Szare chmury mknęły po niebie na zmianę odsłaniając
i zakrywając słońce. Jasne przebłyski promieni oświetlały błonie oraz zamek,
zmuszając uczniów do mrużenia powiek. Kolorowe liście tańczyły tylko sobie
znany układ, wirując na trawie i spadając z gałęzi. Większość uczniów nie
wychodziła już z zamku, woląc odpoczywać od zajęć w cieple. Nieliczni siedzieli
na schodach, starając się ignorować zmienną pogodę oraz korzystać z ostatnich
dni słoneczka.
Między innymi ciemnowłosy chłopak wystawiał właśnie
twarz w stronę ciepłego słońca, wdychając z przyjemnością świeże powietrze. Jego
bystre oczy skupiły się znów na grupce osób. Obserwował mknących na miotłach
kolegów, którzy ze śmiechem podawali sobie kafel. Rude kosmyki włosów zabłysły
w świetle, gdy ścigająca przemknęła tuż przed nim.
-Hej, kapitanie – zawołała dziewczyna, a jej
brązowe oczy śmiały się do Wybrańca.
-Nieźle, Robins! – pochwalił Demlezę, unosząc kciuk
do góry. Gryfonka kolejny raz ruszyła na swoje miejsce, ćwicząc z Deanem rzuty.
-Harry!!!
Kapitan zerknął za siebie, szukając wołającej osoby
na trybunach. Zauważył Lunę z Nevillem machających do niego. Westchnął ciężko
kierując miotłę w ich stronę, by zeskoczyć na koniec na siedzenia za nimi. Ścisnął
w dłoni złotą kulkę, którą złapał chwilę wcześniej.
-Wiedziałeś, że w miotłach żyją maciupkie Dygi,
które odpowiadając za ich prędkość? – Krukonka musnęła palcami trzonek jego
Błyskawicy, kiwając się na palcach.
-Um, serio? – Harry niepewnie zerknął na
Longobottona, który z czułością obserwował przyjaciółkę. Kiedy spostrzegł
porozumiewawczy uśmiech Wybrańca, zaczerwienił się mocno. –E.. coś się stało?
Bo.. wiecie, mamy trening..
-Jeśli będziesz do nich przemawiać, będą chętniej
współpracować – dodała rozmarzona blondynka, ale gdy spostrzegła zmieszanego
Pottera, zaśmiała się szczerze –Oj, Harry, czy znajdziesz dla nas w końcu czas?
-Tak. Przepraszam was, zwłaszcza ciebie Luna –
krukonka zamrugała zaskoczona, gdy przyciągnął ją i mocno przytulił –Obiecuję,
że po treningu zrobimy coś wspólnie. Zgoda?
-Nie, Harry – Neville skrzywił się, gdy błękitnooka
walnęła go łokciem w żebra. –Powiedz mu wreszcie, wariatko.
-Co? – Luna błysnęła uśmiechem, a w jej oczach
błyszczały iskierki podniecenia.
-Harry.. Hermiona się obudziła! – powiedziała swoim
rozmarzonym głosem, a potem zaczęła coś jeszcze mówić. Harry jednak już jej nie
słyszał, nie słyszał również Neville’a, a tym bardziej swojej drużyny. W głowie
odbijały mu się echem trzy słowa wypowiedziane przez przyjaciółkę. Pokręcił głową,
starając się wybudzić z otępienia. Wskoczył zwinnie na miotłę, wylatując z
szybkością błyskawicy z boiska i pędząc do zamku.
-.-.-.-.-
Hermiona z zainteresowaniem przyglądała się pracy
pielęgniarki. Katia odmierzała właśnie dawki eliksirów, mieszając je w
oddzielnej szklaneczce.
-Myślisz, że mój stan wpłynął na.. chorobę Teodora?
– przerwała ciszę, krzywiąc się na chrapliwy dźwięk, a dokładnie brzmienie
swojego głosu.
-Choroba? – młoda kobieta spojrzała na leżącego
obok niej chłopaka. Teodor po paru minutach śmiechu, ponownie zemdlał. Ostatkiem
sił kazał się przenieść na sąsiadujące z nią łóżko. Teraz z lekkim uśmiechem
spał, a jego twarz wygładziła się. Wyglądał jak schorowany i zagubiony
dzieciak, który śni o czekoladzie.
-Mówiłaś, że.. zemdlał parę dni temu i nie budził
się? A teraz znów był żywy aż w końcu.. padł – stwierdziła z troską, wpatrując
się w przyjaciela. Nie mogła od niego oderwać oczu. Od znanych ostrych rysów,
krzaczastych brwi, wąskich ustach oraz długich czarnych rzęs. –Czy on
wyzdrowieje?
-Nie wiem, co mu jest, kochanie – Katia również
taksowała ucznia wzrokiem z zamyśleniem spinając włosy. –Wydaje mi się, że..
Nic mu nie będzie. Teraz jest zmęczony i tyle.
-Zmęczony spaniem? – Hermiona poprawiła się na
materacu, grzecznie połykając mieszankę eliksirów. Poprawiła znów rurki w nosie,
które pielęgniarka musiała jednak jej oddać, bo z trudem łapała wdechy. –Ohyda.
-Po długim spaniu organizm jest wykończony i
osłabiony – wyjaśniła opiekunka, sprawdzając czy tlen bez problemu wlatuje do
kaniuli. Odebrała od gryfonki puste naczynie, odchodząc do półki. –Będzie wszystko
dobrze, zobaczysz.
-Ale co spowodowało.. nagłe osłabienie? – prefekt zagryzła
wargę, wiedząc że pielęgniarka unika odpowiedzi. Spojrzała z niepokojem na
leżącego ślizgona, który spał jak zabity. –Proszę, Katia.. Powiedz mi. Nawet jeśli,
to straszne.
-Nie jesteśmy niczego pewni, Hermiono –
brązowowłosa kobieta pokręciła głową z dezaprobatą. –Jeśli będę wiedziała, to
Ci wszystko powiem. Przyrzekam.
Gryfonka skinęła na zgodę, wzdychając ze znużeniem.
Wlatujący tlen do jej nosa, łaskotał ją lekko. Wciągnęła z przyjemnością tyle
powietrza ile zdołała. Była zmęczona natłokiem informacji i nowości. Poczuła głupi
strach na myśl o powrocie do żywych. Do obowiązków, nauki oraz przyjaciół.
-Co ty wyrabiasz?!
Hermiona uniosła lekko głowę by zerknąć na ucznia,
który aż tak zezłościł Katię. Jakiś kretyn z miotłą w ręku, machał gwałtownie
rękoma. Czarne, zmierzwione włosy sterczały na jego głowie. Kiedy odwrócił się
w jej stronę, spostrzegła soczyste zielone oczy.
-Miona! – awanturnik rzucił się na nią, zostawiając
wściekłą pielęgniarkę z miotłą w ręku. Poczuła mocny uścisk jego ramion, a w
oczy wpadły czarne kosmyki włosów.
-Harry – wykrztusiła zduszonym głosem, zaciskając
pięści na jego bluzie. Pachniał mydłem, świeżym powietrzem i czymś czym pachnie
tylko jej przyjaciel.
-Merlinie, Hermiona! – krzyknął jej do ucha,
szczerząc radośnie. Zaśmiała się widząc jego radość, troskę oraz entuzjazm. Siedział
na brzegu łóżka, sprawdzając czy przypadkiem jej nie uszkodził. –Czemu nic nie
mówiłaś, że masz zamiar w końcu wstać?
-Zapomniałam – parsknęła, widząc jak Katia kręci
głową z litością. Spojrzała znów na Wybrańca, który z ciepłem ją obserwował. –Tęskniłeś?
-Jak głupi – przyznał, wskazując na kwiatki w
wazonie. Westchnął i zaczął jej opowiadać o swoim trudnym życiu bez niej. Ze wzruszeniem
słuchała jak opowiadał o swoich wizytach, jak żartował o nauce bez rad
najmądrzejszej czarownicy. Nie wytrzymała i zaczęła płakać, czym wprawiła go w
przerażenie. Pociągając nosem, starała się go uspokoić.
-Potter, czy nie mogę jej zostawić na chwilę z
Tobą? – jęknął Teodor, podciągając się na swoim łóżku. Zerknął ze złością na
Złote Dziecko, a później ze zrezygnowaniem na gryfonkę. –Płacze, bo ją
rozczuliłeś tymi kwiatkami i innymi głupotami, kretynie.
-Ciebie też miło widzieć wśród żywych, Nott –
prychnął Harry, przewracając oczami i uśmiechając z zażenowaniem –Dobrze się
czujesz, H?
-Tak – westchnęła, posyłając Teodorowi karcące
spojrzenie –W porządku. A co u Rona? I Ginny?
-Ron jest znów normalny. Ostatnio przykładał się do
nauki. Nawet robił notatki dla Ciebie! – Hermiona uniosła brwi wysoko,
słuchając paplaniny przyjaciela. Spostrzegła spojrzenia chłopaków,
porozumiewawcze i pełne zamyślenia.
-A Gin? – spytała z ciekawością, obserwując kolejne
znaczące wymiany min. –Nie chcecie mi czegoś powiedzieć?
Teodor skrzywił się niewinnie, kręcąc przeczącą
głową. Jego bystre czarne oczy spoczęły na niej, a usta wygięły w ciepły
uśmiech. Ślizgon zaczął opowiadać o swoim awansie na prefekta naczelnego, a
potem o przeprowadzce do ich dormitorium.
-Koniec paplaniny! – Katia stanęła przy nich,
zerkając znacząco na Pottera i jego miotłę. –Myślę, że pora iść się
usprawiedliwić do wychowawczyni, Harry.
-Muszę iść? – bąknął Wybraniec, krzywiąc się na
wzmiance o ciszy nocnej. Żegnając się z pacjentami, obiecał wpaść następnego
dnia. Po paru chwilach zapadła cisza, a pielęgniarka rozpoczęła szykowanie
wieczornej dawki eliksirów.
.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-
Pomarańczowy płomyk zamigotał, zmieniając barwę od
czerwieni do żółci. Unosił się w górę i górę aż w końcu ginął wśród innych
wielkich płomieniach. Drewno zaskwierczało, a parę lśniących iskier zaczęło
unosić się wokół ognia.
Siedząca na fotelu dziewczyna nie odrywała oczu od
lśniących języków, z zamyśleniem obserwując jak się zmieniają. Brązowe loki
gdzieniegdzie nabrały rudych kosmyków w świetle pomarańczowego żywiołu. Na bladej
twarzy cień bojował ze światłem. Młoda obserwatorka pochyliła się do kominka,
trącając belką drewna stosik patyków.
-
Kto się bawi ogniem, poparzy sobie
palce.
-Sherlock?
I ogień jest przyjemny, szczególnie w zimie .. ale w pewnym
oddaleniu. – zacytowała cicho, odchylając się do tyłu by oprzeć o
poduszki.
-Prus.
– Teodor usiadł na dywanie, wyciągając bose stopy przed siebie. Uśmiechnął się
szeroko do dziewczyny, otrzepując wilgotne włosy -Piękna kobieta
jest jak ogień: igrać z nią nie wolno.
-Prus
– powtórzyła ze śmiechem, krzywiąc na zimne krople kapiące z czarnych kosmyków
chłopaka. –Nie wiedziałam, że interesujesz się też poezją. I Prusem?
-Szczerze?
Nie wiedziałem czy to jego cytat, ale gdy to powiedziałaś po prostu.. –
wzruszył ramionami, marszcząc brwi –Wiedziałem. I tyle.
-Hmm?
– westchnęła z przyjemności, kiedy machając różdżką Teodor włączył wieżę. Ślizgon
podał jej kubek z herbatą, sam wsuwając do ust ciasteczko. Siedzieli właśnie w
salonie w ich komnacie prefektów. Obie pielęgniarki uległy ich prośbom i
następnego dnia została przeniesiona do apartamentów Naczelnych. Teodor jak
obiecał, dbał by zażywała eliksiry i się nie przemęczała.
-Nott! Hermiona zniknęła! – do pokoju wbiegł ślizgon,
a jego szaty omal nie spowodowały upadku na podłogę.
-Hej, Blaise! – uśmiechnęła się smutno, obserwując
zmienioną twarz przyjaciela.
-Her..Hermiona? – Diabeł zatrzymał się zszokowany,
otwierając i zamykając buzię -Co ty tu robisz?
-Hmm, wymusiliśmy z Teo mój powrót do pokoju… -
wyjaśniła powoli, przechylając głowę i wciąż taksując węża wzrokiem -Nie
przytulisz mnie na przywitanie?
Chłopak stał nadal w drzwiach. Nie mógł się
otrząsnąć z szoku, w głowie miał już najgorsze scenariusze, a tu.. Dziewczyna
siedziała na fotelu, okryta kocami i podłączona do dziwnego ustrojstwa.
-Minka! – uścisnął ją mocno, ale ostrożnie. – Tak
się bałem, tak się martwiłem. Ale obiecałaś i wróciłaś!
-Co obiecałam? – zdziwiona patrzyła na mulata,
który klapnął ciężko na sofę.
-No w śnie, nie pamiętasz? – uśmiechnął się
szeroko, odgarniając włosy z oczu -Byłaś u mnie i u Draco!
-Nie, nie pamiętam. – uniosła brwi, zerkając na
Notta -U Malfoya? To on o mnie śni?
-Jak to nie pamiętasz?! – Diabeł znów stał na nogach,
machając nerwowo rękoma -Byłaś tam taka, taka żywa i w ogóle.
-To tylko sen Blaise, ja byłam w śpiączce. –
odetchnęła głośno, kręcąc głową z niepokojem -Coś ty z sobą zrobił?
Chłopak zarumienił się i zmieszany spojrzał na
podłogę. Wzruszył ramionami i usiadł na podłodze przy jej nogach.
-Akurat widzisz mnie w tej lepszej odsłonie –
skrzywił się zażenowany, mrucząc coś o pomocy Pansy.
-Co przerabialiście na lekcjach? – spytała,
przerywając milczenie trwające przez dwa utwory. Teodor poszedł do łazienki,
zostawiając kumpla na jej łasce. Blaise pozbierał myśli i ze skruchą zagryzł
policzek.
-Eh, ten tego, wiesz ja słabo uważałem i ..
-I co, Blaise? – zmarszczyła brwi i zmroziła go
wzrokiem.
-No i ten, no mam problem z zaliczeniem.-
powiedział bardzo cicho.
-Blaisie Nicolasie Zabini! Jak to masz problem z
zaliczeniem? – mulat skulił się, ta dziewczyna przerażała go bardziej teraz niż
matka, która w fazie furii zbiła cenny wazon.
-Eee, bo ja..
-Nie obchodzi mnie, co ty! W tej chwili marsz po
książki i wracaj tutaj! Weź notatki od kogoś i już nadrobimy te zaległości.. –
zaczęła coś mruczeć ze złością, w myślach wyliczając przedmioty.
-Ym, jasne. Zaraz wracam – Wąż poderwał się z
miejsca, musiał uciec od tych brązowych oczu pełnych wyrzutu.
-Proszę, proszę, wracasz i już sobie wszystkich
podporządkowujesz – Teodor stał w drzwiach do łazienki. Każda dziewczyna oddała
by wszystko by móc go teraz zobaczyć. Opierał się o framugę, ubrany tylko w
luźne, szare spodnie dresowe. Pięknie wyrzeźbiona klatka piersiowa lśniła od
nie wytartych kropelek wody. Przez wilgoć jego czarne włosy zwijały się na
końcu, a tego samego koloru oczy błyszczały rozbawione. Uśmiechał się w jej
ulubiony sposób. Trochę seksownie, łobuzersko i beztrosko.
-Uważaj, bo zaraz i Ciebie sprawdzę – pogroziła mu
palcem. Uniósł brew do góry i podszedł do niej.
-Doprawdy, urwisie? Cóż to ja się ulotnię. –
przewrócił oczami, przysiadając na oparciu jej siedzenia -A tak w ogóle, skąd
znasz drugie imię Zabiniego?
-No wiesz, miałam w pokoju Lav i Parvati, a one
wiedzą o was wszystko. – wyznała, poprawiając rurki za uszami.
-Jak to? – sięgnął dłonią by jej pomóc umieścić z powrotem
cholerną pomoc w oddychaniu.
-Ehh, proszę cię one chyba mają dziennik
„Najseksowniejsi Hogwartczycy”, a tam są wasze zdjęcia i jakieś tam dane o was.
– pacnęła go w dłoń, gdy pociągnął zaczepnie ją za lok.
-Hmm, czyli Zabini jest w tej księdze, a ja? –
przekręcił głowę, wydymając wargę.
-Nie wiem – teatralnie otaksowała go wzrokiem, krzywiąc
z niesmakiem -Chyba tak, gdzieś pod koniec, nie?
-Kto jeszcze? – zignorował zaczepkę, odpowiadając
na atak jedynie szarpnięciem za włosy.
-No, Harry, Zabini, ty, Adrian, Oliver, Marcus,
Malfoy… nie wiem, serio Teo.
-Hahah, Potter? – patrzył na nią z wesołymi
iskierkami w dwóch otchłaniach.
-A czemu by nie? – oburzony głosik dodał jej tylko
uroku, o czym sama nie miała pojęcia –Harry jest bardzo przystojny! Jest
wysoki, wysportowany, zawsze uśmiechnięty. Ma szlachetne rysy, takie
arystokratyczne. Na dodatek jego odwaga i poczucie humoru to same plusy. Ciemna
czupryna, on nigdy grzebienia nie używał! No i oczywiście oczy. Te piękne,
zielone oczy. Wiesz, że im bliżej źrenicy tym są ciemniejsze?
-Wow, bo pomyślę, że się w nim zabujałaś, Granger?
– kpiący głos Malfoya, nie zirytował jej jak kiedyś. Poczuła nagły skurcz w
brzuchu, kiedy zerknęła ponad ramieniem Teodora.
-Może tak jest, Malfoy? Zazdrościsz? – spojrzała w
stronę wejścia. Te same szare, przenikliwe tęczówki, które patrzyły teraz na
nią z rozbawieniem, ulgą i .. ciepłem? Te same usta jakby wyrzeźbione przez
samego anioła. Jasne włosy, ułożone w niedbałą fryzurę.. Taki buntowniczy styl
pasuje do jego anielskiego wyglądu. Ciemne dżinsy i duży, luźny T-shirt leżały
na nim doskonale. Ale jednak było coś innego. I nie chodziło o brak chłodu w
jego głosie czy oczach. Nie chodziło nawet o worki pod oczami.
-Taak, ale nie Tobie tylko Potterowi. – odpowiedź Węża
przedarła się przez jej zagmatwane myśli.
-.-.-.-.-.-.-.-.-.-
Obserwował jej twarz ze skupieniem odczytując
kolejne emocje. Najpierw było zaskoczenie, które zmieniło się w irytację. Kiedy
jednak spojrzała mu w oczy pojawiła się ciekawość i .. fascynacja. Teraz jednak
szok malował się na jej bladziutkiej twarzy.
-C..Co?! – rozbawiła go jej mina. Nawet nie
wiedział jak bardzo za nią tęsknił. Za tymi oczami, które wpatrywały się w
niego trochę podejrzliwie, za tym małym zadartym noskiem ozdobionym piegami, za
burzą loków i za jej głosem. A teraz siedziała przed nim opatulona kocem.
-No tak , Granger, czemu by nie? – czekoladowe
tęczówki rozszerzyły się, a malinowe wargi uchyliły. Jakby on chciał ją teraz
pocałować! Z trudem powstrzymał się by się na nią nie rzucić. – Tak czy siak,
Granger, nie oszukujmy się, jesteś młodą, inteligentną dziewczyną. No i ładną.
Poczuł dziwną satysfakcję, gdy spuściła wzrok, a
rumieniec pokrył jej policzki. Teodor patrzył na nich z dziwną miną, chociaż
Malfoy dałby sobie rękę uciąć, że Nott się uśmiechnął. Draco wyszczerzył się do
niego i czując się jak u siebie w domu, rozwalił się na kanapie.
-Ehm, po co tu przyszedłeś? – spytał półnagi
Ślizgon, zabierając z talerza ostatnie ciastko –Jeśli chciałeś by zaniemówiła,
to Ci się udało.
-Oj Diabeł, już całej szkole ogłosił powrót tej tu i
szuka chętnego do pożyczenia notatek. – Dracon znów zerknął na gryfonkę, która
z nagłym zainteresowaniem przyglądała się swoim dłoniom.
-Na szczęście nie musiałem szukać daleko. Wróciłem!
– dumny Blaise wpadł do pokoju i nie zwracając uwagi na oburzonego przyjaciela,
zrzucił jego nogi i usadowił się obok.
-Świetnie, Diabełeku - Hermiona starała się być
swobodna, ale srebrne tęczówki ciążyły jej swoją intensywnością. Nott nagle
obrzucił dziewczynę złym spojrzeniem.
-Hermiono – zaczął chłopak, ale oberwał kocem.
Teraz Draco mógł podziwiać długie nogi brunetki, ubrane w bordowe leginsy i
złościć się na Teodora, za to że dziewczyna ubrana była w jego bluzę.
-Daj spokój Teo! – warknęła, wyjmując z nosa swój
wspomagacz -Idę do pokoju po książki i zaraz wracam. Nic mi się nie stanie!
-Pani Pomfrey wyraźnie mówiła, że..
-Mam się nie wysilać, ale..
-To tylko krótki odcinek do twojego pokoju, tak?
Może nie zauważyłaś, że..
-Są schody? – przewróciła oczami, kładąc dłonie na
biodrach -Daj spokój poradzę sobie!
Goście patrzyli na nich z rozdziawionymi buziami.
Nie mogli pojąć, skąd tamta dwójka wiedziała co chce powiedzieć współlokator.
Dziewczyna prychnęła, w a w tym samym momencie Nott przewrócił oczami. Usiadł
na zwolnionym fotelu i spojrzał na kanapowiczów.
-No co? – spojrzenia chłopaków zirytowały go
jeszcze bardziej –Wiem to dziwne i chore, ale tak już mamy.
-Co tak już mamy?! – mulat potrząsnął oszołomiony
głową -Wy czytacie sobie w myślach!
-Nie, Blaise to tylko intuicja, szósty zmysł –
Gryfonka posłała triumfujący uśmiech drugiemu Prefektowi, gdy znów pojawiła się
w pokoju. On mruknął coś pod nosem i z szatańskim błyskiem w oczach, przerzucił
nogi przez ramię siedzenia. Wtedy dotarło do dziewczyny, gdzie musi usiąść.
-Siadaj, Minka- Zabini poklepał miejsce obok
siebie. Miejsce obok Malfoya. Uniosła dumnie głowę i posyłając oburzone
spojrzenie Teo, usiadła między chłopakami.
Dwie godziny później, zapomniała o swoim złym
humorze, śmiejąc się z żartów mulata i ciesząc się towarzystwem przyjaciół.
Uczyli się korzystając z notatek, które jak się okazało należały do Dracona. Za
każdym razem, gdy ich dłonie się muskały dziewczynę przechodził dziwnie
przyjemny dreszcz.
Nie wiedziała, że Draco zerka na nią i z ciepłym
uśmiechem obserwuje jej zmagania z zaległościami.
Nie wiedziała, że robił te notatki tylko dla niej.
Nie wiedziała, że w duchu płakał nad snem, który
nie pamiętała.
Nie wiedziała, że w momencie, gdy zasnęła i jej
głowa opadła na ramię „znienawidzonego” kolegi, jego serce przyspieszyło.
Nie wiedziała, że w tamtym momencie obiecał sobie,
że będzie ją chronić.
Przed Voldemortem, śmierciożercami i .. nim samym.
Kolejny będzie w środę, niestety nie są sprawdzone, bo moja beta leniuchuje na plaży.
Co do bety.. To ona jest twórcą tego ślicznego szablonu, to jej debiut! Bardzo dziękuję, Rogaty!!♥♥♥
Przepraszam za opóźnienia i liczę, że jakoś dotrwaliście do końca rozdziału☻
Całusy,
Lupi♥
Beta nie leniuchuje, tylko zasłużenie odpoczywa po ciężkim roku. Przepraszam za błędy i moje próby szablonowe. Rozdział super, nic dodać nic ująć.
OdpowiedzUsuńXOXO
Rogaś
Och, śliczne! Sama nie wiem co napisać. Może zacznę od ostatniej sytuacji, czyli ich nauki. Podoba mi sie Draco. Chce ją chronić, dbać o nią i po prostu być dla niej. To świetne, zwłaszcza z połączeniem Theo, który czyta w myślach Hermionie i Blaise'm, który zostaje doprowadzony do porządku jej kilkoma słowami.
OdpowiedzUsuńReakcja Harry'ego bezcenna. Wpada jak burza i zaczyna nadawać. Nadal mam nadzieję, że nie zrobisz krzywdy Theo. Za bardzo go lubię <3
Croy
Och, och!
OdpowiedzUsuńCzegoś mi tu jednak brakuje... potrzebuje trochę więcej dramione! ;D
Mimo wszystko fajnie, że jest coraz lepiej a Draco (mimo że kanon jeśli chodzi o jego osobę to leży na dnie jeziora i cicho pojękuje) jest najcudowniejszy na świecie :)
Dlatego trochę denerwuje mnie Theodor, który jak dla mnie chciałby mieć Hermione tylko dla siebie. No ale cóż, zobaczymy co z tego wszystkiego wyjdzie :)
Lecę daaaalej :3
Jakie kochane <333 Strasznie się cieszę że twój blog to nie tylko straszne historie, ale też piękne chwile :3
OdpowiedzUsuńKuźwa nie lubie jak za szybko któres z nich okazuje uczucia ale ten blog jest cudo cudo
OdpowiedzUsuńPotrafisz bardzo ładnie zacząć i skończyć rozdział :) Ostatnie zdanie idealne na zakonczenie.
OdpowiedzUsuń