31 października 2014

Najtrudniej uleczyć się z miłości, która przyszła nagle.


Cześć czarodzieje!
 
Jak spędzacie Halloween? Ja miałam piękne plany, ale wszystko legło w gruzach, gdy termometr wskazał 38 ;<
 
No, ale dość jęków!
 
Rozdział jest jaki jest, troszkę dziwny, bo pisany z bólem głowy i lekko nieprzytomnym umysłem, ale nawet mi się podoba :D
 
Zasmarkana,
Lupi♥
 
PS. Dziś zginęli Potterowie /*
PPS. A biedny Tom stracił ciało :<
PPPS. Wasze nowe rozdziały postaram się jak najszybciej nadrobić :)
 
 
 
 
UWAGA DO ROZDZIAŁU
~    <- w ten sposób będą oznaczane rozmowy telepatyczne między Hermą, a Teo
-ukośny tekst    <- wężomowa
 
 
 
 
 
 
-Gdzie idziesz?
 
Teodor zatrzymał się, powstrzymując od niezadowolonego grymasu. Zamiast tego obrócił się z krzywym uśmiechem, spoglądając na swoją przyjaciółkę. Gryfonka leżała na sofie, przygryzając w zamyśleniu końcówkę pióra. Przed nią ułożone były pergaminy z pracami domowymi na przyszły tydzień, a pootwierane książki jasno wskazywały, że dziewczyna ma zamiar uczyć się do późna w nocy.

-Na szlaban – odparł beztrosko, wiedząc że to jest w jego przypadku normalne. Wręcz nałogowo zbierał uwagi od nauczycieli, chociaż naprawdę nic złego nie robił. Jednak po błysku w czekoladowych tęczówkach, domyślił się, że wie o kłamstwie.
-Co zrobiłeś tym razem? – Hermiona przewróciła oczami, kiedy posłał jej zgryźliwy grymas. Westchnęła ciężko, z powrotem zagłębiając się w lekturę –Idź, bo się jeszcze spóźnisz.

-Nie będę mógł Ci towarzyszyć na patrolu – dodał ponuro, zaciskając pięści. Nie podobała mu się perspektywa okłamywania uczennicy, ale wizja, w której dowiaduje się o jego planach była jeszcze bardziej przerażająca. Nie. Póki co zachowa własne myśli dla siebie, a Granger dowie się o wszystkim w ostatecznym razie.
-Poradzę sobie – mruknęła, bardziej zainteresowana książką niż nim. Może kiedyś byłby to cios dla jego ego, ale brązowooka nieraz pokazywała mu, że nie jest pękpkiem świata. Nie żeby tak myślał. Od dziecka przyzwyczajano go do myślenia o sobie jako kimś lepszym, ważniejszym. To on niby powinien skupiać na sobie całą uwagę rozmówcy oraz umiejętnie owijać ludzi wokół małego paluszka.

-Miłej nauki – pożegnał się, wychodząc na korytarz. Wciąż miał to nieprzyjemne wrażenie, że źle robi nie mówiąc prawdy nastolatce. Nieprzyjemny dreszcz przeszedł mu po plecach, kiedy zamienił się rolami z Mioną. Gdyby to ona przed nim chciała coś zataić zapewne czułby się dość.. nieprzyjemnie. Nie miał co siebie oszukiwać. Wolał, chciał, a wręcz pragnął mieć pewność, że jest u niej w porządku. Więź między nimi pogłębiała się coraz bardziej, a z każdym nowym jej aspektem miał przeczucie, że nie ma już innej przeszłości niż u boku dziewczyny. Miał nadzieję widzieć ją u boku ukochanego, w gronie rodziny oraz przyjaciół. Móc trzymać małe hermiątko, spoglądać na nią i widzieć bezpieczną, szczęśliwą.
Tak. Zdecydowanie uzależnił się przez te miesiące od gryfonki. Dostawał furii, gdy nie czuł wirującej magii między nimi. Czuł się chory, gdy płakała albo markotniała. Ostatnie trzy tygodnie były makabryczne. Miona przepłakiwała dnie, a nocami kuliła się na jego łóżku szukając ukojenia. Przez to dziwne zachowanie on również był źle nastawiony do świata. Nie umiał poradzić sobie z obciążającym ją lękiem o przyjaciół czy walce z wyrzutami sumienia. Sam tego nigdy nie czuł. Nic zwykle nie czuł oprócz obojętności czy złości. Tyle, że w tym roku wszystkie mury, którymi odgradzał się od ludzi runęły. Hermiona Granger weszła w jego życie z wielkim hukiem, niszcząc każdą maskę, każdy wyuczony nawyk. Troska jaką odczuwał przy niej była nieporównywalnie większa od tej, którą obdarzył ślizgonów. Ciepło w sercu na widok uśmiechu dziewczyny było zaskakujące miłe, tak samo jak uczucie satysfakcji po rozśmieszeniu niej. Może tak właśnie wyglądała miłość? Nie ta jaką czuł Malfoy wobec dziewczyny, a raczej Harry’ego. Bratersko siostrzana.

-Astoria! – krzyknął, kiedy na korytarzu mignęła mu sylwetka ciemnowłosej. Ślizgonka zatrzymała się na środku, rzucając za siebie niewzruszone spojrzenie. Kiedy zielone tęczówki natknęły się na niego, piękne rysy złagodziły się, a na malinowych ustach pojawił uśmiech. Królowa Węży ruszyła mu naprzeciw, co było aktem przywiązania do niego. Zwykle Greengrass czekała na kogoś, a nie podchodziła.
-Teodorze – przywitała się miło, muskając palcami jego czatę i wygładzając ją. Dziewczyna była piękna, ale nie sama uroda przyciągała wzrok. Odznaczała się arystokracką pewnością siebie, wrodzonym wdziękiem oraz charyzmą. To właśnie dzięki nim stała teraz tak wysoko w hierarchii Węży. Już w drugiej klasie zdominowała w ich Domu, przyjmując z arogancję rolę Królowej.

-Mam prośbę – powiedział cicho, przyglądając się koleżance z rozbawieniem. Ast była zimną damą dla innych. Była wredna, złośliwa, arogancka. Nie zaszczycała wszystkich spojrzeniem, ignorowała ludzi, którzy nie byli warci jej uwagi.
-Jaką? – również ściszyła głos, wpatrując się w niego z uwagą. Nachyliła się bliżej, a tęczówki ściemniły się lekko. Były piękne, jak cała ona. Zielone, ale nie jak Avada, którą jarzyły się oczy Pottera. Te były raczej jak trawa.

-Możesz potowarzyszyć Hermionie na patrolu? – spytał, rzucając chłodny wzrok na starającą się podsłuchać ich rozmowę Krukonkę. Astoria odgarnęła brązowe pasmo włosów za ucho, wzdychając.
-Myślałam, że to będzie coś strasznego – parsknęła śmiechem, klepiąc go po ramieniu –Jasne, że tak. Przyjdę pod wasze dormitorium i tyle.

-Dziękuję – pokiwała głową, odsuwając się i znów zmierzając w swoją stronę. Odwrócił się, podążając dalej własnym szlakiem. Astoria Greengrass była wobec niektórych bezwzględnym potworem lub pustą lalką. Jednak przy przyjaciołach cała ta fasada „niedostępnej królowej” opadała, a pokazywała się prawdziwa Toria. Zawsze gotowa by pomóc, doradzić czy po prostu być. Prawdopodobnie tylko Kasta miała to prawo poznać prawdziwe oblicze arystokratki.
Ciemnowłosy ślizgon przeszedł  szybko znanym sobie skrótem, wciąż mając w głowie wyraz oczu Hermiony. Wiedziała albo już czegoś się domyślała. To było denerwujące, że była aż tak bystra, ale jednocześnie. To właśnie przez jej inteligencję ją zauważył, wcześniej niż sama Gryfonka myślała. Pamiętał pierwszy moment, gdy jej pyzata buzia zapadła mu w pamięci. W momencie, w którym te czekoladowe tęczówki spojrzały na niego ze złością oraz ciekawością. Już wtedy miał do niej szacunek, do tego chłonnego umysłu.

-Ile można czekać?
 
Westchnął, kiwając głową na powitanie przyjacielowi. Blondyn opierał się nonszalancko o parapet, kryjąc w półmroku. Jego srebrne spojrzenie omiotło go z ciekawością, a wąskie usta wygięły w drwiącym uśmiechu. Uniósł brew, wiedząc że ta maska zawsze pojawiała się tylko przy jednej osobie. Obrócił się, wpatrując wprost w Wybrańca. Harry siedział na podłodze, bawiąc w dłoniach różdżką. Jak zwykle wyglądał na roztrzepanego oraz zamyślonego. Czasem Teodor naprawdę się zastanawiał co takiego siedziało w głowie tego chłopca.

-Ile trzeba – odparł chłodno Draconowi, uśmiechając jednak do Pottera. Był on w końcu jedną z najbliższych osób Hermiony, co znaczyło że również jego. Mógł wykorzystać jeszcze tą wolność i swobodę by podokuczać Malfoyowi nim i on stanie się kimś ważnym dla nastolatki. –Dogadaliście się?
 
-Tak..

-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-

Harry wprowadził chłopaków do łazienki, ignorując pomruk Malfoya o zasadach oraz damskich toaletach. Pomieszczenie nie zmieniła się zbytnio od ostatniej wizyty, a rozchlapana woda jak zwykle zdobiła marmurową podłogę. Wybraniec obrócił się wokół, czując rodzące się podekscytowanie, a jakaś jego część nie mogła się doczekać by z powrotem wejść do pamiętnej komnaty.
 
-Co wy tu robicie, hm?! – westchnął cicho, odnajdując wzrokiem ducha. Dziewczyna miała dwa kucyki oraz ogromne, ciemne oczy, które wpatrywały się gniewnie w ślizgonów zza oprawek kanciastych okularów. –Przyszliście się ze mnie pośmiać, tak?! A może czymś porzu..

-Jęcząca Marta – jęknął cicho blondyn z nieukrywaną wzgardą obserwując pieniącą się nastolatkę –Jesteś taka.. nijaka.
 
-Słucham?! Ja nijaka? – dziewczynka wypuściła z sykiem powietrze, a jej głos zadrżał od płaczu.

-Nie słuchaj go, Marto – gryfon odezwał się po raz pierwszy, przyciągając uwagę zjawy. Twarz ducha rozpromieniła się, a Jęcząca Panna już kierowała się w jego stronę.
 
–Malfoy jest koszmarny dla każdego, a moim zdaniem jesteś wspaniałą osobą.
 
Harry w momencie, gdy to powiedział zdał sobie sprawę, że w pewnym stopniu tak myśli. Krukonka zginęła młodo i w dość traumatycznych okolicznościach, była jedną z pierwszych ofiar Voldemorta. Może kiedyś równie często płakała oraz podejrzewała wszystkich o wyśmiewanie się z niej, ale były to też inne czasy. Marta była mugolaczką, biedną dziewczynką, która nie radziła sobie z presją wywoływaną przez Hogwart. Na dodatek trzeba również pamiętać, że pomogła mu wiele razy. Ostrzegała przed bazyliszkiem, a nawet dziwną aurą pamiętnika Riddle’a. Wyjaśniła sposób na odkrycie tajemnicy złotego jaja podczas Turnieju, a w drugiej klasie pilnowała ważonego przez Mionę eliksiru.

-Harry – zamruczała, okrążając go i przykładając swoją dłoń do jego piersi –Jak miło Cię widzieć, kochany! Wiem, wiem, nie warto przejmować się uwagą takich frajerów!
 
-Dokładnie – uśmiechnął się krzywo, odsuwając od zbyt natarczywych rąk dziewczyny i podchodząc powoli do jak zwykle zepsutego kranu –Jak mija Ci ten rok?

-Od teraz jeszcze lepiej – zachichotała, nurkując w którymś z kiblów i wychlapując wodę. Stanęła przy ścianie, obserwując go z błyskiem w swoich mglistych oczach. –Oh, Harry! Czy ty znów chcesz kogoś uratować? Mój bohaterze!
 
-Em, nie – mruknął, dotykając palcami kranu i gładząc opuszkami wyrytego tam węża. –To raczej.. sprawy edukacyjne.

-Jeśli chciałbyś, to.. – martwa nastolatka zmrużyła powieki, oblizując sugestywnie językiem wargi, co miało być zapewne seksowne, a wyszło bardziej jak ślinotok niemowlaka –Mogę cię nauczyć ..mmm.. paru .. rzeczy.
 
-Marto – westchnął, przeczesując ze znużeniem włosy –Ja..

-Wiem, głuptasie, wiem.. – zachichotała, odsuwając się od niego i uśmiechając po raz pierwszy szczerze z nutką żalu –Jesteś moim najlepszym przyjacielem, Harry Potterze.
 
-Bo jedynym – parsknął Dracon, który wraz z Nottem podeszli bliżej rozmawiających. Ciemne spojrzenie przesunęło się po dumnym Wężu, a na ustach zjawy pojawił nikły grymas.

-To prawda, zarozumialcu – przyznała, a Harry oczami wyobraźni zobaczył nastolatkę w innym czasie z inną przyszłością. Tęgie rysy by się wygładziły, a strzecha włosów ułożyła wokół ładnej buzi dziewczyny. Może, gdyby nie Tom Marvolo Riddle, odnalazłaby w Hogwarcie i dom, i przyjaciół?
 
-Potter? – Teodor wyrwał go z dziwnych refleksji, z ciekawością oglądając obraz wyrytego węża na kranie –Co dalej?

-Marto? Mogę liczyć kolejny raz na Twoją dyskrecję? – krukonka w prześmiewczy sposób zasunęła usta, wyrzucając niewidzialny klucz. Wybraniec przymknął powieki, starając odnaleźć w sobie tą dziwną cząstkę, którą odkrył w drugiej klasie. Słyszał jak obaj ślizgoni wstrzymują oddech, ale zignorował to, koncentrując się na cichym syku wydobywającym z własnego gardła.
 
Tak jak cztery lata temu umywalka odsłoniła ciemny tunel, który zdawał się nie mieć końca. Chłodne powietrze uderzyło w gryfona, a ciemność wręcz zapraszała do zagłębienia się dalej. Postawił ostrożnie pierwszą nogę na śliskim kamieniu, przysiadając ostrożnie. Nie miał zamiaru znów się poobijać, jak ostatnim razem.

-Harry? – obrócił się po raz ostatni w stronę dziewczyny, która z wyraźną troską oraz trwogą wpatrywała w niego –Jeśli.. jeśli, Roveno strzeż, coś ci się stanie, to pamiętaj o mojej ofercie. Możesz zamieszkać ze mną w łazience..
 
-Dzięki, Marto – parsknął ponuro, ostrożnie wsuwając do wnęki drugą nogę –Nie chcę cię urazić, ale mam nadzieję, że nie zginę.

-Ja też – odparła zaskakująco szczerze, wzdychając z rezygnacją –Lubię mieć żywego przyjaciela.
 
Wybraniec zacisnął usta, rzucając szybkie spojrzenie na swoich towarzyszy. Malfoy z dość głupim wyrazem twarzy wpatrywał się w ciemny tunel, a Teodor z ciekawością wyczekiwał dalszej części przygód. Harry odepchnął się dłońmi, zsuwając w otulającą go otchłań. Pamiętał w drugiej klasie swoje przerażenie oraz pewność, że zaraz umrze. Tym razem na ostrym zakręcie wydał z siebie okrzyk radości, a jego posiniaczone ramiona nie przeszkadzały jak ostatnim razem. Tuż przy wylocie spiął się starając nie wywrócił. Co jak co, ale lądowanie na tyłku pośrodku szkieletów nigdy nie będzie przyjemne. Bez problemu utrzymał równowagę, lądując z gracją na obu nogach. Podniósł się, rozglądając ze spokojem po większym korytarzu. Pod jego butami chrzęściły łamiące się kości zwierząt, gdy przechadzał się wzdłuż ściany.

-Salazarze! – głośny głuchot ogłosił przybycie oszołomionego Dracona, który na drżących nogach podniósł się. Z obrzydzeniem kopnął kupkę szkieletów, wzdrygając się na widok jakiejś chrząstki uczepionej jego spodni –Ohyda. Mógłbyś tu posprzątać Potter..
 
-Wybacz – Harry postarał się włożyć w to słowo jak najwięcej kpiny, urywając na widok wylatującego z tunelu Teodora. Ślizgon z równie obrzydzoną miną podskoczył, strząsając z siebie szczątki ofiar pupilka Slytherina. –Ostatni raz jak tu byłem, to skupiłem się na zabiciu pewnego gada, a nie urządzania wystroju.

-Tym gadem był.. – szare tęczówki zalśniły w świetle rzucanym przez różdżkę Złotego Chłopca –Bazyliszek?
 
-Tak – potwierdził krótko, prowadząc ich zatęchłym korytarzem. Przeszli przez zawalony strop, stając znów pod ścianą. Ślepy zaułek był zwieńczony kolejną rzeźbą splecionych węży, które zdawały się zerkać podejrzliwie na przybyszów. Zielonooki kolejny raz wysyczał w znanym tylko sobie języku, zaciskając pięści na odgłos otwieranego się przejścia.

Ogromna komnata, która im się ukazała po raz kolejny wywarła na Wybrańcu ogromne wrażenie. Ciągnęła się w głąb pomieszczenia, a wysokie kolumny tworzyły skomplikowany wzór, zwieńczając gdzieś w mroku sklepienie. Ozdabiały je różnej wielkości węże, które niczym pnącza oplatały każdą z nich. Dziwna zielonkawa poświata migotała z nieistniejącego źródła, oświetlając pomnik jednego z Założycieli. Salazar z beznamiętnością spoglądał w dal, a jego ozdobiona bruzdami twarz wydawała się być zamyślona.
 
-Czy to .. ? – Teodor zszedł po schodach na ciemną posadzkę, wskazując ręką na leżącego z boku Bazyliszka. Gad był wciąż tak samo przerażający, a jego brudno zielone łuski wydawały się wciąż równie twarde co za życia. Ogromna głowa pupilka Slytherina wyginała się pod dziwnym kątem, a z rozwartej szczęki błyszczały ostre niczym sztylety zęby. Powieki, obślizgłej istoty, zasłaniały na szczęście żółte oczy kreatury.

-Zwierzaczek waszego Salzarka? Dokładnie – potwierdził, omijając wciąż przerażonych ślizgonów. Ruszył ostrożnie dalej, podchodząc do podwyższenia na którym stał hodowca tego potwora. Przyjrzał się uważniej Mistrzowi Czarnej Magii, czując lekkie obrzydzenie na myśl o nim jaki idolu Voldemorta.
 
-Komnata Tajemnic, zagadka.. – słyszał pomruki zafascynowanego Notta, który wręcz z dziką ekscytacją oglądał leżącego z boku trupa. Czarne tęczówki błyszczały złowieszczo w zielonkawej poświacie, a ponura aura Węża wydawała się być niebezpieczna oraz złowieszcza.

-Naprawdę go zabiłeś – Dracon stanął przy nim, gładząc z czcią pomnik Założyciela. Blade oblicze ślizgona wydawało się być niedostępne, a jedynie srebrzyste oczy ukazywały jego uczucia.
 
-Wybór był prosty, on albo ja – wzruszył ramionami, uśmiechając krzywo –Stwierdziłem, że mimo braku takich atutów jak łuski czy zabijające spojrzenie i tak jestem przydatniejszy od niego. Wiesz, on raczej by nie był chętny zabić Voldemorta.

-Szkodaa – mruknął kąśliwie Malfoy, wsuwając nonszalancko dłonie do kieszeni szaty –Byłaby niezła zabawa ze świadomością o grasującym pupilku Slytherina po szkole.
 
-Te ślizgońskie rozrywki – Harry wyszczerzył się do blondyna, który parsknął śmiechem –Zapamiętam by następnym razem pozwolić się zjeść.

-Byłby to miły gest – potaknął, zadowolony dziedzic Lucjusza. Obaj znów zwrócili uwagę na robiącego rekonesans Teodora. –Nott, koniec dziwnych faz! Nie po to tu przyszliśmy, geniuszu zła!
 
-Zapamiętam to na przyszłość, gdy stanę się władcą świata – warknął ciemnowłosy przyjaciel, posłusznie jednak odsuwając się od trupa. Przybliżył się do kolegów, uśmiechając lekko, ale z błyskiem w czarnych oczach –To szczyt moich marzeń!

-Oglądać zwłoki? – blondyn uniósł pogardliwie brew, uciekając od pięści wycelowanej w głowę –Jasne, jasne. Wiem, że kręcą się takie klimaty, Nottie.

-Najbardziej tajemnicze miejsce w Hogwarcie, a wy.. zachowujecie się jak.. – machnął ręką wokół, wzdychając na ich ignorancje. Mruknął coś o idiotach, ale nim zdążyli zareagować prefekt jednym zaklęciem zapalił pochodnie, wiszące na ścianach. Całe pomieszczenie niemal rozbłysło, a wszyscy trzej młodzieńcy zaniemówili. Ściany w świetle okazały się być pięknie namalowanymi freskami, ciągnącymi się aż do sklepienia. Zwieńczenie komnaty było zaczarowane, jak w Wielkiej Sali, przedstawiając magiczne niebo. Kolumny również wydawały się piękniejsze, a każdy misternie zdobiony wąż niemal ożył.

-Nawet ładnie – mruknął Draco, wciąż komplementując wzrokiem sufit. Uwagę Pottera przyciągnęła jednak wyżłobiona w kącie kobra, która dość dobrze skrywała za sobą jakieś wejście. Niemal zahipnotyzowany stanął przed nią, sięgając ledwie rozłożonego kaptura.

-Kobra królewska – Teo potwierdził jego przypuszczenia, również z fascynacją obserwując wyrzeźbionego węża.

-Piękna – Harry niemal podskoczył, gdy powieki rzeźby uniosły się, a czerwone niczym rubiny tęczówki skupiły się na nim. Kobra poruszyła się, oplatając dokładniej drzwi, ale układając w inne pozycji. Teraz jej spojrzenie było na idealnej wysokości chłopaka, podejrzliwie śledząc go wzrokiem.

-Kim jesssteśś, ludzki chłopcze? -  wysyczała rzeźba, wysuwając na moment długi, czarny język.

-Rozumiesz ją? – Nott zamrugał wciąż oszołomiony, przywołując Dracona –Co mówi?

-A kim ty jesssteśś? – Wybraniec nie mógł się powstrzymać od zadania tego pytania, jednocześnie nie zwracając uwagi nad odpowiedzią, której się domagał wąż.

-Jesssteś bezzczelny, młody czarodziejju – wysyczał gad, a gdyby można powiedzieć że zwierzęta się śmieją, to właśnie to robiło stworzenie –Inny ludzzki sssyn, a mójj pan, nadaał mi imię Hassiba. Tak możessz ssię do mnie sswracać, powierniku magii.

-Jesssteś sssamicą? – palnął bezmyślnie, chwilę później się rumieniąc ze wstudy –Wybacz, Hassibo, to nie było grzeczne.

-Nieokrzessany – przyznała z nutką rozbawienia wężyca, kręcąc głową na boki –Czy teraz mi zzdradzissz sswoje imię?

-Harry Potter – przedstawił się gryfon, pochylając lekko w geście przywitania –Co jessst za Tobą?

-To czego sstrzegę, Harrry Potteerzee – usłużnie odpowiedziała strażniczka, rozwijając swój kaptur.

-Mogłabyś mnie wpuśśścić? – poprosił chłopak, robiąc krok do przodu. Słyszał jak ślizgoni coś mówią, ale sens ich słów nie dotarł do niego. Hassiba wychyliła się, oplatając go swoim ciałem i przyciągając jeszcze bliżej. Czuł jak twarde łuski ocierają się o niego, a czerwone tęczówki pojawiają tuż przed jego oczami. Nie miał jak się poruszyć, uwięziony w wężowatych objęciach.

-Jak powiessz hassło, utalentowany czarodzieju – wysyczała cicho, wyraźnie się bawiąc tą rozmową.

-Nie ssnam hassła – westchnął, nie odrywając spojrzenia od strażniczki sekretów Komnaty –Nie mi innego wyjścia?

-Psszykro mi, mój mały magu – wyczuł, że mówi szczerze, a silny uścisk zelżał. Wąż ponownie wycofał się do tyłu, wnikając jak wcześniej do ściany.

-Potter! – Nott wraz z Malfoyem odciągnęli go do tyłu, szarpiąc nerwowo.

-Co? – mruknął nieprzytomnie, unosząc wzrok na swoich towarzyszy.

-Idioto! – Draco warknął na niego, mrużąc z wściekłością powieki –Czy ty nas w ogóle słuchałeś?!

-Nie – uwolnił się z ich uścisku, ostatni raz rzucając spojrzenie na Hassibę. Czerwone tęczówki zniknęły za kamiennymi powiekami.

-O czym rozmawialiście? – Teodor wydawał się spokojniejszy, prowadząc ich z powrotem na środek komnaty. Uśmiechał się krzywo, czekając na zwierzenia.

-W sumie to o niczym – mruknął, wzruszając bezradnie ramionami –Nazywa się Hassiba i czegoś pilnuje, ale nie powie czego. Musiałbym znać przeklęte hasło!

-To było przerażające – mruknął Dracon, przygryzając wargę –Kiedy Cię oplotła.. myślałem, że cię pożre!

-Optymistyczny światopogląd Malfoyów – podsumował rozbawiony Harry, wciąż czując przyjemny dreszcz adrenaliny –Co teraz?

-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.

Chłopak położył się, opadając plecami na miękki materac. Chłodny materiał przyjemnie się wokół niego zagłębił, a on mógł odetchnąć pełną piersią. Przymknął powieki, ciesząc się przyjemną chwilą wytchnienia. Słyszał jak zza drzwiami leci woda, a właścicielka pokoju zażywa orzeźwiającą kąpiel. Wyciągnął się leniwie, przewracając na brzuch i spoglądając z zamyśleniem na leżącego przy poduszce pluszaka. Bon Bon był ulubioną maskotką nastolatka, a jego sfatygowana postać przynosiła ze sobą wiele wspomnieć. Króliczek Bob Bon był kiedyś biały niczym śnieg, a jego czarne oczy odznaczały się widocznie na bielusim łebku. Długie uszy które teraz opadały w dół, kiedy stały wysoko, a ogonek nie wyglądał na doszyty po raz enty. Przytulanka była piękna, kiedy widział ją po raz pierwszy. Teraz również miała w sobie urok, a świadomość, że obserwowała jak wszyscy dorastają dodawała jej sentymentalności.

-Jak nazwaliśmy dzień, kiedy poszliśmy pływać w tym jeziorze przy Malfoy Manor? – jego przyjaciółka stanęła w drzwiach łazienki, zupełnie nie zaskoczona tą wizytą. Przeszła do ogromnej szafy w samym ręczniku, zostawiając za sobą mokre ślady stóp.

-Dzień Arystokratycznej Głębiny, a ty dobrze to pamiętasz – odpowiedział cicho, nie spuszczając oczu z króliczka –Słyszałem, że chciałaś zabić Pana Dropsa?

-Kto wygadał? – parsknęła śmiechem, wskakując na łóżko obok niego. Ubrana w fioletowe spodenki oraz biały T-shirt Zabiniego, wyglądała uroczo. Od wielu lat jej piżama składała się z koszulki jednego z nich.

-Marcus – wydał kolegę, zakładając dziewczynie czarny pukiel za ucho –Jesteś bezwzględną pisarką, Pans.

-Ale z tego co wiem moim psychofanem jest właśnie on, więc.. – uniosła brew w ten sam sposób, co zwykł robić i on sam, a który ona nauczyła się idealnie kopiować –Nie przyszedłeś mnie tu nękać, Draco.

-Muszę pomyśleć – przyznał, przygryzając policzek. Ślizgonka jedynie skinęła głową, wyciągając się wygodnie przy zagłówku i zaczynając czytać jakiś wolumin na temat Zaklęć. Młody Malfoy przyglądał się jej przez chwilę, dziękując Salazarowi za przyjaciółkę.

Pansy była dla niego prawdziwą bezpieczną przystanią. Nie dość, że jedną rozmową potrafiła go rozweselić, a spojrzeniem rozgryźć, to pomagała i myśleć. Może głupio to brzmiało, ale w obecności Parkinson jego myśli stawały się jaśniejsze.

Jednym z głównych problemów była przysługa jaką wymusił na nim Nott. Co prawda spodziewał się czegoś okrutnego, ale na to by nie wpadł. Dobrze to wszystko sobie zaplanował, prawdziwy geniusz. Wiedział, że nie będzie mu mógł odmówić, nie brukając własnego honoru. Dlatego jedynie co, to skinął głową na znak zgody. Harry Potter nie był jego wymarzonym uczniem, a tym bardziej jakimś szczególnie lubianym kolegą. Uśmiechnął się na wspomnienie miny Wybrańca, gdy wypełniał inne dane słowo.


„-Potter! – zawołał głośno, kiedy Wybraniec nie zauważył go, zapatrzony w tylko sobie znany punkt. Zielone tęczówki błysnęły, kiedy napotkały jego. Gryfon z zaciekawieniem zmierzył go wzrokiem, krzycząc coś do swoich kompanów. Zniżył lot miotły z gracją opadając na ziemię.

-Przyszedłeś podpatrzeć  naszą taktykę? – Harry uśmiechnął się do niego krzywo, badając ostrożnie grunt. Draco wiedział, że ich relacja była teraz dziwniejsza niż zwykle. Zaprzestali się obrażać, a tym bardziej wyzywać już na początku roku, gdy dla nich obu stało się oczywiste, że Hermiona ma nowych przyjaciół. Złote Dziecko widocznie musiało wysłuchać jakiś wykład od przyjaciółki, bo za każdym razem, gdy się mijali na korytarzu chłopak zerkał z ukosa na prefekt naczelną. Oczywiście, gdy nie towarzyszyła młodemu Wybawcy dziewczyna, Potter pozwalał sobie na jakiś komentarz czy ripostę. On również przeszedł przez wiele tyrad, a najbardziej zaskakujące było, że od tak wielu ludzi wysłuchiwał niemal to samo. Najpierw był Blaise, który grzecznie poprosił o powstrzymanie ostrego języczka. Później już mniej uprzejmie dostał reprymendę od Notta. Do grona „mów grzeczniej, bo pożałujesz” dołączyła Pansy, Astoria, Milli oraz Marcus.

-Bynajmniej – wykrzywił złośliwie usta, mrużąc powieki by przyjrzeć się latającym gryfonom –Chciałem porozmawiać, Potter.

-I nie mogłeś poczekać aż skończę trening? – zapytał z nutą sarkazmu chłopak, przerzucając nonszalancko swoją miotłę przez ramię –Ale jak już sią napatrzyłeś, to pogadajmy. Ja też mam sprawę do Ciebie, Malfoy.

-Brzmi interesująco – mruknął syn Lucjusza, ukrywając starannie rosnącą ciekawość –Możesz zacząć.

-Łaskawca – parsknął zielonooki, ale nie mógł się powstrzymać od lekkiego uśmieszku –Moja sprawa powinna być omawiana w bardziej dyskretnym miejscu.

-Chodzi o .. korepetycje? – dziedzic Malfoy’ów uniósł wysoko brew, wsuwając dłonie do kieszeń szaty –Już się poddajesz?

-Nie, Malfoy, nie poddaję – mruknął ponuro Harry, rozumiejąc że drugiemu rozmówcy nie przeszkadza poruszanie TEGO tematu na boisku Quidditcha –Chciałbym by to były jednak prawdziwe lekcje, a nie jak to określił Nott „porachunki” między nami.

-W porządku – jasnowłosy powstrzymał uśmiech cisnący mu się na usta, kiedy zaskoczenie mignęło na twarzy Pottera –Może lepiej będzie nam .. pracować bez wyrównywania naszych utarczek. W sumie, to już przeszłość. Idealnie się składa, bo moja sprawa wiąże się z tą całą rozmową.

-Doprawdy? – ulubieniec dyrektora przewrócił oczami, wiedząc że arystokrata czeka na jego komentarz. Bogate dzieciaki bywały naprawdę irytujące z tymi przerywnikami oraz niemą prośbą o dodawanie tych wszystkich „słucham”, „kontynuuj” czy innymi bzdetami.

-Mhm, co powiesz na.. – Draco zgrzytnął zębami szukając odpowiednich słów –Na rozejm. Podanie sobie rąk na zgodę i zaniechania prób zabicia się nawzajem?

-Zaskakująca propozycja, Malfoy. Powiedz szczerze, kto jest inicjatorem oraz pomysłodawcą tego planu? – kapitan Lwów przekrzywił głowę, wpatrując się w ślizgona błyszczącymi z rozbawienia oczami –Nott? Zabini?

-Najgorszy manipulator z nich wszystkich.. Granger – wyszeptał konspiracyjnie szarooki, odchylając na piętach –Przyjmujesz moją łaskawą ofertę?

-Jasne, nie mam zamiaru podpaść najmądrzejszej czarownicy naszego pokolenia – Chłopiec Z Blizną wyciągnął odzianą w bezpalcową rękawiczkę dłoń –To już przeszłość.

-Przeszłość – powtórzył Król Węży ściskając mocno rękę nowego sprzymierzeńca –A przed nami tylko przyszłość, Harry.

-Robisz się zbyt melodramatyczny, Draco – popatrzyli na siebie wybuchając krótkim śmiechem –Dobra, zostańmy przy nazwiskach.

-Popieram, to był ciekawy eksperyment – entuzjastycznie dodał jasnowłosy, obserwując wsiadającego już na miotłę szukającego Gryffindoru –A, Potter? Nie żebym pomagał konkurencji, ale w akcie naszego przymierza.. niech Bell popracuje nad zwisem.”


Draco nie przeszkadzał, więc i sam uczeń. Co prawda nie mieli jeszcze lekcji bez utarczek, bo ich rozmowa przebiegała przed paroma dniami, ale liczył na lepsze efekty ich korepetycji.

Same nauczanie Czarnej Magii nie było dla niego problemem. Lubił czuć ten dziwny dreszcz, kiedy rzucał klątwy. Mrowienie palców było równie uzależniające, co dziwne ciepło w piersi jakie wtedy czuł. Nie bał się, że Mroczne Sztuki nim zawładnął. Każde dziecko rodziny czystej krwi od dziecka uczyło się władać swym dziedzictwem. Wielu arystokratów uważało, że tą magię mogą jedynie ujarzmić szlachetnie urodzeni. Jako maluchy słuchają wykładów na temat Zakazanych Dziedzin, czytają o teorię, a z ukończeniem dziesięciu lat rozpoczynają praktyki.

-Lubię, gdy myślisz – zamrugał, obracając się w stronę towarzyszki. Pansy przyglądała mu się z nikłym uśmiechem, wyglądając znad podręcznika –Co prawda jest to rzadki widok, ale piękny.

-Chodzi o moje zamglone spojrzenie? – odpyskował, przysuwając się bliżej przyjaciółki i kładąc jej swoją głowę na kolanach.

-Raczej o tym, że znikają wtedy wszystkie maski – powiedziała delikatnie, wsuwając palce w jasne kosmyki chłopaka –Ale nie przeczę, dodaje ci to uroku nieszczęśliwego kochanka.

-Może kiedyś to wypróbuje – mruknął z zadowolenia, gdy ponownie rozpoczęła zabawę z jego włosami –Trzeba tylko wybrać ofiarę.

-Myślałam, że to jasne kim jest Twoja wybranka – Pansy szarpnęła gwałtowniej palcami, sprawiając mu nikły ból –Przestań się karać i robić z siebie cierpiącego szczeniaka.

-Wcale się nie.. – chciał zaprotestować, ale ślizgonka zepchnęła go z kolan, przygwożdżając do łóżka i siadając na nim okrakiem.

-Owszem robisz ze swojej miłości coś.. niedobrego – uniósł brwi, gdy z zadumą postukała go końcem różdżki w pierś, gdzie niby miał serce –A jak powiedział Pascal „krop­la miłości znaczy więcej niż ocean rozumu”.

-Nie robię z siebie męczennika – powtórzył, próbując ją z siebie zrzucić, ale zrezygnował, gdy niby pieszczotliwie musnęła magicznym patykiem jego policzek.

-Nie, robisz z siebie człowieka nie zasługującego na miłość – potaknęła, marszcząc czoło w zamyśleniu –Dlaczego?

-Nie robię.. – westchnął z rezygnacją na ostre spojrzenie jakim go obrzuciła –Miłość potrafi być równie okrutna co Avada.

-Avada nie jest okrutna.. bywa aktem łaski lub dobroci – wydęła wargę, a brązowe tęczówki skupiły się na nim z jeszcze większą intensywnością –To Cruciatos jest bardziej bezduszny. Miłość nie jest jednak niewybaczalna, a wręcz najbardziej wzmacniająca człowieka.

-Potrafi go również zniszczyć – nie zgodził się z nią, ściszając trochę głos –Splamić czy .. zepsuć. A niektórzy na to nie zasługują.

-Czyli boisz się, że Twoja miłość do Hermiony ją.. zniszczy? – Pansy wydawała się zaskoczona, ale błysk złości również minął na jej twarzy –Nie uważasz, że to dość.. egoistyczne z Twojej strony?

-Egoistyczne? – parsknął ochrypłym śmiechem z dziwnym szaleństwem w oczach –Moje poświęcenie.. ból.. czy ta cholerne pragnienie by być przy niej, ale powstrzymywane.. to .. to jest egoistyczne?

-A co jeśli ona też chciałaby ciebie zniszczyć? Czemu to ty masz prawo decydować o uczuciu, które może nie być jednostronne? – zapytała go z powagą, nie podnosząc tonu jak on –Może Hermiona również zasługuje na to by się w Tobie zakochać? A ty jej to w mistrzowski sposób utrudniasz.

-Próbujesz mi wmówić, że .. – pokręcił głową, a srebro w jego tęczówkach stało się jeszcze wyraźniejsze –Że co?

-Powinieneś zaprzestać ignorowania swojego zauroczenia? – podpowiedziała usłużnie, uśmiechając się z czułością –A dać się ponieść uczuciu i pokazać jej prawdziwego Dracona Lucjusza Malfoya? Tego, który potrafi wywołać uśmiech na zasmuconym obliczu przyjaciółki, która jest cudownym oparciem oraz w średniowieczu zasługiwała by na miano Królowej Miłości i Piękna czy tego Draco, który jednym zdaniem potrafi wybić jakiś głupi plan swojego przyjaciela, który nie jest tak cudowny jak ja?

-Pogubiłem się – zażartował, odpowiadając również ciepłym wzrokiem –Możliwe, że.. zrobiłem pierwszy krok w.. uświadomieniu Granger o moim zainteresowaniu jej osobą.

-Doprawdy? – zaciekawiona nachyliła się w jego kierunku, czekając z niecierpliwością, na to co ma zamiar powiedzieć –Jaki pierwszy krok?

-Salazarze!! – nim chłopak zdążył odpowiedzieć, głośny huk otwieranych drzwi, a później pisk przeszkodził Parkinson dowiedzeniu się o co chodziło przyjacielowi.

-Davis – warknęła zirytowana ślizgonka, zsuwając się z blondyna. Domyślała się, że widok jej ubraną w piżamę oraz siedzącą w dość ordynarny sposób na Królu mógł dać mylne wrażenie. Tracey z wypiekami na twarzy zapewne już obmyślała jakąś zabarwioną historyjkę, o tym jak przyłapała ich dwoje w łóżku.

-Nie chciałam wam przeszkodzić – kulturalnie przeprosiła arystokratka, a Draco nie powstrzymał się od porozumiewawczego zerknięcia na Pansy.

-Wierzę – potaknęła grzecznie panna Parkinson, odpowiadając równie sugestywną miną w stronę Malfoya –Co Cię do mnie sprowadza?

-Chciałam pożyczyć notatki z Zaklęć – ślizgon westchnął, obserwując jak Pan szuka zagubionych kartek na biurku. Jako jedyna dziewczyna miała własny pokój bez żadnych współlokatorek o co się postarała na pierwszym roku. Wolała ograniczyć dostęp innym do swoich rzeczy, a jednocześnie mieć kąt własny w Hogwarcie. Jej komnata była również dla nich ostoją, to właśnie tu przychodzili się wygadać przyjaciółce. Albo poleżeć, albo robić to wszystko co robili. Skierował spojrzenie na Try, która udawała że na niego nie patrzy. Złapał jednak spojrzenie nastolatki, posyłając chłodny uśmieszek. Nie przepadał za nią, ba, nie lubił tej dziewuchy. Była rozpuszczona oraz pewna siebie, ale przy nim zwykle gubiła język.

-Proszę bardzo – ulubienica Zabiniego podała koleżance zapisany papirus, prowadząc do drzwi –Możesz mi je jutro oddać.

-Jak skończę, to przyniosę – obiecała słodko Tracey, podchodząc do wyjścia –Za godzinkę..

-To nie była prośba, Davis – odezwał się cicho, unosząc na łokciach i robiąc lekko zirytowaną minę –Ja i Pans mamy inne plany niż goszczenie Ciebie po raz drugi.

-Um, jasne – głupiutka, mała dama zarumieniła się. uciekła z pomieszczenia nim zdążył mrugnąć, a Pansy zaśmiała się tuż po zamknięciu drzwi.

-Proszę, proszę! Davis taka zawstydzona – zadrwiła, znając prawdziwą naturę koleżanki –Już widzę ten ostrzał spojrzeń jutro rano.

-Uwielbiasz robić sensacje, Bon Bon – mrugnął łobuzersko do dziewczyny, klepiąc materac obok siebie –A teraz chodźże oraz wysłuchaj.

-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-

Hermiona stanęła na palcach, starając się dosięgnąć wybraną książkę. Ledwo musnęła palcami okładkę, kiedy wyczuła że nie jest sama. Zignorowała jednak towarzysza, ponawiając próbę.

-Zastanawiam się jak radziłaś sobie w pierwszej klasie, gdy jakiś tom był wysoko postawiony – blada dłoń bez problemu pochwyciła jej cel, który po chwili trzymała w rękach. Gdyby mogła używać magii by przywołać wybraną pozycję.. ale nie. Czary konserwujące oraz ochronne były zbyt silne.

-Krukoni zawsze chętnie mi pomagali – przyznała, podnosząc tomik książek i wpychając je w ramiona ślizgona. Obróciła się, powolnym krokiem przechodząc do następnego regału. Dotknęła opuszkami niektóre stare woluminy, szukając odpowiedniego tytułu.

-Jak minął wieczór z Transmutacją? – uśmiechnęła się dyskretnie, kiedy Wąż nie poddał się i starał podtrzymać rozmowę.

-Romantycznie – mruknęła, przybierając obojętną minę i podając mu swoją kolejną lekturę. Spojrzała przy tym wprost w jego oczy, unosząc brwi –A jak tam szlaban?

-Podejrzewam, że Filch obawia się, że te szlabany to jedynie słaba próba poderwania go – mruknął, przekrzywiając na bok głowę –Dużo jeszcze tego będzie?

-Nie – odpowiedziała krótko, obracając się na pięcie. Skręciła w kolejną alejkę, nie czekając na pomocnika. Musiała przyznać, że jego kroki były bezszelestne, a ciężar książek nie zrobił na nim żadnego wrażenia. Wiedziała również, że jego obecność tutaj nie była jedynie aktem znudzenia, a bardziej rosnącego poczucia winy. Widziała to w tych bezdennych tęczówkach, które śledziły ją nieustannie. O tak, chłopak czuł się winny, a ona nie zamierzała mu ułatwiać sprawy.

-Może poćwiczymy wiesz.. naszą więź? – ponownie skryła rozbawiony grymas, chociaż on i tak odczuwał jej uczucia. Jeszcze lepiej! Niech wie, że mu łatwo nie wybaczy, a to wszystko jedynie gra.

-Nie masz więcej szlabanów? – parsknęła pod nosem, wysuwając ostrożnie ostatnią książkę. Nie dała jej ślizgonowi, a sama skierowała w stronę biurka pani Prince.

-Postanowiłem je ograniczyć – potaknął, kładąc nie zbyt delikatnie stosik lektur na blacie. Zignorował syk bibliotekarki, wbijając w gryfonkę palący wzrok ~Proszę.

-Zastanowię się nad Twoją propozycją, Teodorze – uśmiechnęła się chłodno, szybko biorąc wypożyczone tomy i zmierzając w stronę wyjścia. Wymknęła się z ukochanej biblioteki, a ciężar niesionego bagażu utrudniał lekko odejście z klasą, które planowała.

-Daj, pomogę Ci – chłodne dłonie wyjęły ponownie piramidkę książek, a ciemnowłosy zmrużył powieki –Jesteś uparta.

-Ty również – mruknęła, unosząc wzrok i zerkając ze smutkiem w czarne oczy –Jeśli teraz byśmy ćwiczyli, to mogłoby się zdarzyć, że.. zobaczyłabym coś czego nie chcesz mi pokazać.

Uśmiechnęła się, gdy zmarszczył brwi. Oboje wiedzieli, że coś ukrywa. A ona nie miała pojęcia co takiego. Jednak rozumiała jego potrzebę by coś skryć przed nią, dlatego mimo rosnącej ciekawości dała mu jasno do zrozumienia. Potrafiła okiełznać chęć poznania wszystkich sekretów Teodora. Kiedy przyjdzie czas była pewna, że dowie się co takiego ukrywa przed nią.

-Dziękuję – skinął głową, wpatrując się z zamyśleniem przed siebie. Resztę drogi pokonali w milczeniu, a ciemnowłosy chrząknął dopiero w Pokoju Wspólnym –Może obejrzymy jakiś film?

-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-

„Nie wiem jak zacząć, więc zapomnijmy na moment o tych wszystkich Drogich, Kochanych czy innych zwrotach co zwykle daje się na początku listu. Chyba najodpowiedniej było „Głupi idioto”, ale tata zawsze powtarzał, że lepiej milczeć niż ględzić bezczelnie ozorem. 

Byłam zdziwiona, gdy obce ptaszysko usiadło na moim parapecie, a potem jeszcze arogancko oczekiwało na poczęstunek! Co więcej! List, który mi dostarczyła sowa był od czarodzieja, który jest przyjacielem mojej BFF. Nie wiem co mogę odpisać, bo to głupia sytuacja.

Co to w ogóle ma być, że piszesz do mnie listy?!

Blaisie Zabini miło było Cię poznać i tym podobne, ale nie jesteś dla mnie nikim więcej niż jakimś tam imieniem z opowieści Miony czy kompanem z imprezy.

Wybacz, że tak ostro oraz nie kulturalnie, ale jestem w szczęśliwym związku z genialnym chłopakiem. Nie chcę zniszczyć uczucia między mną, a Masonem. A ty z tym swoim tajemniczym uśmieszkiem, różdżką oraz innym światem wzbudzilibyście jedynie zamęt.

Arya”
 
 
 
 
 

„Bezczelny czarodzieju!

Nie miałam zamiaru wpuszczać Królika tym razem do domu, ale padało a on wbijał we mnie te paciorkowate oczy. Musiałeś mieć naprawdę ogromną wyobraźnię, co za człowiek nazywa sowę Królikiem?

Zaskoczyłeś mnie wyznaniem pt. „fascynuje mnie świat mugoli, a najlepszą opcją jest poznać go przez mugolkę”. Zdajesz sobie sprawę, że równie dobrze możesz poprosić Hermionę o wyjaśnienie „niedających ci spać w nocy” urządzeniach.

Mason. Nie Marc, Max czy jeszcze gorzej Malvin! Wystarczyło zerknąć w ostatni list. Napisałam tam wyraźnie MASON.

Czego ty w ogóle oczekujesz, Blaisie Zabini?

Arya

PS. Zgadzam się. Ja odpowiem na pytanie „czy ekspres sika kawą”, ale ty opowiesz mi o swoim świecie.”

 
 
 
 
 
„Blaise,

jak się teraz zastanawiam to imię Królik pasuje do tego ptaszyska. Zjada herbatniki z zawrotną prędkością jak króliki marchewki. Czy ty go karmisz?

Odkurzacz to takie urządzenie elektryczne, które służy do sprzątania przedmiotów, podłóg itp. Zasysa powietrze wciągając brudy, kurze czy drobiny. Tak jakby je pożera, to chyba dobrze powiedziane.

Jak się udała randka z Shelly? Spodobał jej się pomysł z piknikiem na błoniach oraz śniegiem wokół was? To był baaardzo romantyczny gest, a magia jest taka przydatna. Szkoda, że Mas nie ma różdżki. Wtedy nie marudziłby, że jest za zimno na takie espady. Czasem się zastanawiam czy nam się uda. Mason jest uroczy, kochany, dobry oraz wspaniałomyślny, ale należy do niezbyt ciekawej paczki. Żałuję, że nie widzi ich złego wpływu. Jak mogę go namówić na oddalenie się od „znajomych” by nie wyszło, że go ograniczam?

A.”

 
 
 

„Diable!

Nawet nie wiesz jak miło było zobaczyć Króliczka z listem od Ciebie. Miała potworny dzień, makabryczny!

Czy kwiaty mają różne znaczenia? Przyznam, że mnie zaciekawiłeś tą całą „symboliką”. Jeśli uważasz, że Shelly doceni bukiet …, to jak najbardziej podaruj je! Bywasz czasem naprawdę romantyczny, wiesz?

Mason nie docenił moich starań, a dziś miał bójkę. Kolejną. Nie wiem czasem co robić, Diabełku. Mas dużo przeszedł, a ja jestem jak mówi „bezpieczną przystanią”. Jesteśmy razem od dłuższego czasu. Przyznaję najpierw, to było wymuszone. Kapitan drużyny i główna czirliderka, ale podbił moje serce. Jest bardzo dobroduszny, co sprawia że czuję się równie dobra co on. Kocham go, ale nie wiem czy odpowiednią miłością.

Blaise, dziękuję że piszesz ze mną o moim związku. Znaczy wiem, że sam jest zajęty Shelly itp., ale chłopcy postrzegają niektóre rzeczy inaczej. Hermiona i ty jesteś dla mnie prawdziwymi przyjaciółmi.

Ściskam,

Arya”

 
 
 
 
„Głupiutki Diabełku,

zadziwiasz mnie coraz bardziej. przyznaję, że na początku brałam cię za aroganckiego pyszałka. Ale gdy zagrałeś na ognisku. Zrozumiałam, że źle cię oceniłam. Potem ta impreza i mnie oczarowałeś. A jak dostałam list pierwszą reakcją była złość, że wstyd mi przyznać, ale myślałam że chcesz mnie poderwać. Jednak gdy napisałeś o Shelly albo jak pytałeś o przyziemne rzeczy… Blaise, wiesz że to mój 30 list do Ciebie? A piszemy od niecałego miesiąca? Wiem, że pierwsza dziesiątka nie była miła, ale później stałam się przyjaźniejsza!

Wracając do tematu. Zaskoczyłeś mnie po raz enty. Nie dość, że masz wrażliwą duszę muzyka, którą ukrywasz pod maską komika, to teraz dowiaduje się, że jesteś również uczciwy wobec innych. Shelly na pewno będzie zawiedziona, ale po pewnym czasie doceni Twoją szczerość. Nie powinieneś ciągnąć tego, jeśli nie czujesz tego co ona do Ciebie.

U Masona w porządku, dziękuje że pytasz. Wyjaśniliśmy parę spraw i cóż. Jest cudownie. Idziemy dziś do kina, a potem na obiad do jego dziadków. Dziewczyną mówią, że Mas chce mi się oświadczyć, co jest dość zaskakujące.

Czy mogę powiedzieć teraz Hermionie o wybrance Zabiniego serca?

Najlepsza,

Arya”

 
 
 
 

„Kochany Diabełku,

nie pisz do mnie tylko idź spać! Biedny Królik pokonał taką drogę, bo napisałeś mi na karteczce jedno zdanie.

„Dobranoc, trzymam kciuki za jutro”

Wiem, że jestem przerażona jutrzejszym sprawdzianem i ci dużo biadoliłam, ale nie musiałeś mi tego przypominać o drugiej w nocy! Myślałam, że coś się stało, idioto!

Ale skoro już wstałam i piszę…

Idź spać, Zabini, oraz ucz się pilnie.

Twoja,

Arya”

 
 
 
 

„Kochany Diabełku,

to już pięćdziesiąty list. Wymieniliśmy się niemal setką karteczek przez miesiąc. To bardzo szkodliwe dla środowiska. I Królika. Powinieneś dać mu podwyżkę czy nową klatkę przynajmniej.

Jeśli macie aranżowane małżeństwa, to czy nie przeszkadza wam to w no nie wiem.. a jak się zakochasz w kimś innym? Nie można złamać umowy? Wiem, że traktujesz Pansy jak przyjaciółkę, niemal siostrę, a ona zostanie kiedyś Twoją żoną. To.. absurdalne! A jeśli arystokrata pokocha mugolaczkę? Co wtedy?

Niedługo u nas bal zimowy, Mason mnie zaprosił. Nie jesteś zaskoczony co? Ale w jakim stylu, to zrobił! Szliśmy zaśnieżoną alejką, gdy podał mi kubek z herbatą i poprosił grzecznie o towarzyszenie na imprezie szkolnej. Jestem okropną romantyczką, ale nie zrobiło to na mnie wrażenia takiego jak myślałam. Kolana mi nie drżały, a serce nie zabiło mocniej. Chyba bym już wolała żeby mnie zaskoczył spontanicznością, a nie ustawianą scenerią żeby się przypodobać.

Blaise, opiekuj się Hermioną.

Twoja,

Arya”


Ciemnowłosy chłopak uśmiechnął się do siebie, przeglądając list od mugolki. Przez trzy tygodnie zmieniła swoje nastawienie do niego diametralnie. Dość trudno było ją przekonać by nie wspominała o ich korespondencji gryfonce, ale jakoś się udało. Co prawda nie sprawiało mu przyjemności pomaganie jej w związku oraz wspieranie tego całego Masona, ale tego oczekuje się od przyjaciół. A on chciał być kimś więcej niż imieniem wspominanym przez Mionę czy miłym kompanem z imprezy. Mógł być strażnikiem jej myśli oraz sekretów.  W końcu albo Arya się da ponieść uczuciu, albo on pozostanie na wieki ze złamanym sercem.

-Blaise Zabini? – uniósł głowę, spoglądając na wystraszonego chłopca. Mógł być na pierwszym lub drugim roku, a jego ogromne oczy wpatrywały się w niego z niepokojem.

-Mówią, że to ja – zgodził się, uśmiechając szeroko by uspokoić zdenerwowanego ślizgona. Nie lubił ich dręczyć, a małemu przyda się świadomość, że w rodzinie królewskiej Węży znajdują się i miłe osobniki.

-Jakaś dziewczyna prosi byś wyszedł na korytarz, to pilne – wydukał, ale już bez jąkania. Skrzywił się, nonszalancko wsuwając dłonie do kieszeni –To gryfonka.

-Prefekt Naczelna – bardziej stwierdził niż pytał, ale dzieciak skinął główką. Ciemnowłosy westchnął wrzucając teczkę z listami od mugolki do skrzynki pod łóżkiem. Zarzucił na siebie kurtkę, wychodząc z dormitorium za chłopczykiem. Jego czarne włoski sterczały na wszystkie strony, co przypominało trochę Pottera. Ku jego zaskoczeniu maluch czuł się w obowiązku zaprowadzić go pod samo wyjście.

-Diable – skinął głową paru znajomym, machając do siedzących na fotelach Węży. Milli z Marcusem nawet go nie zauważyli pochłonięci sobą, ale Astoria oraz Pansy posłały mu uśmiechy.

-Roger mówił, że Prefekt jest szlamą – powiedział posłaniec, zerkając z ukosa na starszego towarzysza. Widać, że rozpierała go duma, bo szedł z samym ślizgońskim Księciem.

-Drobna rada, Hyperionie – przypomniał sobie w końcu imię brzdąca, który jeszcze bardziej się wyprostował. Pochylił się nad nim tak żeby ich oczy były na tym samym poziomie –Nigdy więcej nie obrażaj Hermiony Granger. Nigdy.

-Ale..

-Możesz mi wierzyć, że nie opłaca się rzucać tak obelgami na mugolaków – przybrał łagodniejszy ton, widząc że swoją złością lekko go wystraszył –Moja przyjaciółka jest najlepszą czarownicą w tej szkole.

-A Dumbledore? – prychnął wyszczekany Hyperion, pewny że wygrał tą potyczkę.

-Jest potężny, ale – mulat uśmiechnął się szeroko, spoglądając na malca z góry –Nie jest w najmniejszym stopniu tak ładny jak ona.

Nie czekając na odpowiedź, obrócił się na pięcie. Wymknął się z Pokoju Wspólnego, odszukując w ciemnym korytarzu sylwetkę dziewczyny. Hermiona również założyła kurtkę, a czapka na głowie ujarzmiła jej dzikie loki. Zerknęła na niego z ciepłem, zupełnie nie zirytowana jego spóźnieniem.

-Co powiesz na ulepienie bałwana? – zaproponowała cicho, machając beztrosko kolorowymi rękawiczkami. Wiedział, że to był jej pierwszy krok do odzyskania swojego dawnego ja, które zatraciła po stracie przyjaciółki.

-Ulepimy dziś bałwaaanaa? – zanucił ze śmiechem, obejmując ramieniem przyjaciółkę i pociągając w stronę wyjścia ze szkoły.

-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-

-Skup się, słodziutki – dziewczyna obróciła się dookoła, ponownie zerkając na chłopaka. Ciemne, zmierzwione włosy były jeszcze bardziej potargane od mierzwienia ich ręką, a zielone tęczówki zerkały na nią niepewnie.

-Em.. – chrząknął, wyginając nerwowo palce –Ja.. nie wiem..

-Jesteś facetem, prawda? – syknęła, podchodząc do niego w trzech krokach –W czym Ci się bardziej podobam?

-Zawsze mi się podobasz.. znaczy jako przyjaciółka.. chodzi o to, że zawsze wyglądasz ślicznie.. – wymamrotał Wybraniec, osuwając się z jękiem na materac –Merilnku, za co?

-Dziękuję, Harry – westchnęła, siadając obok niego i również opadając na łóżko –Po co ja w ogóle się stroję?

-Nie po co, a dla kogo? – Złoty Chłopiec zmarszczył brwi, wiedząc jaka będzie odpowiedź.

-To nie ma znaczenia – burknęła po raz enty, a on zacisnął zęby. Dwie godziny wcześniej został siłą zaciągnięty do dormitorium przyjaciółki, która cała w skowronkach przymierzała różne ubrania.

-Mogę już iść? – poprosił błagalnie, mając dość już widoku spódniczek, bluzeczek i wszystkich tych ciuchów, które walały się po całym pokoju. Był gotów znieść dla Hermiony wszystko, ale TO było za wiele jak dla niego.

-A idźże, jesteś równie bardzo przydatny co.. – machnęła dłonią, uśmiechając, kiedy pocałował ją w policzek. Zanim zamknął drzwi, spojrzał na nią z zamyśleniem.

-Ładnie jest tak jak teraz – powiedział wreszcie, znikając z pomieszczenia.

Dziewczyna uniosła się na łokciach spoglądając z nowym entuzjazmem na swoje odbicie. Miała na sobie czarne rurki oraz długą, bordową tunikę. Ładnie, ale bez przesady. Idealnie. W końcu jej spotkanie ze ślizgonem nie miało być … randką czy czymś w tym guście. Nie. Umówili się na zwykłe spotkanie, które miało uczcić ich nową znajomość. Postanowili zakopać topór wojenny, zapomnieć o przeszłości. Miała jednak świadomość, że pięć lat obelg oraz kłótni nie zniknie z jej pamięci. Będzie pamiętała jeszcze przez długi czas raniące słowa Węża, jego beznamiętny uśmieszek oraz zimne oczy. Ale Pansy powiedziała, że jest zbyt surowa, że powinna dać szansę każdemu z nich. Parkinson stwierdziła, że dla niej czy Astorii była łaskawsza. A dla Malfoya nie.

Dziś miało się to zmienić. Podeszła do toaletki rozczesując swoje loki, a później upinając je w ładnego koczka. Maznęła błyszczykiem usta, a potem spryskała się ulubionymi perfumami. Może to i nie randka, ale nie zaszkodzi ładnie się prezentować, prawda? Z wybiciem godziny siódmej zeszła do Pokoju Wspólnego Prefektów, siadając na fotelu. Z tego co pamiętała Teodor dzisiaj znów ma szlaban. Tym razem z Hagridem miał pójść do Zakazanego Lasu, co było bardziej nagrodą niż karą dla Notta.

Kwadrans później poczuła lekkie ukłucie, a brzuch ścisnął się niemiłosiernie. Zaczęła nerwowo spacerować wzdłuż pokoju, oczekując przyjścia blondyna. Nie mogła się doczekać by zobaczyć ten srebrny blask jego oczu, cwaniacki uśmieszek czy grymas rozbawienia. Musiała przyznać sama przed sobą, że Malfoy zaczynał ją fascynować. Miał tyle masek, a ona chciała poznać tą prawdziwą. Co skrywa za tymi różnymi obliczami, dlaczego?

Zacisnęła powieki, znów opadając na fotel. Ukryła twarz w dłoniach, a pierwsza łza spłynęła jej po policzku, gdy wskazówka wskazała ósmą. Nie przyjdzie. Nie przyszedł, a obiecał. Zacisnęła zęby ze wściekłości, która przerodziła się w bezradność. Rozbita od natłoku myśli i czuć, uwolniła włosy pozwalając im zakryć mokre policzki.

Znów ją zranił.

Znowu się na nim zawiodła.

Znowu płakała przez Dracona Malfoya.

26 komentarzy:

  1. CO ZNOWU?! DLACZEGO?!
    Czekam na nn! Ale nie powiedzialas o rozdziale :C

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tym razem pamiętałam, ale przepraszam za wcześniejszą wpadkę z zapomnieniem :P
      Mam nadzieję, że następny będzie u mnie ee lepszy :D i wyjasnie się dlaczego "znowuuu" !

      Pozdrawiam ciepło,
      Lupi♥

      Usuń
  2. Po pierwsze: rozdział dobry, nadal jednak nie wiem o co chodzi o z lekcjami ślizgonow i Harry'ego xD
    Po drugie: to już jakiś 30 (?) rozdział, a dramione jest tutaj jak kot napłakał. Echh :C
    Po trzecie: listy Aryi (czy też Arii) były świetne! Czekam na rozwinięcie relacji tej dwójki :)
    Kocham twoje opowiadanie, powtarzam to kolejny raz, ale brak dramione (a w tym rozdziale dodatkowo utrudnilas ich relację) zaczyna mnie juz trochę męczyć. Przeżyje to jednak, bo ogólna fabuła jest bardzo, bardzo dobra ♥
    Twoja,
    Kercia ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kercia!
      Po pierwsze, Teodor namówił Harry'ego by poznał bliżej Czarną Magię. Główny cel tego to fakt, że mając jakiekolwiek pojęcie o Zakazanych Sztukach Potter może będzie bardziej przygotowany na spotkanie z przeznaczeniem czyt. Voldim.
      Po drugie, to dopiero 22, ale już w następnym jest dramione! Proszę cierpliwości <33
      Po trzecie, Arya będzie się przeplatała, bo jest w mojej głowie od początku tego opowiadania! Cieszę się, że podoba się postać wykreowana przeze mnie!! :3
      Ten komentarz sprawił, że uśmiechnęłam się tak bardzo, że ludzie w autobusie patrzyli na mnie jak.. wariatkę, ale co z tego! Kocham Twoje komentarze, a tym bardziej Twoją historię! Dramione będzie obiecuję, ale .. zaraz napiszę więcej i więcej z tą dwójką. Proszę o cierpliwość, bo nie chciałabym stracić tak wspaniałej czytelniczki ! :*

      Radosna jak Albus po dropsach,
      Lupi♥

      Usuń
  3. Genialne, ale Ty o tym doskonale wiesz...
    Weny, czasu, zdrowia, czasu, weny, trochę więcej mnie Ci życzę.
    Rogaś

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział jak zwykle super, nawet już nie muszę o tym mówic. UWIELBIAM CIĘ, i wiedz o tym :-).
    Wiesz, jak ja kocham Zabiniego i Aryę? Jestem tak zakochana w tej parze, Boże jacy oni są uroczy <3 Tylko szkoda, że Arya ma chłopaka. Mam nadzieję, że go zostawi (tak, wiem, jestem okrutna, przepraszam chłopaka Aryi)! I uwielbiam relację Harrego i Draco ;3.
    Ej, Draco, jaki ty jesteś wredny dla Mionki! Biedactwo, teraz płacze. Wstydź się!
    Weny, zdrówka, czasu i jeszcze raz weny życzę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet sobie nie wyobrażasz jak mi miło, gdy czytam i czytam i czytam ten komentarz! Aż .. się zapowietrzyłam ze wzruszenia! Dziękuuuuję! To proste słowo, ale nic innego nie wyrazi mojej wdzięczności za te miłe słowa! <33
      Blaise & Arya należą i do moich ulubionych zakochańców, a właśnie dlatego mają ciężej niż inni. Trochę muszą się pomęczyć, bo blondyneczka jest z Masonem. I coś do niego czuje, ale proszę.. która by się oparła Diabłowi? :D
      Harry i Draco byliby super przyjaciółmi, gdyby nie Ron -_- taak, Lupi marzy o zmianie kanonu i właśnie to robi u siebie :P
      Malfoyek narozrabiał, ale szczęście dla niego, że ma usprawiedliwienie!
      Kocham,
      Lupi♥

      Usuń
  5. Udało mi się nadrobić 3 rozdziały! :) Możesz być ze mnie dumna :P
    Jak Draco mógł nie przyjść?!?!?! Normalnie zaraz przeniosę się do tego opowiadania i go zamorduję ;) Mam nadzieję, że będzie miał jakieś dobre wytłumaczenie ;)
    Bardzo podoba mi się pomysł z listami ;) ale następnym razem weź inną czcionkę bo bardzo trudno się czytało :(
    Nie mogę się już doczekać kolejnego rozdziału :)
    Życzę weny i pozdrawiam :)

    Maggie Z.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem i to bardzo, bo rozdziały są dłuuugaśne i przeczytanie ich .. graniczy z cudem :3 Dziękuję, że mnie nie porzuciłaś !!
      Dracuś ma usprawiedliwienie, ale pytanie czy ono nie wpakuje go w jeszcze większe kłopoty? :D hyhyhy.
      Zapamiętam - inna czcionka do listów!

      Wenę pochłaniam niczym naleśniki z nutellą,
      Lupi♥

      Usuń
  6. mam łzy w oczach ;ccc jak to nie przyszedł?! tak nie może być! mam nadzieje, że ma jakiś dobry powód -.-
    rozdział fenomenalny <3 weny życze i do następnego <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Komentarz fenomenalny! <3
      Dziękuję za niego i za to, że czytasz i KOMENTUJESZ <3
      Nie przyszedł, ale może i dobrzeee? Szzz, to zależy od Mionki teraz nie od niego! :D

      Zarumieniona od miłych słów,
      Lupi♥

      Usuń
  7. W końcu znalazłam czas, aby napisać długi komentarz. Mam dość szkoły... Ale przejdźmy do rozdziału :) Jak zwykle dostałam to czego podświadomie chciałam. Kurdę teraz niewiem co pisać bo nie chcę się powtarzać w każdym komentarzu xD Jak zwykle genialny, chciałabym mieć to samozaparcie do pisania :) Mam nadzieję, że Draco ''wbije" do Hermiony i wszystko wyjaśni, bo to nie może się tak skończyć... Proszę nie trzymaj nas w niepewności :) Życzę weny i czasu i pogodzenia nauki z blogiem:) Uwielbiam Cię :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pjona, bo ja też mam dość szkoły! A jeszcze bardziej zaległości do nadrobienia, które kolidują z innymi lekcjami! Druga klasa w liceum jest niczym Azkaban ;<
      Jak dla mnie możesz się powtarzać, bo wenek wtedy rośnie tak jak i uśmiech >.< Rogaty pilnuje bym znalazła natchnienie w najdziwniejszych miejscach, a rozdziały pisane mozolnie pojawiały się ostatecznie :D Dziękuję za dłuuugi komentazr z tyloma miłymi słowami, bo.. no cóż dziękuję!!
      Draco "wbije" do Hermiony w dość specyficzny sposób, haha!

      Wenę pobieram, czasu szukam, a naukę rzucam!

      Zakochana w Twoich komentarzach,
      Lupi♥

      Usuń
  8. ZABIJE CIE ZA TĄ CZCIONKE W LISTACH, PO PROSTU UDUSZE!!!!!!!!!!!!! !!!!!
    Zanim zapomnę!!! "Optymistyczny światopogląd Malfoyów" - TO powinien być tytuł rozdziału!!!!! A nie jakaś miłość xD
    Humor w tytułach to fajna rzecz xD lalalalala xD Rozdział świetny tylko czemu Malfoy ją zostawił xD Pamiętam jak zimni mi bylo jak czytalam początek rozdzialu w niedziele, a teraz mi cieplutko <3 Jak to moja mamusia mówi "palma bije" Wraz z Verką i Kacprem rozszzyfrowywałam listy Aryji i też twierdza ze się nie da.... Masz niesamowity talent, jestes cudowna, piękna, magiczna, ALE prosze cię nie dawaj tej czcionki!!!!!! I ULEPIMY DZIŚ BAŁWANA!? kocha, frozen ale ranisz mnie dając polską wersje tej piosneki <3 kocham soundtrack ale angielski. Polska swój zawaliła. Coś czuje ze Blaise nie lubi tej Shelly czy jak jej tam xD ON MUSI BYĆ Z AARYJĄ XD

    TWOJA VERRSACE <3

    Obiecuje ze nastepnym razem komentarz bedzie mniej chaotyczny

    OdpowiedzUsuń