Hej wam!
Rozdział jest, a tak długo pisany, bo chciałam umieścić w nim tak wiele.
Nie potrafię nic więcej powiedzieć oprócz tego, że następny jest już w połowie gotowy, więc mam nadzieję, że będzie wcześniej.
Dziękuję też za komentarze pod ostatnim postem! Dołączyły nowe osoby komentujące wprawiające mój dobry humor w jeszcze lepszy.
Czy jestem zadowolona? Tak.
Czy wy jesteście? Mam nadzieję:)
Dziś w sumie dwa duety Blaise & Arya oraz Draco & Hermiona !!
A teraz dość gadania i zapraszam do czytania!
Lupi♥
.
-Nie chcę o tym mówić, okej?
Dziewczyna uniosła głowę, ocierając
wierzchem dłoni policzki. Obserwowała jak jej towarzysz siada obok na ławce,
prostując nogi i machając beztrosko stopami. Nie mogła się powstrzymać by nie
zerknąć wyżej na profil młodego mężczyzny, który spoglądał w górę. Ostro
zarysowana szczęka oraz przygryziona dolna warga tworzyły dziwną mieszaninę
chłopięcego uroku z dorosłością.
-Okej – odpowiedział, wpatrując się w znany
tylko sobie punkt na ciemnym niebie. Nastolatka wstrzymała oddech, czując znów
ten dziwny skurcz w brzuchu jakby latało tam stado motyli. Nie cierpiała tego,
naprawdę. Jak ten chłopak sprawił, że czuła się tak dobrze w jego towarzystwie?
A przecież wcale, a wcale go nie lubiła. Drażnił ją. –Czy jest jakiś powód
oprócz oczywistego, że nie możesz ode mnie oderwać spojrzenia?
-Nie wiem czym jest ten oczywisty powód –
parsknęła, opierając brodę na kolanie i kopiąc czubkiem drugiego buta śnieg
–Ale ja cię chyba nie lubię.
-Oczywisty powód to twoja rosnąca miłość do
mnie, skarbie – powiedział poważnie, ale błyszczące tęczówki zdradziły jego
chęć do żartów –Ale ja też cię nie lubię.
-Okej – skinęła głową, uśmiechając szerzej,
kiedy z gracją pantery młody arystokrata zeskoczył z ławki i stanął przed nią,
kłaniając po dżentelmeńsku –Uczynisz mi ten zaszczyt oraz pozwolisz porwać?
-To zależy.. – zaśmiała się, chwytając jego
rękę i podnosząc z jego pomocą –Gdzie chcesz mnie porwać?
-A gdzie chciałabyś zostać porwana? –
dziewczyna wstrzymała oddech, kiedy intensywny wzrok mulata spoczął na niej
–Marzy ci się spacer po dżungli? Plaża na Hawajach? A może zwykły mugolski
Londyn?
-Zwykły mugolski Londyn brzmi ciekawie –
blondynka skinęła głową, ściskając mocniej ramię towarzysza –Jak się tam
dostaniemy?
-Samochodem – Blaise wzruszył ramionami,
prowadząc w stronę zaparkowanego przed parkiem auta –Arya?
-Hmm? – jasnowłosa wywróciła oczami, kiedy
chłopak otworzył przed nią drzwi, a potem zatrzasnął.
-Cieszę się, że do mnie napisałaś –
dokończył Zabini, siadając na miejscu kierowcy i uśmiechając lekko do
zamyślonej mugolki –Mogę spytać czemu?
-Czemu ty? – powtórzyła wciąż nieobecna
myślami córka wiceburmistrza, wyglądając za okno –Chyba nie bałam się twojej
reakcji..
-A reakcji Hermiony to już się boisz? –
brązowe tęczówki błysnęły rozbawieniem, kiedy wmieszali się w ruch uliczny
–Dobrze, że Królik polubił twój pokój na tyle by zawsze czekać na odpowiedź..
-Czasem nie chcemy mówić czegoś
przyjaciołom tylko dlatego, że wiemy jak zareagują – mruknęła, nastawiając
ogrzewanie na nogi –Gdybym nie spodziewała się, że będzie zła i zatroskana, to
bym już do niej dzwoniła.
-Czyli.. nie martwisz się, że ja będę zły
lub zatroskany? – ślizgon zatrzymał się na światłach unikając fioletowych oczu
–W porządku.
-Nie wiem – odpowiedziała cicho, wsuwając
luźny kosmyk za ucho –Przepraszam Blaise.. nie wiem.
-W porządku – powtórzył Diabeł zaciskając
zęby –A powiesz mi o co chodzi? Z listu mało zrozumiałem..
-Byłam na imprezie i.. troszkę się upiłam –
westchnęła ciężko, przypominając sobie pamiętny wieczór u Adele –Pamiętam, że
wymiotowałam..
-To normalne na imprezach – dorzucił lekko
kierowca, pocieszająco uśmiechając do wciąż zagubionej nastolatki –Idziesz się
zabawić, pijesz alkohol.. czasem przesadzasz.
-Chodzi o to, że potrzebowałam Mas’a.. a
jego nie było – wyznała w końcu, zaciskając szczupłe palce na kolanach –Adele
mówi, że widziała jak wyszedł z jakąś blondynką.. myślała, że to ja póki nie
znalazła mnie na zewnątrz.
-Może coś się stało? Może Matt musiał wyjść
wcześniej? – próbował dalej chłopak, starając się nie palnąć jakieś głupoty
–Może potrzebował podwózki?
-Mason, Blaise, Mason a nie Matt –
odruchowo poprawiła ciemnowłosego, rozglądając kiedy zatrzymali na jednej z
mniejszych uliczek –Gdzie jesteśmy?
-Nie wiem – przyjaciel Malfoya wzruszył
ramionami, wciągając głęboko chłodne powietrze –Myślisz, że było to na tyle
ważne by Mike zostawił swoją podpitą dziewczynę samą, nie mówiąc ani słowa i
opuszczając dom przyjaciółki swojej pijanej dziewczyny z kimś innym?
-Mason nie Mike.. – dziewczyna zmarszczyła
brwi, przyspieszając.
-Jestem niemal pewien, że powód jego
wyjścia był równie ważny co pamiętne zniknięcie po waszym pierwszym stosunku..
– kontynuował mulat, spokojnie doganiając mugolkę –Wydaje mi się, że to było
równie ważne jak jego nagłe spotkanie z chłopakami, kiedy ty siedziałaś sama w
restauracji albo równie niespodziewane, kiedy zrezygnowałaś z urodzin Adele, bo
on miał zabrać cię w góry, ale zapomniał..
-Załapałam, Diable, okej?! – właścicielka
fioletowych tęczówek zatrzymała się na środku ulicy, ignorując szturchańce
przechodniów i wpatrując w przyjaciela –Mój chłopak jest egoistycznym dupkiem,
okej!
-To czemu z nim jesteś? – Blaise złapał
blondynkę za ramiona, lekko potrząsając –Wiesz, że możesz z nim zerwać, prawda?
W każdym momencie możesz to zrobić!
-Ale po co, Diable, po co mam to robić? –
nastolatka zaśmiała się, mrugając gwałtownie by odgonić łzy –Mam więcej
szczęśliwych wspomnień niż tych jakie wymieniłeś..
-Więc niech zostaną wspomnieniami –
czarodziej zmiękczył ton, przesuwając zimnymi opuszkami po zarumienionych
policzkach ukochanej –Zamknij ten rozdział..
-I co dalej? – zapytała cicho, odsuwając od
niego, ale splatając palce –Możemy zapomnieć na ten wieczór kim jesteśmy?
-Możemy – zgodził się arystokrata,
pociągając ją w stronę niewielkiej uliczki, która była miłą odskocznią od
zatłoczonego centrum –Gotowa na przygodę, piękna nieznajoma?
-Z tobą? – zaśmiała się Arya, unosząc głowę
do góry i łapiąc na język płatek śniegu –Zawsze.
-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-
Otrzymałeś wiadomość od „Arya”:
H., mam problem. Jestem sama z chłopakiem
przy którym wszystko jest inne, o ironio magiczne. Mam ochotę rzucić wszystko i
uciec z nim jak chciała Rose z Jackiem na Titanicu. Ale żylibyśmy szczęśliwie.
HELP.
-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-
Hermiona zatrzymała się na podjeździe,
obserwując jak drugi samochód parkuje obok. Po raz ostatni rozejrzała się po
wnętrzu, sprawdzając na szybko czy wszystko wzięła. Tradycyjnie zostawiła
cukierka przy hamulcu ręcznym, wychodząc na zimny dwór. To była taka tradycja
jej i Aryi. Kiedy wysiadały z samochodu zostawiały cukierka by później na
przywitanie go zjeść. Nie pamiętała w sumie skąd to się wzięło, ale nie miała
zamiaru pewnego dnia usiąść za kierownicą z myślą, że nie będzie słodkiej
„niespodzianki”.
-Dobry wieczór – pan William, lokaj państwa
Roserów, otworzył drzwi nim zdążyła zadzwonić, witając ją ciepłym uśmiechem –Przykro
mi, ale panienka Arya udała się na spacer. Prosiła bym przekazał, że jutrzejsze
spotkanie jest aktualne.
-W porządku, dziękuję – czarownica podała
mężczyźnie kluczyki, poprawiając jednocześnie czapkę.
-Mam wezwać taksówkę, Hermiono? – William
charakterystycznym gestem potarł bokobrody, które upodobniały go do tych
licznych lokajów z filmów –W wiadomościach mówili, że ma dość mocno
prószyć.
-Kolega obiecał mnie odwieźć – podziękowała
jeszcze raz, żegnając z dorosłym opiekunem, który kojarzył jej się z dzieciństwem
–Do zobaczenia, Williamie.
Gryfonka ostatni raz odetchnęła, podchodząc
do mruczącego cicho samochodu. Czuła na sobie czujne oczy lokaja, który znając
życie zda później relacje Aryi, a ta jak zwykle zacznie dopytywać o dziwne
sprawy. Ślizgon wysiadł z subaru, kiedy się zbliżała, poskakując z zimna.
-Granger – ślizgon uśmiechnął się
delikatnie, kiwając głową –Mówiłem, że możesz prowadzić, więc nie rozumiem tego
zaskoczenia w twoich oczach.
-Słowo Węża bywa jedynie sykiem, a nie
prawdziwą obietnicą – mruknęła dziewczyna, siadając na miękkim fotelu i gładząc
palcami deskę rozdzielczą. Poczekała aż Dracon okrąży samochód, siadając w
końcu na miejscu pasażera. W momencie, kiedy wsuwał się do środka poczuła
irracjonalne podniecenie jazdą z nim. W drodze od Teodora wciąż czuła lekkie
muśnięcie w kąciku ust, słyszała jego oddech, który ją owiewał, a tym bardziej
pamiętała pragnienie by go pocałować. Oczywiście, teraz nie miała na to ochoty,
ale..
-Jeśli zamierzasz tak odlecieć w czasie
drogi.. – Król Slytherinu zadrżał teatralnie, zapinając z głuchym pstryknięciem
pasy –Ruszaj, Granger.
Pani prefekt zmarszczyła brwi, skupiając
się już całkowicie na drodze. Jazda w czasie takiej śnieżycy nie była wcale
łatwa, ale myśl by przyznać Malfoyowi, że przewyższa ją w jakichkolwiek
umiejętnościach, nawet jeśli chodzi o prowadzenie auta, była niedopuszczalna.
Radio cicho grało, pozwalając im odpocząć od rozmowy, która mogłaby być dość
niezręczna.
My voice a beacon in the night.
My words will be your light,
to carry you to me.
Is love alive?
Is love alive?
Is love
My words will be your light,
to carry you to me.
Is love alive?
Is love alive?
Is love
Hermiona zaczęła cicho nucić pod nosem jedną z wielu piosenek,
kiedy zdała sobie sprawę co śpiewa i przy kim. Zarumieniła się odruchowo,
dziękując w myślach, że jest już ciemno. Czując się jak w samochodzie Aryi,
sięgnęła ręką by zmienić stację, ale zrobiła to równocześnie z ślizgonem, który
bez problemu wyczuł jej zmieszanie. Zamarli, kiedy ich palce zetknęły się, a
magia niemal błysnęła między nimi.
-Granger? – blondyn przerwał ciszę, jak zwykle zwracając się do
niej po nazwisku –Na co zmienić?
-Nie mam pojęcia – westchnęła, skoncentrowana z powrotem na ruchu
dziewczyna, krzywiąc kiedy z głośników wydostało się głuche trzeszczenie.
-Twoja mina mówi wszystko – parsknął rozbawiony ślizgon, również
wzdrygając –Mam jakieś płyty.. lubisz Green Day?
-Kocham, ale.. – brązowe tęczówki błysnęły z ciekawości, gdy
nastolatka odnotowała nową informację o dziedzicu Lucjusza –Znasz Green Day?
-Nie, trzymam ich płytę w Pysiu, ale nie znam – prychnął kpiąco
Wąż, uśmiechając jednak szeroko –Zaskoczona bo..?
-Bo to mugolski zespół i .. – kujonka zamarła, gdy jej towarzysz
zaczął się śmiać –No co?
-Kto powiedział, że mugolski? – Draco ewidentnie świetnie się
bawił, a jego szare oczy świeciły ciepłem oraz rozbawieniem, kiedy napotkał
wzrok kierowcy.
-To czarodzieje? – Hermiona otworzyła buzię, chwilę później ją
zamykając.
-Tak i patrz na drogę – wychowanek Severusa skarcił wciąż
zamyśloną prefekt, opierając tyłem głowy o szybę –A nawet, jeśli byli by to
mugole to.. i tak bym słuchał.
-Nie przeszkadzałaby ci świadomość, że mają.. brudną krew? –
mugolaczka zatrzymała się na światłach, odwracając spokojnie do arystokraty.
–Jaki kolor miała Twoja krew, kiedy opatrywałem ci dłoń na
początku roku? – zapytał poważnie Malfoy, obserwując młodą kobietę uważnie
–Pamiętasz?
-Czerwony, ale..
-A jaki kolor miała moja krew, kiedy mnie walnęłaś w.. trzeciej
klasie? – czarodziej uniósł brew, nie spuszczając z niej oczu -Swoją drogą masz
mocnego sierpowego.
-Chodziłam kiedyś na karate z Aryą – mruknęła cicho, uśmiechając
na wspomnienie męczących treningów, na które namawiała ją blondynka –Czerwony.
-A wiesz jaki kolor miała krew pięcioletniej dziewczynki, którą
pokazał mi i Diabłowi ojciec na jednej z naszych przed hogwarckich lekcji? –
zapytał jeszcze spokojniej chłopak, przeczesując jasne kosmyki.
-Czerwony – powtórzyła, mrużąc powieki –Starasz się powiedzieć, że
to bez znaczenia czy ktoś jest mugolem, mugolakiem lub arystokratą?
-Nie, ma to znaczenie – zaprzeczył delikatnie, zaciskając usta –Ma
znaczenie czy jesteś mugolakiem czy arystokratą, ale nie ze względu na magię, a
tradycje. Wnosicie wiele nowego, wprowadzacie zmiany oraz jesteście..
nieprzewidywalni.
-Więc w czym jesteśmy gorsi, że dołączacie do śmierciożerców? –
drążyła temat zaciekawiona Gryfonka, przyspieszając gdy jechali na opustoszałej
drodze –W czym?
-Nie ograniczając was żadne tradycje, Granger, nie rozumiecie nas
– Draco pokręcił głową, prostując się –Nie akceptujecie wiele z naszych
obyczajów, za bardzo wszystko.. mieszacie. Czarny Pan miał potencjał, chciał
coś z tym zrobić, ale zgubił się w zemście.
-Uważasz, że nie mamy prawa praktykować czarów?
-Nie, jest w was w końcu aktywna cząstka pierwotnej magii, a dziki
mag jest bardziej niebezpieczny – blondyn przyciszył radio, stukając palcami o
udo –Ale wciąż uważam, że nie rozumiecie znaczenia tych wszystkich zobowiązań
arystokratów. Przyznaję, że niektórych nienawidzę, ale.. to obowiązek.
-Obowiązek kazał ci zostać śmierciożercą – warknęła Hermiona,
zmieniając gwałtownie bieg –Czy to uważasz za dobrą stronę?
-Czy bycie mordercą może być w jakikolwiek sposób dobre? –
prychnął, pocierając odruchowo ramię z symbolem Czarnego Pana –Musiałem to
zrobić. Teraz ja?
-Przepraszam, zrobiłabym to samo – przyznała, wzdrygając się na
samą myśl –Co teraz ty?
-Ja zadaje pytania..– ślizgon zrobił chytrą minę, zapowiadającą
trudne minuty przesłuchania -Jakie jest
Twoje największe marzenie?
-By Harry zwyciężył – wyszeptała zamyślona, a po chwili
zreflektowała się wiedząc, że tak odparłaby teraz połowa czarodziei -Wyjechać
do Chorwacji.
Czuła na sobie przenikliwe spojrzenie stalowych tęczówek.
Zaryzykowała i zerknęła na niego. I to był błąd. Kiedy wzrok gryfonki
skrzyżował się z oczami ślizgona, dziewczyna zapomniała o wszystkim. To, jak Malfoy
rozłożył się na fotelu i w nią wpatrywał spodobało jej się. Za bardzo. Blond kosmyki
opadały na czoło, kącik ust unosił lekko. To jego uśmiech zachwycił ją. Po raz
pierwszy, Hermiona widziała tak beztroski, rozluźniony grymas na twarzy Węża.
Nie ironiczny, nie złośliwy, nie wymuszony. Prawdziwy, łobuzerski uśmiech
Dracona. Wpatrywała się w niego oniemiała, kiedy poczuła że traci kontrolę nad
samochodem. Krzyknęła głośno, kiedy kierownica szarpnęła mocno, a za oknem
zawirowało. Usłyszała przekleństwo wymamrotane przez jasnowłosego oraz kątem
oka zauważyła, że łapie on za hamulec. W końcu auto stanęło, a nimi szarpnęły
pasy.
-Wszystko w porządku? – poczuła chłodne palce dotykające jej ramienia
–Granger?
-Mhm.. – Hermiona zamrugała, spoglądając na zdenerwowanego
chłopaka –Merlinie. Przepraszam! A ty? Jesteś cały?
-Tak – uspokoił ją, uśmiechając cierpko i wychodząc na zewnątrz
–Poczekaj, Granger.
-Malfoy, przepraszam – powtórzyła ponownie, gdy otworzył drzwi od
jej strony, kucając –Na pewno nic ci nie jest?
-Na pewno, Granger, jestem cały – ślizgon westchnął, pospiesznie
sprawdzając czy dziewczynie nie stała się krzywda –Droga jest oblodzona, a my
wpadliśmy w poślizg. Zjechaliśmy z drogi.. emm i chyba trochę silnik nawalił.
-Co teraz? – spokojniejsza Gryfonka wysiadła z samochodu,
rozglądając wokół. Byli w połowie drogi do Londynu, ale wokół nie było śladu
domów. Oboje stwierdzili, że bardziej opłaca się jechać skrótem przez las i
wieś niż pchać na główne ulice.
-Masz tele-coś-tam,
co służy do komunikacji? – pokazał na migi, że mówi o komórce –Może zadzwoń do
Aryi.
-Telefon? – pokręciła głową, wiedząc że
zasięg w takim miejscu jest raczej niespotykany –Nie mam zasięgu. Mijaliśmy
jakiś dom niedawno? Cokolwiek?
-Byłem raczej skupiony na tobie niż na
widokach – parsknął ślizgon, ignorując nagłe rumieńce ukochanej –Ale była jakaś
chata.
-Pójdziemy tam i poprosimy o pomoc –
stwierdziła pewnie Gryfonka, zapinając po czubek nosa kurtkę –Nie masz nic
wartościowego czy niezbędnego w samochodzie?
-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-
Otrzymałeś wiadomość od „Miona”:
A., ja nie jestem w lepszej sytuacji.
Jestem sama z okropnym, przemądrzałym, aroganckim kretynem, który ma piękne
oczy. Daj się pochłonąć magii, Arya. A kiedy pojawi się góra lodowa pamiętaj by
znaleźć większą szafę albo nie bądź taką egoistką jak Rose i daj mu szansę.
-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-
Chłopak musiał podjąć decyzję, która mogła
zaważyć nad losem jego i jego towarzyszki. Jeden zły ruch, a będzie po nich.
Nie może popełnić błędu albo wszystko zepsuje. Przynajmniej tak można było
wydedukować po skupionej miny młodzieńca, który przenosił spojrzenie z jednego
miejsca na drugie i z powrotem. Ze zmarszczonym czołem oraz zaplecionymi
ramionami wyglądał jak zatroskany superbohater, który miał w swoich rękach los
ukochanej kobiety oraz całego świata.
-Czym różnią się żelki misie od żelków
węży?
Blondynka uśmiechnęła się szeroko, wrzucając
do koszyka siatki z owocami. Zostawiła czarodzieja w tym miejscu parę minut
temu, ale z tego co widziała nic się nie zmieniło, a sytuacja wciąż była
kryzysowa.
-Wyglądem – odpowiedziała, kiwając głową
kiedy w końcu zdecydował się na wężyki –Jeszcze trzeba kupić wodę i możemy iść
do kasy.
-A może weźmiemy jednak misie? – Blaise
zignorował ją, obracając ostatni raz na półkę z żelkami, po czym potrząsnął
głową –Nie, węże są bardziej patriotyczne.
Arya znowu się zaśmiała, pozwalając
towarzyszowi pchać wózek na zakupy i rozglądając z beztroską. Przeleciała
wzrokiem po stojących przy kasach ochroniarzach, którzy przyglądali się
podejrzliwie mulatowi. Blaise był zupełnie w innym świecie, odpychając stopami
od podłogi by spróbować przejechać kawałek na wózku bez stąpania po ziemi. W
końcu zatrzymał się, szukając ją w tłumie klientów. Razem zapakowali jedną
zgrzewkę mineralnej wody, zmierzając do kas.
-Poczekaj! Zupełnie zapomniałam o herbacie
– nastolatka klepnęła się dłonią w czoło, obracając na pięcie i szybkim krokiem
dochodząc do odpowiedniego regału. Przeszukała wzrokiem ulubiony malinowy smak
pani Anabelle, do której zmierzali. Jej stara przyjaciółka zadzwoniła, kiedy z
Diabłem spacerowali nalegając by kupiła wybrane owoce i przywiozła. Nie było w
tym nic dziwnego, gdyż od czasu do czasu zdarzały się incydenty z takimi
niespodziewanymi telefonami. Wracając z powrotem do kolejki, napotkała
przeszkodę. Blaise opierał się o wózek trzymając coś w rękach, ale nie była
pewna co bo na drodze stanęła jej grupka wymalowanych dziewcząt. Wszystkie
wystrojone prawdopodobnie wybierały się na jakąś imprezę, a widok samotnego
oraz przystojnego arystokraty zachęcał do ploteczek. W pewnym momencie jedna z
nich ruszyła w stronę jej towarzysza, kręcąc zmysłowo biodrami. Stanęła przed
chłopakiem, dotykając delikatnie jego ramienia by zwrócić na siebie uwagę.
Czarodziej uniósł czujnie głowę, mierząc powoli nieznajomą wzrokiem, na koniec
unosząc brwi. Umalowana szatynka mrugnęła porozumiewawczo do arystokraty,
podając mu kawałek karteczki.
-Przepraszam – mruknęła w końcu do grupki
przyjaciółek najodważniejszych z dziewczyn, która wciąż podrywała jej chłopaka.
Znaczy przyjaciela. Poczuła niemiły skurcz brzucha, kiedy brązowe tęczówki nie
odrywały się od twarzy nieznajomej. W końcu nie miała prawa być zazdrosną o
Diabła, a tym bardziej czuć się zdradzoną.
-Masz tą herbatę? – blondynka zamrugała,
zdając sobie sprawę, że z powrotem stoi obok wózka, ściskając w dłoniach
pudełko z produktem. Skinęła potakująco, obrzucając z zaciekawieniem
niezadowolony grymas szatynki. Widząc wręcz morderczy błysk w zielonych oczach
dziewczyny, przeniosła niepewnie wzrok na stojącego wciąż nonszalancko
czarodzieja, który wpatrywał się wciąż w tamtą.
-Malinową – dodała, nie wiedząc za bardzo
jak się zachować. Zauważyła, że postawa ciemnowłosej się zmieniła, gdy i tamta
zauważyła brak reakcji ze strony przystojnego nieznajomego na jej przybycie.
-Katie właśnie podeszła żeby zapytać czy
nie mam ochoty iść na drinka.. – Zabini wyprostował się, przykrywając leżącą na
wózku dłoń Aryi swoją –Mogę poprowadzić, jeśli chcesz skorzystać z zaproszenia
dziewczyn. Skarbie?
-Znaczy ja..
-Coś nie tak, Katie? Nie zdążyłem ci
powiedzieć, że jestem tutaj z dziewczyną, ale.. – ślizgon wzruszył ramionami,
pochylając i całując w policzek zaskoczoną blondynkę –Ale to chyba nie problem,
prawda? Sama mówiłaś o poznawaniu nowych ludzi ..
-Tak, jasne – szatynka odzyskała rezon,
rzucając pannie Roser wściekłe spojrzenie –Z chęcią przyjmiemy i twoją
dziewczynę, Blaise.
-Księżniczko? – ciemnowłosy uśmiechnął się
cierpko, pierwszy raz spoglądając prosto w oczy Aryi, która nie mogła
powstrzymać się przed równie rozbawionym grymasem.
-Jeśli tak chcesz spędzić naszą rocznicę –
parsknęła śmiechem, widząc zaczerwienioną twarz „Katie”, która powoli zaczynała
godzić się z przegraną –To nie ma sprawy.
-Mhmm.. chyba pięciolecie możemy spędzić
jednak sami – zawyrokował w końcu mulat, zerkając przepraszająco na nową
znajomą –Wybacz, Katie, ale piąty rok z rzędu, to jednak coś.
-Jasne.. w takim razie najlepszego –
zielonooka pochyliła się całując w powietrzu oba policzki Blaise’a –Pamiętaj,
że jeśli nie masz ochoty czekać na kolejną rocznicę, to.. masz mój numer.
-Myślę, że nie jesteś taka zła, Katie, ale
nie czekaj przy telefonie – ślizgon wyciągnął rękę w stronę blondynki,
ściskając jej drobną dłoń w swojej –Jestem właśnie z najcudowniejszą dziewczyną
jaką znam i.. nie oddam nawet jednego dnia.
Arya obserwowała jak ciemnowłosa mruga,
godząc się ze słowami czarodzieja. W końcu wróciła do koleżanek, które
rozentuzjazmowane czekały na streszczenie całej opowieści przyjaciółki. Słysząc
chrząknięcie, pozbierała się w sobie wykładając zakupy na kasę, czując dziwne
„coś”. Brązowooki zabrał zakupy, zanosząc je do samochodu i po raz kolejny
otwierając przed nią drzwi. W ciszy pojechali do domu pani Anabelle, a ciepły
głos Ed’a Sheerena umilał im drogę. Dziewczyna ukradkiem przyglądała się
towarzyszowi, który siedział obok niej całkowicie rozluźniony. Pewnie trzymał
kierownicę, kiwając bezwiednie głową w rytm gitary, a jego palce uderzały co
jakiś czas jakby w uchwycie na gitarze. Jasnowłosa kolejny raz starała się
zrozumieć co jest w nim takiego, co on robi, że tak bardzo miesza jej w głowie.
Nie chodziło tu o wygląd niczym z opowieści o herosach, który młodzieniec
posiadał. Nawet jego brązowe tęczówki nie były jakieś niezwykłe, ale i tak
uważała je za najpiękniejsze. Po prostu będąc przy Zabinim czuła się sobą,
prawie identycznie jak przy Hermionie. Oczywiście przy H. nie przejmowała się
za bardzo wyglądem czy tym co robi, co czasem zdarzało się, gdy mulat wpatrywał
się w nią tak intensywnie.
-Jesteśmy – Blaise przerwał ciszę,
wskazując podbródkiem stojący przed nimi domek. Jak zwykle unosił kąciki ust, a
w oczach błysnęło to „coś”, co sprawiało, że Arya czuła się wyjątkowo.
-Okej – westchnęła, wysiadając. Zabini
złapał siatki z zakupami, podążając za nią do drzwi, które nastolatka otworzyła
zapasowym kluczem. Weszli do ciepłego holu, w którym już słyszała znajomy głos
ulubionej telenoweli starszej damy –To ja, Arya!
-Oczywiście, moja panno, nikt inny nie
wszedłby jak do siebie – Anabelle stanęła w wejściu do salonu, spoglądając z
ciekawością na mulata –A to jest..?
-Blaise Zabini, proszę pani – chłopak
ukłonił się, jak na arystokratę przystało.
-Blaise..? – kobieta uśmiechnęła się lekko,
rzucając podekscytowane spojrzenie młodej przyjaciółce –Zrobić wam herbaty?
Angelina przygotował również sernik, chociaż jak dla mnie jest za … miękki.
-Z chęcią – Wąż rozebrał się szybko,
kierując za gospodynią do kuchni. Wspólnie z Aryą zaniósł tam zakupy, a potem
za namową obu pań zasiadł przy stole. Blondynka zaczęła rozkładać produkty,
przysłuchując się narzekaniom Ann, która jak nigdy od razu polubiła
czarodzieja. Obserwowała tą zwykle zgryźliwą kobietę, która siedziała przy
gościu częstując go tym „miękkim” sernikiem i zagadując. Dziwnym trafem nawet
tak uparte damy jak ta ulegają czarowi mulata.
-Arya, co tak stoisz? Nastaw wodę na
herbatę – prychnęła owa staruszka, machając na dziewczynę jak na nieznośną
muchę. Obróciła się z powrotem do młodzieńca, który uśmiechał się szeroko
–Zamierzasz się jej oświadczyć?
-Anabelle! My nawet nie jesteśmy parą –
krzyknęła zawstydzona mugolka, nastawiając gaz.
-Mam w planach – potaknął rozbawiony
ślizgon, mrugając szelmowsko do oszołomionej blondynki –Ale najpierw muszę
zdobyć jej względy. Rozumie, pani, jeśli nie da się po dobroci, to dopiero
wtedy ją.. porwę.
-Kupiłeś jej już kwiaty? – zapytała
zainteresowana kobieta, znów marszcząc się na protestującą nastolatkę –Od czasu
do czasu można tak robić.. pamiętam, jak.. kwiaty.
-Oczywiście, że kupiłem i to nie raz –
pochwycił entuzjazm staruszki hogwartczyk, robiąc zbolałą minę –Staram się ją
oczarować, wręcz zaczarować swoim urokiem, ale jest odporna..
-Bywa nieznośnie uparta – zgodziła się
pani Donovan, podsawiając filiżankę pod dzbanuszek, który
trzymała młoda Roser –Doprawdy, robi wszystko po swojemu.
-Albo nie chcę przyznać się do błędu –
zaśmiał się Diabełek, pożerając już drugi kawałek sernika –Czasem zastanawiam
się czy kiedyś przejrzy na oczy.
-Oh, wiem o czym mówisz – westchnęła ciężko
siwowłosa, poklepując ramię chłopaka –Bywa, że zachowuje się jak dzikusa.
-Nie wiem czy wiecie, ale ja wciąż tu
jestem – warknęła zezłoszczona nastolatka, siadając pomiędzy tą dwójką i
również nakładając sobie kawałek ciasta –Wszystko słyszę.
-Blaise, Arya jest naprawdę zadziorna,
ale.. – Anabelle objęła ramieniem dziewczynkę, którą kochała bardziej niż
własnych wnuków –Ale jest również bardzo wrażliwa..
-Będą ją chronił – obiecał chłopak,
muskając palcami pod stołem udo ukochanej, która niemal zakrztusiła się z
wrażenia. Oczy młodego człowieka zabłysły, gdy napotkał lekko zamglony wzrok
starszej kobiety. Wpatrywali się w siebie przez chwilę, wiedząc co tak naprawdę
czuł do mugolki arystokrata –Nawet przed nią samą.
-Jesteście .. jesteście niemożliwi ! –
dziewczyna przewróciła oczami, opierając wygodniej na krześle i przyglądając
całej scence. Już dawno nie czuła się tak szczęśliwa i beztroska jak w tym
momencie. Słuchała kolejnych przekomarzanek zgryźliwej babci wraz z przystojnym
czarodziejem, a w myślach starała się zapamiętać ten widok na wieki.
-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-
Otrzymałeś wiadomość od „Arya”:
H., nie odpowiadasz mi. Pewnie znów
rozładował ci się telefon. Ja tylko.. sama już nie wiem co chcę! Jednocześnie
mam w głowie Masona, ale wystarczy jeden dotyk, jeden uśmiech, jedno spojrzenie
Jego, a ja marzę jedynie by z nim uciec. Zmiana planów. Nie chcę być jak Rose
& Jack. Co powiesz na Romea i Julię? Tylko bez tego melodramatycznego
zakończenia? Lepiej „i żyli długi, i zabawnie” xoxoxo odezwij się!
-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-
Hermiona nie mogła się powstrzymać przed
głośnym chichotem, kiedy usłyszała głośny jęk chłopaka dochodzący z łazienki. Westchnęła,
zastanawiając się co tym razem zrobił ten głupek, który oczywiście wszystko
wiedział najlepiej. Popatrzyła z ciekawością na stojącą przy blacie kobietę,
która kończyła właśnie przygotowywać kolację dla męża. Razem z Draconem szli
niemal przez czterdzieści minut nim dostrzegli światła wyłaniające się zza
mgły. Doszli do ładnego domku, który wręcz kusił ich bijącym z środka ciepłem.
Po paru chwilach zdenerwowania, drzwi uchyliły się, a zza nich wyjrzała twarz
Laury Duncan, o czym się dowiedzieli pięć minut później. Gospodyni wciągnęła
ich do przytulnego salonu, biadoląc na pogodę oraz kapryśny los. Zapewniła ich,
że mogą spokojnie zostać na noc, kiedy przekonali się o niedziałających
telefonach. Teraz właśnie Draco zażywał ciepłej kąpieli na górze, podczas gdy
ona siedziała już ogrzana w kuchni przy kominku.
-Wszystko w porządku? Może masz ochotę na
jeszcze jedną kanapkę? – Laura usiadła po drugiej stronie stołu, uśmiechając
leciutko –Wciąż jesteś blada..
-Nie, dziękuję, jestem już pełna – Hermiona
westchnęła, opierając brodę na dłoni i obserwując bawiącego się męża Laury z
małą dziewczynką –Olivia jest naprawdę urocza..
-Oh, ale i kapryśna oraz marudna po tatusiu
– zaśmiała się starsza z dziewcząt, spoglądając w tym samym kierunku. Laura
miała długie miedziane pukle, które spięła w niechlujnego warkocza. Była dość
wysoka oraz ładnie zbudowana, a przy tym równie kobieca oraz zmysłowa. Duże
zielone oczy błyszczały za każdym razem, gdy słyszała głosy swoich najbliższych
–A ty i twój chłopak? To coś poważnego?
-Nie – zaprotestowała chyba trochę za
głośno, gdyż Mark Duncan zerknął na nią z zaskoczeniem –To znaczy.. dopiero zaczęliśmy
nasz.. związek.
Gryfonka zacisnęła zęby żeby nie powiedzieć
nic więcej co mogłoby pogorszyć ich sytuację. Oczywiście pomysł żeby udawali
parę był jednym oraz wielkim wymysłem Malfoya, ale nie zdążyła w porę
zareagować. Ślizgon, kiedy zostali wpuszczeni do środka, obejmował ją mocno,
gdyż drżała z zimna. Później wykłócając się ze wszystkimi zaniósł ją do
łazienki, namawiając by pierwsza się wykąpała. W końcu pani prefekt uległa,
chociaż w głowie wciąż miała jego bladą twarz oraz lekko sine wargi. Wąż zmarzł bardziej od niej, co oboje
wiedzieli. Chłopak zdjął własny szalik i nim ją opatulił, a w połowie drogi był
gotów poświęcić dla niej i kurtkę, ale zdołała go przekonać do zmiany decyzji.
Właśnie wtedy, gdy ona zażywała ciepłego prysznica, Dracon przedstawił ich
młodemu małżeństwu oraz stwierdził, że są już razem.
-Wyglądacie na bardzo w sobie zakochanych –
przyznała Laura, przygryzając dolną wargę z rozmarzeniem –Takich kochających
się młodych ludzi już się nie spotyka.. Gdzie się poznaliście?
-Chodzimy do tej samej prywatnej szkoły,
więc znamy się już z sześć lat – odpowiedziała, przypominając sobie ulgę oraz
troskę w srebrnych tęczówkach, kiedy ubrana w ciepły sweter oraz dresy
gospodyni stanęła na przedpokoju. Czekał tam na nią ślizgon, uśmiechając
łagodnie na widok rumieńców na jej policzkach oraz burzy loków –Ale raczej za
sobą nie przepadaliśmy.
-To co się w takim razie zmieniło? –
rudowłosa uniosła brwi, upijając łyk zaparzonej herbaty –Draco oczu od ciebie
nie mógł oderwać, a to już coś znaczy.
-Zaczęłam w tym roku spędzać czas z jego
przyjaciółmi, a to równało się częstym przebywaniem w jednym pomieszczeniu.. i
jakoś tak wyszło – wzruszyła ramionami, nie będąc pewna co może jeszcze dodać
aby nie mijać za bardzo z prawdą –Okazało się, że nie jest taki zły jak
myślałam.
-Z nami było troszkę inaczej – Mark stanął
w drzwiach, trzymając w ramionach zasypiając dwulatkę –Laura i ja poznaliśmy
się na jednej imprezie.
-Urodzinach Malcolma – dodała wesoła
gospodyni, całując małą rączkę córeczki, a później ramię męża –Mark wydzwaniał
do mnie od tamtej pory aż wreszcie poszliśmy na kawę.
-Później poszło już z górki – zażartował
mężczyzna, cmokając żonę w usta –Wystarczył urok Duncana i bam! Mamy panią
Duncan!
-Dziękujemy bardzo panu, panie Duncan – zachichotała
Laura, wypychając swoją drugą połówkę na korytarz. Obróciła się do siedzącej
przy stoliku dziewczyny, która obserwowała ich po cichu –Hermiono, łóżko już
wam pościeliłam.. mam nadzieję, że jedno łóżko to nie problem? Dobrze, kiedy
Draco wyjdzie to zostawiłam mu na szafie dresy Marka.. rano spróbujemy jeszcze
raz skontaktować się ze światem zewnętrznym!
-Dziękuję jeszcze raz – Gryfonka podniosła
się, nie potrafiąc wyrazić wdzięczności –Naprawdę nie wiem co byśmy zrobili.
-Los – wyszeptała Laura, znikając za
drzwiami do sypialni dziewczynki –Śpijcie dobrze.
Młoda panna Granger weszła na drugie
piętro, wsuwając się do niewielkiego, gościnnego pokoju. W pomieszczeniu stała
mała komoda, parę regałów oraz dwuosobowe łóżko, specjalnie dla nich zaścielone.
Dziewczyna przysiadła z jednej strony, czując błogą ulgę, która pojawiła się
wraz z zetknięciem głowy z poduszką. Przymknęła powieki czekając na powrót
Dracona, który wciąż był w łazience. W końcu usłyszała ciche kliknięcie zamka,
a jej oczom ukazał się ślizgon, który zakładał koszulkę Marka.
-Wszystko w porządku? – wąż przeczesał
dłonią włosy, obserwując ją czujnym wzrokiem –Nie jest ci już zimno?
-Jestem cała – powtórzyła to zdanie któryś
raz z kolei, czując znów ciepło na widok jego troski –A ty?
-Nasza pierwsza wspólna noc, co? –
zignorował jej pytanie, podchodząc bliżej do łóżka, przywołując tym gorące
rumieńce na policzkach prefekt –Spokojnie, Granger, ty śpiesz po swojej
połowie, ja po swojej.
-Dokładnie – potaknęła, starając nie okazać
zawstydzenia, kiedy kładł się obok. Nagle łóżko przestało się wydawać takie
wielkie, jak wcześniej.
-Granger? – ciemnowłosa uniosła wzrok,
zaskoczona cichym szeptem ślizgona –Nie spodziewałem się, że tak będzie
wyglądać ten wieczór.
-Chodzi ci o towarzystwo szlamy w łóżku? –
spytała kpiąco, obracając by zgasić lampkę stojącą na etażerce –Czy to, że śpisz
u mugoli?
-Rozmawialiśmy już na temat moich poglądów
– syknął, czekając aż znowu ich spojrzenia się zetkną w ciemnym pokoju
–Myślałem raczej, że będziemy mieli mniej czasu dla siebie.
-Nagle stałam się taka fascynująca? –
Hermiona znowu nie zdążyła ugryźć się w język, ale czując ciepło ślizgona nie
mogła się skupić, a tym bardziej rozluźnić.
-Nigdy nie mówiłem, że nie jesteś –
odpowiedział spokojnie wychowanej Severusa, uśmiechając delikatnie, kiedy
uniosła brwi –Mogę cię o coś spytać?
-Wciąż gramy w pytanie? – skinęła głową,
wzdychając, gdy poczuła jego nogę ocierającą się o jej własne –Co chcesz
wiedzieć?
-Kim chcesz zostać w przyszłości? – po raz
kolejny chłopak zaskoczył ją prostotą swojego pytania, a jednocześnie wywołał u
niej kolejny rozbawiony grymas.
-Chyba kimś w Ministerstwie.. sama nie wiem –
przyznała, pocierając palcami oczy oraz ziewając –A ty, Malfoy?
-Uzdrowicielem – stwierdził od razu,
kiwając stanowczo głową –Od dziecka chcę nim zostać. Jesteś śpiąca?
-Bardzo – burknęła, przymykając powieki,
ale jego przenikliwe spojrzenie nie dawało spokoju –Coś jeszcze?
-Dobranoc, Granger – mruknął w odpowiedzi,
również obracając się w swoją stronę. Gryfonka po paru minutach opadła z sił, a
jej oddech wyrównał się. Nawet wtedy, gdy spała syn Lucjusza nie mógł się
powstrzymać przed zerknięciem na nią. Lekko rozchylone usta, loki opadające jej
na twarz, cienie rzucone przez długie rzęsy. Chciałby mieć taki widok na co
dzień od teraz aż do śmierci. Nie wiedział kiedy i jego powieki opadły.
2:46
-Malfoy? – chłopak obudził się od razu,
słysząc zachrypnięty głos ukochanej.
-Hm? – obrócił się, zauważając że przerwa
między nimi zmniejszyła się o połowę.
-Śpisz? – szepnęła cicho.
-Tak – przejechał ręką po włosach i zadrżał
z zimna –Coś się stało?
-Nie, tak pytam – westchnęła cicho,
podciągając kołdrę pod brodę –Ja też śpię.
-Nie wiedziałem, że gadasz przez sen –
parsknął konspiracyjnie.
-A ja, że ty – burknęła.
...
02:53
…
-Malfoy?
-Tak? – uśmiechnął się lekko, wciąż
obserwując ją kątem oka.
-Nic, sprawdzam czy śpisz – przyznała,
ziewając jak mały kociak.
-Śpię – mruknął, wyciągając dłoń i gładząc
jej policzek -Ty też zaśnij w końcu.
-Wiem – potaknęła w półśnie, przysuwając
się bliżej -Budzisz mnie co chwila.
…
03:08
…
-Malfoy?
-Granger?
-Co?
-Nie, to ja pytam co – westchnął,
przekręcając na bok by ją widzieć –Co się stało?
-Nic – burknęła, chowając twarz w poduszce
–Nie mogę spać.
-Granger? – ślizgon przysunął się bliżej,
oplatając gryfonkę i przyciągając do siebie–Zimno Ci?
-Tak – pokiwała głową –Zimno, a tobie?
-Też – mruknął, przewracając oczami, ale
mocniej przytulając i delikatnie gładząc po plecach –Śpij.
-Dobranoc, Malfoy – cicho powiedziała
owiewając oddechem jego obojczyk.
-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-
Otrzymałeś wiadomość od „Miona”:
A., czy Romeo i Julia bez takiego
zakończenia mieliby jakikolwiek sens? Proponuję zostać ci po prostu moją Aryą,
a Jemu(kimkolwiek on jest) sobą. Może pożyczy ci kiedyś nazwisko, kto wie? Ja
natomiast jestem po.. zawale. Tak myślę. I chyba się zakochuję. Nie wiem, która
z nas jest w gorszej sytuacji.
-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-
Białe płatki zlatywały z nieba powoli wręcz
leniwie tańcząc na lekkich podmuchach i opadając na ziemię by okryć ją niczym
kocem. Jedna ze śnieżynek zamigotała w świetle latarni lawirując zręcznie
między gałęziami drzew by na koniec rozpuścić się na języku, który wystawiła
dziewczyna. Fioletowe tęczówki błysnęły, gdy zimny płatek znalazł się w buzi
ich właścicielki. Jasne pukle przysłaniała w połowie kolorowa czapka, ale
niektórym kosmykom udało się uciec z więzienia i wydostać na chłodne powietrze.
Blondynka z uśmiechem obróciła się wokół swojej osi, szukając spojrzeniem
swojego towarzysza. Blaise ignorując wszystkich innych ludzi, siedział na
środku lodowiska, podziwiając roztaczającą się nocną panoramę Londynu. Wydawał
się jeszcze bardziej niezwykły siedząc beztrosko wśród tylu szarych osób,
którzy jeździli wkoło niego. Nastolatka podjechała na środek lodu, niezgrabnie
próbując usiąść na ziemi z założonymi wciąż łyżwami. Westchnęła ciężko, czując
że jej spodnie już stają się wilgotne, ale zignorowała nieprzyjemny chłód.
Uniosła wzrok również rozkoszując się niezwykłym widokiem miasta, które mimo
późnej pory wciąż żyło. Odruchowo zerknęła na London Eye, które było jej
zwykłym punktem odniesienia do położenia w centrum.
-Kobieta w czarnej kurtce oraz zielnej
czapce zakochała się w narzeczonym swojej przyjaciółki – odezwał się nagle
mulat, wskazując ukradkiem samotnie jeżdżącą szatynkę, która ze smutnym wyrazem
twarzy wyglądała na około trzydziestki.
-Skąd to wiesz? – zapytała zaskoczona, ale
widząc jego wzruszenie ramion załapała. Rozejrzała się po wielkim torze,
wypatrując swojej ofiary –Tamten brunet z bródką właśnie stracił pracę, ale
woli wydać te parę monet na łyżwy niż wrócić do domu by powiedzieć o wszystkim
żonie.
-Ma również dwójkę dzieci, które wyczekując
z niecierpliwością by pochwalić się osiągnięciami w sztuce malowania
kanciastych postaci – dorzucił od siebie, kiwając aprobująco głową –A tamten
staruszek zakochał się pierwszy raz po stracie żony.
-W starszej pani, który nie widzi świata
oprócz swoich kotów – zachichotała, widząc jak unosi zdumiony brwi –Ale
rozkocha ją w sobie bez problemu.
-A co myślisz o tamtej parze? – Blaise
pochylił się do przodu, pokazując ukradkowo na faceta wraz z dziewczyną, którzy
robili właśnie dość nieudolny piruet, ale z ich twarzy nie schodziły błogie
uśmieszki –Myślę, że po latach znajomości przyznali się właśnie do swoich
uczuć. Myślę, że ten chłopak zna ją od dziecka oraz, że pokochał ją już w
szkole, ale bał się przyznać.
-A ona również go kochała, ale nie widząc
żadnych sygnałów od niego zaczęła się spotykać z kimś innym. Biedak był przy
niej, gdy płakała po licznych nieudanych związkach, ale wciąż martwił się co
pomyśli o jego uczuciach – zawyrokowała, czując nagły przypływ sympatii to
nieznajomej dwójki, która właśnie ruszyła dalej. Zagryzła wargę, wiedząc że to
co powiedziała niezupełnie odnosiło się tylko do nich, ale w jakiś dziwny
sposób i do niej samej.
-Ciemnowłosy chłopak z zielonym szalikiem –
jasnowłosa zaczęła wypatrywać nowego obiektu, podążając za spojrzeniem Diabła,
który jednakże wpatrywał się z powrotem w wielki młyn –Boi się powiedzieć na
głos coś co i tak jest rzeczą wiadomą dla jego przyjaciółki. Zakochany od
pierwszego zgryźliwego komentarza dziewczyny, która jednakże tkwi w nie całkiem
szczęśliwym związku z tępym osiłkiem. Idiota, który powinien darować sobie tą
znajomość ze względu na tradycję jego pochodzenia, ale czubek ten nie ma odwagi
porzucić odnalezionej dopiero co miłości.
-Oh, Blaise.. – Arya zamarła, muskając
palcami końcówkę jego szalika, nawijając na palec szmaragdową nitkę. Napotkała
pełne żalu oraz bólu brązowe tęczówki, które błyszczały tym dziwnym uczuciem.
Zamarła czując, że jej serce odpowiada szybszym biciem, a ona nie miała już
siły by protestować –Blondynka w czarnym płaszczyku oraz dziwnym kolorem oczu..
dziewczyna, która od ostatnich paru tygodni zaprzecza samej sobie.. dziewczyna,
która kocha dwóch chłopaków, ale jeden.. jeden jest dla niej bardziej niż
przyjaciel czy znajomy niż drugi.. za drugiego natomiast oddałaby własne życie.
Głupia nastolatka, która boi się powiedzieć przyjaciółce, że ..
-Że? – mulat powtórzył, kiedy mugolka
raptownie zamilkła, odwracając twarz w drugą stronę –Arya?
-Że zakochała się w jej przyjacielu –
wyszeptała tak cicho, że gdyby ruch warg dziewczyny chłopak byłby pewny, że to
wymyślił. Arystokrata złapał wcale nie delikatnie brodę ukochanej, sprawiając
by ta spojrzała na niego.
-Nareszcie – równie cicho odpowiedział na
to wyzwanie, przyglądając uważnie emocjom migającym w kolorowych oczach
–Nareszcie, Arya, nareszcie.
-Chyba powinieneś mnie pocałować –
przerwała kolejną minutę ciszy dziewczyna, starając uspokoić szalejący puls
–Tak przynajmniej jest w filmach. Czułe wyznania i pocałunek..
-Na pewno – zgodził się z nią od razu,
uśmiechając jednak szeroko i przysuwając troszkę bliżej –Ale nie wiem czy
pamiętasz.. mówiłem, że będziesz musiała mnie poprosić o to. Powiedz to,
księżniczko.
-Ale co? – młoda kobieta zamrugała szybko,
nie mogąc się skupić na słowach, które wypowiadał z lekkim rozbawieniem.
-Poproś o pocałunek, księżniczko – zaśmiał
się Diabeł, a figlarne błyski zamigotały w jego spojrzeniu –Powiedz, że to
chcesz, a cię pocałuję.
-Blaise..
-Tak, księżniczko? – nie odpuszczał.
-Pocałuj mnie.
-Jak sobie życzysz - powoli, jakby dając
jej czas do namysłu nachylił się, ale widząc jedynie błysk niecierpliwości
przycisnął swoje usta do tych upragnionych. Pocałunek był długi, ale nie
namiętny raczej pełen uczucia oraz dziwnej młodzieńczej czystości, która miała
odzwierciedlać kiełkujące uczucie tych dwoje. Po paru minutach, które dla
obojga była zaledwie sekundą oderwali się od siebie, opierając czoło o czoło i
tkwiąc w tej pozycji przez chwilę.
-Płaczesz? – powiedział zachrypniętym przez
emocje głosem Zabini, muskając opuszkami krople spływające po policzkach córki
wiceburmistrza –Żałujesz?
-Tak – fioletowooka dotknęła dłonią ust,
odsuwając na moment od towarzysza, który ze zranioną miną wciągnął ze świstem
powietrze –Blaise.. żałuję, że nie pocałowałeś mnie wcześniej.
-Ja też, Arya – młody arystokrata objął
silnymi ramionami talię ukochanej, przytulając mocno i wdychając fiołkowy
zapach włosów, który od tej chwili będzie mu się kojarzył jedynie z tą chwilą –Ja
też.
-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.
Otrzymałeś wiadomość od „Arya”:
H., proszę na moim grobie niech będą róże. Czerwone.
Jak krew. Jak serce. Jak serce, które właśnie wyszarpnęłam sobie z piersi i wsunęłam
do kieszeni pewnego aroganckiego buca. Zastanawiam się nad opcją miłości w stylu
Hannibala oraz młodej Jodie Foster, słodcy byli na swój sposób. Ściskam i
całuję, twoja BFF z dziurą w piersi.
ODP jak najszybciej.
-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.
Dziewczyna nie miała zamiaru się podnosić. Najchętniej
zostałaby zakopana w miękkiej pościeli, czując przyjemne ciepło bijące od
czegoś miękkiego. Z cichym westchnieniem, obróciła się markotnie, wtulając
mocniej w osobę leżącą obok. Uwielbiała spać razem z Teodorem, Harry’m czy
Charliem jak głupio by to brzmiało, ale przytulając się do któregoś z nich
czuła się bezpiecznie. Oczywiście ten pierwszy często wpychał swój łokieć w jej
żebra, zielonooki kopał w łydki, a Weasley chrapał jak na smoka przystało, ale
dzisiaj było idealnie. Zbyt idealnie o czym przekonała się, gdy uchyliła
powieki by zerknął na zegarek.
6:08
Popatrzyła na swojego towarzysza, na chwilę
zamierając. Cóż.. prędzej spodziewała się obudzić przy Gloomy’m czy McLegganie
niż przy NIM. Jego włosy opadały uroczo na czoło, rzęsy rzucały długie cienie
na policzki. Jedną rękę miał pod głową, a drugą obejmował ją w talii. Lewą nogę
opuścił na podłogę, drugą zaś zakopał gdzieś w pościeli. Uśmiechnęła się
delikatnie, przyglądając tym złagodzonym rysom oraz niewinnemu wręcz
bezbronnemu chłopcu jakim się okazał. Musiała przyznać rację tym wszystkim
dziewczynom. Dracon Lucjusz Malfoy był cholernie przystojny i pociągający.
Nawet, kiedy spał.
-Grangeeer? – ziewnął niczym groźny smok, kiedy
ostrożnie wyplątywała się z jego uścisku.
-Malfoy? – powtórzyła ten sam manewr z
nazwiskiem, ignorując nagłą chęć powrotu do ciepłego posłania. Zimna podłoga
wywołała nagły dreszcz, ale mogła to przeżyć.
-A tak pytam, czy śpisz – parsknął,
otwierając w końcu powieki i od razu spoglądając wprost na nią –To co, Granger,
śpisz?
-Co za głupie pytania zadajesz? –
prychnęła, wiedząc że nawiązuje do nieprzespanej na początku nocy, kiedy zachowywała
się niezwykle dziecinnie -Skoro odpowiadam to chyba jasne, że nie śpię, nie?
-No co ty powiesz, Granger.. A kto w nocy
budził mnie z trylion razy by się upewnić czy śpię – zaśmiał się, a na twarzy
dziewczyny pojawiły się lekkie rumieńce, kiedy zamiast kpiny czy złości w jego
oczach błysnęła czułość –Uwielbiam to.
-Co? – patrzył na nią z powagą, podnosząc
się z zawrotną prędkością i stając tuż przy niej. Wpatrywał się w nią przez
chwilę, w końcu unosząc dłoń by musnąć zaróżowiony policzek opuszkami palców.
-To – szepnął, a ona ponownie nie
wiedziała, gdzie patrzeć. Odsunęła się stanowczo, obracając w stronę okna,
które lśniło przez rozpuszczający się śnieg. Ignorując przenikliwe tęczówki,
podeszła bliżej i mimo pewności, że zaraz zmarznie otworzyła okiennice na
oścież.
-Jak pięknie – oczy Prefekt błysnęły z
zachwytu, a usta ułożyły się w uśmiech. Wpatrywała się w dziki las, który
został lekko oświetlony przez wschodzące słońce. Poranne promienie odbijały się
na białym puchu i migotały radośnie. Drzewa kołysały się pod wpływem wiatru,
cicho szumiąc. Draco popatrzył w te czekoladowe tęczówki, które odbijały
niesamowity krajobraz. Bardziej zachwycił się jednak samą dziewczyną. Jej
kasztanowe włosy lśniły, a policzki lekko się zaróżowiły od chłodu. Pełne
malinowe wargi lekko rozchylone skupiły jego uwagę, chociaż próbował zapomnieć
o ich smaku.
-Piękne – słowa same z siebie rozbrzmiały
głośno, a on nie był pewny co miał tak naprawdę na myśli. Mugolaczka przeniosła
spojrzenie na platynowego, unosząc podejrzliwie brwi.
-Nawet nie patrzysz – zauważyła, kiwając brodą
na zewnątrz.
-Cały czas patrzę, Granger – podszedł do
niej bliżej, zostawiając teraz niecałe dziesięć centymetrów między nimi –Piękne.
-Nie wiem o czym mówisz – sarknęła,
zawstydzona jego bliskością. Kolejny krok w przód ślizgona, który od razu
wywołał u niej reakcję odsunięcia się w tył. Poczuła nacisk parapetu na plecach
oraz chłodny powiew jutrzenki. Dracon stanął tuż przed nią, opierając ramiona po
obu jej stronach i nachylając lekko. Słyszała swój ciężki, coraz bardziej nierówny
oddech, który zagłuszał cichy śpiew porannych ptaków. Czuła zimno, kiedy chłód
przeniknął przez koszulkę, a parę zagubionych płatków opadło na jej ramiona. Doznawała
tego wszystkiego naraz oraz nic. Ciepło i gorąco. Dreszcz i spokój. Wdech i
wydech. Wpatrywała się z oszołomieniem w stalowe tęczówki. Oczy, które zbliżały
się do jej, a ich właściciel z powagą obserwował najmniejszą reakcję. Oddychali
tym samym powietrzem, odurzeni swoją bliskością.
-Mal.. Malfoy – arystokrata przechylił głowę
i zbliżył usta do jej ucha.
-Jestem Draco – prawie muskał wargami jej
skórkę, łaskocząc ciepłym oddechem.
-Co? – westchnęła, nie rozumiejąc za bardzo
co się wokół niej dzieje oraz co on do niej mówi.
-Przestań mówić do mnie Malfoy, Granger – powtórzył
cierpliwie Wąż, powstrzymując się ostatkiem sił by nie pocałować wgłębienia w
jej szyi –Jestem Draco..
-Malfoy – jęknęła, a on uśmiechnął się kpiąco,
odchylając do tyłu.
-Nie, Granger, nie słuchasz mnie – mruknął
z lekkim rozbawieniem, wahając się przez chwilę –Może teraz zrozumiesz, uparta gryfonko.
Dziedzic Lucjusza oraz Narcyzy nie mógł już
walczyć z pragnieniem dręczącym go od paru ostatnich lat. Przez chwilę bał się,
że go odrzuci, gdy przykrył swoimi wargami usta nastolatki. Kiedy jednak po
sekundzie poczuł jak się rozluźnia, a chłodne dłonie wplątuje się w jego włosy
by przyciągnąć bardziej, czuł się jak w niebie. To nie był pocałunek z jego
snów. Nie był namiętny, pełen pasji czy gwałtowności, nie. Połączeni w
delikatnym oraz ulotnym momencie, rozkoszowali się chwilą zapomnienia Nie
odrywali się od siebie, aż stracili oddech. Cicho mrucząc oparł czoło o jej i
przyglądał się czekoladowym oczom. Widział w nich oszołomienie, zdumienie,
radość i nadzieję?
-To ..to było..
-Wspaniałe – wychrypiał, czując jak szeroki
uśmiech pojawia się na jego twarzy. Nagle świat wydawał mu się bardziej
kolorowy, a zwykłe rzeczy stały się niesamowite. Ciężar, który nosił od drugiej
klasy zniknął wraz z pierwszym uniesieniem kącików ust jego ukochanej oraz
cichym chichotem, który idealnie wkomponował się rozbudzający się świat. Właśnie
rozpoczęła się ich przygoda. Historia pełna piękna oraz cierpienia, miłości
pomieszanej z nienawiścią, która może odmienić bieg wojny.
Cudnyy :* taki romantyczny, teraz do szczęścia brakuje tylko Theo i Astorii :) pozdrówki i życzę weny
OdpowiedzUsuńDziękuję :D
UsuńTaki wyszedł, troszkę słodki :P
Teodor i Toria..? Heh, zobaczymy!
Genialny *w*
OdpowiedzUsuńDziękuję :3
UsuńBoże jak zwykle mnie rozwaliłaś.
OdpowiedzUsuńW KOŃCU! W KOŃCU! ARYA I BLAISE! W KOŃCU!!!!! DZIĘKUJĘ CI!!!!! KOCHAM!!!! AAAAAAAAAA!!!!! Uwielbiam Cię, Jezusie zwaliłaś na mnie falę takich emocji, że teraz się nie będę mogła opanowac! W końcu się pocałowali!!! W końcu!!! Wybacz mi ten wyskok nagłych emocji, ale wiesz jak kocham tą parę!
I jeszcze Draco i Hermi... Cudownie! Jak zwykle brak mi słów.
Rób to co robisz. Bo robisz to genialnie.
Zdrowia,weny i czasu życzę.
Tak się cieszę, że ktoś im tak bardzo kibicuje! Arise jak powiedziała Zakochana, Arya & Blaise = Arise<333
UsuńDziękuję za tyle miłych słów! Naprawdę, ja nie wiem jak wyrazić wdzięczność! <3
Rozpłynęłam się w tym rozdziale. Jest... Piękny.
OdpowiedzUsuńJest w nim tyle romantyzmu i czułości ile dzisiaj potrzebuję. Zwłaszcza dzisiaj : )
Dziękuję za ten rozdział. Ale coś czuję, że ani jedni ani drudzy nie będą mieli tak łatwo... nie mylę się, prawda?
Ojć tak! Ani jedni, ani drudzy nie będą mieli spokojnego życia miłosnego:D za bardzo ich lubię by pozwolić prowadzić szare życie. Już im współczuję :D
UsuńDziękuję, że czytasz i komentujesz :)))
BOGOWIE TA KOŃCÓWKA POWINNA BYĆ KOLEJNYM CUDEM ŚWIATA *-*!!!
OdpowiedzUsuńSytuacja nocna powaliła mnie na kolana :D xd ciesze sie, że jako jedna z nielicznych piszesz takie długie rozdziały i nie musze na nie bardzo długo czekać xd <3
Weny życze i do następnego <3 :D
Aż mi głupio, bo następny nie jest długi jak zwykle i długi odstęp czasu ;< naprawdę, dziękuję za Ciebie! Mam nadzieję, że jesteś wytrwała, bo ta opowieść będzie dłuuuga :D
UsuńNO NIE NO NIE NO NIE BOŻE BOŻE FJCIF <3
OdpowiedzUsuńJestem absolutnie zachwycona, Dramione, Dramione, Dramione! <3
Ten rozdział jest tak absolutnie idealny, absolutnie perfekcyjny! Hermiona przyznała się, że zaczyna się zakochiwać, Malfoy jest taki wspaniały (jak zawsze) i... i... ONI, TEN DUET... nie, nie umiem się wysłowić, ręce wciąż mi drżą a serce bije zdecydowanie za szybko...!
Dodatkowo Arya i Blaise jako dopełnienie tego cudu, który wyszedł spod Twoich palców, och Lupi!
Każda kolejna notka jest lepsza, każda ma w sobie jeszcze więcej magii, jeszcze więcej niesamowitości...
Nie umiem nic napisać więcej. Słowa nie umieją opisywać uczuć tak jakbym chciała.
Pozdrawiam bardzo gorąco (naprawdę, uważaj by się nie oparzyć),
Twoja rozchwiana emocjonalnie, niezdolna do napisania choć kropeczki więcej,
Kercia <3
Taaak, dramione :D
UsuńTaki szok, prawda? Bo ja byłam zaskoczona, gdy nagle pisząc wyszło tyle słodkości i pocałunków xD
Kerciak Twoje słowa sprawiają, że moje policzki parzą, a pozdrowienia jedynie wznieciły prawdziwy ogień :3
Ohh takie słodkie i romantyczne. Tak fajnie i szybko (za szybko ;) ) się czyta... <3
OdpowiedzUsuńTakie lekkie, cieplutkie i pełne miłości. Idealne! <3
Częściej takie rozdziały proszę ^^
Pozdrawiam i weny życzę :)
Będę się starać, chociaż następny ;//
UsuńCóż, będzie lepiej! :D
Niesamowity! <3
OdpowiedzUsuńKolejny rozdział który kocham *.* <3
OdpowiedzUsuńTak się cieszę, że moje dwie ulubione pary nareszcie się pocałowały!!!
I te smsy Hermiony z Aryą po porostu genialne!!!
Uwielbiam scenę, gdy Blaise i Arya rozmawiają na środku lodowiska *.* I na końcu ten pocałunek *.*
Wymyślałam sobie w głowie wiele scenariuszów, kiedy Draco i Hermiona nareszcie się pocałują, ale nigdy nie pomyślałam, że stanie się to w taki sposób. Po prostu kocham tę scenę, kiedy po raz pierwszy się całują i jeszcze to jak w nocy co chwila wymieniali kilka zdań *.* *.*
Po prostu nie wiem jak mogłam dopiero teraz przeczytać te rozdziały !!!
Na serio zasługuję na Crucio ;) Na Avadę też, ale najpierw musisz skończyć tego bloga ;)
Życzę weny i pozdrawiam :)
Maggie Z.
Maggie, nie wiem co napisać by wyrazić wdzięczność za tyle ciepłych słów. Nie dość, że nie porzuciła tej historii, to nadgoniłaś, zostawiłaś ślad i dodałaś rumieńców autorce :D
UsuńCieszę się, że złamałam może scenariusze z pocałunkami! xD
OooooooooAaaaaaaa! Ten rozdział jest cudowny, niepowtarzalny, magiczny!
OdpowiedzUsuńTak się cieszę, że w końcu się pocałowali! *O*
Wybuchłam nieopanowanym śmiechem, kiedy przeczytałam o zmaganiach Diabełka przy wybieraniu żelek (ja też zawsze mam ten problem) XD no i potem ten kawałek o 5. rocznicy :DD- uwielbiam tą parę!
Bardzo lubię postać Aryi, dlatego cieszę się, że w końcu będzie szczęśliwa z Blaisem!
No i oczywiście: Dramione, Dramione, Dramione! *O*
Opis rozmowy w aucie był tak cudowny i autentyczny, że czułam się, jakbym siedziała na tylnym siedzeniu i jechała razem z nimi <3 Malfoy był tam taki... no cudowny, bo nie wiem jak inaczej mogę go opisać.
Potem, gdy przeczytałam o jego trosce o Herm w trakcie drogi do domku to rozczuliłam się zupełnie. Noc spędzona w jednym łóżku i pocałunek dopełniło całości! Jestem mega usatysfakcjonowana po tym rozdziale <3
Z każdym rozdziale zakochuje się na nowo w Twoim opowiadaniu <3
Nie trać nigdy weny, ani zdrowia i pisz dla nas jak najdłużej!
/AM
Zmagania Diabełka są z życia wzięte, bo ja również zawsze mam taki problem! :D
UsuńSalazarku, tak mnie uszczęśliwiłaś tym komentarzem, że.. że nie wiem sama. Aż mi wstyd za następny, ale mam nadzieję, że jakoś go przełkniesz i poczekasz na coś lepszego :D
Dziękuję. Proste słowo, które ma wyrazić tak wiele.. a dla mnie i tak za mało, bo to co czuję.. dziękuję x 101378173916301!