12 sierpnia 2014

Miłość nies­pełniona to spe­cyficzny rodzaj niena­wiści.


Słońce powoli wyłoniło się zza koron drzew, błyskając na płaskiej tafli jeziora. Niezmącona do tej pory woda zafalowała, kiedy kamyk z pluskiem zaczął się zanurzać. Chwilę później w ślad za tamtą skałką poleciała następna. Zatoczyła szeroki łuk, a jej odbicie mignęło na niezachwianej wodzie.
-Szlag – mruknął chłopak, kiedy przez przypadek umknęła mu noga, a cała stopa wpadła do chłodnej wody. Skrzywiony przyjrzał się mokrej tenisówce oraz nogawce, wyklinając w myślach swoje gapiostwo.
Nadal zezłoszczony zaczął kierować się w stronę wejścia do zamku, odkrywając z zaskoczeniem po raz kolejny magię Hogwartu. Wysokie wieże skąpane w bladym świetle wschodzącego słońca zapierały  dech w piersi. Uśmiechnął się szeroko chłonąc ten wyjątkowy widok. Właśnie tak chciał zapamiętać zamek, okres beztroski i pierwszych przyjaźni. Zanim jednak wszedł po schodach ciszę przerwał cichy krzyk ptaszyska. Zielone tęczówki błyskawicznie znalazły biały punkt na niebie, lecący w jego stronę.
-Witaj, Hedwigo – przywitał ciepło sowę, gładząc jej puszyste piórka. Sowa zaszczyciła go swoim spojrzeniem, dumnie unosząc nóżkę. Udało mu się odwiązać list, a później zapewniając ptasią przyjaciółkę o wizycie, pozwolił jej odlecieć. Z fascynacją odprowadził Hedwigę wzrokiem, gdy ta zniknęła między gałęziami. Szczery uśmiech pojawił się na jego twarzy, gdy zerknął na trzymaną kopertę. Kremowy kolor wydawał się aż nadto dziewczęcy, a gdy podstawił pod nos poczuł mocny fiołkowy zapach. Znał tylko jedną osobę, która tak starannie adresowała listy.
Arya.
-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-

Promyki słońca dostały się do ładnego pomieszczenia. Przemknęły przez biurko, lustro i szafę aż dotarły do wielkiego łoża. Delikatnie opatuliły ciepłem twarz śpiącej dziewczyny. Owa osoba zmarszczyła swój zadarty nosek i przekręciła się na drugą stronę, naciągając na siebie kołdrę. Usłyszała skrzypienie otwieranych drzwi oraz ciche kroki. Lekkie ugięcie materaca potwierdziło przybycie intruza.
-Wstawaj, H – znajomy głos łagodnie przerwał jej rozmyślanie o tym, co jej się śniło, zanim jej tak brutalnie przerwano. Przez chwilę myślała, że sobie przypomni, lecz ulotny szept snu umilkł.

-Yhymn.. – podciągnęła kołdrę pod brodę, obracając się plecami do ślizgona. Poczuła znajomy piżmowy zapach z domieszką czegoś co czuć tylko w lesie, pewną dziką świeżość.
-Nie odwracaj się ode mnie, Gryfonko. – wyczuła uśmiech Węża, który odgarnął jej loki na plecy -Otwieraj oczęta i idziemy na śniadanie.
-Mmm..
-A co jeśli powiem, że masz minutę i zacznę cię łaskotać? – rozbawiony chłopak zagroził.

-Jesteś wredny – obróciła się z powrotem i popatrzyła na tyrana. Teodor opierał się o swój łokieć, ogarniając ją ciemnymi oczami. Ciemne sińce odznaczały się na mlecznej cerze chłopaka. Ubrany już w dżinsy oraz granatowy sweter był przygotowany na niespodzianki dnia.
-Bywam – przyznał poważnie, marszcząc brwi. Widziała, że coś go trapi mimo kamiennej minie Notta. Oblizał szybko wargi, niezdecydowany czy wyznać swój myśli. –Myślisz, że nam się uda?

-Być razem? – skinął głową, muskając opuszkiem palca grzbiet jej dłoni. Ten delikatny, swobodny dotyk pobudził w niej czułą stronę. Chciała by się im udało, bo nie wyobrażała już sobie życia bez tych mrocznych oczu i kąśliwego uśmiechu. –Myślę, że jak się postarasz to może nam się udać. Musisz mnie po prostu słuchać.
-Jak ja się postaram? Mam cię słuchać? – zaśmiał się, a figlarne błyski pojawiły się znów w nieprzeniknionych zwykle tęczówkach. –Oj, Granger, grabisz sobie. To ja będę alfą w tym związku, skarbie.

-Jasne. – przewróciła oczami, zadowolona że napięcie minęło. Z uśmiechem oparła czoło o obojczyk chłopaka, chłonąc jego bliskość. Czuła nową siłę, coś między nimi. –Czy to magia?
- Tak myślę – zgodził się z nią, domyślając się o co jej chodzi. O tą ledwo wyczuwalną więź, która wręcz wibrowała. Przez chwilę w ciszy starali się wyczuć niewidzialną nić łączącą ich magię. W końcu Hermiona westchnęła ciężko i zaczęła się podnosić. Wybierając strój obejrzała się na przyjaciela. Teodor leżał na plecach z zamkniętymi oczami, a krzywy uśmiech rozjaśnił jego twarz.

-Co? – spytał, przechylając głowę na bok by znów na nią zerknąć.
-Nic. – wychodząc do łazienki, zatrzymała się. Biła się przez chwilę z własnymi myślami –Cieszę się, że to Ty jesteś skazany na mnie do końca swoich dni.

-Ja też.. – błysnął zębami i minął ją w drzwiach. –Idź już do tej łazienki, bo za dziesięć minut wychodzimy!

Szybki prysznic i reszta spraw łazienkowych zajęła jej równo wyznaczony czas. Włosy zostawiła rozpuszczone, bo loki znów się zbuntowały. Opuściła toaletę, rozglądając się po salonie i łapiąc torbę wyszła na korytarz. Uśmiechnęła się na widok Zabiniego rozmawiającego z Teodorem.
-Hej, Diable! – powiedziała donośnie, ze współczuciem przyglądając się ciemnym obwódkom wokół oczy mulata.
-Oj, Minka! Ciszej mów – jęknął ślizgon, oblizuj suche wargi.

-Sorry, Zabini – roześmiała się cicho i łapiąc pod ramię dwóch panów zaciągnęła ich do Wielkiej Sali. –Czyli impreza się udała?
-Można tak powiedzieć – przyznał Blaise, potykając się o swoje stopy –A jak Ty się bawiłaś?

-Wspaniale – przewróciła oczami, przypominając sobie rozmowy z Pansy. Uśmiechnęła się do siebie, zerkając też ukradkiem na milczącego Notta. Chłopak nie odzywał się, myślami będąc w innym świecie. –Okej?
Spytała cicho, muskając palcami rękaw swetra. Mroczny ślizgon zamrugał, kierując czarne tęczówki prosto na nią.

-Jasne – mrugnął do niej, leniwie się uśmiechając. –Nie wyspałem się i tyle.
-TY? – prychnął Diabeł, słysząc jedynie ostatnie zdanie Teo –Uciekłeś po godzinie, cieniasie. To JA zasnąłem o czwartej...

-Nikt Ci nie kazał tak długo balować – zauważyła dziewczyna, od razu broniąc Notta –Jesteśmy.
-Może zjesz z nami? – zaproponował Blaise, zatrzymując się przed wielkimi drzwiami.

-To głupi pomysł, Diable – skrzywiła się namyśl o ciekawskich spojrzeniach. –Może kiedy indziej?
-Mam dziś urodziny – mruknął Wąż, marszcząc brwi –Nie możesz zrobić chociaż raz wyjątku, Minka? Dla mnie?

-Ma dziś urodziny? – spojrzała nieufnie na Teodora, który skinął krótko głową na potwierdzenie.
-Daj spokój, nikt cię nie zje, a mi będzie miło – Diabeł wsunął dłonie do kieszeni, uśmiechając się uroczo. Kiwnęła głową na zgodę i łapiąc mocniej Teodora za rękę ruszyła do stołu zielonych. Wrogie spojrzenia Ślizgonów, zaskoczone i wściekłe Gryfonów zaniepokoiły ją. Z napięciem usiadła między dwójką przyjaciół. Straciła apetyt, a cisza w WS onieśmielała ją.

-Masz kanapkę – Blaise wrzucił jej na talerz różne zestawy, a Teodor nalał szklankę herbaty. Obaj zignorowali całą sytuację, skupiając uwagę jedynie na niej.
-Chcesz może muffinkę? – Nott podsunął Hermionie czekoladową babkę, od razu nakładając i sobie. Dziewczyna odważyła się unieść głowę by zobaczyć czy nadal ją obserwują. Krukoni zajęli się już książkami, a puchoni rozpoczęli plotkowanie. Poniosła wzrokiem dalej, krzyżując go z paroma gryfonami. Wszyscy mieli zaskoczone oraz zezłoszczone miny. Przełknęła głośno ślinę, znów wbijając wzrok w talerz.

Jak mogła być taką kretynką? Nie dość, że zaminusowała u znajomych przyjaźnią z Teo i Diabłem, to jeszcze usiadła z nimi. Żaden wychowanek domu Lwa nie powiedział jej nic wrednego prosto w twarz, bo wszyscy obawiali się reakcji Harry’ego, ale same ich szepty i zawistne spojrzenia zaczęły ją onieśmielać. Teraz, po dzisiejszym śniadaniu, prawdopodobnie nikt się do niej nie odezwie. Może ją nawet do Salonu nie wpuszczą?
-Hej, Granger – uniosła zaskoczona głowę, słysząc znajomy głos. Tęczówki koloru deszczowego nieba błyszczały, kiedy wciągnęła szybko powietrze. Draco usiadł naprzeciwko niej, uśmiechając się szeroko na widok zdumionych brązowych oczu.

-Hmm.. – chrząknęła, przełykając z trudem łyk herbaty –Hej, Malfoy.
-Żemu nic nie jeż? – Zabini patrzył na nią, machając kawałkiem bułki. Uniosła brwi nie rozumiejąc za bardzo bełkotu.

-Ten niewychowany Diabeł, pyta czemu nic nie jesz. – Malfoy zabawił się w tłumacza, śmiejąc się cicho. Hermiona z niemałym wysiłkiem skierowała buzię w stronę mulata, chociaż tak bardzo pragnęła znów zlustrować twarz Króla Slytherinu. Już od dawna.. nie. Nigdy nie widziała go tak .. radosnego.
-Nie jestem głodna. – wytłumaczyła, odstawiając szklankę na stół.

-Aha, a to mi burczało tak w brzuchu w drodze na śniadanie – Teo przewrócił oczami i nie słuchając jej protestów nałożył trzy tosty – Jedz i nie gadaj.
Wzięła pierwszą kromkę i ugryzła mały kęs. Krępowały ją szepty oraz spojrzenia innych uczniów. Przymknęła powieki, starając się zignorować poczucie winy.

-Hogwart do Granger? – zamrugała, przełykając z trudem tosta. Dracon pochylał się w jej stronę, kręcąc z politowaniem głową. Trzymał w ręku dzbanek z kawą, a jego blada dłoń wyciągała w jej stronę kubek. –Powinnaś to chyba wypić, panno Doskonała?

-Mhm – z chęcią przyciągnęła do ust naczynie, chciwie mocząc wargi w cudownym napoju. Skrzywiła się, parząc sobie jednocześnie język. Mimo tego, poczuła ogarniające ją ciepło. Kawa była doskonała. –Skąd wiedziałeś, że piję z mlekiem i łyżeczką cukru?

-Mogę wiedzieć, czemu zawdzięczamy tu Twoją wizytę? – Dracon zignorował jej pytanie, nalewając sobie oraz Blaisowi czarną ciecz. Dziewczyna zmarszczyła brwi, napotykając spojrzenie pełne nienawiści. Jakaś ślizgonka wykrzywiła się gniewnie, jednocześnie pokazując jej wulgarny gest. -Nie ma cię się na co się gapić? Jeszcze jedno spojrzenie w naszą stronę, a zawiśniecie na swoich miotłach.
Wszystkie Węże wbiły wzrok w blat, od razu słuchając Malfoya. Gryfonka z zaskoczeniem zaczęła rozumieć, że Król Slytherinu naprawdę miał władzę. Blondyn zmierzył wszystkich wkurzonym spojrzeniem, na koniec znowu uśmiechając się do niej.
-Dzięki, Malfoy – również się uśmiechnęła, czując że zaczynają ją palić policzki. Zaczęła pochłaniać śniadanie, powoli odprężając się przy chłopakach. Kolejne spięcie miało być, kiedy przyjdą dziewczyny domu węża. Już sobie wyobrażała Davis, która szyderczo się wykrzywi w jej stronę. –Jestem tu, bo Diabełek mnie poprosił. A przecież się nie odmawia jubilatowi, nie?

-Jubilatowi? – Draco zerknął z ciekawością na swojego współlokatora, który jakby się trochę skurczył. –A co takiego dziś świętujesz Blaise?
-Ma urodziny? – Hermiona bardziej spytała, ale widząc niewinną minę Teodora, który nagle zainteresował się swoimi tostami oraz Blaise uśmiechającego się do niej niczym kretyn do goblina, zaczęła domyślać się prawdy. –To było poniżej pasa, Zabini.

-A-ha, ale Minka.. źle ci u nas? – zaśmiał się nerwowo, szturchając ją łokciem pod żebra –Chciałem przekroczyć jakąś granicę. Gryfon jedzący z ślizgonami, niemożliwe? A jednak.

-Jesteś naprawdę… cudaczny – cmoknęła niezadowolona, sięgając drugą kanapkę. Mrugnęła jednak łobuzersko do mulata by pokazać mu swoje miłosierdzie. Szkoda już się stała, prawda? Nic się nie zmieni, jeśli teraz wstanie i pójdzie do swojego stołu. Przynajmniej tak sobie powtarzała, bo nagle pomysł z łamaniem granic bardzo jej się spodobał. Gryfon rozmawiający z Wężem? Czemu nie. Ślizgon śmiejący się z Lwem? A jak. Przyjaźń między czerwonymi, a zielonymi?  NO problem. No może jednak z paroma, ale czemu nie łamać normalności?
-Wybacz, dzisiaj nasza Genialna Granger mało kontaktuje – zerknęła na Malfoya, który patrzył na nią wyczekująco. Jak się okazało Teodor oraz Blaise również się jej przyglądali, kryjąc uśmiechy. Powodem zamieszania był nowo przybyły. Wysoki, szeroki w barach uczeń wbijał w nią ciekawski wzrok. Czarne włosy postawione na żel odsłaniały jego ostre rysy, mocno zarysowany podbródek oraz błękitne oczy.

-To przez ten Twój zniewalający wygląd, Malfoy – pokiwała gorliwie głową, wprawiając w osłupienie siedzących przyjaciół. Przewróciła oczami na widok zmrużonych oczu ślizgona, znowu spoglądając na nowego. –Wybacz, Flint, ale sama obecność tylu narcystycznych Węży wprawia mnie w przerażenie.
-Dobrze Cię rozumiem, ale zauważ że to JA muszę z nimi żyć – przytaknął starszy uczeń, teatralnie łapiąc się za głowę. –Na szczęście to mój ostatni rok. Ty, złotko, możesz tego nie przetrwać.
-Ty nie jesteś zadufany w sobie, Flint? – uniosła kpiąco brwi, krzywiąc się w grymasie rozbawienia –Przyznaj się. Ile zajęło Ci dziś ułożenie włosów?

-Niezła – chłopak skinął Draconowi, wpychając się na ławkę obok niego. Uśmiechnął się szczerze do gryfonki, dotykając dwoma palcami skroni, niby salutując –Genialna Granger ma cięty języczek? Witamy w naszych skromnych progach, złotko.
Hermiona przyjrzała się starszemu chłopakowi, który zaczął szykować sobie śniadanie. Wydawało się, że ją zaakceptował albo tolerował. Jego błękitne oczy uśmiechały się do niej, a i sam Wąż swobodnie się zachowywał.

-A. – Flint połknął całego tosta, szturchając Draco w żebra –Mieliśmy z Jay’em obgadać imprezę X. Idziesz?
-A-ha, Blaise? – obaj ślizgoni stali, popędzając mulata. Mówiąc, że zaraz wrócą, odeszli na drugą stronę stołu.
-Czym jest impreza X? – Hermiona spytała Teodora, który zaczął podjadać jej muffinkę. Oblizał palce, uśmiechając się do niej szeroko.
-Impreza, na któ..
-Panie Nott? – głos Slughorna przeszkodził im w rozmowie.
-To nie ja! – odruchowo zaprzeczył chłopak, spodziewając się zbliżających kłopotów.
-Nie chodzi mi o szlaban, tylko o sprawy prywatne. – stary Ślimak omal nie przewrócił oczami, kładąc pulchną dłoń na ramieniu sztywnego czarnookiego -Mogę prosić na minutkę?

-Już idę.. – wymienił spojrzenia z Gryfonką –Zaraz wracam.
Skinęła głową w odpowiedzi. Nie za bardzo jej pasowało samotne siedzenie przy tym stole, ale wiedziała, że Teo wróci jak najszybciej. Była pewna, że wyczuwał jej przerażenie oraz niepewność. Rozmyślając, czy dobrze postąpiła siadając tu usłyszała otwierane drzwi. Do Sali weszły ślizgonki. Zmierzyły ją zaskoczonym wzrokiem i zaciskając pięści ruszyły ku niej.
-Granger, pomyliłaś stoły? – głos Tracey Davis przypominał syk węża.

-Nie, Davis. Tylko kretyn pomyliłby stoły. – uśmiechnęła się z politowaniem, poprawiając nerwowo rękawy sweterka -Ja siedzę tu z zaproszenia.
-Ta? A czyjego? – wypielęgnowana brew uniosła się pogardliwie.
-Teodora, Blaise i Dracona. – westchnęła, widząc rosnącą zazdrość dziewczyny -Jakiś problem?
-Hm, widzisz to moje miejsce! – jeszcze chwila i ślizgonka tupnie nogą.
-Serio, Tracey? -  cała sala spojrzała z zaskoczeniem na nowo przybyłą -Wydawało mi się, że zwykle siadasz .. po drugiej stronie?
-Co za różnica? – blondynka oparła dłonie na biodrach, miażdżąc gryfonkę wzrokiem –To NASZ stół, Granger. Ast, ona siedzi TU, rozumiesz?
-Uważasz, że jestem głupia? – słodki głosik przyjaciółki Nott’a, przesiąknięty był chłodem.
-Ni..nie, ja.. – Davis ewidentnie były oszołomiona. Księżniczka Slytherinu opierała się o blat, zakładając ręce na piersi.

-No to, o co chodzi? – zielone tęczówki biły zimnem, a na jej czerwonych wargach pojawił się niewinny uśmieszek.
-A więc, chodzi mi..
-Nie zaczyna się od „a więc” – Hermiona odruchowo poprawiła awanturnicę.
-Nie mieszaj się, szlamo! – Tracey cała czerwona wrzasnęła na nią, omal się nie opluwając.
-Tracey? – aksamitny baryton uciszył wszystkie szepty. Wszyscy niemal jak w filmie odwrócili głowy w drugą stronę.
-Tak? – sama ślizgonka zbladła, zaciskając nerwowo pięści.
-Czy ty właśnie obraziłaś Hermionę? – rozżarzone brązowe tęczówki migotały wściekle, a spokojny głos Węża dodawał jedynie przerażający efekt.
-A..ja..
-Tak, Davis, co ty? – Teodor parsknął głośno, zaskakując wszystkich ślizgonów. Oczy ślizgonki rozszerzyły się, a po sekundzie odwróciła się plecami do chłopaków i wyszła z Sali.
-Jeszcze ktoś ma coś do NASZEGO Gryfiątka? – Blaise spytał swobodnym tonem, a i tak cały stół milczał. Nikt się nie odezwał. –Jeśli tak, to niech wie, że..

-Koniec przedstawienia, Zabini. – srebrne oczy Dracona zlustrowały gryfonkę, zerkając na jej stan. –Wystarczająco się popisałeś.

Hermiona odetchnęła z ulgą, dziękując już drugi raz Malfoyowi. Nie miała zamiaru skłócić domowników Slytherinu jeszcze bardziej niż teraz. Mulat popatrzył na nią i kiwając głową zajął z powrotem miejsce obok niej. Draco prychając, usiadł naprzeciwko, a reszta dziewczyn szukała dla siebie miejsca.
-Musisz nauczyć się być wredną – Astoria wsunęła się z gracją na miejsce między nią i Diabłem, sięgając po kawę mulata. –Jeśli chcesz przeżyć wśród nas, oczywiście.

-Greeng..
-Try nie zaprzepaści żadnej szansy na zemstę – Księżniczka zignorowała Blaise’a,  z niepewnym uśmiechem przyglądając się gryfonce. Chociaż parę dni temu zakopały topór wojenny, nie była pewna, czy czarownica chcę rozwinąć ich znajomość.

-Będę jej unikać, bo te dyskusje sięgają dna. – brązowooka odetchnęła w duchu. Nie wszystkie ślizgonki chcą ją zabić na miejscu. –Davis jest tak pusta, że mi jej żal.

-Eh, Miona – wychowanka Węży pokręciła z niedowierzaniem głową. Teraz, w oświetlonej Sali, Hermiona mogła znowu dostrzec urodę zielonookiej. Długie ciemno brązowe włosy spięła w wysokiego koka. Ubrana w modne ciuchy, sprawiała wrażenie modelki z wybiegu. –Jak może Ci być żal kogoś, kto najchętniej by cię zabił?

-Po prostu. – mruknęła prefekt, opierając brodę na dłoni i zerkając na milczących przyjaciół. I Blaise, i Teodor siedzieli oszołomieni z trudem zamykając buzie. Nawet Dracon przyglądał się im z ciekawością.

-Co jest? – Astoria uniosła wzrok, słysząc chichot koleżanki. Wbiła wzrok w chłopaków, unosząc brew do góry –Czego się tak gapicie?

-Ee, nie wiedziałem, że no ten.. – Blaise nie potrafił spleść zdania do końca.

-Że się znacie. – dokończył Draco.

-Ano znamy się. – skwitowała Astoria, panowie kiwnęli głowami i wrócili do śniadania. Hermiona popijała sok dyniowy z uśmiechem słuchając wywodów Greengrass o braku kultury wśród dzisiejszych mężczyzn.

-Zjadłaś już? Idziemy? – Blaise podniósł się z miejsca, a Malfoy zaraz za nim.

-Tak – podeszła do przyjaciół, ale obróciła się do brunetki –Greengrass, idziesz z nami?

Nie była pewna, czy dobrze robi, ale to nie jej wina, że tak szybko polubiła ślizgonkę. Bała się, że Astoria robi to dla własnego interesu, widząc jednak, że nie ma prawdziwej przyjaciółki przy sobie, sama zechciała nią zostać.
-Tak – wdzięczny uśmiech, potwierdził ją w przekonaniu, że tamta potrzebuję bliskiej osoby. Nie zwracając uwagi na zdziwione miny Ślizgonów, zaczęły iść w kierunku lochów. Pod komnatą Snape, śmiejąca się Astoria, nagle zamilkła. Szepcząc pożegnanie ruszyła na drugą stronę korytarza, ciągnąc za sobą obu chłopaków.
-Czego chciała od ciebie?- przyczyna ucieczki brunetki, podeszła do gryfonki.

-Hmm, nic. – przyjrzała się uważniej chłopakowi –Co się stało? Czemu nie było cię na śniadaniu?
Wzruszył ramionami, uciekając spojrzeniem. Zaczął grzebać w torbie, szukając czegoś gorączkowo.

-Zaspałem, miałem koszmary – mruknął w końcu, podając jej pogniecioną kopertę. Od razu wiedziała kim jest nadawca. –Hedwiga rano przyniosła.
-Arya! – Hermiona z szerokim uśmiechem odebrała list, rozrywając kopertę. –Nie wymigasz się, Potter, więc mów.
Harry przyglądał się jej, wzdychając z rezygnacją. Nie chciał zaprzątać myśli przyjaciółki niepotrzebnymi troskami, wiedząc o jej nowej więzi z Nottem. Widział przerażenie Hermiony na myśl o nowej przyszłości z Teodorem, więzi między nimi. Czy miał prawo zasmucać ją jeszcze swoimi problemami?

-Co pisze Arya? – spytał, pewny że odwróci tym na chwilę uwagę gryfonki. Jej brązowe oczy błysnęły, gdy rozłożyła kremową kartkę. Wokół rozniósł się zapach fiołków, tak intensywny jakby dziewczyna stała tuż przy nich.

-„Kochana, H.,
z radością przywitałam naszego pierzastego listonosza. Niezłomna Hedwiga zastukała do mojego okna równo o piątej. (PIĄTEJ, Hermiono. Kto normalny przynosi list o takiej porze? Przypominam, że zaczynam lekcje dopiero o 9! O piątej śpię. Zapamiętaj!).
U mnie od września nic się nie zmieniło, szkoła, sprawdziany, mecze i tyle. Nadal uważam, że liceum bez najlepszej przyjaciółki, to jak naleśnik bez nutelli, ale trzeba sobie radzić, prawda? Wyobrażam sobie, że kiedy ja siedzę na matematyce, to ty wymachujesz swoją różdżką.. Gdzie sprawiedliwość na tym świecie? Czemu to TY zostałaś wróżką, a ja nadal jestem zwykłym śmiertelnikiem? (zastanawiam się czy znasz jakiegoś wampira? Czy przez ugryzienie też stałabym się nieśmiertelna? I czy jest coś takiego jak Szkoła Nocy? Popytaj znajomych, skarbie!).
Dwa miesiące wakacji w Twoim towarzystwie rozpuściło mnie na tyle, że z trudem sobie przypominam o Twojej nieobecności. Każdego dnia (od 1 września sprzed paru lat) wyczekuję, że zobaczę cię przy stole na stołówce. Albo na naszym placu zabaw. Albo gdziekolwiek.
W sobotę będzie impreza u Valerie, (ta mulatka ze zdjęcia klasowego, w tej mega sukience!), myślisz, że wypada założyć tą kieckę co kupiłyśmy u Timmy’ego? Sama nie wiem. Mas powie mi, że we wszystkim fajnie wyglądam.. po co nam faceci, H.? Ty jesteś tą mądrzejszą, więc liczę na jakieś dobre argumenty. Jeśli Harry zagląda Ci przez ramię, a wiem że to robi (nie zaprzeczaj, Potter!), to niech Ci podpowie. Przy okazji, czy nasz Harry wzbudził zainteresowanie nowym lookiem? Jestem pewna, że tak, zrobiłam z niego prawdziwe ciacho do schrupania!
Dobra, H. Skoro już wstałam i nawet coś tam naskrobałam (nadal półśnie, więc błagam nie wytykaj mi błędów), a to stare ptaszysko dziobie mnie w ramię myślę, że mogę kończyć. Jak mówiłam u mnie bez zmian, nuda.
Mam nadzieję, że chociaż Ty, Miona, dobrze się bawisz. A może nowa miłość, skarbie? A Harry znalazł wybrankę?
Czekam z niecierpliwością na dłuuugi list i wyczerpującą odpowiedź.

Kocham,
Arya

PS. Kiedy mnie odwiedzisz/cie?
PPS. Czy sowie odchody da się zmyć Ludwikiem? Odplamiaczem?
PPPS. Wiesz, że Serena znów miesza między Blair i Nate’m? Mam powoli dość tego serialu! Ale bez obaw, zdam relację jak rozwiążą nowy problem między naszą telewizyjnym trójkątem! – mam nową teorię, kim może być PLOTKARA!
PPPPS. XoXoXoXo!”

Hermiona uśmiechnęła się szeroko, przyglądając tak znanym zawijasom przyjaciółki. Wyobrażała sobie zaspaną mugolkę, która mimo wczesnej pory na widok Hedwigi wyskoczyła z łóżka. Proste, długie włosy blondynki musiały być potargane, oczy opuchnięte od snu, a cała piżama nieźle pognieciona. Mimo całej tej sytuacji Arya musiała wyglądać ślicznie, jak zwykle.
-Nawet jej nie widząc, wyobrażam sobie to spojrzenie ełne wyższości oraz samouwielbienia – Harry zachichotał, czytając poszczególne fragmenty listu –Uważam, że to dobrze, że Serena wkroczyła do akcji. Blair i Nate są.. przereklamowani.

-Wkręciłeś się w to! – gryfonka wybuchła śmiechem, kiedy Wybraniec popatrzył w drugą stronę udając zmieszanego –Wiedziałam! Gdyby ci się nie podobał, znalazłbyś jakiś sposób na odwrócenie uwagi Aryi! A jednak siedziałeś z nami i oglądałeś odcinek po odcinku!
-Nie dało się was oderwać od ekranów, Miona! Jedynie co mogłem zrobić, to wcisnąć się pomiędzy was na cholernie wygodnym łóżku, podżerać popcorn i .. oglądać ten durny serial – przewrócił oczami, podnosząc swoją i jej torbę. Objął ją ramieniem za szyję, pociągając w stronę otwartej już Sali –Ale serio. Jak myślisz kim będzie Plotkara?

-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.

Klasy w lochach od zawsze przyprawiały o dreszcze. Kiedy jednak stanowisko Mistrza Eliksirów przejął profesor Ślimak, zrobiło się tam o wiele cieplej. Ciemne pomieszczenie, zostało oświetlone, wysprzątane, a potępiająca mina Snape’a zastąpiona miłym uśmiechem nauczyciela.
-No dobrze moi mili, dzisiaj zajmiemy się warzeniem Eliksiru Wielosokowego. Kto mógł by wymienić wszystkie składniki? – staruszek zatarł ręce, obserwując podopiecznych -Panno Granger, proszę.
-Muchy siatkoskrzydłe, pijawki, ślaz, rdest ptasi, sproszkowany róg dwurożca, skórka boomslanga oraz odrobinę tego, w kogo chce się zamienić np. włos. – wyrecytowała z pamięci Hermiona, odwracając się jednocześnie do siedzącego z tyłu przyjaciela. Harry zamrugał niewinnie, szepcząc że muszą pilnie porozmawiać.
-Doskonale, 10pkt dla Gryffindoru. – gryfoni z kamiennymi twarzami przyglądali się blatom, nie chcąc zerkać na zdrajczynie -To może, pan Malfoy, powie o efektach zażycia tego eliksiru?
-Jasne, eliksir umożliwia pijącemu zmianę w innego człowieka na godzinę – mrugnął do patrzącej na niego Hermiony.
-Dziękuję, 10 pkt dla twojego domu, chłopcze.
Drzwi otworzyły się gwałtownie i do klasy wpadła wysoka brunetka. Odgarnęły włosy do tyłu i z niewinnym uśmiechem spojrzała na nauczyciela.
-Dzień dobry, profesorze. – słodko zaświergotała, jednocześnie udając smutną -Przepraszam za spóźnienie, ale musiałam pomóc pierszakowi.
-Tym razem przymknę na to oko, panno Parkinson. – Slughorn pokiwał do niej palcem, ale łaskawy uśmiech zepsuł cały efekt groźby -Zajmij wolne miejsce.
-Dziękuję. – skinęła głową, lustrując szybko klasę. Jej brązowe oczy szybko zarejestrowały fakt, że Draco podebrał jej Blaise’a. Inni ślizgoni, z którymi mogłaby usiąść również mieli sąsiadów. Rzuciła ostatni raz spojrzenie na uśmiechające się koleżanki, które liczyły na awans u Smoka i Diabła. Do diabła z nimi! –Siemka, Granger.
-Hej, Parkinson – Hermiona uniosła brwi zaskoczona nowym towarzystwem. Już pogodziła się z myślą o Harry’m siedzącym z Nevillem. Nikt inny nie miał zamiaru z nią siadać. Aż do teraz.
 
20minut później..
 
-Ja pierdolę, czemu to tak pryska? Ej, Granger coś jest nie tak z tymi muchami! – poszturchiwania ślizgonki nasiliły się.
-No co? - brązowe oczy prefekt rozszerzyły się z przerażenia, a po chwili przybrawszy surowy / wszechwiedzący ton zaczęła tłumaczyć wszystko po kolei Pansy. -Jak już ma być z czymś nie tak to z Tobą. Jak ty to kroisz?
Cała sala patrzyła na nich zdumiona, kiedy dwie dziewczyny siedziały obok siebie i robiły eliksir. Na lekkie szturchnięcia Hermiona wybuchała śmiechem - wtedy Gryfoni wymieniali się zniesmaczonymi spojrzeniami, a Ślizgoni zdziwionymi. Kolejny członek Kasty Hogwartu sprzymierzył się z przyjaciółką Pottera.
-Pan, czy ty mnie w ogóle słuchasz? – zniecierpliwiona brązowowłosa zmrużyła oczy.
-Tak.. nie.. – ślizgonka wzruszyła ramionami, spoglądając na gryfonkę z pod rzęs -Zacięłam się na krój od lewej do prawej.
-To pierwsze zdanie, które do Ciebie powiedziałam! – Hermiona opadła na krzesło, omal nie lecąc do tyłu.
-Możliwe, zamyśliłam się. – uśmiechnęła się słodko, nie chcąc wkurzyć współtowarzyszki jeszcze bardziej.
-To o czym, przepraszam, myślałaś przez ten czas do cholery? – syknęła prefekt, powodując u siedzącego z tyłu Harry’ego ukradkowy uśmiech.

-Szczerze? – przyjaciółka Draco złapała ją za rękaw szaty -O twojej fajnej koszuli, gdzie ją kupiłaś?
-O mojej koszuli?! W mugolskim sklepie, a.. – dziewczyna zdębiała, oszołomiona tym niecodziennym pytaniem.

-Jak będziesz tam szła, zabierzesz mnie ze sobą? – kontynuowała Pansy, machając nogami.
-Hmm, jasne, ale to mugolska dzielnica i … - Miona ugryzła się szybko w język, zajmując dalej eliksirem.
-I? – naciskała ślizgonka, mrugając zawadiacko do Dracona.

-Nie wiedziałam, że takie rzeczy ci się podobają – powiedziała niepewnie, lustrując ją wzrokiem. Krótka miniówka, prześwitująca bluzka to jej całkowite przeciwieństwo. Szczerze powiedziawszy wolała Parkinson w wydaniu nocnym, jak wtedy na Wieży.
-Podobają, ale raczej w nich dobrze nie wyglądam.. – mruknęła brunetka, podając jej kolejny składnik.

-Co ty gadasz? Pansy! Jak chcesz to chodź do mnie przed obiadem, przymierzysz niektóre rzeczy. – zaproponowała odruchowo gryfona, rzucając ślizgonce pokrzepiający uśmiech.
-Jasne, dzięki! – Pan pokiwała entuzjastycznie głową, klaszcząc dłońmi -To zacięłaś się na „kiedy kroisz głazkorośliny to pamiętaj o”..
-Słuchałaś mnie? – Hermiona odwróciła się do towarzyszki, unosząc wysoko brwi.
-No jasne, że tak. Eliksiry nigdy nie wydawały mi się tak zrozumiałe, jak teraz. – Parkinson zamrugała niewinne i wyszczerzyła swoje malutkie, bialutkie ząbki.

-No dobra, to ..
-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.

W cieniu drzew Zakazanego Lasu skrywało się wiele stworzeń, niebezpiecznych i tajemniczych. Niektóre przyglądały się Hogwartowi z ciekawością, inne ze strachem. Jedni przywykły do odgłosów przy obrzeżach lasu, śmiechów i krzyków. Niektórzy krzywili się na ludzi, ostrząc po kątach zęby oraz oczekując jakiegoś głupiego, który zabłądzi. Oczywiście wszyscy mieszkańcy słyszeli o starym dyrektorze. Nie dość, że czarodziej był im dobrze znany z przeróżnych historii to jeszcze obywatele Zakazanego Lasu czuli wobec niego szacunek. Dumbledore znał reguły i ich przestrzegał, a dodatkowo odpowiadał za młodych uczniów. Zwykle nie było wyjątków wśród cwaniaków, którzy przez zakłady czy nadęte ego wchodzili do lasu. Zwykle taki osobnik został oszukany bądź sam uciekł z krzykiem. Stworzenia Zakazanego Lasu nie znały łaski czy litości, a nie proszonych gości traktowali nieprzychylnie.

Jednakże czasem, bardzo rzadko, zdarzał się wyjątek. Wszystkie nimfy, centaury i inne magiczne istoty słyszały o chłopcu, którego zafascynował ich dom. Jedenastoletni ludzki syn postawił pierwszy krok na tym mrocznym terenie parę lat temu. Nie widać było na jego twarzy ani strachu, ani wymuszonej pewności siebie. Szedł swobodnie, ale ostrożnie. Nigdy nie trzymał się ścieżek, szukając własnych tras. Siadał, przyglądał się, a potem w ciszy szkicował. Tak było od lat, a żadne leśne stworzenie póki co nie ukazało mu się. przyglądały się ukradkiem, jak z uwagą sprawdza czy nie wyrządził szkody. Jak uważnie i dyskretnie przemieszcza się wśród drzew nie niszcząc niczego. 

Teraz też ten wyjątkowy chłopiec siedział między korzeniami.

Teodor wpatrywał się w łuk brwi dziewczyny, jej migdałowe oczy oraz pełne wargi. Dotknął palcem kosmyka włosów na twarzy rozcierając delikatnie ołówek. Jego spojrzenie znów przyjrzało się całemu rysunkowi. Twarz z ostrymi rysami, lekko spiczastymi uszami, za które schował się pukiel ciemnych linii. Długa szyja zakończona małym pieprzykiem nad lewym ramieniem. Dziewczyna siedziała bokiem, z podciągniętymi kolanami pod brodę i twarzą skierowaną na ukos w bok.

-Teo?

Uniósł głowę spoglądając na młodą czarownicę z obrazka. Różnica polegała na tym, że na jego kartce ślizgonka była nieruchoma. Inne szczegóły zgadzały się w 100%. Szatynka z uśmiechem stanęła nad nim, sięgając po rzuconą na konar szatę.

-Jesteś beznadziejną modelką, Toria – powiedział jęcząc, ale z szerokim uśmiechem zwracając się do przyjaciółki. Księżniczka Slytherinu zamrugała niewinnie, przysiadając obok niego.
-A i tak mnie szkicujesz – zauważyła uszczypliwie, wyjmując mu z rąk notatnik. Przewróciła kartkę w tył, unosząc przy tym brwi. –Ale widzę masz i drugą muzę.
-Można pokazać Cię w tylu światłach – wyjaśnił, każąc jej wrócić na sam początek zeszytu. Były tam rysunki przedstawiające właśnie ją. Siedzącą przy nim na Historii M., wylegującą na kanapie w Pokoju Wspólnym, a również na huśtawce u niego w ogrodzi czy między poduchami w ogromnym łóżku Teodora. Była w sukienkach, spodniach, spódnicach, a również w wymiętej koszuli oraz w piżamie w pieski. Była w kucyku, koczku, rozpuszczonych włosach a nawet i warkoczu. Była umalowana lub nie. Była tu bardziej prawdziwa niż w realistycznym życiu.
-Znasz mnie lepiej niż ja sama, co? – westchnęła, przechodząc do części ze szkicami z Hermioną. –Myślisz, że Wam się uda?
Teodor wpatrywał się w szare niebo, które dało się wypatrzeć między choinkami. Opowiedział Astorii o całej tej cholernej więzi. Przyjaźnili się w końcu od kołyski, a mimo ostatnich zgrzytów to ona była jego powierzycielką sekretów. Od zawsze kłócili się i wracali do siebie przywiązani siostrzaną miłością.

-A co Ty myślisz? – podniósł się zwinnie, wyciągając w jej stronę pomocną dłoń.

-Myślę, że jesteś na tyle uparty by zrobić wszystko – stwierdziła, wsuwając mu rękę pod ramię. Pozwoliła się prowadzić przez mroczne zakamarki lasu. Nie lubiła tej ciszy, tej pustki. Chociaż razem wychowywali się wśród wpływowych arystokratów, wielkich bali oraz całym tym innym bogatym badziewiem. Mimo to Teodor zawsze wolał być jej cieniem niż głównymi skrzypcami. Nie wychylał się, a wręcz skrywał w kącie. Był obserwatorem, ona gwiazdą. Gdy w pierwszej klasie zaciągnął ją między drzewa omal nie zsikała się w majtki. Z czasem przywykła do tej głuszy, ale żeby móc powiedzieć że sprawiało jej to przyjemność? Eh. Nie. Między innymi dlatego się cieszyła, że Hermiona pojawiła się w życiu Teodora. Gryfonka dzięki ślizgonowi zafascynował Zakazany Las, potrafiła z nim prowadzić poważne rozmowy. Były podobne, a zarazem takie różne. Nie zazdrościła im już tej przyjaźni, jak na początku. Może to przez tą magię stali się sobie w tak krótkim czasie bliscy? Nie.. była pewna, że więź okazała się miłą niespodzianką, kolejną wspólną cechą między tą dwójką.

-Nie jestem tego pewien – przerwał jej monolog myśli, prowadząc już do ogromnych drzwi szkoły. Minęła ich szczupła gryfonka, która wpięła w blond włosy jakieś kolorowe kamyczki. W podskokach przeszła dalej, mrucząc coś o nerglach czy innym cudactwie. Lucy? Albo Lara?

-A ja tak. – stanęła przy rozwidleniu, uśmiechając się do przyjaciela z czułością. –Dla tych których kochasz zrobiłbyś wszystko, Teoś. Wiem, bo nie raz to pokazałeś.
-Kocham cię, Ast – przewrócił oczami, kiedy wspięła się na palce by pocałować jego policzek. Robiła tak od czwartego roku życia. –Poucz się Transmutacji, okey?
-Okey – zaczęła zbiegać po schodach, wciągając znajomy zapach lochów. To było takie proste. Ona i on. Astoria i Teodor kontra cały świat. Tak było, jest i będzie.

-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.--.-.-.-.-.-.-.-.-.-..-.-.

Teodor minął obraz przedstawiający piękną kobietę. Musiał się aż zatrzymać by przyjrzeć subtelnym pociągnięciom pędzla. Zignorował zaczepkę innych lokatorów ram, skupiając się całkowicie na przedstawionej damie. Długi włosy wiły się na jej plecach, opadając na plecy. W sumie mogła to być też dziewczynka. Nie wiedział, bo postać siedziała do niego tyłem. Nieruchomo wpatrywała się w jezioro, które niewyraźnie odbijało jej twarz. Promienie słońca idealnie zgrywały się z ruchem fal, liście na drzewach wręcz szumiały. Obraz był piękny. Melancholijny, spokojny. I nieruchomy.

-Fabian – przeczytał autora dzieła, zastanawiając się kim był ten człowiek. Odszedł powoli, kierując się do znanych mu drzwi. Mruknął hasło, stając oniemiały w przejściu. Cały salon zniknął pod warstwą ubrań. Na sofie rozłożone były sukienki, na fotelach spódnice, a wszędzie indziej spodnie oraz bluzki. Na samym środku, przed wielkim lustrem, stały dwie sprawczynie. Rozmawiały z entuzjazmem, wybuchając co parę chwil śmiechem.

-A może to, Pan? – prefekt podniosła fioletowy top, odrzucając go po namyśle.
-Nie moje kolory. – Teodor uniósł brwi, powoli poznając koleżankę. Parkinson zrobiła piruet, wprawiając sukienkę w ruch. -Mogę przymierzyć te buty?
-Jasne, chcesz jeszcze herbaty? – Hermiona przeskoczyła przez rozłożone baletki, zauważając obecność przyjaciela. –Hej, Teo. Jak tam sesja?
-Udana – krótko odpowiedział, odrzucając chęć spytania skąd wiedziała gdzie był. –A jak.. przebieranki?
-Udane – odgryzła się dziewczyna, wyciągając jeszcze trzeci kubek. Odebrał od niej naczynie, sadowiąc się na fotelu po zrzuceniu z niego swetrów –Sowa do Ciebie przyszła.
-Masz za małe stopy – Pansy zrzuciła uwierające buty, obrzucając przy tym Notta kąśliwym uśmiechem –Czy księżniczka Astoria nie przeziębi się na tym mrozie?

-A czy Malfoy i Zabini nie będą się o Ciebie martwić? – udał zatroskanego, jednocześnie zerkając na leżący list.
-Ej, spokojnie – Hermiona zmroziła ich wzrokiem, zbierając niektóre ubrania –Możecie się kłócić, ale nie tutaj. Nie przy mnie, jasne?

Teodor skinął głową, sięgając po kopertę i wychodząc bez słowa z pokoju. Pansy natomiast zrobiła niewinną minkę, zdejmując ostrożnie turkusowy strój. Posprzątały cały bałagan bez użycia różdżki rozmawiając o niczym szczególnym. Hermiona opowiedziała o Aryi i jej obsesji na punkcie zakupów. Sama zbytnio nie miała pojęcia o co w tym wszystkim chodzi, a te wszystkie ubrania są w jej posiadaniu za sprawką przyjaciółki.
-Roser? – Pansy podkuliła nogi, opierając brodę na kolanie. –Czy to Roser od TYCH Roserów?
-TYCH? – Hermiona zachichotała wsuwając do ust czekoladowego cukierka. –Arya jest córką Martina i Elsy Roserów.
-Zastępca burmistrza Londynu? Martin Roser? – Parkinson syknęła z zaskoczenia, wsuwając do ust wskazujący palec –Wow. Wie o magii?
-Tak – przyznała po chwili wahania gryfonka, sięgając po kolejną słodkość –Wie o Hogwartcie, czarodziejach. Ale nie o Harry’m, znaczy zna go dobrze, ale nie wie o jego .. sławie?
Pansy skinęła głową na znak, że rozumie. Obie umilkły na moment pogrążone w swoich myślach. Hermiona przymknęła powieki, chłonąc ciepło od ogniska. Płomienie strzelały iskry, paląc powoli drewienka. Oparła stopy o uda Pansy, która wpatrywała się w kominek. Czarne włosy opadały na jej zarumienione policzki. W granatowym sweterku, legginsach i puchowych skarpetach wyglądała ślicznie. Ogień odbijał się w jej oczach, zasnutych delikatną mgiełką zamyślenia.
-Idę po torbę, przebrać się, siusiu i zaraz wracam – ogłosiła w końcu, tłumacząc że już późno. Zniknęła na schodach, zostawiając gryfonką w salonie. Hermiona podniosła się, zbierając kubki i odnosząc je do kuchni. Delikatne stukanie oderwało ją od zmywania, natarczywie domagając się reakcji.

-Nie jestem głucha – powiedziała zamiast przywitania, odruchowo dostając palpitacji serca. Nie rozumiała czemu jej własne serca postanowiło ją zdradzić. Czuła ciepło na policzkach, motyle w brzuchach i obrzydzenie na samą myśl o tym. –Co?

-Mi też Cię miło widzieć, Granger – szare, niczym burzowe niebo, oczy spoczęły na niej z rozbrajającą szczerością –Szukam Pan, jest tu?

-Jest – przyznała, uchylając szerzej drzwi. Ślizgon przeszedł obok niej, ocierając się ramieniem o jej ramię. Zamknęła wejście, kierując się do zmywaka. –Zawsze jej tak pilnujesz?
-Jest moją przyjaciółką – powiedział to tonem, który miał wszystko tłumaczyć. Oparł się biodrem o blat, unosząc brew na widok jej pracy. –Nie lepiej użyć różdżki?
-Małe rzeczy można robić samemu, Malfoy – mruknęła, rzucając w niego ścierką. Nie mogła się powstrzymać od uśmiechu pełnego wyższości. –Możesz wycierać.
-Dobra – wzruszył ramionami, odbierając pierwszy kubek. Zagryzła wargi, niepewna co dalej. Sekundę temu dałaby sobie rękę uciąć, że ją wyśmieje bądź skrytykuje. Ostrożnie podała mu kolejną szklankę, niechcący stykając palce z jego. Uniosła wzrok napotykając znów te dziwne oczy. Ni to niebieskie, ni to szare. Lśniły jak dwa księżyce, hipnotyzowały. Kiedy się do niej uśmiechnął, a jego tęczówki błysnęły, poczuła się jakby ktoś dołożył drewna do kominka. Nagłe ciepło zalazło jej ciało, a policzki zaczęły palić. Szybko puściła naczynie, pochylając się nad umywalką.

-Em, co.. – zacięła się niepewna co powiedzieć dalej. Nie miała pomysłu na temat pogawędki albo chociaż jakiegoś docinku. Istna pustka. –U ciebie? Co u ciebie?
-W porządku – spojrzał na nią rozbawiony i zaciekawiony, przekrzywiając głowę na bok –A u Ciebie?

-Też. – pokiwała energicznie głową, zaciskając mocniej dłoń na naczyniu. –To niezręczna sytuacja, Malfoy. My.. nie umiemy rozmawiać ze sobą.

-Nigdy nie próbowaliśmy – zaprotestował, śmiejąc się gorzko –Pewnie to moja wina. Przynajmniej w większości.
-W większości? – prychnęła, czując wreszcie coś innego oprócz pustki. Złość. –To TY Malfoy jesteś temu winny. W całości!
-Bez przesady. Może ¾ to moja wina, ale reszta to Twoja sprawka – również się zirytował, przewracając oczami –Mogłaś nie odpowiadać na moje złośliwości.
-Mogłeś ich nie mówić, durniu – warknęła, stawiając z hukiem przed nim kubek. Złapała ostatnią szklankę, starając się uspokoić.

-Mogłaś nie reagować – uniósł brew, niemal złośliwie się uśmiechając. Spojrzała na niego zaskoczona własną wściekłością. I reakcją na widok chłopaka, który miał rozczochrane włosy oraz szelmowski wyraz twarzy. Zacisnęła ze złością rękę na kubku, obracając się w jego stronę i niechcący rozlewając wodę z pianą.
-Jesteś dupkiem, Malfoy – krzyknęła, zamykając korki od wody. Wściekła uderzyła ręką o blat, zbijając kruche naczynie. Zamrugała zaskoczona na widok rozbitej filiżanki. Wypuściła z sykiem powietrze, powoli trawiąc sytuację. Malfoy drgnął, jakby obudzony ze snu. Odstawił wycierany kubek, podchodząc do niej w dwóch krokach. Położyć delikatnie swoją dłoń na jej, ostrożnie odrywając palec po palcu od chłodnego szkła. Ich oczom ukazały się ranki na wewnętrznej stronie ręki dziewczyny. Krew pobrudziła ściereczkę, powoli się rozprzestrzeniając.
-Brawo – mruknął pod nosem, łapiąc ją za łokieć i prowadząc w stronę łazienki przy salonie. Jednym szybkim ruchem posadził ją na blacie, otwierając szafeczkę w poszukiwaniu apteczki. Wrócił z bandażami, plastrami, watą, gazą i wodą utlenioną. Hermionie wydawało to się lekką przesadą, ale postanowiła milczeć zaskoczona nagłym pieczeniem ranek. Na dodatek chciała się przekonać, co będzie dalej.

-Okey, teraz trochę zapiecze – ostrzegł ją Draco, zabierając się do oczyszczania ranek. Miał rację, chwilę później musiała głęboko odetchnąć, bo łzy stanęły w jej oczach. Pozwoliła mu jednak działać dalej, nie poruszając się o milimetr. Malfoy niemal z czułością trzymał jej dłoń, powoli usuwając drobne okruchy szkła. Prawie wybuchła śmiechem, czując się jak mała dziewczynka, która potyka się o swoje nogi.
-Jestem idiotką – przyznała, mając na myśli swoje zachowanie. Kto normalny wali szklanką w blat? Draco uśmiechnął się do siebie, nic nie mówiąc. Pracował delikatnie, nie chcąc sprawić gryfonce bólu. Hermiona w myślach podziwiała jego cierpliwość, a jego dotyk sprawiał jej niemal przyjemność. Kłującą, ale dziwnie pobudzającą. Nie podnosił wzroku do momentu, gdy uniósł buteleczkę z wodą utlenioną.

-Co to za krzyki? – Pansy stanęła w łazience, otwierając ze zdumienia buzię. –Salazarze, co się stało?
-Nic, Pan. Hermiona niechcący się skaleczyła – wytłumaczył ślizgon, polewając waciki specyfikiem. Parkinson zacisnęła usta, starając się zakryć uśmiech. Powiedziała, że zaczeka w salonie, skacząc w myślach z radości na widok tej dwójki. Nie żeby coś, ale trzymała kciuki za Smoka. Każdy zasługuje na szanse.
Prefekt wciągnęła głośno powietrze, gdy chłopak przetarł jej skaleczenia wacikiem. Szarooki uniósł wzrok, nie zwalniając jednak uchwytu. Zamiast tego nachylił się by podmuchać niczym jej matka, kiedy Hermiona była mała. Właśnie wtedy dziewczyna zobaczyła go po raz pierwszy w innym świetle. Nie był już tylko Malfoyem – tym nieznośnym draniem, ani Malfoyem – jestem pępkiem świata, wszyscy mnie kochają. Teraz był Draco, który w tym czułym momencie wzbudził w niej ciepłe uczucia. Kiedy skończył i delikatnie nałożył maść oraz plastry, przekrzywił głowę krytycznie na bok.

-Hmm, jak nowe – ocenił swoją pracę, ignorując jej niedowierzającą minę. Plastry nachodziły na siebie by nakryć każdą małą rankę, a było ich około dziesięciu.
-Jak nowe? To chyba za dużo powiedziane – zauważyła, przyglądając się jak sprząta zakrwawione waciki. –Ale nieźle.

-Nieźle? – złapał ją znów za nadgarstek, pochylając bardziej nad blatem. Hermiona przestała oddychać, kiedy jej kolana oparły się na jego udach. Męskie perfumy otumaniły ją, przyciągając do właściciela. –Uważam, że poszło mi świetnie. Byłyby normalne gdybyś nie rzucała szklankami.
-Nie rzucałabym, gdybyś mnie nie wkurzał – parsknęła, zsuwając się z blatu. Uniosła głowę, zerkając na przystojną twarz ślizgona. –Pansy czeka.
Wyszli do salonu, zastając tam Parkinson przeglądającą jakieś czasopismo. Ślizgonka uśmiechnęła się do nich, oglądając dłoń gryfonki. Pochwaliła przyjaciela, a potem mocno uściskała nową znajomą. Po dziesięciu minutach zniknęli w ciemnym korytarzu, zagłuszając ciszę swoimi głosami. Hermiona niemal z ulgą, oparła się o drzwi. To był długi i męczący dzień. Z trudem weszła po schodach, wsuwając się do pokoju Teodora. Chłopak spał skulony na łóżku z otwartą książką na piersi. Prefekt po cichu zabrała tomisko, wkładając zakładkę oraz kładąc lekturę na etażerce. Przykryła przyjaciela kocem, odruchowo odgarniając mu włosy z oczu.

-Dobranoc, Teo – wyszeptała, zgaszając światło i przechodząc do siebie. Położyła się wycieńczona na łóżku, czytając po raz setny list Aryi. Zaczęła pisać odpowiedź, z przyjemnością odrywając się od swojego świata i zanurzając w życiu przyjaciółki. Z wybiciem północy odłożyła pióro, wkładając list do książki. Poprosi jutro Harry’ego o pożyczenie Hedwigi. Położyła się na łóżku, z przyjemnością spoglądając za okno. Ciemne chmury zasłaniały księżyc sunąc po niebie. Dotknęła plastrów mimochodem wspominając skoncentrowaną minę Dracona. Przekręciła się na drugi bok, krzywiąc do siebie.

-Jesteś beznadziejna, Granger – napominała siebie, jednocześnie na ślepo szukając biurka. Zapaliła lamkę, pisząc krótki liścik. Machnęła różdżką, zagryzając ze zdenerwowania policzek. Po pięciu minutach wróciła do łóżka, czując niemiły ból brzucha. I po co jej to było? Odpowiedź przyszła minutę później, przypominając powód oraz rozluźniając skurcz brzuszka.


Dziękuję, Malfoy. Nie powinnam się tak wkurzać, więc masz rację ta ¼ to moja wina. H.G.


Wiem, Granger, wiem. A teraz już śpij, miałaś ciężki dzień.”

Ale to podpis wzbudził w niej nową falę emocji. Nie Malfoy. Nie D.M.

Po prostu Draco.




Heej,
mam zasięg! chwilowy, ale wystarczający by wstawić nowy post :D w rekompensacji długi rozdział, mam nadzieję że się spodoba. Mi szczególnie spodobała się końcówka.
Pozdrawiam i znikam,
Lupi♥

Verrsace, postanowiłam odpowiedzieć Tobie tu, bo może ktoś też się nad tym zastanawia.
"Czemu Nott nie chcial by przyjaźni?"
Nie chodzi mi, że Teodor nie chciałby tego. Tylko, że się obawia. Hermiona też. Wyobrażasz sobie życie ze świadomością, że ktoś może znać cię na wylot. każdy sekret, każdą myśl? Wydaję mi się, że trudno być z kimś całkowicie szczerym, nie? Każdy ma jakiś sekret, którym nie podzieli się z rodzicem, bratem, siostrą a nawet przyjacielem. A Hermiona i Teodor nie mają wyjścia. Kiedy więź się pogłębi przejrzą całe swoje umysły. myśli. wspomnienia. A może ktoś z nich ma coś do ukrycia ? ;)

 

15 komentarzy:

  1. boski! <3 cała ta akcja przy stole a potem z tym opatrywaniem ran... ajfkrfjodkcnsdjfjkrgpfpqndkrojrockspanxornfxmwpepqkdfis *-* <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak bardzo Ci dziękuję za każdy komentarz *.*
      Krótki czy długie, to one motywują do pisanie :3

      Dziękuję<3

      Usuń
  2. Ooo ale jestem fejmem <3 Dzisiaj przeczytam. :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak, jak obiecałam, jestem. Szczerze mówiąc nie przepadam za Dramione, ale Twoje opisy mnie ujęły. Takie lekkie i niewymuszone, jakby pisanie nie sprawiało Ci żadnego problemu.
    Akcja przy stole zaskakująca. W ogóle to, że oni tak dobrze traktują Hermionę jest niesamowite. Oczywiście Draco wygrywa, uwielbiam go, jest boski i chcę go tu i teraz! Ja mogę nawet codziennie tłuc przy nim szklanki ;)
    pozdrawiam
    http://utkana-z-wiatru.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :D Jesteś chyba pierwszą osobą, która napisała że podobają jej się moje opisy!<33 To wiele dla mnie znaczy, bo chociaż je piszę, to zawsze nie jestem pewna czy przynudzam ;)
      Pozdrawiam cieplutko,
      Lupi♥

      Usuń
  4. Świetny rozdział :) Właśnie nadrobiłam moje ogromne zaległości ( czyt. wszystkie rozdziały ;) ) i cieszę się, że trafiłam na twojego bloga :) Bardzo fajne i ciekawe opowiadanie :) Fajny pomysł z więzią Notta i Hermiony :) I tylko trochę denerują mnie te skróty ;) spokojnie można napisać Pokój Wspólny itp ;)

    A w wolnym czasie zapraszam na moje pierwsze opowiadanie dramione :) http://dramione-never-forget-you.blogspot.com/

    Czekam na kolejny rozdział :) Życzę weny i pozdrawiam!

    Maggie Z.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się w takim razie, że skomentowałaś :D Nawet nie jestem pewna czy licznik kłamie, bo komentarzy mało :< Ale takie są początki, co nie? Poprawię się i skróty znikną, dzięki za zwrócenie uwagi. Nawet tego nie zauważam pisząc, ale to może być frustrujące przy czytaniu.
      Na pewno wpadnę :D
      Pozdrawiam,
      Lupi♥

      Usuń
  5. Wreszcie wrocilas wiec moge dodac komentarz xd nie chcialo mi sie jak ciebie nie bylo... Nie wiem czemu xd
    Podobal mi sie ten rozdzial PLOOOTKARA? Love it Love it. Ale Blair ma byc z Chuckiem, Serena z Danem, a Nate... W sumie lubilam go z Sage. <3
    Podoba mi sie ze Astoria wciaz jest ta "ksiezniczka", jedyńie Pansy za malo denerwuje Draco.
    ZAKOCHALAM SIE Z TYM KAWALKU O TYM ZE STWORZENIA Z ZAKAZANEGO LASU NIKOGO W NIM NIE CHCA POZA TEODOREM. <3 So fucking cute.
    postac Aryyyyji jezu jak to odmienic. Spodobala mi sie strasznie. Szkoda ze jest mugolem tak by zabawnie bylo miec ja w Hogwarcie <3 Ten list byl strasznie smieszny.
    Kolejne pytanie. Jak Teodor wszedl do dormitorium Hermiony i do jej pokoju. Ona mieszkala z kims chyba.... A NIEEE TO CHYBA TO DORMITORIUM PREFEKTOW TAK?
    Śniadanie rowniez bylo urocze ale wydaje mi sie że Miona spedza za malo czasu z gryfonami :c sad. Powinna chyba czesciej troche. Lubie Astorie w twoim opowiadaniu wciaz jest dumna i pewna siebie...
    pansy i ciuchy z mugolskiego sklepu? Takie WHAT? Xd hahahahah dziwie sie caly czas ze jest az tak malo irytujaca. zawsze sie kleila do Malfoya.
    Kochany DRACO MALFOY <3 Hahaha dziesięc plasterków xd a te listy pod koniec? Aaaaa rozplywam sie xd
    -Verrsace
    Theeternalexile.błogspot.com
    Zapraszam na nowy rozdzial.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam pojęcia jak mogłam pominąć taki cudny komentarz *.*
      Verrsace sprawiasz, że aż chcę mi się pisać i pisać i pisać, bo zawsze mogłabym czytać tyle miłych słów. I to od kogo? Ciebie :3
      Hahah, Plotkara.. szaaa..
      Prawie dobrze odmieniałaś "Aryi" - takie dziwne imie, ale jednej z moich ulubionych bohaterek z GoT!
      Tak, dormitorium perfektów. Mają wspólne mieszkanie: salon, łazienkę, aneks kuchenny i dwie sypialnie :3
      Pansy bardzo lubię i dlatego nie będzie takim mopsem xD
      Nie wiem co jeszcze dodać, bo jaram się moim nowym nagłówkiem - zrobionym przez Ciebie :D
      Ściska,
      L.♥

      Usuń
  6. To niesprawiedliwe, usunęli mi taki ładny komentarz, więc przepraszam, ale teraz będzie krótko.
    Śniadanie! Mały przekręty Zabiniego skończył się akceptacją że strony Astorii, to musiał być niemały szok.
    A ten list? Świetny, choć mi od razu kojarze sie PLL, a nie Plotkara. Bo kim jest A? Liczę że Arya pojawi sie w opowiadaniu.
    Jednak tu króluje Pansy. Eliksiry i przebieranki ti doskonały pomysł, brakowało mi jej, i pokazana jej druga twarz.
    Koncowka? Jak zawsze u ciebie nieziemska. Draco tak bardzo się troszczy, te wszystkie plasterki... Jak widać czuje do niej wiele, a kiedy ona to zauważy? Czekam z niecierpliwością na ten moment.
    Do końca nadrobienia jutro (mam nadzieję).
    Do napisania,
    Croy

    OdpowiedzUsuń
  7. PO PROSTU DRACO ♥
    Umarlam!
    Dziewczyno wynioslas mnie pod niebo!
    Podoba mi się to, że Hermiona zaczyna zaprzyjaźniac się ze slizgonkami.
    Dodatkowo, rozwalił mnie Harry oglądający Plotkare XD
    List od Aryi cały świetny, już ją lubię!
    Jeden z lepszych rozdziałów jednak największy plus masz u mnie za końcówkę. W końcu trochę dramione!
    Czytam dalej ♥

    OdpowiedzUsuń
  8. OMG! Jakie to było cudne, kiedy on jej tę rękę opatrywał i te liściki *.*
    Omomomomoom <33
    Lecę dalej <33

    OdpowiedzUsuń
  9. Wybacz! Ostatnio nie komentowałam szkoła mnie przeciąża :C Ale wróciła i wytrwale czyta dalej! :3 Po prostu KOCHAM te więzi między Herm a Ślizgonami! ^^ Przez niemal cały rozdział, uśmiechałam się do siebie! <3

    OdpowiedzUsuń