Harry
przyglądał się ponuro przyjacielowi, który ze złością wbijał wzrok w parę
siedzącą na pobliskiej sofie. Sam nie miał nawet ochoty zerkać na bladą
gryfonkę, której zachowanie go przerażało.
-Nie
patrz na nią, bo o to jej chodzi – trącił stopą krzesło rudzielca, wracając do
przeglądania książki.
-Ale..
Harry o co jej chodzi? – jęknął Ron, przeczesując nerwowo przydługie włosy –To
nie jest moja siostra..
-Ginny
odreagowuje w ten sposób ostatnie wydarzenia – ciemnowłosy zacytował
profesor McGonaggal, przesuwając wzrok po zapiskach nijakiego Księcia Półkrwi
–Ale masz rację. Przesadza.. może powiedz mamie?
-Nie chcę
jej zasmucać, sam wiesz, że wciąż nosi żałobę po Fredzie – burknął Ronald,
wsadzając kolejne cukierki do buzi. Harry wiedział również, że on sam nie
otrząsnął się po śmierci brata, ale nie chciał wnikać w jego rozumowanie.
-To
pogadaj z Ginny – zaproponował po chwili namysłu, słysząc w odpowiedzi
pogardliwy pomruk. Zmarszczył brwi, szukając jakiegoś rozwiązania. Przeniósł
spojrzenie z powrotem na jakiegoś chłopaka i siostrę przyjaciela. Rude pukle
zmieniły kolor na kruczoczarny, wychudzone policzki pokrywała gruba warstwa
różu, a usta błyszczały krwistym odcieniem. Ginny zmieniła dresy na skąpe
sukienki, a swoje ulubione trampki na wysokie szpilki. Kiedy siedziała na
kolanach swojej ofiary i przeczesywała mu włosy, liczne bransoletki
pobrzękiwały wariacko.
-Wiesz,
że ona mnie nie słucha. Tym bardziej od.. Incydentu – burknął znowu Ron,
rumieniąc się na wspomnienie swojego wybuchu. –A.. co u Hermiony?
-Jest
poprawa – zakomunikował nagle ożywiony Harry, wyrywając się z mętnych rozmyślań
–Nie odłączyli jej jeszcze od kroplówki, ale ..
-To
dobrze. – blady Weasley uśmiechnął się nieśmiało –Myślisz, że mi wybaczy..
Incydent?
-Nie wiem
– powiedział szczerze Wybraniec, wzdrygając się na wspomnienie złości i
raniących słów Ronalda. Hermiona poczuła się zdradzona, gdy tamten zaczął ją
obrażać. –Ale to Hermiona. Nie zaprzepaści tylu lat przyjaźni.
Harry
zaczął od nowa studiować tajemniczy podręcznik, zapominając już o tym co
wcześniej wyczytał. Nie wyobrażał sobie nawet, że eliksiry mogą być takie
ciekawe. Parę minut później, poczuł
ciche chrząknięcie. Widać dziś jest dzień „darmowe przeszkadzanie Złotemu
Dziecku, tylko teraz”. Zacisnął zęby, zaznaczając palcem czytany fragment.
-Ta? –
spytał cicho, obserwując stojącego przed nim chłopca. Jasne włoski układały mu
się niczym aureolka wokół głowy, a błękitne
oczy migotały nieśmiało.
-Cz..cześć
– pisnął dzieciak, rumieniąc gwałtownie. –Dyrektor prosił byś przyszedł do jego
gabinetu.
-Okej,
dzięki.. – przekrzywił głowę, uśmiechając uspokajająco do malca. Podniósł się,
wsuwając lekturę do torby i szybko żegnając się z przyjacielem. Wyszedł
pospiesznie z Sali, napotykając ciekawskie spojrzenie Ginny.
Idąc
ciemnym korytarzem mijał niewielu uczniów, a jego myśli zaprzątał już
Dumbledore. Czy możliwe jest by chciał z nim omówić zbliżającą się wojnę? Może
miał nowe informacje? Powiedział hasło kamiennemu strażnikowi dyrektora,
wspinając się po schodkach. W końcu stał przed dębowymi drzwiami, uspakajając
oddech.
-Wejdź,
Harry – przewrócił oczami, słysząc ciepły głos naczelnego Hogwartu. Nacisnął
chłodną klamkę, wsuwając do środka niesamowitego pomieszczenia.
-Dobry
wieczór, panie profesorze – grzecznie się przywitał, ogarniając wzrokiem całą
komnatę. Uniósł zaskoczony brwi na widok swojej wychowawczyni, która ze
smutkiem przyglądała się chłopakowi. Pod ogromnym obrazem zamku, stał wysoki
mężczyzna przyodziany w ciemny płaszcz. Z poważną miną obserwował Harry’ego.
Ponura twarz oszpecona blizną ciągnącą się od oka ku żuchwie, nie zmieniła się
nawet, gdy nieznajomy witał się z Wybrańcem. Przenikliwe oczy nie wyrażały
żadnych uczuć, a wąskie usta zaciśnięte w cienką linię zdradzały
zniecierpliwienie gościa.
-Czekaliśmy
na pana, panie Potter – ochrypły głos idealnie pasował do jego groźnego wyglądu
–Erik Hutz z biura aurorów.
-Coś się
stało? – Wybraniec zacisnął pięści, czując dreszcz niepokoju –Czy chodzi o
Voldemorta?
-Nie,
czemu wysuwasz takie wnioski? – auror uniósł krzaczaste brwi, nie wzdrygając
się na dźwięk imienia Czarnego Czarodzieja. Gryfon uważnie obserwował
przybysza, zauważając mimochodem jego brak reakcji.
-Zwykle
chodzi o niego – powiedział ostrożnie, siadając na wskazanym przez dyrektora fotelu.
–Co się w takim razie dzieje?
-Przysłano
mnie tu w sprawie morderstwa sprzed paru tygodni – wytłumaczył auror, splatając
ramiona na piersi. –Przepytujemy wszystkich obecnych.
-Nie było
mnie tam – zaoponował spokojnie Harry, przekręcając głowę na bok w zamyśleniu
–Nie było nikogo oprócz Hermiony, Notta, Patil i Carrowa.
Profeor
McGonaggal poruszyła się nerwowo na wzmiankę o śpiącej uczennicy. Zerknęła na
dyrektora, który z poważną miną obserwował ucznia. Odchrząknął cicho, kładąc
płasko dłonie na blacie.
-Tak,
Harry, ale jesteś jednym z niewielu wiedzących o prawdziwych zdarzeniach. –
szare, bystre oczy zasnuła mgiełka smutku, a stary czarodziej westchnął
–Patronus dotarł do ciebie.
-To
prawda, ale..
-Jesteś
jedyną osobą oprócz nauczycieli, która może cokolwiek powiedzieć – przerwał mu
Erik, spoglądając na nauczycieli z zamyśleniem. –Pani Granger jest
nieprzytomna, pan Nott również. Padma Patil nie żyje, a Carrow..
-Nie
złapaliście go jeszcze? – Harry poczuł nagłą wściekłość na aurora, a
przypomnienie mu o śmierci koleżanki pobudziła ją jeszcze bardziej. –Carrow
jest na wolności? Może właśnie teraz torturuje nic niewinnych ludzi, a wy..
-A my
zajmujemy się morderstwem uczennicy na terenie Hogwartu – syknął Erik, waląc
pięścią w udo –Możesz mi wierzyć, Potter, że aurorzy szukają śmierciożerców.
-Coś im
to nie wychodzi – prychnął chłopak, ignorując napomnienie wychowawczyni –Może
powinniście już wcześniej skupić sią na tym, zamiast oszukiwać samych siebie?
-Nie było
wcześniej żadnych dowodów na to, że..
-Ja byłem
cholernym dowodem podczas Turnieju. Cedrik był kolejnym, ale zignorowaliście
wszystkie fakty podłożone wam przez Voldemorta pod sam nos – gryfon już nie
siedział, a jego zielone oczy pociemniały z gniewu. Słyszał bicie serca w
uszach i szum krwi, gdy z wściekłości zaczęły trzęść się mu dłonie. Przedmioty
w komnacie zadrżały, a kotłująca magia wirowała wokół ucznia. –Kpił z was
kosztem niewinnych osób!
-Harry
Potterze – nauczycielka Transumtacji oburzona, zaciskała gniewnie usta.
-Nie
wiesz nic, Potter, o życiu na zewnątrz – wypluł Erik, którego maska zniknęła, a
rysy stężały od złości. –O misjach aurorów, o problemach i potyczkach z
wrogiem.
-Nie wiem
jak wygląda sytuacja na zewnątrz, ale.. – ciemnowłosy młodzieniec pokręcił
głową, czując kolejną falę ciemnych uczuć. Zamrugał oczami gwałtownie, kiedy
brązowy dywan w komnacie zmienił kolor na czerwony. Krew na jasnej podłodze
zlewała się z normalnym wyglądem pokoju.
-Harry? –
Minerwa podeszła bliżej, wyciągając ręce w jego stronę. Chłopak jęknął, odtrącając
nauczycielkę i cofając do tyłu. Nagłe ciepło rozeszło się po jego ciele, od
brzucha po czubek głowy i palców u stóp. Mrowienie na opuszkach zaczęło boleć,
a w głowie syk otumanił gryfona.
-Cofnij
się, Minerwo, ty Eriku też – głos dyrektora był cichy, ale niepokój na twarzy
aż nadto wyraźny. –Harry skup się na moim głosie. Pomyśl o przyjaciołach,
którzy są obok Ciebie. Pamiętasz ich?
Harry
wciągnął powietrze, upadając na kolana. Blizna płonęła na jego czole, a dziwna
energia krążyła po całym ciele. Słuchał uspakajających słów Dumbledora,
starając ujarzmić swoje uczucia. Zacisnął powieki, gdy oślepiający blask
oświetlił niespodziewanie pokój. Zadrżał z chłodu, słysząc swój ciężki oddech.
Gdzieś w pobliżu profeosr McGonaggal stęknęła z bólu.
-Harry?
Chłopak
uniósł powieki, spoglądając na stojącego na nim dyrektora. Na drżących łokciach
podparł się do pozycji siedzącej, wciągając gwałtownie powietrze. Cała ściana
pomieszczenia plus kawałek podłogi było zniszczone. On sam leżał na środku w
jedynym miejscu ocalałym. Jego wychowawczyni podnosiła się powoli, pocierając
niewielkie rozcięcie na czole. Auror nadal siedział pod biurkiem, na które go
dziwna siła odrzuciła.
-Przepraszam
– bąknął niepewny co powiedzieć. Był senny, a jego nogi omal nie ugięły się,
kiedy stanął wyprostowany. Ponownie zerknął ze strachem na zniszczone
przedmioty dyrektora, czując budzące się poczucie winy.
-W
porządku, Harry – Albus Dumbledore położył mu dłoń na ramieniu, ściskając
pocieszająco. Podprowadził chłopca na fotel, wyczarowując dzbanek herbaty i
ciastka.
-Co to, u
licha, było? – zszokowany auror, obserwował niedbałe ruchy dyrektora, który
jednym machnięciem różdżki naprawił uszkodzoną część komnaty.
-Widzisz
Eriku, kiedy wy walczycie na zewnątrz jak to ująłeś – naczelny uśmiechnął się
smutno, nalewając uczniowi filiżankę ciepłej cieczy –To Harry prowadzi walkę
wewnątrz. On i Voldemort są.. powiązani, a ich umysłowe potyczki są..
niebezpieczne.
-Umysłowe
potyczki? – powtórzyła nauczycielka, siadając na swoim krześle prosto jak
struna –Czy jest coś co powinnam wiedzieć?
-Walka
wewnątrz? – dodał auror, spoglądając na Pottera z mniejszą wrogością.
-Voldemort
pozwala przepływać swoim uczuciom do mnie.. Ja czuję jego gniew, złość
wzmocnioną o paręnaście razy – powiedział powoli Wybraniec, spuszczając wzrok
–Nie potrafię nie przepuszczać jego wizji, które on tworzy by mi zmącić umysł.
-Możemy
Ci jakoś pomóc, Potter? – Minerwa zbladła, gestem wskazując, że również chce
herbaty.
-Stop. –
Erik potrząsnął głową –Vol..demort tworzy halucynacje w Twojej głowie? Podsyła
ci gniewne emocje?
-To nie
są halucynacje, Eirku, ani wytwory senne chłopca – dyrektor oparł się o swój
fotel, gładząc siwą brodę –Nasz przeciwnik otwiera swój umysł dla Harry’ego.
Nasz Wybraniec widzi to co widzi sam Voldemort.
Jednakże ten wybuch.. ta wściekłość.. podsycił ją i przeszkadzał w
ujarzmieniu.
Wszyscy
siedzieli przez parę minut w ciszy. W końcu dyrektor zaproponował Erikowi aby
przeprowadził śledztwo następnego dnia, a Harry’ego pogonił do pokoju by
odpoczął. Zmęczony gryfon nie protestował, a zamyślony auror nie sprzeciwił się
takiemu rozwiązaniu. Harry kolejny raz zasnął nim położył głowę na poduszce,
nie zauważając nawet braku przyjaciela. Rudzielca nie było w łóżku jak innych
współlokatorów, a spowolniony umysł Wybrańca nie zarejestrował dziwnej
sytuacji.
-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.
-Mam
dość.
Dwa
głuche stęknięcia były jedynymi odpowiedziami na gniewny syk dziewczyny. Ciemnowłosa
prychnęła cicho, odsłaniając okna oraz hałasując w czasie krzątaniny. Potykała
się co chwila o puste butelki, śmieci oraz.. inne, egzotyczne przedmioty.
Jednym ruchem różdżki sprawiła, że dwie pościele uniosły się do góry. Półnagie
postaci przypominające trochę nastoletnich chłopców, skuliły się.
-Draconie
Lucjuszu Malfoy. Proszę grzecznie byś wstał i poszedł załatwić poranną toaletę,
bo lecisz jak smok wawelski – zacmokała głośno, rzucając następny urok. Chłodna
woda oblała plecy blondyna, który z cichym wrzaskiem spadł z łóżka. Srebrne
oczy namierzyły wroga, którą okazała się najbliższa przyjaciółka. Wyklinając
pod nosem wszelkich czarodziei, ślizgon zniknął za drzwiami łazienki.
-Blaise –
ślizgonka przyjęła łagodniejszy ton, przysiadając na łóżku mulata. Wąż
przekręcił się do niej plecami, ignorując próbę nawiązania kontaktu. –Blaise,
proszę, nie odtrącaj mnie. Myślałam, że jestem Twoją najlepszą przyjaciółką?
-Bo
jesteś – przyznał cicho Zabini, nie uciekając znów przed jej wzrokiem, gdy
przeszła na drugą stronę. Dziewczyna przyjrzała się zmizerniałej twarzy oraz
zapuszczonym włosom.
-Czy w
takim razie porozmawiasz ze mną? – spytała, czując przypływ nadziei.
-Właśnie
to robię – zauważył spostrzegawczo ślizgon, sięgając ręką po niedopitą butelkę
Ognistej.
-Nie. –
wyrwała mu alkohol, rzucając za siebie. Przerażona mina przyjaciela rozbawiłaby
ją, gdyby nie trudna pogawędka przed nimi. –Masz problem, Blaise.
-Niby
jaki? – spytał niemrawo Diabeł, nie odrywając wzroku od rozbitego szkła
pomieszanego ze złocistą cieczą.
-Hermiona
Granger – powiedziała powoli by ją zrozumiał. Ciemny cień zawitał na
przystojnej buzi ślizgona. –Co jest między wami?
-Czy
wysłałaś Draco do łazienki by zdobyć czas na przesłuchanie? – zignorował
pytanie, podciągając poduszki by oprzeć się na nich wygodniej.
-Dokładnie,
a więc mamy dużo czasu – przewróciła oczami, znając upodobania Smoka do długich
kąpieli. –Kochasz ją?
-Nie w
sposób o jakim myślisz – uśmiechnął się złośliwie, widząc jej ostre spojrzenie.
–Lubię ją i to bardzo. Jest w niej coś takiego, że.. przyciąga cię, a niski
wzrost od razu dodaje niewinności.
-Chcesz
powiedzieć, że jest inna niż my ślizgońskie dziewczęta? Rozumiem. Czyli ją
lubisz. – wzruszyła ramionami, wygładzając róg pościeli –Coś jeszcze?
-Jest
bystra, można z nią rozmawiać na każdy temat. – zamyślił się, drapiąc po
zaroście –Szczerze powiedziawszy jest otwarta na ludzi, jednocześnie będąc
skryta. Nie wiem czy wiesz o co mi chodzi, Pen?
-Wiem,
znam taką osobę – potaknęła, stukając palcem w odsłonięty pępek przyjaciela –Ty
też jesteś otwarty na świat, jednocześnie będąc skryty.
-Lubię ją,
bo jest do mnie podobna? – uniósł brew, zaintrygowany tą uwagą.
-Nikt nie
jest do Ciebie podobny, kochanie – zaprzeczyła ze śmiechem, pochylając i
całując go w policzek –Lubisz ją, bo jest Hermioną Granger. Twoją przyjaciółką
i tyle.
-Tak.. i
tyle – uśmiechnął się, marszcząc brwi –Czy wiesz może..
-Nie
obudziła się – zagryzła wargę, kiedy ponury nastrój powrócił –Ale kiedy to
zrobi może być zagubiona, Blaise. Ten atak.. Carrow. Salazarze, współczuję jej.
-Ja też –
przyznał, spoglądając znów na barek.
-Jeśli
się obudzi.. będzie potrzebować pomocy – kontynuowała spokojnie, widząc
ciekawość w oczach ślizgona –A jej przyjaciela muszą być gotowi by jej
udzielić.
-No i?
-Jeśli
uważasz się za jednego z nich to powinieneś wziąć się w garść, Diable –
wyjaśniła, odchylając lekko do tyłu –Jak masz wspierać mentalnie dziewczynkę po
przejściach, mając problem z samym sobą?
-Nie mam
żadnego problemu – warknął, rzucając jej wrogie spojrzenie.
-Udowodnij
mi to, Zabini, i weź dupę w troki – parsknęła, zsuwając się z łóżka. Obrzuciła
pokój obrzydzonym wzrokiem, uśmiechając krzywo do Węża. –Bądź człowiekiem, a
nie cieniem starego, dobrego Diabła.
Blaise
mierzył się z nią wzrokiem, nie chcąc przyznać do błędów. Wtedy huk drzwi
zawiadomił ich o powrocie Dracona. Obwinięty w ręczni ślizgon, uśmiechał się
szeroko, gdy spostrzegł ich walkę.
-Blaise
Nicolas Zabini – skinęła dłonią w kierunku zwolnionej łazienki –Marsz pod
prysznic. Masz przestać cuchnąć jak zapuszczony mugol, a zacząć przypominać
arystokratę. – mulat potulnie poszedł we wskazane miejsce, unikając karcącego
wzroku dziewczyny –A teraz ty, Smoczusiu, się ubierzesz i uprzątniesz pokoik.
-Czemu
ja? – oburzył się, sięgając świeże ubrania. Pansy jednakże posłała mu bezczelny
uśmiech, pokazując w dłoni trzy różdżki.
-Poczekaj
na przyjaciela – poradziła, rozglądając się znów po zagraconej komnacie
–Posprzątacie w mugolski sposób.
-Co? –
zamrugał szybko, odgarniając jasne kosmyki z oczu –W mugolski sposób?
Parkinson, postradałaś zmysły?
-Nie,
narcyzie. To wy się pogrążyliście w mojej niełasce – wytłumaczyła, otrzepując
jeden z foteli i przysiadając na nim. Wyciągnęła swój notes i pióro,
zapominając o towarzystwie młodego mężczyzny. –Ubieraj się i zacznij robić
porządki.
Draco
zrzucił ręcznik, nie zrażony jej towarzystwem. Wciągnął na siebie dżinsy oraz
bluzkę z długimi rękawami, nie mogąc uwierzyć w plany przyjaciółki. Kiedy
Blaise, ubrany, wrócił do pokoju został wtajemniczony w okrutną karę
dziewczyny. Dwadzieścia minut kłótni, bezwzględnej Pansy oraz ostrych reprymend i obaj rozpoczęli
Wielkie Porządki.
-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.
Harry
wrzucił kolejny składnik do kociołka, z zadowoleniem patrząc na pomarańczowe
bąbelki. Jest idealny póki co. Siedzący obok Ron, przysypiał na blacie, mrucząc
jedynie motywujące teksty typu „nieźle, Harry”, „wspaniale, Harry”. Gryfon
przejrzał kolejne podpunkty zauważając brak jednego składnika. Nawet tego jego
przyjaciel nie zrobił dobrze. Skierował się do ścianki z mazią Krokinole,
uśmiechając pocieszająco do Nevilla.
-Ups,
przepraszam – schylił się by podnieść zrzucony przez niego podręcznik, napotykając
wściekły wzrok dziewczyny.
-Przepraszaj
do woli – poradziła słodkim głosem, wydymając dolną wargę –Nic ci to nie da, bo
wiesz co było twoim pierwszym błędem, Potter?
-Daj mi
zgadnąć – przewrócił oczami, sięgając po potrzebną maź –To, że się urodziłem.
-Pomijam
takie drobnostki – prychnęła ślizgonka, wybierając również odpowiednie składniki
–Twoim pierwszym błędem było wybranie sobie przyjaciół. Szlama i zdrajca.
-Wybacz,
nie wiedziałem, że stałaś w kolejce osób chętnych do przyjaźni – próbował zignorować
złość, słysząc pogardliwy głos uczennicy –Ty za to masz doborowe towarzystwo. Nieczułe,
puste przyjaciółki i chłopcy z większym ego niż jajami?
-Na pewno
większymi niż Twoje – skrzywiła się, unosząc dumnie brodę.
-Chcesz
sprawdzić?
-Czy ty
mnie podrywasz? – obruszyła się, zaskoczona swoim pytaniem.
-Ty zaczęłaś
ten temat – uśmiechnął się bezczelnie, z teatralnym namysłem otwierając szeroko
oczy –Ty nawet zaczęłaś rozmowę!
-Pocałuj
mnie w dupe, Potter – syknęła, ignorując ciekawskie spojrzenia koleżanek.
-Kolejna
niemoralna propozycja? – zaśmiał się, kiedy ze złości tupnęła nogą. Otwierała już
buzię by się odgryźć, ale obok nich stanął stary Ślimak.
-Harry,
chłopcze, jesteś zwolniony z reszty lekcji. – nauczyciel uśmiechał się
dobrodusznie, popychając ucznia do drzwi –Czeka na ciebie, pan H..
-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.
-Wtedy
przyleciał patronus Miony, wzywając pomocy – zielonooki przyglądał się jak pióro zapisywało wszystko co mówił. Przeniósł wzrok na siedzącego naprzeciwko
aurora. Erik nie spuszczał z niego oczu, taksując w czasie opowieści.
-Byłeś na
dworze? – spytał, masując zarost na policzkach.
-Tak,
wracałem od gajowego. Hagrida – potaknął, wzruszając ramionami –Wyczarowałem własnego
Patronusa i posłałem go do profeora Dumbledora oraz mojej wychowawczyni,
profesor McGonaggal. Pobiegłem w stronę lasu, spotykając już tam biegnących
nauczycieli. Zabroniono mi iść, mówiąc że to pułapka.
-A ty i
tak poszedłeś? – Wybraniec uniósł brwi, prostując nogi pod stołem.
-Tak. Nie
jestem dobry w słuchaniu poleceń – przyznał, z zaskoczeniem zauważając
uniesione kąciki ust aurora. –Wbiegłem na pole w momencie, gdy Carrow rzucił
zaklęcie Avady na Patil.. po drugiej stronie leżała nieprzytomna Hermiona.
-I Teodor
Nott. – dopowiedział Erik, kiwając głową.
-Tak.
Zabrali Padmę, a Miona z Nottem w trafili do SS – zagryzł wargę,
przypominając sobie przerażenie na widok poturbowanej przyjaciółki –Pani Pomfrey
rozpoczęła leczenie, ale wezwała ludzi z Munga. Nie wolno nam było wchodzić
przez dwa dni.
-Potem
rozmawiałeś z którymś z poszkodowanych? – spytał auror, wnikliwie wpatrując się
w zielone tęczówki.
-Miona
się obudziła. Pytała czy Padma żyje.. powiedziałem jej prawdę – wyznał,
wspominając rozpacz w czekoladowych oczach. –Wtedy zasnęła.
-Skąd
wiesz, że chodziło jej o pannę Patil?
-Rzuciła
się na ratunek Padmie omal nie tracąc życia – wyjaśnił, przeczesując palcami
włosy. A co jeśli naprawdę chodziło Hermionie o Notta? Czy spowodował tym
utratę przytomności dziewczyny? –Nott był przy niej w czasie walki, wiedziała
więc, że on żyje.
-To tylko
założenie – zwrócił uwagę Erik, a pióro przestało pisać na moment –Co chcesz
robić w życiu?
-To
normalne pytanie w czasie przesłuchania? – uniósł brwi Harry, uśmiechając
ironicznie –Moim priorytetem jest przeżyć Voldemorta. Zabić go.
-Z
zemsty? – bystre oczy aurora spojrzały na niego z nową siłą. Wybraniec
zmarszczył brwi, gdy tamten czekał na odpowiedź.
-Czy nie
każdy oprócz śmierciożerców nie świętowałby tego dnia? To marzenie wielu
prawda? By Voldemort zginął raz na zawsze – powiedział powoli i dobitnie,
pojmując również jeszcze raz jaka odpowiedzialność jest na jego barkach –A ja
mam to zrobić. Uwolnić nas od złego czarnoksiężnika.
-Ale czy
zabijesz go z zemsty? – ciągnął Erik, pochylając w stronę ucznia –Zabił Twoją
rodzinę. Matkę, ojca. Syriusza. Twoich przyjaciół, jak na przykład Fred.
-Tak. –
przerwał mu Harry, gwałtownie wciągając powietrze –Częściowo zabiję go z
zemsty. Za to co zrobił!
-Częściowo?
– krzaczasta brew uniosła się ku góry –A druga część?
-Nie chcę
by lista jego ofiar zyskała kolejne osoby. Chciałbym to przerwać, żeby
czarodzieje nie bali się własnego cienia – oblizał wargi, zaciskając pięści –Myślę,
że bez Voldemorta podział według krwi również podupadnie. Nie będzie lepszych
arystokratów, zdrajców krwi czy mugolaków. Każdy czarodziej zasługuje na to
miano.
-Hermiona
Jean Granger jest mugolakiem, prawda? -
auror uśmiechnął się po raz pierwszy szczerze z łagodnością w oczach –Robisz to
dla niej?
-To
najbliższa mi osoba – zgodził się, wzruszając ramionami. –Ślizgoni.. dokuczają
jej od dawna za to, że ma rodziców mugoli. Ja uważam, że ma więcej szczęścia
niż oni. Zna świat magii i normalności. Zna równowagę.
-Mówią,
Potter, że chcesz być aurorem – Erik zaśmiał się, milknąc szybko jakby
zawstydzony okazywaniem uczuć –Ja myślę, że poradzisz sobie jako polityk z
takimi przemówieniami.
-Zostanę
chyba przy aurorstwie – uśmiechnął się słabo, odpowiadając na kolejne pytania
śledcze. Erik przestał być nieosiągalnie surowy, krzywiąc na niektóre
odpowiedzi ucznia.
-Mogę
zadać jeszcze pytania poza naszym śledztwem? – spytał śledczy, chowając notatnik i
pióro do walizki.
-Teraz
pan pyta? – zakpił Harry, kiwając głową na zgodę.
-Czy masz
często bóle głowy? Tracisz kontrolę nad magią w czasie.. ataków?
-Bóle są
nieodłączną częścią bycia Złotym Dzieckiem – przewrócił oczami, poprawiając się
na krześle –Kiedy Voldemort jest zły blizna mnie piecze. A kontrolę straciłem
po raz drugi. Profesor Dumbledore stwierdził, że to przez magię kumulującą się
we mnie, gdy wyczuwam zagrożenie. Taki odruch obronny.
-Też tak
myślę – Erik potarł czoło, muskając palcami bliznę na policzku –A oklumencja?
-Jestem beztalenciem,
Snape za to mógł mnie pogrążać do woli – wyznał przebieg nauki, jej skutki oraz
pułapkę śmierciożerców w Departamencie Tajemnic.
-Co
powiesz na dodatkowe lekcje z magii umysłu? – zaporopnował po chwili auror,
krzywiąc się w grymasie, który miał być uśmiechem. –Jako auror musisz je znać,
a myślę że szef zgodzi się ze mną, że trzeba Ci pomóc.
-Pan
dawałby mi korki z oklumencji? – zamrugał zdziwiony gryfon, kręcąc z
niedowierzaniem głową –To.. mogłoby się udać.
-Dyrektor
również tak uważa – dodał mężczyzna, klepiąc się palcami w udo –Ustaliliśmy, że
dowie się o tym tylko Szef Biura Aurorów. Nasza trójka.
Harry
skinął głową, dodając w myślach jeszcze Hermionę. Kiedy się obudzi będzie
szczęśliwa, że odnawia nauki.
-Oklumencja
przyda się później, jeśli będziesz nadal chciał być aurorem – dodał Erik,
wspominając o innych zaletach. Pożegnał chłopca krótkim skinieniem głowy, kiedy
znaleźli się znów na korytarzu. Nim Wybraniec zdążył odpowiedzieć, auror
zniknął w tłumie uczniów.
-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-
Ciepłe promienie połaskotały ją w
policzek, wywołuj lekki rumieniec. Czuła ciche dudnienie w głowie, a płuca z
trudem nabrały powietrza. Zmarszczyła czoło, zastanawiając się czemu czuje się
taka ociężała. Zebrała się w sobie by uchylić powieki, ale jasność poraziła
odzwyczajone oczy.
-Spokojnie, Hermiono, zaraz poczujesz
się lepiej – uspakajający głos pielęgniarki zabrzmiał gdzieś niedaleko –Możesz czuć
się lekko omdlała, kochanie.
Ponownie otworzyła oczy, spoglądając
na uśmiechniętą twarz pani Pomfrey. Kobieta majstrowała coś przy niej, a do ust
dziewczyny przyłożyła szklankę ze słomką.
-Do dna, cukiereczku, to na
wzmocnienie – zakomunikowała, nakazując wypić całą substancję. Hermiona poczuła
ulgę, gdy gardło przestało ją drapać. Z pomocą opiekunki ułożyła się bardziej w
pozycji siedzącej, a plątanina rurek, do których była przyczepiona nie
pozrywała się.
-Myślę, że możemy cię już uwolnić –
druga kobieta wyłoniła się z głębi pokoju. Była ubrany w kitel, a brązowe włosy
splotła w wysokiego koczka. Twarz ozdabiał szczery uśmiech, a łagodne oczy
błyszczały radośnie. –Jestem Katia, pielęgniarka z Munga.
-Z Munga? – spytała cicho, zaskoczona
brzmieniem swojego głosu.
-Twój chłopak postawił na nogi cały
szpital – zaśmiała się młodsza pielęgniarka, wyłączając maszynę obok łóżka. –Mój
szef omal nie dostał zawału, gdy dowiedział się również o jego wymaganiach. Żadnych
przenosin, ble ble.
-Harry nie jest moim chłopakiem –
sprostowała, marszcząc brwi. Uniosła rękę by odsunąć włosy z twarzy, kiedy zahaczyła
o rurkę.
-Pomagała Ci oddychać – wyjaśniła pani
Pomfrey, wyjmując jej z nosa rureczki. –Martwiliśmy się, czy zdołasz sama,
słodziutka. Rurki pompowały tlen, taka mugolska aparatura.
-Rozumiem – skinęła głową, czując
dziwny ciężar w piersi. Teraz bez pomocy maszyny, dziwnie łapała oddech. –Czyli..
długo byłam nieprzytomna?
-Troszkę – przyznała Katia, zostawiając
ją podłączoną jedynie do kroplówki –Nie chodziło mi o Harry’ego, skarbie, tylko
o młodego Malfoya.
-Malfoya? – powtórzyła głupio,
starając się wyobrazić oschłego blondyna przerażonego jej stanem –Żartuje sobie,
pani?
-Katia – poprawiła pielęgniarka,
kręcąc głową –Jak Merlina kocham, Hermiono. Dracon Malfoy wprowadził wiele
zamieszania wokół Twojej nieprzytomnej osóbki. Miałaś parę zranień oraz
siniaków, a krzątali się przy Tobie najwięksi specjaliści.
-To.. niemożliwe – mruknęła oszołomiona,
czując również dziwne ciepło na myśl o trosce ślizgona. Przez te dwa tygodnie
od szlabanu stał się milszy, ale bez przesady. Czy to w ogóle było dwa tygodnie
temu? –Ile byłam nieprzytomna?
-Trzy tygodnie – poinformowała ją pani
Pomfrey, zbierając eliksiry. –Twoi przyjaciele wciąż cię odwiedzali. W tym,
moja droga, sam Malfoy.
Katia uśmiechnęła się zwycięsko,
mrugając porozumiewawczo do gryfonki. Tanecznym krokiem odeszła na drugą stronę
Sali, krzątając się przy innym uczniu, który poruszył się gwałtownie. Hermiona
otworzyła zaskoczona buzię, kiedy ciemna czupryny wyłoniła się zza ramienia
pielęgniarki. Znajome czarne oczy błysnęły, a po chwili chłopak stał przy niej
mimo krzyków Katii.
-Teo? – spytał niemo, czując ból w
sercu. Pustka, którą poczuła po wypowiedzianych słowach Harry’ego zniknęła. Przed
nią wysoki, smukły Nott uśmiechał się w ten znajomy krzywy sposób.
-Cześć, Śpiąca Królewno – przytulił ją
mocno, a śmiech gryfonki zabrzmiał w całej komnacie. Po chwili dołączył do niej
Teodor, a uśmiechy dwójki perfektów rozchmurzyłyby samego Snape’a.
Cześć,
przepraszam za opóźnienia, ale wypadł mi niespodziewany wyjazd, a zasięg tam kiepski :/ Mam nadzieję, że rozdział się podoba jako tako.
Całusy,
Lupi♥
PS. W mojej historii Fred zginął razem z Syriuszem w Zakonie Feniksa.
Podoba się , podoba. Oby tak dalej... <3
OdpowiedzUsuńXOXO
Rogaś
OBUDZIŁAAA SIĘ <33
OdpowiedzUsuńYeee ye e yeee...
Nie no dobra teraz na powaznie. Mi sie podoba... Harry się bedzie uczył ... spoko. Fajna sprawa. Sądze że Ginny potrzebuje pomocy. Może wiesz Blaise^^ Móglby ją sprowadzić na ziemię?
WRESZCIE DRAMIONE!!
Na prawdę to przepraszam ze nie rozpisze się bardziej ale wróciłam niedawno i własnie skończyłam rozdział ... i jestem padnięta.
A więc zparaszam na niego ! - http://theeternalexile.blogspot.com/2014/07/rozdzia-viii-losing-control.html
Daj znać co sądzisz o rozdziale i wgl o szablonie w komentarzu jeśli możesz. Mam straszne wątpliwości.
Hahaha, rozdział przeczytany, a mi w głowie znów Twój Syriusz ;) Ehh, co te anioły wyprawiają z ludźmi :D
UsuńTaa, obudziła się w końcu musiała ☻ Wiem, że wszyscy lubią Hermionkę, ale jakoś mi się tak przyśniło i tak napisałam ;< niedługo stworzę jej wroga!
No i jest troszeczkę Dramione, teraz będzie już więcej, obiecuję. Pojawi się też parę nowych bohaterów, ale Draco i Miona będą częściej pokazywani razem.
Buziaki,
pozdrawiam,
Lupi♥
Och, sama nie wiem co pisać. Gdyby takie opowiadania były lekturami szkolnymi... Ale oczywiście musi być "Przedwiośnie".
OdpowiedzUsuńZacznę od Ginny. Strasznie sie zmieniła, ale ciężko to przechodzi, co wcale nie jest dziwne. Harry jako auror będzie świetny, a pomoc może mu się przydać. Chyba, że to znów jakaś pułapka.
Hermiona się obudziła! Nareszcie! Fragment o Draco był bezcenny, nie mogę doczekać się ich spotkania, może być ciekawie.
I byłą Pansy! (wiem, ze za dużo tych wykrzykników, ale cóż mogę poradzić, same się pojawiają ;-) ) Twarda z niej dziewczyna, ale chce im tylko pomóc.
Lecę juz dalej,
Croy http://black-redstart.blogspot.com/
Podoba mi się całokształt twojej historii, mało tu dramione ale całość świetna, kurcze!
OdpowiedzUsuńCiesze się jak głupia ze Hermiona się obudziła, mam nadzieje ze teraz będzie trochę lepiej :)
Czytam dalej.
Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa! <33333
OdpowiedzUsuńHermiona się obudziła! <33333
Z Teo wszystko ok! <33333
Draco jej chłopakiem! <33333
Czytam dalej! <33333
PS: wybacz spam pod każdym rozdziałem, ale no nie mogę! <333333
Jeeej Hermiona się obudziła! Juhu ^ ^
OdpowiedzUsuńLecę dalej <3
Twoje opowiadanie jest zajebiste coś czuje że zarwę nocke
OdpowiedzUsuń