Ciemne chmury pokrywały całe niebo, a przerażające pioruny od czasu do czasu oświetlały otoczenie. W czasie błysku światła można było zobaczyć zarys potężnego zamku, który był otoczony mrocznym lasem i szarym jeziorem. Deszcz bębnił głośno o szyby. Coraz więcej kałuż pojawiało się na prawie niewidocznych błoniach. Silny wiatr porywał kolorowe liście i gałązki, podrzucał je i upuszczał. Burza szalała z takim zapamiętaniem, jakby już nigdy nie miała się skończyć. Zazwyczaj głośne i pełne życia korytarze, były opuszczone. Ciemne przejścia Hogwartu nie zachęcały do spacerowania. Postacie z obrazów zgromadziły się w jednym miejscu. Jednakże, na piątym piętrze dało się słyszeć tupot stóp.
- Blaise, nie wierzę.
Naprawdę? – zachichotał nastolatek, widocznie nabijając z kolegi.
- Daj mi spokój.. –
wymamrotał w odpowiedzi chłopak.
- Ale stary,
spodziewałbym się każdej innej dziewczyny, ale ona? Wiesz, że masz problem
chyba z samym sobą? – kpił dalej w najlepsze jasnowłosy uczeń, uśmiechając
szeroko.
- Tak, tak.. mówisz to
już z enty raz! Nie jesteś dobrym wsparciem, wiesz?
- Hahahah, taak.. ja
rozumiem, jakby to była no nie wiem, nawet ..
- Zamknij się!
- Okey, hahah, wyluzuj.
- Cicho! Słyszysz?
Kroki ucichły, a głosy
zamilkły. Dwoje przyjaciół zatrzymało się i wsłuchało w ciszę. I słychać było.
Jeśli się przymknęło oczy i skupiło, dało się słyszeć cichy szloch. Jeden z
młodych czarodziei bez zastanowienia ruszył w stronę opuszczonej klasy, z
której to wydobywał się cichy płacz. Sala była pogrążona w mroku, kurz unosił
się w powietrzu, a ciche skrzypnięcie otwieranych drzwi zmąciło spokój
pomieszczenia.
- Lumos.
W jasnym świetle
różdżki, Blaise z przyjacielem zobaczyli zwiniętą w kłębek dziewczynę. Jej
rude, ogniste włosy zasłaniały twarz, a całe ciało trzęsło się z zimna.
- Weasley?! – Zabini
spodziewał się każdego, oprócz tej jak mu się zdawało twardej Wiewióry. Draco z
przerażeniem zobaczył na udach rudowłosej ślady krwi. Bez zastanowienia
podszedł do tej małej osóbki i przykrył ją swoją bluzą. Później z
delikatnością, którą sam siebie zaskoczył podniósł Ginny i spojrzał na
przyjaciela.
- No Zabini! Chodź, bo
w tej ciemności prędzej się zabiję niż w trafię do Pomfrey.
Blaise
ze słabym uśmiechem, ruszył za przyjacielem oświetlając mu drogę różdżką.
-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.
Pod drugiej stronie
zamku, w przytulnym, okrągłym pomieszczeniu, w którym było wiele foteli i
stolików, a w kominku buchał wesoło ogień siedziała gromada roześmianych
Gryfonów. Niektórzy w skupieniu grali w szachy, inni w eksplodującego durnia, a
jeszcze inni z kubkami gorącej czekolady siadali z przyjaciółmi i gawędzili.
Ten miły nastrój udzielił się również młodej dziewczynie. Jej brązowe loki
opadały swobodnie na ramiona, okalając jej twarz. Czekoladowe, ciepłe tęczówki
z rozbawieniem wpatrywały się w jej towarzysza. Mały nosek marszczył się
zabawnie, a delikatne, malinowe wargi układały się w uroczym uśmiechu. Nie
jeden mężczyzna z zachwytem spoglądał na tą Gryfonkę, czego ona w ogóle nie
zauważała. Druga połowa płci brzydkiej z zazdrością patrzyła na towarzysza
dziewczyny. Jednakże on również tego nie zauważał, skupiony całkowicie na
czekoladowookiej. Zazdrość pozostałych Gryfonów była absurdalna, ponieważ każdy
z czarodziejów, jak i czarownic widziało, że tych dwoje nie łączy nic poza
miłością najczystszą, miłością siostrzaną. Każdy Hogwartczyk czy to
pierwszoroczniak, czy siódmoklasista znał tych dwoje. Chłopak o intensywnie
zielonych oczach i rozwianymi czarnym włosami, nigdy nie rozstawał się z gryfonką
odznaczającą się burzą loków. Harry Potter i Hermiona Granger. Dwoje oddanych
przyjaciół, rodzeństwo bez więzów krwi, Złote Dziecko i Kujonka Hogwartu. I
właśnie ta dwójka zajmowała jeden z foteli stojących obok okna, podziwiając
pioruny. Każdy inny siadał jak najdalej, ale oni byli zafascynowani mocą żywiołu.
Nie bali się, bo mieli siebie obok. Harry w wymiętej, bordowej bluzie i
czarnych dżinsach z uśmiechem opowiadał coś przyjaciółce. Nagle TRZASK!
Przerażająca błyskawica przecięła niebo. Miona ze strachu aż się wzdrygnęła.
Opatuliła się szczelniej swetrem, a kolana podciągnęła pod brodę.
- Harry, wiesz coś
nowego? - spytała cichym, melodyjnym głosem. Uśmiech od razu zszedł z twarzy
Wybrańca, a Granger zaczęła żałować zadanego pytania.
- Powiedzmy, że
dowiedziałem się czegoś nowego. Ale opowiem Tobie wszystko później, Miona. Nie
chcę denerwować Rona.
No właśnie. Kogoś tu
brakowało. Piegowaty zmienił się jednak ostatnio. Nigdy nie był zżyty tak, jak
Harry i Hermiona. Otoczony licznym rodzeństwem, nie czuł potrzeby bliskości
przyjaciół. Nie potrafił obdarzyć ich taką miłością, jak siebie tamta dwójka.
Potter, który miał ciężkie dzieciństwo wręcz z wdzięcznością przyjął przyjaźń
Hermiony. Ona z domu pełnego ciepła, niemająca przyjaciela, który wytrzymywałby
jej żądze nauki, z radością spędzała każdą chwilę z Wybrańcem. Przez siedem lat
nauczyli się wytrzymywać ze sobą.
- I Ronowi- szepnęła.
- Taak, i Ronowi.
Między nimi zapadła
cisza, ale nie pełna napięcia, tylko kojąca i trochę smutna.
On i ona rozmyślali teraz o rudowłosym chłopaku, który po śmierci Freda całkowicie
się od nich odciął. Zmienił się. Już się nie uśmiechał, nie był taki głośny.
Nie, teraz był cieniem dawnego siebie. Wzrokiem pełnym wyrzutu spoglądał na
nich. Nagle w przejściu do Pokoju Wspólnego Gryfonów pojawiła się wysoka
kobieta ze srogą miną.
- Potter i panna
Granger, proszę za mną - powiedziała i nie patrząc, czy podopieczni się
posłuchali wyszła na ciemny korytarz. Harry z Mioną wymienili się spojrzeniami
i z obawami ruszyli za opiekunką domu lwa. W ciszy, tym razem pełnej napięcia
szli z profesor McGonagall mrocznym przejściami. Tutaj słychać było echo
grzmotów, a powietrze było chłodniejsze. Hermionie aż ciarki przeszły.
Odruchowo sięgnęła po rękę przyjaciela, która tak jak jej była zimna. Ich kroki
dudniły w rytm jej serca, a w głowie układała najgorsze scenariusze. Gdy
rozpoznała miejsce, dokąd zmierzali, z przerażeniem nabrała powietrza. Czuła na
sobie przenikliwy wzrok przyjaciela, ale była zbyt oszołomiona by mu wyjaśnić
swoje zachowanie.
- Pani profesor, co się
stało? – w ogłuszającej ciszy, jej głos był głośny, za głośny.
- Panna Weasley.. Pannie
Weasley zdarzył się wypadek - powiedziała nauczycielka ze smutkiem.
- Ginny?! Co się stało?
Czy to, czy to Voldemort? - spytał Harry, a niebezpieczne błyski pojawiły się w
jego przerażonych, zielonych tęczówkach. Voldemort … Miona zadrżała, a na
karcące spojrzenie przyjaciela, spuściła wzrok. To przecież nie jej wina, że to
jedno słowo, w ciemnym, cichym korytarzu, kiedy burza hula za oknem zabrzmiało
tak źle. Bała się, ale nie o siebie. Bała się o Harry’ego. Jej rozmyślenia
przerwał dźwięk kroków. Ze zdumieniem zobaczyła, że w świetle różdżki
nauczycielki pojawiają się dwie sylwetki. Z postury wynikało, że to mężczyźni i
to dobrze zbudowani. Wyższy miał roztrzepane jasne włosy, opierał się o ścianę.
Dłonie miał zaplecione na klatce piersiowej. Czarne spodnie miały postrzępione
nogawki, tego samego kolory luźny sweter podkreślał srebrzyste oczy blondyna.
Obok niego stał szatyn, w zielonej koszuli i zwykłych dżinsach. Czarne włosy
zazwyczaj ułożone w niechlujną fryzurę, opadały mu na brązowe oczy, które
przyglądały się nadchodzącym. Draco Malfoy i Blaise Zabini. Jeden platynowy, a
drugi czarny. Jeden blady, a drugi opalony. Tacy różni, a jednocześnie tacy
sami. Dwaj najprzystojniejsi uczniowie Hogwartu. Hermiona patrzyła na nich w
zdumieniu, a kiedy jej wzrok skrzyżował się ze wzrokiem Blaise zobaczyła tam
złość. Lekko przestraszona mocniej ścisnęła rękę kolejnego z przystojniaków
szkoły.
- Czy to oni
spowodowali ten wypadek? - wściekłość w głosie Gryfona była wręcz namacalna.
- Nie, Potter. To my ją
znaleźliśmy, to my ją tu przyprowadziliśmy! - Malfoy wycedził przez zaciśnięte
zęby, przeciągając lekko sylaby.
- Daj spokój, Draco -
mruknął Zabini, a jego wzrok skierował się na nauczycielkę - Możemy już iść?
- Tak, panie Zabini.
Możecie wrócić do lochów - z roztargnieniem powiedziała dyrektorka i otworzyła
drzwi do skrzydła szpitalnego. Harry pociągnął dziewczynę za sobą. Mijając się
ze Ślizgonami, z zaskoczeniem zobaczyła, że Blaise patrzy na nią już nie ze
złością, ale ze smutkiem i współczuciem. W skrzydle szpitalnym było ciemno, a
przy czterech łóżkach paliła się lampka. Jedno z posłań było zasłonięte
parawanem i właśnie w tamtym kierunku przyjaciele zmierzali. Kiedy Hermiona
zobaczyła osobę leżącą w pierwszej chwili nigdy by nie rozpoznała w niej
przyjaciółkę. Pacjentka miała sińce pod oczami i szarą, obitą twarz. Jej lewa
ręka była zabandażowana.
- Co jej się stało? -
spytał roztrzęsionym głosem zielonooki.
- I w tym problem, że
nie wiemy, panie Potter - powiedziała profesorka.
- Skąd wiadomo, że to
nie robota tamtej dwójki?
- To nie wina
Ślizgonów, Harry - powiedziała Hermiona, zdziwiona pewnością swojego głosu.
Przyjaciel popatrzył na nią i delikatnie ścisnął jej dłoń. Oboje wiedzieli, że
„szósty zmysł” Miony
zawsze ma rację.
- Możecie tu chwilę
zostać, a widzieliście może gdzieś pana Weasleya?
- Nie, pani profesor.
Ale jak go spotkamy to od razu zdamy mu relację - powiedziała Hermiona głosem
Prefekta Naczelnego.
- Dziękuję, panno
Granger. Dobranoc - i nie czekając na odpowiedź wyszła z Sali.
Harry usiadł na krześle obok Ginny i złapał ją za rękę, a Miona oparła się o
łóżko. Siedzieli przy przyjaciółce do późna. Kiedy pielęgniarka ich zobaczyła,
nie znoszącym głosem sprzeciwu wyrzuciła ich z sali. Wracali do wieży w ciszy,
a po dotarciu pożegnali się uściskiem i ruszyli do pokoi. Tam od razu zasnęli.
-.-.
Kap, kap, kap.. cichy dźwięk obudził Gryfonkę. Leżała jeszcze na chwilę w łóżku, kiedy wspomnienia z dnia wczorajszego wróciły. Szybko ruszyła do łazienki, a po ciepłym prysznicu udała się w stronę Pokoju Wspólnego. Zastała tam Wybrańca siedzącego w tym samym fotelu, ich fotelu.
- Ron nie wrócił na noc - powiedział, gdy zauważył obecność przyjaciółki. Ta tylko skinęła głową i ruszyła w stronę wyjścia. Widziała, że Harry chce zostać sam, potrafiła to rozpoznać. Poszła odwiedzić Gin. W skrzydle szpitalnym powitał ją zapach lekarstw. Większość pacjentów jeszcze spała. Z lekkim strachem obeszła parawan, a tam zobaczyła ją. Siedziała na łóżku popijając herbatę z fioletowego kubka. Na widok Miony uśmiechnęła się słabo i przymknęła oczy. Granger bez słowa podeszła do posłania i splotła swoją dłoń z Weasley.
- Co się stało, Gin?
- Nie wiem - cichy
szept i wzruszenie ramion.
- Ginny, ja.. Jak się
czujesz?
- Głupie pytanie,
Miona. Nie najgorzej.
- Bałam się. Ja i Harry
odchodziliśmy od zmysłów - panna Granger przyglądała się szarawej twarzy
przyjaciółki. Ona otworzyła oczy i z wielką uwagą patrzyła na ich splecione
dłonie. Lekko ścisnęła, a po chwili z oczy leciały jej łzy. Hermiona lekko
przestraszona wyjęła kubek z drżącej dłoni i usiadła obok, obejmując jej
trzęsące się ramiona.
-Miona, ja.. ja..nie
chciałam naprawdę.. ale on był silniejszy.. krzyczałam, ale nikogo nie było.. –
płacząc Ginny wtuliła się w Gryfonkę.
- Gin, czy ty..-
Siódmoklasistka z uwagą spojrzała w te przestraszone oczy i zrozumiała -Merlinie,
Ginny. Kto?
- Nie wiem, nie
pamiętam – zachrypniętym głosem odpowiedziała Ginny - Potem, potem pamiętam
tylko przebłyski niosącego mnie tu Malfoya i głos Zabiniego. Nie chcę już o tym
mówić. Nie chcę już pamiętać. Obiecaj NIKOMU nie powiesz, nawet Harry’emu albo
Ronowi.
- Obiecuję - szepnęła
Miona, a gdy poczuła kolejne łzy przyjaciółki zaczęła nucić cicho melodię. Po
dziesięciu minutach, może godzinie szloch umilkł, a głowa jej przyjaciółki
opadła na poduszki. Hermiona delikatnie wyplątała się z uścisku i najciszej jak
potrafiła wyszła z Sali pani Pomfrey. Za drzwiami zobaczyła dwóch chłopaków,
którzy patrzyli na nią z zaskoczeniem.
- Co u niej? - przerwał
ciszę głos Zabiniego.
- Nie najgorzej -
powiedziała ostrożnie, wsuwając dłonie do kieszeni szaty.
- Pamięta? - spytał
drugi z przyjaciół.
- Nie - przyjrzała się
im i po tylu wydarzeniach wezbrała w niej złość –A nawet, jeśli to nie powinno
was to obchodzić!
- Daj spokój Granger,
to MY ją znaleźliśmy, kiedy ty z Potterkiem siedzieliście i grzaliście tyłki w
ciepłym pokoju - warknął blondyn, z niesmakiem zerkając na przechodzących obok
uczniów.
- Zamknij się, kretynie!
Może się czegoś nauczylibyście! Jak myślicie jak się czują dziewczyny, kiedy im
mówicie, że to był wypad na jedną noc? Jak myślicie jak one się czują?!
Jesteście oziębłymi draniami, więc nie udawajcie, że troszczycie się o Gin! O!
A może czekacie na nagrodę?! To sobie poczekajcie! - wybuchnęła Hermiona.
- Granger, ty.. -
zaczął Malfoy.
- Daj spokój, Draco -
przerwał mu Zabini, który ze smutkiem w oczach patrzył na brunetkę, osuwającą
się na podłogę - Przykro nam He..Granger. Przepraszam.
Mulat pociągnął
zaskoczonego Dracona. Patrząc się na oddalające sylwetki chłopaków, Hermiona
zdała sobie sprawę, z tego, co zrobiła. Merlinie, jaka ona jest głupia.
Przecież gdyby nie oni, to Ginny nadal mogłaby leżeć w jakiejś pustej sali.
Otarła łzy z pliczków, które nie wiadomo, kiedy spłynęły z jej oczu. Podniosła
się i zaczęła biec w stronę gdzie odeszli Ślizgoni. Biegała tak szybko, że
ledwo wyrobiła się na zakręcie. Uczniowie, którzy kierowali się w stronę
Wielkiej Sali na śniadanie patrzyli na nią ze zdumieniem. I wtedy ich
zobaczyła. Byli daleko na przodzie. Nie wiele myśląc, wrzasnęła najgłośniej jak
potrafiła.
- ZABINI!!! MALFOY!!! -
wszyscy uczniowie patrzyli teraz na nią z ciekawością. Przecież Wielkie Trio
słynęło z kłótni ze Ślizgonami. Szczególnie z tymi. Blaise i Dracon odwrócili
się w jej stronę, a ich zdumione miny ją rozbawiły. Stanęli z boku, a ona
ruszyła, czym prędzej w ich stronę.
- Wy.. - musiała wziąć
parę głębokich wdechów, a wiele uczniów węża stanęło obok dwójki wychowanków
Severusa. Podeszli, aby w razie ataku wesprzeć przywódców Slytherinu - Wy
strasznie szybko chodzicie! Goniłam was przez pół szkoły!
- Prosimy o wybaczenie,
Granger - parsknął ironicznie szarooki.
- Coś się stało?-
spytał szatyn i przyglądał się jej z nieukrawanym zainteresowaniem.
- Pytasz, czy coś się
stało?! Tak stało się! - wykrzyknęła Hermiona i zobaczyła, że połowa Ślizgonów
sięgnęła po różdżki. To się rozczarują -
Zapomniałam przydzielić wam dodatkowe punkty!
- Punkty? - Malfoy
patrzył na nią jak na wariatkę.
- Tak, tak. Blaise
Zabini 50pkt za pomoc koleżance w potrzebie, Draco Malfoy kolejne 50 pkt
również za pomoc koleżance - ich miny były genialne, a reszty po prostu..nie do
opisania - Nie patrzcie tak na mnie! Należy się wam, a ja jako Prefekt Naczelny
mam prawo wam je przydzielić.
- Yhm, Granger, na
pewno wszystko okey? – spytał Draco, który pierwszy otrząsnął się z szoku.
- Tak - powiedziała i z
szerokim uśmiechem ruszyła na śniadanie. Kiedy tylko zasiadła przy stole, obok
niczego nieświadomych uczniów jej humor nadal był wyśmienity. Szkoda, że nie
miała jak utrwalić min Ślizgonów. Zachichotała i sięgnęła po kolejnego tosta.
-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.
- Panie Malfoy?
-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.
- Panie Malfoy?
Draco usłyszał pytanie
nauczyciela i ze zdumieniem zobaczył, że cała klasa włącznie z nauczycielem
patrzy na niego wyczekująco. Nagle na jego zeszycie pojawił się napis: Inne nazwy tojadu to
mordownik lub akonit. Z uśmiechem rozpoznał pismo przyjaciela i bez
zastanowienia przeczytał zdanie na głos.
- Dziękuje, panie
Malfoy. Wracając do tematu.. - profesor Slughorn znowu się rozgadał.
- O czym tak dumasz? -
szepnął Blaise.
- O Granger -
powiedział i po chwili załapał jak głupio to zabrzmiało. Jego przyjaciel
uśmiechnął się do niego i uniósł brew - Znaczy o tych punktach od Granger. To
było takie..
- Miłe - dokończył
Zabini i spojrzał na drugą stronę klasy z uśmiechem – Wiesz co, Draco, ona jest
taka.. inna, ale w dobrym znaczeniu. Tak sobie myślałem, czy nie poprawić z nią
stosunków.
- Z Granger?! Przecież
to nie ona ci się podoba - zapytał wstrząśnięty Draco, to w nim Hermiona
wzbudza dziwne uczucia, znaczy Granger.. Salazarze, co się z nim dziś dzieje? Gdzie
ta stoicka postawa, którą udawało mu się utrzymywać od tylu lat?
- Nie, ale przyznaje,
że jest nawet ładna - powiedział Blaise i przyjrzał się przyjacielowi.
- Yhymn, nie najgorsza,
ale ..
- Ah, i na koniec
zajęć, chcę wam moi mili pogratulować - powiedział stary Ślimak i uwaga obu
chłopców skupiła się na nauczycielu - To naprawdę nadzwyczajne, że jednego dnia
zremisowaliście z Gryffindorem.
W Sali słychać było
oburzone krzyki podopiecznych Lwa i szepty domu Węża.
- To na pewno oszustwo!
- To na pewno oszustwo!
- Zremisowaliśmy?
- Znowu oszukują!
- Kto zdobył tyle
punktów?
- Trzeba pójść do
dyrektora!
- Malfoy i Zabini?!
- Jak oni mogli!
- Jednego dnia?
- CISZA! - wrzask
jednej z Gryfonek przebił się przez krzyki i w klasie znowu było cicho - Slytherin
nie oszukuje! Przynajmniej nie tym razem. Ja SAMA dodałam im te sto punktów.
- Co?
- Hermiona?
- Odbiło Ci?!
- POWIEDZIAŁAM CISZA! –
Draco z zainteresowaniem zobaczył, jak krzyki znowu ucichły, a wszyscy Gryfoni
patrzą na swoją Prefekt z zaskoczeniem – Nie drzyjcie się tak, bo zaraz stracę
cierpliwość, tylko starajcie się zrozumieć, że należało im się te sto punktów,
oni..
- Należało? Phy, a co
oni niby zrobili?! - Dean Thomas zamilkł pod ostrym spojrzeniem Hermiony,
znaczy Granger.
- ONI uratowali i
pomogli jednej z uczennic. KONIEC tematu, a jeśli macie jakiś kłopot to zalecam
przejść się do profesor McGonagall - i ze srogą miną usiadła na swoim miejscu,
uśmiechając się ze skruchą - Przepraszam profesorze, to dla nich szok.
- Oczywiście, panno
Granger – powiedział Ślimak i z uśmiechem pozwolił opuścić lochy.
- Mała, ale jak ostra-
roześmiał się Zabini.
- Taa, chyba nie mają z
nią łatwo – Draco uśmiechnął się ironicznie do przyjaciela i z torbą na
ramieniu ruszyli korytarzem. Rozmawiając o Qudditchu dotarli do Wielkiej Sali,
a tam z zaskoczeniem zobaczyli Wielkie Trio, ale nie wesoło szczebioczące tylko
drące koty.
- Ron, daj spokój.
Jeśli Miona uważa, że należało im dodać punkty to spoko. Więc uspokój się i nie
krzycz – Wybraniec powoli tracił cierpliwość.
- DAĆ SPOKÓJ?! Czy ty
siebie słyszysz? Nasza przyjaciółka brata się z wrogiem? A Ty każesz mi się
uspokoić?! - Wieprzlej aż poczerwieniał na twarzy
Draco i Blaise zatrzymali się i niezauważeni patrzyli na Gryfonów z lekkimi
uśmieszkami.
- Dobra, dość. Ron,
twoja siostra leży u Pani Pomfrey! A my kłócimy się o Blaise’a i
Malfoy’a!
- Blaise?! Kurwa,
Hermiona, czy ty postradałaś ten swój genialny rozum? - Ron wypluwał słowa, a
jego oczy migotały jak u szaleńca.
Draco spojrzał zaskoczony na przyjaciela, który patrzył na Wieprzleja, co raz bardziej wkurzony. Czy jego nie zdziwiło, że Granger powiedziała jego imię, a nie nazwisko?
- Upadłaś na głowę?!
- Harry, daj spokój.
Zostawimy cię, a Ty, Ronaldzie, się uspokój. Nie idź w takim stanie do siostry -
i ze smutną miną odwróciła się do przyjaciela plecami. Złote Dziecko
Gryffindoru uśmiechnęło się do niej pocieszająco i ruszyli w stronę Wielkiej
Sali. Odwrócił się do Diabła, aby skomentować całe zajście, ale jego przyjaciel
nadal z uwagą spoglądał na Wieprzleja.
- Drętwo..
- Expelliarmus!
– Draco prawie podskoczył z zaskoczenia, kiedy jego przyjaciel wykrzyknął
zaklęcie.
-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-
Razem z Harrym byli już
przy drzwiach, kiedy gryfonka usłyszała głos Rona. Zaskoczona odwróciła się,
zauważając przyjaciela patrzącego na nią z mieszaniną złości oraz żalu. Mierzył
w nich różdżką, a ani ona, ani Harry nie byli w stanie zareagować. Nagle
błysnęło i rudy leżał pod ścianą, a jego różdżka leciała na drugą stronę
korytarza. Stali tam ślizgońscy przyjaciele, a Malfoy trzymał w ręku różdżkę
piegowatego. Hermiona przełknęła gulę w gardle, a rosnące poczucie winy znów ją
ugodziło w serce. Tak, Ron nie jest już tym samym chłopcem z pociągu. Może i ma
ciało jej kompana przygód, ale jego charakter jest inny. Ma zmienioną duszę, a
oczy są jej odzwierciedleniem. Oczy tego mężczyzny patrzą teraz z taką wściekłością,
że można wręcz zobaczyć iskierki szaleństwa.
- Dziękuję- gryfonka
usłyszała głos, jej głos. Spojrzała na Ślizgonów, którzy do nich podeszli.
Draco, który złapał różdżkę Weasleya wyciągnął w jej stronę rękę. Drżącą dłonią
odebrała magiczny patyk, a ich palce się spotkały. Poczuła prąd przepływający
między nimi, a może magię?
- Nie ma, za co. Ty
zrobiłabyś tak samo - miły głos mulata, przywrócił ją do rzeczywistości.
- Hermiona ma rację –
powiedział Harry, a potem patrząc pewnie w oczy chłopaków, wyciągnął do nich
dłoń -Dziękuję.
Prefekt Naczelna
zobaczyła zaskoczenie w oczach obu młodych panów. Najpierw podał zielonookiemu
dłoń Malfoy, a za nim Zabini. Zapadła między nimi cisza, przerwana stekiem
przekleństw. Jak jeden mąż odwrócili się w stronę Rona, który podnosił się z
ziemi. Popatrzył na nich z zaskoczeniem, odwrócił się i odszedł.
- Kurwa - mruknął Harry,
wciąż niedowierzając zaistniałej co dopiero sytuacji.
- Nie, to tylko
Wieprzlej – wypalił głupio szatyn, a wszyscy spojrzeli na niego. To w sumie nie
było śmieszne, ale ulubienica McGonagall zaczęła chichotać. Teraz wszyscy
patrzyli na nią, Zabini uśmiechnął się, a Draco coś mruknął. Nagle dołączyło do
niej Złote Dziecko i już nie chichotali, śmiali się wniebogłosy. Harry widział,
jak ślizgoni wymienili spojrzenia.
- Pieprzeni gryfoni-
uśmiechnął się Dracon i przewrócił oczami. Razem z Zabinim ruszyli do Wielkiej Sali.
Po dziesięciu minutach, Harry’emu tak głośno zaburczało w brzuchu, że po chwili
ciszy na korytarzu znów było słychać gryfoński śmiech. Z szerokimi uśmiechami
weszli do Sali i zasiedli przy swoim stole. Ich nowi znajomi popatrzyli na nich
dziwnie, ale to im nie przeszkadzało. Hermiona poczuła na sobie czyjś wzrok i
kiedy podniosła głowę, zobaczyła Malfoya patrzącego na nią i łaszącą się do
niego jakąś ślizgonkę. Wybuchnęła głośnym śmiechem, wylewając przy okazji sok na
Deana, Harry popatrzył na nią z zaskoczeniem i dołączył do niej. Cała wielka
sala patrzyła na gryfonów jak na szaleńców. Niespodziewanie dało się słyszeć
jeszcze jeden rechot. Zaskoczeni wszyscy spojrzeli skąd dochodził. Uczniowie
spoglądali na Wybrańca zaskoczeni, a on i jego przyjaciółka patrzyli na
Zabiniego, który stukał się palcem po czole i szczerzył do nich. Wieczorem,
siedząc na fotelu obok Harry’ego, Miona myślała nad tym dziwnym dniu. Na myśl o
Ślizgonach zachichotała. Czyżby zapowiadał się rozejm? Wyjrzała za okno. Po
ciemnych chmurach nie było śladu, a wieczorne obłoczki czule otulały zachodzące
słońce.
Hej,
no to pierwszy rozdział za nami :D Mam nadzieję, że wam się spodobał chodź w
minimalnym stopniu. Nie wiem jeszcze jak często będę dodawać rozdziały, to w
sumie zależy od Was. Jeśli was zainteresowałam, a dacie mi o tym znak to
ustalimy co ile będę wstawiać notki. Mam paręnaście w zapasie, ale cała
historia jeszcze się nie skończyła układać nawet w mojej głowie. Następny
pojawi się w środę, tak myślę :)
Całusy, Lupi ♥
PS. Przepraszam bardzo za błędy :P
Całusy, Lupi ♥
PS. Przepraszam bardzo za błędy :P
Postacie zdecydowanie nie kanoniczne a wrecz nie podobne do bohaterow z ksiazki. Poza tym strasznie szybko sie zakoleguja mam wrazenie. Rozumiem ze przedstawisz calkiem swoja wizje zakonczenia szkoly - z tekstu wynika ze to 7 rok i Voldemort wciaz zyje.
OdpowiedzUsuńZapowiada sie na lekka, latwa i przyjemna lekture.
Jeszcze nie wiem co myslec... Pozekam na ciag dalszy ;)
Wow, bardzo ale to bardzo fajne jak na rozdział 1. Przyjemnie się czyta, masz fajny styl pisania, a i bohaterowie są interesujący. Inni, ale mają coś w sobie z książek J.K.
OdpowiedzUsuńStała czytelniczka melduję się ;)
Starr
Czytałaś "Kropla miłości znaczy więcej niż ocean rozumu" ? Przypomina mi to to ;D
OdpowiedzUsuńPisz rzadziej " złote dziecko" :D Ciekawe co stało się Ginny #zaciekawiona
UsuńJasne, że czytałam :) Mam na koncie wiele blogów, które pochłaniam jak na przykład twój. Moim zamiarem jednak nie jest ściąganie czy podkradanie, staram się przedstawić swoje oryginalne Dramione, czasem jednak jakieś wątki mogą być podobne. Jest tyle blogów, że trudno zapamiętać co już było, a co nie :P
UsuńDziękuję, że komentujesz pod każdym postem. <3
L.♥
No i super! Cały komentarz mi się zmazał, ostatnio dzieję się to coraz częściej. A tak dużo napisałam. Dobrze... postaram się tak szybko skrócić.
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie piszesz, podoba mi się twój styl.
Ale staraj się nie używać wulgaryzmów, oki? Ponieważ tylko odbierają urok twojemu opowiadaniu!
Do połowy mi się baaaardzo podobało, później... no tak.... Ron.
Ja nie wiem dlaczego tak dużo osób przedstawia go jako idiotę i dupka. A przecież on jest fajny i potrzebny. Miłość braterska pomiędzy Hermioną a harrym to dobry pomysł... szczególnie w tej odsłonie, którą nam tu zaprezentowałaś...ale brakuję mi rudzielca. On to wszystko dopełnia i ma swoje dobre strony. Nie lubię go takim... jakim jest tutaj u cb, ale to tak na boku.
Zaciekawiła mnie odsłona Hermiony. A także to, że Draco dopiero zaczął na nią zwracać uwagę jak dodała im te punkty. To takie typowe dla niego.
Więc PLUS za to.
:D i ..staraj się być nie taka szybka z akcją.
Ale wiesz....to tylko moje propozycję! i tak mi się podobało. Fajnie opisujesz, jestem w stanie sobie wszystko dobrze wyobrazić
Całuski,
Pozdrawiam
<3
Hej,
Usuńdziękuję z tak długi komentarz :D Wiem, wiem o co chodzi z Ronem, ale potrzebuję go teraz właśnie takiego. Wszystko się później wyjaśni, obiecuję. Też mam problem z rozwojem akcji, bo wstawiam już napisane rozdziały z zeszłego roku. Teraz wraz z betą dodaję coś nowego do nich, ale ja kipię z niecierpliwości na akcje Dramione. Ale muszę jeszcze troszkę poczekać ;<
Cieszę się, że ci się podoba, nawet nie wiesz jak bardzo ! ☻
Buziaki,
L.L.♥
Cóż, to co stało się Ginny było straszne, mam nadzieję, że winny za to zapłaci i to srogo. Co do Ślizgonów to zachowali się cholernie dobrze. I Hermiona. Cieszę się, że przyznała im te punkty, zawsze dom węża jest lekceważony i poniżany, jednak nie tym razem!
OdpowiedzUsuńRon powinien porządnie oberwać, należało mu się.
Po końcówcę widać, że opowiadanie chyba nie będzie do końca poważne i drętwe. Lubie sie pośmiać, a u ciebie jest to zapewnione.
Lecę dalej,
Croy
Mam nadzieje że złapią tego kto zrobił taką krzywdę Ginny.
OdpowiedzUsuńKanon w twoim opowiadaniu leży podeptany przez stado hipogryfow, ale piszesz tak umiejętnie ze wcale mi to nie przeszkadza :)
"-Kurwa- mruknął Harry
-Nie, to tylko Wieprzlej- wypalił szatyn"
Nadal się z tego śmieje, masz świetne poczucie humoru! :)
Jadę dalej :3
Jejku! <3333 Ta sytuacja między Blaisem, Draconem, Harrym i Hermioną po prostu urocza! :D Kocham ten blog! <3 Czytam dalej! <3333
OdpowiedzUsuńŚwietne!!!! Chcę kiedyś kupić twoja książkę <3
OdpowiedzUsuńAle długi *.*
OdpowiedzUsuńKto mógł zrobić takie coś Ginny ja się pytam? :(((
Lecę dalej :***
Super :)) miło się czyta i poza błędami, za które przeprosiłaś, nie mam zastrzeżeń ;D Jest poczucie humoru więc za to plus xD nie jest też nudno ;) rozdział długi i to też mi się podoba :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i lecę do następnego rozdziału B)
~ Avada Kedavra
Podoba mi się bliskość Harry'ego i Hermiony. Bardzo ubolewam nad tym, że w niektórych opowiadaniach, autorki rezygnują z tej relacji i oddalają ich od siebie, u Ciebie na szczęście tego nie ma. :) Ron.. hmm.. nigdy za bardzo go nie lubiłam, jakoś wydawał mi się kłopotliwy. Zobaczymy jak rozwinie się z nim akcja.
OdpowiedzUsuńLecę na obchody Święta Niepodległości, gdy wrócę, będę czytała dalej.
Pozdrawiam serdecznie, Nesta.
Dużo się dzieje, jak dla mnie troszeczkę za dużo :) Mimo to gratuluje Ci, że w ogóle tworzysz i życzę Powodzenia w bolgowej karierze :) Wspaniale, że zdobyłaś już stałych czytelników - musisz o nich dbać i nie porzucać opowiadania :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńVenetiia Noks
Bardzo podoba mi się ten rozdział. Ciesze się, że powoli budujesz relacje między bohaterami a nie tak jak autorzy innych blogów gdzie już na początku Smok i Miona się kochają i całują.
OdpowiedzUsuń