Cześć i
czołem!
Takie tam
ostatnie szaleństwa w tym roku i wena dostała nagłej potrzeby zawitania w tym
okresie radosnym, dlatego udało mi się napisać to coś poniżej. Mieszanka
rozdziałów, które były pisane rok temu wraz z pomysłami, które zawitały teraz.
I w ten sposób powstał coś!
Ostatni
post w tym roku, ostatni! Mam nadzieję, że nie znikniecie mi w 2015, a może
zawita ktoś nowy !
Chciałam
podziękować szczególnym osobom, które może to przeczytają może nie :)
Po pierwsze
becie, tak Rogacz o Tobie mowa, która wspiera mnie w najgorszym dołku, potrafi
wczuć się razem ze mną w bohaterów, a jednocześnie w sytuacjach kryzysowych,
kiedy wen znika, nie podaje mi wcale ciasteczek, a kopie w tyłek i wysyła
cudowne piosenki!
Na dodatek
dzięki tej historii i założonemu blogowi poznałam cudowne osoby. Jedną z nich
jest kochana Verrsace, która oszałamia mnie raz za razem swoim optymizmem oraz
ekscytującymi historiami, które tworzy. Jeden snap od Ciebie i już się śmieję!
Tej
historii towarzyszy też Kerciak, którą prawdopodobnie znacie z jej świetnego
bloga. Jej komentarze wprawiają mnie w szampański nastrój, a rozdziały
powodują, że mam problemy z oddychaniem!
Jest też
fantastyczna Lycheey Lora, która zapiera dech w piersiach swoimi opisami.
Kochana wiem, że teraz tego nie przeczytasz, bo czekasz na koniec tej historii,
ale wiedz że jesteś nieziemska! Dzięki Tobie mogę zanurzać się w świecie Agnes,
Draco czy Hermiony bądź podziwiać magię Hogwartu
siedząc cieplutko w pokoju.
A jeśli
ciekawi was historia łamiąca wszelkie kanony, to szukajcie bloga Kini, która
zapewnia mi niezmierną uciechę swoimi pomysłami oraz zabawnymi zdarzeniami.
Dziewczyna ta nie raz sprawiła, że miałam ochotę usiąść i zacząć pisać kolejny
rozdział!
Dziękuję
też wszystkim komentującym! Naprawdę doceniam, że poświęcacie czas na czytanie
oraz pisanie swoich przemyśleń!
Gucha,
Irytek, Martyna Szwed, Lena, Layls, eva r, Hermiona Granger, Ever Night, Croyance Wertus, BlackBerry, Furia, Amelia, Inka, , Julia Borkowska, AM, Pani Śmierciożerczyni, Venetia Noks, Katarzyna Pisze, Starr, Zaczarowana Hogwartem, Maggie Z., Mary Szum, Emily Scott, Nesta O., Rose Mia Louiette, Anastazja Welsh, Kinga Mochocka, Anna-medium, E.R. oraz paru anonimków jesteście najlepsi z najlepszych
- dziękuję za chociaż jeden komentarz (wymieniałam przypadkowo i starałam się wszystkich jak kogoś zapomniałam bardzo przepraszam)♥♥♥
Troszkę się
rozpisałam, ale chcę przywitać ten rok z uśmiechem i myślą, że jesteście gdzieś
tam i się świetnie bawicie!
Dlatego
wszystkim autorkom życzę multum weny, która nie wybuchnie i da wam natchnienie
wraz z pierwszym fajerwerkiem na niebie !
A wszystkim
czytającym życzę zdrowych oczu oraz cierpliwości do bloggerek, które tworzą te
historie właśnie dla was!
SZCZĘŚLIWGO
NOWEGO ROKU, CZARODZIEJE!
Cała ja,
Lupi♥
Oczy są zwierciadłami duszy. Kiedy
spojrzysz w nie możesz dostrzec wiek, przeżyte doświadczenia oraz emocje. Czy
ktoś ma dziesięć lat, a może siedemdziesiąt? Czy ktoś dorastał beztrosko, a
może już jako malec poznał trudny smak życia? Czy ktoś jest szczęśliwy,
przerażony, a może smutny? Oczy mając tysiące odcieni, a podział na niebieski,
brązowy czy zielony jest dość uogólniony. Każdy posiada oryginalne plamki,
jaśniejsze bądź ciemniejsze barwy. Każdy skrywa w nich sekrety, uczucia..
Kiedy Hermiona pierwszy raz spojrzała w
oczy Harry’ego nie oszołomił jej jedynie niesamowity kolor tęczówek, a to co
się w nich kryło. Niepewność, tęsknota oraz ból. Jedenastoletni chłopiec
zaciekawił ją w chwili, gdy uśmiechnął się niezdarnie, a w tym delikatnym
grymasie ukazał prawdziwego siebie. Dziecko porzucone, nierozumiejące świata w
jakim się znalazł, a jednocześnie pragnące odnaleźć cząstkę rodziców w
tajemniczej szkole magii.
Kiedy Hermiona pierwszy raz spojrzała w
oczy Blaise’a, ale nie przelotnie, a skupiając na nim swoją uwagę dostrzegła
coś. Nie potrafiła wtedy nazwać tego cosia, ale było to pomieszane rozbawienie
z gorzką przegraną. W pewnym momencie, siedząc z mulatem w bibliotece i
tradycyjnie pijąc czekoladę zrozumiała. Zabini urodził się z radosnym
iskierkami w oczach, ale jednocześnie wiedział, że nie posiada jednej z
najważniejszych osób w rodzinie. Jego ojciec umarł, a dzień kiedy porozmawiali
na pomoście był rocznicą tamtego okropnego wydarzenia. Zobaczyła nie jednego z
kumpli Malfoya, a nastolatka, który wychowywał się bez ojca, który wiecznie się
uśmiechał, kryjąc własne problemy głęboko w sobie.
Kiedy Hermiona pierwszy raz spojrzała w
oczy Rona zwróciła uwagę na ciepło oraz troskę. Oczywiście nie miała na myśli
ich pierwszego spotkanie, kiedy to rudy był zazdrosny o nagłą uwagę Wybrańca na
dziewczynie. Nie, mówiła o momencie, gdy stali przy ogromnej szachownicy. W
chwili, gdy ten nieznośny dzieciak był gotów poświęcić siebie dla niej i
Harry’ego. Wtedy jego spojrzenie potwierdziło, że mimo wielu sprzeczek zostali
przyjaciółmi. W tamtym momencie zrozumiała, że niska samoocena Rona oraz jego
wiecznie zazdrosna postawa, to tylko przykrywka. Młody Weasley jest jej
przyjacielem, nawet kiedy zachowuje się jak głupek. Nawet gdy jest opętany. To
wciąż ten sam piegowaty bohater z pierwszego roku.
Kiedy Hermiona pierwszy raz spojrzała w
oczy Pansy zrozumiała, że ta oschła oraz zadufana ślizgonka, o której wciąż
plotkowały jej współlokatorki nie istniała. Nie było w Hogwarcie żadnej dumnej,
zimnej oraz bezuczuciowej Pansy Parkinson. Była jednakże dziewczynka, która
cierpiała po śmierci brata. Pans skrywa w oczach tysiące uczuć, potrafiąc
zmienić je w bezuczuciową maskę. Mimo tego, gdy kurtyna opada, a ślizgonka
rzuca się na łóżko pani prefekt, uśmiechając szeroko, to Hermiona wie, że to
właśnie jej prawdziwa przyjaciółka.
Kiedy Hermiona pierwszy raz spojrzała w
oczy Astorii poczuła, że całkowicie zagubiła się w tym świecie. Oziębła Królowa
Slytherinu tak naprawdę była niewolnicą swojego dziedzictwa. Ograniczały ją
zasady oraz obowiązki względem rodziny, ograniczał ją jej własny ojciec.
Zielonooka nastolatka z załzawionymi oczami ukazała prawdziwą Astorię, wrażliwą
acz pewną siebie, arogancką lecz zdezorientowaną, lojalną, ale jedynie wobec
przyjaciół. Panna Greengrass stała się kimś zupełnie tajemniczym dla Hermiony,
kimś w kim potrafiła dostrzec siebie.
Kiedy Hermiona pierwszy raz spojrzała w
oczy Millicenty niemal zachłysnęła się radością z jaką zaatakowało ją
spojrzenie nastolatki. Milli wciąż posiadała tą słodką niewinność, a jej dusza
wręcz lśniła czystością oraz dobrocią. Nadal miała w sobie pewną dziecinną
pewność oraz optymizm, że wszystko będzie dobrze. Błękitne tęczówki lśniły
ciepłem oraz troską dla przyjaciół, a kipiały oddaniem przy Marcusie. Gryfonka
wiedziała, że kiedyś zostanie zachwiana ta magia Mills, ale miała nadzieję, że
odbędzie się to w dalekiej przyszłości. Nie chciała by ta niewinna dziewczynka
straciła swoją największą cnotę jaką była nieustanna dobroć.
Kiedy Hermiona pierwszy raz spojrzała w oczy
Gloomy’ego nie była pewna czy dobrze widzi. Zwykle wydawało jej się, że jego
szafirowe spojrzenie jest pełne lodu oraz wstrętu, jednak gdy wyciągnął do niej
rękę dostrzegła jedynie smutek oraz ciekawość. Marcus ostatnio jednak pozwolił
jej wreszcie zrozumieć co skrywał jego wzrok. Flint okazał się zagubiony przed
dokonaniem decydującego wyboru. Lecz miłość do Milli oraz jego wiara w nią,
pomogły dostrzec właściwą drogę. Marcus dobrze ukrywał miłość do Millicenty, a
jednocześnie braterskie uczucie wobec Kasty. Teraz również to wzmacniające,
ciepłe spojrzenie zatrzymywało się i na niej. Marcus stał się dla niej kolejnym
bliskim przyjacielem.
Kiedy Hermiona pierwszy raz spojrzała w
oczy Dracona nie widziała niczego. Ani radości, ani złości, ani pogardy. Pustka.
Żadnego uczucia, żadnej iskierki, żadnego blasku. Jedynie próżnia, szara mgła,
srebrna, bezdenna studnia. Przez pięć lat starała się złapać chłopaka z
jakimkolwiek błyskiem emocji. Nigdy nie znalazła czegoś więcej od maski
pogardy, obrzydzenia czy złości. Już w drugiej klasie zrozumiała, że są to
maski. Nikt nigdy nie robi identycznej miny, gdy jest wściekły czy zniechęcony.
Malfoy tak robił. To były jednak idealnie dobrane zasłony dla prawdziwych
uczuć. Dopiero w tym roku przyłapała go na chwilowym zapomnieniu oraz braku
aluzji. Kiedy blondyn zobaczył ją tuż po śpiączce w szarych tęczówkach zdążyła
wyłapać jakiś błysk, cień emocji. Do tej pory nie wiedziała co to było. Jednak
od tamtego momentu mury Draco zaczęły opadać, a coraz częściej rozmawiając z nim
poznawała prawdziwego ślizgona. Nie mogła się doczekać, kiedy wszystkie bramy
opadną, a ona pozna ten mroczny sekret chłopaka. Ten, który tak szczelnie przed
nią chronił. Draco Malfoy był wyjątkowy, a ona miała zamiar rozkoszować się tym
zmiennym, płynnym srebrem jaki miały jego oczy.
Kiedy Hermiona pierwszy raz spojrzała w
oczy Teodora.. przestraszyła się. Ciemność, która zwykle otaczała chłopaka,
kulminowała się w jego bezdennych tęczówkach. Wciąż intrygowała ją ta zmienna
barwa oczu ślizgona, to że w jednej chwili mrok potrafił zataić ich prawdziwy
odcień. Nott miał niesamowite spojrzenie, które pochłaniało cię od razu. Nie
pozwoliła sobie przy pierwszej rozmowie na pochłonięcie w tym czarnym oceanie.
Dopiero, gdy ocknęła się w Skrzydle Szpitalnym, a blady Wąż kucał przy niej..
dopiero wtedy bez strachu zanurkowała w jego oczach. Mrok w nich zawarty nie
był już przerażający, a znajomy. Złość, ból oraz cierpienie zmieniały się
powoli w ciepło pomieszane z troską, a każde zerknięcie w oczy Teodora stawało
się równie znajome co jego dotyk. Hermionę fascynowały tajemnice jej Animae, a
jeszcze bardziej jego historia, która za każdym razem wydawała się coraz
mroczniejsza.
Kiedy Hermiona pierwszy raz spojrzała w
oczy Natchaniela poczuła smutek. Błękitne spojrzenie było mętne, stare oraz
przerażająco cierpiące. Chłopiec zamiast mieć radosny oraz naiwny wzrok,
posiadał cechy charakterystyczne dla dojrzałych dorosłych. Młody Nott skrywał w
sobie wiele bólu, samotności i odrzucenia, które migotały w zamglonych tęczówkach.
Dlaczego małe dziecko posiadało większe doświadczenie o gorzkim smaku życia niż
wielu starców?
-Jestem Nathaniel Nott – powiedział lekko
zdyszanym głosem, łapiąc chrapliwy oddech.
-Hermiona Granger – przedstawiła się
Gryfonka, ponownie lustrując ukradkiem marną sylwetkę dziecka –Przykro mi z
powodu Twojej babci..
-Nie znałem jej – prychnął Nathaniel,
unosząc lekko głowę by spojrzeć w jej oczy –Anabelle była mi równie obca co
jakikolwiek inny człowiek na ulicy. Moja babcia nie interesowała się mną.. nie
wiem czy zdawała sobie sprawę, że ma jeszcze jednego wnuka..
-W takim razie żal mi jej, bo nie poznała
cudownego oraz inteligentnego dzieciaka jakim jesteś – stwierdziła cicho,
obserwując jak jeden z płatków śniegu opada na jej płaszcz, powoli się topiąc
–Czemu nie jesteś z rodziną, Nathe?
-Byłbym jedynie symbolem hańby dla silnego
oraz zdrowego rodu Nott’ów – wytłumaczył młody arystokrata, uśmiechając ze
smutkiem –Znajomi rodziców wolą zapominać o tym uszczerbku, jakim jestem. Tak
samo oni sami, również rzadko pamiętają o drugim dziedzicu.
-Rodzice zawsze pamiętają o swoich
dzieciach – zaprotestowała dziewczyna, marszcząc w zamyśleniu brwi –Może
jedynie boją się o ciebie i dlatego chowają przed światem.
-Boją się o siebie, Hermiono, o swoje
kruche serca, które niedługo zostaną złamane, kiedy umrę – wymamrotał
zdławionym głosem chłopiec, spoglądając na ciemne niebo –Wolą pozostawić opiekę
nade mną skrzatom oraz Piper, uzdrowicielce. Sami już płaczą nad swoją stratą.
-Myślę, że oceniasz ich zbyt surowo –
prefekt uśmiechnęła się delikatnie, łapiąc brata Teodora za ręce –Jesteś ich
dzieckiem, maluszkiem, który niesprawiedliwie został zraniony. Obwiniają się,
że nie potrafili ciebie ocalić i prawdopodobnie wciąż walczą z poczuciem winy.
Boją się nie o swoje uczucia, a o to, że pogorszą jedynie sprawę.
-Hermiona.. ja umieram – wymęczone
spojrzenie sprawiło, że zadrżała –Umieram. Nie jestem w stanie się podnieść,
pójść do łazienki, zjeść coś samemu. Czasem nie mam siły by się obudzić albo
unieść powieki. Jestem jak cholerny kwiatek, który zaczyna obumierać, a każda
kropla wody jedynie daje aluzje, że przetrwa.
-Skoro nie masz siły by się podnieść.. to
co tu robisz? – Gryfonka zignorowała póki co przemowę małego, skupiając na
szafirowych tęczówkach –Jeśli nie masz sił by unieść powieki.. czemu tu
siedzisz, rozmawiasz ze mną?
-Bo chciałem ciebie poznać – wyznał prosto
z mostu Nathaniel, zaskakując tym nastolatkę –Teodor bardzo dużo mi o tobie
mówił.. chciałem cię poznać. Dlatego namówiłem Piper by podała mi większą dawkę
lekarstw, a potem mnie tu przyprowadziła. Stoi tam, za drzewem, z krzesłem dla
inwalidów, na którym mnie przytargała.
-Czyli podsumowując.. jak chcesz to
potrafisz zebrać się w sobie i znaleźć siły by pójść na pogrzeb nieznanej sobie
kobiecie byle tylko poznać równie nieznaną koleżankę brata? – panna Granger
uśmiechnęła się szeroko, odgarniając niesfornego loka za ucho –Jesteś
stuknięty, Natie. Ale cała ta historia pokazuje, że nie jest z tobą tak źle jak
myślisz..
-Lekarze powiedzieli, że nie dożyję wiosny
– wyznał chłopiec, wzruszając ramionami.
-Mi mówili, że magia nie istnieje – kujonka
zaśmiała się z miny towarzysza, ściskając mocniej jego palce –A teraz mnie
posłuchaj, Nathanielu, bo będę to powtarzała tak długo aż mi uwierzysz. Uważam,
że dożyjesz wiosny.. myślę, że jesteś silniejszy niż uważają lekarze, a twoje
serce bije równie mocno co moje. Jestem niemal pewna, że gdy tylko uwierzysz w
siebie oraz swoje możliwości.. zobaczysz na własne oczy Hogwart.
-Ale..
-Słuchaj mnie, Natie, po prostu słuchaj –
Hermiona zakryła mu usta, pochylając się by lepiej widzieć załzawione teraz
oczy –Chcę zostać twoją przyjaciółką, najlepszą. Jednak musisz mi zaufać, tak
jak ja zaufam tobie. Bo wierzę w ciebie, Nathanielu, wierzę że pokonasz tą
chorobę. Jeśli mi zaufasz.. postaram się sprawić, że twoje życie stanie się
trochę zabawniejsze, a ty odzyskasz siły by stoczyć walkę z samym sobą.
-Chcesz zostać moją przyjaciółką? –
chłopiec otarł policzki, zaciskając powieki na moment –Nawet jeśli umrę? I
złamię ci serce?
-Chcę zostać twoją NAJLEPSZĄ przyjaciółkę –
poprawiła go, krzywiąc kapryśnie i łapiąc go pod brodę –A złamiesz mi serce
dopiero wtedy, gdy znajdziesz sobie nową BFF.
-Jesteś straszną optymistką, wiesz o tym? –
Nathaniel zaśmiał się, po raz pierwszy uśmiechając szczerze oraz szeroko –Ufam
ci, Hermiono.
-A ja ufam tobie, Natie – Gryfonka
zapieczętowała właśnie niemą obietnicę, którą sobie złożyła. Stanie się dla
dzieciaka aniołem stróżem, a żadna choroba nie zabierze jej tego chłopczyka.
Nie odda go bez walki.
Dracon ubrany w ciemną, elegancką szatę,
stał przy rodzicach. Zajmowali drugą ławkę na ukos od rodziny zmarłej. Miał
świetny punkt do obserwacji. Widział Astorię i Dafne z ojcem, które przyszły
się powitać z Nottami. Uśmiechnął się do Marcusa, stojącego z Milli. Skinął
głową do Pansy, która w czarnej sukience wyglądała niezwykle pociągająco.
Blaise z matką wchodzili właśnie do kościoła. Szukał wzrokiem kogoś, kogo tu i
tak nie będzie. Westchnął i spojrzał na podłogę. Nie lubił tych ceregieli.
Śluby, chrzciny, pogrzeby to wszystko było takie sztuczne oraz nudne. Musisz
tutaj być, uśmiechać się lub ocierać oczy, rozmawiać o polityce lub o nowych
spektaklach teatralnych. Usłyszał nagły szmer głosów na końcu, więc
zaciekawiony spojrzał na wejście. Oniemiał. Teodor Nott z nieprzeniknioną miną
szedł za rękę z dziewczyną. Jej brązowe loki, czekoladowe tęczówki zachwyciły
go po raz enty. Lekko zadarty nosek oraz parę piegów dodawało tylko uroku
dziewczynie. Szczupła sylwetka oraz długie zgrabne, nogi wyeksponowane przez
ładną sukienkę. Nie dziwił się arystokratom, sam pewnie zareagowałby z takim
oburzeniem, gdyby to nie była TA mugolaczka. Nigdy się nie zdarzyło, żeby na
uroczystości czystokrwistych przybyła czarownica mugolskiego pochodzenia.
Uśmiechnął się widząc jej zachwyt w oczach, a potem smutek na widok trumny.
Była taka ludzka i wrażliwa. Podeszli do rodu Teodora, gdzie głowa rodziny –
Francis Nott – przyglądał się przybyłym. Ku zaskoczeniu chłopaka dziadek
ślizgona nie skrzywił się z obrzydzeniem ani nie zrobił groźnej miny, wręcz
przeciwnie w pewnym momencie uśmiechnął się ciepło do towarzyszki wnuka. Po
wymianie paru zdań młoda para usiadła, a Draco nie mógł przestać przyglądać się
plecom ukochanej. Skrzyżował wzrok z ojcem, który uniósł brwi w zapytaniu.
Wzruszył ramionami, skupiając uwagę na ceremonii. W czasie pochodu nie odwracał
wzroku od gryfonki, a na każdy cichy, obraźliwy komentarz zaciskał mocno zęby.
Trumna została zakopana, a arystokraci ustawili się by złożyć „wyrazy
współczucia”. Czekał na moment, kiedy będzie mógł przyjrzeć się jej bliżej.
Narcyza lekko dotknęła jego dłoni i skierowała wzrok dalej. Obrócił się,
szukając czegoś co zwróciło uwagę jego matki. Dostrzegł parę alejek dalej Hermionę,
siedzącą na ławce i cicho gawędzącą z małym chłopcem. Uśmiechnął się w niemej podzięce,
umykając w cień. Podszedł od tyłu, cicho stąpając by nie zwrócić uwagi ani
arystokratów, ani rozmawiającej dwójki.
-Możesz mi powiedzieć co ty wyprawiasz,
Malfoy? – jej melodyjny głos pieścił jego uszy nawet, gdy mówiła to tym kpiącym
tonem –Bo wyglądasz jak obłąkaniec, przemykając między tymi grobami jak jakiś
ninja.
-Granger.. – podskoczył z radości w środku,
widząc brązowe tęczówki lśniące rozbawieniem -Sama wśród rodów arystokratów?
-Dostałam zaproszenie od wnuka Anabelle
Nott – dziewczyna uniosła dumnie brodę, spoglądając
na niego z pogardą –Nie odmawiam przyjaciołom, nawet jeśli proszą o
towarzyszenie na pogrzebie bliskich.
-Jeśli bym cię poprosił.. towarzyszyła być
mi? – spytał tylko po to żeby zobaczyć jej reakcję. Uważała go za przyjaciela
czy.. nadal za wroga.
-Jeśli byłby to pogrzeb twojego ojca nie
zastanawiałabym się – palnęła bez chwili zastanowienia, chwilę później
czerwieniąc się i zasłaniając dłonią usta –Merlinie.. przepraszam, Malfoy, to było..
okropne. Wybacz, ja..
-Mój ojciec nie jest taki zły – ślizgon
uśmiechnął się, kręcąc głową nad impulsywnością gryfonki. Gdyby tylko miał
kiedyś szansę ukazać jej swojego tatę tak jak sam go widział. Przeniósł
spojrzenie dalej, czując ukłucie w okolicach serca –Siema, Nathanielu. Przyjmij
moje najszczersze kondolencję.
-Dziękuję – chłopiec skinął głową, a na
jego twarzy pojawiła się radość –Dawno Cię u nas nie było, Draco!
-Wybacz, smyku, siła wyższa – blondyn wciąż
nie wiedział jak to się stało, że to właśnie tego dzieciaka polubił? Nie przepadał
za dziećmi, bo one wciąż krzyczały oraz płakały. Nathan natomiast zawsze był
wesołym urwisem, ale po wypadku.. –Widzę, że lepiej się czujesz?
-Jasne – Nathaniel skrzywił się, ale
zerkając z uśmiechem na siedzącą obok gryfonkę. Znów skupiły się na nim
błękitne tęczówki malca –Twoi rodzice na nas patrzą.
Skierował wzrok na rodzicielów i Nott’ów,
którzy przyglądali się im z nieprzeniknionymi minami. Uśmiechnął się widząc,
jak Lucjusz marszczył gniewnie brwi, ale zapewne ze względu na to, że właśnie
dostrzegł jego uczucia względem Granger. Będzie musiał poważnie porozmawiać z
tatą, kiedy wrócą do domu. Matka przypatrywała się Hermionie z prawdziwym
zaciekawieniem. Pani Nott wpatrywała w synka, który nie wiadomo jak dostał się
na ławkę. W końcu zatrzymał wzrok na Teodorze, który uśmiechał się lekko,
przewracając oczami w stronę gryfonki.
-Muszę do nich dołączyć – wzdychając i
wsuwając dłonie do kieszeni, popatrzył na towarzyszy –Trzymaj się, Nathe. Do
zobaczenia później, Granger.
-Cześć, Malfoy.. A! Dziękuję za prezent
jest wspaniały! – Draco szedł już w stronę głównej uliczki, więc nie mogła
dostrzec triumfu wymalowanego na jego twarzy. Przeszukał wszystkie archiwa i w
końcu jego matka pomogła mu szukać. Wydał niezłą sumkę na pierwsze wydanie
Historii Magii, ale nie żałował.
-Pani Nott, panie Nott, Teodorze
przyjmijcie moje wyrazy współczucia – uścisnął dłonie mężczyzn oraz skinął głową Katerinie -Ubolewamy nad
waszą stratą.
-Dziękujemy, Draconie – żona Jonathana, zerknęła
w stronę młodszego synka –Chyba trzeba go stąd zabrać..
-Nathaniela? – blondyn posłał ukradkiem
krzywy uśmiech Teodorowi –Wydaje się być szczęśliwy. Chyba lubi Granger..
-On umiera.. – szepnęła piękna pani Nott,
ocierając pojedynczą łzę –Każdego dnia wygląda coraz słabiej.
-Kochanie, będzie dobrze – Cyzia objęła koleżankę,
szepcząc słowa pocieszenia.
-Oczywiście, dziękuję Narcyzo – pocałowały
się w policzki i po krótkim pożegnaniu ślizgon wraz z rodzicami ruszył do
wyjścia. Po drodze porozmawiali z paroma rodzinami aż w końcu teleportowali się
do Malfoy Manor. Platynowy chciał jak najszybciej wymknąć się do swojego
pokoju, ale już w holu usłyszał zirytowany głos ojca.
-Co to miało być z tą Granger? – syknął
mężczyzna, sprawiając że chłopak zamarł.
-Lucjuszu, ciszej – upomniała go żona,
podając płaszcz jednej z pokojówek.
-Nie wiem o co chodzi, tato – Król
Slytheinu popatrzył na rodzica z uporem, ignorując podchodzącą Rosie, która
chciała odebrać wierzchowe szaty –Ja i Granger jesteśmy ..
-Kim? – pan Malfoy uniósł rękę, nakazując
Rosanne zatrzymać się.
-To znajoma ze szkoły. Albo koleżanka. Może
przyjaciółka – zmieszał się pod ostrym wzrokiem, zastanawiając jak wytrzymują
kopię tego spojrzenia jego przyjaciele jaką on na nich stosował –Może ktoś na
kim mi zależy … bardziej niż na Pansy…
-Draconie, musisz wiedzieć, że to .. –
mężczyzna chrząknął, podając wreszcie płaszcz przestraszonej dziewczynie i ją
odsyłając -To zauroczenie niedługo minie i zapomnisz o tej szl..
-Lucjuszu! – blondynka zgromiła go spojrzeniem,
przechodząc do salonu.
-Nie nazywaj jej tak! – krzyknął Dracon,
podążając za matką.
-Przepraszam, mugolaczce – głowa rodziny
Malofyów ukrył zaskoczenie reakcją syna, podchodząc od razu do barku –Za rok
zostaniesz przecież mężem tej całej Greengrass.
-Wiem. To mój obowiązek względem rodziny,
ale.. – młodzieniec opadł na fotel, spoglądając bezmyślnie w płomienie skrzące
się w kominku –Nie chcę.
-Rozumiemy, kochanie, ale jak mówiłeś.. to
obowiązek – Narcyza posłała mu ciepły uśmiech i usiadła na kanapie, z lampką
wina w dłoni –Nie poradziłaby sobie..
-Jest silna.. – mruknął w odpowiedzi,
kierując się w stronę schodów. Zatrzymał się po raz kolejny, słysząc głos taty
–Tak, ojcze?
-Jutro na mnie poczekaj z przebieżką – Lucjusz
uśmiechnął się, ale nie doczekał się niczego innego oprócz krótkiego skinięcia
głową. Nie lubił się z nim kłócić. Pan Malfoy potarł ze zmęczeniem oczy,
przysiadając się do ukochanej –To nie jest zauroczenie, prawda? Jak długo to
trwa? .. I czemu dowiaduję się ostatni?
-Pamiętasz drugą klasę? Kiedy prosił o
mandragory? – blondynka oparła bose stopy na udach małżonka, odchylając do tyłu -To
ona została spetryfikowana i bał się, że umrze. Podkochiwał się w niej w
pierwszej klasie. A w drugiej doszedł do tego sam, szukał porady…
-Czy to nie wtedy, kochanie, nie nazwał jej
szlamą? – mężczyzna pogładził śliczną siostrę Bellatrix po łydce, z zamyśleniem
sącząc alkohol.
-Tak, to moja rada była. Nie patrz tak na
mnie – westchnęła ciężko, przymykając powieki i kryjąc smutne tęczówki -Nie
chcę by jego miłość została zatruta w tym arystokratycznym piekle. Hermiona.. mogłaby
się złamać.
-Mogłaby.. nie dorastała jak my – Lucjusz
ponownie zamilkł na parę minut, obserwując tańczące płomienie.
–Co planujesz? – Narcyza przyglądała się
ukochanemu, który intensywnie się nas czymś zastanawiał. Zawsze, gdy pojawiała
się maciupka zmarszczka na jego czole, oznaczało że Malfoy obmyśla jakich
świetny plan.
-Ministerstwo niedługo będzie chciało
sprawdzać statusy krwi, wiesz? – wyznał, upijając kolejny łyk Ognistej Whisky.
-To znaczy? – Narcyza wstrzymała oddech,
obserwując kątem oka Caroline, która zatrzymała się w drzwiach z tacą przekąsek
do alkoholów.
-Dzielić na mugolaków, a czystokrwistych –
wytłumaczył cicho Lucjusz, machając na służącą by weszła do pomieszczenia -Myślę,
że tych pierwszych może spotkań zły los..
-Salazarze, Draco będzie przerażony..
-Nie musi póki co o tym wiedzieć – odrzekł
ponuro mężczyzna, nalewając kolejną szklaneczkę Ognistej -Teraz w Ministerstwie
jest taki bałagan, że nikt nie zauważy, jak parę teczek się zawieruszy. Na
przykład teczka na literkę G i parę innych. Nie będzie podejrzeń, a oni zauważą
zguby na samym końcu. Myślę, że zacznie się to jakoś w wakacje lub na początku
przyszłego roku.
-Dużo zaryzykujesz? – spytała cicho śliczna
pani Malfoy, przysuwając do ukochanego i wsuwając na jego kolana.
-Nie.. jak ja śmierciożerca oraz jeden z wyższych
rangą oficerów mógłbym mieć coś z tym wspólnego, Cyziu? – pocałował żonę w
czoło i wpatrzył ponownie w kominek. Jeżeli jakaś dziewczyna daje szczęście
Draconowi, to jego zadaniem jest jej ochrona. Nawet jeśli to mugolaczka,
przyjaciółka Wybrańca, gryfonka. Cóż jego syn miał klasę. Jak się zakochać to w
niedostępnej czarownicy. Hermiona Granger ma zapewnioną stałą opiekę, on już o
to zadba.
Wielka posiadłość zachwycała swoją
konstrukcją. Trzypiętrowa willa została zbudowana z ciemnych, niewyszlifowanych
kamieni. Do wejścia prowadziła ścieżka oraz stare schody. Duże okna zasłonięte
były firankami. Budynek znajdował się w lesie, a ciemne gęstwiny zasłaniały
bramę. Kiedy Hermiona zobaczyła willę oniemiała. Z otwartą buzią podeszła do
marmurowych stopni, później obeszła dookoła kolumny, przytrzymujące balkon nad
drzwiami. Wyobrażała sobie przodków Teodora, ubranych w dostojne szaty i
przemawiających do ludzi. W lekkim szoku podeszła do wielkich drzwi. Wyrzeźbione
były na nich wilki oraz pradawne, ochronne runy. Dotknęła kołatki również
przedstawiającej głowę zwierzaka z herbu Nott’ów. Zamaszyście zastukała,
poprawiając nerwowo włosy.
-Dzień dobry – w drzwiach stanęła młoda
dziewczyna, w zabawnym stroju upodabniającą ją do służących ze starych filmów
–Mogę w czymś pomóc?
-Dzień dobry – Hermiona posłała kobiecie
uśmiech, wsuwając się do środka –Nathaniel jest w domu, prawda?
-Panicz Nott jeszcze śpi.. – odpowiedziała
grzecznie blondynka, unosząc wysoko brwi, gdy gryfonka z zaintrygowaniem
rozglądała się po bogato zdobionym holu –Proszę pani?
-A Teodor też śpi? – zapytała nie odrywając
wzroku od kryształowego żyrandola, który wisiał nad nimi.
-Jak się nie mylę to rano wyszedł na spacer
– pokojówka chrząknęła, rumieniąc się siarczyście i poprawiając fartuszek.
-Świetnie, gdzie? – popatrzyła na korytarz
za towarzyszką, szukając jakiejś podpowiedzi.
-Nie mogę tego powiedzieć. Panicz Teodor
nie lubi, jak się mu przeszkadza – odpowiedziała hardo blondynka, zaplatając
ręce na piersiach –Mogę spytać, kim jesteś?
-Hermiona Granger, a ty? – gryfonka uniosła
brwi, zaskoczona pytaniem.
-Sophienna Ferds. Nikt nic nie wspominał o
twoich odwiedzinach, więc powinnam Cię przeprosić i poprosić o opuszczenie domu
– sztuczny uśmiech pojawił się na twarzy Sophie.
-Niestety, nie mogę wyjść – wzruszyła
ramionami prefekt naczelna, pamiętając że przyszła tu dla Nathaniela i bez
zobaczenia się z nim nie może wyjść –Możesz mnie zaprowadzić do Nate?
-Do kogo? – spytała jasnowłosa, zaciskając
usta w wąską linię.
-Hermionie chodziło o mojego brata – w
korytarzu pojawił się młody mężczyzna. Czarne włosy, jak zwykle opadały mu na
oczy, a szeroki uśmiech zawitał na jego ustach. Podszedł do dziewczyn,
obejmując ciemnowłosą w pasie. Sophie zacisnęła usta i zmierzyła gniewnie
gościa –Witaj, panno Granger.
-Teodorze! – skrzywił się, widząc jej
groźną minę –Czy ty przypadkiem o czymś nie zapomniałeś?
-O czymś konkretnym mówisz? – ślizgon zdjął
jej czapkę, wypuszczając burze loków na wolność –Gdzie ten twój wieczny uśmiech,
gryfoniaro? Wiem.. miałaś spotkać się dziś z Nate’m. Niestety..
Przerwał w połowie, zahaczając palcem o
guziki i rozpinając jej płaszczyk.
-Co niestety? – Hermiona pozwoliła
chłopakowi zsunąć odzienie wierzchnie, które podał wyprostowanej Sophie.
-Nathaniel poczuł się gorzej, pewnie przez
przedwczorajszy pogrzeb – popatrzył na nią czarnymi oczami, które błyszczały
troską –I nie da rady wstać. Jest słaby..
-A mogę się z nim spotkać? – nie
odpuszczała prefekt, zaciskając palce na rękawie węża –Przynajmniej
porozmawiać?
-Nie dam rady cię odwieść od tego pomysłu,
prawda? – spojrzał przelotnie na pokojówkę, która stanęła znów przy wejściu
–Sophie, możesz zaprowadzić pannę Granger do pokoju mojego brata?
-Oczywiście – blondynka uśmiechnęła się
uroczo, rumieniąc pod przenikliwym spojrzeniem gospodarza.
-Pójdę jeszcze do gabinetu dziadka, ale
postaram się złapać ciebie jeszcze w holu – powiedział do przyjaciółki, całując
ją impulsywnie w czoło i popychając w stronę schodów –Powodzenia, Miona.
Hermiona skinęła krótko głową, podbiegając
do czekającej służącej. Zaczęła iść za przewodniczką, starając nie zwalniać,
gdy rzuciły jej się w oczy antyczne meble bądź znane obrazy. Rozumiała miłość
Teodora do malarstwa.. skoro wychowywał się wśród dzieł takich znakomitości, to
nie dziwne że zaraził się ich talentem.
-Trzecie drzwi po lewej, to pokój
Nathaniela – mruknęła w miarę uprzejmie Sophie, nie zatrzymując się i idąc
dalej korytarzem. Hermiona westchnęła, podchodząc do wskazanego pokoju.
Uchyliła drzwi, po chwili się wahając, czy dobrą komnatę wybrała.
Ciemnogranatowe ściany nie dawały radosnej atmosfery, a zasłonięte okna oraz
tylko jedna świecąca lampka składała się na całą zawartość pomieszczenia.
Oprócz tego po środku stało łóżko, a w nim leżał chłopiec.
-Łezka? – szepnął, mrużąc oczy.
-Pudło – jednym szarpnięciem ściągnęła
ciężkie zasłony. Nagłe pojawienie się światła wywołało jęk chorego –Nie marudź!
Popatrz jaka ładna jest pogoda.
-Nie wiem, nigdzie nie wychodziłem –
zasłonił oczy ręką, szukając wzrokiem natręta.
-A ja zamierzam to zmienić. No dawaj,
wyskakuj z łóżka – patrzył na nią zszokowany, a jednocześnie troszkę rozbawiony
–Oh, daj spokój!
Kucnęła na posłaniu i przyłożyła dłoń do
jego czoła. Miał gorącą głowę, ale postanowiła to zignorować. Pogłaskała chłopczyka
po policzku, pociągając lekko za ucho.
-Nie masz gorączki. Na co czekasz? Ubieraj
się, gdzie masz ciuchy? – rozejrzała się po pustym pokoju –I zabawki?
Cokolwiek?
-Nie mam zabawek, bo się nimi i tak bym nie
bawił – burknął siadając na łóżku, a potem burcząc coś pod nosem, krzyknął
zachrypniętym głosem –Łezka!
W rogu pojawił się skrzat domowy. Lekko się
zataczając, skrzatka, podbiegła do swojego pana. Gryfonka zacisnęła zęby widząc
brudną szmatę, w której była ubrana niewolnica.
-Łezka już jest, paniczu! – grzecznie krzyknęła
istotka, omal się nie przewracając –Co, Łezka, może zrobić dla panicza?
-Przynieś mi coś do ubrania – mruknął
malec, przeczesując ręką gęstwinę włosów.
-Proszę! – Hermiona trzepnęła go w głowę,
przysiadając na materacu.
-O co prosisz? – zmarszczył brwi Nathaniel,
zerkając tęsknie za okno.
-O nic, dodaj proszę lub dziękuję.–
westchnęła. Chciał coś powiedzieć w swojej obronie, ale widząc jej minę
zrezygnował -Dobre wychowanie oraz szacunek wobec wszystkich.
-Przynieś mi coś do ubrania. Proszę – skrzatka
skinęła głową, zaskoczona uprzejmością panicza. Chwilę później na łóżku leżała
koszulka i spodnie. Czarne.
-Nie masz kolorowych bluzek? – prefekt skrzywiła
się, gdy zaprzeczył –Trudno, pójdziemy na zakupy.
-Serio? – patrzył na nią zdziwiony, a
sekundę później uśmiechnięty. Lekko dysząc założył buty i był gotowy. Prawie
–Nie mam wózka. Ani kuli.
-I co? – dziewczyna uniosła wyzywająco
brwi, pokazując na drzwi -Dasz radę chyba przejść kawałek, co?
-Czyli zostajemy w domu? – dzieciak zmarkotniał,
ale grzecznie zawiązał buty.
-Nie, na parkingu czeka na nas wóz –
uśmiechnęła się lekko, gdy z nowym entuzjazmem podniósł się –Dasz radę?
-Tak, chyba tak – z pomocą przyjaciółki
dotarł do schodów, opierając się później na balustradzie, pokonywał powoli
stopnie. Otworzył szeroko buzię widząc ich pojazd.
-Wow – wykrztusił i zerknął na towarzyszkę
–Umiesz tym prowadzić?
-Jasne, że tak – parsknęła śmiechem,
zamykając wrota –Co prawda długo prosiłam przyjaciółkę o pożyczenie, ale się
udało. Podoba Ci się?
-Tak, idziemy? – skinęła głową, prowadząc
go ostrożnie na przednie siedzenie.
-Poczekaj moment! Powiem, że cię porywam! –
Hermiona pobiegła z powrotem do willi Teodora, szukając odpowiedniego korytarza.
W końcu jakimś cudem dotarła do szklanych drzwi, które prowadziły na piękny
taras.
-Dzień dobry – grzecznie przywitała się z
mamą chłopców, która siedziała na hamaku z herbatą w kubku.
-Witaj, Hermiono – Katerina uśmiechnęła
się, machając do jakiejś innej służącej by podała jej koc –Szukasz Teodora?
-Tak.. nie – wzruszyła ramionami,
spoglądając na las, który wkraczał na terytorium zamczyska Nott’ów –Ja chciałam
jedynie przekazać, że zabieram Nathaniela na przejażdżkę.
-Jak to? – piękna kobieta zmarszczyła brwi
z troską oglądając twarz swojego gościa –Hermiono, on leży w łóżku i ..
-Już nie – przerwała nastolatka,
uśmiechając szeroko -Teraz siedzi w moim samochodzie na zewnątrz.
-Uważaj na niego, dobrze? – poprosiła pani
Nott, kiedy przeszła z gryfonką przez hol i dostrzegła ukochanego synka –Jak ty
to robisz?
-Nie wiem, proszę pani – Hermiona zamyśliła
się na moment, obserwując grę emocji wypisaną na obliczu matki przyjaciela –Potrzeba
mu chyba przyjaciela.
-Trudno teraz o prawdziwych przyjaciół – wyszeptała
cicho starsza z kobiet, obejmując się ramieniem. Kujonka wymamrotała pożegnanię,
kierując się do samochodu. Błękitnooki przyglądał się wszystkiemu z fascynacją,
zapięty już pasem.
-Do czego to służy? – wskazał na guziki,
oglądając na znikający za nimi dwórek.
-Hmm, te cztery
są do obsługi radia. Tamten po prawej do otwierania dachu, a reszta w sumie to
jakieś gadżety Aryi – pozwoliła mu nastawić radio, samej nastawiającej GPS by
wyjechać jakoś z tej małej mieściny pod Londynem –OO! Głośnie! To jest
super utwór!
Tell them all I know now /
Shout it from the roof tops /
Write it on the sky line /
All we had is gone now!
Nathaniel roześmiał się i po paru minutach
dołączył do niej.
Impossible,
Impossible,
Impossible,
Impossible!
.*.*.*.
-Już jesteśmy – uśmiechnęła się widząc
chłopca wpatrzonego w kolorowe witryny mugolskich sklepów –Chodź, Natie.
Wyszli z samochodu i zaczęli przepychać się
w tłumie. Hermiona pociągnęła Nathaniela do jednego z domów handlowych. Zaczęła
przebierać w ubraniach, a brat Teodora siedział na ławce z lodami. Wybrała parę
ubrań, a potem wygodnie się usadowiła na fotelu. W każdym stroju młody Nott
prezentował się fantastycznie. Razem ustalili, co kupują i podeszli do kasy. W
samochodzie Nate przebrał się nowe ubrania, które najbardziej przypadły mu do
gustu. Szara koszulka ze smerfem i ciemne dżinsowe spodnie. Zostało im jeszcze
jedno miejsce, które chłopca najbardziej przerażało.
-Myślałem, że lubisz moje włosy.. – mruknął
pod nosem, przyglądając podejrzliwie fryzjerce, która krzątała się przy
kliencie.
-Uwielbiam, ale sam mówisz, że czas na
zmiany – westchnęła, kartkując kolejny kolorowy magazyn. Uśmiechnęła się, kiedy
napotkała wyolbrzymiony nagłówek artykułu –O, proszę! Posłuchaj.. „nowa fryzura
rozpoczyna nowy etap w życiu!”.
-Taak, tak, wszystko wskazuje na to, że
muszę ściąć włosy – parsknął, opierając leniwie głowę o jej ramię -Przyjaźnisz
się ze ślizgonami.. dlaczego?
-Hmm, okazali się być zupełnie inni niż
myślałam. Nie wspominając o twoim braciszku, który dzieli ze mną magię –
mruknęła, a czując przenikliwe spojrzenia popatrzyła na chłopca –No co?
-I kiedy byłaś ostatnio u fryzjera? –
uniósł brew i uśmiechnął się niewinnie, a jednocześnie w paradoksalny sposób
identycznie jak Teodor, gdy knuł jakiś spisek.
-Dość dawno, przed wakacjami albo i dawniej
– przyznała się i pokazała mu zdjęcie młodzieżowej, chłopięcej fryzury –Co
powiesz o tej, odsłoni trochę twoje oczy?
-Fajna, ale nie powiedziałem TAK, Hermiono
– błysnął białymi ząbkami, ewidentnie upodabniając się do swojej starszej
wersji –Chętnie zmienię fryzurę pod jednym warunkiem.
-Jakim? – westchnęła i zmierzyła go
wzrokiem, domyślając o co mu chodzi.
-Ty również zaczniesz nowy etap i zmienisz
fryzurę – lekko się zarumienił, gdy przyszła mu do głowy, że właśnie
skrytykował jej wygląd –I nie chodzi mi o to, że w tej jest Ci brzydko, bo tak
nie jest, serio! Lubię twoje loki, ale myślę, że musimy zagrać fair. Naprawdę
lubię cię tak, jak wyglądasz. Znaczy tak czy siak cię lubię, nawet jakbyś była
brzydka, ale jesteś ładna i ..–zaczął się plątać.
-Rozumiem – przerwała mu ze śmiechem,
targając po czarnej burzy włosów -W sumie.. zaczęłam przyjaźnić się ze ślizgonami..
to chyba coś nowego, nie?
-Tak! Na dodatek zakończysz tym etap życia
bez nas, arystokratów! – wykrzyknął uradowany, wzdychając z radości –I może
przestaniesz się martwić Łasicą.
-Łasicą? – sięgnęła po nowe gazetki,
unosząc brew i przyglądając młodemu Nott’owi.
-Eee.. Teo i Draco gadali tak na Weasley’a
– przyznał, wiedząc że brat go zatłucze, gdy wrócą, a dziewczyna o tym wspomni.
Zaczął udawać, że przygląda się zdjęciom –To jest beznadziejne! Idź dalej.
-Doprawdy? – przewróciła stronę,
uśmiechając lekko –I co jeszcze mówił Malfoy?
-A chciałabyś żeby coś mówił? – Nathaniel wyszczerzył
się, gdy zauważył rumieńce nastolatki –Hmm?
.*.*.*.
Godzinę później wsiadali do samochodu z
uśmiechem poprawiając włosy. Hermiona przycięła lekko loki i zrobiła sobie
ciemne pasemka, ale nie widać było prawie żadnej różnicy. Chłopiec nie musiał
już odgarniać kosmyków, ponieważ fryzjerka przycięła je, skracając końcówki do
karku. Odsłonięty błękitne oczy wpatrywały się w nią z uśmiechem.
-Wracamy już do domu? – spytał, upijając
łyk herbaty z termosu.
-Nie, chyba że chcesz? – zaśmiała się,
kiedy zaprzeczył –Zapnij pasy.
-To gdzie teraz? – Nate przygryzł wargę,
obserwując mugoli.
-Pojedziemy do mnie na moment, a potem do
kina – zatrzymała się na światłach, kiwając w rytm śpiewu Jaggera –Co ty na to?
-Jasne – zamyślił się, zerkając na towarzyszkę
–Co to jest kimo?
-Kino – poprawiła go, chichocząc -Mugole
oglądają tam filmy, które dopiero co nakręcono.
-Który to Twój dom? – zapytał, gdy
zauważalnie zwolniła na jednej z pomniejszych uliczek.
-Ten – zaparkowali na podjeździe i włożyli
czapki na głowy –Chodź, napijemy się herbaty.
-Zgoda – trzymając się za ręce przeszli
przez ośnieżony ogródek, wchodząc bez pukania do ciepłego holu -Ja! – krzyknęła
i kazała chłopcu zdjąć buty oraz kurtkę.
-Cudownie, kochanie! Jestem w kuchni! –
babcia Mary odkrzyknęła, przyśpiewując kolędy. Przeszli do królestwa pani
Granger już na progu czując smakowity zapach wypieków.
-Hej, babciu – dziewczyna cmoknęła
staruszkę w policzek, machając na chłopca -Poznaj Nate, Nathanielu to moja
babcia, mistrz kuchni oraz ciasteczek.
-Witaj, ptaszyno –Mary Granger objęła malca
i pocałowała w dwa policzki –Lubisz ciastka?
-Nie wiem, od dawna nie jadam słodyczy – zarumienił
się delikatnie, zaskoczony tak miłym przyjęciem. Kobieta wymieniła
porozumiewawcze spojrzenie z wnuczką. Dziewczyna opowiedziała jej wcześniej o
młodym Nathanielu, ale nie spodziewała się, że chłopak naprawdę nie zaznał
szczęścia w życiu.
-To zaraz to zmienimy, Hermiono idź załatw
te bilety do kina, a my zaczniemy robić łakocie – zakomenderowała i ubrała
bruneta w fartuszek –Słuchaj, ptaszyno, znam cudowny przepis…
Hermiona z uśmiechem zostawiła kucharzy i
wskoczyła na górę po laptopa. Wzięła go na dół i usadowiła się w salonie.
Słyszała śmiech chorego i ciepły głos babci. Taak, to nie zajmie im godzinki.
Prawdopodobnie dopiero za dwie godzinki wyjdą. Wiedziała jednak, że gotowanie z
babcią sprawia wiele radości oraz ciekawych przeżyć.
.*.*.*.
-Hermiona? Miona! Obudź się! –
poszturchiwania i krzyki skutecznie wybudziły ją z drzemki. Otworzyła oczy i
ujrzała nad sobą Nathaniela. Miał buzie umazaną czekoladą i mąką.
-Co jest? – jęknęła, siadając na sofie.
-Ciastka już się upiekły, w tym całym
piekniku i babcia mówi, że możemy je zjeść! – wykrzyknął i zaciągnął ją do
kuchni. Pani Granger z rękawicami na dłoniach wyjmowała tacę pełną łakoci.
-Ptaszyno, moment trzeba poczekać. Muszą
ostygnąć, żeby później brzuszek nie bolał– ułożyła je na talerzu i zaparzyła
herbaty –Zamówiłaś bilety?
-Tak, na osiemnastą trzydzieści – zerknęła
na zegar, unosząc brwi –Już jest dwudziesta?
-Robiliśmy ciastka i babeczki – uśmiechnął
się mały pomocnik, wzruszając ramionami –Nie martw się, następnym razem
pójdziemy do kina!
-Oczywiście, że pójdziecie, ptaszyno –
babcia zabrała się za mycie użytych misek –Ale ciastka możecie zjeść za jakieś
piętnaście minut.
-Chodź Nate, musisz wymyć buźkę – Hermiona
złapała chłopca za rękę i zaprowadziła do łazienki. Chłopiec długo nie
wytrzymał aż w końcu pani Granger zlitowała się, a Nate po pięciu minutach
wsuwał pierwsze ciastko.
.*.*.*.
-I uważaj na drodze.
-Dobrze, babciu – Hermiona wkładała buty.
-Jest ślisko, więc jedź wolno, słyszysz?
-Tak, babciu – westchnęła po raz enty,
zawiązując mocno sznurowadła.
-No i pamiętaj, uważaj na drodze, bo jeszcze
jakiś chuligan nie wyhamuje, a..
-Arya nie pożyczy mi samochodu nigdy więcej
– zaśmiała się i dała pani Granger buziaka w policzek –Będę uważać, obiecuję.
-Dobrze, kochanie – podeszła do gotowego
już Nathaniela –A ty, moja ptaszyno, przyjedź do nas niedługo. Jesteś o wiele
lepszym kucharzem niż moja wnuczka i córka razem wzięte.
-Dobrze, babciu, przyjadę – przytulił
kobietę, która stała się dla niego nowym oparciem.
-Uważaj na siebie i pij dużo herbaty. Najlepiej
tej imbirowej, co się tak na początku krzywiłeś. Zapakowałam też ciasteczka do
domu – Miona westchnęła w duchu i czekała, aż babcia skończy dawać cenne rady
chłopcu –No, Hermiona! Zbierajcie się już, bo nie zdążycie!
.*.*.*.
Kiedy godzinę później Gryfonka skręcała w
niewidzialną dla mugoli uliczek, odetchnęła z ulgi. Było już ciemno, a śnieg
dość mocno padał. Z ciekawością obserwowała mijany krajobraz, zastanawiając się
co widzieli inni. Pustkowie? Starą ścieżkę prowadzącą do lasu? Skręciła po raz
ostatni, wyjeżdżając przed grube mury zamczyska arystokratów. Brama była
uchylona, gdyż prawdopodobnie byli już wyczekiwani od jakiegoś czasu. Dziewczyna
wyskoczyła z samochodu, uśmiechając na widok śpiącego wciąż chłopca.
-Nareszcie! Ile można na was czekać? – na
schodach stał Teodor, opierając nonszalancko o kolumnę.
-Synu! – Katerina zrugała pierworodnego,
podnosząc z najwyższego schodka, na którym przysiadła –Wszystko w porządku? Jak
z nim?
-Wspaniale, dużo połaziliśmy i się trochę
zmęczył. Zasnął w drodze do domu – skinęła na samochód, gdzie widać było głowę
chłopca –Cały dzień przeszedł sam, bez wózka czy pomoc kul. Chyba nawet tego
nie zauważył. Co prawda robiliśmy często postoje i szliśmy jego tempem, jednak
Nate jest silny.
-Nie mogę w to uwierzyć – pani Nott pokręciła
głową, okrywając szczelniej kocem –Jak ty to robisz, Hermiono?
-Otwórzcie drzwi – poprosił Teodor, niosąc
brata w ramionach. Spełniły jego prośbę by mógł wnieść śpiącego do ciepłego
holu.
-Nie wiem, proszę pani. Jestem sobą i
traktuję go, jak każdego innego – wyjęła z bagażnika torby z zakupami,
podążając za innymi do środka –Rzeczy małego.
-Jakie rzeczy? – zdziwiła się matka chorego,
zaglądając do reklamówek.
-Sam pani opowie, byliśmy na zakupach i
kupiliśmy trochę ubrań.. mugolskich – uśmiechnęła się niepewnie, zagryzając
wargę –Razem stwierdziliśmy, że pora zacząć nowy etap. A najlepiej rozpocząć go
zmieniając coś starego.
-Rozumiem, pomysłowe – westchnęła, machając
na jakiegoś skrzata by wziął zakupione rzeczy do pokoju Nathaniela –Oddamy Ci
pieniądze, jak tylko zamienimy je na mugolskie.
-Nie, to prezent ode mnie dla Nate. Za
wszystkie urodziny, które mnie ominęły – gryfonka roześmiała się cicho,
rozkoszując przeskokiem magii, kiedy jej przyjaciel znów stanął przy niej –Ja
będę się zbierała. Muszę oddać samochód
przyjaciółce.
-Hej, Granger – zamarła zdumiona, obracając
gwałtownie. W drzwiach od salonu stał przystojny ślizgon, ubrany w luźną szarą
bluzę oraz wytarte spodnie.
-Hej, Malfoy – uniosła brwi, żegnając się z
panią Nott –Niech pani mu przekaże, że czekam z niecierpliwością na powtórkę!
-Dzięki, Miona – Teodor przytulił ją mocno,
wtulając nos w jej szyję –Następnym razem chcę pojechać z wami, okej?
-Okej – obiecała, całując przyjaciela w
policzek. Uniosła rękę i pomachała do ostatniej osoby –Cześć Malfoy..
-No i co stoisz, kretynie? – ciemnowłosy
prychnął, obserwując oddalające się plecy gryfonki –Nie słyszałeś? Idzie oddać
samochód!
-No, wiem – oburzył się Dracon, podchodząc
do okna by popatrzyć na kujonkę –Co się tak gapisz, Nott?
-Jesteś beznadziejny – jęknął gospodarz,
ignorując złowrogie spojrzenie matki.
-Czego ty ode mnie chcesz, Teodorze? – blondyn
popatrzył za szybę, przyglądając się podchodzącej do samochodu dziewczynie –Merlinki!
Nie mogłeś tak od razu?
Król Slytherinu wybiegł w pośpiechu łapiąc
skórzaną kurtkę i nawołując brązwooką. Dwójka Nott’ów stanęła za firanką,
spoglądając na tą dwójkę.
-Co tak
zamilkłeś? – Katerina szturchnęła synka, który zamyślony obserwował swoją
Animae.
-Nic, tak sobie
myślę – uśmiechnął się czując plątaninę uczuć przyjaciółki, gdy zatrzymała się
by poczekać na platynowego –Ile ta dziewczyna pozmieniała, co?
-.-.
-Granger zaczekaj! – Draco krzyknął,
wybiegając z domu. Omal nie poślizgnął się na schodach, ale starał jak
najszybciej zbliżyć do gryfonki.
-Coś się stało? – ciemnowłosa spytała z
lekkim zaskoczeniem, zatrzymując się.
-Nie.. – łobuzerski uśmiech pojawił się na
twarzy węża –Mam dla ciebie propozycję, Granger.
-Jaką? – dziewczyna zmrużyła powieki,
czekając na haczyk.
-Pokażę Ci moje dżentelmeńskie maniery i
zaproponuję podwózkę – blondyn ukłonił się teatralnie, machając kluczykiem na
palcu wskazującym.
-Po co mi podwózka, Malfoy? Mam samochód –
skinęła głową na sportową brykę, która wręcz błagała o wyścig.
-Niezły jest, to .. – zaczął komplementować,
szukając w głowie nazwy.
-Nie powiem Ci, ważne, że jeździ –
przerwała mu, przewracając oczami –Arya ma bzika na jego punkcie..
-Dobra, ale sama mówiłaś, że chcesz go
oddać przyjaciółce. Jak potem wrócisz do domu? – ślizgon niemal nie parsknął
śmiechem, gdy się zarumieniła –No i co ty na to, Granger?
-Może ona mnie odwiezie – mruknęła niepewnie,
chowając dłonie do kieszeni -No dobra, ale skąd ta nagła chęć pomocy?
-Magia świat tak na mnie działa – zażartował,
zaskakując tym towarzyszkę jeszcze bardziej –Merinie, daj spokój, przecież Cię
nie zabiję.
-Zgoda – westchnęła, oblizując
spierzchnięte usta –Pod jednym warunkiem.
-Jakim? – tym razem blondyn starał się
znaleźć podstęp.
-Ja prowadzę – uśmiechnęła się z wyższością,
pamiętając, że nie raz wspominał, że jego samochodem nie może nikt więcej
prowadzić.
-Zgoda – odparł od razu, a srebrne tęczówki
błyszczały rozbawieniem, kiedy zaskoczona jego potaknięciem, zaniemówiła.
-Ale mi chodzi, że będę prowadzić tym twoim
.. tamtym – machnęła w stronę samochodu arystokraty, który miał na jego punkcie
obsesje.
-Moim cudem – potwierdził, podchodząc
powoli do zaskoczonej nastolatki. Delikatnie zamknął jej rozwarte usta, gładząc
kciukiem policzek –Bo się przeziębisz.
Oczy dziewczyny rozszerzyły się ze
zdumienia, a na policzkach pojawiły się kolejne rumieńce. Wąż przyglądał się długim
rzęsom, rzucającym cienie na policzki ukochanej. Miały na sobie parę płatków
śniegu. Draco był tak blisko jej, że spokojnie mógł zauważyć, że Granger ma
złote plamki w czekoladowych tęczówkach. Wciągnął głęboko powietrze, zaciągając
się zapachem słodkich owoców. Jej malinowe usta rozchyliły się delikatnie,
jakby zapraszając do pocałunku. Ślizgon jęknął cicho, pochylając na tyle, że
wystarczył jeden ruch by połączyć ich usta. Nie mógł się oprzeć, więc
delikatnie musnął wargami kącik ust gryfonki.
-Jedźmy już! – wychrypiała nerwowo kujonka,
odsuwając od chłopaka. Szybko czmychnęła do samochodu, ukrywając w ciemności
szeroki uśmiech, który nie wiadomo kiedy się pojawił. Dziedzic Malfoy’ów
jeszcze przez chwilę stał na dworze, w końcu również kierując do swojego auta. Nie
mógł się już doczekać wspólnej jazdy. W głowie zaczynał się kształtować plan..
Awww! Słodkie. Kochane. Uwielbiam!
OdpowiedzUsuńSzczęśliwego Nowego Roku! :3
Dziękuję, Irytku! Mam nadzieję, że sylwester się udał! :*
UsuńWiedziałam, że skończysz w tym momencie! Po prostu wiedziałam!
OdpowiedzUsuńCudowny i taki awww był ten rozdział :)
Fajnie, że Herm zainteresowała się Natem, bo taka osoba się mu przyda. I Teoś ♥♡♥♡ (moja sekretna miłość tylko ciii...)
Ogółem to chyba mój pierwszy komentarz tutaj chociaż bloga obserwuję już od kilku tygodni i muszę przyznać, że twoja historia jest ciekawa i, jeśli dobrze pamiętam, zarwałam przez ciebie nockę ;D
Pierwszy raz pozdrawiam i życzę weny ~ Luar Princesa
To najmilsze wyznanie! Zerwał ktoś dla mnie nockę czytając moją historię! *_*
UsuńDziękuuuuuję, że napisałaś ten komentarz i że jesteś i czytasz <3
Nate to taki mój skarb, a jego brat również jest moją sekretną miłością, hahahahah :D
Dziękuję, wenę pochłaniam i zapraszam na kolejny rozdział!
Ohh jak mogłaś w takim momencie?! To było takie słodkie ^^ Zostaje mi tylko czekać na następny rozdział D: Oby szybko się pojawił...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i weny życzę ❤
A także Szczęśliwego Nowego Roku!
Pani Śmierciożerczyni
Specjalnie, mimo magii nowego roku nie mogłam się powstrzymać :D Ale w następnym chyba uda mi się to wynagrodzić!
UsuńWenę chowam na później!
Ściskam,
Lupi♥
Ojejejejejejej! Jakie słodkie! Ten fragment z oczami jakoś przypadł mi do gustu xD
OdpowiedzUsuńAle mi się podoba taka... opiekuńczośc (?) Hermiony do brata Teo. To urocze, że ona tak bardzo się nim zajmuje.
I Malfoy...<3
TYLKO ZNOWU BRAK BLAISA!
Ale Hermi ma fajną babcię! Super jest!
Świetny rozdział. Bardzo mi się podobał, jak zwykle. Przyjemnie się czytało, naprawdę.
Weny, czasu i zdrowia życzę i czekam na rozdział!
Gucha! Blaise będzie w następnym rozdziale. Będzie go mnóóóóóóóóóóóóóóóóóóóóstwo, naprawdę :D Tak, to właśnie miała być opiekuńczość, a Nate jest jej wymarzonym młodszym bratem Hahahah :D
UsuńŚciskam i całuję,
Lupi♥
Ooooooo jeju! Jestem zachwycona tym rozdziałem!
OdpowiedzUsuńPo pierwsze: Zakochałam się w najmłodszym Nocie. Jest taki uroczy i niewinny <3 Mam nadzieję, że rozwiniesz jego przyjaźń z Hermioną ^_^
Po drugie: Bardzo podoba mi się jak opisujesz Malfoyów :D Jesteś chyba jedyną autorką, która przedstawia Lucjusza w pozytywnym świetle!
Po za tym pojawił się pełen opis uczucia Draco do Hermiony, przez co znowu uśmiechałam się do laptopa ;-;
No i dziękuję Ci bardzo za to, że wymieniłaś mnie tam u góry. Zrobiło mi się niesamowicie miło <3
Wszystkiego najlepszego w nowym roku!
/AM
Ja zakochałam się w tym komentarzu! Chyba go wydrukuję i powieszę nad łóżkiem! *_* Tak się cieszę, że go polubiłaś bo mały Nott to moje oczko w głowie i starałam się ze wszystkich sił by ktoś również uległ jego urokowi! A co do Lucjusza.. Ah, to przez moją przyjaciółkę, która ma na punkcie Malfoyów małego bzika a w szczególności potrafi sprawić, że sztywny Lucy staje się zabawnym tatuśkiem! >,<
UsuńMusiałam Ciebie wymienić, bo jesteś dla mnie motywacją do dalszego pisania!
Jejku *o* nie da się opisać tego co czuje po przeczytaniu twoich wszystkich rozdziałów <3 czekam na kolejny rozdział! ;3
OdpowiedzUsuńDziękuję!!! <333 Ja nie wiem czy bym dała radę je przeczytać >,< haahah, mam nadzieję, że zostaniesz na dłużej Anonimku!
UsuńDziękuję za wspomnienie o mnie choć wiem, że ostatnio Cię zaniedbałam. Bardzo za to przepraszam, ale szkoła pochłaniała większość mojego czasu, praktycznie cały... To nie oznacza, że nie czytałam na bieżąco, czekałam na każdy rozdział z utęsknieniem :) Naprawdę gratuluję Ci talentu, a na Nowy Rok dużo czasu, mniej upierdliwych nauczycieli, i duuuuużo weny :D Nie mogę opisać słowami jak bardzo kocham Twoją historię. Każda postać jest inna, pełna emocji i własnych przeżyć. A to jak zaczęłaś ten rozdział powaliło mnie na łopatki. Przyznam, że zaszkliły mi się oczy (co może być spowodowane złym stanem emocjonalnym po trzeciej części hobbita) i uwielbiam to, że ta grasz mi i zapewne innym czytelnikom na emocjach. Od uśmiechu po wzruszenie. I w końcu widzimy to kiełkujące uczucie Hermiony i miłość Draco do niej jużnie tak bardzo skrywaną. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Zabini i Arya hmmm...co tu dużo mówić. W końcu znalazł swoją miłość, a tu bum ona nie chce tego przyjąć w efekcie czego idzie się przespać z Masonem ehhh...kobiety są czasem takie głupie :P Mam nadzieję, że zmądrzeje :D Tak samo jak mam nadzieję, że Astoria nie będzie zmuszona do robienia wszystkiego dla rodziny :( to smutne, ale takie prawdziwe. I Mimi z Gloomym. Wybrał stronę i oby ona nie oberwała rykoszetem. Ale chyba nam tego nie zrobisz? ;) Mogłabym tak pisać i pisać i znajdować kolejne dowody, żeby podziękować Ci, za piękna historię dzięki której mogę oderwać się od rzeczywistości, jeszcze raz dziękuję <3
OdpowiedzUsuńW takim razie ja przyznaję z ręką na sercu, które omal mi nie stanęło od nadmiaru emocji, że również oczy mi się zaszkliły. Dzięki Tobie zaczynam naprawdę wierzyć, że potrafię coś ładnie napisać! Kiełkujące uczucie Hermiony niedługo rozkwitnie, a Draco zakończy farsę z tym swoim "nie jestem zainteresowany", a postara się coś zrobić z tą miłością. Arya jest troszkę rozbita między tym co znane i bezpieczne (czyt. Mason) oraz pełną namiętności przygodą (czyt. Zabini). Cóż, nie chciałam by wyszło, że jest puszczalska, a raczej była na tyle zdołowana przytłaczającym ją uczuciem do Diabła, które starała się ukryć by zaryzykować i oddać się całkowicie Masonowi. A potem zrozumiała, że to było głupie i że ona jest głupia, jeśli nie potrafi słuchać swojego serca >.< taka skrcona wersja mojego wyobrażenia::P Astoria jest na tyle sprytna by sobie jakoś poradzić, ale również zagra im nieźle na nerwach w najbliższym okresie. Milli i Gloomy są poboczni, ale ważni. On wybrał stronę po to by ją chronić, ale czy ona jest na tyle potulna.. hahaha, zobaczymy!
UsuńA ja dziękuję, że jesteś, czytasz i komentujesz, bo za każdym razem sprawdzam czy na pewno ten komentarz jest dla mnie<3
Rozdział bardzo długi i przy tym zmęczeniu trudno mi było przez niego przebrnąć. Twoim wielkim plusem jest początek - może trochę za dużo osób wymieniłaś, ale opisy były trafne i do mnie przemawiały. Każdy był inny, wyjątkowy. Zaimponowałaś mi. To odróżnia Cię od tysiąca innych blogów tego typu. Pielęgnuj to :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło,
http://precious-fondness.blogspot.com/
Taka moja natura pisania długich rozdziałów, ale.. nie chcę i nie potrafię ich skracać. Jak piszę, to muszę doprowadzić to do momentu, gdy w głowie usłyszę "stop". Wtedy kończę i już. Wiem, że powinno być mniej osób, ale specjalnie tego nie zmieniłam. Chciałam ukazać każdego bohatera. Poczynając od mniej istotnej Milli po zacnego Draco i na odwrót. A to, że ci zaimponowałam wprawia mnie w dumę! I dziękuję za komentarz! Naprawdę doceniam czas jaki poświęciłaś czytając oraz komentując!
UsuńŚciskam,
Lupi♥
NIE WIERZE ŻE OŚMIELIŁAŚ SIE SKOŃCZYĆ W TAKIM MOMENCIE!!! -.- TOŻ TO HAŃBA!!! no a tak schodząc z caps looka, to zajebiste <3<3<3 nie moge doczekać sie kolejnego :D weny życze <3
OdpowiedzUsuńP.S. Aż mi sie łezka w oku zakręciła, jak przeczytałam swoje nazwisko c,:
Uwielbiam Twoje reakcje jeszcze bardziej niż minę Rona, gdy wcina kurczaki >,< CapsLk też kocham w twoim wykonaniu, więc nie krępuj się i używaj do woli :D
UsuńMam nadzieję, że następny będzie równie mile przyjęty!
A wymienić jakżebym śmiała zapomnieć?! Przecież to ty wywołujesz uśmiech za każdym razem!
JESTEM WREDNA, OKROPNA, MÓJ BOŻE, JAK MOGŁAM!
OdpowiedzUsuńTak, tak, nie zauważyłam nowego rozdziału, przeczytałam dopiero teraz i jestem wściekła, że do cholery jasnej, taki dobra notka musiała czekać na mnie tyle czasu!
Po pierwsze: Fragment o oczach. OMG. Ja sobie chyba to gdzieś zapiszę i będę czytać w chwilach braku weny ("KERCIA SPÓJRZ NA TO ARCYDZIEŁO, TY TEŻ TAK MASZ PISAĆ, ROZUMIESZ?!").
Zacytuję Arisuyo Chan: "To odróżnia Cię od tysiąca innych blogów tego typu. Pielęgnuj to". Idealnie napisane.
Po drugie: Uwielbiam Nate'a. Przykro mi to mówić, ale wolę go od jego starszego brata XD To taki biedny dzieciak, jest mi go bardzo szkoda.
Po trzecie: Lucjusz Malfoy. O. Mój. Boże. Jego postawa w stosunku do Hermiony jest tak zaskakująca i niesamowita, że drsuhgijihj! Może w przypływie dobroci zrezygnuje z małżeństwa Draco-Astoria? No w każdym razie jesteśmy na dobrej drodze!
Po czwarte: Malfoy, Malfoy, Malfoy <3 Jaki plan kształtuje się w jego boskiej główce?
Po piąte: Dziękuję za wspomnienie, chociaż jestem taką okropną czytelniczką, komentuje rozdział dziesięć dni po dodaniu! <3
Po szóste (coś dużo tych punktów): Ten rozdział jest, moim skromnym zdaniem, jednym z najlepszych (chociaż trudno to oceniać bo wszystkie są niesamowite). Ten jednak... ma w sobie to coś. Życzę dużo, dużo weny, przepraszam raz jeszcze i niecierpliwie czekam kolejnego rozdziału <3
Buziaki,
Kercia.
Jesteś najlepsza, Kerciak, najnajlepsza, a móc wyczekiwać za każdym razem komentarza od ciebie to równie wielka radocha co czekanie na św. Mikołaja!
UsuńMożesz mi wierzyć, że gdy potrzebuję się oderwać od szarych barw rzeczywistości to klikam zakładkę "Kerciak" i czytam Twoje opowiadanie od początku, bo zapewnia mi to wieczną radochę!
Hahaha, proszę bardzo! Możesz bardziej lubić Nate'a niż Teodora, ale obaj są dla mnie ważni, a jednocześnie w pewien sposób niezbędni. Masz rację, to biedny dzieciak niesprawiedliwie cierpiący za błędy innych. Ale to również mądry chłopiec, który przyczyni się do wygrania? A może przegrania bitwy :D
Lucjusz, to Lucjusz, ale moja koleżanka sprawia, że Lucjusz robi się zabawniejszy niż teksty Rona >,< Cóż, może masz okres zrozumienia dla syna, ale czy zrezygnuje z tradycji.. ja wiem, ale nie powiem!
Malfoy <3
Jesteś cudowną autorką oraz świetną czytelniczką, a widzieć okienko "Kercia skomentowała" jest równie niesamowite co czytać twoje dzieło *_* A komentować możesz i miesiąc, ale nie zostawiaj mnie! :D
Ja również czuję się bardziej zadowolona z niego niż z paru innych.. może przez nadmiar emocji, a może przez magię świąt!
Kocham,
Lupi♥
Nadrobiłam całość. GENIALNE.
OdpowiedzUsuńUwielbiam kiedy Granger nie schodzi się z Malfoy'em od razu i te wszystkie cudowne kreacje ślizgonów, Harry'ego! Mega : )
Zauważyłam kilka literówek (np mandragory a nie "mandryty"), ale poza tym jest okay ;p
Hahahah, poprawiłam błąd! Salzarze, zupełnie zapomniałam o tych "mandrytach", ale w czasie pisania nie mogłam przypomnieć sobie poprawnej nazwy, a że jadłam mandarynki.. em powstały mandryty :D
UsuńCieszę się, że widzę nową osobę, a jeszcze bardziej, że jest ona zadowolona! Mam nadzieję, że zostaniesz jeszcze na trochę!
Dziękuję i ściskam,
Lupi♥
Kocham ten rozdział!!!! <3 <3 <3 <3 <3
OdpowiedzUsuńNależy mi się jakieś porządne Crucio, ponieważ czytam go dopiero teraz :O
Wstęp genialny! Jak Ty wpadasz na takie pomysły? I od razu pokochałam Nathaniela <3 Uwielbiam Hermionę za to co robi dla niego *.* I bardzo podoba mi się to inne spojrzenie na rodzinę Malfoyów ;) Lucjusz chce ochronić Hermionę ponieważ podoba się jego synowi. Czegoś takiego jeszcze nie spotkałam, więc jeszcze bardziej uwielbiam Twoje opowiadanie <3 <3 <3
Lecę czytać kolejny rozdział :)