10 września 2014

Wiedza mogła być równie cenna jak złoto, bardziej śmiercionośna niż sztylet.


OSTRZEŻENIE
Moje Dramione (tak to wciąż Dramione mimo, że nie ma póki co wielu scen z głównym bohaterami) zbacza powoli na niebezpieczne rejony. Dlatego, jeśli nie przepadasz za dodatkami fantastycznymi albo motywami z innych książek.. cóż rozczarujesz się. Bo jestem maniaczką fantasy i dodam parę.. wątków, które mogą nie przypaść wam do gustu. No.. mam nadzieję, że nie zrezygnujecie oraz spróbujecie chociaż przeczytać moją historię ;)
Pozdrawiam, średnio zadowolona z bazgrołów na dole,
Lupi♥
PS. Już sprawdzone, dzięki Twojej kochanej becie <3 Rogaś


Erik wpatrywał się w mężczyznę, którego zawsze podziwiał. Od najmłodszych lat słuchał opowieści o jego niezmąconej cierpliwości, wszechwiedzy oraz dobroci. Jako mały chłopczyk starał się naśladować swojego idola, popisując przed nim kiedy tylko mógł. Był inny od swoich kolegów? Był. Wyróżniał się z tłumu innych uczniów? Tak. Czy został nagrodzony? Może?
Biorąc pod uwagę, że to przez własną brawurę zaprzepaścił świetlistą przyszłość, nie mógł obwiniać czarodzieja. Sam, młody głupiec, zgłosił się do uczestnictwa w misji bez przygotowania, a te błękitne oczy nie skupiły się na nim dłużej niż na trzy minuty. Liczył.
Nie był pewny czy po odkryciu jego prawdziwego ja przez Voldemorta był bardziej zły, upokorzony, czy rozczarowany. Wiedział, że to było warte poświęcenia jego fałszywej tożsamości. Był też pewien, że gdyby sytuacja się powtórzyła zrobiłby to samo. Rzuciłby wszystko by uratować swój skarb, swój prawdziwy promyk w ciemnym życiu. Dla Jacqueline przeszedłby przez Hades niczym Orfeusz dla Eurydyki. Ale on by się nie odwróciłby. Nie zaryzykowałby straty swojej żony.

Teraz również stojąc w gabinecie, przyglądając się szarym tęczówkom, znów czuł mieszaninę uczuć. Był zły.. wściekły na tego starego .. . Ugh. Jedyną oznaką jego zdenerwowania były zaciśnięte usta oraz oczy, które paliły twarz dyrektora. Czy na starość całkowicie mu odbiło?
-Co o tym myślisz, młody przyjacielu?

Przyjacielu? Czy teraz zasłużył na kolejne trzy minuty uwagi staruszka? Czy jego idol zdawał sobie sprawę, że Erik już go wcale nie uwielbiał? Nie słuchał z utęsknieniem jego mądrości?
Niee.. Od paru lat Albus Dumbledore stał się dla niego nikim. Jednym z potężniejszych magów, o których trąbiła prasa. Dyrektorem Hogwartu, wspomnieniem z czasów szkolnych. Jacqueline nie raz wspominała o starcu, ale to było dla niego bez znaczenia. Bo kim był on dla czarodzieja nim stał się nauczycielem chłopca? Byłym szpiegiem, który poświęcił długoletnią pracę dla młodej mugolki?

-Wezwałeś mnie tu bym wyraził opinię na temat tego.. planu? – upewnił się, mimochodem pocierając dłonią o udo. Naczelny skinął głową, uśmiechając z dobrocią.
Już dawno nie widział tego ciepłego spojrzenia na sobie, tej przenikliwości oraz pobłażliwości. Kiedyś kochał być w centrum uwagi nauczycieli, Dumbledore’a. Teraz czuł jedynie delikatne obrzydzenie oraz posmak żółci na języku, na myśl o genialnym pomyśle dyrektora.

Ostatni raz kulił się pod tym spojrzeniem po nieudanej misji. Kiedy musiał się przyznać do wszystkiego.. tych dobrych jak i złych uczynków. Wiele par oczu skierowanych na niego, oceniało sytuację oraz przyszłość aurora. Hmmm.. nie miał zbyt dobrej sławy w Biurze, gdyż przeszłość nigdy nas nie zostawi. Będzie ukrywać się w mroku wspomnień od czasu do czasu wychylając się i utrudniając życie. Jedynie ufali mu jego towarzysze z dywizjonu oraz szef. Nikt więcej. Cień zamierzchłych czasów towarzyszył mu bezustannie.
-Chłopak powinien o tym wiedzieć – wycedził powoli, zastanawiając się ilu manipulacjom został poddany dzieciak. Wiedział o jego bezwarunkowym zaufaniu, lojalności wobec Albusa. Młody był wpatrzony w starca jak on, tyle że biedak nie miał nikogo innego. Aż do teraz. –Nie uważasz, że jego rola jest na tyle duża, że ma prawo coś powiedzieć?

Czy Złote Dziecko nie dostrzegało tych intryg? Każda rada czarodzieja miała jakiś motyw, chciała wywołać odpowiedni skutek. A uczeń ulegał, zapewniany przez wszystkich o wielkości profesora.
-Harry jest nieletni, a..

-Nie mów nic więcej – ostro przerwał, podnosząc się z fotela. Przeszedł w trzech susach do drzwi, zerkając przez ramię na maga –Potter mi ufa. Jeśli zdradzisz mi szczegóły będę zmuszony mu o wszystkim powiedzieć.
Nie czekał na odpowiedź, szybko wymykając się na korytarz. Dopiero za zakrętem pozwolił sobie na wypuszczenie powietrza z płuc. Może i był dobry w ukrywaniu emocji, to zbyt wielka dawka łamała i jego.

Czy powinien ostrzec chłopca? Uprzedzić przed tym fatalnym pomysłem? Zaooponować tej ślepej wierze? Tyle czy młodzik mu uwierzy? W końcu to Dumbledore był tym potężnym, Jasnym Magiem. A on aurorem z mroczną przeszłością.

-Przepraszam – zerknął na dziewczynę, która dopiero co na niego wpadła. Skrzywił się na tą nieuwagę, a tym bardziej na własne zamyślenie. Powinien być bardziej skoncentrowany na tym co się wokół niego działo, a nie toczyć bitwy myśli. Możliwe, że to on był tym, który pojawił się niespodziewanie i wyłonił zza zakrętu, potrącając uczennice.
-Moja wina – burknął, wiedząc że tak powinien. Spojrzał prosto w wielkie oczy, kojarzące mu się z błotem, przyglądając zadartemu noskowi oraz pełnym malinowym wargom. Jednak to włosy, te poskręcane loki, pozwoliły mu rozpoznać dziewczynkę. Na sto procent nikt inny w zamku nie chodziłby tak spokojnie mając taki bajzer na głowie, nie licząc Pottera oczywiście. –Hermiona Granger, prawda?

-Tak, panie Hutz – odpowiedziała bystro, prześwietlając go spojrzeniem równie intensywnym co  sam Harry. Jego uczeń miał ten nieznośny nawyk wwiercania tych zielonych ślepi w niego, ignorując naruszaną przestrzeń. Dobrali się idealnie. –Mogę w czymś pomóc?
-Tak się składa, że i owszem – powstrzymał uśmiech na widok błysku ciekawości w tęczówkach małej, może nie błoto, a kawa? Coraz bardziej podobała mu się małe zderzenie z gryfonką. –Muszę cię prosić o pomoc, panno Granger.

-Wystarczy Hermiona – mruknęła, przechylając na bok głowę i z nieukrywaną fascynacją przyglądając się jego odznace aurora. –Chodzi o Harry’ego?
-Dokładnie – potwierdził, skłaniając ją do wysłuchania swoich.. teorii spiskowych oraz niezmąconemu przeczuciu o manipulowaniu przez dyrektora. Z przyjemnością odkrył, że dzieciak mu nie przerywa, a jedyną oznaką wątpliwości było przygryzanie policzka. Siedzieli już w pustej sali, zabezpieczeni zaklęciami przed ewentualnym podsłuchaniem. Oparł łokcie o blat stołu, obserwując zmianę na twarzy uczennicy. Na początku pojawiła się ciekawość, ale dość szybko zastąpiły ją wątpliwości. W końcu mignęła rezygnacja aż naszła akceptacja.

Hermiona nie była głupia, a plotki o nowym wcieleni Roveny stały się dla niego wreszcie uzasadnione. Młodziutka przyjaciółka Wybrańca siedziała spokojnie na krześle, drżącymi palcami gładząc kontur biurka. Niestety sterczące sprężyny przysłoniły jej twarz, nie mógł więc zbyt wiele odczytać z mimiki. Z napiętych ramion wnioskował, że nowe informacje ją zaskoczyły.
-Ufam profesorowi Dumbledore’owi – w końcu cicho się odezwała, wypuszczając ciężko powietrze. Odgarnęła włosy na plecy, wbijając w niego wzrok. Miała czerwone rumieńce, świadczące o zdenerwowaniu. –Ale pana argumenty są.. dość dobre. A Harry ufa panu, co już o czymś świadczy. Ja.. To jest dość niewiarygodne, prawda? Dyrektor zawsze go chronił i wspierał, i udzielał porad, i był cierpliwy, i.. . Merlinie strzeż! – jęknęła, wstając gwałtownie. Ku zaskoczeniu aurora złość podsyciła jej i tak już potężną aurę, zaskakująco silną jak na mugolaczkę. –To było takie prymitywne! Nie ufaj nikomu, Harry! Nie bój się przychodzić po rady, mój drogi! A to po co? By go wykorzystać?!

Erik nie mógł się powstrzymać od potakiwania, z ciekawością przypatrując się młodej czarownicy. Krążyła po klasie jak rozwścieczona lwica, a ostre słowa podkreślały wzburzenie młodej towarzyszki. W końcu wszystkie elokwentne porównania się skończyły, a uczennica ponownie siedziała na swoim miejscu. Lekko skruszona, zerkała w jego stronę.
-Czy Harry jest gotowy na to ..? – spytała, szczerze wierząc w jego opinie. Uniósł brwi, muskając palcami swoją różdżkę. Czy dzieciak był gotów? O, tak. Złoty Chłopczyk miał zdumiewające umiejętności, wystarczające by pokonać dorosłego.

-Potrzebuję czasu – odpowiedział szorstko. Musi nauczyć malca jeszcze tylu rzeczy, tylu zaklęć. Nauczyć go nowego spojrzenia na świat przez własny pryzmat, a nie podstawiany przez Dropsa.
-Harry zrobi co uzna za słuszne – mruknęła, stukając irytująca paznokciami o blat –Ale spyta mnie o zdanie. A ja przekonam go do zmiany decyzji.

-Jesteś bardzo pewna siebie – zauważył na pozór spokojnie, ukrywając rozbawienie oraz ciekawość pod maską obojętności.
-Pan również był, kiedy zwrócił się z tym do mnie – wytknęła, wstając i łapiąc swoją torbę. Zatrzymała się przed nim z zadumanym uśmiechem. –Inaczej po co by mi to pan mówił?

Nie odpowiedział, odprowadzając ją wzrokiem aż za drzwi. Sam nie był pewny, czemu wierzył w dziewczynę. Może z opowieści Harry’ego? Albo wspomnień? A plotki o jej mądrości? Coś z tego pewnie miało wpływ na ocenę sytuacji. Jak również wiedza o przywiązaniu Pottera do małej gryfonki.

Kto inny go przekona do rzeczy niemożliwych niż przyjaciółka?

-.-.-.-.-.-..--..-.-.--.-.-.-..--..--..-.-.-..--..-.-.-

Teodor zerknął na siedzącą przed nim dziewczynę. Spędzili cały wieczór na rozmowie, a teraz po trzech godzinach zapadła cisza. Czy mu przeszkadzała? Nie. Lubił ją. Mógł spokojnie myśleć, bez wiedzy że ktoś coś do niego mówi. To właśnie podziwiał w przyjaciółce, wiedzę kiedy mogą milczeć, a kiedy nie.

W czasie trzech godzin oboje stwierdzili, że pora pogłębić wiedzę na temat więzi. Nie mogli już tego odkładać na bok, uciekać od nieuniknionej prawdzie. Są teraz połączeni wbrew woli, a ich magia zaczyna świrować. Nie wspominając o tych cholernych przebłyskach myśli drugiej osoby albo nagłych bólach głowy, jeśli któreś z nich toczy bitwę we własnej głowie. Hm.. nie mówiąc już o tym, że Teodor naprawdę wolałby nie wiedzieć o tej burzy hormonów szalejącej u dziewczyny przy każdym spotkaniu z Malfoyem.
Korzystając z chwili milczenia, rozejrzał się z roztargnieniem po pokoju. Nie byli tu od dawna, całkowicie zapominając o magicznej komnacie. Pokój Czterech Domów odkryty podczas szlabanu na początku roku został przez nowe wydarzenia zatarty w pamięci. Jednak po paru minutach błądzenia po ciemnych lokach, znaleźli drzwi. A potem weszli do oszałamiającego pomieszczenia. Rozsiedli się na sofie, rozkładając wokół pergaminy, księgi i pamiętniki.
Spojrzał znów na towarzyszkę, której brązowe loczki błyszczały miedzianie w świetle ognia. Uwielbiał kominki od dziecka, zauważając w wieku pięciolatka magiczne cienie i barwy ujawniające się dzięki płomieniom.

-No? – spytał znów, widząc że czyta tą samą stronę po raz kolejny. –O co chodzi?

-Myślę – mruknęła, wsuwając zakładkę i odkładając tom na stół. Znowu siedziała po turecku, przygwożdżając go wzrokiem. –O co chodzi w Twoich wspomnieniach. I co ty widziałeś?
Drgnął niezauważalnie, starając zbytnio nie napinać. Widząc jednak jak Hermione unosi brwi, wiedział że to na nic. Zbyt dobrze go znała.

-Nie wiem co widziałaś – przyznał, modląc w duchu do Salazara o wsparcie –Ja widziałem Aryę. I parę innych spraw – uśmiechnął się tym razem szczerze, pochylając w jej stronę –Co tak naprawdę stało się na drugim roku?

-Zostałam spetryfikowana – ostrożnie odpowiedziała, posyłając mu zamyślone spojrzenie.
Teodor poczuł wzbierającą się irytację oraz złość, kiedy zacięła się. Złapał ją za nadgarstki, przyciągając bliżej. Kiedy odległość zmniejszyła się na tyle by ich kolana stykały się, poluźnił uchwyt. Znajome mrowienie magii uspokoiło go na moment, otumaniając na minutę swoją mocą.

-Daj spokój, urwisie – syknął, nachylając tak by szeptać prosto do uch przyjaciółki –Chyba mi ufasz?
-Powierzyłabym Ci moje życie – przysięgła, odchylając by spojrzeć mu w oczy. Ułatwiło mu to sprawę, bo one stanowiły dla niego wszelkie odpowiedzi dotyczące pytań co dzieję się w jej głowie. –Ale z tym związany jest i Harry, Ron.. moi bliscy.

-Nie skrzywdziłbym nikogo na kim ci zależy – wyszeptał, powodując blady uśmiech dziewczyny i błysk w oczach. –Hermiono, porzuciłem dla ciebie Ciemną Stronę. Pozwól mi poznać Bohatera, pomóc mu.
-Na drugim roku – zaczęła powoli, zaciskając drobne palce na jego dłoniach –Po szkole grasował Bazyliszek. Zostałam spetryfikowana, ale Harry’emu udało się go pokonać.

-Duża jaszczurka łaziła w Hogwarcie? – upewnił się, zastanawiając czy w ogóle w jakimś procencie dobrze oceniał Wybrańca. Bo zabicie Bazyliszka było dużym wyczynem. –Harry był dziedzicem?
-Nie – posłała mu spojrzenie pod tytułem „myślałam, że to jasna sprawa” – Dziedzicem był Riddle, ale wykorzystał Ginny. Znalazła ona dziennik należący do niejakiego Toma Riddle’a, znanego teraz jako Voldemort. Dziennik wysysał z niej siłę życiową, wzmacniając horkruksa i ..

-Horkruksa? – przerwał przyjaciółce, szybko odszukując odpowiedź w swojej głowie –Czarny Pan ma horkruksa?
-Parę – poprawiła go, wydymając dolną wargę –Dziennik zniszczył Harry.

-Harry na drugim roku  zabił Bazyliszka i zniszczył horkruksa należącego do Lorda Voldemorta? – zamrugał, widząc jak uśmiech Hermiony się powiększa –Coś jeszcze?
-Pytasz o osiągnięcia Harry’ego? – zachichotała, na co przewrócił oczami, kiedy potaknął –Hmm, na pierwszym roku Harry spotkał Voldemorta.. czekaj.. który opętał naszego nauczyciela od OPCM. Zabrał mu Kamień Filozoficzny, powstrzymując przed odrodzeniem. Na drugim roku już wiesz.. Na trzecim Syriusz Black.. tak ten uciekinier.. okazał się jego ojcem chrzestnym, profesor Lupin przyjacielem rodziców, a on sam pokonał zgraję dementorów – uniosła brwi, kiedy przestał jej przerywać –Na czwartym był Turniej, a profesor Moody okazał się synem Croucha, który jest śmierciożercą. Sam Moody został zamknięty w skrzyni. Harry stoczył walkę z Voldemortem, gdzie tamten się odrodził, a Cedrik zginął. Na piątym założyliśmy GD, gdzie został naszym nauczycielem. Potem byliśmy w Departamencie Tajemnic, gdzie Harry znalazł przepowiednię. Okazało się to pułapką, Syriusz zginął, a Voldemort opętał Harry’ego.

Teodor otworzył buzię parę razy, nie mogąc jednak znaleźć żadnej dobrej odpowiedzi. Tego się nie spodziewał. Harry Złoty Gryfon Potter okazał się naprawdę … kimś. nie wyobrażał sobie by przez te pięć, sześć lat mieć aż tyle przerażających przygód. A tym bardziej kłopotów, problemów, wojen oraz.. dobra. Współczuł Złotemu Dzieciakowi.. i to bardzo.
-Zatkało kakao? – Hermiona widocznie rozbawiony, podgryzała ciastko. Dopiero zaczął rozumieć, że przyjaźń z Bohaterem wiązała ze sobą listę obowiązków, powinności i pochrzanionych sytuacji. Gryfonka jednakże uśmiechała się z wszechwiedzącą miną, zlizując językiem okruszki z ust.

-To.. było zaskakujące – przyznał, chwilowo oszołomiony. Postarał się wrócić myślami do rozmowy, odpychając te nowości na bok. Później nad tym pomyśli. –Widziałem też Aryę oraz .. katastrofę z eliksirem wielosokowym?
-Oj, Merlinie – zarumieniła się, chowając twarz w dłoniach –To była masakra! Miałam zmienić się w Milli, a wyszło mi to zupełnie na odwrót. Byłam..

-Słodkim kociątkiem – zaśmiał się, robiąc niewinne oczy. Był pod wrażeniem umiejętności przyjaciółki, przyrządziła ten eliksir na drugim roku? Zdumiewała go coraz bardziej.
-Daj spokój – jęknęła, nadal chowając buzię. Złapał ją za brodę, kierując tak by móc spojrzeć w piękne oczy –Co?

-Jesteś uroczym kociakiem – zakpił, gładząc palące policzki –Ale jeszcze bardziej zdolną wiedźmą.
-M.. Dziękuję? – mruknęła nieśmiało, gdyż nie codziennie prawił jej komplementy. Skinął głową, wiedząc że teraz jej kolej. Nie mógł powstrzymać nagłego stresu, kiedy i ona to wywnioskowała. Była bardzo inteligenta, a za pewne nieodłączna ciekawość gryfonki zmusi go do odpowiedzi na wiele pytać.

-Co widziałaś? – spytał łagodnie, wyczuwając jej niepokój. Stresowała się podstawieniem go pod mur? Prychnął cicho, ukrywając rozbawienie. Był ciekaw co widziała, a niecierpliwość jego rosła wraz z przedłużającym się milczeniem.
-Widziałam ciebie – ostrożnie rozpoczęła, niemal niezauważalnie napinając mięśnie. –I byłeś małym chłopcem. Towarzyszył Ci..

Zamarł, szukając w głowie jakiegokolwiek argumentu uzasadniającego jego postępowanie. Nie chciał by to widziała, nie tego trupa rodzinnego.
-Wilk – szepnęła tak cicho, że najpierw pomyślał, że się przesłyszał. Kiedy jednak czekoladowe tęczówki uważnie go mierzyły wzrokiem, załapał.

-Możliwe, że pojawi się jeszcze w paru wspomnieniach – potaknął, odchylając do tyłu głowę i mrużąc powieki. Obserwował dziewczynę, która jak widać obalała w głowie parę teorii.
-Dlaczego towarzyszył, towarzyszy?, Tobie wilk? – spytała, przygryzając koniuszek kciuka. Spod zmarszczonych brwi spoglądały na niego bystre oczy, szukające jakiejkolwiek wskazówki. –On nadal żyje?

-Żyje i mi towarzyszy – zmusił się do odpowiedzi, łamiąc jednocześnie wpajane mu nauki dziadka. –Wybrał mnie. Tak się zdarza, wiesz o tym.
-Zwierzęta wybierając sobie czarodziei – zacytował zapewne jakiś podręcznik, dręcząc się z niezadanymi pytaniami –Ale to było kiedyś. Teraz już tak nie jest. Prawda?

-Każdy ród ma jakąś historię – zachęcił ją do mówienia, starając ukryć rosnący entuzjazm. Czy odkryje ten sekret? Uda jej się, chociaż przez lata nikt nie odgadł jego sekretu?
-Twoi przodkowie byli bardzo potężnymi magami – skrzywiła się, szukając w pamięci najważniejszych szczegółów –Mieli silne powiązania z Czarną Magią oraz starożytną krwią czarodziei. Byli jednymi z pierwszych wspominanych w kronikach czarownikami.

-Mamy w żyłach magię starożytnych – podchwycił z chytrym błyskiem w oczach, czekając na rozwój wypowiedzi.
-Tak, jak wiadomo przynosiło to przeróżne dodatkowe umiejętności – zgodziła się, wciągając głośno powietrze –Jak na przykład wężomowa czy umiejętności zielarskie, a nawet łączenie się ze zwierzakami..

-Co przypadło Nott’om? – spytał, a podniecenie błyszczało w jego oczach, powodując rosnącą fascynację Hermiony.
-Mieliście.. macie.. wilka na herbie rodzinnym – przełknęła ślinę, marszcząc nos –Mieliście mocne powiązania z nimi..

-Dokładnie jak ród Traversów z kotami, a Yaxley’ów z niedźwiedziami – zacisnął zęby, wzdychając cicho –My z wilkami.
Obserwowała jak trybiki powoli przeskoczyły w odpowiednie miejsce, a zagadka zostaje rozpracowana. Brązowe tęczówki pociemniały ze zgrozy, a oddech uczennicy przyspieszył. Hermiona zachowała spokój, przyswajając fakty z niezachwianą powagą. W końcu ponownie uniosła brodę, potwierdzając jego przypuszczenia o rozwiązanej tajemnicy.

Uniósł brew, podnosząc się powoli. Jej czujne oczy nie spuszczały z niego wzroku, irytująco śledząc każdy ruch. Wiedział, że jest zestresowana, zaskoczona oraz.. troszkę przestraszona, emocje dziewczyny mieszały się z jego doprowadzając tym samym ślizgona o ból głowy.
Nie mógł powstrzymać parsknięcia śmiechem na widok jakże czerwonych policzków prefekt, gdy rozpiął pierwsze guziki koszuli. Z każdym kolejnym jego uśmiech powiększał się aż w końcu nie mógł się powstrzymać od sugestywnej miny. Uzyskał efekt, gdy gryfonka zaśmiała się cicho, teatralnie mdlejąc. Gdy ostatni guzik odpadł, napiął mięśnie. Zsunął koszulę z ramion, odkładając na sofę. W sekundę dziewczyna znalazła się obok niego, dotykając palcami czterech podłużnych blizn na plecach. Były jak blade linie, zaczynając się pod łopatką, a kończąc dziesięć centymetrów niżej.

-Co się stało? – zapytała z przejęciem, śledząc ich szlak. Chłopak obrócił się przodem, uśmiechając łagodnie.
-Wilk – szepnął, pozwalając sobie na chwilę odetchnienia. Jak miło było wiedzieć, że ktoś spoza rodziny wie o jego brzemieniu.

-Kim ty, u licha, jesteś?
Cofnął się do tyłu, ponownie nasuwając na siebie koszulę. Nie odpowiedział, bo po co? Wiedziała. Pięć minut później wciąż stali w tych samych miejscach, tocząc bitwę myśli i mierząc wzrokiem. Hermiona przełknęła ślinę, ignorując chęć rzucenia się ślizgonowi do gardła.

-Jesteś wargiem.

-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-

Dracon Lucjusz Malfoy był znudzony.

Srebrnymi oczami przyglądał się tak znanemu pomieszczeniu.

Dębowa podłoga, równie stara co sam Hogwart, lśniła czystością. Przy ścianach pokoju stały kanapy i fotele, z których można było wszystko obserwować, samemu kryjąc się w cieniu. Ulubione miejsce pierwszoroczniaków, które dopiero asymilowały się w imperium Salazara. Na przeciwnej stronie od drzwi umieszczony został ogromny kominek, ręcznie rzeźbiony i dopracowany w najmniejszym szczególe. Właśnie tam znajdywało się drugie z najlepszych miejsc do obserwacji, główne siedzenia. Wilka sofa zapadała się zawsze pod ciężarem siedzącego, idealnie układając. Stały również trzy fotele, równie wygodne co kanapa, stojące wokół stolika. Każde z siedzeń było skórzane, utrzymane w barwach czerni i zieleni. W pokoju nie było ciemno, ale jednocześnie zbyt jasno. Idealnie. Niskie sklepienie sufitu ozdabiały licznie wyrzeźbione węże, tworząc skomponowane arcydzieło.
Draco stał w wejściu do Pokoju Wspólnego, spoglądając na wszystko z góry. Pokonał parę stopni na dół, stając na wyszlifowanej podłodze. Czasem się zastanawiał kiedy ktoś ją myje? Może skrzaty? Albo to było jedno z fantastycznych zaklęć ich patrona.

-Cześć, Deee!
Młody arystokrata zatrzymał się oniemiały, obracając powoli w stronę pechowca, który chwycił go za ramię. Obrzydzony spoglądał na rok młodszą, a może dwa?, ślizgonkę, która uśmiechała się słodko. Rude pukle ułożone w idealnego koka, czarna sukienka, kończąca się wysoko nad kolanami, ugh, prawie jej majtki wystawały. Wysokie szpilki ozdobione paroma ćwiekami. Ślizgonka z krwi i kości? Niezupełnie.

-Znamy się? – spytał grzecznie, ze wzgardą spoglądając na dłoń na swoim ramieniu. Dziewczyna przynajmniej załapała, szybko zabierając rękę i mrugając rzęsami. –Bo nie wydaję mi się żebyśmy kiedykolwiek zostali sobie przedstawieni.
-Jestem Rachel – zachichotała, kiedy wykrzywił delikatnie kąciki ust. Po chwili jednał zrozumiała, że to szyderczy grymas, a nie miły uśmieszek.

-I nie jestem pewny czy chciałbym cię kiedykolwiek poznać – dodał ponuro, idąc powoli w stronę głównych siedzeń. Fotele jak i kanapa pzry komiku były puste, bo każdy wiedział kto mógł tam siadać. Między innymi on. Albo w szczególności?
-Zastanawiałam się czy wybierasz się niedługo na kolację? – jak widać biedna Raquel zapomniała dziś o instynkcie.

-Wydaję mi się, że właśnie w tym momencie postanowiłem zrezygnować – mruknął, obrzucając komnatę wzrokiem. Napotkał parę ciekawskich, którzy szybko odwrócili spojrzenia. A tak panował względny spokój, oprócz trzech prawdopodobnie papużek Rebbecki, które siedziały w kącie chichocząc.
-Oh.. źle się poczułeś? – zaniepokojona sięgnęła dłonią do jego twarzy, czym zaskoczyła go tak bardzo, że aż przystanął. Zamrugał zaskoczony, powoli odzyskując względny spokój. Złapał mocno za nadgarstek Ruby, odciągając jej dłoń od czoła. Ścisnął mocno, ignorując cichy syk ślizgonki.

-Tak. Dokładnie – pochylił się w stronę bladej już Ronnie, zabijając ją wzrokiem –Chciałem być.. litościwy, ale widocznie do ciebie nie docierają żadne iluzje? W takim razie słuchaj, Riky, uważnie – nachylił się jeszcze bardziej, podnosząc jednocześnie głos by chciwe sępy mogły go usłyszeć –Nie mam pojęcia kim jesteś. I nie interesuje mnie to bardziej niż zdechły robak na ulicy..
-A.. ale – obszedł rudowłosą, która, o Salazarze, poszła za nim. Zniecierpliwiony syknął, szybko obracając się w stronę tego wrzodu na jego arystokratycznym tyłku.

-Milcz, jak do mnie mówisz – poradził cicho, zrywając kontakt wzrokowy. Wreszcie w miarę uspokojony dotarł do swojego tronu. Rzucił torbę obok, rozkładając się na przytulnym fotelu. Oparł nogi o stół, rozciągając się jak na król przystało.
-Oj, oj.. komu zniszczyłeś życie tym razem? – uśmiechnął się tym razem szczerze, obracając w stronę przybysza. Nim się obejrzał ślizgona usiadła na ramię fotela, układając na nim uda. Czarne pasma miała rozpuszczone, lekko pofalowane. Migdałowe oczy wciąż lekko zaspane skojarzyły mu się ze śpiącym kotkiem. Zerkając na pognieciony szmaragdowy sweter oraz rurki zgadywał, że naprawdę spała.

-Roxanne, ale na początku byłem miły – sprostował, obejmując przyjaciółkę w pasie. Dziewczyna ułożyła główkę na jego ramieniu, dotykając nosem obojczyka. –Dobrze się czujesz?
-Nie mogę już się przytulić do najgroźniejszego Smoka w Slytherinie? – mruknęła, a on wyczuł jej kpiący uśmieszek –Nie ma żadnej Roxanne wśród węży, kochanie.

-Psujesz mi wizerunek – potwierdził, ale zaprzeczając stwierdzeniu oparł brodę na czubku główki ślizgonki. Odetchnął spokojnie, wdychając ten przyjemny zapach towarzyszki. –Może to była Rosalie?
-Rosalie jest na pierwszym roku, Draconie – zaprotestowała, obracając się tak, że plecami opierała się o jego tors. Posłusznie oplótł ją w inny sposób, obserwując jak przeszukuje tłum. –Która to głuptasie?

Syn Lucjusza omal się nie zaśmiał, widząc jak obserwująca ich Rosemary skuliła się wśród psiapsiółek. Hmm, może za jedną. Bo jak się okazało tuż po napotkaniu jego spojrzenia trzy pozostały odeszły. Jeszcze troszkę i będzie prawie jej współczuł. Prawie.
-Tamta – wskazał palcem, tym razem zapominając o dobrym wychowaniu. Król wskazał palcem, wszyscy zareagowali. Jego towarzyszka zachichotała, gdy Rosette zarumieniła się pod odstrzałem tylu par oczu. Węże zerknęły na nich, czekając na rozwój sytuacji. Czy zgniotą ślizgonę, czy oszczędzą?

-Rachel Terdark, nikt ważny – skwitowała ciemnowłosa, posyłając ofierze kwaśny uśmiech. Ojć, Rachel z wielkim hukiem spadła w hierarchii. Draco obejrzał się na skryte w cieniu kanapy, gdzie pierwszaczki grzecznie pobierały lekcje. Cóż, może zapamiętały by nie odzywać się nie pytanym, nie dotykać bez zgody, a tym bardziej zakłócać spokój rodzinie królewskiej Slytherinu. Ich imperium działało prosto acz skomplikowanie. Najważniejsi byli oni, a im bliżej byłeś z nimi tym ważniejszy się stawałeś. Kiedy kogoś karcili, sępy polujący na ich aprobatę roztrzepywały biedaka na strzępy. Gdy kogoś chwalili, ten zyskiwał przywileje typu bliższe miejsce przy stole. Gra cały czas się toczyła, a sztuką było ustalać zasady i je łamać bezkarnie. Spiski, intrygi, niedopowiedzenia..
-Myślałeś o tym, co mówił Nott?

Gdyby jego rozmyślenia przerwał ktoś inny, skończyłby marnie. Jednak ten zachrypnięty od spania głosik robił to regularnie, równie często co zrzędząc czy szepcząc szczere słówka. 
-Tak – odpowiedział ostrożnie, przebierając palcami włosy dziewczyny. Bawił się nimi, zaplatając wśród kciuka i wypuszczając. Ciche mruczenie jak u zadowolonej kocicy, wywołało u niego cichy śmiech. –Oh, skarbie, co się dzieje?

-Chodzi o to, że.. – Pansy zmarszczyła brwi, skubiąc niepewnie wystającą nitkę na rękawie. W końcu spojrzała na niego tak znanymi tęczówkami, lśniącymi jak dwa diamenty. Brązowy kolor od razu skojarzył mu się z jesiennym lasem albo poranną kawą. Takie gorzkie, ciepłe.. pełne rezerwy. Granger również miała podobny odcień, chociaż bardziej kojarzący się z czekoladą. No i oczy gryfonki były pełne emocji, a nie ukrytych za maską jak u Parkinson.
-Mam kogoś pobić? – spytał poważnie, szukając w myślach jakiejkolwiek podpowiedzi, co tak zdenerwowało przyjaciółkę. Odtworzył ostatnie rozmowy, nie mogąc się doszukać przyczyny. –A może powiedzieć Blaise’owi by reaktywował operację „Recykling plastiku”?

Pansy zaśmiała się szczerze, obdarzając go tak szerokim uśmiechem, że obawiał się o jej policzki. Zamiast tego zaczął obmyślać nową intrygę mającą na celu zniszczyć kogoś, kto sprawił przykrość jego Parkinson. Trzeba będzie przeprowadzić egzekucje publicznie by przypomnieć tym pustym lalką, kto jest tak naprawdę dla nich ważny. Żadnego więcej upokarzania, irytowania czy złego spoglądania na Pansy. Już obaj tego dopilnują..
-Nie, nic z tych rzeczy – skarciła go łagodnie, odczytując zamiary z blasku jego oczu. Cóż, zawsze robiła to niemal perfekcyjnie. Czasem obawiał się, że czyta mu w myślach. –Chodzi o Astorię..

-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.

Pik. Błysk. Pik.

Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko, pochylając nad aparatem. Jasne włosy upięte w wysokiego koczka, powoli uwalniały się spod gumki. Poczuła jak wzrok jej towarzysza taksuje ją, przyglądając zielonemu sweterkowi z dekoltem, czarnej spódniczce i grubym rajstopom.
Zdjęcie wyszło idealnie, a leżący na łóżku chłopak ukazał jej swoja nową twarz. Z leniwym uśmieszkiem spoglądał na nią, obracając głowę w stronę obiektywu. To chyba najlepsze ujęcie ze wszystkich.

-Co zamierzasz robić w przyszłości?
Przyjemny dreszcz przeszedł przez jej plecy, słysząc ten kusząco zachrypnięty głos. Drgnęła, czując ciepły oddech na karku. Młody mężczyzna oparł brodę na ramieniu dziewczyny, zaglądając przez ramię na wyświetlacz aparatu.

-Właśnie to – odpowiedziała cicho, klikając by pokazać inne zdjęcie. Astoria skacząca z łóżka na nią, Pansy wędrująca korytarzem z zamyśloną miną, Tracey Davis zarzucająca włosy, Draco śmiejący się z głową odrzuconą do tyłu, Blaise robiący głupie miny, a nawet Hermiona z Teodorem wracająca z Zakazanego Lasu. –Chcę zatrzymywać czas w tym momencie. Chcę by ich twarze zostały zapamiętane, chcę ich widzieć.
-Co widzisz na tym? – spojrzała na fotografię przedstawiającą Marcusa niosącego miotłę z treningu. Przełknęła ciężko ślinę, nie odwracając już spojrzenia od wybranego ujęcia. Co widziała? Marcusa Flinta, oszałamiającego siódmoroczniaka, który swoimi kpinami oraz odwagą zaszedł tak daleko. Świetnego ścigającego, który nie często słucha kapitana. Marcusa, członka Kasty, który z chęcią krytykuje młodszych, bierze co chcę i nie przejmuje się innymi. Gloomy’ego, który nie bał się wszcząć bójki, kiedy ktoś zranił kogoś z jego przyjaciół.

-Widzę ciebie, zagubionego. Chłopczyka, który musi zacząć podejmować ważne decyzje, które zadecydują o jego życiu i życiu jego rodziny – musnęła palcem sylwetkę chłopaka, gładząc zarys jego włosów –Widzę młodego mężczyznę, który za wieloma maskami chowa swoje prawdziwe ja. Marcusa Flinta złośliwego pajaca, który tak naprawdę bije się z myślami co począć po Hogwarcie. I wiesz co myślę? – obróciła głowę na bok, na moment zachwycając się bliskością Gloomy’ego. Wciąż opierał brodę na jej ramieniu, jego ręka oparta za plecami Milli, muskała łopatki dziewczyny wzbudzając w niej dreszcze. Spojrzała prosto w szafirowe tęczówki, które sprawiały że zwykle nie oddychała. –Myślę, że wcale nie zostaniesz podwładnym Czarnego Pana.. jesteś ponad to.
Nie wiedziała za bardzo czy aparat sam wypadł jej z rąk, czy może go odłożyła. Na pewno minutę później jej dłonie wplotły się w gęste pukle chłopaka, który sprawnym ruchem posadził ją sobie na kolanach. Wciągnęła głośno powietrze, zaciągając się jego perfumami, kiedy nachylił się w jej stronę. Jego usta zbliżały się coraz bardziej, zatrzymując milimetry od warg Millicenty. Wymieniali się oddechem, wciąż nie odrywając wzroku od swoich oczu.

-Nawet nie próbuj! – krzyknęła, wybudzając się z transu. Podniosła się gwałtownie, zahaczając stopami o nogi chłopaka i lądując na podłodze. Jęknęła z bólu, ale widząc Marcusa pochylającego się, znowu odskoczyła. Stanęła w bezpiecznej odległości, mierząc ślizgona wzrokiem. Czarne włosy były zmierzwione przez jej palce, usta rozchylone, a oczy rozszerzone. Oblizała spierzchnięte wargi, starając się odczytać myśli ścigającego.
-Ehm, wszystko okej? – spytał z jeszcze większą chrypką, spuszczając stopy na podłogę. Jego błękitne tęczówki lśniły, gdy przyglądał się jej z zaskoczeniem i podejrzliwością.

-Nie! Nic nie jest okej ty.. ty.. – jęknęła, uderzając dłonią w czoło. Przyjrzała się swojej sypialni, zastanawiając skąd on w ogóle tu się wziął. –Salazarze! Marcusie nie chcę o tym rozmawiać! Nie chcę! Nie będę twoją kolejną zabawką, która w końcu ci się znudzi i..
-I co? Porzucę ciebie jak każdą inną – spytał, śmiejąc się gorzko. Milli zacisnęła usta, kiedy przyjaciel podszedł do niej w trzech susach, sprawiając że musiała się cofnąć. Kiedy plecy oparły się o ścianę, Flint uśmiechnął się złośliwie, kładąc dłonie po obu jej stronach.

-Dokładnie, Flint, jak każdą wcześniejszą – wypluła te słowa, czując że zaczyna się bać, a skaczące hipokgryfy w brzuchu zmieniają w supeł strachu. Każdy kto chodził do Hogwartu znał impulsywność Marcusa, jego gwałtowność oraz chęć do zabawy. –Chcesz się ze mną przespać by dodać do swojej listy?
-Blisko, Mills, blisko – syknął, pochylając głowę. Jego oczy błyszczały wściekle, a usta wygięły w grymasie –Chcę..

-Salazarze! – Millicenta niemal odetchnęła z ulgą, słysząc pisk przyjaciółki i trzask otwieranych drzwi. Marcus opuścił ramiona, piorunując ją ostatni raz wzrokiem oraz obracając w stronę współlokatorki.
-Cześć, Asty – przywitał się grzecznie, posyłając szeroki uśmiech dziewczynie towarzyszącej Greengrass –Pans.

-Jeśli macie ochotę na wiecie co, to wystarczyło.. – Astoria oparła dłonie na biodrach, wzruszając bezradnie ramionami –Powiesić stanik na klamce? Albo sam napis „nie przeszkadzać”?
-Albo po prostu zamknąć pokój – dodała Parkinson, unosząc brew na widok roztrzepanych włosów Gloomy’ego. –Nie miałeś przypadkiem iść na trening, Mar?

Milli odsunęła się od ściany, szybko przechodząc na drugą stronę pokoju. Rzuciła się na łóżko, przekręcając na brzuch i przyglądając rozmowie. Przełknęła zazdrość, obserwując jak Marcus Cholerny Flint gawędzi z Parkinson. Jak sobie już przypomniała chłopak przyszedł to do Astorii, która miała mu przekazać notatki Hermiony. Skrzywiła się mimowolnie na myśl, że ślizgona już tu nie będzie za rok. Jej ukochany pójdzie w świat, na pole bitwy Jasnych z Ciemnymi.
-Granger ostrzegła mnie, że jeśli nie przyjdę dzisiaj na lekcje z nią, to.. – Flint zadrżał teatralnie, wzbudzając śmiech dziewczyn. Ale nie Milli, która wciąż obojętnie na wszystko wylegiwała się na łóżku.

-Draco cię zabije – Pansy poklepała chłopaka pokrzepiająco, opowiadając o torturach jakie kapitan im zgotuje.
Millicenta zerknęła na przyjaciółkę, która stała właśnie przed lustrem. Astoria wspominała coś o pogodzeniu z Parkinson, czym zaskoczyła ślizgonkę. Blondynka nieraz słyszała opowieści o ich przyjaźni, a sama mogła obserwować dni zgody i niezgody. Widziała nie raz cierpienie Greengrass, kiedy po paru godzinach z Pansy ta łkała z nieznanego jej powodu. Może i dobrze, ze w końcu się pogodziły?

Ale czy to oznacza, że ona sama straci status najlepszej przyjaciółki Astorii? Pójdzie w cień Kasty? nie była głupia, wiedziała co Slytherin o niej myśli. Słyszała niemiłe uwagi oraz komentarze innych za każdym razem, gdy nie brała udziału w gnębieniu czy obrażaniu uczniów. Nie lubiła tego, nie lubiła sprawiać im bólu.
Astoria złapała jej spojrzenie, posyłając pytającą minę. Niemal słyszała jej kpiący głos, gdy pytała „A Tobie co się stało, kochanie?”. Przewróciła oczami, czując że supeł w brzuchu powoli odpuszcza. Może i Pansy była bliska Greengrass, ale ona też.

-No dobra, lecę bo się jeszcze spóźnię i pani profesor mnie zadźga piórem – głos Marcusa wyrwał ją z burzy rozmyślań, który stał już przy drzwiach. Zerknął na nią, posyłając uroczy uśmieszek –Nie mogę się doczekać drugiej części naszej pogawędki, aniołku.

-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.

Dziewczyna wpatrywała się w swój kubek, z fascynacją obserwując walkę ciemności z jasnością. Uśmiechnęła się krzywo, wspomagając łyżeczką ciemną stronę mocy. Dyfuzja to jedno z ciekawszych doświadczeń, które zachodzi wokół nas, a którego nie dostrzegamy. Perfumy, ciepło od kaloryfera, a nawet herbata. Ciemny kolor rozprzestrzenił się w szklance, układając w przeróżne smugi. Przyjemny zapach owocowy dotarł do jej nozdrzy, kusząc by już upiła łyk zbawiennej herbaty. Nie chciała jednak popełnić tego samego błędu co zwykle, bo język gryfonki został oparzony zbyt wiele razy.
-Czy muszę to przepisywać?

Hermiona zerknęła na towarzysza, który siedział na fotelu z plikiem pergaminów. Uniosła brew na widok tej cierpiętniczej miny oraz błagalnych tęczówek.
-Chcesz zostać aurorem, Gloomy? – odpowiedziała pytaniem, uśmiechając złośliwie na jego jęki. Prawdziwy męczennik. –Ciasteczko?

-Mhm, poproszę – młody arystokrata odstawił kubek ze swoją kawą, powracając do przepisywania.
Gryfonka podniosła się, kierując do aneksu kuchennego. Mimo tych wszystkich protestów, pojękiwań okazało się, że Flint jest naprawdę bystrym uczniem. Leniwym jak Harry, ale również inteligentnym i bardzo dobrym uczniem. Sięgnęła do szafki z opakowaniem

Zamiast tego brązowe oczy skupiły się na stojącej świeczce, która stała na stoliku po drugiej stronie pokoju. Przyciągnęła wzrok dziewczyny, która z zamyśleniem przygryzła wargę. Przymknęła powieki, wbijając czekoladowe tęczówki w lont, w myślach prosząc by się zapaliła. Magia bez różdżkowa była niespotykana, ale rozważając z Teodorem swoje nowe, potężne umiejętności zastanawiali się czy mogliby je na tyle rozwinąć.
-Zapal się – wyszeptała cicho, wyciągając dłoń w jej stronę. Czuła się głupio robiąc to bez magicznego patyka, ale.. impuls zwykle ją nie zawodził. –Incendio..

Skupiła się na nowym wyzwaniu, zapominając chwilowo o uczącym się ślizgonie. Wyleciało jej z głowy wszystko oprócz formułki zaklęcia, które powtarzała i powtarzała. Czuła jak magia wokół niej wiruje, jak gdyby prosząc o uwolnienie.
Nie wiedziała czemu serce jej niemal stanęło. Czy przez nagły dotyk czyjejś dłoni na ramieniu, czy wybuch, który na moment ją oślepił. Jęknęła cicho, dotykając opuszkami palców powiek, które zapiekły. Słyszała krzyk Marcusa, który prawdopodobnie spadł s kanapy. Zadrżała czując nagłe znużenie oraz zmęczenie, które zmusiło ją do ciężkiego wydechu.

-To było.. intrygujące – chrapliwy głos Teodora, przywrócił ją do rzeczywistości. Otworzyła oczy, które od razy się rozszerzyły na widok zniszczeń. W miejscu gdzie stała świeczka była czarna plama, która przechodziła na ścianę. Czarne smugi zdobiły farbę, psując estetykę pokoju.
-Ja cię.. ja.. – Flint zakasłał, machając ręką wokół twarzy by odgonić śmierdzący dym. Skrzywiony spojrzał na dwójkę prefektów, którzy taksowali wzrokiem zniszczenia. –Co to, na Salazara, było?

-Nie mam pojęcia – Nott uśmiechnął się krzywo, rozluźniając wbijające się palce w ramię dziewczyny. Przejechał po jej ramieniu, zahaczając palcami o jej i splatając. Zrobił to machinalnie, niemal bezwiednie wykonując tą prostą czynność. –Ale było mega!
Hermiona wciąż rozkojarzona, pozwoliła swojemu ociężałemu ciału oprzeć się na chłopaku. Jego zapach spowodował, że ponownie zaczęła myśleć, a cała sytuacja powoli się rozjaśniała. Marcus z różdżką, którą ugasił ich mały pożar, nachylał się nad niedoszłą świeczką.

-Ja.. chciałam ją zapalić – chrząknęła, słysząc drżenie swojego głosu –Znaczy. Chciałam wypróbować efekty naszej więzi.. i tak wyszło.

-Czyli co? – Gloomy postukał paznokciem w przypalony stoliczek, unosząc wątliwie brew –Chciałaś zapalić patyk, a..
-Spłonął cały las – dokończył Nott, przechylając w zamyśleniu głowę –Udało się rzucić zaklęcie, idealnie w momencie, w którym cię dotknąłem..

-Tak – przyznała, przysiadając na fotelu, przez co ślizgon musiał opaść na ramię. Wciąż siedząc blisko siebie, starali się rozgryźć zagadkę. –Wypowiadałam w myślach zaklęcie, ale nic się nie działo. A kiedy mnie złapałeś, coś przeskoczyło i..
-Bum – podsumował Flint, mrugając gwałtownie. Przyjrzał się poważnym prefektom, zastanawiając czy to nie jakiś kiepski żart –Chcecie mi powiedzieć, że kiedy się dotykacie jesteście potężniejsi?

-Tak – Teodor spojrzał na gryfonkę czarnymi jak smoła oczami, zagryzając policzek –Trzeba by to sprawdzić.. Myślę, że.. – chłopak podniósł się szybko, niemal wybiegając do pobliskiego pokoju. Zniknął w swojej komnacie, wciąż bełkocząc coś o magii bezróżdżkowej.
-To było.. – Marcus znów usiadł na swoim miejscu, uśmiechając pokrzepiająco do niemrawej korepetytorki –Inspirujące i ..

-To chyba jakieś żarty! – podskoczyli, słysząc głośny trzask otwieranych drzwi oraz wściekłości niespodziewanego gościa.

16 komentarzy:

  1. Gardło boli jak cholera. Mam na 8 do szkoły a słowa nie moge powiedzieć, wiec czytam...
    Czytam i czytam i ten rozdzial bardzo mi sie podoba jest super ;D
    Jak ty to robisz ze piszesz takie długie rozdziały?
    To jest straszne, ja tak nie umiem.
    Co mi sie najbardziej podobało?
    Hym Draco chyba z Pansy.
    Oraz na pewno Milicenta z Flintem. Mimo tego ze niby Milicenta jest dobra to i tak jej nie lubie. TEAM ASTORIA która u ciebie jest blondynka czy brunetka?
    U mnie bedzie brunetka. Nie chciałam ci wczoraj więcej spamic wiec ci napisze tutaj ze pojawi sie jeszcze 5 rozdziałów. Piąty udostępnienie z tego Paryża xd i bedzie on tam miał jakies wydarzenie.
    Pozniej bedzie miesiąc prZerwy w którym zacznę pisac O Astorii. Pasuje Ci?
    Po miesiącu pojawi sie "druga księga" "druga część"
    Jakoś tak :D
    dziękuje ze tak mnie wspierasz i jestes moim stałym czytelnikiem <3
    Nie moge az tego wyrazić jak sie cieszę <3
    Piszesz mi takie super komentarze z telefonu, a ja tylko takie jak ten :c
    -Verrsace

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oksy, odpisuję :D
      Hmm, piszę długie, czasem aż za długie, ale to mój problem :< nie umiem ich dzielić na pół, bo widok jednego rozdziału przepołowionego.. nie potrafię tego zrobić, więc nie dzielę :P
      Hahaha, Astoria ma kasztanowe, brązowe pukle podobne do Hermiony ;D
      Oczywiście, że mi pasuje! Nie mogę się doczekać Twojej historii o Astorii!
      Możesz mi wierzyć, że to nie trudne być stałym czytelnikiem u Ciebie. Jak raz zanurzysz się w opowieści o Alex, Syriuszu.. to nie da rady się oderwać.. DLATEGO PISZ ♥
      Każdy komentarz od Ciebie jest jak chałka z nutellą plus kakao. Uwielbiam czytać wszystko co napiszesz!
      Ściskam mocno,
      Lupi♥

      Usuń
  2. łoooooooo już sie nie moge doczekać kto wejdzie :D rozdział świetny a co.do tej notki na początku to ja bardzo lubie fantasy więc wiesz xd weny życze :D <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To dobrze, mam nadzieję że moja wypaczona wyobraźnia nie odstraszy Cię do czytania! Za każdym razem, gdy widzę komentarz od Ciebie, czuję się tak wspaniale! Naprawdę ktoś to czyta! I komentuje!
      Bardzo dziękuję ♥

      Usuń
  3. oj obawiam się, że to draco jest wściekły, że został wystawiony :) rozdział świetny jak zwykle zresztą; jak dla mnie to w każdym rozdziale nie musi być dobitnie ukazane dramione, bo przecież nie o to chodzi, im więcej wątków tym historia jest ciekawsza :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że się spodobało :D Oh, nie powiem, uwielbiam komplikować życie moim bohaterom i robić chaos w ich nudnym świecie xD
      Mam nadzieję, że zatrzymasz się u mnie na dłużej!
      Pozdrawiam cieplutko,
      Lupi♥

      Usuń
  4. Po pierwsze, przepraszam i jeszcze raz przepraszam, że pojawiam sie tak późno. W końcu mam teraz weekend i trochę czasu by to wszystko nadrobić.
    Po pierwsze podoba mi sie sam początek. Nie wiem co prawda, co planujesz zrobić, ale sama postawa Erica i jego rozmowa z Hermioną została świetnie przedstawiona. Jak zareaguje jednak Harry?
    Dodatkowo ta sytuacja z Draco... Biedna Rachel, ale widać tu charakterek i hierarchie Ślizgonów. Ale ten Marcus i Milli... Kocham takie wątki, chyba sama zauważyłaś ;-)
    Dalej mój ulubiony wątek więzi. Kim jest Theo? Jakoś nic mi to nie mówi i liczę na więcej informacji. Ich moce gdy są razem szaleją, będą bardzo potężni, mam nadzieje, że będzie więcej takich scen. A ta końcówka? Kto wejdzie? I dlaczego jest taki wzburzony? Nie mogę doczekać się nowości...
    Mam jednak jedno zażalenie, chyba na tyle pochlebstw, jedna ostra uwaga ci się przyda. Gdzie jest Blaise!?!? Tylko jego mi tu brakowało, uwielbiam jego, kocham go, a jego charakterek i poczucie humoru... Ja chcę więcej!
    Życzę ci mnóstwo, mnóstwo, mnóstwo weny i wolnego czasu oczywiście,
    Croy
    P.S. Przepraszam za te potrójne słowa, wpływ angielskiego i nauki mowy zależnej (Jeśli nie kojarzysz, użycie 2 razy obok siebie proszę znaczy że błagam) xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po pierwsze mogę i wieczność czekać na choćby jeden komentarz od Ciebie, Croy! Każdy z nich sprawia, że palce mi świerzbią by coś napisać :D
      Eric Hutz to auror specjalny xD powstał w mojej głowie, kiedy oglądałam z tatą Mission Impossible. Mi początek też się spodobał, więc cieszy mnie, że i Tobie przypadł do gustu !
      Taak, trzeba pokazać kto tu rządzi, a Dracon nadaję się do tego idealnie.
      Marcus i Milli to będzie interesujący duet przez całą historię !
      Hmm, Teodor okazuję się coraz bardziej dziwny i tajemniczy, ale kiedyś wszystko się wyjaśni. Jak pisałam uwielbiam książki fantasy w tym Grę o Tron, która jest jedną z moich obsesji. Stąd się wzięło imię Aryi oraz pomysł z wargami. Nie wiem jeszcze czy dobry, ale tak napisałam w oryginale, a nie chciałam zbytnio zmieniać moich pierwszych pomysłów.
      Oh, w następnym rozdziale specjalnie dla Ciebie pojawi się Blaise ♥
      Ściskam i bardzo dziękuję za komentarz,
      Lupi♥

      Usuń
    2. Uwielbiam Erica, przypomina mi po części mojego Artura, choć sama nie wiem... O moim Arturze było dość mało informacji na razie.
      Wiem o twoim zafascynowaniu Grą o Tron i ciekawi mnie co też wymyślisz. Lubie tajemnicę, ale wiesz w końcu trzeba je zdradzić.
      Blaise ♥ Czekam na niego, rozdział kolejny przeczytam niestety potem.
      Zapraszam na akcję #RóżoweCiasteczka , która pozwala promować swoje opowiadanie i znaleźć czytelników. Więcej na: http://goo.gl/VtjGXi

      Usuń
  5. Rozdział super i strasznie ciekawy :) Bardzo podoba mi się ten cały wątek więzi :) Zastanawiam się tylko, kim jest Teo, bo słowo warg coś mi mówi, ale nwm jeszcze co ;) Trzeba będzie poszukać :) I zastanawia mnie, kto wszedł do pokoju życzeń i co dokładnie usłyszał i zobaczył ;)
    Życzę weny i pozdrawiam :)

    Maggie Z.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za tak miłe słowa :3
      Wątek więzi będzie trwać aż do końca, bo sama lubię pisać fragmenty z nim związane.
      Teodor jest potężnym czarodziejem o tajemniczym pochodzeniu oraz wielu sekretach. W każdym następnym rozdziale, będziemy poznawać jego zawiłą osobowość.
      Cóż, zapraszam do następnej notki, a się dowiesz kto odwiedził naszych bohaterów :D
      Ściskam mocno,
      Lupi♥

      Usuń
  6. O kurczę, ale się dzieje!
    Mimo wszystko... DRAMIONE, gdzieś ty uleciało?
    Potrzebuję go jak powietrza, przykro mi :)
    Ciekawym wątkiem wydaje mi się byś Milicenta i Flint. Naprawdę jestem zaciekawiona.
    Bardzo chcialabym jechać dalej, zostało mi tylko kilka rozdziałów, ale dokończę je rano, gdyż padam z nóżek.
    No to do juterka ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Uwaga, uwaga! Ja nadal tu jestem i czytam! Miałam wieelką przerwę, za którą bardzo przepraszam, ale w końcu przypomniałam sobie o twoim cudownym opowiadaniu i... jestem! Idę czytać dalej, z nadzieję, że uda mi się przeczytać wszystko bez kolejnych dłuższych przerw!
    Pozdrawiam ciepluutko! ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Dziedzicem był Riddle, nie Ginny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, Merlinie, nie wierzę, że to napisałam x,x Błąd poprawiony!

      Usuń