Cześć wam!
Mam nadzieję, że jeszcze ktoś tu jest.
Przepraszam za tak długą nieobecność. Zawaliłam sprawę, wiem i bardzo
przepraszam. To się nie powtórzy. Niedługo zaczną mi się rekolekcje i wtedy na
pewno postaram się napisać coś w zapasie!
Zapraszam do czytania i jeszcze raz przepraszam!
Rozdział sprawdzony :)
Lupi♥
Hogwart spał, a przynajmniej tak mogłoby się zdawać. Świece w komnatach w
większości były pogaszone, uczniowie leżeli w swoich łóżkach, a duchy
przepływały z jednej pustej klasy do drugiej. Nawet Irytek o tej porze
zaprzestał męczeniu starego Filcha, udając się w podróż na najniższe partie
lochów. Nauczyciele również oddali się ramionom Morfeusza, jedynie Severus
Snape miotał się nerwowo po swoich komnatach. Dyrektor szkoły natomiast
przechadzał się spokojnie po korytarzach szkoły, a szkliste, niebieskie oczy
błyszczały miłością do tego miejsca. Stary czarodziej zamiatał purpurowymi
szatami posadzki, kiwając głową paru portretom, które o dziwo jeszcze nie zasnęły.
Mogłoby się wydawać, że to kolejna z wielu monotonnych oraz spokojnych nocy,
która zawitała do świata magii.
-Co zrobimy jak skończę szkołę?
Dziewczyński głos przerwał ciszę, która panowała, a mgiełka jej oddechu
pojawiła się na chłodnym powietrzu. Właścicielka owego sopranu siedziała
na szczycie Wieży Astronomicznej, wpatrując w rozgwieżdżone niebo.
-A co byś chciała robić?
Uczennica obróciła się spoglądając na swojego towarzysza, który leżał
swobodnie, również z głową skierowaną w stronę świetlistych punkcików. Ciemne
włosy były roztrzepane, a błękitne tęczówki skryły się teraz za wachlarzami
rzęs, gdy przymknął powieki. Zwykła prosta szata została póki co zamieniona na
proste bojówki oraz długą koszulkę z logo jakiegoś magicznego zespołu
rockowego.
-Żyć – stwierdziła cicho, starając zapamiętać każdy szczegół chłopaka. To
jak parę kosmyków zsunęło się na jego czoło, to jak zakrzywiony był lekko jego
noc. To jak jego usta wyginały się w krzywym uśmieszku, a ciemne brwi unosiły
do góry w wyrazie troski. Chciała chłonąć tą chwilę całą sobą, pamiętać go
lepiej niż siebie.
-Będziesz żyć, obiecuję – powiedział spokojnym, ale poważnym głosem, który
dodał jego ukochanej otuchy. Młody mężczyzna przyglądał się teraz jej równie
otwarcie co ona jemu, a to świdrujące spojrzenia wydawało się dziewczynie jak
najbardziej na miejscu.
-Będziemy żyć – poprawiła go stanowczo, podnosząc głos jak gdyby miał on
dotrzeć do samych Założycieli, którzy nad nimi podobno czuwali –Bo co to byłoby
za życie bez Ciebie?
-Mniej kłopotliwe – zażartował niebieskooki, wywołując tym jedynie
rozbawiony grymas czarownicy –Chodź tu do mnie.
Nastolatka nie wykłócała się za bardzo o ten rozkazujący ton, z chęcią
wtulając się w szerokie ramiona. Zadrżała, ale nie z zimna, bo pamiętali oboje
by rzucić zaklęcie ogrzewające na ubrania. Nie, ona zawsze tak reagowała na
najmniejszy dotyk tego właśnie arystokraty. Ułożyła brodę na jego klatce
piersiowej, a jasne włosy rozłożyły się w wachlarz. Złapała między dwa palce
guzik jego bluzy, pociągając lekko by zwrócić na siebie uwagę szafirowych oczu.
-Jeśli zginiemy.. – zaczęła szeptem, kładąc palec wskazujący na jego
wargach, gdy miał już zaprzeczyć –Jeśli zginiemy, to razem, bo.. ja nie chcę
żyć bez ciebie. Wiem, że to okropnie egoistyczne z mojej strony, ale.. kocham
cię tak bardzo. Ludzie mogą myśleć, że nie wiemy czym jest najczystsze uczucie
czy największa miłość, ale.. jeśli moje serce nie jest twoje, to nie wiem już
co jest prawdą. Po prostu.. obiecaj mi, obiecaj, że cokolwiek się stanie
będziemy razem.
-Ja..
-Salazarze.. – blondynka usiadła gwałtownie, dopiero zdając sobie sprawę co
przed chwilą powiedziała. Zasłoniła twarz dłońmi, zerkając na chłopaka przez
palce. Czemu po tym całym wyznaniu przyszło jej do głowy, że on wcale nie kocha
jej tak jak ona jego? Może dopiero jego uczucie do niej kwitnie, a ona
wyskoczyła tutaj z jakże beznadziejnym wyznaniem –Rozumiem, jeśli ty tak na to
nie patrzysz. Wiesz, ja.. czasem tak miewam, że plotę głupoty o czym dobrze
wiesz, więc.. ale głupotą nie jest to, że cię kocham .. ja..
-Teraz właśnie pleciesz głupoty – westchnął chłopak, wspierając się na
łokciach i uśmiechając szeroko –Jesteś.. ja.. cóż. Kocham cię tak bardzo, że
mnie to przeraża, a tym bardziej, że.. nie chcę cię zawieść. Nie jestem typem
romantyka czy czułego męża.. ja.. nie potrafię mówić takich rzeczy i nie będę
się już powtarzał, więc zapamiętaj sobie to co zaraz powiem. Jesteś największym
szczęściem jakie mnie spotkało, jesteś moim światem, a ja.. nie umiem
powiedzieć nic co by bardziej ukazało moje uczucia..
-Nie mówisz tego wszystkiego przez presję, prawda? – blondynka zachichotała
nerwowo, wyginając palce –Wiem, że wojna, koniec szkoły wszystko komplikuje i ..
-Zamknij się – warknął chłopak, chwytając ją za nadgarstki i przyciągając do
siebie. Gwałtownie złapał ją za brodę, przyciskając swoje usta do jej
malinowych warg. Pocałunek był przytłaczający, miażdżący oraz porywczy.
Blondynka osunęła się na plecy, trzymając ręce nad głową, gdzie przytrzymywał
je mężczyzna. Dziewczyna westchnęła, czując ciężar jego ciała na swoim, chłodne
palce sunące po jej ciele. Uwolnionymi rękami przyciągnęła go jeszcze bardziej,
zachwycając się jękiem jaki wywołało szarpnięcie nastolatka za włosy. Nie zdała
sobie sprawy, w którym momencie leżała jedynie w bieliźnie, ale czuła
smagnięcie lodowatego powietrza na skórze, kiedy ubrania z zaklęciem
ocieplającym zniknęły. Zaprotestowała jednak, gdy chłopak sięgnął po różdżkę by
przywrócić działanie magii. Chciała czuć wszystko. Chropowate kamyki wbijające
się w jej nagie plecy, chłodny wietrzyk czy delikatne światło księżyca
oświetlających ich. Wyobrażała sobie ten moment niezliczoną ilość razy. W jej
głowie miał być idealny, miał stać się najpiękniejszym początkiem ich wspólnego
życia. W żadnym jednak razie nie widziała tego w ten sposób. Ta dzikość, ta
namiętność zastąpiły delikatność oraz niepewność jaką kiedyś pragnęła.
-Marcus.. – szepnęła, rozpaczliwie przytulając się do ukochanego, który
unosił się nad nią parę centymetrów –Nie zostawiaj mnie..
-Nigdy, nigdy.. – przyrzekł zduszonym głosem, łącząc ich opuchnięte wargi
kolejnym pocałunkiem pełnym uczucia –Kocham ciebie, Millicento, kocham.
-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.
-Poczekaj.
-Granger.. czy naprawdę masz zamiar teraz dawać mi wykład o późnej porze i
łamaniu regulaminu? – warknął zirytowany chłopak, kiedy silny uścisk zatrzymał
go w miejscu –Jestem troszkę nie w humorze by wysłuchiwać nudne monologi
napuszonej Prefekt Naczelnej.
-Co się stało? – gryfonka zignorowała złośliwe uwagi, wbijając stanowczo
wzrok w rozproszone oczy ślizgona –Pytam nie jako napuszona Prefekt Naczelna, a
.. przyjaciółka.
-Przyjaciółka – powtórzył kpiąco, potrząsając poddańczo głową –Pansy..
-Jesteś draniem – syknęła Hermiona, zaplatając ramiona na piersi –Chodź, nie
będziemy tutaj rozmawiać o Pans. Ściany mają uszy..
-Stała czujność – zanucił ponuro blondyn, podążając za brązowooką na siódme
piętro –Czyń honory.
Przyjaciółka Wybrańca uniosła jedynie brodę, zastanawiając się nad pomieszczeniem.
Czując na sobie intensywny wzrok Malfoy’a, dość trudno było się jej skupić. Tym
bardziej, że wciąż miała w głowie myśl, że jest po północy, po zamku raczej
nikt nie chodzi. Zerknęła kątem oka na ślizgona, lustrując go wzrokiem. Luźne
szare dresy układały się nisko na biodrach, a luźna bluzka z długimi rękawami
podkreślała niebiesko-szare tęczówki.
-Już – mruknęła, napotykając jego chłodne spojrzenie. Blondyn podszedł do
pojawiających się drzwi, wyprzedzając dziewczynę i chwytając za stalową klamkę.
Gryfonka obserwowała jak przekręca gałkę, uchylając wejście.
-Serio, Granger? – chłopak nie powstrzymał szerokiego uśmiechu cisnącego mu
się na usta, parskając śmiechem –Myślałem, że mamy .. rozmawiać?
-O co ci chodzi? – Prefekt Naczelna zmarszczyła brwi, przechodząc obok Węża
i wchodząc do środka. Od razu poczuła, że się rumieni i zapewne stoi teraz cała
czerwona –Chciałam miejsca, gdzie będzie nam wygodnie.
-Jak dla mnie jest bardzo.. wygodnie – zaśmiał się Draco, wskakując na
wielkie łoże, które było jedynym meblem w wyczarowanej komnacie. Ściany miały
błękitny odcień, a miękki szary dywan uginał się pod stopami. Na środku stało
posłanie, które spokojnie zmieściłoby z pięć dorosłych mężczyzn. Balustrady
utrzymywały srebrne kotary, a wyrzeźbione wzory na nich wyglądały mistrzowsko.
-Mhmm.. – westchnęła Hermiona, niepewnie zerkając na chłopaka, który
rozłożył się na materacu niczym królewicz. Szare tęczówki odnalazły ją, a
wąskie usta ułożyły w kpiący uśmieszek –Co ciebie jeszcze tak bawi, Malfoy?
-Krępujesz się usiąść obok mnie na łóżku, mimo że parę dni temu spałaś ze
mną? – blondyn uniósł brew, lustrując ją wzrokiem –Nie masz się czego bać,
Granger, nie rzucę się na ciebie jak Weasley na kurczaki..
-Fuj, czy ty porównałeś siebie do Rona? – zachichotała dziewczyna, sadowiąc
się na brzegu łóżka. Dracon, który skrzywił się teatralnie, złapał ją mocno za
nadgarstek wciągając głębiej na materac. W ten sposób przyjaciółka Złotego
Chłopca leżała rozciągnięta na samym środku w minimalnej odległości od chłopaka.
-Zapomnijmy o tej feralnej wpadce poetyckiej – poprosił spokojnie, opierając
brodę na dłoni i zerkając na nią poważnie –To prawdopodobnie przez ten ciężki
stan w jakim się teraz znajduję..
-W porządku.. co się stało? – nastolatka z ciekawością przyjrzała się bladej
twarzy, która teraz mogła uchodzić za dzieło jakiegoś wielkiego artysty. Leżąc
tak blisko blondyna, mogła jednak dojrzeć szczegóły, które sprawiały że syn
Narcyzy wydawał się mniej idealny. Niewielka blizna przecinała koniec jego
lewej brwi, a prawy kieł miał minimalny uszczerbek, który pewnie był skutkiem
głupiej zabawy dziecka, jakim kiedyś musiał być dziedzic Malfoy’ów.
-Chodzi o Pansy.. – zaczął po paru chwilach ślizgon, opowiadając o dziwnym
zachowaniu przyjaciółki, jej wymigiwaniu się odpowiedzi aż w końcu o
znalezionym dzienniku. Bez przerwy, chrapliwym szeptem, zwierzał się gryfonce
ze swoich obaw oraz trosk o Parkinson. W końcu zawsze z Pans mówili sobie
wszystko, a teraz.. teraz widział jak jego mała przyjaciółka cierpi, a on nie umie
powstrzymać tego rosnącego bólu w oczach wychowanki domu węża.
-Coś musiało się wydarzyć między świętami a przyjęciem u mnie – przyznała
godzinę później Hermiona, z zamyśleniem kreśląc wzory na pościeli –Już wtedy
była.. oddalona.
-Też zwróciłem na to uwagę – przytaknął chłopak, który przekręcił się na
plecy i wbijał wzrok w gładki materiał –Była zupełnie w innym świecie..
-Tamto spotkanie byłoby wspaniałe, gdyby nie końcówka – westchnęła gorzko
gryfonka, przypominając sobie pospieszne żegnanie z przyjaciółmi, gdy przyszedł
zapłakany Mason –Nie należała do..
-Wiem – przerwał jej jasnowłosy, zerkając kątem oka na towarzyszkę –A ty i..
Zabini?
-Co ja i Blaise? – burknęła ciemnowłosa, wciąż rozmyślająca nad przyjaciółką.
-Jak się wam układa? – zapytał cicho Książę Slytherinu, przyglądając
nieobecnemu obliczu ukochanej –Jest.. okej?
-Jak nie lepiej – przyznała Prefekt Naczelna, nie zauważając bólu w srebrnym
spojrzeniu –Myślę, że to wszystko jeszcze bardziej nas do siebie zbliżyło.
Wybaczyłam mu wszystko, chociaż tak naprawdę nie miał za co mnie aż tak
przepraszać. Nie panujemy nad naszymi uczuciami, a jego serce zostało
całkowicie skradzione.. co prawda nie spodziewałam się tylu sekretów związanych
z tym romansem, ale..
-Jakim romansem? – warknął wyprowadzony z równowagi jasnowłosy, siadając
gwałtownie na materacu –Blaise ci nie powiedział?
-No nie, ale nie dziwię mu się.. albo jednak dziwię – Hermiona skrzywiła
się, kierując wreszcie wzrok na towarzysza –Czy ja jestem taka straszna żeby mi
o tym nie mówić?
-Nie, nie powinno to w ogóle mieć miejsca – krzyknął rozłoszczony ślizgon,
zaciskając pięści na myśl o mulacie –Jak on .. chyba go zabiję..
-Em, Malfoy? – dziewczyna również usiadła, obserwując niepewnie wściekłego
blondyna –Nie przesadzajmy, to normalne, że..
-Nie przesadzajmy? – szarooki obrócił się w jej stronę z niedowierzeniem,
niemal sycząc jak wąż –Jest zdradzieckim ..
-Zakochał się! – krzyknęła gryfonka, uderzając bezwiednie chłopaka w ramię
–Nie przesadzaj! Zakochał się w niej i.. Malfoy?
-Nie rozumiem – mruknął młody śmierciożerca, przeczesując nerwowo włosy –Nie
rozumiem już niczego, Granger.
-To nie takie trudne chyba zrozumieć, że twój najlepszy przyjaciel zakochał
się w mojej najlepszej przyjaciółce, prawda? – zauważyła ciemnowłosa, nie
zdając sobie sprawy z szoku jaki przeżywał właśnie Wąż –Dla mnie to też było
niemałe zaskoczenie, że nic nie zauważyłam, ale.. kochają się, a to jest
najważniejsze jeśli są dzięki temu tacy szczęśliwi.
-Kochają się? – powtórzył Draco, unosząc brwi –Blaise i.. Arya?
-O nich mówimy cały czas – Hermiona przyjrzała się młodszej kopii Lucjusza
Malfoya, szukając wskazówek naprowadzających na jego tok rozumowania –Malfoy?
-Słucham? – właściciel srebrnych tęczówek, uniósł głowę napotykając brązowy,
przenikliwy wzrok –O co chodzi?
-Czy ty.. – kujonka pokręciła głową zmieszana, prychając –Czy ty myślałeś,
że chodzi o Diabła i.. i mnie?
-Uwierzysz jeśli zaprzeczę? – zaryzykował zerknięcie na nią, widząc kolejny
kwitnący rumieniec –Czemu ciebie to tak zaskakuje..?
-Biorąc pod uwagę, że Blaise jest dla mnie jak brat i prędzej pocałowałabym
Cormaca niż.. dobra, może wolałabym już Diabełka, ale nie zmienia to faktu, że
jest dla mnie jak BRAT, Malfoy, a ja nie całuję przyjaciół, a tym bardziej nie
jestem z nimi w ukrytym związku – zachichotała wciąż zniesmaczona myślą o byciu
dziewczyną mulata. Oczywiście zdawała sobie sprawę z uroku młodego mężczyzny,
ale.. nie potrafiłaby go pokochać inaczej niż jak rodzinę –To tak jakbym miała
zostać panią Potter, kiedy Harry jest dla mnie jak członek familii.
Określiłabym to jednym słowem.. „fujka”. To znaczy, wiem że u was w rodach
czystokrwistych zdarzały się związki kazirodcze i pewnie przez to niektórzy z
was są.. specyficzni, ale.. Czemu się tak uśmiechasz?
-Jesteś zdenerwowana? Przez to nawijasz jak katarynka? – chłopak uśmiechnął
się szeroko, kiedy spuściła głowę. Nie mógł nawet powiedzieć jak bardzo był w
tym momencie szczęśliwy oraz rozbawiony własną głupotą. Kiedy już to wszystko
Hermiona powiedziała wydawało się to takie.. oczywiste. On też nie mógł sobie
wyobrazić jej z Potterem czy Zabinim w związku. Przecież widział, że traktują
się jak rodzeństwo.. więc dlaczego nie wpadł na ten przekręt wcześniej? Czemu
nie zauważył tego zauroczenia Blaise’a mugolką?
-Nie.. chciałam po prostu to wyjaśnić, bo.. – zacięła się, wciąż oglądając z
niezwykłą uwagą swoje dłonie.
-Bo? – przysunął się do niej bliżej, czując potrzebę zmniejszenia dystansu.
-Jak mogłeś w to uwierzyć? – wyszeptała, pozwalając na złączeniu bladych,
smukłych palców z jej –Przecież my..
-Przecież my się pocałowaliśmy? – dokończył równie cicho, śmiejąc chrapliwie
–Poprawka, to ja ciebie pocałowałem. A ty parę dni później powiedziałaś, że to
nic nie znaczyło.
-Nie powiedziałam tego – zaprotestowała szybko, unosząc wzrok, który od razu
skrzyżował się ze rtęciowymi oczami.
-Czyli coś znaczył? – Malfoy zmarszczył brwi, pierwszy raz w życiu nie był
pewny co powiedzieć w czyjejś obecności –Bo twoje późniejsze słowa „zakochałam
się chyba w kimś innym” wydawały się dość.. mocnym argumentem, że nasze małe
zapomnienie było niczym.
-To było twoje małe zapomnienie, Malfoy, a moje słowa.. były największym
kłamstwem jakie powiedziałam w ostatnich latach – przyznała, zagryzając wargę w
nerwowym tiku –Ale.. to nie ma sensu.
-Ale czemu? – drążył ślizgon, zdając sobie sprawę, że to może być jedyna
szansa by coś wydusić z tej upartej dziewuchy –Czemu nie ma sensu to co..
czujemy?
-Harry musi zabić Voldemorta.. a on lubuje się wręcz w dręczeniu oraz
krzywdzeniu osób na którym mu zależy.. Malofy, Ron oraz Ginny są na liście
najbliższych, Harry’ego, a teraz leżą w Mungu po groźnym opętaniu! Syriusz oraz
Fred nie żyją, George jest w głębokiej depresji, nie mówiąc o państwu Weasley..
Jestem jeszcze ja, a Lord Voldemort na pewno skorzysta z każdej okazji by mnie
dopaść albo skrzywdzić osoby mi bliskie, bo mój ból będzie dręczyć Wybrańca –
znowu zaczęła się nakręcać, wyobrażając sobie najciemniejsze scenariusze –Jeśli
się dowiedziałby, że jeden ze śmierciożerców jest ze szlamą, to jak myślisz co
by zrobił?
-Jesteś taka durna, Granger – zaśmiał się gorzko Draco, łapiąc jej twarz w
dłonie i gładząc delikatnie czerwone policzki –Nie obchodzi mnie, co pomyśli
Czarny Pan. Naprawdę. Obchodzisz mnie ty, Granger, nikt więcej.
-Ale..
-Czy jest szansa żebyś zapomniała w końcu o tych wszystkich nieistotnych
szczegółach typu wojna, śmierć, wielki czarnoksiężnik i skupiła się na nas? –
poprosił nerwowo, oddechem pieszcząc jej wargi –Jeśli to byłby inny świat bez
tych bzdur.. czy wtedy byłaby szansa byś coś do mnie poczuła?
-Wiesz, że wciąż trwają dyskusje na temat alternatywnych rzeczywisto..
-Wezmę to za tak – przerwał Hermionie, pochylając oraz zamykając malinowe
wargi swoimi. Delikatnie przesunął palcami po szyi, przytrzymując kciuk w
miejscu, gdzie dało się wyczuć serce. Z zadowoleniem zauważył, że serce
gryfonki bije jak szalone, równie szybko co jego. Przysunął się jeszcze bliżej,
popychając ostrożnie prefekt naczelną na plecy. Mniejsze dłonie gładziły jego
plecy, a ostre paznokcie bijały się w jego mięśnie, gdy Hermiona chciała go
mieć jeszcze bliżej. Nie dbając już czy jej nie ciężko, położył się całym sobą
na młodej kobiecie, rozkoszując chwilą zapomnienia. Liczyły się tylko te
minuty. Miękkie usta złączone w gorącym uniesieniu, ciężkie oddechy, mocne
bicia serc, które wystukiwały to samo tempo.
-Draco.. – jęknęła zdyszana dziewczyna, gdy oderwali się od siebie. Uniósł
się na łokciach, zerkając w zamglone, czekoladowe oczy, które błyszczały dziko.
-Chyba nie chcesz mi teraz powiedzieć, że chciałaś powiedzieć nie? –
zażartował słabo, czując że jego włosy są w jeszcze większym nieładzie.
-Chciałam tylko powiedzieć, że jesteś aroganckim idiotą – parsknęła,
wyciągając drżące ręce i wplatając je w jasne kosmyki –I spytać czemu jesteś
tak daleko..
-Nigdy nie jestem daleko od ciebie.. – zaprotestował, pozwalając się
przyciągnąć. Ten moment miał zapamiętać już na zawsze. Miał żyć tą chwilą,
która potwierdzała ich kwitnącą miłość. Miał czuć zapach truskawek, miał
pamiętać chłód aksamitu pościeli oraz skrzypienie materaca, kiedy
zatracili się w kolejnym pocałunku.
-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.
Harry Potter nie jest tak grzecznym oraz nieśmiałym chłopcem za jakiego ma
go większość szkoły. Harry nie jest nawet tak leniwy czy nie potrafiący nauczyć
się czegoś z lekcji. Potter nie jest również taki odważny oraz bohaterski za
jakiego go mają czarodzieje. Wybraniec naprawdę gdyby nie żył pod presją
zabicia największego czarnoksiężnika wszechczasów, okazałby się idealną kopią
swojego ojca. Roztrzepany, ale zdolny. To wszystko można było dość łatwo
wywnioskować, jeśli przebywało się z nim przez dłuższy okres czasu. I jeśli się
było uważnym oraz otwartym dla chłopca. W ten właśnie sposób Erik Hutz, ostry
oraz zamknięty w sobie auror, dość szybko nauczył się, że maska zagubionego
chłopczyka to pozory. Tak samo Kasta Hogwartu, która nie dopuszczała do siebie
„obcych” bardzo szybko odkryła, że pupilek Naczelnego jest dość rezolutnym
czarodziejem, który nie jest nawet taki łagodny jak wszyscy myślą. Plotki
opowiadały o Złotym Dziecku, gazety nim żyły, a wszyscy czerpali radość z
ciekawostek na jego temat. Ale czy ktoś tak naprawdę wiedział jaki on jest
naprawdę?
-Jesteś kretynem – stwierdziła Hermiona Granger, najbliższa osoba Chłopca, O
Którym Marzyły Wszystkie Młode Czarownice jak napisał ostatnio miesięcznik
TopWizzy.
-Ale za to sławnym kretynem – zauważył młody czarodziej, uśmiechając szeroko
do idącej obok przyjaciółki –I bogatym.
-Co nie umniejsza tego, że jesteś kretynem – parsknęła śmiechem dziewczyna,
poprawiając szalik i zerkając na szarawe niebo –Powiedz mi.. o czym ty myślałeś
kupując Hagridowi książkę kucharską?
-Pomyślałem, że to będzie idealny prezent żeby mógł rozwijać swoje kulinarne
hobby – zachichotał Wybraniec, schylając się po grudkę śniegu –Nie wpadłem na
to, że będziemy jego smakoszami.
-Nie, nie będzieMY, a TY będziesz, cwaniaku – przewróciła oczami, kiedy
rzucił śnieżką w pobliskie drzewo –Dzisiejsze pierniczki z pestkami dyni były
dla mnie wystarczającym dowodem na talent Hagrida.
-Okej, ale jeśli Hagrid będzie chciał ciebie zaciągnąć na jakieś targi
magicznych zwierząt, bo zakocha się w którymś z wymienionych z książki, którą
dostał od ciebie to.. nie licz, że wywiniesz się „bo Harry potrzebuje korków z
eliksirów” – Potter uśmiechał się szeroko, kiedy kolejna biała kulka w trafiła
w czapkę jego towarzyszki. Wracali właśnie z chatki gajowego, a ten poranek
zdawał się rozpocząć idealnie. Hermiona zmrużyła groźnie powieki, maszerując
jednak dalej w zaspy by dotrzeć do wejścia Hogwartu.
-Myślałam, że masz być wielkim bohaterem – warknęła gniewnie, potykając się
o niewidoczny korzeń i lądując twarzą w jasnym puchu. Zielonooki nie
powstrzymał śmiechu, gdy zobaczył twarz dziewczyny oblepiony jasnymi
śnieżynkami oraz ją całą przypominającą bałwana.
-Wyglądasz .. wyglądasz jak.. – krztusił się chichotem, gdy gryfonka
prychając podniosła się z klęczek –Oj, H.!
-Dobrze ci radzę.. milcz – krzyknęła, wbiegając co drugi schodek i wsuwając
do ocieplanego korytarza głównego. Minutę później dołączył do niej szukający
Gryffindoru, który wciąż zaśmiewał się z przyjaciółki.
-Nie jest źle – stwierdził w końcu Harry, machając radośnie do zbliżającej
się Lovegood –Cześć, Lunny!
-Hej, Harry – blondynka stanęła obok nich, uśmiechając z rozmarzeniem
–Hermiono.. wszystko w porządku?
-Tak.. przewróciłam się i tyle – mruknęła Prefekt Naczelna, marszcząc z
oburzeniem nosek –Co u ciebie, Luna?
-Szłam właśnie poszukać pamilkensów.. to takie małe stworzonka, które
sprzyjają zimowym krasnalom i.. – krukonka przerwała w połowie, wzdychając
cicho –Ale i tak was pewnie to nie interesuje, prawda?
-Mnie interesuje – Wybraniec przekrzywił na bok głowę, przyglądając młodszej
koleżance z rozbawieniem –Kierujesz się w stronę Krukolandii?
-Mhmm, nie.. chciałam przejść się na szóste piętro – jasnowłosa
zachichotała, chwytając Harry’ego pod ramię i pociągając w stronę schodów
–Gdzie ty idziesz?
-Jeszcze nie wiem – mruknął zielonooki, mrugając do stojącej wciąż Hermiony,
która dobrze wiedziała gdzie zmierzał przyjaciel –Do później, Miona?
-Tak, zobaczymy się pewnie na kolacji – potaknęła, wpatrując się w
oddalającą parę, która zdążyła już rozpocząć rozmowę na nowy temat –Hej, Harry?
Zielonooki obrócił się od razu, zerkając z uwagą na gryfonkę, która nie
powstrzymała cichego śmichu. Roztrzepane czarne włosy, hipnotyzujące tęczówki
oraz szelmowski uśmiech chłopaka stanowiły jego nierozłączny element, przez co
kochała go jeszcze bardziej.
-I tak jesteś moim prywatnym bohaterem – krzyknęła głośno, czując ciepo, gdy
jego uśmieszek powiększył się jeszcze bardziej, a w zielonych oczach błysnęły
figlarne oraz ciepłe iskierki.
-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.
Chłopak westchnął cicho, czując się zaskakująco dobrze oraz radośnie. Rzadko
kiedy miał czas by być takim zrelaksowanym i rozluźnionym. Zazwyczaj bywał
spięty, nerwowy, czasem paranoiczny, a jedynie jego przyjaciele pozwalali mu na
chwilę wytchnienia. Przy nich nie musiał być Wybrańcem, który ma obwiązek uratować
cały magiczny świat przed złem, którego ucieleśnieniem był Lord Voldemort.
Kiedy spędzał czas z Hermioną mógł zmienić się z Chłopca, Który Przeżył w
samego siebie. Nie tak dobrego, nie tak niewinnego i nie tak smutnego
nastolatka, który po prostu żyje chwilą. Gryfonka stała się jego prywatną
przystanią, oazą w której mógł się skryć. Prawdopodobnie to właśnie dlatego to
ona stała się kluczem do jego umysłu, o czym przekonał się na zajęciach wraz z
Erikiem. Dziewczyna dodawała mu sił oraz ducha walki, dla niej był gotów dać z
siebie wszystko i wygrać tą wojnę. Brakowało mu natomiast Rona, który również
odgrywał niemałą rolę w jego życiu. Ten zabawny rudzielec był taką otoczką,
oddzielał świat problemów, od świata nie nieznaczących drobnostek. Wiedział, kiedy
należy przerwać milczenie pełne troski, a zamienić je na luźne żarty czy mało
ważne tematy jak lekcje. Teraz okazało się, że i ślizgoni okazali się dla niego
równie.. znaczący. Przy Draco mógł być tym mniej grzecznym Harry’m, a przy
Blaisie kopią swojego ojca. Teodor stał się drugim bratem dla Hermiony, a dla
niego pewnością, że zawsze będzie ktoś kto się nią zajmie. Równie dobrze
wychodziły im sparingi magiczne, gdyż Nott nie próżnował w czarnej magii. Milli
natomiast była tym słodkim akcentem niewinności w jego brudnym od zdrad życiu,
a jej narzeczony intersującym rozmówcą, który podzielał jego troski o bliskich.
Pansy okazała się mu również dość bliska, kiedy dołączyła do opowiadania bajek
Nathanielowi. Wiedział, że musi ją chronić, a upewniło go w tym ta bezbronność
nastolatki gdy zasnęła przy młodym Nott’cie. No i Astoria, która..
-Sama nie wiem czy Neville mnie lubi – Harry zamrugał, zerkając z
niepewnością na kroczącą obok blondynkę, która również należała do jego
najbliższych kompanów. Luna była w jakiś pokręcony sposób jego.. odskocznią.
Uwielbiał spędzać z nią czas i po prostu słuchać słodkiego sopranu krukonki,
która opowiadała o niestworzonych istotach.
-Trudno cię nie lubić, Luna – zaprotestował gorąco, kiwając głową to paru
nieśpiących już portretów –Jesteś tak optymistyczną oraz wyjątkową dziewczyną..
-Wyjątkowa.. czy to nie dwa kroki od szalona? – powiedziała niespokojnie
młoda Lovegood, spoglądając błękitnymi oczami na towarzysza –Wiem, że ludzie
mają mnie za wariatkę.. ale nią nie jestem, Harry. Nie jestem .. przynajmniej
mam taką nadzieję.
-Nie jesteś szalona, Luna, a tym bardziej nie jesteś wariatką – Harry
przystanął w połowie korytarza na szóstym piętrze, obracając w stronę koleżanki
–Jesteś jedną z najcudowniejszych osób jakie poznałem, a już na pewno
najbardziej dobrą oraz troskliwą.. świat bez ciebie byłby .. bez sensu.
-To.. piękne, dziękuję – dziewczyna zamrugała szybko, ocierając spływającą
po mlecznym policzku łzę –Czyli Neville.. może mnie lubić?
-Jak najbardziej i.. – zielonooki skrzywił się, czochrając swoją czuprynę
–Niech mnie Merlin przeklnie, jeśli on nie szaleje na twoim punkcie. Non stop
mówi o tobie, a chłopaki mają już dość, że nawet od słowa takiego jak budyń
rozmowa z nim schodzi na twój temat i tego jaka jesteś cudowna. I wiesz co? Ja
się z nim całkowicie zgadzam!
-Harry.. – blondynka roześmiała się, stając na palcach i mocno go
przytulając –Obiecujesz, że powiesz mi, gdy stanę się szalona?
-Obiecuję – wyszeptał, wtulając twarz w jasne kosmyki pachnące miodem –A ty
obiecujesz, że przybiegniesz do mnie po tym jak ci wyzna miłość?
-Obiecuję – zgodziła się dziewczyna, wzdychając i wciąż go nie puszczając
–Wiesz co? Myślę, że nawet mroczna magia nie da rady skalać tego dobrego oraz
czystego maga jakim jesteś.
-Dziękuję – mruknął Wybraniec, przymykając powieki oraz rozkoszując się tymi
słowami –Jesteś naprawdę świetną dziewczyną, Lunny.
-A ty jesteś naprawdę wspaniałym chłopakiem, Harry – odpowiedziała z równym
ciepłem, przeczesując po siostrzanemu jego czarne kosmyki jakby chcąc je
ujarzmić.
-Kłóciłabym się z tym – oboje obrócili się z niemałym szokiem w stronę jak
się okazało trzeciej osoby na korytarzu, która stała niecały metr od nich
–Potter.
-Wybacz, Luna, ale muszę lecieć – przeprosił przyjaciółkę Złoty Chłopiec,
uśmiechając drwiąco w stronę kamiennej ślizgonki –Powodzenia z tymi palcośtam.
-Dzięki, ale chyba pójdę poszukać Nev’a – blondynka pomachała im, w
podskokach kierując się z powrotem do Wielkiej Sali. Gryfon przewrócił oczami,
doganiając idącą już na siódme piętro Królową Slytherinu. Astoria wyglądała
oszałamiająco jak zwykle, a nawet ten ponury grymas nie zepsuł jej uroku.
-A ciebie co, wilkołak ugryzł? – zażartował z ponurej dziewczyny, która
uniosła jedynie wysoko brwi –Jesteś bardziej zirytowana niż zwykle.
-Wiem, że będę musiała z tobą siedzieć przez parę godzin, Potter – warknęła,
wyczarowując magiczne drzwi i wchodząc bez czekania do środka. Komnata
przybrała postać mało przytulnej sali, a wszystkie ściany pozamieniały się w
ogromne lustra –Mam nadzieję, że będziesz wszystko szybko łapał, a idiota jakim
zwykle jesteś chociaż raz zamieni się w pojętnego ucznia.
-Mhmmm, słodka oraz urocza jak zwykle – parsknął, uśmiechając szeroko na
grymas złości ciemnowłosej –Powiedz.. jak cię do tego zmusił Nott?
-To już sprawa między nami, a nie tobą, Potter – prychnęła ślizgonka,
rzucając swoją torbę na jedyny w pomieszczeniu fotel –Chcesz zacząć tortury
fizyczne czy psychiczne?
-Nie wiem.. – przyznał, krzywiąc się lekko ze zmieszaniem –Jestem kiepski i
w tym, i w tym.
-Zdaję sobie z tego sprawę – przyznała zielonooka, kręcąc ze smutkiem głową
–To będzie masakra.
-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.
Zielone spojrzenie, włosy upięte w idealnego koka, doskonałe proporcje
twarzy, pełne oraz różowe wargi, poważna mina, twardy wyraz. Proste plecy,
uniesiona broda i nienagannie czyste ubranie. Spokój. Brak uczuć. Ideał.
Astoria uniosła brew, burząc tym harmonię jaka widniała na jej obliczu i przyjrzała
się jeszcze raz stojącej przed nią osobie. Lustro zapewne nie kłamało, a ona
stała niczym Królowa na prawie pustej sali, wpatrując się w siebie jak w
niespotykany okaz w Zakazanym Lesie. Tylko, że nie czuła się wolna. Raczej jak
spętane zwierzę, które przywiązano na siłę i wsadzono do klatki. Mogła wmawiać
sobie czy innym, że to oni widzą ją zza szyby, ale.. to ona była tą
obserwującą. Z zazdrością zerkała na dziewczęta, które nie dbały w ten sposób o
swój wizerunek. Dobrym przykładem była Hermiona, której opinia innych nie
przeszkadzała w normalnym życiu. Gryfonka ubierała się w co chciała, mówiła to
chciała, myślała tak jak chciała, dobierała przyjaciół takich jakich chciała.
Była sobą. Ona natomiast mogła jedynie przykładać twarz do niewidzialnej szyby
by przyglądać się tym prozaicznym czynnościom dziewczyny, którymi ona sama nie
powinna się zajmować. I nie chodziło o to, że Miona była mugolaczką. Osobą
czystokrwistą, a zachowującą się w podobny sposób była sama Ginny Weasley.
Rudowłosa wkładała luźne stroje, które nawet nie przyciągały uwagi. Biegała
nawet po korytarzach w swoich znoszonych trampkach, które były popodpisywane
niemal przez większość jej przyjaciół. Astoria nawet nie zdawała sobie sprawy
jak bardzo jej tego zazdrościła. Albo raczej czegoś innego, co nie zmienia
faktu, że TO miało wpływ na rezolutność tego rudzielca.
Przeniosła ciężki wzrok ze swojego odbicia na sylwetkę troszkę oddaloną.
Ciemnowłosy siedział na podłodze, opierając jeden łokieć o kolano, a drugą ręką
miętosząc swoje roztrzepane pukle. Zmarszczone czoło oraz skupione oczy niemal
ukazywały intensywność z jaką chłopak wpatrywał się w kawałek papieru. Wydawał
się stremowany oraz lekko spięty o czym świadczyły napięte ramiona gryfona.
Ślizgonka przesunęła się troszkę na bok, przyglądając znajomej twarzy. Kiedy
zaczęła zwracać uwagę na wyrazistość jego spojrzenia? Czy zauważać w jakim
zabawnym tiku pociera nos, zapewne zapominając, że nie nosi już okularów.
Pamiętała swoje zaskoczenie, gdy napotkała te iskrzące się tęczówki bez osłony
szkieł. Chwilę później wiedziała już, że Wybraniec przeszedł operację korekcyjną
wzroku. Brak okularów trzeba przyznać przysłużył się jego osobie, a teraz
wyglądał mniej dziecinnie i niewinnie.
-Gdybym zapomniał kim jesteś.. uznałbym to za przejaw nadmiernego
zainteresowanie moją osobą – Harry Potter uniósł nagle wzrok, krzyżując go z
wciąż spokojną Królową Slytherinu, która jednakże nie zdążyła całkowicie ukryć
blasku ciepła na swojej twarzyczce –Czemu to robisz?
-A co takiego robię? – uniosła brwi, podchodząc bliżej do nastolatka
–Sprawdzam czy pracujesz.
-Robię to od czterech godzin.. poprawka pięciu – zerknął na zegarek,
przewracając oczami –Może przerwa?
-Jesteś niezmiernie leniwą istotą – mruknęła, wyczarowując w komnacie dwie
poduchy i siadając na tej zielonej –Powiedz mi szczerze.. czy bez Hermiony
zdołałbyś zdać chociaż do hmm drugiej klasy?
-Bez Hermiony nie dożyłbym drugiego roku, Greengrass – sprostował, rzucając
się z westchnieniem ulgi na szare siedzisko –Już wtedy mnie ratowała.
-Czy to jest ta historia o.. kamieniu filozoficznym? – zapytała szczerze
zaciekawiona dziewczyna, przypominając sobie historię, którą opowiedziała jej
gryfonka –Muszę przyznać, że.. nie spodziewałam się tego.
-Myślałaś że pławię się w luksusach, a nad moim życiem drzy cały świat? –
parsknął, marszcząc grymaśnie nos –Co prawda teraz nagle wykazują
zainteresowanie moim bezpieczeństwem, ale dopiero po.. odrodzeniu się
Voldemorta.
-Wierzyłam – ciemnowłosa spuściła wzrok na dłonie, które położyła na
kolanach –Ja tobie wierzyła, Potter, od momentu w którym pojawiłeś się z ..
nieprzytomnym..Cedrikiem na boisku.
-Martwym Cedrikiem – poprawił ją cicho zielonooki, pocierając z namysłem
brodę –Dlaczego?
-Nie mam pojęcia – przyznała również szeptem, zagryzając wargę –Nie mam
pojęcia, Potter.
Ślizgonka zerknęła na towarzysza, który zapatrzył się w lustro i pogrążył we
własnych myślach. Z ciekawością obserwowała szukającego Domu Lwa, który wydawał
się teraz bardziej rozluźniony. Zastanawiała się jak długo musieliby rozmawiać
by przynajmniej zachowywał się jak przy.. jak na przykład przy Lovegood. Nie
potrafiła nawet nazwać tego niemiłego uczucia, jakie ja dzisiaj napadło, gdy
idąc na spotkanie z Wybrańcem natknęła się na tą dwójkę. Jak on śmiał przytulać
tą świruskę, gdy byli umówieni? Jak mógł się tak uśmiechać do tej wariatki,
kiedy wiedział, że zaraz spotka się z nią? Czemu.. czemu przy niej nie był
taki..
-Czemu taka jesteś? – Harry patrzył na nią ze szczerym zainteresowaniem,
moszcząc wygodniej na sofie i sięgając po ciastko, które wyczarowała w Pokoju
Życzeń –Czemu tak siedzisz?
-Nie mam pojęcia o co ci chodzi – prychnęła, przekrzywiając na bok głowę
–Źle siedzę?
-No właśnie zbyt doskonale – zaprotestował, mrużąc z namysłem powieki
–Umiesz się w ogóle garbić?
-Garbienie się nie przystoi damie – wyrecytowała odruchowo, wzdychając
ciężko –Zawsze napominano mnie bym tego nie robiła, więc czemu nagle mam się
garbić?
-Nie męczy cię to czasem? – Złoty Chłopiec uśmiechnął się lekko –Bycie taką
idealną?
-A ciebie nie męczy bycie bohaterem? – odparowała, opadając z większym
rozluźnieniem na oparcie i zrzucając w połowie twardą maskę Królowej.
-Dla niektórych warto być bohaterem – sprostował, parskając śmiechem na
własne słowa.
-Dla niektórych warto być idealną – dorzuciła cicho, również się uśmiechając
leciutko –Opowiesz mi o tym pierwszym roku..?
-Jeśli komuś to zdradzisz.. będę musiał cię zabić – ostrzegł ślizgonkę
Harry, pochylając w jej stronę i rozpoczynając opowieść. Nawet nie zauważyli
kiedy upłynęły im aż dwie godziny na samych rozmowach. Nie zwrócili uwagi na
tikające wskazówki zbyt zatraceni w poznawaniu siebie. Tych prawdziwych. Do
wieczora przesiedzieli razem w Pokoju Życzeń na przemian zagadując siebie,
ćwicząc wygłaszanie mów oraz tańcząc. Który jak później stwierdził sam Harry
Potter okazał się dość przyjemnym doświadczeniem.
-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-
Hermiona wstrzymała oddech, kiedy drzwi do Wielkiej Sali otworzyły się, a do
środka weszła kolejna grupka osób. Niemal obsesyjnie wyłapała jasne kosmyki
pośród ciemnych czupryn. Ich właściciel siadał przy stole Domu Węży,
rozmawiając z zaangażowaniem z Marcusem oraz Goylem. Przyglądała się im przez
chwilę, kierując z powrotem wzrok na własny talerz.
-Wszystko okej, Hermiono? – Dean Thomas zerkał na nią z troską, kiedy po raz
kolejny westchnęła ciężko –Źle się czujesz?
-Nie, dziękuję, wszystko jest w porządku – odparła cicho, poklepując kolegę
po ramieniu i rozglądając się od niechcenia po sali. Czuła się opuszczona bez
ciemnej czupryny Harry’ego przy stole, ale wiedziała że ten ma ważniejsze
rzeczy do robienia. Sam Dumbledore zwolnił go dzisiaj z zajęć, jak i Astorię,
która miała pomóc mu przygotować się do Balu Noworocznego. Arystokratka słynęła
z klasy oraz elegancji, której miała nauczyć Potter’a. Dość ciężko było sobie
wyobrazić nie stremowanego zielonookiego, który bez jąkania wymówi całą mowę, a
potem mistrzowsko zacznie tańczyć. Teodor zarzekał się jednak, że dwa dni ze
ślizgonką, a Złoty Chłopiec zmieni się o stokroć.
-Nie potrafisz przestać myśleć, prawda?
Prefekt uniosła głowę, zauważając dopiero stojącego niecały metr od ich
stolika Nott’a. Ciemne włosy jak zwykle opadały na jego czoło, a czarne jak
onyksowe kamienie tęczówki błyszczały zniecierpliwieniem, rozbawieniem oraz
irytacją.
-Ktoś musi to robić – mruknęła, upijając ostatni łyk soku dyniowego i
odkładając naczynie z powrotem na miejsce -Już czas?
-I tak jesteśmy spóźnieni – wzruszył ramionami beztrosko, uśmiechając lekko
gdy od razu się poderwała do góry –Spokojnie, H., ostrzegałam, że przybędziemy
dopiero po obiedzie.
-Nigdy się nie spóźniam – burknęła, żegnając się szybko z domownikami
Gryffindora i pociągając ślizgona na korytarz –Nie musieliśmy tyle czasu
zmarnować na jedzenie, gdybyś tylko powiedział, to..
-To byś nic nie zjadła i jeszcze omdlała w czasie ubierania – dokończył z
ironicznym prychnięciem, pociągając ją w jeden z mniejszych korytarzy, mrucząc
coś o drodze na skróty –Nie masz się czym przejmować.
-Ty się w ogóle czymś przejmujesz? – warknęła wściekła gryfonka, zeskakując
co drugi schodek –Znając życie nie, ale ja mam czym!
-Hermiona..
-To ja będę jedyną mugolaczką na zjeździe buców, to ja będę musiała znosić
pełne oburzenia spojrzenia, to ja będę słyszeć obraźliwe komentarze, to ja
będę..
-Miona..
-A jak zrobię coś głupiego? – kontynuowała biadolenie, wzdychając ciężko –A
jak będę brzydko wyglądać w za ciasnej sukni? A jak pęknie?
-Hej, hej, hej, Hermiono Granger – ślizgon powstrzymał się ostatkiem sił
przed napadem śmiechu, łapiąc przyjaciółkę za łokieć i obracając w swoją stronę
–Nie masz czym się martwić. Będziesz wyglądać pięknie, a uwagi innych są nic
nie warte.
-Ale..
-A jak pęknie ci suknia, to masz pewność, że wszyscy zapamiętają ten moment
na następne stulecie – przewrócił oczami, unosząc podbródek gryfonki do góry
–Gdzie się podziała twoje gryfońska odwaga?
-Zwinęła się w kłębek i wyjechała na urlop – westchnęła cicho, obejmując
chłopaka i mocno go przytulając –Nie wiem jak ty ze mną wytrzymujesz.
-Wiem, jestem niesamowity – wyszeptał do jej ucha, wzbudzając dźwięczny
chichot –Gotowa?
-Nie będę już bardziej – skrzywiła się, splatając ich palce –Jak ja się w to
wpakowałam?
-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.
-Wyglądasz…
-Jak nie ja – stwierdziła dziewczyna, podchodząc bliżej do lustra by
przyjrzeć się swojemu odbiciu.
Czarny jak noc aksamit sięgał ziemi, falami opadając na jasny kamień. Suknia
była gustowna oraz bardzo elegancka utrzymana w starym stylu. Onyksowy gorset
zawiązany sznureczkami kojarzył się ze starymi filmami, a ciemna koronka z
której zostały zrobione rękawy przypominała bajeczne stroje z bajek. Kreacja
była prosta, ale jednocześnie bardzo drobiazgowa. Każda nitka miała swoje
zadanie oraz miejsce, każdy koralik doczepiony do postawionego wysoko
kołnierzyka błyszczał się w świetle, a każdy wyszyty wzór wydawał się ożywać
przy najmniejszym ruchu. Hermiona z ciekawością przyjrzała się swojej fryzurze,
gdyż po raz pierwszy w życiu jej włosy zdołały się ułożyć w misternie robionym
koku. Zaledwie parę krótszych kosmyków było na wolności, których zadaniem było
opadanie wokół jej twarzy. Makijaż był kolejnym arcydziełem, który wydawał się
ją całkowicie zmienić. Mocno podkreślone oczy zdawały się jeszcze bardziej
brązowe, czerwone usta pełniejsze, a policzki nawet bez pudru zdrowo
zarumienione.
-Nie.. wyglądasz jak najbardziej jak Hermiona Jane Granger – mężczyzna
stanął przy niej przed lustrem, krzyżując z nią spojrzenia –Tylko z małym
akcentem rodu Nott’ów.
-Nie jestem tego pewna.. w ogóle nie jestem pewna czy to dobry pomysł –
przyznała cicho, unosząc ostrożnie fałdy aksamitu by zobaczyć buty. Naprawdę
nie wiedziała jak zdoła utrzymać w nich równowagę, gdyż nie przywykła do tak
wysokich obcasów –Co ja tu tak w ogóle robię?
-Cóż Hermiono.. jesteś teraz członkiem naszej rodziny.. – towarzysz gryfonki
zamilkł, gdy uniosła zaskoczona wzrok z butów na niego. Mężczyzna miał na sobie
odświętny frak również w czarnym kolorze, a na niego zarzuconą tego samego
koloru szatę. Z książek pamiętała, że był to jeden z tradycyjnych stroi
balowych u czarodziei, ale nie zmieniło to faktu, że na żywo Francis Nott
wyglądał jak bohater filmów o czasach średniowiecznych. Włosy zaczesane do tyłu
nadawały jego twarzy jeszcze ostrzejszy wyraz twarzy, a głęboko osadzone oczy
przyglądały się jej czujnie –Tak, jesteś teraz jedną z córek naszego rodu, a
naszym obowiązkiem jest właściwe zaprezentowanie ciebie przed szerszym gronem.
-Nie jestem pewna czy spotka się to z ich pełną akceptacją – zauważyła
spostrzegawczo, unosząc brwi –Czy to nie zaszkodzi waszej reputacji?
-Nie mogę się już doczekać ich reakcji – przyznał z diabolicznym błyskiem w
oczach, przekrzywiając na bok głowę –A jak co do reputacji.. Nathanielu jak
brzmi dewiza naszej rodziny?
Hermiona obróciła się zaskoczona, dopiero zauważając przybycie małego
chłopca. Schorowany Nott przysiadł na taborecie przy toaletce, przyglądając im
się z ciekawością. Ze strachem dziewczyna zauważyła, że jego twarz znów stała
się wychudzona, a blask życia ponownie zmalał.
-Rodzina, obowiązek, honor – wyrecytował spokojnie, uśmiechając z trudem do
gryfonki –Ślicznie wyglądasz, H.
-Dziękuję, Natie – powiedziała delikatnie, chłonąc jego widok z rosnącym
ciepłem –Miałam przekazać pozdrowienia od Harry’ego.
-Harry’ego? – malutki czarodziej zarumienił się, podciągając kolana pod
brodę –Coś jeszcze mówił?
-Non stop mówi o bajkach, które musicie obejrzeć – zaśmiała się, kiedy malec
wpatrywał się w nią z niedowierzaniem –Wydaję mi się, że zyskałeś przyjaciela.
-I to nie byle jakiego – Teodor stanął w wejściu, kiwając głową w stronę
dziadka –Rodzice czekają na dole.
-Zawołam Sophie – mruknął starszy mężczyzna, ignorując zupełnie młodszego
wnuka i wychodząc na korytarz.
-Zazdroszczę wam – wyszeptał chłopczyk, zagryzając nieśmiało wargę –Kiedy
wrócicie?
-Mam nadzieję, że jak najszybciej – burknęła nastolatka, siadając ostrożnie
przy młodszym z braci –Ja zazdroszczę tobie. Naprawdę nie wiem jak wytrzymam w
tych butach.
-Kobiety.. – prychnął Nathaniel tonem znawcy, przewracając oczami –Będzie
tam tyle znakomitości, a ty mówisz o butach.
-A co jeśli kogoś niechcący zabiję tymi obcasami? – parsknęła śmiechem,
czochrając czuprynę niebieskookiego –Wierz mi.. to nie przelewki.
-Teodor się tobą zaopiekuje – powiedział poważnie chory malec, zerkając z
ukosa na brata, który stał wciąż w drzwiach –Zadbasz o nią, prawda?
-Prawda – obiecał Teodor, kiwając na partnerkę –Pora na nas.
-Trzymaj kciuki – poprosiła dziewczyna, przykładając palce do ust, a potem
do policzka małego przyjaciela –Nie chcę cię pobrudzić.
-Ja ciebie też nie – Nathan powtórzył jej gest, popychając ją w stronę wyjścia
–Miłej zabawy.
Hermiona ruszyła korytarzem wraz ze starszym z braci, chwiejąc
niebezpiecznie na butach. Przystanęli przy czekającej już rodzinie, obserwując
siebie nawzajem. Francis poprawiał właśnie mankiety fraku, mrucząc coś o bucach
i nudnych przyjęciach. Jonathan Nott, ojciec chłopców, rozmawiał ze swoją
piękną małżonką. Również założył odświętny strój, tak jak ojciec zaczesując
włosy do tyłu. Jego puste oczy zatrzymały się na nich, chwilę później znów
wędrując w stronę zegara wiszącego na ścianie. Katerina Nott odziana w suknię
jak z bajki przypominała boginię. Jej suknia miała odcień onyksu, ale
dopasowana została tak idealnie, że wydawać by się mogło, że to kawałek nocnego
nieba. Długie rękawy zostały wykończone luźniejszym, wiszącym materiałem.
Materiał ciągnął się kawałek po ziemi, a kołnierz eksponował długą szyję
kobiety. W zgłębieniu na jej klatce piersiowej wisiał piękny wisior,
przedstawiający wyjącego wilka. Znak herbu rodu Nott’ów.
-Robisz oszałamiające wrażenie – matka Teodora uśmiechnęła się ciepło do
gryfonki, odgarniając na plecy długie, proste włosy, w które zostały wpięte
malutkie diamenciki, które świeciły się w blasku świec jak gwiazdy.
-Nie mogę zaprzeczyć – ku zaskoczeniu wszystkich Jonathan skinął aprobująco
głową, mrużąc powieki –Brakuje tylko jednego elementu.. Teodorze?
Chłopak obrócił się w stronę przyjaciółki, mrugając szelmowsko. Jak każdy
członek jego rodziny jego widok również zapierał dech w piersi. Czarne tęczówki
błyszczały niebezpieczni, a blada karnacja pięknie się kontrastował z równie
ciemnym strojem. Ślizgon wyciągnął z kieszeni pudełeczko, uchylając jego
wieczko. Hermiona wstrzymała oddech, unosząc z wnęki pierścień, który dostała
na święta. Wsunęła ostrożnie sygnet na środkowy palec, przyglądając pięknej ozdobie.
Był to ostateczny dowód, że przynależała do tego starożytnego rodu czarodziei.
-Gotowa? – Wąż uśmiechnął się, zerkając na zegar. Do aktywowania świstoklika
zostało dziesięć sekund.
-Tak.
Cudo! Jeszcze jak wyobraziłam sb te sukienki *-* niech mi ktoś takie uszyje!
OdpowiedzUsuńCzyzby Astoria byla zazdrosna o Harry'ego? :D
Weny zycze i do nastepnego <3
Dziękuję! <3
UsuńZ sukienkami był wielki kłopot, bo zupełnie nie miałam pomysłu w co ich "ubrać" >,< Cieszę się, że jednak okazały się okej!
Astoria.. zazdrosna? ^,^ Oburzyła by się zapewne :D
Dziękuję za komentarz, bo każdy od Ciebie wywołuje szeroki uśmiech <3
Ściskam mocno!
Ahhh doczekałam się! <3
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, wszystko takie piękne i idealne ^^ Jak czytałam fragment z Herm i Draco to po prostu mi uśmiech z twarzy nie schodził! I jeszcze Astoria z Harrym *.* Czyżby Ast była zazdrosna...? :D Nie mogę się doczekać tej uroczystości! Naprawdę pisz jak najszybciej, nie mogę się doczekać :")
Pozdrawiam i życzę weny <3
Wiem, przepraszam, że tak długo trzeba było czekać :< moim jedynym usprawiedliwieniem jest szkoła oraz mnóstwo nauki, z którymi każdy z nas się zmaga :(
UsuńJestem cała czerwona przez te wszystkie miłe słowa! <3
Bardzo dziękuję! <3 <3 <3
Świetny rozdział!
OdpowiedzUsuńCałowali się!!! Normalnie jaram się jak nie wiem ;)
Harry + Astoria? Jak dla mnie świetnie ;)
Ogólnie wszystkie rozmowy bohaterów były genialne a odpowiedzi niektórych rozbrajające ;)
Mam nadzieję, że przyjęcie pójdzie jak najlepiej i że wszystko będzie dobrze, ale czy obejdzie się bez sensacji ( oprócz Hermiony) ? Mam nadzieję, że wydarzy się coś ciekawego ;)
Nie mogę się już doczekać kolejnego rozdziału :)
Życzę weny i pozdrawiam :)
Maggie Z.
dramione-never-forget-you.blogspot.com
Dziękuję ! :D
UsuńCieszę się, że rozdział się spodobał, bardzo bardzo dziękuję za ten komentarz! Ja się nim jaram bardziej niż Ty pocałunkiem :3 Bal raczej nie będzie jakiś zaskakujący, ale mam nadzieję, że również nie zanudzający!
Cieplutko pozdrawiam,
Lupi♥
Jej! Wreszcie jest rozdział! I to taki nie byle jaki :-) Świetne opisy i w ogółle wszystko jak najbardziej udane. Mmm Astoria zazdrosna o Lune... Mam skrytą nadzieję, że potem stworzą razem z Harrym prześliczną parkę i jeszcze Luna&Neville hihihih jestem ciekawa czy dojdzie do czegoś między nimi... Rozdział świetny i niecierpliwie czekam na kolejny :***
OdpowiedzUsuńżyczę duużo weny!
http://dramione-legendarna-nienawisc.blogspot.com/2015/03/rozdzia-12-brat.html?m=1
Biedna Astoria, wszyscy posadzają ją o zazdrość hahaha :D Ale cóż.. taka prawda >,< Postaram się nie zawieść, naprawdę! :D
UsuńDziękuję za komentarz, bardzo, bardzo!
Sprawił, że pośpiewywałam w autobusie Rods Stewarta, a ludzie dziwnie patrzyli, ale cóż.. :D
Dziękuję enty raz,
Lupi♥
FAN-TA-STY-CZNY ROZDZIAŁ! Znaczy wszystkie są wspaniałe, ale ten trafił do listy moich ulubionych ;D
OdpowiedzUsuńDramione, Dramione, Dramiooooone! <3 Cudowny opis cudownego uczucia cudownej pary! Świetna scena w Pokoju Życzeń. Ja tak lubię kiedy są sam na sam ze sobą, bo zawsze wtedy coś się dzieje xD Malfoy jako zazdrosny i niepewny uczuć swojej ukochanej chłopak mnie zauroczył *_* Uwielbiam go od tej strony, BA! ja go KOCHAM od tej strony!
Widzę że się rozkręcasz w kierunku Dramione z czego bardzo się cieszę :D
Poświęciłaś trochę rozdziału Harry'emu. Był dla mnie w takich opowiadaniach nudną postacią, bo autorzy non stop opisywali go jako zajętego ratowaniem świata, mało znaczącego dla ich opowiadania chłopca. Ale Ty przedstawiłaś go w taki sposób, że na nowo mnie zaciekawił. To, że jest ze Ślizgonami tak "blisko" jest świetne! Czyżby Wybraniec poczuł coś do Astorii? Czekam na rozwinięcie tego wątku!
W tym rozdziale pojawił się młody Nott! <3 <3 Najmniejszy kawałek z nim mnie uśczęśliwia! ^u^
Uwielbiam Twojego bloga, Twoją twórczość, kreatywność i oryginalność. Pisz dla nas jak najdłużej <3 Ja i pewnie większość czytelników czekamy cierpliwie na każdy rozdział, więc nie zamartwiaj się dłuższą nieobecnością.
Weny, miłości i radości z życia!
/AM
Oh, AM, wisisz mi paczkę chusteczek, bo przez Ciebie się popłakałam z radości, wzruszenia oraz.. szczęścia jeszcze raz. To taka super świadomość, że mam tak niezwykłą czytelniczkę jaką jesteś! Naprawdę, za każdym razem wypatruje komentarza z konta anonimowego, zerkając na podpis! Dziękuję bardzo! <3 <3 <3
UsuńTak, przypomniałam sobie, że to w końcu dramione >,< a skoro wątki poboczne udało mi się rozwinąć do tego miejsca, gdzie chciałam, to teraz mogę pohulać z głównymi bohaterami :D Będzie ich więceeeej i więceeeej!
A i Harry. Szczerze powiedziawszy przez różne ff jego postać mi zbrzydła, ale w wakacje po raz enty przeczytałam serię, a potem pewną historię i Harry znów stał się bardzo ciekawą postacią. Chciałam by i u mnie był kimś więcej niż Wybrańcem, może bardziej nieokrzesaną wersją mojego wyobrażenia o nim :D rozpisałam się.. ale się ucieszyłam, że ktoś coś o nim wspomniał. Ba! Że TY to zauważyłaś :3
Mały Nott.. teraz będzie go trochę mniej, ale specjalnie dla Ciebie na pewno pojawi się jak najszybciej!
Ja natomiast Uwielbiam Twoje komentarze. Naprawdę! Dzięki nim właśnie wierzę, że ktoś to czyta oprócz mojej przyjaciółki! <3 <3 <3
Tak bardzo Ci dziękuję <3
Ojej.
OdpowiedzUsuńJak przeczytałam Twoją odpowiedź na mój komentarz,Lupi zrobiło mi się tak miło na sercu! Tak bardzo Ci dziękuję! To takie wspaniałe słyszec (a właściwie czytac),że piszesz to myśląc,że to przeczytam. A czytam zawsze. I zawsze jestem zachwycona.
Wiem,że mnie ostrzegałaś. Wiem,że mówiłaś,że tu nie będzie Diabła i Aryi. Ale jako główna fanka Arise nadal czekam. Mama nadzieję,że w następnym będzie!
Dobrze,wracając do głównego tematu bloga,czyli Dramione. Bardzo podobał mi się fragment z Draco i Hermi. Ładnie było. Naprawdę.
Marcus i Mili<3 Moja druga,zaraz po,oczywiście Arise, Twoja para. Piękne,piękne i jeszcze raz piękne.
Luna jest moją ulubioną postacią z całej serii o Harrym,a Twoja bardzo mi się podoba. Ogólnie wspaniała. I taka niewinna w tym wszystkim. Fajnie.
Harry. Jeśli chodzi o chłopaków na Twoim blogu Harry razem z Teodorem zajmuje drugie miejsce w klasyfikacji. Po Blaisie,ma się rozumiec. Mam nadzieję,że coś wyniknie pomiędzy nim i Astorią.
Rozdział fantastyczny,ale czekam na Arise (ojej,chyba naprawdę mi się to pomyliło z Dramione xD). Wybacz,kocham ten paring ♥
No i życzę jak zwykle czasu,zdrowia i weny i czekam na rozdział!
Gucha! Hahaha, mam nadzieję, że ostatnim moim komentarzem na Twój komentarz, zrozumiałaś w jaką euforię mnie ZAWSZE wprawiasz. I właśnie tym, że wspominasz o Arise, a nie tylko o Dramione. Wyczekuję komentarzy od Ciebie, żeby tylko zerknąć czy wspomnisz o nich czy nie >,< No i jak mówiłam tu nie było Arie, ALE w następnym jest. Specjalnie. Dla. Ciebie!
UsuńHhahaha, cieszę się, że Dramione znalazło swoje miejsce w Twoim komentarzu :D Bardzo się cieszę, że się podobało, bo mam nadzieję, że będzie w porządku, gdy w końcu będzie ich więcej. Marcus i Milka, też znaleźli miejsce w guchowatym serduchu? >,< Raduję się właśnie 2345678razy mocniej <3 To zaszczyt mieć w gronie czytelników taką Guchę, która zwraca uwagę na wątki poboczne!
Ściskam ciepło <3
No dobra, przyznam się do czegoś. Przeczytałam ten rozdział jakieś kilkadziesiąt minut po opublikowaniu.
OdpowiedzUsuńZrobił na mnie takie wrażenie, że przez kilka dni dochodziłam do siebie i nie mogłam dodać sensownego komentarza. Wychodziło z tego coś w tym stylu:
"OBOŻEOBOŻEOBOŻEOBOŻEOBOŻEOBOŻEOBOŻEOBOŻEOBOŻEOBOŻEOBOŻEOBOŻEOBOŻEOBOŻEOBOŻEOBOŻEOBOŻEOBOŻE
DRAMIONEDRAMIONEDRAMIONEDRAMIONEDRAMIONEDRAMIONEVDRAMIONEDRAMIONEDRAMIONEDRAMIONEDRAMIONE
LUPILUPILUPILUPILUPILUPILUPILUPILUPILUPILUPILUPILUPILUPI"
No, to ten...
Teraz stwierdziłam, że najwyższy czas uspokoić oddech i napisać cokolwiek pod tym rozdziałem.
Marcus i Mili. Lubię ich. Nie jestem całkowicie przekonana do postaci Milicenty, ale oni jako para mają w sobie "to coś". I ciekawie, miło się o nich czyta. Nie jest to sztuczny zapychacz, ten wątek ładnie komponuje się w całości.
Nie wiem czy to pisałam, ale uwielbiam przyjaźń Harry - Hermiona, a u Ciebie jest ona taka niesamowita, taka prawdziwa. Boże, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam!
Podobał mi się wątek z Luną! To jedna z lepszych postaci w całej serii HP, cieszę się, że jest u Ciebie w opowiadaniu. I jest naprawdę dobrze oddana, czuję się jakbym czytała Lunę samej Rowling!
Zbliżamy się powoli do dwóch najbardziej emocjonujących wątków, ten ostatni zostawię na koniec.
Harry i Astoria. Nie cierpię tej baby, z zasady, dodatkowo w większości opowiadań robiony jest z niej wredny babsztyl. Ale w Twojej historii... Nie wyobrażam sobie w tym momencie Harry'ego z nikim innym. Jestem niesamowicie podjarana perspektywą tej dwójki razem (tak jak mówiłam pod ostatnim rozdziałem) i nie wiem, czy kiedykolwiek sobie ich wyperswaduję! Zrobiłaś rzecz niebywałą, sprawiłaś, że polubiłam Astorię Greengrass! Świat może się kończyć!
A teraz... przed państwem... Coś na co czekaliśmy trzydzieści jeden rozdziałów (jeśli dobrze policzyłam - jestem z natury roztrzepana i mogłam się pomylić)!
DRAMIONE!
Lupi, Lupi. Ty wiesz, ile czekałam na nich, na nich RAZEM i teraz... Kiedy w końcu do tego doszło, kiedy w końcu leżeli razem i wyznawali sobie swoje uczucia, moje serce podskoczyło, zatańczyło sambę i wykrzyczało milion słów w minutę. Myślałam, że umrę gdy Malfoy wreszcie zrozumiał, że Hermiona wcale nie jest z Zabinim i z drżeniem rąk (które zdarza mi się tak często czytając Twoje opowiadanie!) i wielkim bananem na ustach przewijałam dalej, starając się nie upaść na zawał gdy w końcu spełniły się moje marzenia i... i....
No nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie jestem w stanie dalej pisać, nie jestem w stanie!
Wiem, że będzie między nimi różnie. Wiem, że to nie koniec ich perypetii, dobrych i złych dni. Ale ta scena sprawiła, że miałam ochotę krzyczeć i prawie to zrobiłam (moi rodzice spojrzeli się na mnie bardzo dziwnie, gdy ogarnęła mnie taka radość, że zaczęłam biegać po domu... Mam nadzieję, że nie rozważają zawiezienia mnie do specjalisty po tym incydencie).
Jestem cała Twoja, wiesz? To opowiadanie mnie totalnie, totalnie pochłonęło i nie ma na to żadnego antidotum.
Komentarz dziwny, ale płynący prosto z kerciowego serduszka!
Kocham, kocham, kocham, ściskam, ściskam, ściskam! <3
Kercia <3
KERCIAK<3
UsuńWłaśnie umarłam. Ale ożyłam na moment by napisać co myślę o tak pięknych, długich, zapierających dech w piersiach komentarzach przez który właśnie umarłam. :D
Naprawdę nie wiem co napisać! Bo mnie wcięło.. :o Jak to przeczytałam moją pierwszą reakcją było odświeżenie strony i sprawdzenie czy to na pewno mój blog. Tak. Mój. Kerciak. Drugą rzeczą było telefon do przyjaciółki, która darła się o co chodzi, bo zapomniałam otworzyć buzi. A jak już to zrobiłam to jedna rzecz co się wydobyło ze mnie to głośny okrzyk AAAAAAA. No. Pomijając długą historię jak udało mi się pominąć wariatkowo oraz jak umarłam, to.. DZIĘKUJĘ, KERCIA. Naprawdę nie wiem jak, a czy nawet w ogóle zasłużyłam na taką czytelniczkę, ale.. ryczę jak bóbr. Bardzo, bardzo dziękuję <3
Teraz, obiecuję, że dramione będzie o wiele więcej. Jak wątki poboczne (tak zanudzałam nimi tak długo) dociągnęłam to tego miejsca gdzie są, mogę pociągnąć dalej dramione. i teraz stresuje się jak się spodoba bardziej ukazana ta para. I znowu część na DZIĘKUJĘ, że JESTEŚ, Kercia!
Jeśli Twój komentarz jest dziwny, to mój dwa razy bardziej. Znowu przez Ciebie. W końcu naprawdę kiedyś coś mi się stanie >,< Jak nie dławienie się żelkami przy czytaniu Twojej historii, to utopienie się we własnych łzach!
KOCHAM TAK BARDZO <3
PS. Chyba sobie wydrukuję komentarz od Ciebie i powieszę nad łóżkiem <3
Nominowałam Cię do Libster Blog Award. Szczegóły na moim blogu: dramione-hogwarckie-opowiesci.blogsot.com
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo! Postaram się niedługo zrobić zakładkę i tam odpowiedzieć :3 Jeszcze raz dziękuję!
Usuń