gorzko wypowiadając pradawne słowa, które były przyrzeczeniem sprzymierzenia.
-W ten dramatyczny sposób przyszła chwila
na mnie..– Draco uniósł wzrok, patrząc w oczy każdemu z osobna, na koniec
wbijając wzrok w Hermionę –Tylko dajcie mi cokolwiek powiedzieć, zanim
osądzicie..
-Jasna sprawa, Dracze – Blaise pokiwał ze
zrozumieniem głową, sięgając po szklankę z dokiem stojąca na stole.
-Dobra – blondyn ostrożnie podciągnął rękaw
bluzy, odsłaniając przedramię. Na bladej skórze odznaczał się Mroczny Znak.
-Draco! – pisnęła Milli. Zapanowało
poruszenie, każdy chciał coś powiedzieć.
-Dość! – Wybraniec przerwał chaos który
wywołał jasnowłosy –Obiecaliśmy go wysłuchać, nie? Mów, Malfoy.
-Zagroził, że zabije moją matkę – młody
śmierciożerca odnalazł pokrzepiające oczy ukochanej, która przeszła przez pokój
by usiąść obok niego –Kocham mamę, kocham. Nie mogłem na to pozwolić.. dlatego
przyjąłem znak.
-Wiedziałaś – stwierdził cicho Harry,
obserwując Prefekt, która pogładziła opuszkiem palca tatuaż –Wiedziałaś,
prawda?
-Tak – przyznała wychowanka Domu Lwa,
splatając palce ze ślizgonem –Spotkaliśmy się po jego inicjacji.. musiałam mu
pomóc. Był ledwo żywy.
-Ale przeżyłem – powiedział szeptem
chłopak, przesuwając językiem po białych zębach –Przeżyłem i powiedziałem
wszystko dyrektorowi. Teraz wie tylko on i wy.
-Oh, Draco – Pansy przysunęła się do
przyjaciela, siadając po jego drugiej stronie –Przykro mi, kochanie.
-Mi też, Pan, ale mogą być i korzyści –
wtulił się w szyję Parkinson, a potem popatrzył na Złote Dziecko –Zostanę
szpiegiem.
-Szpiegiem?
-U Czarnego Pana?
-To niebezpieczne!
-Nie zgadzam się!
-Stary, w coś Ty się wpakował?
Kasta była przerażona sytuacją, w której
został pozbawiony blondyn. Sam zainteresowany wpatrywał się uparcie w Harry’ego.
Hermiona przyjrzała się każdemu z przyjaciół. Milli z szklistymi oczkami tuliła
się do Marcusa, który mierzył Dracona współczującym spojrzeniem. Przeniosła
wzrok na Blaise’a. Bawił się swoją różdżką, blady na twarzy z zamkniętymi
oczami. Zagryzła wargi, spoglądając na Astorię. Ku jej zdumieniu dziewczyna ze
spokojnym spojrzeniem wpatrywała się w osobę siedzącą przed nią. Zielone
tęczówki skupiły się na Potterze, który marszczył brwi i mierzwił swoje
potargane włosy.
-Draco, to wielkie ryzyko, wiesz o tym? –
siedząca na kolanach Marcusa Milka o mało się nie popłakała.
-Wiem i jestem na to gotów, Mills – zapewnił
przestraszoną ślizgonkę uśmiechem –Co o tym myślisz, Potter?
-Ja.. ja szczerze powiedziawszy nie wiem,
co myśleć – burknął gryfon, odchylając głowę do tyłu, a potem zerkając z ukosa
na właścicielką Krzywołapa, który stanął na środku pokoju –Miona?
-Wiesz dobrze co odpowiem, Harry –
dziewczyna przymknęła powieki –Draco nie prosi cię byś wybrał mu zadanie, to
należy do dyrektora. On po prostu oczekuje twojego zrozumienia. Oni wszyscy
właśnie otworzyli się przed tobą i wybrali ciebie, Harry. Po prostu bądź dalej
sobą.
-Ufam wam – dziedzic Huncwotów uśmiechnął
się, ogarniając grupę wzrokiem pełnym wdzięczności –Czy jeszcze o czymś należy
wspomnieć?
-Mhmm, Teo? – uczennica z burza loków,
uniosła brew –Co ukrywacie?
-Zaczęło się to parę miesięcy temu –
rozpoczął ciemnowłosy ślizgon, przeczesując palcami włosy –Zaczęliśmy się
spotykać w Komnacie Tajemnic by ćwiczyć Zakazaną Magię..
-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-
Hermiona patrzyła z przerażeniem na swoje
dłonie. Wiedziała, że to wszystko było takie dziwne, a jednocześnie normalne..
takie pomieszane, a jednocześnie klarowne, ale naprawdę nie rozumiała jak sobie
z tym poradzić. Kiedy Teodor z pomocą Harry’ego, Blaise’a oraz Draco wtajemniczył
ją w końcu w te ich treningi.. nie wiedziała w sumie jak zareagować. Domyślała
się oczywiście, że to nie będzie nic dobrego, ale wciąż nie mogła sobie
wyobrazić Harry’ego używającego Czarnej Magii.
-Nie byłaś zaskoczona, przynajmniej nie tak
jak powinnaś była być – Blaise oparł się przy niej, gdy wciąż schowana przed
resztą ukryła się za szafkami w aneksie kuchennym –Nie wiem tylko czemu?
-Nie mogę powiedzieć, że się tego
spodziewałam – westchnęła gryfonka, chowając ręce za siebie –Ale od jakiegoś
czasu zaczęłam zauważać zmiany w Harry’m. To nie tak, że nagle się obudziłam z
tą, po prostu.. kiedy spędzam dużo czasu z Teo moje zmysły się wyostrzają –
dziewczyna starała się jak najlepiej wyjaśnić swój punkt widzenia –Nie chodzi
mi nawet o sam wzrok, słuch, ale.. czuję magię. Mogę wtedy smakować tak jakby
aury.. gdy ostatnio Harry był u nas, a ja i Teodor siedzieliśmy na sofie
poczułam zmianę w nim, nie gwałtowną. Zachodziła ona od paru miesięcy jednak
dopiero teraz przestałam tłumaczyć to moją obsesyjną podejrzliwością..
-Jak wygląda aura? – zaciekawił się Zabini,
wsuwając kciuki w kieszenie spodni –Jak wygląda moja aura?
-Ona nijak wygląda, to po prostu.. czujesz
takie mrowienie i pulsowanie, a im potężniejszy rdzeń magiczny czarodzieja, tym
lepsze doznanie – Prefekt przymrużyła powieki, przyglądając przyjacielowi –Od
ciebie zwykle pulsuje magia tak żwawo, jak u dziecka. Ale teraz, Diabełku,
przygasła.. czemu?
-Nie mam szaty na jutrzejszy bal – zażartował
nastolatek, wzruszając ramionami –Nie masz się czego bać, H., opanujesz magię.
-Mam z tym problem – przyznała ciemnowłosa,
kolejny raz wyciągając przed siebie ręce. Parę minut wcześniej Teodor
powiedział jej o stanie Nathaniela.. była tak przerażona, a jednocześnie
wściekła na czas, który tak szybko leci, że znów nieujarzmiona część jej natury
dała o sobie znać. Magia buchnęła z niej, gdy złapała dłoń Notta, sprawiając że
wszystkie meble się zatrząsały. Kolejny raz poczuła to ciepło ją zalewająco,
przyjemne rozluźnienie, gdy skulminowana siła wylała się z niej falami. W oczach
ślizgona dostrzegła tą samą przyjemność oraz odrętwienie, które błysnęło przyćmiewając
na moment jego żal. Chwilę później inne zmysły powróciły, a ona usłyszała
przerażone krzyki przyjaciół.
-Myślę, że przydałby ci się po prostu
trening – wydumał Blaise, chwytając swoim małym palcem jej i uśmiechając pokrzepiająco
–Skoro ujarzmiamy Pottera to ciebie też możemy.
-Nie ma mowy – Draco niczym na zawołanie,
wysunął się z cienia, gniewnie zerkając na swojego współlokatora –Granger nie
tknie czarnej magii.
-To co tknę, a czego nie będzie moim
wyborem – syknęła młoda czarownica, wysuwając uparcie podbródek –Nie wiem czy
chcę treningów..
-To będzie twój wybór – powiedział spokojnie
Diabeł, puszczając jej dłoń i odchodząc parę kroków. W końcu po chwili
zastanowienia machnął ręką, zostawiając gryfonkę sam na sam z jasnowłosym.
Brązowooka zagryzła wargę, unosząc w końcu
wzrok na blondyna. Ciemne spodnie, czarna bluza z długimi rękawami tak dziwnie
się kontrastowały z bladą cerą czy srebrzystymi tęczówkami. Jego oczy
wpatrywały się w nią teraz intensywnie, a usta wyginały w krzywym uśmieszku. Hermiona
poczuła dziwny ucisk w brzuchu, a w głowie jej zaszumiało, gdy zrobił kolejny
krok, który skrócił ostatnie centymetry ich dzielące. Policzki na pewno miała
już czerwone, a serce waliło prawdziwym galopem. Czy to właśnie były te
literackie motylki w brzuchu? Gdyż ona czuła bardziej, że to głodne trestale ją
zjadają od środka.
-Cześć – szepnęła, drżącym wdechem
uzupełniając zapas tlenu. Wyciągnęła dłoń, muskając delikatnie opuszkami palców
kontur jego szczęki.
-Cześć – odpowiedział z iskierkami
rozbawienia w oczach, pochylając się i opierając swoje czoło o jej. Ich oddechy
zmieszały się, drażniąc spragnione wargi. Wciąż wpatrywali się w siebie
natarczywie, badając reakcje. Gryfonka uspokoiła oddech, napawając się chwilą
bliskości. Czuła lodowate dłonie sunące po jej plecach, czuła silne bicie jego
serca, gdy drugą dłoń położyła na jego torsie. Westchnęła cicho, gdy sprawnym
ruchem posadził ją na blacie, nachylając jednocześnie nad nią. Jego dłonie
znajdywały się teraz na jej policzkach, a kciuki gładziły rozpaloną skórę.
-Pocałujesz mnie? – spytała nim zdążyła
ugryźć się w język, ale zamiast śmiechu Draco wciąż zachował powagę, jedynie
uważnie się jej przyglądając.
-Nie – mruknął cicho, przysuwając
jednocześnie jeszcze bliżej. Prefekt zaskoczona całkowicie reakcją swojego
ciała, poczuła że oplata go nogami w pasie, chcąc zapobiec jego ucieczce. Wciąż
zaciskała palce na jego bluzce, starając spowolnić swoje szalone serce, do
jego.
-Dlaczego? – drążyła niepewnie, drżąc, gdy
wsunął rękę w jej loki, lekko za nie ciągnąc –Czemu nie?
-Jeśli cię pocałuję nie będę mógł przestać –
wyjaśnił chrapliwym głosem, ocierając ich nosy o siebie i uśmiechając z trudem –A
jak nie będę mógł przestać to tym razem zamiast Longbottoma przyłapie nas twój
przyjaciel Wybraniec.
-Oh, ale.. – dziewczyna zachichotała, przypominając
sobie ostatni ich skradziony pocałunek na korytarzu. Byli zbyt pochłonięci sobą
by zauważyć przerażonego Neville’a który oczami wielkości galeonów wpatrywał
się w nich. Bardzo długo musiała go przekonywać, że nie jest pod wpływem
zaklęcia.
-Jeszcze dziś cię pocałuję – obiecał jej
ślizgon, odchylając do tyłu i odrywając od niej –Ale nie teraz, chociaż tak
bardzo tego pragnę.
-Trzymam cię za słowo, Draco, chociaż
wolałabym byś je teraz złamał – mruknęła, rozluźniając nogi i przyglądając mu z
ciekawością, gdy pożądanie w szarym spojrzeniu osłabło –Czy to pora na
wprowadzenie naszego szatańskiego planu w życie?
-Jak najbardziej, skarbie – zgodził się z
nią, nachylając i całując w czubek głowy. Nie był to może ten pocałunek na
który liczyła, ale i tak poczuła mrowienie na całym ciele. Z trudem zsunęła się
z blatu, podążając przy blondynie do salonu, gdzie wszyscy wyglądali na
niesamowicie podekscytowanych.
-Hmm, pomyślałam, że może pójdziemy do
Pokoju Życzeń? Opracujemy tak początkowy plan działania – kontynuowała,
ignorując porozumiewawcze uśmieszki dziewcząt oraz oburzoną minę Harry’ego –Co wy
na to?
Niecałe piętnaście minut później,
maszerowali zbitą grupką ciemnymi korytarzami. Hermiona czuła się
niespodziewanie zadowolona, gdy Draco kroczący przy niej złapał ją za rękę. Z całych
sił starała się słuchać paplaniny Milli, ale w głowie wciąż wyobrażała sobie co
będzie, gdy Malfoy dopełni przyrzeczenia. Nie zwróciła uwagi, że dotarli na
miejsce nim Marcus nie machnął przed jej oczami ręką. Wyobraziła sobie
dokładnie wygląd pomieszczenia, przepuszczając wszystkich przed sobą. Na koniec
wsunęła się tuż za Zabinim, uśmiechając szeroko, gdy stanął sparaliżowany.
-WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO, BLAISE! –
krzyknęli równo, otaczając przyjaciela z każdej możliwej strony. Millicenta powiesiła
się na szyi mulata, a Astoria niemalże wdrapała na jego plecy. Oszołomiony ślizgon
mrugał zaskoczony, czując jak bucha w nim nagła miłość do tych wszystkich
zebranych tu ludzi.
-Myślałeś, że zapomnieliśmy, stary? – syn Lucjusza
zaśmiał się, unosząc brwi –Przecież od tygodnia nie nadajesz na inny temat!
-Prawie wszystko zdradziłam – przyznała Pansy,
wciąż ściskając ukochanego węża –Wtedy w pokoju u mnie.. prawie wszystko ci
wypaplałam!
-Zgodnie z tradycją wieczorem będzie u nas
impreza – Milka klasnęła z uciechy, odgarniając blond pukle z czoła –Ale Hermiona,
jak i Harry również chcieli coś zrobić, więc.. to jest przedimpreza.
-Co do tej w Pokoju Wspólnym nie ma co się
martwić – zapewniła Toria, całując chłopaka w policzki –Wiedzą, że przyjdziemy
później.
-Język zgubiłeś? – Teodor wyszczerzył się
radośnie, poklepując węża po plecach –Oddychaj.
-Moja matka zaprosiła was na obiad – Blaise
wydał się lekko zmieszany, dukając owe słowa.
-Obiad? – parsknął śmiechem Dracon, a
Marcus uniósł brwi zaskoczony. Rzadko kiedy odbierało mowę temu wygadanemu nastolatkowi,
ale teraz ten przytulał do siebie z całych sił gryfonkę, nie chcąc jej puścić.
-Taak, obiad – powtórzył, chowając twarz w
lokach Prefekt i szepcząc do niej do ucha –Jak mogłaś mi to zrobić, zdrajczyni?
-Cudownie, a kiedy jest ten OBIAD? – Astoria
zachichotała, sadowiąc się wygodnie na jednej z wielu wyczarowanych puf.
-Greengrass, nie zawstydzaj nam
Zabinusia-wstydziusia – chłopiec z blizną przybrał komicznie poważny ton,
rzucając leniwie na stary fotel.
-Dziękuję za troskę, Potterusiu-okrąglusiu
– słodko zaświergotał Diabeł, odstawiając w końcu brązowooką na ziemię i
wracając do swojego starego „ja” –Uroczysty obiad z okazji moich zacnych
urodzin odbędzie się za miesiąc.
-W lutym? I już teraz nas powiadamiasz? –
zdziwiona Hermiona popatrzyła na przyjaciela. Mulat lekko się uśmiechnął,
targając jej burzę pukli przez co dostał kuksańca.
-W arystokratycznych rodzinach datę
przyjęć, obiadów i innych „ważnych” wydarzeń podaje się z pewnym wyprzedzeniem,
zazwyczaj powinno to być 18 dni, Granger – odpowiedział kpiąco Malfoy, unosząc
kieliszek z alkoholem do ust by upić łyka. Gryfonka odwróciła czym prędzej
wzrok od jego ust, rozglądając wokół. Kolejny raz zapomniała, że wszyscy tu
siedzący posiadają znane, szanowane oraz rodowe nazwiska.
-Rozumiem – stwierdziła poważnie, marszcząc
brwi –Czy to będzie coś w stylu .. balu?
-Nie, nic z tych rzeczy – zapewnił ją
Blaise, przewracając oczami, gdy Milli i Marcus zaczęli się całować –To będzie
zwykły obiad. Prawdopodobnie będzie też Arya, ale.. jeszcze nie wiem.
-Arya? – Hermiona uśmiechnęła się szeroko,
sięgając do leżących nie daleko toreb z prezentami. Złapała pierwszy z brzegu,
podchodząc do ślizgona i wręczając go –Przypomniałeś mi o czymś, prezenty.
-Będziesz nas całować ze szczęścia –
zaśmiał się Potter, stając przy przyjaciółce –Skromnie dodam, że się
napracowaliśmy.
-Dziękuję – parsknął Zabini, otwierając
pudełeczko i oglądając je z zainteresowaniem. Niepewnie wyjął zawartość, przyglądając
się z ciekawością przyjaciołom –Mhm, ale to działa?
-I w tym właśnie problem – jęknął zielonooki,
krzywiąc nieprzyjemnie –Sprzęty elektryczne koligują z magią, więc nie. Teoretycznie
nie działa, ALE mając Hermionę za przyjaciółkę, a mnie za dociekliwego
Wybrańca.. udało się.
-Działa jedynie na dachu Wieży
Astronomicznej. Natężenie magii jest tam najsłabsze, gdyż jest to najbardziej
oddalone miejsce od rdzenia vel serca Hogwartu. Jak się postarasz to znajdziesz
zasięg – kujonka szybko tłumaczyła mu jak ma włączyć urządzenie, po czym
zerknęła na zegarek –A teraz idź tam. A jak zaczniesz brzęczeć, wciśnij ten
przycisk.
-Ale..
-Nie pytaj, idź – zarządziła nastolatka,
ostatni raz mocno go przytulając.
-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-
Hermiona skrzywiła się, zerkając na swoje
odbicie. Po odprężającej kąpieli, jej włosy zdawały się być przybyszem z
kosmosu. Loki sterczały na wszystkie strony, sprawiając że wyglądała jak jakiś
krzak. Nie spojrzała nawet na szczotkę wiedząc, że jedynie ją złamie. Wróciła z
powrotem do swojej sypialni, zatrzymując w pół kroku.
-Cześć – powiedział ironicznie Malfoy,
który opierał się o jej biurko i oglądał notatki z dzisiejszych lekcji –Masz okropne
pismo, mówiłem to już kiedyś?
-Mam ładne pismo, ale jak szybko notuje, to
nie dbam by było estetyczne – warknęła, zirytowana. Nie tylko dlatego, że znów
ją zaskoczył w jej własnym dormitorium, ale dlatego że kolejny raz wyszła przed
nim na idiotkę. Założyła koszulkę z szeroko uśmiechniętym Szczerbatkiem,
postacią z ostatniej jej ulubionej bajki. Rozważała przez chwile czy dziwnie by
to wyglądało, gdyby przebrała się jeszcze raz, ale..
-O co z tym chodzi? – spytał ślizgon
wskazując na czarną postać z filmu „Jak wytresować smoka”, która widniała na
jej piżamie –Czy to jest niby smok?
-Szczerbatek – przytaknęła zawstydzona, gdy
musnął palcami pyszczek stworka pożerającego własny ogon –To smok z mugolskiej
bajki dla dzieci.
-Mugole są dziwni – mruknął, uśmiechając
się jednak do niej łagodnie –Czyli lubisz bajki dla dzieci, Granger?
-Uwielbiam – przyznała, odsuwając się od
niego i podchodząc do biurka by poukładać rozwalone przez niego notatki –A ty?
-Co ja? Czy lubiłem bajki? – ślizgon zaśmiał
się, siadając na łóżku z błyskiem w oku –Lubiłem. Szczególnie o smokach, jaki
jest ten smok?
-Niesamowity – od razu odpowiedziała, opierając
o blat biurka by móc na niego patrzeć –Możemy kiedyś obejrzeć.. znaczy jeśli
ty, ja ..
-Zamknij się, Granger, z wielką
przyjemnością obejrzę z tobą bajkę – przerwał dziewczynie młody czarodziej,
wzdychając –Co jeszcze lubisz?
-Oh, dużo rzeczy – mruknęła zestresowana,
cmokając ustami –Lubię czytać, spotykać się z..
-Nie, nie o to pytam – kolejny raz odezwał
się nieproszony, przekrzywiając głowę –Co lubisz robić o czym nikt nie ma
pojęcia?
-Lubię czytać książki kryminalne – przyznała,
zaplatając lok na palec –Lubię słuchać Stonesów czy Green Day, ale to już
wiesz. Lubię pożerać lody, szczególnie sorbet malinowy. Lubię huśtawki.. –
wzruszyła ramionami, podchodząc do blondyna, gdy wyciągnął w jej stronę ręce –A
ty co lubisz robić?
-Lubię słuchać twojego głosu – wymamrotał,
pociągając ją tak by usiadła na nim okrakiem i zanurzając twarz w gęstych kosmykach
–Lubię też rozwiązywać zadania z numerologii..
-Draco – parsknęła nastolatka, odchylając
do tyłu by znów ujrzeć srebrzyste tęczówki, które migotały wesoło –Mówisz poważnie?
-Tak, naprawdę uwielbiam numerologię – powiedział
szczerze, opadając do tyłu na plecy i przyglądając zawstydzonej gryfonce, która
siedziała teraz na jego biodrach –Lubię też szkicować.
-Szkicujesz? – ciemnowłosa zainteresowała
się tym, zsuwając z jego nóg by usiąść obok –Co?
-Raczej to takie.. rysunki, szkice budynków
– wymamrotał troszkę nieśmiało, wygodniej sadowiąc na jej poduszkach –Rozrysowuję
sobie co nieco i hmm, projektuję. Kojarzysz Operę Helgi, gdzie kiedyś w tak
uroczy sposób udawałaś Astorię? Fascynują mnie takie konstrukcje i staram się
stworzyć coś własnego.
-A co z medycyna? – drążyła wychowanka Domu
Lwa, pozwalając się objąć i kładąc brodę na jego torsie popatrzyła na niego –To
o czym rozmawiałeś z Teo?
-To prawda, chcę zostać uzdrowicielem – wymamrotał
niewyraźnie, przekręcając ich tak by to ona leżała pod nim. Położył się
częściowo na dziewczynie, muskając wargami jej usta, ale nie pozwalając
pogłębić pocałunku. Palce wplótł w poskręcane loki, przeczesując je delikatnie.
Przejechał nosem po zarysie jej szczęki, otulając swoim oddechem. Ich ciężkie
oddechy drażniły usta, ale ślizgon wciąż nie zakończył tortur. Pocałował skroń Prefekt
zsuwając się coraz niżej, łaskocząc tym samym ukochaną. Czuł jak dłonie
gryfonki zaciskają się na jego koszulce, przyciągając jeszcze bliżej.
-Draco.. – wydyszała, zarumieniona
Hermiona, odnajdując zamglonym spojrzeniem srebrzyste spojrzenie. Chwilę później
młody Malfoy połączył ich w upragnionym pocałunku, równie żarliwym, co ich
charaktery, ale jednocześnie łagodnym, jak kwitnące uczucia dwojga młodych
czarodziei. Przyjaciółka Wybrańca odleciała na moment, smakując z rozkoszą
kolejne wcielenie Dracona. Odpowiadała z czułością na jego pieszczoty,
przesuwając rękoma po jego plecach. Powoli odpływała w przyjemnie odrętwiały
stan, błagając jednocześnie by jej serce nie wyskoczyło z piersi. W pewnym
momencie jednak jasnowłosy odsunął się od niej, przekręcając na bok i wciągając
haustem powietrze. Król Slytherinu obrócił się sięgając po coś za siebie,
jednocześnie rzucając młodej uczennicy przepraszające spojrzenie. Przejechał dłonią
po własnej twarzy, ignorując pogniecioną koszulkę oraz potargane włosy. Usiadł
wygodnie na wezgłowiu, a po chwili posadził ukochaną bliżej siebie, wsuwając w
jej dłonie książkę.
–Czytaj
– poprosił zachrypniętym głosem, obserwując zdezorientowaną minę dziewczyny.
-Jestem.. jestem w połowie –
zaprotestowała, gładząc opuszkami palców powycierane strony kryminału
ukochanego autora, Jo Nesbo –Dlaczego mam czytać?
-Bo za chwilę bym nie mógł przestać,
Granger, dlatego czytaj – jęknął, wsuwając twarz w zgłębienie jej szyi –Po prostu
czytaj, proszę.
-Tylko mi tu nie zaśnij – mruknęła,
uśmiechając szeroko i otwierając na wybranej stronie –Draco?
-Tak, Granger? – westchnął ciężko, odsuwając
zbłąkanego loka ze swojej twarzy.
-Dziękuję – wyszeptała, drżąc, gdy splótł
ich dłonie. Zagryzła policzek, a po piętnastu minutach pogrążyła się całkowicie
w lekturze, czytając powieść głośno, ale nie zauważając zupełnie, że blondyn
nie zwraca żadnej uwagi. Ślizgon obserwował ją z czułością, zapamiętując każdy
jej gest. Po zabawne przygryzanie języka, gdy przewracała strony, czy
odgarnianie włosów, kiedy napięcie rosło. Wyobraził sobie, że tak właśnie będzie
za dziesięć lat. Będzie budził się i patrzył na nią, gdy pochłaniałaby kolejną
książkę. Zamrugał szybko, odpędzając ten obraz sprzed oczu. Póki co musi żyć
chwilą i korzystać z życia, nim wojna dopadnie i ich.
.-.- .-.- .-.- .-.- .-.- .-.- .-.- .-.- .-.-
.-.- .-.- .-.- .-.- .-.- .-.- .-.- .-.- .-.- .-.- .-.- .-.- .-.- .-.- .-.-
Blaise skrzywił się, gdy kolejny zimny
powiew uderzył go w twarz. Zapiął bluzę pod szyję, a kaptur narzucił na głowę
by przynajmniej trochę osłonić się od wiatru. Stał tu już pięć minut, przyglądając
czarnemu urządzeniu. Uśmiechnął się, gdy przypomniał sobie niespodziankę
urządzoną przez przyjaciół. Owszem, żył swoimi urodzinami już od paru tygodni,
ale dziś zwątpił.. kiedy nikt nie zwrócił na niego uwagi, kiedy nie obudził się
przy Pansy, która zwykle chciała pierwsza złożyć mu życzenia. Nic. Poczuł się
trochę odtrącony, ale jednocześnie dziwnie odprężony. Bo czy jego urodziny coś
zmieniały? Wiedział, że będzie impreza w Slytherinie na jego cześć. Wiedział,
że oni wszyscy będą mu składać nieszczere życzenia. Dlatego gdy ujrzał grupę
osób na których naprawdę mu zależy.. wzruszył się. kiedy wracali z Pokoju
Życzeń Milka i Toria zapewniły, że impreza będzie przednia. Marcus mamrotał coś
o kolejnych bólach głowy, a Draco szedł w milczeniu. Nim jednak doszli do
połowy korytarza, ślizgon stwierdził, że mimo miłości do mulata, nie ma dziś
ochoty na imprezy. I zniknął. Mulat był niemal pewny, że to jego „nie mam
ochoty” wliczało się w „mam ochotę na cnotę pewnej lwicy”, ale nie skomentował
tego. Wszyscy go zapewniali, że on sam spędzi dzisiaj tutaj parę godzin. Znów przypatrzył
się telecośtam, które służyło podobno do rozmów. Podskoczył, gdy urządzenie –
podobno komórka – zaczęła wibrować. W pierwszym odruchu chciał ją wyrzucić, ale
Hermiona by go pewnie zabiła. Zgodnie z jej zaleceniami przesunął palcem po
ekranie, przystawiając telefon do ucha.
-Halo? – poczuł się głupio, odzywając do
tego pudełka.
-Jestem wściekła, że nie powiedziałeś mi
wcześniej o swoich urodzinach! – usłyszał znajomy krzyk, a jego twarz
rozjaśniła się w szerokim uśmiechu –Jak ci się podoba prezent ode mnie, Harry’ego
i Miony?
-Wspaniały – parsknął śmiechem, unosząc
głowę i wpatrując w wielki księżyc –Widzisz księżyc?
-Widzę – dziewczęcy głos sprawił, że poczuł
się jeszcze bardziej zadowolony z życia –Ty też na niego patrzysz?
-Tak – potaknął, zapominając od razu o
przejmującym chłodzie i zimnym wietrze –To tak jak byśmy byli obok siebie,
prawda? Arya?
-Prawda, Blaise, to tak jakbyśmy byli obok
siebie – powtórzyła jego słowa, które rozbrzmiały echem w jego głowie –Tęsknię..
-Ja też – mruknął, zagryzając policzek –Opowiesz
mi teraz o co chodzi z tym telefonem?
Pierwsza? Pierwsza!
OdpowiedzUsuńPrzecudowny rozdział! Początek niesamowity, uwielbiam ich obojga razem!<3 Myślałam, że na początek dasz wyjaśnienie końcówki ostatniego rozdziału. Ja na serio myślałam, że tam stało się coś strasznego! A tu... tylko Nevill ;-;
...albo i aż Nevil xD w sumie to dobrze, że to był właśnie on ><
Czytając ten rozdział uświadomiłam sobie, że relacja Hermiony i Teo to takie jakby mugolskie zauroczenie. Jest to silna więź, która sprawa, że szalejesz na widok, obecność TEJ osoby. Najbardziej jest to odczuwalne w "okresie dojrzewania" (jak mówi nasza pani pedagog ._. ) tak mi się nasunęło XD pomijając to ta relacja coraz bardziej mnie fascynuje, jest -powtórzę się- NIESAMOWITA i bardzo oryginalna ^^
Fantastycznie się czytało te sceny, gdzie byli razem w grupie. Naprawdę czułam się jakbym tam była! Ja też mam grupę takich przyjaciół, których kocham i pozdrawiam <3 więc tym bardziej ta scena mnie wciągnęła, bo wiem jak to jest mieć takie osoby wokół siebie ^u^
Pomysł z komórką dla Diabełka- równie świetny jak wszystkie :D
No i na koniec perełka tego rozdziału, wisienka na torcie, ukoronowanie całego bloga: scena DRAMIONE *O*
Tak świetnie to wszystko opisałaś, że wręcz czułam tą ich miłość. Ogólnie uczucie Draco do Miony samo w sobie jest cudowne, ale opisy ich razem, kiedy spędzają czas sam na sam- AAaaaaAAAggggyyyyybbbyyyy <3 <3 <3 <3
Podziwiam Cię też za to, że potrafisz zachować "umiar" i nie rozpisujesz na pół rozdziału samych scen z nimi, bo byłoby to zdecydowanie przesłodzone. Wątki "poboczne" są niesamowicie u Ciebie rozbudowane za co cenię też inne autorki. ;D
Cóż mogę napisać na koniec? Jak najwięcej rozdziałów, dużo wolnego czasu, jeszcze więcej weny i dobrego humoru! <3
/AM
Hahahaha, tak to tylko Neville :D Nie mogłam się powstrzymać by dac kogoś "normalnego", bo miał być i Snape, i Minerwa, a nawet sam dyrektor :D
UsuńW sumie to można nazwać to zauroczeniem, co fajnie pasuje do tego, że są jak pod urokiem, ale są zauroczeni magią. Magia ich przyzywa do siebie, a nie fizyczne pożądanie. Są jak.. nowonarodzone bliźnięta. Potrzebują swojej bliskości by być spokojnym, a jednocześnie mają tą więź. Długo mi zajęło podjęcie decyzji czy wprowadzić tą więź, bo wymyśliłam ją przypadkowo. ale nie mogłam się powstrzymać :D i o to jest!
Sceny w grupie, przyznaję, że bazuję na spotkaniach mojej paczki przyjaciół. każdy jest głośny, każdy jest inny, każdy ma to coś, co staram się potem opisać. Cieszę się, że nawet nawet wyszło :P
Pomysł z komórką, rany julek, to była maskara! najpierw rozwiazac problem ze magia niszczy elektonike. no to załóżmy że na Wież zaieg magii Hogwartu jest najsłabszy, to tam telefon może dzialac :D ale przecież się rozladuje! a w Hogwarcie kontaktow nie maja.. będzie telefon wysylac do Aryi, a ta ladowac i odsylac! :D Ta dam! >,<
Dramione.. przyznaję, że drżę gdy pisze sceny z nimi z obawy, ze zawiodę, ze zle ukaze ta milosc. Wiem, ze watki poboczne sa rozbudowane i to bardzo, ale niestety inaczej pisać nie umiem :< ciesze się, więc że nawet Ci się to podoba! To niezły kop weny! <3
Następny rozdział gotowy, czeka jedynie na bete! :D
Kocham mocno mocno i ściskam bardzo bardzo,
Lupi♥
Genialny rozdział!!!!
OdpowiedzUsuńDzisiaj będzie krócej niż zwykle, bo nie mam czasu się dokładnie rozpisywać ;) Mam nadzieję, że Draco nie będzie musiał dotrzymywać złożonej obietnicy, bo wtedy to będzie smutno :( Draco - szpieg *.* No i to "Cześć" "Cześć" Hermiony i Draco i ogólnie ich sceny boskie!
Życzę weny i pozdrawiam :)
Maggie Z.
Kolejny raz dziękuję i po rączkach całuje, za komentarz i za miłe słowa! :*
UsuńHmm, czy będzie musiał? Tego nie wie nikt (oprócz mnie:D), co los (czyli ja) dla nich zgotował :D A los (taa, ja), potrafi być złośliwy :P
Draco szpieg -> nie wiem, jak to jeszcze rozwinę, bo obawiam się maczać palce w Voldemorcie :>
Cieszę się ogromnie, że dramione się spodobało, bo to ulga ! <3 Każda ich scena w moim mniemaniu musi być z tym czymś, a często boję się, że u mnie tego nie ma :<
Dziękuję jeszcze raz!
Ściskam ciepło,
Lupi♥
Na początku przepraszam, ze dopiero teraz. Miałam wycieczkę, dopiero co się dorwałam porządnie do kompa!
OdpowiedzUsuńZrobiłam sobie dzisiaj notatki, żeby zapamiętac pierwsze wrażenia po każdym fragmencie! Zaczynajmy!
Jest to oficjalnie rozdział Blaisa. Bardz ci Lupusiu dziękuję! ♥♥♥
Blaise, biblioteka, rozmowa z Mioną... Zapisałam sobie tylko: aaa! O Boże! Dopowiem: Jak ja kocham Zabiniego!
JEST! Draco napadający na Draco w korytarzu! Lupuś, czekałam ♥ Super. I ta rozmowa. Wzruszyłam się. A potem Harry. Tego się nie spodziewałam, ale naprawdę fajne! Wszyscy dociskają Draco do ściany.
W klasie Harry i Hermiona ♥ Uwielbiam ich więź, uwielbiam, ze są dla siebie jak rodzeństwo.
Wyznania o wojnie mnie...poraziły. To było jednocześnie piękne, wzruszające i smutne. Wszyscy wybrali Harrego ♥ Wspaniale.
Blaise i impreza urodzinowa! Dostał telefon, dostał telefon!! I rozmowa z Aryą ♥ Uwielbiam. Kocham. Mamciu ♥
I uwaga wypowiadam się na temat DRAMIONE! Woooow. Oni są słodcy. POWIEDZIAŁAM TO! Oni są słodcy. Hermiona i Draco raaaazem!! Te sceny są takie rozbrajające!
Lupusiu dziękuję za Blaisowy rozdział, który był jak zwykle GENIALNY!
Życzę weny, czasu i zdrówka i wracaj szybko z kolejnym rozdziałem!
Jak zazdroszczę wycieczki! Ja póki co walczę z zagrozeniem z fizyki i ostatnimi sprawdzianmi w szkole! Istna masakra! :o :<
UsuńAhh, Gucha i notatki? :D Będzie ciekawie!
Rozdział Blaise, a wiesz, że jak go pisałam, to nawet tego tak nie odczułam? No ale to jego urodziny, więc troszkę tak :D Przyznaję, pisząc fragment z Aryą od razu pomyślałam o Twojej reakcji. Czy ci się sposoba, a może nie ? :>
Hahahaha, notatki są świetne :D <3
Draco musiał zostać przyciśnięty do ściany przez wszystkich ^_^
Harry i Miona, lubię o nich pisać :>
Ohh, czyżby Ziemia przestała się kręcić? Czy w komentarzu Guchy jest więcej o Dramione niż Arise? :D :D
Przyznam, że mnie teraz tak uszczęśliwiłaś!! Skoro zwróciłaś na nich uwagę, to znaczy że jakos wyszło! <3
Bardzo Ci dziękuję, moja najdroższa Gucho, za ten komentarz, bo znów idę spać z szerokim uśmiechem na twarzy!
Twoja, Twoja, Twoja,
Lupi♥
Kocham ten moment, kiedy pół godziny piszesz komentarz, a on się usuwa q. q
OdpowiedzUsuńJesteś genialna - pełna wyobraźni, która odbiega od schematów Dramione, Twój tekst pochłania każdego, kto zaczął go czytać i nie pozwala się wyrwać - jego oryginalność zaskakuje i porusza ( nie wiele jest takich tekstów. Nie ważne czy Dramione czy Sevmione - rzadko kiedy nie trzymaj się nudnych schematów)
Ten rozdział jest praktycznie poświęcony Blaise, którego wręcz uwielbiam, więc jestem bardzo zadowolona i szczerze powiem, że ich rozmowa była urocza, sama chciałbym móc snuć plany odnośnie przyszłości z bliską mi osobą
Wyznania Teodora zmieniły patrzenie Draco na całą tą sytuację i pokazały, że miłość Teo jest ogromna - tak wielka, że gdyby ją stracił - popełnił by samobójstwo, tylko dlatego, że nie wytrzymał by bez Hermiony ( wiem, ze nie mówiłaś o samobójstwie, ale to moje wyobrażenie tego, jak silna jest ich więź.)
Nie spodziewałam się takich gróźb po Harrym - oddałaś całą jego miłość do Miony, do swojej jedynej rodziny. Zawsze uważałam, że dla siebie mogą zrobić wszystko.
Te wyznania odnośnie wojny mnie poruszyły, wyobraziłam sobie pod jaką presją byli i jak tak decyzja może się dla nich skończyć. Jednak mimo to wybrali Harrego, jego oddanie sprawie, oddanie przyjaciołom i oddanie Hermionione.
Hermiona i Draco byli, jak zwykle, przecudni i szczerze powiem, że zastanawiam się co w takich sytuacjach czuje Teo, jeżeli Hermiona jest pobudzona to on też, prawda?
Impreza dla Blaise była kochana, biedaczek myślał, że o nim zapomnieli a tu taka niespodzianka!
Teraz może dzwonić do Aryi kiedy tyle zechce - to przesłodkie i mega kochane.
Do następnego! :D
Pozdrawiam, Anai
Znam ten ból! Blogger czasem sprawia, że ma się ochotę walnąć głową w klawiaturę -_-
UsuńAle bardzo DZIĘKUJĘ, że nie poddałaś się i napisałaś komentarz jeszcze raz! To dużo mówi, a mnie uszczęśliwia!! <3 Nie umiem ładnie odpisać na tak cudowny komentarz, bo po prostu.. nie umiem dobrać słów by pokazać wdzięczność oraz radość ! :D
Mam nadzieję, że Cię nie zawiodę bądź śmiertelnie nie zanudzę! :>
Ściskam mocno, bardzo mocno,
Lupi♥
Hejka Lupi! Wcale nie zjawiam się miesiące po opublikowaniu rozdziału, wcale a wcale. W ogóle. Ani trochę się nie spóźniłam i ani trochę nie mam ogromniastych wyrzutów sumienia. Nic a nic.
OdpowiedzUsuńHm, Lupi? Czy ty mi to kiedyś wybaczysz? Jestem okropna. Zła. Ble i fuj.
Dobra, no nic innego mi nie pozostało, tylko komentować Twój rozdział, który jak zwykle był niesamowity, a ja jak zwykle pluję sobie w brodę, że nie przeczytałam go wcześniej.
Po pierwsze – Miona i Blaise. Ja tez wyobrażałam sobie ich jako sześćdziesięciolatków (albo za sześćdziesiąt lat… jak kto woli :D), a ten obraz dosłownie zmaterializował się w mojej głowie ze wszystkimi szczegółami, gdy Ślizgon opowiadał. Ten fragment był taki cudownie słodko-gorzki, bo pomimo wspomnienia o wojnie, całą ich miłość do siebie czuć było dosłownie na własnej skórze.
Dalej… Teodor i Malfoy. NO CHYBA SOBIE ŚNISZ NOTT GBURZE, ON JEJ NIGDY NIE ZOSTAWI I NIE BĘDZIE KŁAMAŁ NA MERLINA. DO JASNEJ CHOLERY ALE MI TO PODNIOSŁO CIŚNIENIE.
No dobra, wiem, że to dla jej ochrony… ale nadal mnie przeraża ta wizja. TAK. NIE. MOŻE. BYĆ. CHOLERA.
Groźby Pottera mnie rozśmieszyły, uwielbiam go w roli zatroskanego przyjaciela <3
Uwielbiam też to, że Malfoy jest taki sceptycznie nastawiony do okazywania sobie uczuć. Jego sarkazm wciąż mnie bawi i wzmacnia moje uwielbienie.
No i ich rozmowa na temat… wszystkiego. Och i ach, cudownie, wszyscy za Harrym! <3 I TEN FRAGMENT DRAMIONE OJESU.
Iiii…. TY TEŻ KOCHASZ SZCZERBATKA O BOŻE, CORAZ BARDZIEJ CIĘ UBÓSTWIAM LUPI! <3 NO I JO NESBO <3
Hah, telefon w Hogwarcie to ciekawy pomysł. Dobrze, że Blaise mógł porozumieć się z Aryą. Ciekawe, czy przyjedzie na obiad z okazji jego urodzin!
Lecę czytać dalej. Nie bij mnie, proszę :( Chociaż zasłużyłam, wiem, wiem.
Całuję i sciskam,
Twoja Kercia.