11 lipca 2014

Po co Ci przyjaciel? Bo bez przyjaciela nie da się żyć.


Harry przyglądał się ponuro przyjacielowi, który ze złością wbijał wzrok w parę siedzącą na pobliskiej sofie. Sam nie miał nawet ochoty zerkać na bladą gryfonkę, której zachowanie go przerażało.
-Nie patrz na nią, bo o to jej chodzi – trącił stopą krzesło rudzielca, wracając do przeglądania książki.
-Ale.. Harry o co jej chodzi? – jęknął Ron, przeczesując nerwowo przydługie włosy –To nie jest moja siostra..
-Ginny odreagowuje w ten sposób ostatnie wydarzenia – ciemnowłosy zacytował profesor McGonaggal, przesuwając wzrok po zapiskach nijakiego Księcia Półkrwi –Ale masz rację. Przesadza.. może powiedz mamie?
-Nie chcę jej zasmucać, sam wiesz, że wciąż nosi żałobę po Fredzie – burknął Ronald, wsadzając kolejne cukierki do buzi. Harry wiedział również, że on sam nie otrząsnął się po śmierci brata, ale nie chciał wnikać w jego rozumowanie.
-To pogadaj z Ginny – zaproponował po chwili namysłu, słysząc w odpowiedzi pogardliwy pomruk. Zmarszczył brwi, szukając jakiegoś rozwiązania. Przeniósł spojrzenie z powrotem na jakiegoś chłopaka i siostrę przyjaciela. Rude pukle zmieniły kolor na kruczoczarny, wychudzone policzki pokrywała gruba warstwa różu, a usta błyszczały krwistym odcieniem. Ginny zmieniła dresy na skąpe sukienki, a swoje ulubione trampki na wysokie szpilki. Kiedy siedziała na kolanach swojej ofiary i przeczesywała mu włosy, liczne bransoletki pobrzękiwały wariacko.
-Wiesz, że ona mnie nie słucha. Tym bardziej od.. Incydentu – burknął znowu Ron, rumieniąc się na wspomnienie swojego wybuchu. –A.. co u Hermiony?
-Jest poprawa – zakomunikował nagle ożywiony Harry, wyrywając się z mętnych rozmyślań –Nie odłączyli jej jeszcze od kroplówki, ale ..
-To dobrze. – blady Weasley uśmiechnął się nieśmiało –Myślisz, że mi wybaczy.. Incydent?
-Nie wiem – powiedział szczerze Wybraniec, wzdrygając się na wspomnienie złości i raniących słów Ronalda. Hermiona poczuła się zdradzona, gdy tamten zaczął ją obrażać. –Ale to Hermiona. Nie zaprzepaści tylu lat przyjaźni.
Harry zaczął od nowa studiować tajemniczy podręcznik, zapominając już o tym co wcześniej wyczytał. Nie wyobrażał sobie nawet, że eliksiry mogą być takie ciekawe.  Parę minut później, poczuł ciche chrząknięcie. Widać dziś jest dzień „darmowe przeszkadzanie Złotemu Dziecku, tylko teraz”. Zacisnął zęby, zaznaczając palcem czytany fragment.
-Ta? – spytał cicho, obserwując stojącego przed nim chłopca. Jasne włoski układały mu się niczym aureolka wokół głowy, a błękitne  oczy migotały nieśmiało.
-Cz..cześć – pisnął dzieciak, rumieniąc gwałtownie. –Dyrektor prosił byś przyszedł do jego gabinetu.
-Okej, dzięki.. – przekrzywił głowę, uśmiechając uspokajająco do malca. Podniósł się, wsuwając lekturę do torby i szybko żegnając się z przyjacielem. Wyszedł pospiesznie z Sali, napotykając ciekawskie spojrzenie Ginny.
Idąc ciemnym korytarzem mijał niewielu uczniów, a jego myśli zaprzątał już Dumbledore. Czy możliwe jest by chciał z nim omówić zbliżającą się wojnę? Może miał nowe informacje? Powiedział hasło kamiennemu strażnikowi dyrektora, wspinając się po schodkach. W końcu stał przed dębowymi drzwiami, uspakajając oddech.
-Wejdź, Harry – przewrócił oczami, słysząc ciepły głos naczelnego Hogwartu. Nacisnął chłodną klamkę, wsuwając do środka niesamowitego pomieszczenia.
-Dobry wieczór, panie profesorze – grzecznie się przywitał, ogarniając wzrokiem całą komnatę. Uniósł zaskoczony brwi na widok swojej wychowawczyni, która ze smutkiem przyglądała się chłopakowi. Pod ogromnym obrazem zamku, stał wysoki mężczyzna przyodziany w ciemny płaszcz. Z poważną miną obserwował Harry’ego. Ponura twarz oszpecona blizną ciągnącą się od oka ku żuchwie, nie zmieniła się nawet, gdy nieznajomy witał się z Wybrańcem. Przenikliwe oczy nie wyrażały żadnych uczuć, a wąskie usta zaciśnięte w cienką linię zdradzały zniecierpliwienie gościa.
-Czekaliśmy na pana, panie Potter – ochrypły głos idealnie pasował do jego groźnego wyglądu –Erik Hutz z biura aurorów.
-Coś się stało? – Wybraniec zacisnął pięści, czując dreszcz niepokoju –Czy chodzi o Voldemorta?
-Nie, czemu wysuwasz takie wnioski? – auror uniósł krzaczaste brwi, nie wzdrygając się na dźwięk imienia Czarnego Czarodzieja. Gryfon uważnie obserwował przybysza, zauważając mimochodem jego brak reakcji.
-Zwykle chodzi o niego – powiedział ostrożnie, siadając na wskazanym przez dyrektora fotelu. –Co się w takim razie dzieje?
-Przysłano mnie tu w sprawie morderstwa sprzed paru tygodni – wytłumaczył auror, splatając ramiona na piersi. –Przepytujemy wszystkich obecnych.
-Nie było mnie tam – zaoponował spokojnie Harry, przekręcając głowę na bok w zamyśleniu –Nie było nikogo oprócz Hermiony, Notta, Patil i Carrowa.
Profeor McGonaggal poruszyła się nerwowo na wzmiankę o śpiącej uczennicy. Zerknęła na dyrektora, który z poważną miną obserwował ucznia. Odchrząknął cicho, kładąc płasko dłonie na blacie.
-Tak, Harry, ale jesteś jednym z niewielu wiedzących o prawdziwych zdarzeniach. – szare, bystre oczy zasnuła mgiełka smutku, a stary czarodziej westchnął –Patronus dotarł do ciebie.

-To prawda, ale..
-Jesteś jedyną osobą oprócz nauczycieli, która może cokolwiek powiedzieć – przerwał mu Erik, spoglądając na nauczycieli z zamyśleniem. –Pani Granger jest nieprzytomna, pan Nott również. Padma Patil nie żyje, a Carrow..

-Nie złapaliście go jeszcze? – Harry poczuł nagłą wściekłość na aurora, a przypomnienie mu o śmierci koleżanki pobudziła ją jeszcze bardziej. –Carrow jest na wolności? Może właśnie teraz torturuje nic niewinnych ludzi, a wy..
-A my zajmujemy się morderstwem uczennicy na terenie Hogwartu – syknął Erik, waląc pięścią w udo –Możesz mi wierzyć, Potter, że aurorzy szukają śmierciożerców.
-Coś im to nie wychodzi – prychnął chłopak, ignorując napomnienie wychowawczyni –Może powinniście już wcześniej skupić sią na tym, zamiast oszukiwać samych siebie?
-Nie było wcześniej żadnych dowodów na to, że..
-Ja byłem cholernym dowodem podczas Turnieju. Cedrik był kolejnym, ale zignorowaliście wszystkie fakty podłożone wam przez Voldemorta pod sam nos – gryfon już nie siedział, a jego zielone oczy pociemniały z gniewu. Słyszał bicie serca w uszach i szum krwi, gdy z wściekłości zaczęły trzęść się mu dłonie. Przedmioty w komnacie zadrżały, a kotłująca magia wirowała wokół ucznia. –Kpił z was kosztem niewinnych osób!
-Harry Potterze – nauczycielka Transumtacji oburzona, zaciskała gniewnie usta.
-Nie wiesz nic, Potter, o życiu na zewnątrz – wypluł Erik, którego maska zniknęła, a rysy stężały od złości. –O misjach aurorów, o problemach i potyczkach z wrogiem.
-Nie wiem jak wygląda sytuacja na zewnątrz, ale.. – ciemnowłosy młodzieniec pokręcił głową, czując kolejną falę ciemnych uczuć. Zamrugał oczami gwałtownie, kiedy brązowy dywan w komnacie zmienił kolor na czerwony. Krew na jasnej podłodze zlewała się z normalnym wyglądem pokoju.
-Harry? – Minerwa podeszła bliżej, wyciągając ręce w jego stronę. Chłopak jęknął, odtrącając nauczycielkę i cofając do tyłu. Nagłe ciepło rozeszło się po jego ciele, od brzucha po czubek głowy i palców u stóp. Mrowienie na opuszkach zaczęło boleć, a w głowie syk otumanił gryfona.
-Cofnij się, Minerwo, ty Eriku też – głos dyrektora był cichy, ale niepokój na twarzy aż nadto wyraźny. –Harry skup się na moim głosie. Pomyśl o przyjaciołach, którzy są obok Ciebie. Pamiętasz ich?
Harry wciągnął powietrze, upadając na kolana. Blizna płonęła na jego czole, a dziwna energia krążyła po całym ciele. Słuchał uspakajających słów Dumbledora, starając ujarzmić swoje uczucia. Zacisnął powieki, gdy oślepiający blask oświetlił niespodziewanie pokój. Zadrżał z chłodu, słysząc swój ciężki oddech. Gdzieś w pobliżu profeosr McGonaggal stęknęła z bólu.
-Harry?
Chłopak uniósł powieki, spoglądając na stojącego na nim dyrektora. Na drżących łokciach podparł się do pozycji siedzącej, wciągając gwałtownie powietrze. Cała ściana pomieszczenia plus kawałek podłogi było zniszczone. On sam leżał na środku w jedynym miejscu ocalałym. Jego wychowawczyni podnosiła się powoli, pocierając niewielkie rozcięcie na czole. Auror nadal siedział pod biurkiem, na które go dziwna siła odrzuciła.
-Przepraszam – bąknął niepewny co powiedzieć. Był senny, a jego nogi omal nie ugięły się, kiedy stanął wyprostowany. Ponownie zerknął ze strachem na zniszczone przedmioty dyrektora, czując budzące się poczucie winy.
-W porządku, Harry – Albus Dumbledore położył mu dłoń na ramieniu, ściskając pocieszająco. Podprowadził chłopca na fotel, wyczarowując dzbanek herbaty i ciastka.
-Co to, u licha, było? – zszokowany auror, obserwował niedbałe ruchy dyrektora, który jednym machnięciem różdżki naprawił uszkodzoną część komnaty.
-Widzisz Eriku, kiedy wy walczycie na zewnątrz jak to ująłeś – naczelny uśmiechnął się smutno, nalewając uczniowi filiżankę ciepłej cieczy –To Harry prowadzi walkę wewnątrz. On i Voldemort są.. powiązani, a ich umysłowe potyczki są.. niebezpieczne.
-Umysłowe potyczki? – powtórzyła nauczycielka, siadając na swoim krześle prosto jak struna –Czy jest coś co powinnam wiedzieć?
-Walka wewnątrz? – dodał auror, spoglądając na Pottera z mniejszą wrogością.
-Voldemort pozwala przepływać swoim uczuciom do mnie.. Ja czuję jego gniew, złość wzmocnioną o paręnaście razy – powiedział powoli Wybraniec, spuszczając wzrok –Nie potrafię nie przepuszczać jego wizji, które on tworzy by mi zmącić umysł.
-Możemy Ci jakoś pomóc, Potter? – Minerwa zbladła, gestem wskazując, że również chce herbaty.
-Stop. – Erik potrząsnął głową –Vol..demort tworzy halucynacje w Twojej głowie? Podsyła ci gniewne emocje?
-To nie są halucynacje, Eirku, ani wytwory senne chłopca – dyrektor oparł się o swój fotel, gładząc siwą brodę –Nasz przeciwnik otwiera swój umysł dla Harry’ego. Nasz Wybraniec widzi to co widzi sam Voldemort.  Jednakże ten wybuch.. ta wściekłość.. podsycił ją i przeszkadzał w ujarzmieniu. 

Wszyscy siedzieli przez parę minut w ciszy. W końcu dyrektor zaproponował Erikowi aby przeprowadził śledztwo następnego dnia, a Harry’ego pogonił do pokoju by odpoczął. Zmęczony gryfon nie protestował, a zamyślony auror nie sprzeciwił się takiemu rozwiązaniu. Harry kolejny raz zasnął nim położył głowę na poduszce, nie zauważając nawet braku przyjaciela. Rudzielca nie było w łóżku jak innych współlokatorów, a spowolniony umysł Wybrańca nie zarejestrował dziwnej sytuacji.

-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.

-Mam dość.
Dwa głuche stęknięcia były jedynymi odpowiedziami na gniewny syk dziewczyny. Ciemnowłosa prychnęła cicho, odsłaniając okna oraz hałasując w czasie krzątaniny. Potykała się co chwila o puste butelki, śmieci oraz.. inne, egzotyczne przedmioty. Jednym ruchem różdżki sprawiła, że dwie pościele uniosły się do góry. Półnagie postaci przypominające trochę nastoletnich chłopców, skuliły się.

-Draconie Lucjuszu Malfoy. Proszę grzecznie byś wstał i poszedł załatwić poranną toaletę, bo lecisz jak smok wawelski – zacmokała głośno, rzucając następny urok. Chłodna woda oblała plecy blondyna, który z cichym wrzaskiem spadł z łóżka. Srebrne oczy namierzyły wroga, którą okazała się najbliższa przyjaciółka. Wyklinając pod nosem wszelkich czarodziei, ślizgon zniknął za drzwiami łazienki.
-Blaise – ślizgonka przyjęła łagodniejszy ton, przysiadając na łóżku mulata. Wąż przekręcił się do niej plecami, ignorując próbę nawiązania kontaktu. –Blaise, proszę, nie odtrącaj mnie. Myślałam, że jestem Twoją najlepszą przyjaciółką?
-Bo jesteś – przyznał cicho Zabini, nie uciekając znów przed jej wzrokiem, gdy przeszła na drugą stronę. Dziewczyna przyjrzała się zmizerniałej twarzy oraz zapuszczonym włosom.
-Czy w takim razie porozmawiasz ze mną? – spytała, czując przypływ nadziei.
-Właśnie to robię – zauważył spostrzegawczo ślizgon, sięgając ręką po niedopitą butelkę Ognistej.
-Nie. – wyrwała mu alkohol, rzucając za siebie. Przerażona mina przyjaciela rozbawiłaby ją, gdyby nie trudna pogawędka przed nimi. –Masz problem, Blaise.
-Niby jaki? – spytał niemrawo Diabeł, nie odrywając wzroku od rozbitego szkła pomieszanego ze złocistą cieczą.
-Hermiona Granger – powiedziała powoli by ją zrozumiał. Ciemny cień zawitał na przystojnej buzi ślizgona. –Co jest między wami?
-Czy wysłałaś Draco do łazienki by zdobyć czas na przesłuchanie? – zignorował pytanie, podciągając poduszki by oprzeć się na nich wygodniej.
-Dokładnie, a więc mamy dużo czasu – przewróciła oczami, znając upodobania Smoka do długich kąpieli. –Kochasz ją?
-Nie w sposób o jakim myślisz – uśmiechnął się złośliwie, widząc jej ostre spojrzenie. –Lubię ją i to bardzo. Jest w niej coś takiego, że.. przyciąga cię, a niski wzrost od razu dodaje niewinności.
-Chcesz powiedzieć, że jest inna niż my ślizgońskie dziewczęta? Rozumiem. Czyli ją lubisz. – wzruszyła ramionami, wygładzając róg pościeli –Coś jeszcze?
-Jest bystra, można z nią rozmawiać na każdy temat. – zamyślił się, drapiąc po zaroście –Szczerze powiedziawszy jest otwarta na ludzi, jednocześnie będąc skryta. Nie wiem czy wiesz o co mi chodzi, Pen?
-Wiem, znam taką osobę – potaknęła, stukając palcem w odsłonięty pępek przyjaciela –Ty też jesteś otwarty na świat, jednocześnie będąc skryty.
-Lubię ją, bo jest do mnie podobna? – uniósł brew, zaintrygowany tą uwagą.
-Nikt nie jest do Ciebie podobny, kochanie – zaprzeczyła ze śmiechem, pochylając i całując go w policzek –Lubisz ją, bo jest Hermioną Granger. Twoją przyjaciółką i tyle.
-Tak.. i tyle – uśmiechnął się, marszcząc brwi –Czy wiesz może..
-Nie obudziła się – zagryzła wargę, kiedy ponury nastrój powrócił –Ale kiedy to zrobi może być zagubiona, Blaise. Ten atak.. Carrow. Salazarze, współczuję jej.
-Ja też – przyznał, spoglądając znów na barek.
-Jeśli się obudzi.. będzie potrzebować pomocy – kontynuowała spokojnie, widząc ciekawość w oczach ślizgona –A jej przyjaciela muszą być gotowi by jej udzielić.
-No i?
-Jeśli uważasz się za jednego z nich to powinieneś wziąć się w garść, Diable – wyjaśniła, odchylając lekko do tyłu –Jak masz wspierać mentalnie dziewczynkę po przejściach, mając problem z samym sobą?
-Nie mam żadnego problemu – warknął, rzucając jej wrogie spojrzenie.
-Udowodnij mi to, Zabini, i weź dupę w troki – parsknęła, zsuwając się z łóżka. Obrzuciła pokój obrzydzonym wzrokiem, uśmiechając krzywo do Węża. –Bądź człowiekiem, a nie cieniem starego, dobrego Diabła.
Blaise mierzył się z nią wzrokiem, nie chcąc przyznać do błędów. Wtedy huk drzwi zawiadomił ich o powrocie Dracona. Obwinięty w ręczni ślizgon, uśmiechał się szeroko, gdy spostrzegł ich walkę.
-Blaise Nicolas Zabini – skinęła dłonią w kierunku zwolnionej łazienki –Marsz pod prysznic. Masz przestać cuchnąć jak zapuszczony mugol, a zacząć przypominać arystokratę. – mulat potulnie poszedł we wskazane miejsce, unikając karcącego wzroku dziewczyny –A teraz ty, Smoczusiu, się ubierzesz i uprzątniesz pokoik.
-Czemu ja? – oburzył się, sięgając świeże ubrania. Pansy jednakże posłała mu bezczelny uśmiech, pokazując w dłoni trzy różdżki.
-Poczekaj na przyjaciela – poradziła, rozglądając się znów po zagraconej komnacie –Posprzątacie w mugolski sposób.
-Co? – zamrugał szybko, odgarniając jasne kosmyki z oczu –W mugolski sposób? Parkinson, postradałaś zmysły?
-Nie, narcyzie. To wy się pogrążyliście w mojej niełasce – wytłumaczyła, otrzepując jeden z foteli i przysiadając na nim. Wyciągnęła swój notes i pióro, zapominając o towarzystwie młodego mężczyzny. –Ubieraj się i zacznij robić porządki.
Draco zrzucił ręcznik, nie zrażony jej towarzystwem. Wciągnął na siebie dżinsy oraz bluzkę z długimi rękawami, nie mogąc uwierzyć w plany przyjaciółki. Kiedy Blaise, ubrany, wrócił do pokoju został wtajemniczony w okrutną karę dziewczyny. Dwadzieścia minut kłótni, bezwzględnej  Pansy oraz ostrych reprymend i obaj rozpoczęli Wielkie Porządki.

-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.

Harry wrzucił kolejny składnik do kociołka, z zadowoleniem patrząc na pomarańczowe bąbelki. Jest idealny póki co. Siedzący obok Ron, przysypiał na blacie, mrucząc jedynie motywujące teksty typu „nieźle, Harry”, „wspaniale, Harry”. Gryfon przejrzał kolejne podpunkty zauważając brak jednego składnika. Nawet tego jego przyjaciel nie zrobił dobrze. Skierował się do ścianki z mazią Krokinole, uśmiechając pocieszająco do Nevilla.
-Ups, przepraszam – schylił się by podnieść zrzucony przez niego podręcznik, napotykając wściekły wzrok dziewczyny.
-Przepraszaj do woli – poradziła słodkim głosem, wydymając dolną wargę –Nic ci to nie da, bo wiesz co było twoim pierwszym błędem, Potter?
-Daj mi zgadnąć – przewrócił oczami, sięgając po potrzebną maź –To, że się urodziłem.
-Pomijam takie drobnostki – prychnęła ślizgonka, wybierając również odpowiednie składniki –Twoim pierwszym błędem było wybranie sobie przyjaciół. Szlama i zdrajca.
-Wybacz, nie wiedziałem, że stałaś w kolejce osób chętnych do przyjaźni – próbował zignorować złość, słysząc pogardliwy głos uczennicy –Ty za to masz doborowe towarzystwo. Nieczułe, puste przyjaciółki i chłopcy z większym ego niż jajami?
-Na pewno większymi niż Twoje – skrzywiła się, unosząc dumnie brodę.
-Chcesz sprawdzić?
-Czy ty mnie podrywasz? – obruszyła się, zaskoczona swoim pytaniem.
-Ty zaczęłaś ten temat – uśmiechnął się bezczelnie, z teatralnym namysłem otwierając szeroko oczy –Ty nawet zaczęłaś rozmowę!
-Pocałuj mnie w dupe, Potter – syknęła, ignorując ciekawskie spojrzenia koleżanek.

-Kolejna niemoralna propozycja? – zaśmiał się, kiedy ze złości tupnęła nogą. Otwierała już buzię by się odgryźć, ale obok nich stanął stary Ślimak.
-Harry, chłopcze, jesteś zwolniony z reszty lekcji. – nauczyciel uśmiechał się dobrodusznie, popychając ucznia do drzwi –Czeka na ciebie, pan H..

-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.

-Wtedy przyleciał patronus Miony, wzywając pomocy – zielonooki przyglądał się  jak pióro zapisywało wszystko co mówił. Przeniósł wzrok na siedzącego naprzeciwko aurora. Erik nie spuszczał z niego oczu, taksując w czasie opowieści.
-Byłeś na dworze? – spytał, masując zarost na policzkach.
-Tak, wracałem od gajowego. Hagrida – potaknął, wzruszając ramionami –Wyczarowałem własnego Patronusa i posłałem go do profeora Dumbledora oraz mojej wychowawczyni, profesor McGonaggal. Pobiegłem w stronę lasu, spotykając już tam biegnących nauczycieli. Zabroniono mi iść, mówiąc że to pułapka.
-A ty i tak poszedłeś? – Wybraniec uniósł brwi, prostując nogi pod stołem.
-Tak. Nie jestem dobry w słuchaniu poleceń – przyznał, z zaskoczeniem zauważając uniesione kąciki ust aurora. –Wbiegłem na pole w momencie, gdy Carrow rzucił zaklęcie Avady na Patil.. po drugiej stronie leżała nieprzytomna Hermiona.
-I Teodor Nott. – dopowiedział Erik, kiwając głową.
-Tak. Zabrali Padmę, a Miona z Nottem w trafili do SS – zagryzł wargę, przypominając sobie przerażenie na widok poturbowanej przyjaciółki –Pani Pomfrey rozpoczęła leczenie, ale wezwała ludzi z Munga. Nie wolno nam było wchodzić przez dwa dni.
-Potem rozmawiałeś z którymś z poszkodowanych? – spytał auror, wnikliwie wpatrując się w zielone tęczówki.
-Miona się obudziła. Pytała czy Padma żyje.. powiedziałem jej prawdę – wyznał, wspominając rozpacz w czekoladowych oczach. –Wtedy zasnęła.
-Skąd wiesz, że chodziło jej o pannę Patil?
-Rzuciła się na ratunek Padmie omal nie tracąc życia – wyjaśnił, przeczesując palcami włosy. A co jeśli naprawdę chodziło Hermionie o Notta? Czy spowodował tym utratę przytomności dziewczyny? –Nott był przy niej w czasie walki, wiedziała więc, że on żyje.
-To tylko założenie – zwrócił uwagę Erik, a pióro przestało pisać na moment –Co chcesz robić w życiu?

-To normalne pytanie w czasie przesłuchania? – uniósł brwi Harry, uśmiechając ironicznie –Moim priorytetem jest przeżyć Voldemorta. Zabić go.

-Z zemsty? – bystre oczy aurora spojrzały na niego z nową siłą. Wybraniec zmarszczył brwi, gdy tamten czekał na odpowiedź.

-Czy nie każdy oprócz śmierciożerców nie świętowałby tego dnia? To marzenie wielu prawda? By Voldemort zginął raz na zawsze – powiedział powoli i dobitnie, pojmując również jeszcze raz jaka odpowiedzialność jest na jego barkach –A ja mam to zrobić. Uwolnić nas od złego czarnoksiężnika.
-Ale czy zabijesz go z zemsty? – ciągnął Erik, pochylając w stronę ucznia –Zabił Twoją rodzinę. Matkę, ojca. Syriusza. Twoich przyjaciół, jak na przykład Fred.
-Tak. – przerwał mu Harry, gwałtownie wciągając powietrze –Częściowo zabiję go z zemsty. Za to co zrobił!
-Częściowo? – krzaczasta brew uniosła się ku góry –A druga część?
-Nie chcę by lista jego ofiar zyskała kolejne osoby. Chciałbym to przerwać, żeby czarodzieje nie bali się własnego cienia – oblizał wargi, zaciskając pięści –Myślę, że bez Voldemorta podział według krwi również podupadnie. Nie będzie lepszych arystokratów, zdrajców krwi czy mugolaków. Każdy czarodziej zasługuje na to miano.
-Hermiona Jean Granger jest mugolakiem, prawda?  - auror uśmiechnął się po raz pierwszy szczerze z łagodnością w oczach –Robisz to dla niej?
-To najbliższa mi osoba – zgodził się, wzruszając ramionami. –Ślizgoni.. dokuczają jej od dawna za to, że ma  rodziców mugoli. Ja uważam, że ma więcej szczęścia niż oni. Zna świat magii i normalności. Zna równowagę.
-Mówią, Potter, że chcesz być aurorem – Erik zaśmiał się, milknąc szybko jakby zawstydzony okazywaniem uczuć –Ja myślę, że poradzisz sobie jako polityk z takimi przemówieniami.
-Zostanę chyba przy aurorstwie – uśmiechnął się słabo, odpowiadając na kolejne pytania śledcze. Erik przestał być nieosiągalnie surowy, krzywiąc na niektóre odpowiedzi ucznia.
-Mogę zadać jeszcze pytania poza naszym śledztwem? – spytał śledczy, chowając notatnik i pióro do walizki.
-Teraz pan pyta? – zakpił Harry, kiwając głową na zgodę.
-Czy masz często bóle głowy? Tracisz kontrolę nad magią w czasie.. ataków?
-Bóle są nieodłączną częścią bycia Złotym Dzieckiem – przewrócił oczami, poprawiając się na krześle –Kiedy Voldemort jest zły blizna mnie piecze. A kontrolę straciłem po raz drugi. Profesor Dumbledore stwierdził, że to przez magię kumulującą się we mnie, gdy wyczuwam zagrożenie. Taki odruch obronny.
-Też tak myślę – Erik potarł czoło, muskając palcami bliznę na policzku –A oklumencja?
-Jestem beztalenciem, Snape za to mógł mnie pogrążać do woli – wyznał przebieg nauki, jej skutki oraz pułapkę śmierciożerców w Departamencie Tajemnic.
-Co powiesz na dodatkowe lekcje z magii umysłu? – zaporopnował po chwili auror, krzywiąc się w grymasie, który miał być uśmiechem. –Jako auror musisz je znać, a myślę że szef zgodzi się ze mną, że trzeba Ci pomóc.
-Pan dawałby mi korki z oklumencji? – zamrugał zdziwiony gryfon, kręcąc z niedowierzaniem głową –To.. mogłoby się udać.
-Dyrektor również tak uważa – dodał mężczyzna, klepiąc się palcami w udo –Ustaliliśmy, że dowie się o tym tylko Szef Biura Aurorów. Nasza trójka.
Harry skinął głową, dodając w myślach jeszcze Hermionę. Kiedy się obudzi będzie szczęśliwa, że odnawia nauki.
-Oklumencja przyda się później, jeśli będziesz nadal chciał być aurorem – dodał Erik, wspominając o innych zaletach. Pożegnał chłopca krótkim skinieniem głowy, kiedy znaleźli się znów na korytarzu. Nim Wybraniec zdążył odpowiedzieć, auror zniknął w tłumie uczniów.

-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-

Ciepłe promienie połaskotały ją w policzek, wywołuj lekki rumieniec. Czuła ciche dudnienie w głowie, a płuca z trudem nabrały powietrza. Zmarszczyła czoło, zastanawiając się czemu czuje się taka ociężała. Zebrała się w sobie by uchylić powieki, ale jasność poraziła odzwyczajone oczy.
-Spokojnie, Hermiono, zaraz poczujesz się lepiej – uspakajający głos pielęgniarki zabrzmiał gdzieś niedaleko –Możesz czuć się lekko omdlała, kochanie.
Ponownie otworzyła oczy, spoglądając na uśmiechniętą twarz pani Pomfrey. Kobieta majstrowała coś przy niej, a do ust dziewczyny przyłożyła szklankę ze słomką.
-Do dna, cukiereczku, to na wzmocnienie – zakomunikowała, nakazując wypić całą substancję. Hermiona poczuła ulgę, gdy gardło przestało ją drapać. Z pomocą opiekunki ułożyła się bardziej w pozycji siedzącej, a plątanina rurek, do których była przyczepiona nie pozrywała się.
-Myślę, że możemy cię już uwolnić – druga kobieta wyłoniła się z głębi pokoju. Była ubrany w kitel, a brązowe włosy splotła w wysokiego koczka. Twarz ozdabiał szczery uśmiech, a łagodne oczy błyszczały radośnie. –Jestem Katia, pielęgniarka z Munga.
-Z Munga? – spytała cicho, zaskoczona brzmieniem swojego głosu.
-Twój chłopak postawił na nogi cały szpital – zaśmiała się młodsza pielęgniarka, wyłączając maszynę obok łóżka. –Mój szef omal nie dostał zawału, gdy dowiedział się również o jego wymaganiach. Żadnych przenosin, ble ble.
-Harry nie jest moim chłopakiem – sprostowała, marszcząc brwi. Uniosła rękę by odsunąć włosy z twarzy, kiedy zahaczyła o rurkę.
-Pomagała Ci oddychać – wyjaśniła pani Pomfrey, wyjmując jej z nosa rureczki. –Martwiliśmy się, czy zdołasz sama, słodziutka. Rurki pompowały tlen, taka mugolska aparatura.

-Rozumiem – skinęła głową, czując dziwny ciężar w piersi. Teraz bez pomocy maszyny, dziwnie łapała oddech. –Czyli.. długo byłam nieprzytomna?
-Troszkę – przyznała Katia, zostawiając ją podłączoną jedynie do kroplówki –Nie chodziło mi o Harry’ego, skarbie, tylko o młodego Malfoya.
-Malfoya? – powtórzyła głupio, starając się wyobrazić oschłego blondyna przerażonego jej stanem –Żartuje sobie, pani?
-Katia – poprawiła pielęgniarka, kręcąc głową –Jak Merlina kocham, Hermiono. Dracon Malfoy wprowadził wiele zamieszania wokół Twojej nieprzytomnej osóbki. Miałaś parę zranień oraz siniaków, a krzątali się przy Tobie najwięksi specjaliści.
-To.. niemożliwe – mruknęła oszołomiona, czując również dziwne ciepło na myśl o trosce ślizgona. Przez te dwa tygodnie od szlabanu stał się milszy, ale bez przesady. Czy to w ogóle było dwa tygodnie temu? –Ile byłam nieprzytomna?
-Trzy tygodnie – poinformowała ją pani Pomfrey, zbierając eliksiry. –Twoi przyjaciele wciąż cię odwiedzali. W tym, moja droga, sam Malfoy.
Katia uśmiechnęła się zwycięsko, mrugając porozumiewawczo do gryfonki. Tanecznym krokiem odeszła na drugą stronę Sali, krzątając się przy innym uczniu, który poruszył się gwałtownie. Hermiona otworzyła zaskoczona buzię, kiedy ciemna czupryny wyłoniła się zza ramienia pielęgniarki. Znajome czarne oczy błysnęły, a po chwili chłopak stał przy niej mimo krzyków Katii.
-Teo? – spytał niemo, czując ból w sercu. Pustka, którą poczuła po wypowiedzianych słowach Harry’ego zniknęła. Przed nią wysoki, smukły Nott uśmiechał się w ten znajomy krzywy sposób.
-Cześć, Śpiąca Królewno – przytulił ją mocno, a śmiech gryfonki zabrzmiał w całej komnacie. Po chwili dołączył do niej Teodor, a uśmiechy dwójki perfektów rozchmurzyłyby samego Snape’a.


Cześć,
przepraszam za opóźnienia, ale wypadł mi niespodziewany wyjazd, a zasięg tam kiepski :/ Mam nadzieję, że rozdział się podoba jako tako.
Całusy,
Lupi♥

PS. W mojej historii Fred zginął razem z Syriuszem w Zakonie Feniksa.
 

8 komentarzy:

  1. Podoba się , podoba. Oby tak dalej... <3
    XOXO
    Rogaś

    OdpowiedzUsuń
  2. OBUDZIŁAAA SIĘ <33
    Yeee ye e yeee...
    Nie no dobra teraz na powaznie. Mi sie podoba... Harry się bedzie uczył ... spoko. Fajna sprawa. Sądze że Ginny potrzebuje pomocy. Może wiesz Blaise^^ Móglby ją sprowadzić na ziemię?
    WRESZCIE DRAMIONE!!
    Na prawdę to przepraszam ze nie rozpisze się bardziej ale wróciłam niedawno i własnie skończyłam rozdział ... i jestem padnięta.

    A więc zparaszam na niego ! - http://theeternalexile.blogspot.com/2014/07/rozdzia-viii-losing-control.html
    Daj znać co sądzisz o rozdziale i wgl o szablonie w komentarzu jeśli możesz. Mam straszne wątpliwości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha, rozdział przeczytany, a mi w głowie znów Twój Syriusz ;) Ehh, co te anioły wyprawiają z ludźmi :D
      Taa, obudziła się w końcu musiała ☻ Wiem, że wszyscy lubią Hermionkę, ale jakoś mi się tak przyśniło i tak napisałam ;< niedługo stworzę jej wroga!
      No i jest troszeczkę Dramione, teraz będzie już więcej, obiecuję. Pojawi się też parę nowych bohaterów, ale Draco i Miona będą częściej pokazywani razem.
      Buziaki,
      pozdrawiam,
      Lupi♥

      Usuń
  3. Och, sama nie wiem co pisać. Gdyby takie opowiadania były lekturami szkolnymi... Ale oczywiście musi być "Przedwiośnie".
    Zacznę od Ginny. Strasznie sie zmieniła, ale ciężko to przechodzi, co wcale nie jest dziwne. Harry jako auror będzie świetny, a pomoc może mu się przydać. Chyba, że to znów jakaś pułapka.
    Hermiona się obudziła! Nareszcie! Fragment o Draco był bezcenny, nie mogę doczekać się ich spotkania, może być ciekawie.
    I byłą Pansy! (wiem, ze za dużo tych wykrzykników, ale cóż mogę poradzić, same się pojawiają ;-) ) Twarda z niej dziewczyna, ale chce im tylko pomóc.
    Lecę juz dalej,
    Croy http://black-redstart.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Podoba mi się całokształt twojej historii, mało tu dramione ale całość świetna, kurcze!
    Ciesze się jak głupia ze Hermiona się obudziła, mam nadzieje ze teraz będzie trochę lepiej :)
    Czytam dalej.

    OdpowiedzUsuń
  5. Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa! <33333
    Hermiona się obudziła! <33333
    Z Teo wszystko ok! <33333
    Draco jej chłopakiem! <33333
    Czytam dalej! <33333
    PS: wybacz spam pod każdym rozdziałem, ale no nie mogę! <333333

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeeej Hermiona się obudziła! Juhu ^ ^
    Lecę dalej <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Twoje opowiadanie jest zajebiste coś czuje że zarwę nocke

    OdpowiedzUsuń