Cześć wam,
jak minął weekend? Już niedługo święta, a to się równa z odpoczynkiem ! :D Rozdział trochę dłuższy, ale tak się napisało jak się napisało. Mam nadzieję, że wam się spodoba.
A teraz nie pozostaje mi nic innego, jak życzyć dobrej nocy oraz pogodnego poniedziałku!
Kolorowych snów,
Lupi♥
PS. Rozdział będzie sprawdzony jutro, więc jak zawsze proszę wybaczyć błędy :)
~ ten znaczek oznacza wymianę myśli między Teodorem, a Hermioną
Główna sala balowa robiła jak zwykle
wrażenie. Świece unosiły się w powietrzu dodając tajemniczości oraz magiczny
nastrój zabawie, orkiestra siedząca na podwyższeniu grała spokojną muzykę
klasyczną, a kelnerzy przechadzali się po sali częstując gości trunkami.
Kobiety wystrojone stały u boków swoich partnerów, przyglądając się sobie
wzajemnie z dystansem oraz chłodem. Każda ubrana w tradycyjną suknię wyglądała
jak dama ze średniowiecza. Wszyscy obecni pięknie wyglądając, jak zwykle
zachwycali się sobą nawzajem. Hrabiny stały w niewielkiej grupce, rozmawiając o
czymś zapewne mało interesującym. Lordowie, popijając alkohole z kieliszków,
zawzięcie dyskutowali o interesach oraz majątkach. Politycy podzieleni na
mniejsze grona udzielali wywiadów bądź dumnie unosili brody. Starsze
arystokratki siedziały przy stołach plotkując o młodszym pokoleniu, a młode
dziewczyny prezentowały się przepięknie przy boku rodzin.
-Draconie.
Chłopak spojrzał na towarzyszących mu
rodziców, którzy obojętni na cały ten chaos, patrzyli na niego wyczekująco.
Lucjusz Malfoy przywdział uroczysty granatowy frak, a jasne pasma włosów
związał na karku ciemną wstążką. Prawą dłoń zaciskał na lasce, postukując nią
niczym stary baron. Drugim ramieniem obejmował jego matkę, niezauważalnie w
czułym geście gładząc opuszkami palców jej odkryte ramiona. Narcyza jak zwykle
przyciągała wzrok płci brzydkiej jak i zazdrosne grymasy dziedziczek. Pani
Malfoy wybrała w tym roku niebieski materiał połączony z czarnym aksamitem na
samym dole stroju. Suknie miała krótkie bufiaste rękawy oraz delikatny dekolt
wykrojony onyksowym jedwabiem. Część błękitna spódnicy była po podpina lekko ku
górze tak by czarny odcień spodu wyłaniał się przy łydkach. Materiał wydawał
się idealnie przylegać do ciała kobiety, która i tak olśniewała urodą.
-Wiem – mruknął cicho, obracając się w
przeciwnym kierunku, gdzie już wcześniej zaważył rodzinę Greengrass. Skinął
ojcu głową, powoli kierując się ku tejże grupie. Uśmiechnął się do kilku wysoko
postawionych par, uprzejmie wymieniając powitania. W końcu po niecałych dwóch
minutach stał naprzeciw pana Greegrass’a.
-Witaj, Draco – przywitał się głośno
mężczyzna, ściskając mu mocno dłoń. Jego dzikie spojrzenie błyszczało groźnie,
a twarz o ostrych rysach wydawała się jeszcze bardziej ponura niż zwykle.
-Panie Greengrass – odpowiedział
kulturalnie, pochylając głowę w wyrazie szacunku –Przyszedłem prosić o zgodę na
towarzyszenie w trakcie uroczystości pannie Greengrass.
-Akceptuję twoją prośbę chłopcze –
powiedział z aprobatą arystokrata, kiwając na czekającą obok rodzinę. Ślizgon
uśmiechnął się z wdzięcznością, zerkając na stojącą bliżej Dafne. Kolejny raz
zdumiało go piękno młodej kobiety, które mogło przyćmiewać urodę i jego matki.
Starsza z sióstr była prawdziwą perłą wśród wszystkich dam, co uwidoczniało się
w czasie takich przyjęć. Blondynka odziana w niesamowitą kremową kreację
przypominała prawdziwego anioła. Ozdabiana kamieniami szlachetnymi opaska
wpleciona w kosmyki włosów zdawała się być diademem. Kobiecie towarzyszył jej
narzeczony, który za cztery miesiące miał stać się mężem arystokratki. Potężny
mężczyzna zupełnie obojętny na piękno towarzyszki oglądał się za alkoholem, a
jego szorstkie gesty wydawały się odpychać Dafne.
-Czy mogę pełnić tą zaszczytną rolę? – Wąż
przeniósł spojrzenie na własną parterkę, która w przeciwieństwie do siostry
zdawała się być upadłym aniołem, lecz równie pięknym. Hebanowe pukle opadały
swobodnie na ramiona ślizgonki, jedynie parę kosmyków zostało spiętych z tyłu
szmaragdową wstążką. Zielona kreacja idealnie podkreślała smukłość dziewczyny,
a rozłożysty dół ciągnął się i po podłodze, co kojarzyło się z sukniami
królewskimi. Srebrna nić u dołu spódnicy tworzyła misternie robiony wzór, a
tego samego koloru rękawiczki kończyły się tuż przed łokciami.
-To będzie większy zaszczyt dla mnie,
słodki panie Malfoy – Astoria wyciągnęła dłoń, wsuwając ją pod jego ramię i
dygając skromnie. Stojący w pobliżu ludzie uśmiechali się dumnie oraz ciekawie
tradycyjnej wymianie zdań. Kiedy młoda para ruszyła na parkiet ich
zaintrygowanie przeniosło się na następne narzeczeństwo.
Młodzi arystokraci stanęli na boku,
szukając swoich przyjaciół. Draco z beznamiętną miną obserwował jak na środku
stali w dwóch rzędach ustawiają się damy oraz mężczyźni. Stali naprzeciw
siebie, czekając na odpowiednią nutę i zaczynając tańczyć. Nie cierpiał tych
wszystkich ceregieli, które nawiązywał do dawnych czasów.
-Mógłbyś chociaż udawać, że się dobrze
bawisz.
Astoria pochyliła głowę, patrząc w tym
samym kierunku co on. Wiedzieli, że oni również będą stać na miejscu starszych
par, przyciągając spojrzenia innych. Każdy dobrze postawiony człowiek tańczył w
samym centrum sali, każdy arystokrata musiał robić to parę razy, a każde
narzeczeństwo skupiało uwagę reszty. Dracon nie miał nic przeciwko tej muzyce,
czy samemu tańcu. Nigdy nie sprawiało mu kłopotu wpaść w rytm oraz poruszać się
z gracją, pamiętając o każdym kroku. Razem z ślizgonką tworzyli doskonały duet
od małego ucząc się wykonywać wszystkie pozy razem. Wiedział po jednym ruchu
nadgarstka swojej parterki czy chce zrobić obrót, czy odpocząć.
-Panie Malfoy, panno Greengrass – obok nich
pojawił się Marcus Flint, uśmiechając kpiąco –Czy możemy się przyłączyć?
-Możesz przestać – Astoria jęknęła słysząc
tą regułkę i uśmiechając prawie niewidocznie do pary –Wyglądacie niesamowicie.
-Dziękujemy, wy również przyciągacie wzrok
– zachichotała Millicenta, gładząc czule fioletowy materiał swojej sukni. Jak
zwykle wyglądała jak laleczka porcelanowa, równie krucho, delikatnie i
niewinnie.
-Gdzie Blaise? – Gloomy objął swoją słodką
narzeczoną, kierują spojrzenie na blondyna –Myślałem, że to my będziemy
ostatni. Rodzina Millki nie mogła przestać zachwycać się nad naszym szczęściem.
-Właśnie idzie – Draco westchnął cicho,
wskazując zbliżającego się mulata i jego towarzyszkę. Zabini w smokingu oraz
szacie, z ułożonymi włosami i odsłoniętymi brązowymi oczami prawdopodobnie był
głównym marzeniem wszelkich młodych dam. Malfoy niemal współczuł tym
dziewczętom, rzucającym tęskne spojrzenia za jego przyjacielem, gdyż jego uwaga
skupiona była jedynie na arystokratce, kroczącej przy nim. Pansy prezentowała
się ślicznie. Brązowa suknie pogłębiała kolor jej oczu, a czarne włosy ułożone
w koka podkreślały harmonię twarzy panny Parkinson. Wyglądała jak zwykle
ślicznie i królewsko, ale jedynie oni widzieli dziwny blask smutnych oczu
przyjaciółki.
-Astorio, Millicento wyglądacie jak
najpiękniejsze kwiaty na polu pełnym zbóż – Blaise pochylił się uprzejmie,
uśmiechając szeroko –Draco.. na twój widok zaniemówiłem. A na twój Marcusie
niemal nie umarłem z wrażenia.
-Czy on cię właśnie podrywa? – Milli
zachichotała, całując czule policzek Flinta –Mam być zazdrosna?
-Nie masz o co.. moim celem jest dzisiaj
ten piękniś – Zabini wskazał na rozbawionego teatrzykiem Draco, a potem mrugnął
do niego zalotnie –Jeszcze będziesz mój blondasku.
-Nie będę o niego walczyć – dodała kpiąco
Astoria, dotykając delikatnie ramienia cichej Pansy –Kochanie, może nasi
partnerzy uciekną wzbudzając sensacje, a my weźmiemy ślub?
-Pod warunkiem, że to ja będę iść pod
ołtarz, a nie ty – parsknęła Parkinson, uśmiechając delikatnie by grać dalej
twardą i niezłomną –Dopiero się wszystko zaczęło, a ja chcę już do domu.
-Nie zdążyliśmy nawet zatańczyć –
sprzeciwił się Diabełek, szturchając ją po bratersku –Nie możemy wypaść w
rankingu młodych par poniżej dziesiątego miejsca.
-Pierwsze znając życie zajmie siostra Torii
i ten gbur – Pansy przewróciła oczami, upijając łyk wina, które podał jej
kelner –Drugie przyszli państwo Malfoy, a trzecie Flintowie. My może będziemy
piąci, bo jeszcze ostatnio sensację wywołały zaręczyny Felicity Perigier oraz Sebastiana
van Wheppler’a.
-Sebastian zaręczył się z chrumkającą
Felly? – Marcus uniósł wysoko brwi, szukając na Sali dawnego kolegę z
dzieciństwa oraz małą, pulchną szatynkę, z której kiedyś się śmiali –Rodzina
czy miłość?
-Obowiązek – stwierdził Draco, krzywiąc
lekko –Bo kiedy to nie jest obowiązek?
-Kiedy rodzina czeka aż pokochasz kogoś
przed końcem szkoły i nie zawiera żadnych umów przed twymi narodzinami – Toria
zmrużyła powieki, zerkając na szczęśliwą Milli i Gloomy’ego –Macie ogromne
szczęście.
-Każde z nas je ma, Ast., znasz Draco i
wiesz, że dacie radę ze sobą żyć – Blaise zagryzł wargę, bujając się na palcach
u nóg –Tak jak i ja. Znam Pansy, a nawet ją kocham. Czy to źle, że jest dla
mnie jak siostra? Przynajmniej będzie szczęśliwa, a ja nie zabronię jej
niczego.
-Oprócz kochania – syknęła Astoria,
zaplatając ramiona na piersi –Ty możesz mieć inne na boku, jednak ona nie. Ty
możesz kochać inną, spędzać z nią czas, ba! Nawet możesz mieć dzieci, jeśli nie
zwrócisz uwagi na uszczerbek reputacji, ale my? Możemy mieć tylko was.
-Jeśli Pansy kogoś pokocha, zrobię wszystko
by mogła z nim być – Diabeł przytulił swoją narzeczoną, która była dla niego
jak siostra –Pamiętaj o tym, jasne?
-Jasne – przyrzekła Parkinson, wdychając
zapach jego perfum. Uśmiechnęła się szeroko, wskazując uchylające się drzwi
–Czyżby zaraz wybuchł skandal?
Kasta obróciła się w stronę wejścia, przez
które weszła właśnie kolejna rodzina czarodziei. Sekundę później całą salę
wypełnił odgłos cichych okrzyków oraz szeptów, gdy ich uwagę przyciągnęła jedna
osoba. Draco od razu wyłapała z tak wielkiej odległości znajomą twarz Hermiony.
Gryfonka kroczyła u boku rodu Nott’ów, dumnie wyprostowana. Ślizgon poczuł jak
jego brzuch przestaje być tak mocno zaciśnięty z nerwów, a dziwna troska
przemieniła się w rozbawienie. Granger robiła wrażenie w czarnej jak noc sukni,
która dodawała jej tajemniczego uroku. Brązowa burza loków została ujarzmiona i
spięta w koka, ukazując piękno twarzy dziewczyny. Duże oczy podkreślone mocną
kreską przesuwały się z ciekawością po dekoracjach, a pełne czerwone wargi
poruszały się, gdyż zapewne rozmawiała z towarzyszem. Czarownica zdawała się
promieniować magią, potęgą oraz wdziękiem, który przystoi czystokrwistym damom.
Ku jego zaskoczeniu Hermiona pogrążona była w rozmowie z Francisem, dziadkiem
Teo, a nie samym ślizgonem. Starszawy mężczyzna zdawał się śmiać z wywołanego
oburzenia, zerkając z ciekawością oraz.. dumą?.. na towarzyszkę.
-Czyżby stary ponurak uległ urokowi naszej
gryfonki? – Marcus uśmiechnął się lekko, również zauważając zadziwiające
zachowanie starego Nott’a.
-Teo mówił, że to jego ojciec był problem –
Astoria wskazała na Jonathana, który jednak spokojnie szedł z małżonką tuż za
ojcem i mugolaczką. Sam ślizgon szedł na końcu, dopiero teraz dołączając do
stojącej już na boku rodziny.
-Wydaje się już pogodzony z sytuacją –
Pansy zachichotała, starając się dyskretnie obserwować ród czarodziei. Cała
sala skupiona była teraz na piątce przybyłych, zabawnie ich podglądając.
-Czy tylko ja nic nie widzę? – Milli
stanęła na palcach, marudząc na niski wzrost.
-Nic się nie dzieje, Mills – Blaise
parsknął śmiechem, na wyczyny malutkiej arystokratki –Francis rozmawia z Teo, Hermiona
podaje dłoń Teo, wszyscy przesuwają się dalej i stoją. Rozmawiają. Hermiona się
śmieje, ponurak uśmiecha, Teo nie widzę, a Katerina, Salazarze jest taka
śliczna, rozmawia z Jonathanem.
-Lord Francis Cantankerus Nott, Lord Jonathan
Callan Nott w towarzystwie Lady Kateriny Eiry Nott – stary herold wyprostował
się na podium, głośno przedstawiając przybyłych tak jak nakywała tradycja –Lord
Teodor Francis Nott wraz z .. .. Hermioną Jane Granger.
-Pierwszy skandal za nami – Draco odezwał
się po raz pierwszy, leciutko uśmiechając do przyjaciół, którzy obserwowali wzburzony
tłum –Niedługo kolejna sensacja.
-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.
Hermiona była oszołomiona. Nie mogła się
zdecydować co było bardziej interesującego. Samo miejsce imprezy, które okazało
się zabytkowym zamkiem, którego mieszkańcami był Merlin oraz jego rodzina, było
imponujące. Nawet nie marzyła by zobaczyć tą historyczną budowlę, a tym
bardziej by przejść się ciemnymi korytarzami grodu by znaleźć się w głównym
pomieszczeniu, które stało się perłą barokowej architektury. Kolejną zachwycają
rzeczą była obecność tylu znakomitości. Ledwo co weszli, a już zwróciła uwagę
na starszego mężczyznę stojącego przy pobliskim barku, którego książki
ubóstwiała. Sekundę później nie mogła oderwać oczu od pięćdziesięcioletniej
damy, znanej w całym świecie magicznym z odkrycia wiązań magicznych.
-Hermiono.
Dziewczyna przestała się rozglądać,
odwracając do stojącego przy niej dziadka Teodora. Francis patrzył na nią
srogo, ale z delikatnym uśmiechem na ustach, którego nikt nie miał jak
zauważyć.
-Czy Merlin sam pomagał w fundamentach
magicznych tej budowli? – zapytała z ciekawością gryfonka, ignorując szepty
wokoło –Słyszałam, że użył Magii Krwi.
-Mówisz, to z takim oburzeniem – Francis
Nott skrzywił się lekko, łapiąc za ramię wnuka –Teodorze.. idą w naszą stronę
rodzina Biccolicie, stań obok naszej młody czarownicy.
-Oczywiście – chłopak przysunął się bliżej
przyjaciółki, uśmiechając z rozbawieniem na widok ekscytacji w jej oczach
–Jesteś póki co zadowolona?
-Jeszcze z nikim nie rozmawiałam –
przewróciła oczami, poprawiają materiał sukienki bez potrzeby –Ale zaraz się to
zmieni..
-Francis.. Jonathanie.. – podszedł do nich
postawny mężczyzna w towarzystwie o połowę młodszej kobiety. Chciwy wzrok
zatrzymał się na gryfonce, po chwili znów przeskakując na głowę rodziny Nott’ów
–Jak się trzymasz, stary druhu?
-Nie narzekam, dziękuję – dziadek
Nathaniela wyprostował się, obojętnie patrząc na rozmówcę –Miło zobaczyć cię w
dobrej kondycji, przyjacielu. Chciałbym ci przedstawić naszą młodą Hermionę,
która stała się dla naszej rodziny jak córka.
-Sir Paulini Biccolicie – czarodziej
pokłonił się uprzejmie, chwytając małą dłoń gryfonki i muskając ją ustami –Czyż
nie jesteś TĄ Hermioną, słodziutka?
-Miło mi pana poznać, sir – dygnęła jak
uczyła ją Katerina, wycierając ukradkiem wierzch dłoni o suknię –Hermiona
Granger.
-Przyjaciółka Harry’ego Pottera – Paulini
pokiwał głową z uznaniem, nie odrywając nachalnego wzroku od czarownicy
–Powiedz mi, moja droga, czy to prawda, że..
-Przyjacielu, to chyba nie czas na takie
rozmowy – Francis przerwał staremu koledze, kładąc rękę na ramieniu prefekt
naczelnej –Jeśli chcesz pytać o TE sprawy, to przyjdź do nas do domu.
-Jak zawsze masz rację – mruknął Się
Biccolicie, chyląc głowę w geście szacunku –Miłej zabawy, młodzi przyjaciele.
Hermiona podziękowała cicho, wzdychając z
ulgą. Jak na pierwsze starcie z arystokratą, to nie było tak źle. Uśmiechnęła
się lekko, czując kolejny przypływ optymizmu oraz dumy. Nie miała się czego
bać. Była tutaj jako członkini starożytnego i szanowanego rodu czarodziejów,
który miał bardzo wysoką pozycję. Nikt nie powinien jej obrażać w miejscu
publicznym, bo może się narazić na gniew Nott’ów.
-Tego się nie spodziewałam.. dziecko mugoli
na Balu Noworocznym – naprzeciwko nich stanęła młoda dama, krzywiąc z
obrzydzeniem –Dlaczego ją tu przyprowadziliście..?
-Melisso..
-Jak ona wygląda? Przecież to od razu
widać, że nie jest jak my.. nie te proporcje, nie ta postawa.. – wymieniała
kobieta, zginając palce –Czy ona chociaż zna kulturę..?
-Melisso, poznaj Hermionę – Katerina
wyprzedziła teścia o sekundę, unosząc lekko brwi –Hermiono, to jest Melissa,
moja szkolna współlokatorka.
-Ah, Kat, nie powinnaś mnie zniżać do
poziomu nawiązania kontaktu z tym.. tą.. – rudowłosa zmarszczyła nos –Czy ja..
-Bardzo nam miło, Hermiono – do Melissy
dołączył jakiś mężczyzna, szybko się kłaniając –Proszę, wybacz mojej małżonce
tą histerię.. zapomniała się dziś odstresować..
-Robinie, co ty..
-Lissa, kochanie – przerwał histeryczce
Robin, kierując stanowczy wzrok na dłoń nastolatki. Onyksowy sygnet błysnął, a
oczy „Lissy” zrobiły się wielkie jak spodki.
-To zaszczyt poznać kogoś.. tak ładnego –
kobieta zachichotała, wachlując się wachlarzem –Wybacz, mi tamte słowa.. nie
wiedziałam co się dzieje. To pewnie wina ponczu..
-Powinnaś uważać.. – Katerina uśmiechnęła
się słodko do dawnej koleżanki –Co pijesz, Lisso.
-Oczywiście.. jeszcze raz prosimy o
wybaczenie – małżeństwo wyłapało groźbę żony Jonathana. Oboje szybko się
oddalili, a w ich stronę podążyła kolejna grupka osób. Na czele szedł
staruszek, opierając prawie cały ciężar ciała na złotej lasce. Wraz z nim
dumnie wyprostowani szli dwaj młodzieńcy oraz prawdopodobnie dziesięcioletnia
dziewczynka. Mała wydawać by się mogła uroczym dzieckiem, ale beznamiętna mina,
puste oczy oraz zaciśnięte w prostą linię usteczka ukazywały ją jako chłodną
damulkę.
-Szlamy, niegodziwcy.. szlamy.. – burczał
stary i schorowany człowiek, niemal opluwając przy tym Hermionę –Co to ma
znaczyć?
-Elowen.. – Francis zachował powagę, ale w
jego spojrzeniu błysnęła złość,
zniesmaczenie oraz gorycz –Takie słowa nie przystają..
-Kultura, kultura.. zobacz do czego nas
sprowadza ta tolerancja.. szlamy na przyjęciu arystokratycznym, szlamy! –
burczał Elowen, stukając gniewnie laską o podłogę –Kiedyś je tu sprowadzano by
torturować dla przyjemności.. a teraz? Szlamy u boku czystokrwistych..
-Takie zachowanie nie przystoi – warknął
Francis, mrużąc wściekle powieki –Jaki przykład dajesz dzieciom?
-Niech mi pan wybaczy, panie Nott, ale
zgadzam się z dziadkiem – wyższy z młodzieńców uniósł dumnie brodę, nie
zaszczycając gryfonki spojrzeniem –To niedopuszczalne by przyprowadzać tutaj
takie.. brudy.
-Niedopuszczalne jest takie zachowanie – Jonathan
powiedział to cichym głosem, włączając się w rozmowę –Jesteś zbyt młody i..
-Niech twój syn, Francis, nie prawi kazań
moim dzieciom.. Nathair ma rację – splunął dziadek pyszałka, mlaskając językiem
–To zdumiewające, co potrafisz wymyślić Fran..
-Hermiona jest niesamowitą młodą kobietą
oraz bardzo uzdolnioną czarownicą –Katerina zmarszczyła brwi, wydymając dolną
wargę.
-Hermiona, to kobieta według legend kobieta
nielojalna nawet wobec własnego męża.. inne historie mówią, że przyczyniła się
do śmierci Andromachy z zazdrości.. – wnuk Elowena parsknął nieprzyjemnym
śmiechem –Kto wie co zrobi ta Hermiona dla zdobycia zachcianek?
-Nathair to imię wielkiego maga, który
obronił mury tego zamku – Hermiona uśmiechnęła się uprzejmie, ale i
nieprzyjemnie –Inny znany człowiek o tym imieniu był bratobójcą oraz zhańbionym
hrabią.. Kto wie co zrobi ten Nathair by przypodobać się skwaszonemu
dziadkowi..?
-Nie masz prawa mówić tym tonem do mojego
brata – niższy z młodzieńców wystąpił na przód, wzbudzając tym głuchy pomruk
Teodora –Jesteś nic nie wart..
-Zgaduję, że nigdy cię nie doceniał,
prawda? – gyfonka nie odwracała wzroku od ulubieńca arystokraty –Zapewne
robiłeś wszystko o co cię prosił, ale nigdy nie okazał chociaż minimum
aprobaty? A może nie zwracał na ciebie uwagę podczas twoich osobistych
największych dokonań? Może z każdym rokiem poddawałeś się, bo wiedziałeś że ten
dumny oraz pyszałkowaty człowiek, którego uważasz za dziadka jest tak naprawdę
nieczułym i zgorzchniałym mężczyzną? Powiedz mi, Nathairze.. kiedy cię złamał?
-Ty..
-W porządku, Acair, zaprowadź dziadka oraz
Kerrę do stolika – chłopak po raz pierwszy od trwania tej dyskusji popatrzył
prosto na mugolaczkę. Jego młodszy brat skinął jedynie głową, chwytając małą
dziewczynkę za rękę i biorąc schorowanego arystokratę pod ramię. Zaprowadził tą
dwójkę do najdalej odsuniętego stołu, ignorując zupełnie przyglądających się
tej sytuacji gości. Dopiero, gdy odeszli spory kawałek, Hermiona zwróciła uwagę
na Nathira. Dziedzic Elowena po dłuższej obserwacji wydawał się jeszcze
bardziej przystojny. To było zadziwiające u czystokrwistych magów.. mimo tylu
koligacji rodzinnych, oni wciąż wyglądali jak ożywione rzeźby znakomitych
artystów. Ciemne włosy odgarnięte na jedną stronę dodawały mu wieku, ale gdy
natknęła w końcu zielone tęczówki zrozumiała, że może być on jedynie parę lat
starszy od niej samej.
-Choroba twojego dziadka postępuje.. –
Francis chrząknął w końcu, jak gdyby przypominając im o swojej obecności.
Prefekt Naczelna przekręciła impulsywnie sygnet na palcu, z zamyśleniem
lustrując tłum gości.
-Niestety.. ale i tak jego słowa nie były
godne człowieka z takim tytułem jaki reprezentuje.. – przyznał po chwili
zielonooki, wracając spojrzeniem do gryfonki –Wciąż nie aprobuję twojej
obecności tutaj, mugolaczko, ale.. nie znam całej sytuacji.
-To Nathir Wojownik uzyskał dziedziczny
tytuł lorda, którym szczycicie się do dziś – Hermiona przekrzywiła na bo głowę,
wzdychając cicho –Legedny, którymi lubisz się tak dzielisz, mówią że
zaimponował swoją rycerskością, kiedy uratował małą dziewczynkę ze szponów
smoka.. Una, ocalona dziewczynka, była mugolką. I od jej imienia macie w godle
białą falę.
-Una to celtyckie imię, a w tłumaczeniu
oznacza białą falę – zgodził się młody baron, uśmiechając lekko –Czy mam
rozumieć, że nie zostałem jeszcze całkowicie przekreślony w twoich oczach?
-Czy mam rozumieć, że moje pochodzenie nie
jest dla ciebie ważne? – spytała z rozbawieniem, rozluźniając się odruchowo,
gdy poczuła jak napięcie milczącego Teodora odeszło –Jesteś bardzo zmienny.
-Być może zagubiony, a mnóstwo ludzi stara
się ukazać mi ich punkt widzenia – wyszeptał, kłaniając się na pożegnanie, ale
pochylając tak by usłyszała kolejne pytanie jedynie ona –Kto wie? Może to
właśnie ty ustabilizujesz moje morale.
-Pozdrów dziadka.. – burknął na odchodne
Francis, kiedy młodzieniec pożegnał się i z nimi. Następnie jego cwane czarne
oczy skupiły się na młodej czarownicy, która patrzyła gniewnie na Teo
–Zaskakujące.
-Zaskakujące jest twoje milczenie, Teodorze
– stwierdziła kujonka, gniewnie marszcząc nos –Nie pomogłeś mi w ogóle.
-Bo wiedziałem, że sobie poradzisz – ciemnowłosy
musnął palcami jej policzek, pobudzając tym aurę ich magii –Gdybym nie był tego
pewien, zainterweniowałbym.
-Skąd ta pewność? – drążyła nastolatka,
łapiąc kieliszek z ponczem z tacy, którą podstawił im kelner.
-Nathir, Acair i Kerra są wychowywani przez
uroczego Elowena, ale nie obrali jeszcze żadnej strony na zbliżającą się wojnę.
Zapewne Czarny Pan zainteresuje się nimi, a ich dziadek poprze go, ale ta trójka..
– Teodor wzruszył ramionami, upijając łyk ognistej i oblizując wargi –Czy
uczynisz mi ten zaszczyt i zatańczysz ze mną?
-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-
Krok. Prawo. Prawo. Krok. Lewo.
Krok. Krok. Lewo. Obrót.
Ukłon. Krok. Prawo. Prawo. Krok i ukłon.
Hermiona kolejny raz dygnęła, uśmiechając
delikatnie, gdy po dłuższej nucie saksofonu przyszedł czas na grę skrzypiec.
Ponownie zbliżyła się do swojego partnera, utrzymując postawę oraz unosząc na
wysokość twarzy dłoń. Czuła ciepło ręki Teodora, kiedy zaczęli się okrążać w
koło, a ich palce dzieliły milimetry. Przyjemne mrowienie przypominało, że ich
magia się kumuluje oraz przepływa między nimi. Przeniosła spojrzenie z ich
dłonie na twarz swojego towarzysza, uśmiechając leciutko. Teodor nie patrzył na
nią, rozglądać dyskretnie na boki.
~Nie masz czym się martwić – już bez
problemu przesłała swoją myśl do Nott’a, nie musząc się nawet wysilać ~Szukasz
dróg ucieczki?
~Raczej przyglądam najbardziej
zainteresowanym naszą parą – czarne tęczówki błysnęły ciepło, gdy skrzyżował z
nią wzrok ~Nawet nie chcę wiedzieć o czym myślą te wszystkie niedojdy.
~Oh, wiesz to co zwykle – Hermiona obróciła
się zgrabnie, ponownie wpadając w ramiona przyjaciela ~Szlama, bród, jak mogli,
szlama, zło, mugole i te sprawy.
~Mhmm, myślałem raczej o fakcie w jak
pobudzający wyobraźnię sposób dziś się prezentujesz – Teo uśmiechnął się do
niej krzywo, zaciskając mocniej palce na jej dłoni ~Czy musisz używać tego
słowa?
~Czy właśnie Teodor Nott powiedział mi
komplement? – gryfonka zachichotała, odchylając lekko do tyłu i zamiatając
spódnicą ~Jestem szlamą, Teodorze, i nie wstydzę się tego.
~Nie masz czego się wtydzić, możesz być
dumna ze swojego dziedzictwa – ciemnooki zmarszczył brwi, rzucając zamyślonym
wzrokiem ponad jej ramieniem ~Zaraz będzie obrót do tyłu i zmiana partnera,
Hermiono.
~Zmiana partera? – dziewczyna wstrzymała
oddech, wiedząc że te znakomite umiejętności taneczne zawdzięcza jedynie gracji
z jaką poruszał się jej przyjaciel oraz jak delikatnie ją prowadził ~Wiesz, że
nie umiem tańczyć, Teo!
~Zaufaj mi – ślizgon puścił dłoń
ciemnowłosej, zgrabnie posyłając ją w ramiona następnego tancerza. Sam złapał w
talii jakąś brunetkę, która jak zawodowa tancerka dygnęła.
Hermiona zawirowała na moment, zaciskając
mocniej rękę na ramieniu nowego partnera. Mocny ucisk w brzuchu pojawił się
znikąd, a jedyne o czym mogła myśleć to nieznajomość wszelkich kroków tego
tańca. Dlaczego w ogóle zgodziła się wejść na parkiet? Wiedziała, że istniało
prawdopodobieństwo, że w trafią na ten właśnie układ. Dwa rzędy pań i panów,
tańczących na zmianę.
-Pierwsza zasada.. patrz na prowadzącego –
cichy szept przy jej uchu, sprawił że miała ochotę roześmiać się z ulgi.
Uniosła wzrok ze swoich niewidocznych nóg na iskrzące się tęczówki młodzieńca,
z którym miała zaszczyt tańczyć –Druga zasada.. nie pozwól stresowi przejąć
kontrolę.
-Nie umiem tańczyć – westchnęła ze
smutkiem, instynktownie krocząc jak towarzysz –Jestem w tym kiepska..
-Każdy umie tańczyć – zaprotestował
nastolatek, pochylając na bok głowę –To mężczyzna ma płynnie prowadzić taniec,
jeśli nie umie.. to wtedy masz problem. Tym razem nie ma żadnego.
-Czy właśnie schlebiasz samemu sobie? –
Hermiona z trudem zachowała kamienną twarz, potykając niemal niewidocznie o
własne stopy. Gdyby nie silny uścisk jasnowłosego oraz jego elegancja, ktoś
mógłby zauważyć ową katastrofę. Zamiast tego poruszali się dalej
synchronicznie, tworząc piękny duet.
-Nikt nie robi tego lepiej – prychnął Dracon
Malfoy, odpychając ją od siebie by zrobiła piruet, a po chwili znów obejmując
ją mocno w talii i utrzymując ramiona w gardzie –Chociaż możesz spróbować
przejąć miejsce pierwsze.
-Mam ciebie komplementować? – zaśmiała się
gryfonka, rumieniąc kiedy szare tęczówki wbiły się w nią intensywnie –Nie patrz
tak na mnie.
-Dlaczego? Nie lubię odmawiać sobie
przyjemności, a nią jest teraz przyglądanie się tobie – zaprotestował
spokojnie, sprawiając, że przygryzła wargę co od razu przykuło jego uwagę
–Wyglądasz niesamowicie.
-Nie czuję się sobą – przyznała z goryczą,
spuszczając ze smutkiem oczy –Dziś jestem wystrojona jak księżniczka, czuję się
ładna oraz potężna, ale.. też nieswojo.
-Nie całkiem – szarooki wykrzywił kąciki
ust, unosząc brwi i rzucając spojrzenie w dół –Powiedz mi.. jakież to buty
założyłaś, Granger?
-Takie żeby było mi wygodnie – burknęła
zażenowana gryfonka, okręcając się dookoła –Buty na obcasie przyczyniłyby się
do mojego szybkiego zgonu.
-Gdyby ktoś zauważył, że masz na sobie
znoszone trampki.. – blady Król Slytherinu chrząknął by zamaskować wybuch
śmiechu –Czyli nawet teraz zachowałaś cząstkę brawury Gryffindoru.
-Martwię się, gdyż znika ona przy tak
licznym gronie – wyszeptała, kiwając głową na wlepiających w nich wzrok gości
Balu Noworocznego.
-Wszyscy się w ciebie wpatrują – potaknął
ze zrozumieniem, krzywiąc na myśl, że właśnie o tym mówiła jego matka. Hermiona
nie lubiła paradować w takich kreacjach oraz udawać kogoś niesamowitego przed
innymi. Po pierwsze, nie musiała tak naprawdę niczego udawać, ale i tak
obecność tylu ludzi ją przerażała.
-W aluzję mnie – nie zgodziła się z nim,
marszcząc brwi –Dzisiaj mam na sobie suknię godną królowej, makijaż niczym
arcydzieło, a włosy ujarzmione przez liczne sztuczki. Na co dzień nie wyglądam
tak.. właśnie tak.
-Muszę przyznać, że dziś oszałamiasz
wszystkich facetów na tej sali. Założę się, że w ich głowach pojawiły się teraz
liczne marzenia o tobie oraz o tym, co znajduje się po tą warstwą materiału..
Dzisiaj wyglądasz jak wysoko postawiona czarownica, która oczarowuje arystokratów
starych jak i młodych.. – młody Malfoy przerwał, stając naprzeciwko niej i
zaczynając obracać względem osi, którą tworzyły ich niemal stykające się
dłonie. Ognistym spojrzeniem przyglądał się swojej uroczej partnerce, która z
czerwonymi policzkami wpatrywała w swoje paznokcie.
-Czy to już koniec? – zapytała cicho,
wtulając się kolejny raz w jego ramiona.
-Tak – potwierdził jej przypuszczenia,
gładząc łagodnie opuszkami palców smukłą dłoń –Nie skończyłem mówić. Więc pomijając
tych wszystkich gości, którzy wlepiając w ciebie maślane oczy, to.. szczerze
powiedziawszy równie pięknie wyglądasz w zwykłych dresach oraz z tą
rozpuszczoną strzechą.. W sumie.. wolę cię właśnie taką .. chaotyczną, jesteś
wtedy.. grangerowata, Granger.
-Ja.. – dziewczyna ostatkiem sił
powtrzymała się przed utratą kontroli na własną mimiką, przyglądając z uczuciem
blondynowi –Nie wiem co powiedzieć.
-Nie musisz nic mówić – westchnął cicho,
nachylając się w pożegnalnym ukłonie –To ja powinienem już wcześniej to wyznać.
Powinnaś być bardziej pewna siebie, panno Granger.
-Dziękuję za taniec, panie Malfoy –
odpowiedziała, dygając elegancko. Chwilę później tuż przy niej stanął Teodor,
który z rozbawieniem poprowadził ją do siedzącego przy stole Francisa. Z tego
co zauważyła Katerina wraz z mężem tańczyli ze sobą już trzeci taniec, kołysząc
w rytm melodii. Hermiona usiadła ostrożnie na krześle, uśmiechając się z
wdzięcznością do kelnera, który przystanął przy niej. Umoczyła wargi w
czerwonym trunku, rozglądając po sali. Jasne kosmyki Dracona wyłapała od razu,
a srebrzyste oczy również się w nią wpatrywały z uwagą. Zachowała powagę,
czując jednak ogarniające ją ciepło. Ślizgon obrócił się do niej plecami,
rozmawiając ze swoją prześliczną narzeczoną. Astoria wyglądała prześlicznie
oraz odurzająco, a Hermiona mimowolnie poczuła ukucie zazdrości. Przesunęła
spojrzeniem dalej odnajdując rozpromienioną Milli, która ze śmiechem tańczyła z
Marcusem.
-Czy to nie zadziwiające, że pan Malfoy
miał zaszczyt służyć tobie, śliczna nieznajomo, ramieniem, a ja nie?
Prefekt Naczelna zerknęła z ukosa na
stojącego obok mężczyznę. Blaise uśmiechał się szeroko, poprawiając
nonszalancko mankiety. Ślizgon wyglądał niesamowicie oraz pociągająco, a jego
wygląd przykuwał uwagę licznych dam.
-Oh, panie Zabini, a już myślałam, że pan o
mnie zapomniał – parsknęła śmiechem, gdy przyjaciel zamrugał szybko, udając
załamanego –Ależ z chęcią panu podam mą dłoń, panie Zabini, proszę się tylko
postarać i poprosić mnie do tańca.
-Lady Hermiono I Takiego Imienia, czy
uczyni mi pani zaszczyt i sprawi, że stanę się najszczęśliwszym mężczyzną na
tej Sali, jeśli poproszę ją o łaskę jednego tańca? – Diabełek zrobił minę a’la
kota ze Shreka, mrugając niewinnie długimi rzęsami –Obiecuję moje namiętne uczucia
trzymać na wodzy.
-Liczę na pańskie słowo – dygnęła
elegancko, pozwalając poprowadzić się na parkiet. Tym razem nie stanęli na
środku Sali, a z boku wśród wolno tańczących par. Hermiona westchnęła cicho,
rozluźniając się w bezpiecznym uścisku mulata, który mrużąc powieki spoglądał
na nią z góry. Odpowiedziała mu uniesieniem kącików, zdając całkowicie na jego
pewne oraz pełne gracji ruchy. Przyglądając się teraz jego oczom, całej twarzy
zdała sobie sprawę, że młodzieniec nie jest jej już w najmniejszym stopniu
obojętny. Ufała jemu tak bardzo, że gotowa była złożyć nie tylko swoje życie w
jego rękach, ale i na przykład Dracona czy Harry’ego. Pozwoliłaby mu decydować
o losach własnych rodzicach, bo czuła, że zrobiłby wszystko dla nich. Po to by
chronić ją. Przysunęła się bliżej, wywołując tym jego rozbawiony grymas.
-Czyżbyś już utonęła w moim spojrzeniu,
słodka niewiasto? – zapytał, szeroko się uśmiechając i kręcąc ją idealnie w
rytm melodii.
-Zrobiłam to już dawno temu – odpowiedziała
delikatnie, zagryzając wargę –Gdzie jest twoja mama, Diable?
-Tam gdzie zawsze – ślizgon, sprawnie
obracając ją plecami do siebie i przyciągając bliżej. Wciąż kołysali się w
tańcu, ale teraz zwróceni w stronę podwyższonej sceny –Moja mama nie przepada
za tymi ceremoniami od czasu śmierci ojca.. Dlatego woli siedzieć bezpiecznie
na tamtym stołku i dyrygować orkiestrą.
Bystry wzrok gryfonki od razu wyłapał z
tłumu muzyków matkę przyjaciela. Nie była to trudne, gdyż arystokratka
siedziała na samym środku, niczym królowa wszystkich grajków. Kobieta ubrana
była w piękną bordową suknię, która spływała z jej ramiona jak krwawy wodospad.
Długi tren układał się w wachlarz, a wcięcie pozwalało wygodnie trzymać
wiolonczelę. Szczupła noga o karmelowym odcieniu kusiła, kontrastując się z
całą resztą kreacji, która ukrywała ciało damy. Mama mulata pochylała głowę na
bok, a dzięki upiętym czarnym włosom, mogła dojrzeć twarz pani Zabini. Jak na
czystokrwistą czarownicę miała jeszcze piękniejsze rysy od reszty
zachwycających pań na tej sali. Kości policzkowe były łagodnie zarysowane,
długie czarne rzęsy podkreślały błękit zamglonych oczu, a czerwone wargi
uchylone troszkę dodawały jej egotyzmy. Sprawne oraz szczupłe palce w
niesamowitym tempie dotykały napiętych strun. Saima Zabini raczej muskała
wiolonczelę, ale muzyka jaka się z niej wydobywała.. owładnęła zmysłami
wszystkich gości.
-Jest bardzo piękna – stwierdziła, nie
mogąc odwrócić wzroku od najbardziej oświetlonej członkini orkiestry –To tak
jak gdyby reszta starała się dopasować do niej.
-Tak właśnie jest – zachichotał Blaise,
opierając brodę na jej ramieniu –Oni wszyscy są najbardziej utalentowanymi
studentami Akademii Apolla, którą prowadzi teraz moja mama.
-Akademia Apolla? Czy to ta osławiona
szkoła dla wybitnie uzdolnionych muzyków? – Hermiona otworzyła szeroko buzię,
zdając sobie sprawę, że nigdy nie zadała sobie trudu poznać lepiej rodzinne
dzieje Blaise’a –Twoja mama jest dyrektorem?
-Mhm, to jedyna uczelnia w świecie magii
dla muzyków – poprawił ją Wąż, uśmiechając z dumą –Każdy może się do niej
dostać, jeśli kocha grać. Moja mama zmieniła parę reguł by właśnie tak było..
wcześniej była dość ostra rekrutacja, ale.. matka kocha muzykę. I uważa, że
każdy ma prawo szukać w sobie melodii.. nie będę cię zanudzać.
-Nie, proszę kontynuuj – gryfonka znowu
stanęła twarzą do chłopaka, który z zamyśleniem zerkał ponad jej ramieniem na
rodzicielkę –To po mamie masz talent muzyczny.
-Prawdopodobnie.. uwielbiałem słuchać jak
gra na wiolonczeli, ale sam nie potrafiłem z taką łagodnością się z nią
obchodzić. Dostałem od niej gitarę mając niecałe pięć lat i.. gitara stała się
dla mnie tak samo ważna, jak dla mamy wiolonczela – potwierdził jej teorie
odziedziczonego genu, szczerząc radośnie –Mama ukończyła Hogwart, ale od
dziecka uczyła się grać na wiolonczeli. Dumbledore załatwił jej rekrutację do
Akademii Apolla, a ona zdała testy śpiewające. Na pierwszym roku studiów
zdołała już prześcignąć większość prymusów, a liczni znawcy talentów przybywali
do Apolla by ją zobaczyć oraz wysłuchać.
-Ukończyła Akademię i została nauczycielką?
– zapytała zaciekawiona prefekt, ignorując fakt, że tańczą już drugą piosenkę
–Co się robi w Akademii? Jak muzyka oddziałuje na..
-Stop, stop – parsknął Blaise, przerywając
grad pytań dziewczyny –Mama zdała dwa lata wcześniej wszystkie testy końcowe, a
najwybitniejsi wiolonczeliści spotykali się z nią. Talent mamy był jak żywioł..
nie do ujarzmienia, namiętny, a jednocześnie tak dziki, że aż piękny. Matka nie
zawsze potrafiła skupić się na danej melodii, improwizując i tworząc własną.
Emocje napędzały wszystko, ona.. odlatuje, gdy tylko zaczyna grać. Ówczesny
dyrektor, Fergus Triokario , zaproponował jej posadę, ale.. odmówiła.
-Odmówiła? Bycie nauczycielem w najlepszej
placówce muzycznej? – prefekt naczelna zapowietrzyła się, marszcząc brwi –Przez
ciebie?
-Nie, nie.. jeszcze nie chodzi o dziecko –
zachichotał, przewracając oczami –Odmówiła, bo postanowiła pojeździć po świecie
i poznać egzotyczne sztuki muzyczne. Rok później wróciła z wielką weną, a
Fergus z chęcią ponowił okazję. Mama stała się dość.. oryginalnym nauczycielem.
Zabierała studentów na dwór, kazała szukać melodii wygrywanych na ulicach,
szukać inspiracji wśród nic nie znaczących miejscach. Każdy miał grać muzykę
swojej duszy, a nie odtwarzać zapisane nuty. Dwa lata później wybrano ją na
Mistrzynię Muzyki, czyli ona dyryguje orkiestrą oraz .. została tak jakby
szefem wszystkiego co związane z muzyką. A rok potem, gdy już i ja pojawiłem
się na świecie, mama przyjęła posadę dyrektora Akademii Apolla. Wciąż jednak
uczy, a potem wybiera z różnych roczników, różnych uczniów i zabiera ich na
różne okazje.
-To chyba nie są studenci – mruknęła
Hermiona, kiwając na starszych mężczyzn grających na skrzypcach. Jednak
orkiestra składała się z mieszanek rocznikowych, od młodych dziewcząt, po
wiekowych muzyków.
-Nie, to jest specjalny zespół, który
występuje tylko na takich ważniejszych okazjach – potaknął, obracając ją
zgrabnie –Na resztę pytań odpowie ci sama moja mama. Prosiła bym zaprosił cię
na obiad, który ma zamiar organizować.. nie odmówisz mam nadzieję?
-Czy twoja mama.. nie ma nic przeciwko ..
takim jak ja? – spytała z wahaniem, przygryzając wargę –W końcu pochodzi z
czystokrwistej arystokracji, a..
-Czym moja mama ma coś przeciwko tak
mądrym, zdolnym oraz dobrym czarodziejom, jakim jesteś? – Blaise uniósł brwi z
niedowierzeniem się krzywiąc –To dość raniące, że pytasz o takie rzeczy. Jak
ktoś tak pięknie wygrywający melodię swojej duszy, mógłby mieć głupie
uprzedzenia?
-Wybacz, to .. trudne do zrozumienia –
przyznała, rumieniąc się, gdy kątem oka wyłapała, że przy nich tańczy Draco z
Astorią –Z chęcią się wybiorę na obiad.
-Innej odpowiedzi nie miałem zamiaru
przyjmować – Diabeł puścił jej oczko, zatrzymując się, gdy ostatnia nuta
zadrżała, a potem ucichła –Hermiono z Wilczego Rodu, to był dla mnie prawdziwy
zaszczyt.
-Panie Zabini, to była sama przyjemność –
odpowiedziała z rozbawieniem, dygając elegancko. Nim jednak zdążyła wrócić do
stolika, przy którym zasiadali Nott’owie, wystąpił kolejny wybuch szeptów.
Gryfonka obróciła się w stronę wejścia, wyłapując od razu burzę ciemnych
włosów. Harry James Potter wszedł do Sali Balowej w eleganckim stroju, który
był skrojony specjalnie dla niego. Zielone tęczówki błyszczały niebezpiecznie
rozbawieniem oraz ciekawością, kiedy wszyscy skupili uwagę na Chłopcu, Który
Przeżył.
-Czy to.. Wybraniec? – jakieś stare panie,
stojące niedaleko gryfonki niemal piszczały z ekscytacji.
-Złoty Chłopiec..
-Potter..
-Syn Jamesa Pottera..
-Ostatnia Nadzieja..
Tysiące takich szeptów zlało się w jeden
głośny harmider. Arystokraci napawali się tą chwilą, podczas gdy Harry z istną
drwiną wymalowaną na twarzy zmierzał na parkiet. Nagle wszystkie młode
dziewczęta zaczęły poprawiać stroje, starsi czarodzieje szukali tematów do
poruszenia z osławionym dzieckiem. Sam gryfon ignorując wszystkich stanął na
środku parkietu, uśmiechając lekko do parterki. Dopiero teraz ludzie zwrócili
uwagę na jego towarzyszkę. Niektórzy potrzebowali chwilę by poznać w owej
piękności córkę Ksenofiliusa Szaleńca. Jasne kosmyki krukonki splecione zostały
w warkocza, w którego wpleciono mnóstwo kolorowych wstążek. Niebieski materiał
ciasno opinał dziewczynę w talii, ukazując zwykle ukryte krągłości Lovegood. Od
bioder jednak rozchodził się na boki, a liczne warstwy różnych odcieni błękitu
szeleściły przy krokach blondynki. Zamglone spojrzenie szarawych tęczówek
zatrzymało się na moment na Hermionie, a pomalowane na różowo wargi wygięły w
radosnym uśmiechu.
-Lord Harry James Potter w towarzystwie..
Lady Luny Ariany Lovegood – oznajmił wyniosłym tonem herold, z dumą prezentując
najbardziej znanego młodego czarodzieja.
Gryfon wraz z partnerką stanęli z boku,
gdzie chwilę później cała śmietanka towarzyska zgromadziła się by podać dłoń
ulubieńcu Dumbleodre’a. Hermiona przyglądała się ze współczuciem przyjacielowi,
który z cierpliwością poznawał wysoko postawionych urzędników, baronów czy
lordów.
-Nie wiedziałem, że Pomyluna ma na drugie
Ariana – Teodor stanął przy niej, muskając ramieniem jej plecy –Wygląda ślicznie.
-Magicznie jak zawsze – potaknęła, zerkając
z ukosa na ciemnowłosego –Może.. zaprosić ją do nas na jakiś wieczór..?
Poznalibyście się lepiej.
-Czy ty właśnie próbujesz mnie ze swatać z
Pomyluną? – Nott parsknął śmiechem, unosząc głowę do góry jak wyjący wilk –Nie jestem
zainteresowany Lovegood, Miona, naprawdę.
-Tak tylko pomyślałam – burknęła, krzywiąc
się –I nie mów na nią Pomyluna, Teodorze, Luna to wspaniała osoba.
-Wiem, ufasz jej, a ja ufam tobie –
wyszeptał spokojnym tonem, wciąż mając śmiech w oczach –Ale jeśli myślisz, że
swatanie mnie wynagrodzi mi tą migrenę..
-Widziałeś dużo? – czerwona jak burak
gryfonka, spuściła oczy –Przepraszam, to takie.. dziwne. Byłeś wtedy w mojej
głowie?
-Nie siedzimy w swoich głowach, H. –
zachichotał znów ciemnooki, chwytając dwa kieliszki z winem i podając jeden towarzyszce,
kontynuował –Po prostu kiedy przebywasz blisko.. Jego i dzieje się coś..
emocjonującego, to twoje mury obronne w głowie burzą się w sekundę, a co..
ciekawsze przeżycia przelewają się na mnie.
-Czyli nie widziałeś? – odetchnęła z ulgą,
opróżniając szybko naczynie –Musimy poćwiczyć.
-Nie widziałem, ale czułem.. mieszaninę
szczęścia.. em.. zachłanności oraz.. – Teo przewrócił oczami, oblizując wargi z
ciemnego alkoholu –Jesteś zbyt niestała przy Nim.
-To nie moja wina – wydukała Hermiona, ochronnie
zaplatając ramiona na piersi –Po prostu.. tracę kontrolę, to takie..
ogłupiające uczucie. I pojawiło się nagle..
-Nie przesadzaj z tym nagle – mruknął wnuk
Francisa, krzywiąc lekko –Sam widziałem jak wasza relacja.. kształtuje się w
bardziej namiętną.
-Wiesz co jeszcze jest dziwne? – jęknęła prefekt
naczelna, pocierając skronie –Że rozmawiam o tym z tobą, a nie z jakąś
dziewczyną.
-Lepiej ciebie rozumiem, Hermiono –
delikatnie dotknął palcem jej policzka –Można powiedzieć, że wiem co czujesz..
-Też podoba ci się jakiś blondyn? –
zachichotała pod nosem, unosząc wysoko brwi –Może nie za damami mamy się
oglądać, a za jakimś chłopakiem dla ciebie, co?
-Jesteś nienormalna, Hermiono Jane Granger –
sarknął z dużą dozą rozbawienia, chwytając ją za ramię –Ta zniewaga krwi
wymaga, mądralo, zapraszam na parkiet.
-Ale Teo..
-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.
-Pozwolisz, że ośmielę się poprosić o jeden
taniec?
Harry ukłonił się kulturalnie, ukrywając
tym samym przed dziewczyną szeroki uśmiech. Ponownie uniósł lekko głowę,
zerkając spod wachlarza czarnych rzęs na piękną arystokratkę. Ciemnowłosa dama
z oszołomieniem wpatrywała się w jego wyciągniętą dłoń, ale po niecałych dwóch
sekundach chłodna mina wróciła, a ona zielonymi oczami przyjrzała mu się
podejrzliwie.
-To będzie wyróżnienie dla mnie, Lordzie
Potter – powiedziała wyniośle, wsuwając smukłe palce w jego dłoń i pozwoliła
poprowadzić się na parkiet –Możesz mi powiedzieć, co ty wyprawiasz? Co z twoją
uroczą partnerką?
-Czyżby to zazdrość się pojawiła w twoim
głosie? – zażartował nastolatek, rozluźniając się w towarzystwie ciemnowłosej –Luna
i ja mamy już parę tańców za sobą. Na dodatek teraz jest w trakcie poważnej
rozmowy z badaczem stworzeń fantastycznych.
-To specyficzny rodzaj .. człowieka, ta
Lovegood – burknęła wychowanka Snape’a.
-Luna jest moją przyjaciółką, Greengrass,
to niesamowita osoba – warknął zielonooki, ściskając mocniej dłoń parterki –Wiem,
że za nią nie przepadasz, ale nie mów o niej w ten sposób przy mnie.
-Rozumiem – Astoria westchnęła, kiwając
głową –Ale wciąż nie rozumiem, co ty wyrabiasz?
-Tańczę z tobą – odpowiedział z
rozbawieniem gryfon, kładąc odpowiednio rękę na jej talii i przyciągając bliżej
siebie –Ćwiczyliśmy to przez ostatnie dwa dni, pamiętasz?
-Tak, pamiętam – syknęła wściekle, okręcając
się z gracją - I pamiętam, że były to dla ciebie godziny tortur.
-Nie było tak źle, gdy zdejmowałaś maskę oziębłej
książczynki, Greengrass – mruknął, uśmiechając szerzej, gdy zmarszczyła brwi –W
sumie.. to nieźle się bawiłem.
-Ja nie „bawiłam” się w ogóle, Potter, ja
miałam zadanie do wykonania – warknęła, zgrzytając zębami –I jak widać nie
jesteś tak głupi.
-Ależ owszem, nie kłam. Podobało ci się
wyzywanie mnie oraz chichotanie, gdy się wciąż potykałem o własne stopy –
sprostował Wybraniec, unosząc nonszalancko brew –Ośmielę się stwierdzić, że
polubiłaś mnie.
-Jak dużo zdążyłeś już wypić ponczu,
Potter? – ślizgonka wytrzeszczyła oczy, unosząc wyżej brodę –Podobno niedoświadczonym
szybciej daje się we znaki.
-Czyli nie zaprzeczysz? – ciągnął Złoty
Chłopiec, parskając śmiechem, kiedy zmrużyła powieki –Wiedziałem, że to jedynie
maska tak obojętnej damulki.
-Potter. Nie jestem damulką, ale.. –
Królowa Slytherinu chłodno popatrzyła w ciepłe zielone oczy –Jestem bezwzględna,
zimna oraz obojętna na ludzi. Nie obchodzą mnie bardziej niż robactwo.
-Wtedy Hermiona nie pokochałaby cię jak
siostry – powiedział delikatnie Harry, obserwując jak szok oraz miłość błysnęły
na twarzy Astorii nim odzyskała kontrolę –Jesteś zagadką, Astorio Greengrass.
-A ty zamierzasz mnie rozgryźć? – prychnęła
kpiąco, podziwiając w myślach szybkość z jaką chłopak zdobył umiejętność tańca –Widać,
że jednak coś wyniosłeś z lekcji.
-Miałem świetną nauczycielkę.. dość
brutalną oraz nieczułą – potwierdził, puszczając jej oczko –Ale wynagrodziło mi
to zobaczenie Królowej Slytherinu bez żadnych masek.
-Żeby zobaczyć mnie bez masek musisz się
bardziej postarać, Ostatnio Nadziejo – Astoria wygięła niezauważalnie kąciki
ust, dygając nisko –Czemu miał służyć ten taniec?
-Podobno jeden taniec ze mną to zaszczyt
dla wszystkich – powiedział z teatralną wyższością –Możesz powiedzieć rodzinie,
że to jedna z twoich niesamowitych intryg, która miała za zadanie podnieść wam
prestiż.
-Zastanawiam się, kto tak w ogóle wierzy w
tą przykrywkę słodkiego dzieciaka, jakiego udajesz, Potter. Jesteś urodzonym
spiskowcem – młoda arystokratka powstrzymała szerszy uśmiech, kłaniając się na
koniec tańca –Co nie zmienia faktu, że jesteś durny.
-Co nie zmienia faktu, że nie zaprzeczyłaś,
że mnie lubisz – odparował, również robiąc tradycyjny skłon –Lubię zagadki,
Astorio.
-Nie zostaje mi nic innego niż życzyć ci
szczęścia, Harry.
-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-
Dziewczyna zacisnęła mocniej ręce na
chłodnym łańcuchu, ignorując przeraźliwe zimno. Odepchnęła się mocniej stopami
od ziemi pokrytej śniegiem, pobudzając huśtawkę do życia. Wiatr uderzył ją w
twarz, wywołując jeszcze większe rumieńce, a palce niemal przymarzły do
lodowatego metalu. Jednak i tego zdawała się nie zauważyć, unosząc wysoko brodę
oraz wyciągając język. Biała śnieżynka opadła na niego, rozpuszczając się od
razu. Był to niesamowity obrazek, niemal jak z bajki. Ośnieżony park,
opustoszały przez późną porę oraz niesprzyjającą pogodę. Czarne niebo oraz
mnóstwo jasnych gwiazd, ledwo widocznych przez światła Londynu. Młoda kobieta
samotnie siedząca na starej huśtawce, której jasne włosy wydostawały się spod
wełnianej czapki.
-Przeziębisz się.
Z cienia za nią wyłonił się chłopak, który
wcześniej był zupełnie niewidoczny. Biały puch skrzypiał pod jego ciężarem,
kiedy podchodził bliżej. W słabym świetle lampy jego włosy wydawały się
dziwnego koloru, a cienie na buzi wydłużyły się.
-W co ty jesteś ubrany? – parsknęła dziewczyna,
mierząc przybyłego wzrokiem –Wyglądasz jakbyś urwał się z balu.
-Prawdopodobnie dlatego, że to zrobiłem –
zaśmiał się wystrojony młodzieniec, wzruszając ramionami –Pansy źle się czuła,
a ja odczytałem twoją wiadomość.. musiałem wyjść.
-Całkowicie o tym zapomniałam, przepraszam!
– blondynka z szeroko rozwartymi oczami wpatrywała się w czarodzieja –I jak
Hermiona? A Harry?
-Gdy wychodziłem Potti tańczył ze starą
lady Kayną, a Hermiona rozmawiała z jakąś grupką mędrców – złożył grzecznie
raport, opierając beztrosko o rampę od huśtawki –Nie wzięłaś rękawiczek?
-Spieszyłam się, nie chciałam wpaść na rodziców
– przewróciła oczami, chowając ręce do kieszeni kurtki –Czyli zerwałeś się z Noworocznego
Balu, najważniejszego w świecie magii?
-Sytuacja tego wymagała – potaknął, mrużąc
powieki –Chcesz coś powiedzieć?
-Nie jestem pewna.. – chrząknęła,
spuszczając spojrzenie na swoje kolana –Pogrzeb był parę dni temu.. Rozmawiałam
dziś rano z Masonem i.. on wie. Tak naprawdę to wiedział nim to powiedziałam
otwarcie.
-Hmm?
-Wyjaśniła mu sytuacje.. dość ciężko było
mi patrzeć na jego zranione oczy, ale był na to przygotowany – ciągnęła coraz
cichszym głosem –Powiedział, że wciąż mnie kocha, ale rozumie, że ja kocham już
kogoś innego. Mas stwierdził, że tak naprawdę zdawał sobie z tego sprawę od początku
roku, że nasz związek się rozpada, ale nie chciał kończyć tego rozdziału.
-Hmm?
-Długo siedzieliśmy i o tym rozmawialiśmy..
nie chcemy stracić całkowicie kontaktu, ale poprosił bym dała mu czas..
oczywiście, że się zgodziłam.. – fioletowooka oblizała usta nerwowo –Dziewczyny
też nie były zaskoczone. Adele stwierdziła, że wciąż byłam nieobecna, a przy
Masonie nie wyglądałam na szczęśliwą.
-Hmm?
-Taak. To był ich pomysł, wiesz? – zaśmiała
się cicho, zagryzając wargę niepewnie –Jechałyśmy ze szkoły i zobaczyłyśmy ten
sklep. Namówiły mnie bym kupiła to oraz wysłała do ciebie żeby przekazał być..
lepszy… Blaise? Powiesz coś? Wiem, że musiałeś długo na mnie czekać i
zrozumiem, jeśli..
-Nie rozumiem – przerwał jej szybko,
wyciągając coś z kieszeni. W świetle lampy okazał się to średniej wielkości lizak
w kształcie serca. Czerwona barwa błysnęła, gdy uniósł prezent trochę wyżej –Wysłałaś
mi list z krótkim napisem „M. wie. U mnie wszystko w porządku. Przepraszam. A.”
plus wrzuciłaś to do koperty.
-Taak – potwierdziła, wiercąc się
niespokojnie –To takim symbol. Że to moje serca i w trafia do ciebie.. wiem, to
takie dziecinne, ale..
-Serce. Właśnie – ponownie przeszkodził
jej, marszcząc czoło –Właśnie tego nie rozumiem, Arya. Czekałem na ciebie tyle
czasu, pomińmy fakt, że mógłbym czekać jeszcze dłużej, gdybyś go potrzebowała,
ale.. przysłałaś mi to. Powiedz. Co to jest?
-Serce – powtórzyła, wzdychając –Wiem, że
to dziwne, ale..
-Serce. Całe – Zabini kucnął przed nią,
opierając się łokciami o jej kolana i trzymając lizaka na wysokości jej oczu,
przełamał go na pół. Blondynka wstrzymała oddech, czując dziwny ucisk w
okolicach piersi. Zagryzła mocno policzek, zastanawiając się co teraz.
-Ja..
-Nie. Teraz ja mówię – uciszył ją,
przyglądając połówkom serca. Zadowolony, wsunął jedną część do swojej kieszeni,
a drugą umieściła w jej płaszczyku –Jesteś moją drugą połówką, A., więc połowa
mojego serca ląduje u ciebie. Ja zachowam sobie tą część. Gdy będziemy razem,
to będę czuł, że moje serce jest całe.
-A jak jesteśmy oddzielnie, możemy cieszyć
się jedynie jego połową – dokończyła, uśmiechając się szeroko i mrugając oczami
–Uciekłeś z balu by mi to wyjaśnić?
-Uciekłem z balu, bo myślami wciąż byłem z
tobą, a nie z tym całym zamieszaniem – powiedział spokojnie, podnosząc się i łapiąc
ją za ramię by podnieść do góry. Uniósł brodę blondynki, gładząc ją
jednocześnie po policzku –Zimno ci.
-Teraz już gorąco – prychnęła, stając na
palcach by dosięgnąć jego ust. Oboje poczuli ogłupiające szczęście, gdy mocno
wtuleni w siebie, oddychali jednocześnie. Słowa przed chwilą wypowiedziane
wydawały się prawdziwsze niż można było przypuszczać. Teraz. Tutaj. Będąc ze
sobą, przytulając się, dotykając czuli, że są w odpowiednim miejscu. Ich miejscu.
-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-
Hermiona wciąż czuła się niesamowicie. Mimo
zmęczenia, które odczuwała w drodze powrotnej, teraz po ciepłej kąpieli nie
czuła się zupełnie śpiąca. Wielkimi oczami wpatrywała się w spoczywający na
palcu sygnet, który znaczył w tym momencie więcej niż zwykle. Wszystko miało
się teraz zmienić. Nie była już zwykłą Hermioną Granger, mugolaczką jakich
mnóstwo. Ten wieczór był oficjalnym wprowadzeniem jej do rodu Nott’ów, została
przedstawiona innym arystokratom jako ktoś równy ich pozycji. Parsknęła śmiechem,
przypominając sobie przeróżne reakcje. Niektórzy niemal przed nią klękali,
starając się zdobyć aprobatę Francisa, inni całkowicie ją ignorowali, a
pozostali pluli jadem. Mimo paru utarczek, nieprzyjemnych rozmów była
szczęśliwa. Ten bal okazał się wielkim wydarzeniem, a ona miała okazję poznać
paru ciekawych ludzi. Ponownie odtworzyła w głowie rozmowę z panem Brensenem o
nietypowych przypadkach różnic atomów magii. Z rumieńcami otworzyła drzwi do
sypialni, do których właśnie ktoś zastukał.
-Cześć.
Gryfonka zamarła, mrugając szybko. Przed nią
stał Draco Malfoy, nonszalancko opierając się o framugę. Jasne kosmyki opadały
mu na czoło, a lśniące kropelki świadczyły, że niedawno musiał brać prysznic. Ubrany
w zwykłe czarne dżinsy oraz szarą bluzę zdawał się zupełnie inną osobą niż z
tą, z którą tańczyła na balu.
-Cześć – wyszeptała, wciąż analizując
sytuację. W pewnym momencie zdała sobie sprawę, że stoi, powtórzmy, przed Draco
Lucjuszem Malfoyem ubrana w znoszoną piżamę. Dobrze, że założyła dziś te
fioletowe spodnie od dresów oraz starą koszulkę Harry’ego z nazwą jakiegoś
zespołu Quiddicha. Wczoraj miała tą upokarzającą pstrokatą piżamkę w żabki oraz
misie, z której wyśmiewał się Teodor.
-Wpuścisz mnie do środka? – zapytał z kpiną
chłopak, kiedy wciąż wpatrywali się w siebie bez słowa. Prefekt Naczelna szybko
się przesunęła, robiąc mu miejsce. Zamknęła za nim szczelnie drzwi, opierając o
nie plecami. Ślizgon rozejrzał się po uporządkowanym pokoju, zatrzymując dłużej
wzrok na jej biurku, gdzie otwarty był podręcznik od Transmutacji. W końcu
srebrne spojrzenie spoczęło na niej, mierząc ją z ciekawością.
-Co? – mruknęła, chowając dłonie za siebie.
-Nic, po prostu wyglądasz.. – Malfoy zrobił
krok w jej stronę, przekrzywiając na bok głowę –Jak Granger.
-Na balu mówiłeś, że to nic złego –
przypomniała, marszcząc brwi –Na dodatek moje włosy po tej całej fryzurze
oszalały, gdy tylko je uwolniono.
-Nie mówię, że to coś złego – obruszył się,
zatrzymując niecałe dwa kroki od niej –Jak wspominałem.. wolę cię właśnie taką.
Nieujarzmioną oraz.. piękną.
-Mmm.. po coś konkretnego przyszedłeś? –
chrząknęła zdenerwowana, rumieniąc się przez to intensywne wpatrywanie blondyna
w jej osobę.
-Taa. Chciałem pożyczyć notatki z Zaklęć –
prychnął, przewracając oczami.
-Oh, dobra. Właśnie je gdzieś tu widzia.. –
dziewczyna ruszyła w stronę biurka, ale mocny chwyt chłopaka zatrzymał ją. Szarooki
obrócił ją w swoją stronę, unosząc brwi.
-Naprawdę myślałaś, że wspiąłem się tutaj z
samych lochów, bo chciałem wziąć od ciebie durne notatki.. dodajmy, że o
trzeciej w nocy? – parsknął śmiechem, kiedy skrzywiła się –Czyżbyś o tej porze
przestawała myśleć, Granger?
-Ty natomiast nigdy nie zacząłeś myśleć,
durniu – powiedziała wyniośle, uświadamiając sobie, że teraz nic nie dzieliło
jej od Węża. Stała tak blisko niego, że mogła przyjrzeć się stalowym tęczówkom
z bardzo bliska. Czuła miętowy zapach jego oddechu oraz przyjemny aromat mydła –Nie
powiedziałeś po co przyszedłeś, Malfoy.
-Nie zaczynaj znowu z nazwiskiem, Granger –
burknął, uśmiechając lekko –I nim coś powiesz.. ja to co innego.
-Niech będzie – zgodziła się jednorazowo ze
swoim wrogiem numer jeden, który właśnie wsunął blade palce w jej ciemne loki –Po
co przyszedłeś, Draco?
-Po nic, Granger – wyszeptał, schylając się
i łącząc ich wargi słodkim pocałunkiem –Chciałem powiedzieć po prostu dobranoc.
-Powiesz to później – wymamrotała,
obejmując go mocniej, czym nie wzbudziła jego protestu. Z jeszcze większą
czułością, przytulił ją mocno. Dopiero teraz poczuł jak nieznośna troska ulatnia
się całkowicie, a supeł w brzuchu znika. Dopiero trzymając ją szczelnie we
własnych ramionach, wiedział że nic jej nie grozi. Dopiero teraz docenił ten
dzisiejszy wieczór. I dopiero teraz zdał sobie sprawę, jak cudowną była myśl,
że taką Hermionę Granger mógł widzieć jedynie on.
Przysięgam! Ostatnia scena podbiła moje serce! "Z jeszcze większą czułością, przytulił ją mocno. Dopiero teraz poczuł jak nieznośna troska ulatnia się całkowicie, a supeł w brzuchu znika. Dopiero trzymając ją szczelnie we własnych ramionach, wiedział że nic jej nie grozi. Dopiero teraz docenił ten dzisiejszy wieczór. I dopiero teraz zdał sobie sprawę, jak cudowną była myśl, że taką Hermionę Granger mógł widzieć jedynie on." - myślę, że nie jestem w stanie opisać jak bardzo wzruszył mnie ten fragment. Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. / Laura.
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo za te miłe słowa :D Dzięki Twojemu komentarzowi byłam dziś cała w skowronkach :D
UsuńCzy nie jest trochę dziwne to, że taka rozsądna dziewczyna jak Hermiona, rozważając swój ewentualny związek z Draco ani razu nie wspomina o tym, że jest on zaręczony z inną? Co więcej z poprzednich rozdziałów wynika niejako, że Malfoy jest gotowy spełnić swój obowiązek bez względu na okoliczności... W każdym razie jak do tej pory nic nie świadczy o jego zamiarze odstąpienia od umowy... Podobnie jest z Blaisem i Aryą. Z treści tego rozdziału wynika, że Blaise jest zdecydowany poślubić Pansy jeżeli ta w między czasie nie zakocha się w kimś innym... Zastanawiam się więc jaka rola w tym wszystkim przypada dla Aryi? Trochę to wszystko zagmatwane.... Samoistnie nasuwa się pytanie, po co właściwie Draco i Blaise zawracają głowy Hermionie i jej koleżance skoro mają w planach poślubić inne kobiety? Czy Teodor jako bratnia dusza Granger, a w dodatku osoba, która orientuje się doskonale zarówno w jej uczuciach jak i zamiarach Draco, nie powinien raczej studzić zapędy młodych, wręcz bronić przyjaciółki przed Malfoyem ? ... Przyznam szczerze, że spodziewałam się czegoś innego po tym rozdziale... Po cichu liczyłam na to, że Harry zatańczy swój pierwszy taniec z Hermioną, czym wzbudziłby pewnie wielką sensację ale też pokazał, że są w tym wszystkim razem ("razem przeciwko całemu światu").
OdpowiedzUsuńPrzykro mi, że Ciebie rozczarowałam, ale masz racje. To, że ja coś wiem, to nie znaczy, że wszyscy inni też o czym wciąż przypomina mi moja kochana beta. Non stop przypomina mi, że nie mogę wam tak dopowiedzieć swojej "wizji" jak jej. Mój błąd z tym wszystkim, ale postaram się uzupełnić to wszystko w następnym rozdziale. A co do tańca Harry'ego i Hermiony.. miałam przez chwilę chęć by to napisać tak jak mówisz, ale zdecydowałam, że H. ma być przedstawiona jako członkini rodu Nott'ów, a Harry ma zaskoczyć wyborem partnerki.
UsuńObiecuję się poprawić!
Dziękuję za komentarz :D
Czyżby trzecia? Przeczytam i zaraz wracam.
OdpowiedzUsuńHaha, tak jesteś trzecia :D
UsuńPięknyyyyyyyyyyy rozdział!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńKocham go!!!
Końcówka jest prześliczna!!!
Kocham, ubóstwiam, wielbię takiego Draco!!!
Pisz dalej!
Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału!!!
Pozdrawiam
E.L.
PS- zapraszam też na mojego bloga: dramione-hogwarckie-opowiesci.blogspot.com
Byłabym zaszczycona komentarzem!
Haha, jejku!
UsuńDziękuję!!!! <333
Następny rozdział prawdopodobnie w weekend, bo staram się wykradać wolne chwile i pisać, pisać :D
A na Twojego bloga z największą przyjemnością zajrzę, a jutro możesz się spodziewać komentarza ode mnie (proszę nie przejmuj się, że znając życie będzie dość chaotyczny)! <3
Ściskam ciepło!
Akurat dzisiaj u mnie pojawił się nowy rozdział. Nie zdziw się jeśli jak zobaczysz pierwsze rozdział pomyślisz, że to opowiadanie jest za przeproszeniem do dupy. Dopiero na 17 rozdziale jakoś zaczęłam się rozkręcać. To jest mój pierwszy blog
UsuńPozdrawiam
E.L.
Czuję się zrelaksowana, wzruszona i spełniona po tym rozdziale! ^-^ Jest po prostu niesamowity!! <3 Płakałam ze szczęścia czytając tę ostatnią scenę. Wreszcie są żywe opisy Dramione :D Nie chcę Ci wypominać tego, że wcześniej ich brakowało, broń Boże! Rozumiem, że musiałaś to trochę rozpisać, żeby nie było takie przesłodzone. Po prostu jestem mega szczęśliwa, czytając takie sceny jak ta ostatnia *.*
OdpowiedzUsuńOpis Balu Noworocznego: nie wiem, czy kiedykolwiek czytałam coś lepszego. Wszystko (miejsce, ludzie, stroje) opisałaś tak dokładnie, a zarazem tak pięknie, że podczas czytania przeniosłam się do zamku! Kiedy czytasz opowiadanie i przenosisz się w świat wykreowany przez autora to wtedy jest to dobra lektura. Nie każdy potrafi przenieść czytelnika w inny wymiar. A Ty, kochana Lupi, to robisz! <3 I to robisz w WIELKIM stylu :D
Nie mam określenia do tego, jak wspaniale (bo "wspaniale" nie określa wspaniałości tego tekstu) wykreowałaś charaktery poszczególnych postaci. Serio, przez pewien czas zastanawiałam się, czy ci arystokraci nie pojawili się gdzieś u Rowling ;o
Rozbawiła mnie rozmowa węży na początku rozdziału XD
" –Draco.. na twój widok zaniemówiłem. A na twój Marcusie niemal nie umarłem z wrażenia.
-Czy on cię właśnie podrywa? – Milli zachichotała, całując czule policzek Flinta –Mam być zazdrosna?
-Nie masz o co.. moim celem jest dzisiaj ten piękniś – Zabini wskazał na rozbawionego teatrzykiem Draco, a potem mrugnął do niego zalotnie –Jeszcze będziesz mój blondasku.
-Nie będę o niego walczyć – dodała kpiąco Astoria, dotykając delikatnie ramienia cichej Pansy –Kochanie, może nasi partnerzy uciekną wzbudzając sensacje, a my weźmiemy ślub?" XDDD Brechłam niepohamowanym śmiechem przy tym :DD
Zostawiasz wątek Pansy wciąż taki tajemniczy, chłodny. Ta Ślizgonka zawsze gdzieś się pojawia, ale nie wtrąca ze swoimi sprawami. To też ciekawy pomysł. Ale chyba jednak, po tym ostatnim opisie jej zabójstwa, brakuje mi trochę rozwinięcia tego wątku '-' Draco i Hermiona jej pomogą wyrwać się ze szpon ojca? Albo ona sama się od niego odsunie? Nic nie narzucam, czekam na wyjaśnienie tej sprawy :D
Haaaarry i Astoriaaa :D Jakoś chyba jednak polubiłam tę parę ^-^ Ładnie się "komponują" ze sobą xD Jestem ciekawa, co rozwinie się pomiędzy nimi! <3
Zainteresowałaś mnie postacią mamy Blaise'a. Próbuję grać na gitarze, (chociaż w ogóle mi nie wychodzi ;-; ) i tańczę, więc muzyka odgrywa bardzo ważną rolę w moim życiu. Dlatego ujęła mnie ta kobieta. c; Jej historia mogłaby być autorytetem dla innych osób. Inspirowałaś się kimś, czy całkiem ją wymyśliłaś? Ogólnie w tym rozdziale pojawiło się dużo życiowych historii innych osób. To pokazuję, jak nieskończona jest Twoja wyobraźnia! <3
Cóż Ci mogę jeszcze napisać Lupi? Kocham Twojego bloga! Ty, Kercia (której opowiadanie również ubóstwiam!) i wielu innych autorów fan fiction tworzycie coś niezwykłego. Tworzycie sztukę ^.^ I twórzcie ją dalej jak najdłużej, bo dzięki Wam możemy przenosić się w inną rzeczywistość! <3 <3
Zdrówka, szczęścia i miłości
/AM
P.S: Ten komentarz jest chyba dłuższy niż te dotychczasowe, ale wreszcie (mam nadzieję!) udało mi się napisać wszystko to co chciałam Ci napisać o tym rozdziale. Niekiedy pomijam jakieś kwestie, bo przez te niesamowite ostatnie sceny, zapominam o nich :(
A! No i dziękuję, że odpowiadasz na moje komentarze c; Czasami wchodzę tutaj tylko po to, żeby zobaczyć, czy coś mi odpisałaś XD To niesamowicie miłe z Twojej strony <3 <3
Nie.. mam.. pojęcia.. jak.. odpisać...
Usuń(przepraszamy użytkownik Lupus Lumos właśnie przeżywa chwilowy bezdech z wrażenia)
Naprawdę.
AM.
AM..
AM...
Nie mam pojęcia jak odpowiedzieć na ten komentarz, bo.. nie ma odpowiednich słów, które by wyraziły TO CO WŁAŚNIE PREŻYWAM. Jestem.. zasmarkana, bo popłakałam się już kolejny raz.. muszę rzucić żelki, to pewnie przez nie jestem taka miękka. Ale jak nie powstrzymać łez radości, kiedy ma się kogoś tak cudownego? Mam ogromne szczęście, AM, że wciąż tu jesteś, czytasz i komentujesz! To wielkie wyróżnienie dla autora (nawet tak amatorskiego jak ja, BA! szczególnie dla tak amatorskiego jak ja!), kiedy ktoś pod KAŻDYM rozdziałem daje znak, że wciąż tu jest.. i to z takim wielkim BUM. Tak bardzo, bardzo, bardzo dziękuję! Nie chce mi się wierzyć, że to są słowa o czymś co napisałam.!
Dramione będzie teraz więcej i więcej, a co do tego fragmentu z balem.. jeny, powtórzę się. Dziękuję! <3 Mogę przyznać, że kiedy ja czytam komentarz od Ciebie również przenoszę się do innego świata, gdzie wszystko wydaje się takie radosne :D Każdy bohater ma w sumie jakąś cząstkę moich przyjaciół (nie, wśród moich przyjaciół nie ma mordercy typu Pansy xD), ale i mnie w sumie. Ahahaha, cieszę się, że troszkę zdołałam Ciebie przekonać do Hastorii (Harry&Astoria), bo na pewno !spojler! nie będzie tu Hinny >,< A co do mamy Diabełka.. hmm, ostatnio lubię słuchać muzyki klasycznej, a wiolonczela wydawała się piękna.. mój przyjaciel również gra na gitarze, dlatego między innymi jest to instrument Blaise'a. Ale samą Saimę wymyśliłam sobie, może jest ktoś taki, nie wiem :D
A co ja mogę jeszcze dodać, AM? ;.;
Tak jak i Ty podziwiam sztukę pisarską Kerciaka, jak i wielu innych autorów ff. Często wydaje mi się, że jeszcze bardzo długa droga przede mną by podszlifować styl na chociaż podobny poziomem do ich. Ale o to w tym chodzi, o kształtowanie "sztuki pisarskiej", a dla mne to również wielka zabawa. Jak i niesamowite doświadczenie, kiedy poznaje kogoś tak niesamowitego jak Ciebie.
Tak bardzo chciałabym Cię teraz uściskać, a potem pomachać pustym pudełkiem po chusteczkach, którymi tamowałam powódź moich łez wzruszenia :P
Ściskam tak mocno, że niemal duszę,
cała Twoja,
Lupi♥
PS. Każdy komentarz od Ciebie jest jak najsłodsza niespodzianka, a wielkość nie jest ważna. A odpowiadać na te arcydzieła to zaszczyt, przyjemność oraz zabieranie rodzinie chusteczek! <3
PPS. Jeszcze raz.. DZIĘKUJĘ TAK BARDZO. To właśnie dla takich osób, jak Ty, wena pojawia się i marudzi by coś z nią robić >,<
Totalnie mnie rozwaliłaś tym rozdziałem!
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę się doczekać kontynuacji!
Pozdrawiam,
HH
P.s. wybacz, że tak krótko ale piszę na telefonie z gorączką...
Pięć pierwszych słów sprawiło, że myślami zamiast przy matematyce, bujam w chmurach!
UsuńBardzo dziękuję i za komentarz, i za miłe słowa <3
Parę słów sprawia, a człowiek szczerzy się jak szympans >,<
Zdrowiej szybko!
Pozdrawiam cieplutko,
Lupi♥
Kocham ten rozdział!!!
OdpowiedzUsuńNiektóre dialogi po prostu mnie rozwaliły. "Akceptuję twoją prośbę chłopcze" i te całe sztywne gatki - po prostu mega!
Tak się cieszę tymi wszystkimi pocałunkami Draco i Hermiony *.* Tylko dlaczego on musi już kogoś mieć? Dlaczego? No i mam takie małe pytanko. No bo jak Hermiona ma tę więź z Teodorem, to ona jakby weszła do jego rodziny tak? I oni potem mają ze sobą być czy coś? ( Sorki, że pyta, ale po prostu trochę mnie to zastanawia ;) )
I Arya i Blaise *.* Przez chwilę się bałam, że Blaise się wkurzył, ale czegoś tak romantycznego to się nie spodziewałam ;)
I rozmowa Astorii z Harrym była świetna :D czyżbym wyczuwała romans czy to tylko moja psychika wszędzie się go doszukuje? ;)
Nie mogę się już doczekać kolejnego rozdziału :)
Życzę weny i pozdrawiam :)
Maggie Z.
dramione-never-forget-you.blogspot.com
PS. Teraz czytam "Grę o tron" i tak skojarzyłam sobie wargów z Nottem ;) No i to "Lady Hermiono I Takiego Imienia" ;) Czyżbyś też miała coś wspólnego z tą serią czy tylko się mylę? ;)
Maggie Z., czekałam tak długo by odpisać Tobie na komentarz! :D
UsuńCieszę się, że udało mi się wywołać u Ciebie uśmiech, bo ja się szczerze teraz jak gupek!
Tak, to że ma więź z Teo, to sprawia, że postanowili włączyć ją do rodziny ( w końcu za rysa by była, gdyby pozostała zwykłą mugolaczką, gdy Nottowie to potężny ród!! :P ), ale nie, nie muszą brać ślubu :D raczej została zaadoptowana, niż zareczona >,<
Blaise bywa moją odskocznią od trudnego Draco i lubie robic z niego uroczego romantyka! :D
Astoria i Harry, heheheh :3
AAAA! Kocham GoT tak bardzo! To moja obsesja, a gdy zaczęłam pisać dramione zamarzyłam o takich trochę klimatach u arystokracji jak w GoT :D Tak! Wargowie, wilkory to cudowny pomysł Martina, a ja go podkradłam (zapewne ku jego rozpaczy, ale cóż staruszku!)
Jak się podoba Gra o Tron ( i nie pytam o moją własną :P )? ^_^
GoT jest takie genialne *.* Aktualnie jestem na 100 stronie 1 części 3 części i po 1 odcinku <3 Powoli się już przyzwyczajam, że wszyscy giną ;) no i te spoilery -_-
UsuńA Ty czytasz, oglądasz czy to i to? :)
Skarbie mój najdroższy! Zawsze będziesz miała we mnie oparcie i wiesz, że uwielbiam tę historię całym swoim maleńkim serduszkiem... ale to co powiedział anonim do góry to spora prawda. Tylko ja powiem, że w żaden sposób mnie nie rozczarowalaś :) Aczkolwiek też mnie to bardzo zastanawia - to wygląda jakby Draco czy Blaise grali na uczuciach dziewczyn, z którymi nie będą (a przynajmniej tak się zachowują, jakby mieli na sto procent poślubić arystokratki). Mam nadzieję jednak, że ta sprawa znajdzie wkrótce wyjaśnienie.
OdpowiedzUsuńAle do rzeczy!
Rozdział był przecudowny, ale tego chyba nie muszę już mówić? Wiesz dobrze, że cokolwiek napiszesz (tak szczerze to z chęcią przeczytałabym nawet Twoją listę zakupów... spodziewam się na niej tony żelków!) będę to uwielbiać i czytać z największym zapałem! Naprawdę poczułam się jakbym była obecna w sali pełnej czystokrwistych czarownic i czarodziejów, patrzących na mnie z góry i unoszących brwi w pogardliwym geście. Twoje opisy są magiczne, przepiękne. Powtarzam się, ale po prostu nie mogę się powstrzymać!
Potter! Halo, czy on właśnie wszedł do sali, w której większa część gości to poplecznicy Voldemorta? Złoty chłopiec? Ten, który ma zgładzić Czarnego Pana?
Zamurowało mnie! Harry, mój kochany, odważny Harry!
I mi wcale nie przeszkadza, że to nie z Hermioną zatańczył pierwszego tańca. Wiesz, że uwielbiam go z Astorią :D A Hermiona z Nottami musiała wyglądać obłędnie.
Blaise i Aria... o Boże! To była najsłodsza rzecz na świecie! Cieszę się, że ona zdecydowała i teraz nikt już nie będzie cierpiał (prawda? Powiedz, że prawda... :c).
No i końcówka... mój Malfoy! Taki kochany! ♥ Myślałam, że się posikam gdy
Wyobraziłam sobie gdy przyszedł, oparł o framugę i spojrzał na nią... a potem z sarkazmem powiedział, że przyszedł po pracę domową! :D
Dobra, a teraz przejdźmy do sedna...
Lupi. Chciałam powiedzieć Ci to już kilka rozdziałów temu, a teraz, zwłaszcza, że wynikł podobny temat na początku...
Jestem łagodnym człowiekiem. Naprawdę, bardzo łagodnym! Ale... jeśli Malfoy nie będzie z Hermioną... Jeśli ta historia nie będzie miała happy endu... Znajdę Cię... Wywlekę Cię z Twojego ciepłego łóżeczka... I naprawdę ja bym się na Twoim miejscu bała!
(Nie no, ja żartuję, przecież wiesz! Ale na niczym mi tak nie zależy jak na szczęśliwym końcu dla tej dwójki ♥).
Uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, kocham tak mocno! I dziękuję za niesamowity, jak zawsze, komentarz u mnie. Jeszcze go nie skomentowałam, bo w wolnej chwili wolałam przeczytać Twój rozdział, ale na pewno to zrobię! ♥
Całuję Cię całą mocno, bardzo bardzo bardzo!
Twoja, już zawsze na zawsze... (od razu nucę piosenkę z Kubusia Puchatka... kojarzysz? :D)
Kercia! ♥♥
Po opublikowaniu komentarza widzę tu parę błędów, hah o Boże Kercia, co ty odwaliłaś... ale nie usuwam komentarza! Masz tylko dowód na to, że pisałam go w wielkich emocjach, w ciągu dosłownie kilku minut :) Nie gniewaj się na mnie za to! ♥
UsuńKercia, ja nie widziałam żadnego błędu, ale jak bym miała go zauważyć, gdy jestem pochłonięta każdym słowem? :D
UsuńUlga. To po pierwsze, bo wizja rozczarowania Ciebie była bardzo przerażająca!
Co do "D i B wykorzystują H i A", tak rozwiązanie spelulacji będzie w nie tym, a następnym rozdziale :D mam nadzieje, że będzie dość logiczne, ale z moja wyobraznia bywa trudno. Nie dam dziewczyn wykorzystać o nie! Ale co poradzę ze zakochani glupieja? :D
Hmm, Harry'emu w sumie nic nie groziło, bo na Balu nikt nie miał niby prawa go atakować, ale i tak Wybraniec wykazał się odwagą. Zatańczył z H w mojej głowie >,< ale nie mógł cały czas, czemu? później wytlumacze :D Astoria i Harry.. ahh, lubie pisać z nimi fragmenty jak beznadziejne nie wychodzą :P
Blaise teraz, taak TERAZ, będzie radosny jak skowronek, ale wojna, to wojna! nic nie obiecuje :>
Kerciak, zakończenie nie może być za bardzo smutne, bo.. moja kochana beta potrafi być groźna, równie bardzo jak Ty! A wizja furii, gdy coś zrobie bardzo szkodliegwo bohaterom jest..AAA. A jeszcze Twoje groźby.. mój łóżko.. dobrze, że do zakończenia mimo wszystko daleko :D
Tak bardzo uwielbiam każdą literę w każdym Twoim komentarzu, opowiadaniu.. najchętniej drukowałabym wszystko co piszesz i przyklejała na scianach w pokoju, ale mama stwierdziła, ze farba odprysnie >,< dobrze ze mam lustra! :D
Ja też mocnoooo ściskam, a zaległości nadrobię!
Może czas długi trwać to
Przy Tobie szybko płynie czas
Jak nie wiem co..
Jakoś tak szło!
Hahahaha, jesteś moim żelkiem, Kercia! A Lupisiowie kochają żelki! >,<
uhuhuh!
<3
taak, właśnie kładę się spać :D
Dobranoc! <3
LUPUŚ!!!!!! W KOŃCU!!! Spełniasz moje największe marzenia! Boże. Blaise i Arya. To mnie tak uszczęśliwiło! Jaka jestem szczęśliwa! Są razem,w końcu są razem,w końcu są razem!!!! ♥♥♥♥ Koooocham!!!! ♥♥♥♥ I te serduszko cukrowe ♥♥♥ Symbole są wszędzie,kocham ten symbol ♥♥ Boże,jaka ja jestem rozemocjonowana! O niczym innym nie myślałam przez cały czas czytania tego cudownego rozdziału jak o tym,że gdzieś tu jest mały skrawek dla fanów Arise (no i dla mnie-głównej fanki,hehe ♥♥♥).
OdpowiedzUsuńAle nie zapominam też o Harrym.Który jest w moich myślach już z Astorą xDxDxD. Mam nadzieję,że coś z tego wyniknie.
I że coś wyniknie ze swatania Teo i Luny,ahahaah :D Piękne ♥♥♥
No i oczywiście Draco i Hermi. Tak. Muszę coś o nich napisac. Bardzo ładnie,niech tak tańczą i się całują :D
Ale ARISE!!!!! AAAAAAA!!!! Jest!Jest!Jest! ♥♥♥♥
Lupuś dziękuję! Mam nadzieję,że następnym razem będzie trochę więcej o Blaisie,ale niczym nie pogardzę :D
Weny,zdrówka i czasu życzę! Czekam na rozdział! ♥♥♥
Hahahaha, Gucha, czekałam na tą reakcję! Cały fragment pisałam, zastanawiając się jak zareagujesz i czy nie zawiodę! ALe widząc tyle serduszek.. cieszę się, że nie jest źle! :D Tak, Arise.. tak, niedługo będzie więcej ich jeszcze i jeszcze (no bo czyż mama Diabełka nie zechce poznać Anielicy Aryi? ^_^ )!
UsuńHarry i Toria, ahh a miała to być jeszcze tajemnica :D
Nwm czy Teodor będzie taki chętny do swatania, Hahahah! A Luna ma w głowie Neville'a :P
Hahahah, wow! Dramione znalazło swoje miejsce w komentarzu o Arisie >,< Dobrze, będą tańczyć i się całować, a zajmiemy się Arise :D
Czekam na kolejny komentarz, kochana! Bo każdy sprawia, że mam świadomość, że ktoś lubi wątki i innych bohaterów (tak mówię o Diabełku xd ) !
Ściskam Ciebie mocnooo! <3
WRÓCIŁAM I POSTARAM SIĘ DZISIAJ NADROBIĆ WSZYSTKO
OdpowiedzUsuńCUDOWNY *-* przez cały ten rozdział uśmiech nie schodził mi z buzi xd weny życze i do nast. :D <3
OdpowiedzUsuńDZIĘKUJĘ< DZIĘUJĘ< DZIĘKUJĘ <33
UsuńMam nadzieję, że mimo takiej przerwy, jeszcze trochę mnie lubisz :D
Zapraszam na następny! ::*
Mam pytanko, kiedy następny rozdział?? Bo nie mogę sie już doczekać( ˘ ³˘)♥
OdpowiedzUsuńJuż jest! ♥
Usuń